Peril life // Janoskians

By crazyblond

59.9K 4K 274

Po zniknięciu rodziców nie mieliśmy zamiaru wyprowadzać się ze słonecznego LA. Nigdy nie miałam przyjaciółek... More

Prologue
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34 cz.1

Rozdział 19

1.4K 92 5
By crazyblond

O ile to było możliwe przyspieszyłam i wpadłam w którąkolwiek alejkę. Nawigacja darła się, że źle skręciłam jednak po chwili zmieniła trasę. Wycie ucichło co oznaczało, że mnie zgubili. Wyjechałam na główną drogę, którą tego samego dnia podążałam z Tori. Po dwudziestu minutach byłam w hangarze. Zsiadłam z motocykla i zdjęłam kask. Mój brat stał w helikopterze i machał do mnie abym podbiegła.

-Co jest?! Czego tak późno?! - przekrzykiwał szum wielkiej maszyny.

-Gliny!

-Gotowe! - usłyszałam Tori. - Zapnijcie ją!

Poczułam jak ktoś wrzuca mnie na siedzenie i pospiesznie zapina pasy.

-Tori! A motor?!

-Ktoś go zabierze!

W tym właśnie momencie do hangaru wpadły cztery radiowozy.

-Cholera jasna!

Dach budynku zaczął się rozsuwać a policjanci wybiegać z aut. Każdy z nich miał wycelowany pistolet w naszą stronę.

-Nie strzelać! - krzyknął dowódca. - Jeżeli opuścicie helikopter nie zaatakujemy nikogo!

-Nie dziękuję! - parsknął Vic.

Jakiś młody chłopak nie wytrzymał i nacisnął spust. Kula wystrzeliła i kierowała się... prosto w mojego brata. Odpięłam pasy i rzuciłam na niego przewracając na podłogę w momencie kiedy unieśliśmy się w powietrze. Victoria zatrzasnęła drzwi a ja wstałam chwiejnie.

-Nic ci nie jest? - zapytałam.

-Wszystko w porządku tylko jakaś małolata mnie wywaliła ratując mi przy tym życie.

-Jak ty możesz się śmiać kiedy kilka chwil temu byłeś o krok od śmierci?

-Życiowe zboczenie.

Siadłam na swoje miejsce i zapięłam ponownie w pasy. Lot trwał koło dwóch godzin.

-Lądujemy! - zakomunikowała Tori.

Victor wyskoczył w helikoptera, złapał mnie w tali i postawił na ziemi. Po chwili we troje ruszyliśmy w stronę Tylera, który stał oparty o BMW x3. Machnął do nas ręką. Po chwili usłyszałam huk. Główne wejście hangaru zostało wysadzone a do wnętrza wbiegli... Janoskians. Zaczęli strzelać do nas. Tori złapała mnie w pasie i okryła własnym ciałem. Biegła w stronę auta. Mój brat oraz Jones wyciągnęli zza pasków spluwy i mierzyli do Brooks'ów.

-Nie! Vic! Nie strzelaj! - krzyczałam.

Ale nie słuchał mnie. Marnował amunicje strzelając na opak biegnąc tuż za mną. Bałam się. Cholernie się bałam, że komuś stanie się krzywda. Luke'owi, Jai'owi albo Victor'owi. Brunetka wrzuciła mnie do auta, po czym sama wysunęła z buta pistolet.

-Tori! - darłam się jak opętana.

Mój brat był jakieś sto może dwieście metrów od samochodu kiedy padł na ziemie.

-Nie! - zakryłam usta a łzy popłynęły mi ciurkiem po policzkach.

-Wsiadaj! - warknął Tyler popychając Doncasto.

Ona też nie mogła uwierzyć w to co się stało. Wypadłam z auta boleśnie uderzając o ziemie. Wstałam i zaczęłam biec ale Jones złapał mnie i ponownie wrzucił do samochodu. Chwilę później obok mnie wylądowała Tori a szatyn zablokował drzwi. Chłopcy byli coraz bliżej nas i auta. Ty podbiegł do mojego brata i zarzucił go sobie na plecy. Przytrzymywał go jedną ręką a drugą strzelał do Beau, który był najbliżej nas. Chybił. Wsadził Vic'a na przednie siedzenie a po chwili wpadł zdyszany za kierownice. Ruszył i wyjechał z hangaru. Odwróciłam się i patrzyłam na Luke'a mierzącego w tylną szybę. Nacisnął na spust a kula przebiła szkło, które rozprysnęło się po całym siedzeniu.

-Czy on żyje?! - krzyczałam do Tylera kiedy wyjechaliśmy na drogę.

-Tak. Ma kamizelkę. Nie jest debilem. Mieli po prostu mocne pociski i jest nieprzytomny.

-Ale będzie z nim dobrze?

-Tak.

Resztę drogi przebyliśmy w ciszy. Siedziałam wtulona w Tori. Podjechaliśmy pod nasz dom. Tyler upewnił się, że jest bezpieczny po czym odjechał z moim, nieprzytomnym bratem. Wzięłam szybki prysznic po czym położyłam się do łóżka. Minęła godzina. Nie mogłam spać. Poczułam, że muszę się do kogoś przytulić. Wysunęłam się cicho spod kołdry i podreptałam do pokoju Doncasto. Nie spała. Delikatnie zapukałam w otwarte drzwi.

-Nie możesz spać? - pokręciłam głową. - Chodź tu - odkryła miejsce koło siebie.

Położyłam się na miejscu mojego brata i mocno przytuliłam brunetkę. Otuliła mnie kołdrą, objęła ramieniem i pocałowała w czubek głowy.

-Mam nadzieję, że nie ściągasz bransoletki?

-Nie - wychrypiałam.

-To dobrze. Też martwię się o Vic'a ale da rade. Wiesz jaki on jest. Już jutro będzie biegał z pistoletem i odgrażał się każdemu kto na niego wpadnie - zaśmiała się pod nosem.

Zawtórowałam jej. Po pół godzinie obie zasnęłyśmy.

~☆~

Mimo wczorajszych przeżyć obudziłam się w perfekcyjnym nastroju. Był czwartek. Umyłam się i przebrałam. Spakowany plecak rzuciłam na kanapę w salonie. Zrobiłam jajecznicę. Odłożyłam porcję dla Tori i zaniosłam do jej pokoju. Zostawiłam karteczkę z podziękowaniami za wszystko. Ubrałam się w koszulę w czarno zieloną kratę i jeansowe szorty. Włosy związałam w kucyk. Wyszłam z domu, włożyłam słuchawki do uszu i rozkoszowałam się słonecznym ale wietrznym dniem. Poczułam za sobą czyjąś obecność. Odwróciłam się i ujrzałam... Daniela.

-O! Hej Skip. Co tam?

-Nic nowego. A u Ciebie?

-Dobrze.

-Dlaczego nie odpisałaś Luke'owi? Martwił się.

-Nie miałam jak - odparłam a po chwili ugryzłam się w język.

-Ach tak? A co takiego robiłaś? - zapytał podejrzliwie.

-Byłam zajęta - parsknęłam.

-A czym?

-Czy to przesłuchanie?

-Może. Nie ładnie odpowiadać pytaniem na pytanie.

-Nie ładnie przesłuchiwać dziewczynę, która uratowała tyłki Twoim kumplom.

-Po prostu jestem ciekawy.

Przewróciłam oczami i odwróciłam się na pięcie. Daniel złapał mnie za przedramię zatrzymując.

-Co robiłaś wczoraj? - wysyczał.

-Nie Twój interes - próbowałam się wyrwać ale był silniejszy.

-Dobra. Sama chciałaś. Tylko nie kłam znów Luke'owi.

-Nie twoja sprawa o czym z nim rozmawiam - fuknęłam i ponownie ruszyłam w stronę szkoły.

Skąd on mógł wiedzieć. To przez moje krzyki? Domyślił się, że to ja? Przecież nawet nie miał kiedy mnie zauważyć. Zastanawiałam się jakim sposobem mógł pomyśleć, że to ja. Z zamyślenia wyrwało mnie klepnięcie w ramię.

-Skip! Daj mi spokój! - krzyknęłam odwracając się.

-Ale to tylko ja - Luke uniósł ręce w geście poddania.

-Och! Luke! Przestraszyłeś mnie.

-Co Ci zrobił Skip?

-Nic. Przesłuchiwał nie. Przepraszam, że nie odpisałam. Miałam ważną sprawę do załatwienia.

-Dobrze, już dobrze. Rozumiem. Nie tłumacz się. Sama mówisz, że tłumaczy się tylko winny.

-No ale ja się czuję winna. Martwiłeś się a ja...

Nie dane było mi skończyć zadnia, bo Luke przysuną się i wpił w moje usta. Przerwałam delikatnie pocałunek.

-Ja... - zaczęłam.

-Dostałaś moją kartkę? - spytała ja potwierdziłam. - I?

-Nie chciałam załatwiać tego przez telefon. Wolałam pogadać osobiście. I muszę powiedzieć ci coś bardzo ważnego.

-Co masz pierwsze? - zbił mnie zmianą tematu.

-Angielski a co?

-Poproszę Jai'a żeby nas zwolnił. W końcu musimy pogadać.

Wyją telefon z tylnej kieszeni jeansów i szybko napisał SMSa. Złapał mnie za nadgarsteki pociągną w stronę szkoły od której dzieliło nas tylko kilkaset metrów. Splótł nasze palce kiedy przekroczyliśmy próg. Prześlizgiwaliśmy się niezauważeni przez korytarze. Między nami panowałą cisza ale żadnemu z nas nie przeszkadzała. Dotarliśmy na ostatnie piętro a Luke prowadził mnie do wyjścia na dach. Do pokonania została nam tylko drabina.

-Poczekaj. Sprawdzę czy kogoś tam nie ma.

Wspiął się po metalowej konstrukcji i otworzył właz, w którym po chwili zniknął. Po pięciu minutach wrócił z patrolu.

-Czysto. Chodź - wyciągnął do mnie rękę.

Podałam mu plecak a sama weszłam po drabinie. Chłopak pomógł mi się dostać na dach. Widok zapierał dech w piersiach. Stąd było widać ogromną część miasta. Stałam jak wryta.

-Ładnie, co? - objął mnie od tyłu.

-Przepięknie - odwróciłam się do niego przodem. - Dlaczego mnie tu przyprowadziłeś?

-Chciałem z tobą porozmawiać ale sam na sam.

-Dobrze, bo ja też.

-To zacznij.

Pomyślałam przez chwilę. Musiałam jak najszybciej wstąpić w szeregi gangu.

-Wiem kim jesteś i czym się zajmujesz...

-Co? - otworzył oczy w zdumieniu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej, hej.
Co tam? Jak tam? Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Czekam na komentarze

Continue Reading

You'll Also Like

11.3K 912 42
Jestem córką Syriusza, anioła najjaśniejszej gwiazdy. Moje życie było idealne, przynajmniej tak zawsze mi się wydawało. Wszystko zmieniło się w chwil...
22.8K 1.9K 20
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...
39.9K 2.4K 40
- Dobrze, że to trwało tylko tydzień. Przynajmniej nie zdążyłaś się nawet zakochać. A to co stało się w Las Vegas, zostaje Las Vegas.
8K 705 23
Popuparny i przebojowy chlopak aspirujący na zostanie aktorem grajacym w filmach akcji. Przecież może wszystko z pieniędzmi i wpływowych rodzicami. Ż...