Klaśnij w dłonie, Perfekcyjna...

By snapeharry

86.3K 5.2K 1.7K

OPOWIADANIE NIE NALEŻY DO MNIE - zostało znalezione na chomikuj.pl i przeniesione tutaj, by łatwiej się czyta... More

KWD - Prolog
KWD - 1. Daj mi Cal i zabierz połowę Stopy
KWD - 2. Kto w ogóle chce się przyjaźnić z ogromnym wombatem?
KWD - 3. Myśl piękna i wspaniała
KWD - 4. Bądź przy mnie
KWD - 5. Debiut
KWD - 6. Załóż się!
KWD - 7. Świąteczny Skorupiak
KWD - 8. Coś złego, okropnego, straszliwie wspaniałego
KWD - 9. Wróżkowy Plan
KWD - 10. Natchnienie Muzy
KWD - Epilog: Normalność
PD - Prolog
PD - 2. To nierealne
PD - 3. Ziomki i ziomkowie
PD - 4. Kontrolowany chaos
PD - 5. Małe kłamstewka
PD - 6. Imprezy, zdjęcia i wybór
PD - 7. Wszystko w porządku?
PD - 8. Pada śnieg, pada śnieg
PD - 9. Przeprowadzka
PD - 10. Pytanie i odpowiedź
PD - Epilog: Łączniki

PD - 1. Pomidorowy But

3.1K 203 53
By snapeharry

Harry'emu w końcu udało się dojść do małego, kamiennego domu na obrzeżach miasta więc wszedł do środka i z całej siły trzasnął za sobą drzwiami. Kolejną - zapewne pozostawioną bez rozwiązania na zawsze - zagadką wszechświata jest to, dlaczego ludzie wyładowują swoją agresję na niewinnych drzwiach. Wszystko, co wiem to to, że drzwi na pewno tego nie lubią. Framuga zatrzęsła się, jakby mówiła: „Zrobisz coś takiego jeszcze raz, młody człowieku, a odchodzę!", ale wspomniany młody człowiek miał w nosie żądania jakiś drzwi. Był zbyt zdenerwowany, a kiedy był zdenerwowany, pomóc mu mogły tylko dwie rzeczy: przyjaciele... i czekolada. Zastanawiał się nad tym tylko sekundę i wybrał je obie.

Tak więc z kawałkiem czekolady w ręku, uklęknął przed kominkiem, aby zafiukać do Nory. Był weekend, więc to, że zastanie tam Hermionę, było więcej niż prawdopodobne. Po chwili ktoś odebrał jego połączenie.

— Witaj, Harry, kochaneczku!

— Dzień dobry, pani Weasley.

— Ile razy już ci mówiłam, że masz mówić mi Molly?

Harry uśmiechnął się.

— Za każdym razem o jeden więcej.

— Potrzebujesz jedzenia? Niebiosa tylko wiedzą, że musisz tam głodować samemu. Powinnam przesłać ci jakiś ciasteczek albo...

— Nic nie trzeba, naprawdę! Poza tym mam jeszcze sporo żywności. Nie wiem, czy będę w stanie to zjeść!

— Uważaj, mój drogi, nie chcę, żebyś był osłabiony, ponieważ nic nie jesz!

— Tak jest, proszę pani.

— Cóż, jeśli nie chodzi o jedzenie, to pewnie chcesz zobaczyć się z pozostałą dwójką.

— Tak, są gdzieś w pobliżu?

— Gdzieś są. Wysłałam Rona, aby odgnomił ogród, a Hermiona czyta jakąś książkę.

Harry wyszczerzył się. Ron na pewno już żałował spędzania wakacji w Norze. Rudzielec planował pod koniec sierpnia zgłoszenie się do profesjonalnej drużyny quiddticha. Nawet jeśli dostanie się do jakieś pomniejszej grupy, zysk z tego nie będzie duży, ale zawsze będzie mógł znaleźć sobie dodatkową pracę, zanim nie wyprowadzi się na stałe. Decydując „poświęcić swój cały czas na treningi", zdecydował się wcielić to wszystko w życie dopiero po wakacjach. Uważał to za genialny plan. Hermiona uważała, że był idiotą. I teraz, zamiast skupiać się na treningach, wykonywał kolejne polecenia swojej matki. Twarz jego dziewczyny całą dobę wyrażała minę „a nie mówiłam?".

Jak tylko dostała wyniki egzaminów — ze wszystkich dostała najwyższe oceny, poza jednym (Harry w głębi duszy cieszył się, że jest od niej lepszy w Obronie, ale nigdy jej o tym nie powie; zbyt mocno kochał życie) — Hermiona zgłosiła się do pracy w Ministerstwie i teraz zajmowała stanowisko asystenta w dziale Kontaktów z Magicznym Stworzeniami. Z jej całym zaangażowaniem w W.E.S.Z na czwartym roku, była to dla niej praca idealna. Już udało się jej pomóc w kilku sprawach o niewłaściwe traktowanie magicznych stworzeń. Nie musiał czekać długo, zanim w kominku pojawiła się burza brązowych włosów.

— Cześć, Harry!

— Hej, Hermiono. Gdzie Ron?

— Chyba ciągle na zewnątrz. Coś się stało? Wyglądasz okropnie!

— Dzięki, słodka jesteś.

— Wiesz, co mam na myśli. O co chodzi?

— Pokłóciłem się z Severusem.

— Ach. Chcesz, żebyśmy wpadli na lunch?

— A moglibyście?

— No jasne! Powiem tylko Ronowi, żeby się umył, kiedy już wróci i zaraz będziemy u ciebie.

— Dzięki, Hermiono. Do zobaczenia.

Połączenie zakończyło się i Harry wrócił do kuchni, podgryzając po drodze czekoladę. Już czuł się trochę lepiej.

Godzinę później usłyszał podwójny dźwięk towarzyszący aportacji, a chwilę potem drzwi domu otworzyły się szeroko, ukazując Rona i idącą za nim Hermionę. Weasley wpadł do środka, jak gdyby miał dosyć słońca na resztę życia, a poparzenia na jego karku i twarzy mówiły sama za siebie.

— Pasuje ci do włosów.

— Powiedziałam to samo. Ktoś mógłby pomyśleć, że w tym wieku będzie już umiał rzucać zaklęcia chroniące od słońca, ale nie.

— Ha, ha! Moi przyjaciele są tacy zabawni, ja jednak jestem tak głodny, że mógłbym zjeść hipogryfa!

— Wydaje mi się, że Hardodziobowi nie spodobało by się to.

— I ty również witaj, Dzwonku. Gdzie jedzenie? — zapytał Ron, zaglądając do małej kuchni. Nie czuł niczego, ale Harry nie mógł zapomnieć o jedzeniu, prawda?

— Zrobiłem trochę kanapek.

Nigdy nie mówcie, że Harry Potter nie jest małym, sprytnym wróżkiem.

— Jesteś takim dżentelmenem i... innymi takimi — powiedział rudzielec, wpadając do kuchni.

Harry zerknął na Hermionę i razem wykonali bardzo zsynchronizowane przewrócenie oczami.

— Więc, Harry — zaczęła dziewczyna, podążając za Ronem — wciąż możesz widzieć aury?

— Tak. Nadal masz fantastyczny odcień błękitu.

— W ogóle nie znikają?

— Cóż, jest już trochę lepiej. Jeśli się mocno skoncentruję, to tak, ale przeważnie kolory zawsze są — odparł, wchodząc do kuchni. Ron był już w połowie pierwszej kanapki.

— Nie możesz chwili poczekać? — zapytała Hermiona, wyciągając z szafki paczkę chipsów. Byli tutaj już tyle razy, że doskonale wiedzieli, gdzie wszystko się znajduje.

— No cho? Estem głony — wyparskał Ron z pełnymi ustami.

— Mmm, uroczo.

Hermiona w końcu usiadła i również zaczęła jeść, a Harry poczęstował się pomarańczą. Nawet jeśli nie jadł już mięsa, zawsze trzymał je w lodówce. Głównie dla Rona.

— Jak tam twój trening? — zapytał, przeżuwając owoc i szczerząc się w uśmiechu. Jego zły humor odszedł w zapomnienie.

Ron jęknął.

— To nic zabawnego, Dzwonku. Myślałem, że mama da mi trochę spokoju, ale ona ciągle powtarza, że zanim nie znajdę „prawdziwej pracy" — głos Rona uniósł się trochę, zbliżając się do brzmienia pani Weasley — muszę pomagać przy wszystkich pracach domowych.

— Nie brzmi tak strasznie...

— Karze mi gotować!

— Och.

— I sprzątać!

— Cóż, któregoś dnia zostaniesz idealną żoną — odparł Harry i zachichotał.

Hermiona odchyliła głowę w tył i wybuchła śmiechem, podczas gdy Ron piorunował Harry'ego wzrokiem. Rzuciłby w niego kanapka, gdyby to nie było takie marnotrawstwo jedzenia. Oddech Hermiony w końcu powrócił do normy i ugryzła kawałek swojej kanapki, zanim nie powiedziała:

— Nie chcę psuć nastroju, ale czemu byłeś taki smutny? Pokłóciłeś się z profesorem Snape'em. O co?

— On nie jest już naszym nauczycielem, Miono, nie musisz mówić o nim, jak o profesorze.

— Wiem, Ron, ale wciąż naucza i tym samym zasługuje na nasz szacunek.

— Jasne. W każdym razie, co zrobił ten stary nietoperz? Miona mówiła, że jadłeś czekoladę i w ogóle.

Harry westchnął, przeczesując dłonią włosy.

— Nie poszło o nic poważnego. Po prostu wszystko wyrwało się spoza kontroli.

Kurcze, a czy nie było tak zawsze?

Wcześniej, tego samego dnia.

Harry siedział przy stole w prywatnych kwaterach Severusa. Pomieszczenie było wyposażone w aneks kuchenny i owy stół, który był tak mały, że Harry upierał się, iż mógł pomieścić co najwyżej półtorej osoby. Gdy wspomniał o tym wczoraj wieczorem, usłyszał:

— Na szczęście dla nas, twój wzrost kwalifikuje cię jako brakującą połówkę.

Harry zachichotał i rzucił w Severusa poduszką. Mężczyzna miał zamiar ją odrzucić, ale Harry skoczył w jego stronę i również za nią złapał, co przerodziło się w małą wojnę, która po kilku minutach zamieniła się w o wiele bardziej przyjemne czynności.

A mówiąc — albo myśląc — o mężczyźnie, to gdzie on się podziewał? Severus zamknął się w łazience, gdy tylko Harry wyszedł spod prysznica.

Czemu siedzi tam tak długo?, pomyślał. O tej porze jest już po trzech kubkach kawy. Pociągnął łyk własnego czarnego napoju i po raz kolejny poczuł ulgę, że przynajmniej w tej kwestii jego smak się nie zmienił i w dalszym ciągu mógł pić kawę.

W końcu usłyszał łopotanie szat.

— Dzień dobry.

— To się jeszcze okaże — odpowiedział sucho Severus. Z rana Harry wyglądał przy nim olśniewająco, a to było dość duże osiągnięcie. Severus potrzebował kilka kubków bardzo mocnej kawy, aby zachowywać się tak życzliwie, jak on to potrafił. Harry'ego ciekawiło ile ich potrzebował, aby naprawdę zachowywać się radośnie. Prawdopodobnie pięć lub sześć... tysięcy. Nie mógł jednak zastanowić się nad tym głębiej, ponieważ starszy czarodziej podszedł do niego, całując lekko w usta. Potem odsunął swoje krzesło i usiadł, z uśmiechem czającym się w kącikach ust.

— O co chodzi? — zapytał Harry.

— Jesteś w tym coraz lepszy.

Harry uśmiechnął się, starając nie zarumienić.

— Twoja kawa — powiedział, podając mężczyźnie kubek.

— Dziękuję, ale chyba nie będę mógł jej skończyć. Jestem umówiony w świętym Mungu w sprawie umowy o dostarczanie Wywaru Tojadowego.

— Och, w porządku.

— Spotkamy się wieczorem, gdy wrócę?

— Em, pewnie. U ciebie czy u mnie?

— Będę potrzebował laboratorium, aby zacząć pracę od razu po powrocie ze szpitala. Wiem, że umówiliśmy się inaczej, więc proponuję...

— Wiesz, byłoby łatwiej, gdybyśmy mieszkali w tym samym miejscu.

Severus skrzywił się lekko.

— Rozmawialiśmy już o tym i uzgodniliśmy...

— Nie, ty uzgodniłeś i ty zadecydowałeś, że to idealny plan. Jesteśmy towarzyszami. Całe to „u ciebie czy u mnie" wydaje się być nie na miejscu, nie uważasz? — powiedział Harry, starając się ubrać w słowa coś, co męczyło go już od dłuższego czasu. Ciągłe przemieszczanie się było męczące, zwłaszcza, że i tak widywali się niemal każdego dnia. Sprawiało to, że czuł się jakby Severus traktował to jak pierwszy lepszy związek, a nie jakby byli towarzyszami. Jak to w ogóle wszystko działa?

Mistrz Eliksirów wstał od stołu i wyszedł z kuchni. Harry szybko ruszył za nim — nie miał zamiaru poddać się tym razem.

— Logiczne jest, że jeśli wciąż... bardzo silnie działa na nas to przyciąganie, musimy mieszkać oddzielnie, dopóki nie nauczymy się nad tym panować, aby być w stanie wykonywać nasze obowiązki. A przynajmniej, pozwoli wykonywać je mnie.

Oho! Harry'emu wcale się to nie podobało.

— Co to ma znaczyć?

— Zastanawiałeś się nad tym, co chcesz robić w przyszłości?

— Powiedziano mi, że mam na to trochę czasu!

— Tak, trochę. A myślisz nad tym?

— Tak!

— Naprawdę? I co wymyśliłeś?

— Mam kilka ulotek o programie uzyskania Mistrzostwa w Obronie i te informacje o zostaniu Aurorem.

— Cudownie, masz jakieś świstki papieru. Co masz zamiar z tym zrobić?

— Minęło dopiero półtora tygodnia od egzaminów!

— A ty lenisz się, nie zamierzając znaleźć pracy. Skończysz tak samo rozpieszczony, jak Draco.

Och, to bolało. Harry cofnął się. Adrenalina połączona z tym uczuciem, które zawsze czuł przy Severusie, była interesującą kombinacją, ale w tym momencie nie miał ochoty na bycie blisko ze swoim towarzyszem. To prawda, że nie szukał pracy zbyt usilnie i rozważył tylko dwie opcje, ale...

— Dlaczego tak mówisz?

— Twoja przyszłość jest bardzo ważna, a jedyne o czym myślisz, to wspólne mieszkanie.

— To też jest część mojej przyszłości.

Severus jedynie uniósł brew. Nie wiedział dlaczego właśnie teraz zaczął to wyciągać. I jakim cudem udało mu się zamienić dyskusję o mieszkaniu w kłótnię o przyszłość młodszego mężczyzny. Jednak taki był jego urok. Jedni umieli śpiewać, drudzy tańczyć. Severus umiał się kłócić. Wiedział, że sprawiał Harry'emu przykrość. Dlaczego to robił? Cóż, może dlatego, że wizja wspólnego mieszkania go przerażała. Tak samo jak to, że Harry znów miałby walczyć, będąc Aurorem. Ale koniec tego strachu. Nie zamierzał się wycofać.

— Twoja kariera jest ważniejsza. Jednak jeśli wolisz tylko się lenić...

— Zajmowałem się nowym domem...

— A to na pewno taka ciężka praca. Jestem pewien, że twój mały przyjaciel Zgredek...

— Jak śmiesz! — wykrzyknął Harry, znów się cofając. W kącikach oczu poczuł zdradliwe pieczenie, które mogło oznaczać tylko jedno — łzy. Nie chciał, żeby Severus to widział. W tym stanie wykorzystałby to przeciwko niemu. — Zgredek nie zrobił niczego poza podarowaniem mi pięćdziesięciu kolorowych ogrzewaczy na czajnik. — Szkoda, że jeszcze nie miał czajnika.

Severus był niewzruszony.

— Urządzanie nowego domu nie powinno zajmować ci całego czasu. Chyba, że twoje umysłowe zdolności są...

Obelga zawisła w powietrzu. Severus nie obraził w ten sposób Harry'ego odkąd byli razem. Harry czuł się zraniony. Tak zraniony, że aż zły. Bardzo zły.

— Ty nieczuły dupku! Nie chcesz mieszkać razem? Świetnie, bo ja już też nie! Misja zakończona cholernym powodzeniem! Ty... ty kurzy móżdżku!

— Kurzy móżdżku? Naprawdę, cóż za niedojrzałość.

— Chcesz niedojrzałości? Proszę bardzo!

Harry cofnął się, wyciągając różdżkę i rzucając zaklęcie. Emocje tak w nim buzowały, że nawet go nie wypowiedział. Cholera, gdyby był jeszcze bardziej wściekły, nie musiałby używać różdżki. Natychmiast nastąpił wybuch.

— Co do... Co zrobiłeś z moim butem?

Na prawej stopie Severusa, zamiast buta ze smoczej skóry, był...

— Gigantyczny pomidor! Ty mały...

— Masz, czego chciałeś! — Harry przywołał swoją małą torbę, odwracając się do wyjścia. Zatrzymał się w pół kroku, gdy usłyszał dźwięk gniecionego pomidora.

— Masz mi to naprawić! Zaraz mam...

— Nie! Chciałeś niedojrzałości, to ją dostałeś. A jeśli to za mało, to co powiesz na to?

Harry znów zamachał różdżką, a pasek szaty Severusa zamienił się w dmuchane koło ratunkowe w kształcie kaczki.

— Miłej zabawy! — krzyknął i wyszedł, trzaskając drzwiami.

Po chwili usłyszał piszczący dźwięk masakrowanej kaczuszki.

Gdy skończył opowiadać — samą część kłótni — czekał cierpliwie na reakcję przyjaciół. Przez chwilę panowała cisza.

— Pomidor... — powiedziała w końcu Hermiona.

— Taaak.

— Pomidor — powtórzyła.

— Wydawał się wtedy dobrym pomysłem! — Harry wstał, aby nalać sobie szklankę wody. Hermiona ruszyła za nim, natomiast Ron siedział w milczeniu z dziwnym wyrazem twarzy.

— Czy to kiedykolwiek jest dobry pomysł? — zapytała.

Harry spuścił wzrok na szklankę.

— Cóż, byłem wściekły...

W końcu Ron zdecydował się odezwać. A może bardziej wybuchnąć śmiechem, od którego zatrzęsły się szyby w oknach.

— Pomidor! To genialne! A czym w ogóle to jest uchuchane koło?

— Dmuchane koło, Ron — poprawiła go dziewczyna. — Używają go małe dzieci przy nauce pływania. Niektóre są w kształcie zwierząt.

— A to było...

— Kaczką — dokończył Harry, gapiąc się w szklankę. Teraz, kiedy o tym pomyślał...

— To genialne!

— Ronaldzie. Twoje komentarze są w tym momencie niepotrzebne. Harry, wiem, że byłeś zdenerwowany, to zrozumiałe. Profesor Snape powiedział kilka nieprzyjemnych rzeczy, ale chyba nie rozegrałeś tego tak, jak trzeba. Poza tym miał kilka powodów, aby tak powiedzieć.

Harry po raz pierwszy uniósł wzrok.

— Co? Mówisz, że miał rację?

— Nie! Nie, mówię tylko, że miał powód.

— I jest to...?

— Myślę, że już o tym rozmawialiśmy, Harry. Profesor Snape był szpiegiem. Na dodatek jest bardzo skrytym w sobie mężczyzną i ceni prywatność. Nie pozbawi się tego, czego bronił przez ostatnie lata, bez walki.

— No tak, ale czy nie brzmi to trochę głupio? — wtrącił rudzielec. — Chodzi o to, że oni... no wiesz... — Ron, pomijając poparzenia słoneczne, zaczerwienił się jeszcze bardziej.

Hermiona umilkła, uśmiechając się krzywo.

— Nie, Ron, nie wiem. Co oni robią?

Harry również się zaczerwienił.

— Cóż, uch, to znaczy, no wiesz...

Dziewczyna wciąż się uśmiechała, ale tym razem mu odpuściła.

— Tak, no cóż, jednak wciąż może zachować pozory władzy, jeśli mieszkacie oddzielnie.

— Pozory? Przy mnie?

— Tak. Nie zdziwię się, jeśli profesor Snape uważa, że kiedyś go opuścisz. Gdy ma władzę nad tym, kiedy wasza dwójka się widuje, może czuć, że kontroluje sytuację.

— Co? To obłęd, przecież jest moim towarzyszem!

— Ale wciąż czuje się niepewnie.

— A co z tym faktem kłótni o pracę?

Hermiona zastanowiła się przez chwilę.

— Nadal myślisz nad stanowiskiem Aurora?

— Em, no tak. Znaczy, nie podoba mi się idea walki do końca życia, ale mógłbym to robić — powiedział Harry, siadając na krześle obok Rona.

— Hmm, wydaje mi się, że profesorowi nie podoba się pomysł tej pracy, ale nie chce ci mówić, co masz robić ze swoim życiem, bo myśli, że nie ma do tego prawa — odparła, opierając się o blat kuchenny.

— Dlaczego nie chce, żeby Dzwonek został Aurorem?

— A co Harry musiałby robić jako Auror?

— Ścigałby złych kolesi i skopał...

— I byłby cały czas w niebezpieczeństwie. Pamiętaj, że jeszcze w czasach wojny, gdy Harry był zagrożony, profesor Snape zawsze był w jakiś sposób przejęty. Nigdy by się do tego nie przyznał, ale nie chce, żeby Harry'emu stała się krzywda. Lub gorzej.

— Och — powiedział cicho Harry. Hermiona miała rację. A gdy Hermiona miała rację, znaczyło to, że: — Chyba powinienem przeprosić za swoje zachowanie, prawda?

Hermiona poklepała go po ramieniu.

— Chyba tak będzie najlepiej. Możesz też porozmawiać z nim o swojej przyszłości i zapytać go o zdanie. W końcu jesteście towarzyszami — może coś ci poradzi. Jednak poczekałabym kilka dni na twoim miejscu.

— Dlaczego?

— Ponieważ nawet jeśli jego zachowanie ma jakieś wytłumaczenie, powiedział kilka naprawdę przykrych rzeczy. Poczekaj, aż on przyjdzie przeprosić.

— A jeśli nie przyjdzie? Co wtedy zrobię? Nie wydawał się zbyt zadowolony z tej kaczuszki.

— Jest uparty, ale nie jest głupcem. Wie, że jeśli nie będziecie się widywać, możecie zachorować. Poczekaj do momentu, gdy poczujesz, że nie możesz już wytrzymać i wtedy idź.

— Wiesz — wtrącił Ron — możemy opuścić ten psychologiczny bełkot i po prostu przekląć gościa.

— Wydaje mi się, że po tym jak zmieniłem jego but i ubrałem w koło ratunkowe, jasne jest, że ta taktyka nie działa — odparł Harry, kończąc pomarańczę.

— Tak, ale one były śmiesznie nieszkodliwe. Teraz możemy użyć naprawdę dobrych. Jestem pewien, że Ginny nam pomoże, a Hermiona na pewno zna jakieś fajne cholerstwa.

— Nie wyrażaj się, Ron.

Rudzielec pokazał jej język.

— Mogłaby go zawsze zagadać na śmierć.

— Uroczo — odparła sucho dziewczyna i wyszła z pomieszczenia. Chłopcy doszli do wniosku, że musiała iść do łazienki, więc Harry cicho przywołał szklankę wody dla swojego spalonego słońcem przyjaciela.

— Dzięki, Dzwonku.

— Nie ma sprawy.

Przez chwilę żaden się nie odzywał.

— Hej, Dzwonku?

— Tak?

— Mam pytanie.

— A ja mam odpowiedź.

— Kto jest dziewczyną?

— Dobra, nie mam odpowiedzi. Że co takiego?

— No wiesz, ty i Snape. Kto jest dziewczyną?

— Umm, obaj jesteśmy facetami, więc nie widzę...

— Nie, chodzi mi o ty, gdy... Wy, no wiesz, kto... Kto jest dziewczyną?

Och... Och! Harry w końcu zrozumiał, o co dokładnie pytał rudzielec i automatycznie oblał się czerwienią. Przyjaciele patrzyli na siebie dopóki niezręczność sytuacji nie zrobiła się zbyt wyczuwalna i obaj sięgnęli po swoje szklanki z wodą. Znów przez chwilę było cicho, gdy kończyli pić.

— Więc kto...

— Ja.

— Och.

— Och.

— Nie mogę uwierzyć, że o to zapytałem.

— Ja również.

— Nigdy już o tym nie rozmawiajmy.

— Trafi to do księgi „Rzeczy, o których nie rozmawiamy" już na wieki wieków.

— O czym rozmawiacie? — zapytała Hermiona, wchodząc.

— O niczym! — wykrzyknęli zgodnie. Prawdopodobnie zbyt głośno i zbyt szybko, jednak Hermiona nie naciskała, przewracając tylko oczami.

Resztę lunchu przegadali o tym, co się ostatnio wydarzyło. Widywali się codziennie, ale z pracą Hermiony i narzekaniem Rona, zawsze było o czym rozmawiać. Wkrótce minęło południe i dwójka musiała już iść.

— Mam nadzieję, że uda mi się teraz trochę potrenować — powiedział Ron, kiedy szli do drzwi.

— Oczywiście, jeśli twoja mama nie znalazła ci nic do roboty — odparła Hermiona.

Ron jęknął.

— Nie może być chyba aż tak zła.

— Wychowała Freda i Goerge'a — zauważył Harry i zachichotał. Cieszył się, że bliźniacy mieszkali tylko pół kilometra od niego i mógł regularnie ich odwiedzać. Nie gapili się na niego jak inni mieszkańcy, ale wciąż żartowali z jego wróżkowej natury. Och, radości życia.

— Racja, może być tak zła. No cóż, będę musiał się po prostu wymknąć.

— Nie ośmielisz się, Ronie Weasley!

Rudzielec spojrzał na Harry'ego z psotnym wyrazem twarzy.

— Na pewno nie możesz wpaść?

Harry nie zdążył odpowiedzieć, bo zrobiła to za niego Hermiona.

— Musi zostać na wypadek, gdyby przyszedł profesor Snape.

— A czy nie byłoby zabawniej, gdyby musiał czekać, aż Harry wróci z Nory?

Harry tylko potrząsnął głową, uśmiechając się.

— I tak muszę popracować w ogrodzie na tyłach domu i trochę pomyśleć.

Ron tylko wzruszył ramionami.

— Dobra, ale i tak widzę cię jutro na kolacji.

— Jasne.

— Przyjdziesz?

— Obiecuję.

— Przysięgasz?

— Pewnie, że tak, do cholery — powiedział Harry z uśmiechem. Było to jedno z wielu ulubionych powiedzonek Rona.

— No i to jest mój Dzwonek!

— Jesteście okropni — fuknęła Hermiona, mijając ich i wychodząc na zewnątrz.

Harry pożegnał się z nimi i poczekał, aż aportują się z powrotem do Nory. Potem wrócił domu, zastanawiając się, jak długo będzie musiał czekać na gburowatego Mistrza Eliksirów.

Półtora dnia.

Nie było tak źle.

W głębi duszy Harry cieszył się, że mężczyzna postanowił przyjść nawet jeśli tylko po to, aby kontynuować ich kłótnię. Wczoraj dokuczał mu silny ból głowy. Jak uzależnionej od kawy osobie, której pozbawiono dostępu do kofeiny. Zmywał właśnie naczynia, gdy usłyszał trzask aportacji, a potem pukanie, które automatycznie kojarzył ze swoim towarzyszem. Ciekawiło go, ile jeszcze razy będzie musiał powtórzyć, że Severusovi wolno wchodzić bez pukania, zanim ten zrozumie. Wtedy przypomniał sobie, co powiedziała Hermiona i zrozumiał, że w ten sposób mężczyzna próbuje zachować kontrolę. [i]Mam tylko nadzieję, że on zdaje sobie sprawę, iż to jego pragnienie kontroli doprowadza mnie do szaleństwa[/i], pomyślał. Wytarł ręce i ruszył w stronę drzwi wejściowych, bo Severus zawsze czekał, aż Harry mu otworzy. Nasz bohater był prawie pewien, że byłoby inaczej, gdyby nie miał sąsiadów. Jednak tym razem był dopiero w połowie drogi, kiedy drzwi otworzyły się i Severus wkroczył do środka.

— Długo ci zajęło — warknął mężczyzna, podchodząc prosto do niego.

— I ty również wi... Mmfff

Odpowiedź Harry'ego została przerwana, gdy Severus ujął jego twarz w dłonie i złączył ich usta w pocałunku. Chłopak był obojętny tylko przez chwilę, a potem zatopił się w nim. Po jakiejś minucie przypomniał sobie, o co tutaj chodziło. Stanowczo — ale nie bez trudności, bo wyglądało na to, że Severus nie ma ochoty przestawać — odepchnął mężczyznę od siebie na tyle, aby wyszeptać:

— Musimy porozmawiać.

Severus zawarczał krótkie „Później" i znów zaczął się nachylać. Harry znów go odepchnął, ale nie wiedział, jak długo będzie się mógł powstrzymywać. Całe półtora dnia bez mężczyzny miało niestety swoje skutki.

— Teraz.

Severus znowu warknął.

— Dobra — powiedział, ale nie wypuścił z dłoni twarzy Harry'ego. Patrzyli na siebie przez kilka długich sekund. — Przepraszam, że cię obraziłem.

— Przepraszam, że tak się zachowałem. Co z twoim butem?

— Pomimo że udało mi się go z powrotem przetransfigurować, nadal cuchnie pomidorem.

— A co się stało z dmuchanym kołem?

— A jak myślisz?

— Rozdarte na tysiące kawałeczków?

— Zgadłeś.

— Przepraszam.

— Miałeś powody, aby to zrobić. Nie miałem prawa mówić takich rzeczy. Byłem...

— Przestraszony?

Severus uniósł brew.

— Powiedziałbym raczej, że zaniepokojony. Wszystkie moje poprzednie związki nie trwały zbyt długo, a moi partnerzy...

— Ze mną jest inaczej.

— Wiem.

— Ufasz mi?

Mężczyzna umilkł na chwilę, ale gdy się odezwał, jego glos był stanowczy.

— Ufam.

— Czy myślisz, że cię zostawię?

Cisza żyła teraz własnym życiem. Właściwie to wyglądało na to, że Severus nie ma zamiaru odpowiadać.

— Biiiiip! Przepraszam, czas przeznaczony na odpowiedź minął.

Uzyskał tylko przewrócenie oczami. Stanął na palcach i wyszeptał:

— Odpowiedź brzmi „nie" — powiedział i sięgnął po kolejny pocałunek.

Starał się zachować zmysły, kiedy język profesora wsunął się do jego ust. Wciąż... muszą... porozmawiać. Poczuł dłoń sunącą po jednym ze skrzydeł i zadrżał. Muszą...

— Poczekaj.

Severus zaczynał przypominać psa, gdy tak warczał. Jednak Harry nie powiedział tego na głos.

Harry odsunął się stanowczo i cofnął kilka kroków, wskazując, aby usiedli na kanapę. Starszy mężczyzna wyglądał, jakby chciał spalić mebel wzrokiem, ale mimo to usiadł.

— O czym będziemy jeszcze rozmawiać?

Chłopak złożył skrzydła, żeby móc wygodnie usiąść na drugim końcu kanapy. Nie chciał zachowywać dużego dystansu, jednak wiedział, że jakiś jest potrzebny. Inaczej nigdy im się nie uda porozmawiać.

— Myślałem o mojej przyszłości.

Severus nie odpowiedział, unosząc jedynie brew na znak, że usłyszał.

— Myślę, że podjąłem już decyzję, ale najpierw chcę cię o coś zapytać.

— Mów dalej.

— Czy nie chcesz, żebym został Aurorem?

Severus się tego nie spodziewał. Co miał powiedzieć? Nie, nie chcę, ponieważ przeraża mnie myśl, że znów będziesz ryzykował życie. I po co? Żeby być lojalnym dla świata, który wmówił ci, że jesteś ich wybawicielem, gdy miałeś dopiero jedenaście lat? Nie jesteś im nic dłużny. Uratowałeś ich i teraz pora abyś zajął się sobą. Tak, dokładnie to powinien powiedzieć.

— Nie mam prawa decydować o twojej przyszłości.

Harry parsknął.

— Oczywiście, że masz. Naprawdę jestem tak straszny, że aż boisz się powiedzieć co myślisz?

— Przerażający.

— Dziękuję. W każdym razie myślę, iż podjąłem decyzję.

Nic. Cisza.

— I?

— I wysłałem moje zgłoszenie wczoraj. Powinni już je dostać.

Serce Severusa opadło na dno jego żołądka.

— A więc jednak zostaniesz Aurorem.

— Nie.

— A więc...

— Wysłałem zgłoszenie do programu Mistrzostwa. — Harry uśmiechnął się. Severus może i nic nie powiedział, ale jego reakcja, gdy pomyślał, że Harry zostanie Aurorem była dość jednoznaczna.

Harry'emu wydawało się, że mężczyzna powinien być zadowolony, ponieważ Hermiona miała rację. Powinien się uśmiechać. No, to może za dużo jak na niego, ale przynajmniej unieść jeden kącik ust.

— Podjąłeś taką decyzję przeze mnie? — zapytał zirytowany.

Tym razem to Harry przewrócił oczami.

— Już w czasie roku szkolnego mówiłem, że nie wiem czy chcę zostać Aurorem. Mam dość walk. Przyzwyczaiłem się do tego, że gdy wstaję rano to nie myślę: „Merlinie, ciekawe czy zostanę dzisiaj zabity przez psychopatę" i muszę ci powiedzieć, że to wspaniałe uczucie. Więc nawet jeśli umiem walczyć i robię to dobrze, to mam tego dosyć. Tak, miałeś wpływ na tę decyzję, ale nie byłeś jedynym powodem.

Wyglądało na to, że Severus rozluźnił się odrobinę.

— A co zrobisz po otrzymaniu Mistrzostwa?

Harry wzruszył ramionami.

— Przyjmę ofertę Albusa i zacznę uczyć. Nie wiem, czy będę dobrym nauczycielem, ale mam rok, a może i więcej, żeby przyzwyczaić się do tej decyzji.

— Naprawdę tego pragniesz?

— Tak długo, jak nie stanę się ta cyniczny i krytyczny jak ty.

— Zabawny jesteś.

— Wiem, bo śmiejesz się tak okropnie.

— Czy to wszystko, o czym musimy porozmawiać?

— Hmm, niech pomyślę...

Nie zdążył jednak powiedzieć nic więcej, ponieważ Severus nachylił się i przyciągnął do siebie. Najwyraźniej zmęczył się rozmawianiem.

Wkrótce Harry leżał na plecach, podczas gdy mężczyzna górował nad nim, pozbawiony już koszulki. Gdy sięgał po pocałunek, zrozumiał dwie rzeczy: awersja Severusa do sof zniknęła i on również zmęczył się rozmawianiem.

I ta kanapa strasznie drapała plecy. Nie wiedział jednak, czy uda mu się kiedyś o tym wspomnieć.

Gadką do niczego się nie dojdzie, nie?

O O O O

Leżał, czując na sobie przyjemny ciężar mężczyzny. Myślał, że Severus śpi, kiedy ten powiedział:

— Chyba powinniśmy częściej rozmawiać.

— Myślałem, że już z tym skończyłeś.

— Kiedy dwie osoby się kłócą, muszą potem dojść do porozumienia. My doszliśmy. Teraz możemy porozmawiać.

Harry parsknął.

— Jeśli zawsze tak mamy dochodzić do porozumienia, to myślę, że powinniśmy się częściej kłócić.

— W rzeczy samej.

Leżeli przez chwilę w ciszy.

— Czy robię się za ciężki?

— Nie, lubię to.

Pomimo odpowiedzi, Severus wstał i zaczął szukać ubrania.

— Gdzie są moje spodnie?

— Sprawdź za kanapą. Śpieszysz się gdzieś? — Harry wcale nie brzmiał, jakby ktoś skopał jego szczeniaczka. Nie, ani trochę. Był twardym kolesiem... Twardym wróżkiem, cholera!

Severus zaprzestał szukania i odwrócił się w jego stronę. Twarz Harry'ego wciąż była zaczerwieniona od ich poprzednich czynności, dwukolorowe włosy sterczały we wszystkich kierunkach. Po prawej stronie karku, w miejscu gdzie pojawiał się czarny wzór, widać było również nowy znak. Dzieło Severusa. Nigdy wcześniej nikomu tego nie robił, ale z Harrym było inaczej. Harry zaczął powoli się rumienić pod tym intensywnym spojrzeniem.

Zazwyczaj tak bardzo poważny mężczyzna, uśmiechnął się jednym ze swoich pełnych uśmiechów.

— Właściwie to myślałem o jedzeniu, a jeśli chodzi o jego przyrządzanie, to zawsze trzymam się pewnej reguły.

— Jakiej?

— Nigdy nie waż eliksirów i nie gotuj, nie mając na sobie spodni.

Harry zaczął chichotać i Severus wcale nie pomyślał, że to wygląda uroczo. W ogóle.

Razem znaleźli jego spodnie i razem ruszyli do kuchni. Harry już miał się zabrać za przyrządzanie jedzenia, kiedy Severus jednym ruchem dłoni posadził go przy stole i sam się tym zajął.

— Nadal jesteś zły, że nie mieszkamy razem? — zapytał mężczyzna, wyciągając z szafki kolejne składniki.

— Już nie. Chyba trochę przesadziłem. Zamieszkanie razem to duży krok i nawet jeśli jesteśmy towarzyszami, wciąż nie wiemy za wiele o poważnych związkach. Chyba najpierw powinienem trochę pomieszkać sam.

— To bardzo dojrzale z twojej strony — odparł Severus, podając mu gotową sałatkę.

— Hmm, a dopiero kilka dni temu przemieniłem twój but w owoc... albo w warzywo. Do czego ten świat zmierza, jeśli nawet ja dorastam.

— Wiek nie oznacza, że ktoś jest dojrzały. Poznałem wiele czarownic i czarodziejów, którzy — mimo że starsi ode mnie — nie liznęli w swoim życiu zbyt wiele wiedzy.

— A kto chciałby lizać wiedzę?

— Tak, dokładnie to chcę usłyszeć o człowieka, który kończy osiemnaście lat.

— Hej, zostały mi jeszcze dwa tygodnie. Mam jeszcze czas, aby pozbyć się dziecinnych myśli.

— Jak długo ci to zajmie?

— Jakieś dwa lata.

— No oczywiście.

Harry już cieszył się na swoje urodziny. Ron powiedział, że wszyscy zostali zaproszeni do Nory. Poprzedni rok spędził ze wszystkimi Weasleyami i Hermioną. Były to pierwsze urodziny, jakie kiedykolwiek mu urządzono. Wtedy właśnie otrzymał swój spadek i przez kilka tygodni dysponował witalnością ślimaka.

W tym roku miał Severusa i żadnych dziwnych i nieznanych transformacji w planach.

A przynajmniej miał taką nadzieję.


Jeśli ktoś nie zajrzał do opisu - przypominam, że opowiadanie nie jest moje i zostało skopiowane z chomikuj.pl, dla łatwiejszego odczytu :)

Continue Reading

You'll Also Like

877K 40.8K 61
Taehyung is appointed as a personal slave of Jungkook the true blood alpha prince of blue moon kingdom. Taehyung is an omega and the former prince...
246K 6.1K 52
⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯ જ⁀➴ 𝐅𝐄𝐄𝐋𝐒 𝐋𝐈𝐊𝐄 .ᐟ ❛ & i need you sometimes, we'll be alright. ❜ IN WHICH; kate martin's crush on the basketball photographer is...
1M 54.8K 35
It's the 2nd season of " My Heaven's Flower " The most thrilling love triangle story in which Mohammad Abdullah ( Jeon Junghoon's ) daughter Mishel...
982K 28.3K 28
Harry Potter's uncle went too far. A brutal beating left the boy mute. What will happen when Harry finds a suspicious looking locket and a blank diar...