Peril life // Janoskians

By crazyblond

59.9K 4K 274

Po zniknięciu rodziców nie mieliśmy zamiaru wyprowadzać się ze słonecznego LA. Nigdy nie miałam przyjaciółek... More

Prologue
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34 cz.1

Rozdział 14

1.9K 163 18
By crazyblond

Kiedy właśnie ogrywałam Jai'a w Call Of Duty usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Luke wstał i chwilę potem zniknął w korytarzu. Jai zatrzymał grę kiedy brat podniósł głos. Ruszyłam za młodszym bliźniakiem i zobaczyliśmy dwóch funkcjonariuszy policji.

-Dobry wieczór. Nazywam się Arnold Grish a to oficer Patric Loyd. Czy to dom rodziny Brooks? - zapytał.

-Tak - odpowiedział JJ.

-Panowie to - zajrzał do notatnika. - Luke i Jai? - przytaknęli.

-A pani? - odezwał się oficer Loyd.

-Victoria Castle. Jestem ich sąsiadką. Coś się stało? - dopytywałam.

-Nic. Musimy niestety zatrzymać panów.

-Pod zarzutem? - burknął Jai zakładając ręce na klatkę piersiową.

-Pod zarzutem brania udziału w nielegalnych wyścigach.

Oficer pozwolił mi jechać z nimi. Ubraliśmy się i chwilę później siedzieliśmy w radiowozie. Nikt się nie odzywał. Kiedy zajechaliśmy na posterunek, bliźniaków zaprowadzono do oddzielnych pokoi aby ich przesłuchać. Ja natomiast zostałam zaproszona na herbatę do głównego pomieszczenia.

-Witam - przywitał się jeden z policjantów, którzy aresztowali bliźniaków.

-Przepraszam pana najmocniej, ale o co chodzi? Może mogłabym jakoś pomóc?

-Panowie Brooks byli widziani na jednym z tutejszych nielegalnych wyścigów.

-A kiedy był ten wyścig? - głupio spytałam.

-W czwartek wieczorem. A pani wie coś w tej sprawie?

Wzięłam głęboki wdech. Sama nie wiedziałam dlaczego to robię. Zdrowy rozsądek podpowiadał mi aby zaprzeczyć ale z moich ust wydobyło się przeciwne słowo.

-Tak

~LUKE'S POV~

-Co robiłeś nocą z dnia siedemnastego na osiemnastego stycznia? Dokładnie z ostatniego czwartku na piątek - spytał po raz kolejny oficer.

-Mogę odmówić zeznań - rzuciłem.

-Dobra. Sam sobie szkodzisz. Wytłumaczę ci to najprościej jak umiem. Powiesz puścimy cię.

-A mój brat?

-On już nam wszystko powiedział.

Nie wierzyłem w ani jedno słowo. Zawsze tak mówili. A my nigdy się nie łamaliśmy.

-Tylko, że on nie miał nic do powiedzenia.

-Brooks zacznij współpracować. Nie widzimy się po raz pierwszy i zakładam, że nie ostatni. Jeszcze wam się to nie znudziło?

-A wam? Wam jeszcze nie znudziła się zabawa w kotka i myszkę? Łapanie nas za niewinność? Nic na nas nie macie.

-Jeszcze - mruknął bardziej do siebie niż do mnie. - Słuchaj. Posiedzisz tu sobie dopóki nie powiesz gdzie byłeś tamtej nocy.

-To w takim razie poproszę kawę - warknąłem z sarkazmem.

-Masz siedemnaście lat. Naprawdę chcesz siedzieć do dwudziestego drugiego roku życia w poprawczaku? Żeby potem przenieść cię do więzienia? Przyznajcie się a może umorzymy karę.

Warknąłem jak pies, oparłem o krzesło i zacząłem wpatrywać się w sufit. Zastanawiałem się co robi Vicky. Pewnie gdzieś siedzi i się nudzi. Albo się zamartwia i zastanawia za co nas zgarnęli. Mówiła, że ją kiedyś przymknęli więc zakładam, że zna procedury. Dopóki nie będziemy mieć alibi nie wypuszczą nas. Usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi, w których sekundę później pokazał się jakiś gliniarz.

-Masz szczęście Brooks. Nie wiem jakim sposobem i czy jest to prawdą ale nie spłacisz się do śmierci - odparł.

-Słucham? - prychnąłem.

-Jesteś wolny.

-A mój brat?

-Czeka z twoją dziewczyną aż ruszysz dupę i do nich dołączysz.

Dziewczyną? Zdziwiłem się. Powiedzieli im, że jestem z Vicky? Ale kto? Jai to wymyślił czy ona sama? Nie wnikając w szczegóły wstałem od stołu i ruszyłem w stronę drzwi. Oficer, który mnie przesłuchiwał zagrodził mi ręką drogę.

-Nie pchaj się w to Brooks. Nie warto. Nawet jeżeli to coś jak interes rodzinny. Odpuść.

-Żegnam - burknąłem.

-Do zobaczenia.

-Wątpię.

Wyszedłem z budynku. Przed posterunkiem na murku siedziała Vicky. Nogi miała podkulone pod brodę i oplatała je ramionami. Gdy mnie zobaczyła schowała głowę we włosy, opierając czoło o kolana. Nigdzie nie widziałem Jai'a. Podszedłem do blondynki i siadłem koło niej.

-To ty? - głupio spytałem.

-Ale co? - wymruczała w nogi.

-To ty dałaś mi alibi.

-Może.

-Powiedziałaś im, że jesteś moją dziewczyną? - dociekałem.

-Sami to stwierdzili.

-Po czym? - nie odpowiedziała. - Po zeznaniach? Co im powiedziałaś?

-Zostaw mnie w spokoju - odwróciła się tyłem do mnie.

-Vicky. Proszę powiedz mi co zeznałaś - kucnąłem przed nią.

-Masz alibi. Wypuścili cię. Nie wnikaj.

-Jesteś zła tak? Jesteś zła, bo im uwierzyłaś. Nie brałem udziału w żadnym wyścigu - skłamałem czując w ustach gorzki smak porażki z tamtej nocy.

Nic nie powiedziała tylko mocniej wcisnęła głowę pomiędzy kolana i klatkę piersiową.

-Przepraszam, że byłaś świadkiem tego, że nas aresztowali, oczywiście bezpodstawnie. Jestem czysty. Nic na mnie nie mają. Nic nie zrobiłem.

Nie odzywała się. Siadłem koło niej i czekałem. Chciałem teraz zobaczyć jej oczy. Wiedziałbym jak się czuje. Miałem nadzieje, że nie są morskie, bo oznaczałoby to, że płakała. Nie chciałem też żeby były niebieskie czyli przestraszone. Najchętniej zobaczyłbym jeden z jaśniejszych ocieni szarego. Byłbym wtedy pewien, że się zastanawia. Nie domyśla. Powiał dość chłodny wiatr a dziewczyna wzdrygnęła się z zimna. Dopiero teraz zauważyłem, że miała na sobie tylko moją, czerwoną koszulkę i swoje szorty. Objąłem ją ramieniem, kiedy jednak nie zareagowała ściągnąłem swoją kurtkę i zarzuciłem jej na ramiona. Po chwili niepewnie wsunęła ręce w rękawy i przysunęła się bliżej kładąc głowię na moim ramieniu.

-Ja nie mam z tym nic wspólnego. Tak jak ty z tymi narkotykami - znów nie przyznałem się do prawdy ale wiedziałem, że będzie to trafne w jej mniemaniu porównanie.

Nie mogłem nic jej powiedzieć. Byłaby zagrożona. Nie wiem co do niej czułem. Była inna. I tak jak pisałem Demi, wyjątkowa. Lubiłem ją. Ale nic więcej. Przypomniałem sobie słowa brata. "Nie angażujcie się chyba, że ta dziewczyna o nas wie. Jeżeli nie to wara. Dajcie jej żyć a nie narażać niepotrzebnie na niebezpieczeństwo" Zacząłem bawić się jej włosami. Po minucie zjawił się Jai oznajmiając, że zaraz przyjedzie po nas Beau. Kiedy nasz starszy brat odebrał nas spod komisariatu wsiedliśmy do auta. JJ wsiadł koło kierowcy a Vicky za nim. Usadowiłem się koło niej i znów próbowałem z nią porozmawiać. Jednak ciągle chowała twarz.

-Victoria, błagam odezwij się.

-Co chcesz? - mruknęła do szyby.

-Co im powiedziałaś? - podziękowałem Bogu, że w ogóle się odezwała.

-Nie ważne.

-Powiedz mi.

-Stary, daj jej spokój - rzucił Jai.

-Wiesz? Powiedziała ci?

-Tak. I teraz to ja proszę nie męcz jej.

-Ja chce wiedzieć - warknąłem prawie jak dziecko.

-Chcesz wiedzieć? Dobrze! Proszę bardzo! Wypuścili cię, bo zeznałam, że tamtej nocy byłeś ze mną - krzyknęła.

-Co? - zdziwiłem się.

-Po prostu stul ryj i nie wnikaj. Z szacunku do mnie, bo właśnie mentalnie oddałam ci dziewictwo - wydarła mi się prosto w twarz a jej oczy były ciemno granatowe.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

I jak emocje? Podobało się? Warte czekania? Czekam na wasze komentarze i votes ^^

Continue Reading

You'll Also Like

129K 5.8K 54
❝ - Masz może pożyczyć szklankę cukru?❞ Gdzie wszystko zaczyna się od szklanki cukru i pary brązowych oczu.
61.7K 2.6K 57
Zmieniony przez śmierć ojca Nicola postanawia zadebiutować w Reprezentacji Polski, co było marzeniem pana Krzysztofa. Zbuntowany młody dorosły w prze...
8K 705 23
Popuparny i przebojowy chlopak aspirujący na zostanie aktorem grajacym w filmach akcji. Przecież może wszystko z pieniędzmi i wpływowych rodzicami. Ż...
39.8K 2.4K 40
- Dobrze, że to trwało tylko tydzień. Przynajmniej nie zdążyłaś się nawet zakochać. A to co stało się w Las Vegas, zostaje Las Vegas.