I will never forget these days

Von _humanszach_

4.4K 286 1.3K

Ona nigdy nie zapomni tych dni. Nigdy nie zapomni jego brązowych włosów, sięgających do ramion. Nigdy nie zap... Mehr

1. Pojedynek przyjaciół
2. Ingenere
3. Aspectus
4. Adios, Ester...
5. ,,Gołąbeczki"
6. Śmierć, rozpacz i Boromir
7. Pocałunek
8. ,,Wyzywam cię na pojedynek, Haldir!"
9. Sztylet i łóżko
10. Odzyskany spokój
11. Koniec odpoczynku
12. Śmierć czai się na każdym kroku
13. Dyplomacja
14. To znowu się zaczęło
15. Życie nie ma już sensu
16. Bitwa o Helmowy Jar
17. Na torturach
18. Za dużo alkoholu...
19. W pogoni za prawdą
20. Eomer
21. Trzeba wyrwać z życia najwięcej ile się da
22. ,,Obiecaj, że wrócisz"
23. ,,Nie każdą obietnicę da się spełnić"
24. Wiadro lodowatej wody
25. Nie wyraźne cienie przyszłości
26. Wielki powrót Aspectusa
28. Zakładnik
29. Serce
30. Łaska dla grzesznicy
31. ,,Do ostatniego oddechu"
~Co się działo w zaświatach~
~fortuna kołem się toczy~

27. Nowe oblicze Elviry

81 9 61
Von _humanszach_

-Wasza wysokość-mężczyzna skłonił się przed swoją panią-Myślę, że już czas by zadać ostateczny czas Rohanowi. Podbiliśmy już wszystkie jego wioski oprócz tej w której znajduje się Złoty Dwór...

-Edoras-przerwała mu. Velissa - bo takie imię przyjęła przechodząc na ,,złą stronę" - stała na balkonie na szczycie swej trójkątnej czarnej wieży, którą otaczała fioletowa zorza. Po mimo, że jej oddziały orków tłumiły powstania w Rohanie i to tam głównie toczyła się wojna, Pani Ciemości wciąż zwracała swe oczy w kolorze ametystu (nabrały takiego koloru odkąd zaczęła służyć Valdivirze) ku Minas Tirith, którą pragnęła zniszczyć ale czuła, że jeszcze nie czas poza tym Edoras ją wzywało już od wielu lat.

-Nie chcę Waszej Wysokości wprawiać w gniew ale uważam, że powinnaś pani zacząć od Gondoru. W końcu ONA znajduje się miliony stóp pod Minas Tirith a nie pod Edoras-Velissa obróciła się. Zmierzyła wzrokiem swojego sługę. Był jej jedynym poddanym, który znał całą jej przeszłość, tajemnice i słabości. Był jedynym który mógł jej zaszkodzić ale, kobieta wiedziała, że był lojalny dlatego wciąż trzymała go przy życiu. Miał z sześćdziesiąt lat, jego twarz była pokryta nie jedną zmarszczką, dawniej smoliście czarne włosy były już lekko poszarzałe tak samo jak krótka broda i wąsy. Na jednym oku nosił czarną opaskę, zaś przez drugie przechodziła blizna. Velissa nie wyobrażała siebie jako starej pomarszczonej kobiety, miała wręcz fioła na punkcie urody. Na szczęście moc Aspectusa zapewniała jej wieczny młody wygląd, na wszelki wypadek stosowała też kąpiele w mleku i od czasu do czasu piła krew młodych dziewcząt.

-Orionie, to ja tu jestem królową. A poza tym doskonale znasz powód-odpowiedziała.

-Martwię się o ciebie wasza wysokość. Zawarłaś z NIĄ układ. Z tego co wiem ONA użyczyła ci swojej mocy tylko dnia w którym twoje dzieci staną się pełnoletnie. Zostało waszej wysokości już tylko pięć lat. Jeżeli nie uwolnisz jej do końca tego terminu to ona odbierze ci swoją moc i wszystko co stworzyłaś. Znów staniesz się zwykłą kobietą....

-A jeżeli uwolnię ją do tego czasu to zapewne i tak odbierze mi moc a może nawet zabije wraz z dziećmi. Wolę nacieszyć się władzą jak najdłużej-ponownie mu przerwała-Chyba pamiętasz, że złożyłam kiedyś obietnicę pewnemu Rohrimiowi. Od tamtego czasu minęło kilkanaście lat. Czas ją wypełnić, nie sądzisz Orionie że mam rację? Władczyni powinna być słowna-tu się zaśmiała złowieszczo obracając się z powrotem w stronę balkonu. Jej śmiech rozniósł się po całym jej Mrocznym Królestwem.

-Każ przygotować lochy na dostawę więźniów! Przygotuj wojska do wymarszu! Spalimy Edoras! Jego mieszkańców uczynimy niewolnikami a władców czeka niezapomniany pobyt w moim pałacu!-rozkazała Velissa.

-Tak jest najjaśniejsza pani-Orion skłonił się po czym poszedł wykonać rozkazy swojej królowej. Pamiętał jak przez pierwsze dwa czy trzy lata robiła to wszytko na siłę. Widział jak tu cierpiała. Widział, że była nie szczęśliwa i z jakim bólem spoglądała w stronę Minas Tirith. Wysłała ptaki na zwiady, by mówiły jej o każdym kroku króla Elesseslara. Pamiętał gdy dowiedziała się o narodzinach Eldariona-syna Aragorna wpadała w szał. Zbijała każdego kto stanął na jej drodze. Przy życiu utrzymywały ją jedynie dzieci przy których znajdowała ukojenie w pierwszych latach. Zapewne gdyby nie one już dawno rzuciła by się z tej wieży. Z czasem jednak zaczęła wciągać się w to zło. Pokochała władze, wieczną urodę oraz to jak wszyscy się jej bali. Zapominała o Vladivirze, która dała jej tą moc tylko na osiemnaście lat a sama czuła się jak bogini. Orion wspierał ją od samego początku, zawsze przy niej trwał i nie zamierzał opuścić. Posługa Velissie stała się jego sensem życia.

Pani Ciemności codzienne musiała uspokajać rozwścieczoną Valdivirę, którą poganiała ją do zrównania Minas Tirith z ziemią i uwolnienia jej samej. Velisse to nie ruszało i dalej wyprawiała co chciała nie licząc się z nikim ani z niczym. Jej ulubionym zajęciem było stawanie na balkonie i podziwiania swojego królestwa bądź patrzenia się w stronę Gondoru lub Rohanu. Nagle do sali tronowej weszła Mearida, córka Velissy.

-Co się stało córko? Prosiłam o to by mi nie przeszkadzać-powiedziała królowa nawet się nie odwracając.

-Staram się już od trzech dni o audiencję z własną matką!-krzyknęła Mearida-Dlaczego prowadzimy te wojny? Dlaczego nasi poddani tak cierpią?

-Tyle razy ci mówiłam byś się nie wtrącała w sprawy dobrosłych. To dla twojego dobra-dopiero teraz się obróciła i spojrzała na Mearidę. Nie lubiła patrzeć na swoje dzieci choć bardzo je kochała. Tak bardzo przypominały jej Aragorna. Mieli takie same oczy i włosy. W swoim synu - Nataleuszu z roku na tok coraz bardziej widziała dawnego ukochanego. Z tego powodu odcięła się od dzieci, a syna chciała jak najszybciej wysłać na front lecz nie w celu pozbycia się go a zobaczenia w nim siebie, swojego okrucieństwa.

-Wybacz matko-rzekła skruszona Mearida. Zimna twarz rodzicielki zawsze ją przerażała.

Mearida była dobra. Zupełnie nie pasowała do tego okropnego królestwa. Podobnie jak matka lubiła patrzeć na Śródziemie, lecz nie w celu zniszczenia go a poznania i zamieszkania w jakimś innym piękniejszym, szczęśliwszym miejscu.

-Idź już. Chcę żeby moje dzieci były wykształcone. Zaraz masz lekcję języków obcych-rzekła Velissa.

Całe Edoras płonęło. Niestety nie było tam żadnej żywej duszy.

-Gdzie oni są?-wycedziła Velissa.

-Zapewne schronili się Helomowym Jarze-powiedział Orion.

-Przeszukajcie dokładnie Edoras. Jeżeli będzie tu ktokolwiek przyprowadźcie go do mnie. Królowa była wściekła. Jakim cudem całe miasto uciekło przed oczami jej żołnierzy!?

-Nikogo nie ma pani-Orion ponownie przyniósł jej złe wieści.

-W takim razie jedziemy do Helmowego Jaru!-zarządziła Velissa. Ruszyła ze swoją armią, zostawiając spalony Złoty Dwór za sobą. Pani Ciemności kazała palić i plądrować każdą wioskę, którą napotkali lecz w żadnej nie napotkali żywego człowieka.

-Wasza Wysokość! Widać już Helomowy Jar!-krzyknął Orion patrząc przez złotą lunetę.

-Doskonale! Zapewne oczekują nas już od kilku dni!-ucieszyła się Velissa. Zmęczyły już ją te konne wędrówki. Była pewna zwycięstwa, które według niej było tylko kwestią czasu. W jej szeregach było piętnaście tysięcy orków, pięć tysięcy dzikich i około dwóch tysięcy cywilizowanych ludzi. Do tego jeszcze róże działa oraz jej moc!

Następnego dnia wraz z zachodem słońca, armia Kraju Ciemność rozpoczęła oblężenie Helowego Jaru. Orkowie Velissy byli niezwykle łatwi do pokonania, więc na wojnę można było z nimi iść tylko jeśli miało się ich dużo. Królowa wypatrywała w tym całym zamieszaniu pewnego Rohrima, inni w ogóle ją nie interesowali. Po paru godzinach walki, orkowie wdarli się do środka. Velissa stanęła na murach, na których wcześniej stali łucznicy a kilkanaście lat temu ona sama jako obrończyni tej twierdzy. Ludzie i orkowie wokół niej zabijali się ale Pani Ciemności nie zwracała na nich uwagi. Muskała te mury, pogrążając się w wspomnieniach.

-Zabiję cię wiedźmo!-usłyszał za sobą głos pewnego śmiałka. Uśmiechnęła się pod nosem. Od kilkunastu lat nigdy nie była na prawdę szczęśliwa ale i tak często się śmiała czy uśmiechała. Czy to był już obłęd? Kto wie.

-My się chyba znamy-odpowiedziała nie odwracając się. Lubiła tak postępować, wiedziała że ludzi to irytuje a ona sama czuła jeszcze większą władzę i potęgę. Nie doczekała się odpowiedzi, tylko brzęku stali i okrzyk wojenny. Obróciła się i złapała dłonią klingę, która miała przebić jej serce. Poczuła lekki ból, z jej dłoni zaczęła spływać krew ale nie przejęła się tym, tylko spojrzała w oczy śmiałka.

-Nie gorączkuj się tak Eomerze, syny Eomunda. Nie masz ze mną szans. Lepiej oddaj się dobrowolnie w moje ręce a nie będziesz tak cierpieć. Rohan i tak już nie istnieje. Cały spaliłam-Velissa przybliżyła swoja twarz do jego. Zastanawiała się kiedy Eomer rozpozna w niej Elvirę. Kobieta widząc jak złość mężczyzny ustępuje szokowi odezwała się:

-Wyglądam znajomo, co? ,,Jak to wszytko się skończy to będziesz wił się pod moim obcasem i błagał o litość" Pamiętasz może kto wypowiedział te słowa?-zapytała Velissa.

-Elvira...-wszeptał Eomer. Jego skóra zrobiła się nagle biała jak papier. Nie mógł uwierzyć, że kobieta którą kiedyś kochał stałą się teraz nową potęgą Śródziemia, na dostatek tak okropną. Chciał dowiedzieć jak to się stało ale jedyne co powiedział to:

-Jak?

Velissa nie odpowiedziała, tylko parszywie się uśmiechała.

-Przecież ty byłaś dobra! Walczyłaś w słusznej sprawie, kochałaś, pomagałaś.... Jak to się stało, że teraz stajesz się drugim Sauronem?-oczy Eomera zaszkliły się, choć mężczyzna nie pozwalał łzom opuścić oczu.

-To długa historia. A teraz czas bym dotrzymała słowa-rzekła Velissa. Wyrwała mu miecz i rzuciła gdzieś obok.

-Elviro, przez cały czas zawsze myślałem tobie... Nigdy nie opuściłaś mojego serca... Nienawidzę cię za to ale i nie będę w stanie cię skrzywdzić-powiedział Eomer.

-Po pierwsze nazywam się Velissa-poprawiła go kobieta- Po drugie ja chcę cię skrzywdzić.

Po wypowiedzeniu tych słów, Pani Ciemności wyciągnęła przed siebie dłoń, z której wydobyła się struga fioletowego światła, która objęła Eomera. Mężczyzna nagle zaczął się zmniejszać. Dopiero gdy osiągnął rozmiar myszy, kobieta zabrała rękę.

-Czas bym wypełniła obietnicę. Ostatnie życzenia?-zapytała królowa podnosząc nogę. Gdyby Eomer nie był tak mały, Velissa zobaczyłaby w jego oczach śmiertelne przerażenie. Po chwili z tego małego ciała wydał się rozdzierający krzyk. Jego nogi i dolne partie brzucha były już właściwie plackiem znajdującym się pod butem Pani Ciemności.

-Jesteś potworem! Jak mogłem się w tobie kochać!-wrzeszczał Eomer.

-Zaskoczyłeś mnie. Spodziewałam się błagania o śmierć a nie wyzwisk. Łamiesz mi serce-kobieta zaczęła kręcić butem choć wciąż trzymała go przy życiu.

-Valarovie ci tego nie wybaczą! Niech cię piekło pochłonie! Nie dostaniesz Rohanu a tym bardziej Śródziemia!-mężczyzna był już na skraju wyczerpania.

-Doprawdy?-uniosła brew-Rohan stoi w płomieniach! A moje panowanie nad światem to tylko kwestia czasu. Nic więcej nie masz mi do powiedzenia.

-Nie nie zasługiwałaś na Aragorna...-wycedził przez żeby. Velissa słysząc to nawet go nie informując zgniotła mu nogą głowę.

-Zwykły karaluch...-powiedziała patrząc na placek, który został z osiemnastego króla Rohanu.

Godzinę później Helmowy Jar został zdobyty....

-To twój wielki dzień synu. Dzisiaj po raz pierwszy poprowadzisz nasze wojska do boju-cieszyła się Pani Ciemności.

-Trochę się stresuję matko. Uważam, że jeszcze jestem za młody na głównego dowódcę. Mam dopiero szesnaście lat...

-Cii...-kobieta pogłaskała syna po policzku-Ja w wieku szesnastu lat straciłam całą rodzinę i dom. Uważam, że to odpowiedni wiek by przyjąć obowiązki dorosłych. Ale spokojnie. Nie musisz brać udziału w bitach. Ja też nie zawsze dowodziłam armią stojąc na przedzie czasami obserwowałam wszytko ze swojego balkonu. Możesz z oddali wdawać rozkazy po przez posłów wojennych.

-Straciłbym honor...

-Ja nie przeżyłabym straty mojego syna. Na pewno jeszcze nadarzy się okazja byś poprowadził wojsko w bój-powiedziała Velissa. Nataleusz uśmiechnął się. Nagle do sali wszedł Orion.

-Powiedziałam ci, żebyś nie wracał bez królowej Lothiriel i księcia Elfina-warknęła królowa.

-Niech Wasza Wysokość zrozumie, że rodzina króla Eomera zapewne zbiegła do Gondoru kilka dni przed zdobyciem Helowego Jaru. Od dwóch lat, nie możesz tego zrozumieć, pani-zdenerwował się Orion. Przez dwie wiosny prowadzi beznadziejne poszukiwania żony i syna Eomera. Velissa westchnęła.

-Co cię do mnie sprowadza? Musi to być coś ważnego skoro naraziłeś się na mój gniew.

-Mearida, rozmawiała z jednym z więźniów a ty jej podobno tego zabroniłaś, pani-do sali została wprowadzona piękna, szesnastoletnia dziewczyna. Nie podobało jej się bycie księżniczką Mrocznego Królestwa. Miała na koncie kilka nieudanych prób ucieczki z tego kraju. Kraju, w którym pachniało trupami, siarką i orkami. Kraju którego nieliczni mieszkańcy rasy ludzkiej gromadzili się pod wieżą z nadzieją, że ktoś rzuci im jakieś resztki. Kraju gdzie nie miała żadnych przyjaciół. Kraju którego słońce nie może dosięgnąć. Jednym i bezpiecznym miejscem była ta trójkątna wieża, pełniąca rolę zamku królewskiego jaki i więzienia, miejsca tortur.

-Z kim rozmawiałaś, kochana?-zapytała Velissa. Dziewczyna milczała. Zdawała sobie sprawę, że matka każe zabić nieszczęśnika, który skradł jej serce.

-Powiedz, nic ci nie zrobię-królowa nalegała.

-Nie twoja sprawa-odpowiedziała Mearida.

-A właśnie, że moja! Moja córka nie będzie bratać się z tymi wieśniakami! Jak on się nazywa?!

-Nie powiem!-krzyknęła księżniczka.

-W takim razie każę zabić wszystkich więźniów poprzez łamanie kołem. A mężczyzn każę jeszcze wykastrować-zagroziła Velissa.

-Jesteś okropna. Nie zasługujesz na koronę-do oczu Mearidy napłynęły łzy.

-Jak ty się do mnie zwracasz!? Jesteś moją córką! Powinnaś się mnie słuchać i okazywać mi szacunek!-wykrzyknęła królowa. Nataleusz stojący za jej plecami pokazywał na migi siorze by się uspokoiła bo to się źle dla niej skończy. Zawsze oboje podświadomie bali się matki. Velissa zawsze była nieobliczalna nawet jeszcze jako Elvira.

-Córką?-Mearida zaśmiała się nerwowo-Ty nie zachowujesz się jak matka odkąd skończyłam jakieś sześć lat! Odbiło ci coś wtedy! Zaczęłaś traktować swoje dzieci jak służbę! I nie masz prawa zabijać więźniów! Jeżeli to zrobisz to ja odbiorę sobie życie! Bardzo dziękuję za taką matkę!

-Czyżby moja córeczka się zakochała? Szkoda, że w niewłaściwej osobie. Ale cóż tak się zdarza...-Pani Ciemności udała smutek-Wykonać rozkaz.

-Niee!-wrzasnęła księżniczka.

-Możesz zapobiec tej rzezi, wystarczy że podasz imię tego młodzieńca, który zawrócił ci w głowie-rzekła królowa.

-Brandir...-zapłakała Mearida.

-Nie zobaczysz go więcej. Zbijcie tego kmiota a moją córkę zamknijcie w komnacie-rozkazała Velissa.

-Nieee! NIE! Nie zabijaj go! Błagam!-krzyczała dziewczyna ale okrowie zawlekli ją siłą do jej komnaty. Orion przyglądał się temu z bólem serca. Velissa z roku na rok stawała się gorsza. Nie traktowała już swoich dzieci jak dawniej. Staczała się w głąb otchłani i popadała w obłęd. Gdy pierwszy raz spotkał tą kobietę, był hersztem grupy rabusiów. To on przyjął poród Elviry, pocieszał ją. Wszedł z nią w całe to bagno. Na początku widział w jej oczach cierpienie, przymus i miłość do dzieci ale teraz dostrzegał tam jedynie nienawiść, sadyzm i szaleństwo. Orion chciał odzyskać Elvirę i pozbyć się Velissy. Nie wiedział jeszcze jak ale musiał to zrobić. To jak potraktowała dzisiaj swoją córkę zmobilizowało go do działania. Niestety mężczyzna nie miał pojęcia jak. Na razie musiał pomóc Nataleuszowi w poprowadzeniu walki o Lebennin, jedną z prowincji Gondoru.

To chyba najdłuższy rozdział jaki napisałam! Ma 2000 kilkaset słów! I co o tym myślicie? Jestem ciekawa waszej opinii. 


Weiterlesen

Das wird dir gefallen

688K 33.9K 24
↳ ❝ [ ILLUSION ] ❞ ━ yandere hazbin hotel x fem! reader ━ yandere helluva boss x fem! reader ┕ 𝐈𝐧 𝐰𝐡𝐢𝐜𝐡, a powerful d...
26.8K 792 30
This book contains a lot of funny trashs, some aus about Jughead Jones & Sweet Pea from Riverdale. COMPLETED •Started: 10/12/20 •Ended: 20/12/20
2.3M 118K 65
↳ ❝ [ INSANITY ] ❞ ━ yandere alastor x fem! reader ┕ 𝐈𝐧 𝐰𝐡𝐢𝐜𝐡, (y/n) dies and for some strange reason, reincarnates as a ...