Peril life // Janoskians

By crazyblond

59.9K 4K 274

Po zniknięciu rodziców nie mieliśmy zamiaru wyprowadzać się ze słonecznego LA. Nigdy nie miałam przyjaciółek... More

Prologue
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34 cz.1

Rozdział 22

1.2K 106 8
By crazyblond

Widać było, że Jai się denerwuje, bo co chwilę poprawiał grzywkę. Odeszliśmy kawałek od szkoły ale w przeciwnym kierunku od domu.

-Masz może ochotę na kawę albo ciastko? - zagadał.

-Nie. Mam ochotę na rozmowę z tobą. Co jest? Jasne, wierzę ci, że się denerwujesz, że znam waszą tajemnicę ale to nie tylko o to chodzi.

-Bo to jest tak, że Luke mi powiedział o wszystkim co ty mu powiedziałaś. Między sobą nie mamy żadnych tajemnic.

-I? - ponagliłam.

-I... teraz mi głupio, że wtedy jak u nas byłaś to Cię tak podrzucałem. A ty nie lubisz być dotykana i w ogóle... - znów wiedziałam, że nie do końca o to chodzi.

-Jai... ech... Jakbym nie chciała to bym się rzucała jak opętana. Ale miałam przeczucie, że nie masz zamiaru zrobić mi krzywdy. Trochę się zestresowałam, że razem Luke'iem mnie dotykacie w jakikolwiek sposób ale kiedyś trzeba przełamać tę fobię. Dzięki wam jak na razie mi się to udaje.

-Ale mi jest jednak z tym źle...

-No to niech Ci nie będzie. Żyj. Nic mi nie jest.

Posłał mi uroczy uśmiech i kiwnął głową.

-A tak wracając do naszej rozmowy na lekcji...

-Czy ufam i tobie? - zgadłam. - Raczej tak - jednak nie byłam przekonana.

Nie ufałam mu. Strzelił do mojego grata. Niby Luke mierzył we mnie ale nie wiedział, że to ja. Znaczy Jai też nie ale...

-O czym myślisz? - wyrwał mnie głos Jai'a.

-O tym, że powinniśmy już wracać do domu.

Jai odprowadził mnie pod same drzwi. Pożegnałam się z nim krótkim uściskiem i weszłam do domu. Tori leżała na kanapie głową do dołu i przeglądała gazetę.

-Nudzi Ci się?

-Masakrycznie. A co u Ciebie? Jak w szkole? - poprawiła się do pozycji siedzącej.

-A dobrze. Luke jest moim chłopakiem a Jai się martwi tym, że Luke "wprowadził" mnie do gangu, bo powiedziałam, że o wszystkim wiem.

-Czekaj? Co?

Opowiedziałam jej cały dzisiejszy dzień pomijając tylko moje wyznanie z przeszłości. Niby ona o tym wiedziała ale po co jej mówić, że Luke wie.

-Vicky?

-Hm?

-Czujesz coś do Luke'a?

-Nie - skłamałam. - Przecież jest naszym wrogiem. Muszę być jak najbliżej niego i już niedługo będę wykradać informacje.

-Czy Victor mówił Ci kiedyś jak się poznaliśmy?

-Nie - pokręciłam głową. - Wiem tylko tyle, że byłaś w domu dziecka i jesteś w połowie włoszką.

-Cosi - zaśmiała się. - Zanim poznałam twojego brata też byłam w gangu. Jeszcze w domu dziecka zaprzyjaźniłam się z takim chłopakiem, Jake'iem. Był rok starszy. Kiedy wyszłam po osiemnastce pomógł mi. Zaopiekował się mną i wkręcił w "biznes". Dostawałam małe zlecenia. Potem pojawili się Crawford'owie a Vic był moim celem. Miałam prawie takie samo zadanie jak ty. Wykradałam drobne informacje i przekazywałam swoim. Po pewnym czasie on zorientował się, że coś jest nie tak a ja zdałam sobie sprawę, że się w nim zakochałam. Zerwałam wszelki kontakt z Jake'iem, wytłumaczyłam wszystko Vic'owi - westchnęła. - Na początku był zły. Zostawił mnie samą sobie i przez dwa tygodnie szlajałam się po mieście z plecakiem i niewielką ilością kasy, spałam na plażach albo w czyichś garażach. Ale twój brat odnalazł mnie i pomógł. Nie chciał żebym miała jakikolwiek udział z waszym gangiem, po pewnym czasie okazało się, że mam smykałkę do komputerów i innych gadżetów. Byłam... jestem bardzo przydatna - mruknęła. - Ciebie poznałam dość późno, bo mnie ukrywał. Ty mnie nie lubiłaś. Ale uwierz, kiedy dał Ci zlecenie na Chrisa zakazałam mu. Bałam się, że popełnisz mój błąd. Jednak ty byłaś profesjonalistką. Nie zakochałaś się ale byłaś tak przekonująca, że on Cię skrzywdził.

Do mojej głowy nasunęły się obrazy z tamtego wieczora, które od razu odgoniłam starając się ponownie skupić na wypowiedzi Tori.

-Kiedy tylko się o tym dowiedziałam zrobiłam Victorovi awanturę i jeszcze tej samej nocy pojechaliśmy tam. Rozkręciła się strzelanina a ostatni strzał oddałam ja, mianowicie w Norsona. Dostał w nogę i teraz jak tylko widzę kuśtykającego chłopaka podobnego do niego ręka sama zsuwa się w stronę spluwy. Martwię się o Ciebie. Uwierz mi, nigdy nie chciałam i dalej nie chcę dla Ciebie źle. Jesteś dla mnie bardzo ważna. W końcu jesteś młodszą siostrą Vic'a czyli moją po części też.

Oczy zaszły mi łzami. Bardzo mocno przytuliłam brunetkę chowając twarz w jej włosach.

-Boję się, że wpadniesz jak ja. A ja czasem żałuję, że byłam nielojalna.

-Możesz być spokojna. Luke jest celem. Strzelał do nas. Nie mogę nic do niego czuć.

I właśnie wtedy to do mnie dotarło. Wyłączyć uczucia. Podziękowałam Victorii za szczerość i poszłam do siebie do pokoju. Po odrobieniu lekcji i przygotowaniu na następny dzień zaczęłam ogarniać pokój. Ani się obejrzałam a dochodziła dziewiąta. Rzuciłam się na łóżko i patrzyłam beznamiętnie w sufit. Po chwili mój telefon zaczął dzwonić. Spojrzałam na wyświetlacz. Luke.

-No hej piękna - przywitał się.

Kiedy tylko usłyszałam jego głos moje serce mocniej zabiło. STOP! Miałam wyłączyć uczucia. Uspokoiłam się i odpowiedziałam.

-Siemka.

-Co Cię tak ciekawi w twoim suficie? - zapytał a ja spojrzałam w okno.

Stał tam i się uśmiechał. Kiedy nasze oczy się spotkały pomachał.

-A nic. Nudzę się potwornie.

-A masz może ochotę gdzieś ze mną wyskoczyć?

-Ja? Chętnie. Ale Veronica mnie nie wypuści.

-A kto twierdzi, że ona musi wiedzieć?

-Co ty kombinujesz?

Rozłączył się i otworzył okno. Powtórzyłam jego czynność. Chłopak złapał się rynny i zjechał po niej niczym zawodowy strażak. Machnął do mnie ręką.

-Nie sądziłam, że o takie wyskakiwanie Ci chodzi. Pogrzało Cię Brooks? - rzuciłam wychylając się z okna.

-Może trochę. Ale to u nas rodzinne. Skacz. Złapię Cię.

-Nie ma mowy.

-Mówiłaś, że mi ufasz.

Zastanowiłam się. Tak ufałam mu ale jednak troszkę się bałam. Do najlżejszych nie należę. Wypisałam w głowie wszystkie za i przeciw po czym w myślach zgniotłam kartkę. Chrzanić to. Raz się żyje.

-No idziesz? Marznę tu.

-To Australia. Tu się nie marznie - zaśmiałam się przerzucając nogi przez framugę okna. - Ale jeżeli mnie nie złapiesz to Cię zamorduję.

-Och, po prostu skacz.

Zamknęłam oczy, nabrałam powietrza i skoczyłam prosto w ramiona Luke'a. Chłopak lekko ugiął nogi aby łatwiej mu było utrzymać równowagę. Wypuściłam powietrze i powoli zaczęłam otwierać jedno oko. Przyglądał mi się czekając na moje kolejne ruchy.

-Bay the way jeżelibym Cię nie złapał to nie miałabyś mnie jak zamordować. Byłabyś martwa.

-Martwa może niekoniecznie ale obolała i połamana. To na pewno - położyłam dłonie na jego ramionach.

-Ale żyjesz, wszystkie kości masz całe.

-Yhym. Mówił Ci ktoś kiedyś, że masz magiczne oczy?

-Nie. Ale znam jedną taką. Ta to ma magię w oczach. Wariatka totalna i czasem jak jej coś odwali to bójcie się narody - zaśmiał się a ja go uderzyłam w ramię.

-Serio. Są... śliczne - przybliżyłam się i cmoknęłam go w usta.

Postawił mnie na ziemi i po chwili złapał za rękę splatając nasze palce. Ruszyliśmy. Nie miałam bladego pojęcia gdzie mnie prowadzi. Po prostu szłam koło niego i ufałam, że nie ma zamiaru mnie zamordować. Po około półgodzinnym spacerze zaszliśmy na plażę. Było już dość ciemno a wokół nas ani żywej duszy. Od morza bił przyjemny chłód. Zadrżałam. Luke to zauważył więc ściągnął swoją bejsbolówkę i zarzucił mi ją na ramiona. Usiedliśmy na zimnym piasku.

-Co ty masz z tym oddawaniem kurtek? - spytałam po chwili.

-Jak nie chcesz mogę zabrać.

-Nie - otuliłam się nią. - Tylko spytałam, a nie stwierdziłam, że mi się to nie podoba.

Zaśmiał się chłopięco. Był taki uroczy.

-No zachowujesz się jak w filmach.

-Akurat Jai coś włączył. Chyba mu się nudziło.

-Aha. Więc to było spontaniczne?

-Jak najbardziej - zarzucił rękę na moje ramię.

Oparłam głowę o jego bark. Przyjemnie się siedziało i nic nie robiło.

-Luke? - mruknęłam.

-No co?

-Dlaczego nie mogłeś mi powiedzieć, że macie jakiś gang?

-Nie taki "jakiś". Rządzimy połową Australii.

-Aż takim obszarem? - zdziwiłam się.

-Yep. A nie mogłem, bo chciałem żebyś była bezpieczna. Niedawno pojawił się nowy... przeciwnik.

-Kto? - spytałam głupio.

-Nie mogę Ci powiedzieć. Dalej dbam o Ciebie i twoje bezpieczeństwo.

Kiwnęłam tępo głową. Wiedziałam, że chodzi o mojego brata.

-Nie przejmuj się.

-Jak? Mój chłopak jest w gangu, ma broń i strzela na lewo i prawo. A towarzyszą mu jego bracia i przyjaciele. Boję się. O Ciebie, Jai'a...

-Nie ma potrzeby. Damy radę. Przecież nasza "przygoda" nie zaczęła się wczoraj. Znamy się na tym.

Kolejne kiwnięcie. Musiałam odgonić od siebie te zbędne myśli więc po prostu musiałam je zająć czymś innych. Podniosłam głowę i spotkałam się z błyszczącymi oczami Brooks'a. Przesunęłam nosem po jego szyi. Odebrał to za pozwolenie więc przygryzł wargę i po chwili pocałował mnie. Przeniósł cały ciężar ciała na ręce aby po chwili położyć mnie na pisaku i zawisnąć nade mną. Wplotłam ręce w jego włosy i delikatnie pociągnęłam za końce. Mruknął i poddał mi się. I znów przestałam nad sobą panować. Moje ręce mimowolnie ruszyły do dołu jego koszulki aby ją ściągnąć. Moim oczom ukazał się świetnie wyrzeźbiony tors. Przejechałam po nim opuszkami palców. Chłopak zdarł moją koszulkę i sięgnął do zamka moich szortów. I właśnie wtedy zadzwonił jego telefon.

-No cholera! - wydarł się ale odebrał telefon - Czego?! - warknął przez zaciśnięte zęby. Jednak kiedy usłyszał coś co nie docierało do moich uszu jego wyraz twarzy zmienił się. - Co? Jak to Jai... Już jadę. Tak za dwie minuty będę w domu. - Rozłączył się. - I koniec naszej randki.

-Co? Co się stało z Jai'em? - zerwałam się zapinając bluzę Luke'a.

-Jai... On...

-No wykrztuś to z siebie! - krzyknęłam.

-On jest w szpitalu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jak podoba się wam rozdział? Lucky moment i wszyscy się jarają? Hm...? Wiem, wiem ja też :D
Dziękuje za vote i komcie, ktorebardzo mnie motywują D dalszej pracy

Continue Reading

You'll Also Like

40K 2.4K 40
- Dobrze, że to trwało tylko tydzień. Przynajmniej nie zdążyłaś się nawet zakochać. A to co stało się w Las Vegas, zostaje Las Vegas.
22.3K 1.4K 38
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
23.1K 1.9K 20
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...
5.7K 617 34
"Nie jestem już dzieckiem do cholery zrozum to wreszcie jestem prawie pełnoletni i mam prawo umawiać się z kim chce, to jest moje życie więc się odpi...