✔homecoming | Minjoon | Yoons...

By catonecstasy

8.2K 1.1K 962

[Skończone] Powroty do domu nigdy nie są łatwe. Powroty do osób i zdarzeń zakopanych gdzieś na dnie wspomnień... More

homecoming
1
2
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17

3

655 110 95
By catonecstasy

Tym razem droga na cmentarz wydawała się Jiminowi dużo dłuższa. Może dlatego, że dziś sam prowadził i nie do końca wiedział, jak tam dojechać. Kiedy jechał z tatą, był prawie pewien, że nie będzie miał żadnych problemów z odtworzeniem trasy, która wydawała się prosta jak drut, ale już na starcie, wracając z Seungyu, zgubił się kilka razy. Ojciec został w domu i umawiał się ze śmieciarzami, żeby sprzątnąć większe rzeczy z podwórka, więc nie miał nawigatora, który pomógłby mu wydostać się z labiryntu bocznych uliczek. Gdy zaczął powoli tracić nadzieję, brama cmentarza wyłoniła się zza zakrętu.

Wchodząc po śliskich stopniach na górę, starał się nie patrzeć na wyłaniające się zza pagórka półki z urnami. Stały na samym jego szczycie zwrócone przodem w stronę doliny Suncheon. Z tego co zauważył Jimin, prawie wszystkie były zajęte. On widział jednak tylko jedną z półek.

Słońce przedzierające się przez gęste korony drzew rosnących nieopodal, odbijało się od szklanej tafli, gdy stanął wreszcie przed nią i otworzył miniaturowy zamek kluczykiem. Szyba bez problemu przesunęła się w bok. Na oślep wcisnął do środka ramkę ze znalezionym w domu zdjęciem i mały bukiet kwiatów, przez który stracił dziś prawie godzinę. Zamknął szybko drzwiczki i dopiero wtedy odważył się zajrzeć do środka. Robił to tak szybko, jakby brał udział w jakiejś konkurencji sportowej. Wiedział, że to głupie. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że to, co robi takie właśnie jest, ale nie potrafił się opanować. Urna nic nie mogła mu zrobić, podobnie jak zdjęcie, które wciąż przyciągało jego wzrok.

Czarne oczy Kim Jisoo wpatrywały się w niego, nie wyrażając absolutnie nic. To było tylko zdjęcie. Przedmiot, ale coś w środku Jimina krzyczało, żeby odwrócić wzrok, co zrobił od razu, wbijając spojrzenie w czubki własnych butów. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego czuł się tak zupełnie inaczej niż poprzedniego dnia. Wczorajsza wizyta wypełniła go ulgą, której nie czuł od bardzo dawna. Dziś było wręcz odwrotnie. Znów odwrócił wzrok od pustego spojrzenia matki. Zawsze tak na niego patrzyła, jakby w ogóle go nie było, chociaż to było zdecydowanie lepsze niż rzadkie okazje, kiedy zdecydowała się go zauważać.

- ... jakby nigdy nic. Żadnego współczucia - urwany fragment rozmowy porwany przez wiatr zmusił go do spojrzenia w bok. Po drugiej stronie pagórka stała grupka starszych kobiet dyskutująca o czymś cicho. Jedną z nich była babcia Hoseoka, która marszczyła się mocno przez ostre promienie słońca. Jimin widział na jej twarzy zniesmaczenie, jakie nie zeszło z niej nawet, gdy ich spojrzenia się spotkały. Nawet nie próbowała udawać, że mówi o kimś zupełnie innym. Jimin ani przez chwilę nie liczył na ciepłe przyjęcie ze strony starych sąsiadów, ale już na ich udawaną uprzejmość  - tak. Zacisnął mocniej pięści.

- Biedny Minhyun... - powiedziała staruszka stojąca po jej prawej stronie, a potem odwróciła się w stronę chłopaka, który wciąż patrzył na nie, nie potrafiąc ruszyć się z miejsca. Czuł, jak adrenalina powoli wypełniała całe jego ciało, a może to był strach? Nie potrafił tego rozróżnić. Kobiety wróciły do rozmowy, co jakiś czas rzucając mu podejrzliwe spojrzenia.

Minhyun. Jego ręka automatycznie powędrowała do kieszeni spodni i zacisnęła się na komórce. Aż usiadł na schodach, poddając się na chwilę własnemu ciału. Niepokój, który czuł, zamykając szafkę z urną, zrobił się nagle jeszcze silniejszy. To puste spojrzenie matki na zdjęciu, które znalazł za kanapą rano, kiedy szukał przedłużacza. To o nie chodziło. Minhyun miał takie same oczy. Czarne, duże i zawsze smutne. Czuł na sobie ich spojrzenie, mimo że odwrócił się od zdjęcia. Poza tym to było tylko zdjęcie.

Jimin wyjął komórkę z kieszeni i po chwili znalazł to, czego szukał. Ostatnia wiadomość od swojego rodzonego brata, której nadal nie potrafił rozszyfrować, chociaż był prawie pewien, że powinien znać kod, którym posłużył się Minhyun.

Dziesięć kroków na północ. 

Nie potrafił się zdobyć na skasowanie jej, a tym bardziej na skasowanie jego numeru telefonu, chociaż ojciec prosił go o to kilkanaście razy. Według niego sprawa była zamknięta i nie było do czego wracać. Minhyun uciekł, odciął się od wszystkiego i nie chciał być znaleziony. Ojciec już dawno pogrzebał go w swojej pamięci, podobnie jak Jimin zrobił to ze swoją własną matką na długo zanim ta faktycznie umarła.

Fragmenty rozmowy staruszek co chwila dolatywały do jego uszu i Jimin złapał się na tym, że nie mógł przestać podsłuchiwać. Minhyun, oczywiście, że jego starszy brat będzie dla wszystkich niemal jak konfucjański święty, jeśli w ogóle istniało coś takiego. Wybrał matkę, został w Jukrim i opiekował się nią, a on sam wybrał ojca i nie oglądając się nawet za siebie, zdecydował się na wygodne życie w wielkim mieście. Myśli pędziły w jego głowie z tak zawrotną prędkością, że aż brakło mu tchu w płucach. Czy tak wygląda atak paniki? Yoongi by wiedział. On zawsze wszystko wiedział, a przynajmniej takie sprawiał wrażenie, więc nawet kiedy kłamał, Jimin gotowy był mu ufać bez żadnych zastrzeżeń. A teraz nie chciał niczego bardziej niż powrotu do Seulu. Do swojego pokoju, do swojego łóżka, do Jina, który teraz pewnie pakuje samego siebie i Yoongiego na wakacje na Jeju. Do Jungkooka, na którego smsy miał odpowiedzieć rano, ale postanowił odłożyć to na później bez żadnego konkretnego powodu.

Jimin musiał wreszcie przyznać sam przed sobą, że przyjazd do Jukrim był błędem. Ojciec wiedział o tym, zanim on sam zdążył się zorientować. Inaczej nie pytałby go tak często w ciągu ostatnich dni, czy nie chce przypadkiem wrócić z nim do domu. Jimin czasem nienawidził go za to, że zna go tak dobrze. A czasem nienawidził siebie, za to, że nadal wiedział o sobie tak mało.

- Jimin? - chłopak szybko schował komórkę do kieszeni, mało nie upuszczając jej na ziemię. Spojrzał w górę, starając się przybrać neutralną minę, chociaż wiedział, że na pewno mu się to nie uda. Czuł jak kącik jego ust drży nerwowo, kiedy próbował przybrać jakiś bardziej zachęcający wyraz twarzy. Namjoon stał nad nim, uśmiechając się nieśmiało. Zimno znów rozlało się po całym jego ciele. Jak zawsze kiedy widział starszego chłopaka, a właściwie odkąd znów zaczął go spotykać. - Cześć...

- Cześć - odpowiedział błyskawicznie. Aż skrzywił się, słysząc swój głos. Wstał z ziemi, otrzepując spodnie. Nie wiedział za bardzo, co ze sobą zrobić. Gdzie wsadzić ręce? W kieszenie, założyć je przed sobą w nonszalanckiej pozie, czy pozwolić im zwisać po bokach. Najlepiej by było oprzeć się o coś, ale do wyboru miał tylko Namjoona, co nie wchodziło w grę, albo ścianę wypełnioną urnami, co wydawało mu się trochę nie na miejscu. Zwłaszcza, że w jednej z nich spoczywały prochy jego własnej matki. Przez chwilę szukał idealnego ułożenia. Wreszcie machnął prawą ręką, pokazując na bukiet polnych kwiatów trzymany przez Namjoona, starając się zamaskować swoje zmieszanie. Niestety jego struny głosowe nie współpracowały z nim i tylko ręka pytała, dla kogo to kwiaty. Starszy chłopak na szczęście tego nie skomentował. Podniósł je na chwilę wyżej i zwrócił się do Jimina.

- Mój dziadek jest pochowany w tym rzędzie - wyjaśnił i pokazał na koniec półek. - Przedostatnia urna po środku. Dziś są jego urodziny... byłyby - poprawił się.

- Ile miałby lat? - Jimin zdziwił się, że udało mu się zadać to pytanie. Wciąż się denerwował, ale ciśnienie pomału z niego schodziło. Wdech i wydech. To nie było takie trudne. To tylko rozmowa. Normalna wymiana zdań. Wdech i wydech. Da radę to zrobić, już jest spokojny. Prawie spokojny. Powoli, powoli jego mięśnie rozluźniały się. Teraz miał większy problem niż grupka namolnych bab i Minhyun. Co prawda kobiety wciąż obserwowały ich z niezdrową fascynacją, ale było już lepiej. Jimin już nie zwracał na nie uwagi. Namjoon za to wydawał się zirytowany ich towarzystwem. Młodszy chłopak widział, jak zerka szybko za siebie, krzywiąc się lekko. Gdy po chwili przeniósł znów na niego wzrok, jego żołądek zacisnął się w tak ciasny supeł, że aż zrobiło mu się słabo. Był głupi, tak bardzo głupi. Jednak nie jest dobrze. Rozmyślał gorączkowo. Powinien wrócić do samochodu i to zaraz.

- Osiemdziesiąt dwa - odparł Namjoon niskim, spokojnym tonem. Pokazał szybkim ruchem głowy w stronę końca rzędu, dając do zrozumienia Jiminowi, żeby poszedł za nim.

- Osiemdziesiąt dwa - powtórzył za nim młodszy chłopak, chociaż sens tego zdania jeszcze do niego nie docierał. Sam nie rozumiał, dlaczego dalej rozmawiał z Namjoonem, a tym bardziej dlaczego zaczął iść spacerowym tempem. Miał wrócić do domu, ojciec już na niego czekał. Do samochodu, bo stał w słońcu, a nie chciał, żeby nagrzał się ich komputer pokładowy. Stracił za dużo czasu na szukanie cmentarza. Wszystkie te wymówki miał na końcu języka, łącznie z grzecznościowym dodaniem przed nimi krótkiego: "Przepraszam, ale...". Słowa i wymówki pasowały idealnie, czuł jak układają się w wyraźne sylaby w jego głowie, ale nie wypowiedział ich na głos. Zamiast tego schował ręce do kieszeni, podążając bez protestu za Namjoonem, jak ćma do światła.

Fakty były takie, myślał Jimin, spuszczając głowę i wbijając wzrok w wyłożoną kamieniami ścieżkę. On i Namjoon byli przyjaciółmi. Co prawda było to bardzo dawno temu i ten Namjoon - ten wysoki, wyprostowany, z rozwianymi blond włosami, szerokimi barkami i małym, ale idealnym według Jimina, nosem, nie miał z jego pucułowatym i kujonowatym przyjacielem z dzieciństwa za wiele wspólnego, ale fakt był faktem. Byli kiedyś przyjaciółmi.

On i Namjoon nie widzieli się ponad dziesięć lat. Kolejny fakt. Ostatni raz widzieli się na placu szkolnym obok rosnącego pośrodku wiązu. Następny. On i Namjoon pocałowali się wtedy po raz pierwszy i ostatni. Minhyun też widział ich ten pierwszy i ostatni pocałunek. Jimin, patrząc na Namjoona, wciąż czuł palące zażenowanie i miał ochotę jeszcze bardziej wrócić do Seulu. Wszystko w nim wręcz krzyczało z zawstydzenia i był prawie pewien, że widać to na jego twarzy. Naprawdę starał się nad tym panować.

- To tu - powiedział Namjoon, zatrzymując się wreszcie. Był spokojny i opanowany. Tak inny od samego Jimina co chłopak przyjął z pewnym zaskoczeniem. Aż złapał się na tym, że nieświadomie otworzył usta i gapił się na niego osłupieniu. Może jednak źle zapamiętał ten ostatni dzień lata? W końcu to miała być tylko zabawa, nic poważnego i nie powinien tego tak rozpamiętywać. W końcu minęło już tyle lat i powinien dać sobie spokój. - Serio, nie mają co robić? Cały czas się na nas gapią - głos Namjoona wyrwał go z zamyślenia. Grupka kobiet też się przemieściła i teraz już nawet nie udawała, że ich nie obserwuje.

- Nic nie poradzisz - odparł Jimin cicho. Nie da im tej satysfakcji. Nie odwróci się. - Syn marnotrawny powrócił. To zawsze dobry powód do plotkowania - dodał gorzko i stanął obok chłopaka, który wyjął z kieszeni spodni kluczyk i włożył go do kłódki przy półce dziadka. Namjoon wsadził ostrożnie bukiet do środka i zamknął starannie szybkę. Gdy ukłonił się lekko portretowi, Jimin zrobił to samo. Stali tak jeszcze chwilę w milczeniu, patrząc na półkę przed sobą.

W pewnym momencie Jimin złapał się na tym, że nie patrzy wcale na kwiaty, które przylgnęły do tafli szkła, zakrywając wszystko, co znajdowało się na półce. Widział już tylko Namjoona, a potem złapał wzrokiem jego wzrok, który jeszcze przez sekundę wydawał się lekko nieobecny.

- Naprawdę tak o sobie myślisz? - spytał starszy chłopak. Pytanie zaskoczyło go trochę, Namjoon wydawał się zdenerwowany.

- Co myślę? - spytał.

- Uważasz się za syna marnotrawnego? - Jimin przez dłuższą chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią.

- A tak nie jest? - spytał zamiast tego. - Wiesz, że to prawda. Każdy w Jukrim tak myśli - nie do końca wiedział, dokąd prowadziła ta dyskusja i nie był do końca pewien, czy dalej chce ją prowadzić. Być może fakt był taki, że kiedyś byli przyjaciółmi z Namjoonem. Raz, na jedną minutę, może mniej, nawet więcej niż przyjaciółmi, ale to było dawno temu. Namjoon był teraz dla niego obcym chłopakiem i Jimin nie był pewien, czy chce brnąć dalej w tą rozmowę. To nie była rozmowa do prowadzenia z obcymi. To nie była nawet rozmowa, którą chciałby prowadzić z Jungkookiem. Czy kimkolwiek innym.

- To nie tak Jimin - odparł Namjoon łagodnie, ale Jimin przerwał mu ostro.

- Co ty możesz o tym wiedzieć, co? - powiedział. Starszy chłopak wyglądał na zdziwionego, sam Jimin był sobą zdziwiony. - Muszę wracać - dodał pośpiesznie. - Tata na mnie czeka - nie wiedział, dlaczego miał ochotę mimo wszystko się tłumaczyć, skoro przed chwilą prawie na niego nakrzyczał. Może po prostu był za miły?

- Poczekaj... - zaczął Namjoon, ale Jimin schodził już szybko w dół zbocza w stronę parkingu. - Widzimy się później? - zawahał się. Stał jeszcze przez moment, nie mogąc zdecydować się, co zrobić. Dać krok do przodu, czy nie dać? Odwrócić się? W końcu niepewnie skinął głową, wciąż wpatrując się w parking poniżej i zanim Namjoon zdążył dodać coś jeszcze, prawie pobiegł do samochodu.

***

Tata wcale na niego nie czekał. Na drzwiach wejściowych przyczepiona była kartka z informacją, że poszedł do sklepu. Jednak Jimin szczerze w to wątpił, bo nie spotkał go nigdzie po drodze z cmentarza, a to była jedyna trasa, którą mógł dotrzeć do wioski. Nie zdziwił się jednak. Jego ojciec nigdy nie był typem mieszczucha i nawet kiedy pracował w Busanie, wolał dojeżdżać kilkadziesiąt kilometrów do Jukrim niż przeprowadzić się do miasta. Musiał to zrobić dopiero, gdy dostał ofertę pracy w Seulu. Teraz pewnie siedział gdzieś na pomoście, pijąc piwo ze starymi znajomymi i dyskutując o spławikach.

Chłopak popchnął drzwi, mimo tego, że nic za nimi nie stało, nadal ciężko chodziły. Podejrzewał, że drewniany dom osiadł trochę na wilgotnym gruncie i wykrzywiły się nieco. Jimin nie miał pojęcia, jak to się fachowo nazywało. Nagły przeciąg, który poczuł, wchodząc do ciemnego korytarza, pachniał kurzem i lekko wilgocią. Na szczęście udało im się uprzątnąć trochę kuchnię, a smród zgniłego i spleśniałego jedzenia stał się prawie niewyczuwalny. Wyjął z kieszeni komórkę, zwlekał z tym od dłuższego czasu, podświadomie starając się odsunąć moment sprawdzenia skrzynki na bliżej nieokreśloną przyszłość.

Milczenie oznacza, że nie masz nic przeciwko, tak? - odczytał w końcu ostatnią wiadomość od Jungkooka. Nerwowo zaczął przeglądać poprzednie wiadomości.

Na nic się nie zgadzam!!! - odpisał na wszelki wypadek, próbując połapać się, na co niby miałby się zgodzić, jednak smsów, wiadomości na komunikatorach i nieodebranych połączeń było zbyt wiele, by przypadkowo odnaleźć tą właściwą. Oparł się o stół w kuchni i zaczął przeglądać je od początku, chronologicznie. Powinien zrobić to wczoraj, wcześniej, regularniej. Czuł, że tutaj jest zupełnie inną osobą niż w Seulu, jakby prowadził podwójne życie. Jakby ten Jimin siedział w Jukrim cały czas i nie miał nic do powiedzenia ani swoim seulskim przyjaciołom, ani swojej seulskiej wersji.

A już myślałem, że wiejskie życie zmieniło cię tak bardzo, że przestałeś używać technologii - odczytał kolejną wiadomość. - hyung - przyszło zaraz po niej. A potem telefon brzęczał co chwilę, informując go o kolejnych smsach. Jimin nigdy nie potrafił zrozumieć, jakim cudem Jungkook, który w szkole nie był wstanie napisać wypracowania dłuższego niż pół strony, potrafi napierdalać miliony smsów z prędkością światła.

Skype? - zapytał zamiast tego. Dźwięk skajpowego calla zabrzmiał tak szybko, że nie zdążył nawet odłożyć komórki.

- Hyung! - Jimin uśmiechnął się na widok brata. Musiał niedawno się obudzić, bo jego lekko opuchniętą twarz nadal zdobił wzór odciśniętego szlaczku z poduszki, a włosy w kompletnym nieładzie sterczały na wszystkie strony. - Matko, wyglądasz, jakbyś używał chleba zamiast kamery. Słyszysz mnie w ogóle?

- Słyszę - przytaknął Jimin, podchodząc bliżej okna. Połączenie rwało się trochę, a obraz co chwilę się zawieszał, ale nie wyglądało na to, że gdziekolwiek blisko domu będzie mógł złapać bardziej stabilny sygnał. - Lepiej nie będzie.

- To co? Kiedy mam przyjeżdżać? - Jungkook usiadł na swoim jeszcze niepościelonym łóżku i przeczesał ręką włosy. - Mogę sprawdzić pociągi do Busanu, a stamtąd wezmę autobus jakiś albo po mnie przyjedziesz, co?

- Skończę sprzątać niedługo. Bez sensu, żebyś przyjeżdżał - odpowiedział Jimin po dłuższej chwili. Wiedział, że to na pewno popsuje humor młodszemu chłopakowi i chociaż nie chciał tego robić, uznał, że tak będzie lepiej. Z jakiegoś powodu łączenie tutejszego i seulskiego życia uznał za nie najlepszy pomysł.

- Ale hyung... będziesz tam sam zupełnie - jęknął Jungkook. - Potrzebujesz wsparcia, będziesz się nudzić - Jimin już miał mu odpowiedzieć, kiedy usłyszał skrzypnięcie drzwi wejściowych.

-Tato? Kupiłeś obiad? - zapytał zamiast tego, ale odpowiedziała mu cisza. - Tato?! - odezwał się trochę głośniej, wymijając zręcznie zalegające w kuchni reklamówki i przypadkowo rozrzucone książki. Jednak nie musiał nawet wychodzić z domu, żeby zorientować się, że jest w nim zupełnie sam.

Przez chwilę wsłuchiwał się w otoczenie, ale oprócz ciszy piszczącej mu w uszach, nie dochodził do niego żaden inny dźwięk. Nawet cykady zamilkły. Musiało mu się wydawać.

- Nie będę, muszę posprzątać, a potem wrócę do domu - westchnął, wracając do rozmowy. Jungkook patrzył na niego bez ruchu przez dłuższą chwilę i kiedy Jimin był już prawie pewien, że obraz w połączeniu znowu się zawiesił, głośno wypuścił powietrze i podrapał się po policzku.

- Pokaż mi przynajmniej tę swoją willę - powiedział z przekąsem, opierając się na poduszkach. - Zrób mi wirtualny tour, też chcę mieć trochę zabawy - dodał z wyrzutem, marszcząc się przy tym zabawnie.

Jimin zaczął chodzić po domu, przynajmniej na tyle, na ile pozwalały mu porozstawiane wszędzie pudła i wysyłał zdjęcia, wyjaśniając dokładnie, w jakim pomieszczeniu się znajdują.

- Jest jeszcze góra, ale tam na razie nie da się wchodzić - wyjaśnił szybko, zatrzymując się na korytarzu. Włożył rękę między szczebelki poręczy i skierował kamerę na górę schodów. - Na razie to teren kwarantanny - dodał i skierował komórkę z powrotem na siebie. Jungkook, który prawie cały czas w trakcie wirtualnego spaceru po domu, kazał Jiminowi wchodzić w najprzeróżniejsze zakamarki, nawet te pełne kurzu i pajęczyn, teraz milczał, wpatrując się w jakiś punkt, nad głową Jimina.

- Hyung... - zaczął, przysuwając komórkę trochę bliżej twarzy.- Daj mi tatę, dlaczego nie przyszedł się ze mną przywitać? - zapytał po chwili.

- Tata jeszcze nie wrócił do domu, wołałem go wcześniej, bo myślałem, że ktoś wchodził - Jimin zawahał się trochę. - To stary dom, ciągle coś skrzypi albo strzela. Pomyliłem się - uśmiechnął się lekko. Jungkook nadal bez ruchu wpatrywał się w obraz.

- Hyung, no weź...- mówił dalej młodszy. - Daj mi go do telefonu! Przecież widzę!

- Jungookie...

- Jeśli to nie tata... - zaczął znów spokojnie Jungkook, przerywając mu. - To kto stoi za tobą w salonie? - Jimin zamarł, uśmiech od razu zszedł z jego twarzy. Przez chwilę był pewien, że już nigdy w życiu nie będzie w stanie zmusić swojego ciała do jakiegokolwiek ruchu. Spojrzał szybko w niewielki kwadracik z własną twarzą, ale nie dostrzegł nic w ginącym w mroku salonie za sobą.

- Jestem... - zaczął, pilnując się, żeby głos nie trząsł mu się za bardzo. - Jestem sam w domu, Jungkookie.

- Nie, tam ktoś stoi, no zobacz! - Jungkook wyglądał na zaskoczonego. - Nie wkręcaj mnie, hyung! - dodał z lekkim niepokojem, a Jimin przypomniał sobie wszystkie horrory, które widział w swoim życiu i gdyby tylko mógł cofnąć czas, nigdy by ich nie obejrzał.

Nie wydawało mu się. Ktoś wszedł do domu i zupełnie się nim nie przejmując, łaził po salonie. Co prawda dzięki horrorom właśnie wiedział, że najgłupszą rzeczą, jaką można było zrobić, było stanie tyłem do swojego potencjalnego wroga, więc odwrócił się szybko, zamykając oczy i przyciskając komórkę do siebie.

- Hyung? Jimin! - usłyszał stłumiony przez materiał głos młodszego brata i otworzył oczy. Zamrugał kilkakrotnie, przyzwyczajając wzrok do ciemności. Salon wydawał się pusty, nieruchome powietrze przesiąknięte było zapachem starych, butwiejących książek i gazet, których całe stosy ustawione były wzdłuż ścian. Oprócz zalegających wszędzie papierów, w pomieszczeniu nie było właściwie mebli, za którymi potencjalny intruz mógłby się schować, nie mógłby też zupełnie niezauważony, wyminąć go na korytarzu. Jimin odsunął telefon od siebie i spojrzał na zaniepokojonego chłopaka.

- To musi być wina jakości połączenia - zdecydował w końcu, starając się, żeby jego głos zabrzmiał lekko. I chociaż nadal trochę trzęsły mu się ręce, chyba udało mu się oszukać Jungkooka, bo mina młodszego wyraźnie złagodniała. Jimin zapalił światło i wszedł do salonu. - Widzisz? - nakierował kamerę na zabałaganione wnętrze. - Nikogo tutaj nie ma - dodał, uspokajając bardziej siebie niż młodszego brata.

- Może masz rację - Jungkook nie wydawał się do końca przekonany. - Ale naprawdę...

- Pokażę ci ogród - przerwał mu Jimin, zmieniając szybko temat. Wychodząc na ganek, osłonił się ręką przed jaskrawymi promieniami słońca. Na drewnianej podłodze, tuż obok niego, wygrzewała się mała jaszczurka. Jimin ostrożnie zrobił kilka kroków, żeby przypadkiem jej nie spłoszyć, ale kiedy tylko przesunął rękę z telefonem, żeby pokazać zwierzątko Jungkookowi, schowała się szybko między deskami.

- Przez miesiąc się z tego syfu nie wygrzebiesz - mruknął młodszy chłopak. Jimin westchnął zrezygnowany. Po cichu zgadzał się z Jungkookiem, ale na razie wolał się jeszcze do tego nie przyznawać i żyć nadzieją, że mimo wszystko uda mu się dotrzeć na Jeju. Trochę spóźniony, ale z tym już łatwiej mu się było pogodzić.

Zrobił kilka kroków wzdłuż ganku. Widok z domu był naprawdę ładny. Ciemna ściana lasu przecięta jasną, piaszczystą drogą, która ciągnęła się aż do bramy, by zaraz za nią utonąć w chwastach wyglądała imponująco. W oddali majaczyły góry, które bardzo dobrze było widać w tak słoneczne dni jak ten. Bez słowa komentarza dokończył tour po ogrodzie i głośno protestującemu Jungkookowi obiecał zadzwonić wieczorem.

Może to była wina jego wzroku, który nie zdążył przyzwyczaić się jeszcze do ciemnego korytarza, a może sugestia, ale Jimin przez chwilę miał wrażenie, że kątem oka dostrzegł jakiś ruch w zacienionym salonie. Niedane mu się jednak było długo nad tym zastanawiać, bo kiedy już miał wejść do salonu, na piętrze, dokładnie nad miejscem, w którym stał, coś spadło z łoskotem, tłukąc się na drobne kawałki.

a/n: hejeczka. powoli się rozkręci. obiecuję

Ps te kolaże na początku każdego rozdziału mają sens.

Ps zapraszam też na Dream Chapter: Magic, który jest już na moim profilu :) jeśli ktoś się martwi, że nie będzie tam bts, to mogę uspokoić. będzie i jest ich tam całkiem sporo

Continue Reading

You'll Also Like

713 150 42
2seok jako bracia Jinmintae jako bff Namgi jako muzyczny duet i JK jako nieznośne dziecko //! Może wystąpić przemoc i samookaleczenie
19.8K 1K 68
Druga część książki Why are you like this. Znajomość pierwszej części bardzo przydatna. Po dwóch latach od opuszczenia Seulu Jimin wraca, by zacząć s...
1.1K 71 3
[two-shot; 23k słów] W drugiej połowie lat 80 w Ganjin w Korei Południowej nic nie jest proste. Tym bardziej miłość pomiędzy dwoma osobami tej samej...
51.4K 1.9K 43
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...