Minęły dwa tygodnie odkąd tu jestem. Normalnie bym mógł już wyjść, ale ta choroba mi nie pozwala. W dodatku jestem łysy. Chłopacy odwiedzali mnie prawie codziennie. Na sali poznałem bardzo miłego chłopaka, Alexa który miał łóżko koło mnie. On już nie jeździł na badania. Pobierali mu tylko krew i podawali chemię. Podobno ostatnią. Trzymam kciuki żeby wyzdrowiał. Jest godzina 15.40 za godzinę powinien przyjść Thommy.
-Dzień dobry Newt. Jak się dziś czujesz? - spytał wesoło lekarz.
-O dziwo dobrze. Kiedy będę mógł wyjść? - spytałem
-Jeśli wszystko będzie dobrze, będziesz mógł wrócić do szkoły za 2 tygodnie. Nie będziesz mógł się przemęczać. Czyli 0 ćwiczenia na wf, 0 wysiłku jakiegokolwiek. Rozumiesz?
-Tak, dziękuję. Mam pytanie... Gdzie Alex?
-Ym ma badania ostatnie. Dziś ostatnią noc tu spędza. - powiedział
-A ym to chyba dobrze? Znaczy, wyzdrowiał Tak?
-To pokażą badania. Na mnie już czas. Przyjdę za godzinę podać ci chemię
Nic nie powiedziałem, teraz na sali będę sam. Dzięki niemu miałem co robić, A teraz będę siedział bezczynnie. Może poproszę Thomasa żeby przywiózł mi zeszyt i ołówek... Właśnie miałem jeszcze indywidualne nauczanie. Wszystkie książki miałem w torbie. W końcu przyjechał Alex.
-Jak było na badaniach? Słuchałem, że jesteś tu ostatnią noc. Prawda? -spytałem wesoło
-Tak, ale... - powiedział smutnym głosem.
-Wszystko okej? - spytałem
-Ostatnia chemioterapia też nie pomogła. Rak przeniósł się na prawie wszystkie narządy. Mam nawet guza mózgu... Nie zostało mi więcej niż miesiąc życia...
-Przykro mi... -tylko to potrafiłem powiedzieć w tym momencie. Bałem się, że mnie też to może spotkać.
-Żebyś się nie bał. U mnie za późno wykryto raka. Zanim to odkryliśmy zdążył przenieść się na inny narząd. I tak się rozsiewał z dnia na dzień. Trzymam za Ciebie kciuki. I jeśli dam radę to będę Cię odwiedzał.
-Dzięki. Jak już będę zdrowy też bede Cię odwiedzał.
-Jak już na cmentarzu. Przyjdź proszę na mój pogrzeb. Byłoby mi miło.
-Nie mów tak. Może jednak będziesz zdrowy. Może lekarz się pomylił...
-Newt ja umieram... Tego nie zmienisz... Nie unikniesz. Ja ani umierają jako młodzi, inni jako starzy, niektórzy w wypadkach, inni przez chorobę, kolejni naturalnie. Nic nie poradzimy na to jaki los nas czeka. Trzeba żyć dalej mimo wszystko. Jasne? Obiecaj, że się Nie poddasz podczas tej walki. Przysięgnij
-Przysięgam - łza poleciała mi po policzku.
Miałem nadzieję, że mi uda się wyzdrowieć. Teraz zauważyłem stojącego w drzwiach Thomasa. Uśmiechnął się do mnie co odwzajemniłem tym samym.
-Hej skarbie - powiedział mój aniołek i pocałował mnie na przywitanie.
-Hej kochanie -odpowiedziałem
-Jak się dziś czujesz?
-Dobrze. Zaraz przyjdzie lekarz i poda mi chemię
-Nie ma sprawy. Mi to nie przeszkadza.
-D-ziekuję
-Za Co?
-Za to że jesteś
-Nie masz za co... Dziubasku będę zawsze i mimo wszystko. Jasne?
-Jasne. Mam małą prośbę. Dam Ci klucze od mojego domu i przywiózł byś mi zeszyt z białymi kartkami oraz ołówek? Znaczy to dopiero na następne spotkanie. Co ty na to?
-Dobra. - pochylił się i pocałował mnie w moją łysą głowę. A na salę wszedł lekarz
*Od autora*
Łapcie nowy rozdział. No i jesteśmy przy momencie gdzie Newt jest łysy. Miłego dnia życzę i mam nadzieję, że się podoba. Gwiazdki i komentarze mile widziane💥💭