Wbiegłam do domu cała rotrzęsiona. Nienawidzę rozmawiać z chłopakami, a tym bardziej z takim niebezpiecznym który ma same negatywne opinię w szkolę. Sama nie wiem dlaczego rozmawiam z Jasonem. Może...nie jest tak niebezpieczny i nie wygląda na takiego? Co nie znaczy, że mu ufam. Bo tak nie jest. Czasem zamienimy tylko parę słów.
-Co ci się dzieje?-z kuchni wyszła mama jak zawsze na swoich szpilkach.-jesteś blada, masz tusz na policzkach. Płakałaś?
-Uhm...em...nie powinnaś być w pracy?
-Nie zmieniaj tematu młoda damo-powiedziała krzyżując ręce na piersiach.-o co chodzi?
-O nic. Na prawdę. Jechałam na rowerzę i coś mi wpadło do oka. Tyle w temacie.
-I niby przez to co ci wpadło do oa jesteś blada jak papier?-sarknęła.-nie powiesz mi, prawda?
Nie odpowiedziałam tylko spuściłam głowę, a kobieta westchnęła.
-Skoro tak chcesz to dobra. Ale jak będziesz miała problemy nie przychodź do mnie i nie płacz mi w ramię. Chcę ci pomóc, a ty swoje-po czym poszła na górę zapewne do swojego gabinetu. Ja natomiast udałam się do pokoju. Nie chciałam nic jeść. Nie miałąm na to najmniejszej ochoty.
***
W piątek byłam głębkiem nerwów. Praktycznie się nie oddzywałam. Niemal cały czas siedziałam w łace, a na przerwie bawiłam się na przemian swoimi palcami i różowymi nitkami z mojego swetra. Gdy w pewnym momencie ujrzałam Collina cała zesztywniałam. Chłopak jednak uniósł lekko kąciki swoich ust w górę i powrócił do rozmowy z kolegami.
-Czy on się...uśmiechnął?-zapytała zszokowana blondynka.-do ciebie Maddie?
-Coś Ci się pomyliło.
-Też widziałam-dodała entuzjastycznie Sam.-Maddie, on nigdy...NIGDY się do nikogo nie uśmiecha nie licząc swoich kumpli. Nawet do Jessici.
-Może ma problem z mięśniem buzi?-sarknęłam i wszyscy wywrócili oczami.-coś wam się uroiło. Chodźcie już-spojrzałam kątem oka na Collina który stał do mnie tyłem i rozmawiał o czymś z chłopakami. Nawet plecy miał seksowne. Widziałam jak poruszały się jego mięsnie przy gestukulowaniu. Widziałam też jak ludzie omijają ich szerokim łukiem. Wow. Oni na prawdę są postrachem całej szkoły.
***
Wbiegłam do domu cała w skowronkach. Weekend! Nareszcie! Przesiedzę przed telerwizorem lub pośpię. Nigdy nie czułam się tak szczęśliwa. Chcąc uczcić weekend zrobiłam sobie stos naleśników, kakao i pobiegłam na górę do pokoju włączając jakiś film. Siedziałam zajadając naleśniki i oglądając coś. Nie ważne co. Ważne, że już jest weekend!
-Już wróciłaś?-do pokoju weszła moja mama.
-Mhm-mruknęłam z pełnymi ustami.
-Pomyślałam, że jutro możemy wybrać się na jakieś zakupy czy coś-rzuciła, a ja zrobiłam wielkie oczy. Nie pamiętam kiedy gdzieś wychodziłam z mamą.-kupimy ci coś ładnego. Co ty na to?
-Eee...dobrze. Niech będzie.
Kobieta kiwnęła głową i wyszła zamykając drzwi, a ja położyłam głowę na łóżko wgapiając się w sufit.
Witaj weekendzie. I trwaj jak najdłużej.
***
-Może ta-moja mama pokazała mi kolejną, zapewne niewygodną sukienkę.
-Nie. Wolałąbym kupić...to-pokazałam mamie białą bluzę na zamek, a kobieta westchnęła.
-Maddie, chce ci kupić coś kobiecego. Ładnego. Nie ciągle te bluzy i trampki. Chociaż jedna sukienka.
-No dobrze. To może...ta-wzięłam z wieszaka miętową, rozkloszowaną sukienkę przed kolano.
-Idealna-mama klasnęła w dłonie.-idź przymierz.
Ludzie pewnie nie wierzą w to, że jesteśmy rodziną. Że ja jestem jej córką. Moja mama granatową sukienkę z długim rękawem, czarne szpilki i idealny makijaż. Ja natomiast miałam na sobie łososiową zapinaną bluzę i zwykłe jeansy a do tego moje lekko brudne, czerwone trampki. Makijaż składał się tylko z korektora i tuszu,a włosy spięłam w niechlujnego koka.
Ubrałam sukienkę i wyszłam z przymierzalni, a mama szeroko się uśmiechnęła.
-Świetnię. Bierzemy!
-Dobra, ale ja też chce kupić coś od siebie.
-Niech ci będzie.
Przebrałam się w swoje ciuchy, a mama zapłaciła za sukinkę kupującprzy okazji sobie szarą, opinającą spódnicę. Chodząc po sklepach musiałam kupić sobie różową bluzę wkładaną przez głowę i bordowe rurki. Zmęczone poszłyśmy już do domu. Mama jak zawsze rzuciła się w wir pracy. Cóż...przynajmniej przez te dwie godziny miałam ją dla siebie. Ja w tymczasie rozpakowałam moje nowe ubrania dając miętową sukienkę gdzieś w dal do szafy. I tak ją pewnie nie założę przy najbliższej okazji.
Ubrałam się w coś luźnego i wskoczyłam pod kołdrę. Jednocześnie oglądałam telewizje i robiłam coś na telefonie. Ehh, jeszcze tylko niedziela i znowu poniedziałek. Ale starałam się o tym nie myśleć. Nadal trwa sobota. Mam jeszcze trochę czasu wolnego i podczas gdy inni idą do klubu i budzą się z kacem ja siedze w łóżku oglądając telewizje. Bardzo ciekawe życie, wiem.