Nie miałam bladego pojęcia, co dzieje się ostatnio z moim życiem.
Tym bardziej nie wiedziałam, co jest obecnie pomiędzy mną i Breezem.
Ostatni weekend był jakimś szaleństwem wieńczącym naszą pokręconą znajomość, a wczorajszy dzień już w ogóle wywrócił wszystko do góry nogami.
W zaledwie kilka tygodni przeszliśmy od mojej niechęci do niego, jego ignorowania mnie, całowania się na parkingu pod marketem, wspólnego knucia za plecami naszych przyjaciół i w końcu zaliczenia pijackiej przygody w łóżku.
To wszystko sprawiało, że czułam się zdezorientowana i zmieszana swoimi czynami oraz uczuciami. Nie pomagała świadomość, że dla niego prawdopodobnie to nie były nic nie znaczące zdarzenia, co dał mi wyraźnie do odczucia.
Przynajmniej załóżmy, że nie kłamał.
W takim wypadku to jakiś dziwny sposób stanowiło dla mnie problem i pocieszenie zarazem.
Naprawdę nie wiedziałam, co powinnam o tym wszystkim myśleć.
Nie chciałam, żeby wyobrażał sobie zbyt wiele, albo co gorsza - zakochał się we mnie.
Chociaż to mało prawdopodobne, ale...
Jednocześnie byłam na tyle samolubna, że schlebiało mi jego zainteresowanie i nie potrafiłam się go wyrzec. Chciałam go coraz więcej z każdą kolejną chwilą i nie mogłam się powstrzymać przed spędzaniem z nim czasu, do czego podświadomie dążyłam.
Nie, nie zakochałam się w nim.
Nawet nie wiedziałam, co to znaczy.
Nie mogłam tego zrobić.
Po prostu nie!
Breeze po prostu był pierwszym chłopakiem, który okazał mi większe zainteresowanie i nie zrażały go ani moja niechęć, ani trudny charakter. To o to chodziło.
Nie rozumiałam tego, ale przez swoją zawziętość stał się ważną częścią mojego nowego życia i jego główną rozrywką, która zastępowała mi dotychczasowe podróże i przygody.
W krótkim czasie moja codzienność zaczęła krążyć wokół jego osoby.
Nawet zbyt bardzo...
Ugh, spokój Henderson.
— Ziemia do Carter — Lisa pomachała mi ręką przed oczami. — Wszystko w porządku?
Spojrzałam na koleżankę i zamrugałam kilka razy, odpędzając od siebie natłok myśli.
— Już po dzwonku — zauważyła szatynka.
Rozejrzałam się i stwierdziłam, że faktycznie jesteśmy ostatnimi osobami, które zostały w klasie.
— Ugh — mruknęłam i szybko zajęłam się pakowaniem swoich rzeczy do plecaka. — Zawiesiłam się.
— I to porządnie — stwierdziła dziewczyna. — Nawet nie zauważyłaś, że skończyła się lekcja... —popatrzyła na mnie dziwnie. — Coś się stało?
— Nie — pokręciłam głową i podniosłam się wreszcie z krzesła, opuszczając w pośpiechu salę biologiczną. — Przypomniałam sobie, że nie odrobiłam pracy domowej z angielskiego i próbowałam wymyślić coś na szybko — skłamałam.
— Nie przejmuj się — Lisa posłała mi uśmiech. — Na długiej przerwie zdążysz coś naskrobać.
— Tak, jasne — rzuciłam na odczepnego.
Wiem, jestem okropną koleżanką.
Idąc korytarzem moja uwaga została przykuta przez grupkę chłopaków okupujących jeden z parapetów. Dokładnie tak jak w pierwszym dniu szkoły zobaczyłam tam chłopców z drużyny, którzy rozmawiali o czymś, co chwilę zanosząc się głośnym śmiechem.
Z pewnością wspominali ostatnią imprezę i mogłam mieć tylko nadzieję, że Vincent nie pochwalił im się jej zakończeniem. Przynajmniej taka była między nami umowa.
W przeciwnym wypadku będzie musiał pożegnać się ze swoją ulubioną częścią ciała.
Ups.
— Carter! — pierwszy zauważył mnie Christiansen. — Cześć, skarbie.
— Cześć, Scott — wywróciłam na niego oczami, podchodząc do chłopaków, kiedy Lisa pożegnała się ze mną i poszła do swojej szafki zabrać podręcznik potrzebny na jej kolejne zajęcia.
— Jak tam po sobocie? — chłopak poruszył znacząco brwiami. — Główka bolała?
— Tak — odpowiedziałam stając obok niego. — Wiem, że nie masz pojęcia jak to jest, bo taki problem zwykle mają tylko ludzie posiadający mózg, więc...
Scott na chwilę się zblokował, a chłopcy wydali z siebie odgłosy rozbawienia.
— Z czego tak rechoczecie? — usłyszałam znajomy głos, kiedy Vincent z Robertem zatrzymali się przy grupce.
— Twoja cheerleaderka mnie obraża — fuknął z oburzeniem Scott.
— Nie ona pierwsza i nie ostatnia — Vincent wywrócił oczami, a następnie jego szare tęczówki skupiły się na mnie. — Henderson — rzucił na powitanie i lekko skinął głową.
— Breeze — odpowiedziałam i spojrzałam na Roba z małym zaskoczeniem. — Hej, Rob...
Już dawno nie widziałam tej dwójki razem i wydało mi się to dziwne.
Czy coś mnie ominęło?
— Hej, Carter — brunet posłał mi lekki uśmiech. — Miło cię widzieć.
— Ciebie też — odpowiedziałam i poprawiłam ramiączko plecaka. — Niestety muszę już iść na historię, więc zostawiam was i możecie sobie plotkować do woli — postanowiłam, że później zorientuję się o co chodzi.
Ostatni raz rozmawiałam z Robertem na imprezie, kiedy był nawalony w trzy dupy, a w towarzystwie Breeze'a nie widziałam go jakiś milion lat. Wczoraj spędziłam z Vincentem cały dzień i słowem nie wspominał, że się pogodzili.
Och, zapomniałam! W sumie ostatni raz widziałam Roba pieprzącego Austina w kiblu, więc cóż...
Emmm...
Chyba nikogo nie zdziwi, że stojąc obok niego jak gdyby nigdy nic, czułam się trochę niezręcznie.
— Faceci nie plotkują — prychnął Dan, komentując moje ostatnie słowa.
— Jasne — posłałam mu wymowne spojrzenie. — A ja jestem owczarkiem niemieckim.
— Hau hau — rzucił Scott. — Przynieś piłeczkę!
Pokazałam mu środkowy palec i ostatni raz rzuciłam spojrzeniem w stronę Breeze'a, który miał na sobie zwykły czarny podkoszulek, swoje wytarte jeansy i typowo potargane włosy, a i tak wyglądał bardzo dobrze.
Gdzie tu jest sprawiedliwość ja się pytam?!
Dlaczego faceci nic nie muszą robić i od niechcenia wyglądają zajebiście?!
Ja stałam przed lustrem półgodziny dzisiejszego poranka, a wyglądałam jak gówno z wielkim pryszczem, który wyskoczył mi na środku czoła i bolał jak jasna franca. No bo dlaczego nie?
— Czas na mnie — powtórzyłam bardziej dla siebie samej i odwróciłam się na pięcie, zanim dosłownie rzuciłabym się na niego i zaczęła go całować.
Co się do cholery dzieje z moimi hormonami?!
To nie jest normalne, żeby mieć obsesję na punkcie obściskiwania się i myśleć o tym przez cały czas. Tym bardziej, jeżeli ta obsesja dotyczy jednej konkretnej osoby, z którą w ogóle nie powinnam mieć nic do czynienia, gdybym była chociaż trochę mądra.
Mój pech, że nie byłam.
Mój mózg przestawił się na taki tryb działania jak u głównych postaci w adaptacji "Romea i Julii" z Leo DiCaprio i Claire Danes, gdzie zaledwie chwilę po poznaniu bohaterowie nie mogą wytrzymać pięciu sekund bez macanek i obściskiwania się w każdym możliwym miejscu.
Byłam już prawie przy wyjściu z budynku i udaniu się do kolejnego, kiedy poczułam szarpnięcie na ramieniu i zostałam wciągnięta do jednej z pustych klas. Po chwili drzwi zatrzasnęły się, a ja zostałam przyparta do ściany.
Zamrugałam kilka razy w dezorientacji, zanim spojrzałam na swojego oprawcę.
— Już myślałam, że zagadałeś się ze swoimi kumplami — prychnęłam, stając twarzą w twarz z szatynem. — Jesteś pewien, że nikt nas nie widział? — zapytałam, unosząc znacząco prawą brew. — Chłopcy mogli się domyślić...
— Powiedziałem im, że idę się odlać — wywrócił wymownie oczami. — Nikt mnie z tego nie będzie rozliczać, przestań się przejmować.
— Czy ty masz jakąś rozpiskę z tym, które sale są otwarte w czasie przerw? — zapytałam raczej retorycznie, bo wcale nie obchodziła mnie odpowiedź.
Ważne, że byliśmy tu teraz sami z daleka od ciekawskich spojrzeń.
Przez całą biologię nie mogłam się tego doczekać, wymieniając wiadomości z Vincentem i planując naszą "schadzkę".
— Nah — Breeze pokręcił głową z uśmiechem. — Po prostu mam swoje sprawdzone miejsca.
— Chyba wolę tego nie wiedzieć — skomentowałam, kiedy pochylił się i potarł czubkiem swojego nosa o mój, robiąc przy tym zabawną minę.
— Jak tak dalej pójdzie to niedługo będziesz znać je wszystkie — stwierdził i spojrzał mi w oczy. — Jesteś cholernie piękna, Henderson.
— Powiedź mi coś, czego nie wiem — wyszczerzyłam zęby w zadowoleniu, na co Vincent zmarszczył nos i odsunął się lekko.
— Skromna jak zawsze — skomentował, na co skinęłam głową i zarzuciłam ręce na jego kark, przyciągając go do siebie ponownie.
— Pocałujesz mnie wreszcie? — zapytałam z niecierpliwością.
Na twarzy Breeze'a pojawił się ten jego krzywy uśmieszek, który wręcz zbyt dobrze znałam.
— Może... — mruknął niskim tonem, a następnie pochylił się i pocałował lekko moją skroń, by po chwili zostawić kilka muśnięć wzdłuż linii mojej szczęki.
Dotyk jego warg na mojej skórze doprowadzał mnie do szaleństwa. Dosłownie czułam mrowienie w miejscu, gdzie nasza skóra się stykała i chciałam tylko więcej.
Jego oddech łaskotał moją twarz, kiedy miękkie wargi chłopaka przylgnęły niespiesznie do moich. Westchnął cicho i pogłębił nasz pocałunek.
— Na to czekałaś? — zapytał, przesuwając koniuszkiem języka po mojej dolnej wardze.
— Yhm — odpowiedziałam, a on korzystając z okazji postanowił zbadać wnętrze moich ust, pieszcząc je przyjemnie.
Na to uczucie moje ciało przeszedł dreszcz.
Postanowiłam skopiować jego ruchy i sama delikatnie przesunęłam językiem po podniebieniu Veena, mocniej zaciskając palce na jego karku, który cały czas obejmowałam.
Dlaczego z nim to jest tak cholernie dobre?
— Muszę już iść — stwierdziłam, zostawiając na jego ustach pojedyncze pocałunki. — Zaraz skończy się przerwa.
— To idź — oznajmił, nie przerywając naszego kontaktu i oparł dłonie o ścianę po obu stronach mojej głowy.
— Jak mam iść, kiedy zagradzasz mi drogę? — nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
— Masz problem? — Breeze odsunął swoją twarz od mojej i zrobił minę niewiniątka, wzruszając przy tym ramionami.
— Na serio musisz mnie wypuścić — zabrałam dłonie z jego karku i skrzyżowałam ręce w geście protestu. — Ta scena robi się stanowczo zbyt urocza.
— Ale ja jestem uroczy... — Breeze wyszczerzył zęby w zadowoleniu.
— I skromny — dokończyłam patrząc mu wymownie w oczy.
— Jak my do siebie pasujemy — ostatni raz pochylił się składając przeciągły pocałunek na moich ustach, aż wreszcie odsunął się o kilka kroków i uniósł dłonie w geście poddania się. — Idź już na te swoje zajęcia, bo inaczej nigdy stąd nie wyjdziemy.
— Jeżeli przynosiłbyś mi jedzenie i załatwił dostęp do netflixa to nie miałabym nic przeciwko — wzruszyłam ramionami i nie mogąc się powstrzymać ujęłam jego twarz w dłonie i wcisnęłam w jego wargi całusa, a następnie odsunęłam się szybko i podeszłam do drzwi. — Widzimy się na obiedzie? —zapytałam, spoglądając na Breeze'a przez ramię. — Chyba musisz mi coś powiedzieć o Robercie, hm?
— Pewnie tak, ale nie tylko o nim — oparł się o jedną z ławek i posłał mi swój firmowy uśmiech. — Do zobaczenia później?
— Do zobaczenia — odpowiedziałam i w końcu opuściłam salę, a raczej zmusiłam się do wyjścia z niej.
Szybko wmieszałam się w tłum kręcących się po korytarzu uczniów i wyszłam na dziedziniec, skąd mogłam dostać się do budynku nauk humanistycznych.
***
Lekcje dłużyły mi się dzisiaj niemiłosiernie i nie pomagało nawet to, że na muzyce byłam razem z Tomem. Przez całą godzinę szurnięta nauczycielka kazała nam śpiewać jakieś bzdurne piosenki jej własnego autorstwa i nawet nie miałam jak zagadać mojego przyjaciela o jego relację z Evą.
A było o czym rozmawiać sądząc po ich zachowaniu na imprezie i kilku zdaniach, które wymieniliśmy dzisiaj w drodze do szkoły.
Serio, kurna.
Martinez to jakaś pieprzona swatka.
Na jednym jego przyjęciu powstało więcej par niż w całym sezonie "Randki w ciemno".
Bez jaj, koleś powinien prowadzić jakiś program w telewizji.
— To była najgorsiejsza godzina mojego życia — jęknął Tom, kiedy w końcu opuściliśmy klasę pani Sanders.
— Chyba najgorsza — poprawiłam go markotnie.
— Jeden pies — brunet machnął ręką. — Umieram, a zaraz po przerwie mam wychowanie fizyczne...
— Biedna wiewiórka — uniosłam dłoń i poklepałam go po ramieniu. — Idź do Evy, na pewno szybko cię pocieszy.
— Jak Veen ciebie? — odgryzł się Tom. — Nadal czekam na szczegółową opowieść o tym jak straciłaś dziewictwo, siostro.
Uniosłam rękę wyżej i trzepnęłam go z całej siły w tył łba, na co zachwiał się i prawie wywalił potykając się o własne krzywe nogi.
— Auć! — Tom chwycił się za bolące miejsce. — Z czym masz problem?!
— Nie mów o tym głośno — syknęłam, rozglądając się dookoła. — Przypominam, że Breeze nadal oficjalnie chodzi z Austinem.
— Ale nieoficjalnie pieprzy ciebie, bo związek z Austinem jest tylko podkładką do tego, żeby Rob ujawnił się z byciem gejem — dopowiedział brunet i spojrzał na mnie znacząco.
— Tak — rzuciłam bez przemyślenia. — Znaczy nie... Znaczy... Ugh... — zaczęłam się mieszać. — To tak trochę jest, ale nie do końca, bo to był tylko raz i Austin z Robem... — próbowałam jakoś wyjaśnić całą skomplikowaną sytuację. — A dzisiaj Rob przyszedł z Vincentem i wyglądało jakby było między nimi znowu w porządku, a Breeze chce o czymś pogadać w czasie tej przerwy, więc może chodzić o to, że Rob i Austin w końcu...
— Przestań — Tom popatrzył na mnie jak na idiotkę, zatrzymując się raptownie na środku korytarza. — Nic z tego nie ogarniam i już mnie zaczęła boleć głowa.
— Po prostu to jest skomplikowane — westchnęłam.
Tom powoli pokiwał głową z namysłem.
— Czyli ty i Breeze jesteście razem, tak? — zapytał.
— Nie do końca — odpowiedziałam zgodnie z prawdą. — Bo...
— Zakochałaś się w nim? — przerwał mi przyjaciel, zanim znów zdołałam zaplątać się wyjaśnieniach.
— Nie! — zaprzeczyłam szybko. — Pfff... Oczywiście, że nie!
— To po co się w to wszystko pakujesz? — dociekał Tom, a ja nie potrafiłam mu na to odpowiedzieć.
— Sama nie wiem... — wzruszyłam ramionami. — Lubię się z nim całować?
— I tylko dlatego? — przyjaciel uniósł brwi w zdziwieniu.
— A musi być coś jeszcze? — poczułam się dziwnie widząc u Toma tak poważne podejście do sprawy, którego się nie spodziewałam. — Dlaczego ty chcesz się spotykać z Evą?
— Bo jest mądra, zabawna, piękna i zdolna — zaczął wymieniać. — Lubię z nią rozmawiać i spędzać czas...
— I wcale nie liczy się to, że przespałeś się z nią w sobotę — prychnęłam, chcąc rozluźnić atmosferę, ponieważ zaczynałam czuć się nieswojo z takim wydaniem Toma.
— Kocham się w niej od wieków Carter, więc to nie tak, że chcę tylko seksu — stwierdził brunet. — I bez tego chcę być z nią i zobaczyć, co z tego wyjdzie — oznajmił z powagą. — A ty chcesz się bawić z Breezem w przyjaciół z korzyścią, chociaż nawet nie jesteście bliskimi znajomymi.
— Wcale nie chcę się w to bawić — zaprzeczyłam. — Ja...
Poczułam jak mój telefon wibruje w kieszeni i przerwałam swoją wypowiedź, żeby odczytać wiadomość. Wpisałam kod odblokowujący ekran i spojrzałam na wyświetlacz.
Breeze: Gdzie jesteś?
Przygryzłam dolną wargę i spojrzałam na Toma.
— Idź do niego i wyjaśnijcie to sobie, zanim zjebiecie to na samym początku — powiedział mój przyjaciel. — Jeżeli jesteś pewna, że nic do niego nie czujesz, to lepiej sobie odpuść.
Problem w tym, że chociaż to sobie wmawiałam, to wcale nie miałam takiej pewności.
— Nie lubię, kiedy jesteś taki mądry — mruknęłam z niezadowoleniem.
— Ktoś czasem musi — Tom wyszczerzył zęby i machnął ręką. — Idź, bo przepada ci lunch.
Wywróciłam na niego oczami i chowając telefon do kieszeni jeansów ruszyłam z miejsca, gdzie rozmawialiśmy, aby dostać się wreszcie na stołówkę.
Szczęśliwie większość uczniów była już na obiedzie, więc korytarze nie były zatłoczone i szybko udało mi się dotrzeć na miejsce, gdzie od razu zaczęłam rozglądać się za swoimi znajomymi.
Właściwie za jedną konkretną osobą.
Nie byłam głodna, więc darowałam sobie zaglądanie do bufetu i od razu przeszłam do sali, gdzie uczniowie siedząc przy stolikach i rozmawiając, spożywali swój posiłek.
Moje spojrzenie padło na stolik, który zwykle zajmowałam z Lisą i Austinem, ale tym razem nie dostrzegłam przy nim swoich przyjaciół.
— Myślałem już, że troll uwięził cię w łazience — usłyszałam za sobą głos Veena i odruchowo poczułam jak moje serce przyspiesza swoje bicie.
— Zagadałam się z Tomem — odpowiedziałam zgodnie z prawdą i odwróciłam się do niego twarzą, żeby zobaczyć szeroki uśmiech formujący się na jego ustach. — Gdzie są wszyscy?
— Przesiedli się do większego stolika — stwierdził Breeze.
— A ty czekałeś tutaj, żeby przestraszyć mnie na śmierć? — uniosłam na niego brew.
— Nie — zaprzeczył. — Po prostu poszedłem do bufetu po wodę — uniósł do góry pokrytą szronem butelkę.
— Ugh, tak — poczułam się jak idiotka i odwróciłam wzrok udając, że się rozglądam. — To gdzie ten stolik?
— Zaprowadzę cię — zaoferował Vincent i już miał ruszyć, ale chwyciłam jego dłoń i powstrzymałam go.
— Czekaj! Powinniśmy najpierw pogadać — powiedziałam, kiedy spojrzał na mnie ze zmarszczonymi brwiami.
— Tak — zgodził się powoli. — Ale może zrobimy to po treningu i wtedy wszystko ci wyjaśnię? — zaproponował.
— Nie — pokręciłam głową. — To musi nastąpić teraz.
Puściłam jego rękę, żeby nie wzbudzać podejrzeń i z powrotem wyszłam ze stołówki, kierując się w stronę łazienki dla niepełnosprawnych, która zawsze była pusta.
Słyszałam za sobą kroki szatyna, więc nawet nie odwróciłam się wchodząc do pomieszczenia i zapalając światło. Breeze po chwili dołączył do mnie i przekręcił zamek w drzwiach.
— Okay — powiedział powoli i rozejrzał się po ciasnym pomieszczeniu. — Ciekawe miejsce na pogadankę — stwierdził i spojrzał na mnie z zaciekawieniem. — Coś się stało?
— Co my wyprawiamy? — zapytałam prosto z mostu.
— Co masz na myśli? — popatrzył na mnie z niezrozumieniem.
— Mamy zamiar spotykać się w tajemnicy przed wszystkimi i obściskiwać w dziwnych miejscach, kiedy ty będziesz udawał, że chodzisz z Austinem? — sprecyzowałam. — Wiem, że mówiłam, że to mi pasuje, ale tak sobie myślę jaki to ma sens i ...
— Hej, hej! — Vincent położył dłoń na moim ramieniu, przerywając mój wywód. — Skąd ci się to wszystko wzięło?
— Nie wiem — westchnęłam ciężko. — Po prostu Tom uświadomił mi jak to wygląda, a ja nie chcę być tą żałosną laską bawiącą się w przyjaciół z korzyścią — powiedziałam szczerze. — To do mnie zupełnie nie pasuje.
— Do mnie też nie — stwierdził Breeze. — Mówiłem ci, że nie bawię się w takie układy.
— Więc co? — spojrzałam pytająco w jego szare tęczówki. — Zasada "robimy to bo jest fajnie" nie jest dobrym pretekstem do komplikowania sobie życia — stwierdziłam. — Lepiej będzie jednak dać sobie spokój.
Vincent pochylił się i popatrzył mi intensywnie w oczy.
— Co ty pierdolisz? — zapytał retorycznie. — Znowu chcesz się bawić w robienie kroku na przód i dwóch w tył?
— Ja po prostu nie chcę się w tobie zakochać i żebyś ty zakochał się we mnie — wyrzuciłam z siebie. — To sprawiłoby same problemy, bo moje życie nie sprzyja przywiązywaniu się do ludzi i miejsc.
Wyznałam mu moją największą obawę.
Nie tyle, co nie chciałam. Ja nie mogłam się w nim zakochać i jego dotyczyło to samo.
Pomiędzy nami zapadła długa cisza, w czasie której zwyczajnie gapiliśmy się na siebie.
— To znaczy, że nie chcesz być moją dziewczyną? — odezwał się w końcu Breeze, kiedy myślałam już, że zaraz stąd wyjdzie, albo mnie wyśmieje.
— Chcę — odpowiedziałam. — To znaczy mogę... — poprawiłam się. — Lubię spędzać z tobą czas i z jakiś powodów ciągnie nas do siebie fizycznie, ale nie chcę tych wszystkich komplikacji, więc obiecajmy sobie, że żadne się nie zakocha — poprosiłam. — W przeciwnym razie zakończmy to już teraz i zapomnijmy o całej sprawie będącej między nami.
— Boisz się, że ja będę cierpieć, czy ty? — zapytał i przekrzywił lekko głowę. — To przez to ciągle mnie odpychasz, prawda?
— Ugh... — spuściłam głowę i odsunęłam się od niego. — Wiedziałam, że nie zrozumiesz.
— Dobrze, już dobrze — chłopak powstrzymał mnie przed wyjściem z łazienki. — Jeżeli to jest dla ciebie ważne to obiecuję, że się w tobie nie zakocham, okay?
Ponownie popatrzyłam na niego, próbując wyczuć czy mówi prawdę.
Niestety w tej kwestii byłam kiepska.
— Obiecujesz? — chciałam się upewnić.
— Obiecuję — Vincent skinął powoli głową. — Czy to cię uspokaja?
— Tak — przyznałam z ulgą. — W końcu kto powiedział, że związek musi być oparty na uczuciach? — skrzywiłam się lekko. — Ty tylko sprowadza same problemy, a my chcemy się tylko dobrze bawić w swoim towarzystwie.
— Tak — zgodził się Vincent. — Dlatego właśnie zapytam cię o chodzenie, ale najpierw musisz zostać dziewczyną Roberta... — oznajmił, a ja poczułam jak moja szczęka opada w szoku.
Jak w tytule - wszystko pomieszane z poplątanym.
Zapraszam was z powrotem do posiedzenia na huśtawce z Veenem i Carter.
Jak nudno byłoby, gdyby oni po prostu zaczęli być razem bez żadnych "ale"?
Jeżeli niewiele z tego rozumiecie, to witam w klubie.
Nieźle skopałam ten rozdział, ale obiecuję, że od następnego zacznę prostować ten bałagan!
Buziaki ♥
Zapraszam do śledzenia mojego autorskiego konta na instagramie, żeby być ze mną w kontakcie i uzyskiwać na bieżąco informacje dotyczące moich książek:
user na ig: as.like.me
www.instagram.com/as.like.me