"Dotyk nienawiści" -Kosem&Kem...

By _SahSultan_

8.4K 565 695

Jak to jest być zniszczonym przez żądze władzy? Czy jest coś w stanie uratować człowieka, przed zgubą zapachu... More

Rozdział 1 -"Godny przeciwnik"
Rozdział 2 -"Wygra tylko jeden"
Rozdział 3 -"Zielonooka"
Rozdział 4 - "Ja już żałuję"
Rozdział 5 - "Ladacznica z tawerny"
Rozdział 6. - "Skazani na siebie"
Rozdział 7. - "Żelazny uścisk"
Rozdział 8. - "Znowu Cię zranię"
Rozdział 9. -"Ciemniejsza strona Manisy"
Rozdział 10. -"Egipski Wojownik"
Rozdział 11. -"Za co ją pokochałeś?"
NOMINACJE!
Rozdział 12. - "Raniąc siebie, ranisz mnie"
Rozdział 13. - "Ukamienować ją!"
Rozdział 14. - "Krew Stambułu"
Rozdział 15. -"Zrobisz to dla mnie?"
Rozdział 16. -"Dwa słowa"
Rozdział 17. -"Bolesna przeszłość"
Rozdział 18. -"Przyszłość Imperium - to My"
Rozdział 19. -"Matka, czy dziecko?"
Nominacje part 2!😃
Rozdział 21. -"Dopełniło się"
Wyjaśnienia!
Rozdział 22. -"Zdradziłeś mnie i Mój tron"
Rozdział 23. -"Zdradziłeś mnie"
Rozdział 24. - "Kim ona jest?!"
Niespodziewany powrót.
Rozdział 25. - " Drobne zmiany"

Rozdział 20. -"Pakt z diabłem"

271 15 13
By _SahSultan_

Dwie starsze medyczki położyły małe zawiniątko. Jego ukochana ciężko oddychała i od razu zapadła w ciężki sen; nie zdążyła nawet ten jeden, ostatni raz objąć swojego syna. Łucznik upierał się, że żyje, ale nie wyczuł oddechu; nie usłyszał płaczu, który zapewniłby go o cudzie żywotu. Niejeden raz był na wojnie; nieraz krew spływała po jego ranach, zaznaczając bólem swoją obecność. Stracił możliwe przyszłego następcę; księcia dynastii Osmanów, ale przede wszystkim część jego duszy odeszła wraz z malutkim ciałem owiniętym w pieluszki.
Ostatkami sił wstał i wziął go w ramiona. Był lekki jak piórko, a twarzyczka wyglądała nadzwyczajnie spokojnie. Lekki uśmiech wstąpił na twarz Łucznika wraz z łzami, które potoczyły się po jego policzkach, brodzie prosto na lico maleństwa. Usiadł na ottomanie i patrzył ślepo w maleństwo.
-Mój synek.. Wybaczysz mi kiedyś moje małe Lwiątko? Tatuś wybrał Twoją Mamę; skazałem Cię na śmierć. Sprzedałbym duszę diabłu; obdarł z siebie skórę; oddałbym za Ciebie życie, gdybym tylko mógł. Wyglądasz, jak aniołek, który zstąpił z nieba, wiesz? Jestem pewien, że duchem byłbyś wspaniałym wojownikiem, a może nawet Padyszachem. Wszyscy Cię kochamy; śpij dobrze mój dzielny Lwie. Dobranoc.
Medyczki patrzyły z boleścią na ojca i syna, którzy nigdy się już nie spotkają. Dzielny wojownik; Wielki Wezyr; przyszły Padyszach siedmiu stron świata nie ukrywał łez. Nie uronił jednej czy dwóch; nikt nie zliczyłby ich. Przytulił pieluszki mocno do swojej piersi, gdzie zazwyczaj Kosem sypiała; tym razem leży tam krew z ich krwi. Gdyby tylko mógł coś zrobić.. Gdyby Kosem mogła ponownie ukryć go w swoim łonie i kryć przed śmiercią; gdyby Kosem miała też jakiś wybór jak on.

Kosem rozchyliła lekko powieki; chciała zobaczyć Kemankesa przy swoim łóżku, z dziećmi w jego silnych ramionach. Skuliła się w kąt obcego łoża, na którym leżała; nie spodziewała się zobaczyć tego mężczyzny nigdy więcej; nawet po śmierci. Ubrany w piękny czarny kaftan przyozdobiony czerwoną nitką; ze złotym pasem, przeplatającym go w pasie wyglądał tak, jak sprzed kilkunastu lat. Zaśmiał się, wpatrując w jej bladą twarz; z pewnością zobaczył strach w jej oczach. Czy to możliwe, by siedział na brzegu łóżka?
-Zdziwiłaś się Kochana. Czyli to nie mnie chciałaś ujrzeć, tuż przy swoim łożu? Proszę Cię, nie bój się; nie chcę Cię skrzywdzić. -sam jego głos sprawił, że przez jej ciało przeszła fala odrazy i strachu.
-Nikogo się nie boję! Już tyle razy mnie skrzywdziłeś, że teraz i tak nie sprawiłoby mi to większego bólu. Gdzie ja jestem? Zapewne w piekle skoro Ty tu siedzisz Ahmedzie. -ostatnie słowo wręcz wysyczała; brzydziła się tego imienia.
-Tym razem przychodzę do Ciebie z propozycją Nastia.
-Gdzie Ibrahim i Kasim?! -krzyknęła, ale silna dłoń chwyciła jej nadgarstki, sprawiając jej ból.
-Książęta są w raju. Chociaż i tak pewnie, nigdy ich nie zobaczysz, a wiesz dlaczego? Bo dla takiej kobiety bez krzty sumienia; morderczyni z zimną krwią, nie ma miejsca u boku Allacha. Kemankes też tu trafi, nie bój się. No właśnie! Gdzie Twój kochaś; nie przyszedł razem z Tobą? Przykro.. Z chęcią bym mu wyciął te usta, którymi Cię dotykał! Z dzikiej lwicy, stałaś się domowym koteczkiem. Z chęcią byś się z Tobą kochał; nawet tutaj w piekle!
Przysunął się niebezpiecznie blisko; podciągnął jej halkę wyżej by zobaczyć piękne długie nogi; te, które rozsuwały się kiedyś pod jego naciskiem. Odwróciła głowę z obrzydzenia; wszystkie wspomnienia wróciły z podwójną siłą; znowu bolało nie tylko serce, ale i ciało. Popatrzył na nią, ale odszedł do kołysek, które pojawiły się przed nim.
-Teraz już się Ciebie brzydzę; Amelya i tak zawsze była lepsza od Ciebie. Zobacz. -wskazał dwie trzy kołyski. -Tutaj leży Twoja córka; nie obchodzi ona nas. Tutaj leży Twój syn, a w kolejnej syn Murada Mehmed; tak właśnie go nazwała moja była Haseki. Patrz, jaki śliczny, a ten Twój to zimny; dosłownie! Martwy, zimny; jeden pies! Słuchaj uważnie Nastia - mogę zwrócić życie Twojemu bękartowi, ale odbiorę je Twojemu żyjącemu synowi.
-Murad.. Nie zabijesz Murada! Nie pozwalam na to; oddaj mi moje dzieci!
-Już kończymy.. Wybieraj - obecny Padyszach, czy bachor tego psa? Kemankes będzie zawiedziony, jeśli nie wybierzesz teraz maluszka. Łucznik płacze; zresztą zobaczysz, jak wrócisz, jak na Ziemię.
Kosem stanęła przed kołyskami. Spojrzała na swoją córeczkę i uśmiechnęła szeroko, widząc jej duże, szmaragdowe oczka. Czysta mama! Pocałowała ją w czółko i obeszła pozostałe dwie. To wszystko to jakiś sen; mara, która mnie nawiedzi i odejdzie! Może warto spróbować i wybrać jej synka? Wyglądał tak łagodnie; nie ruszał rączkami, jak pozostałe dwa maluchy; leżał martwy, tak jak powiedział Ahmed.
-Miałaś sporo czasu do namysłu; którego wybierasz?
-Uratuj mojego synka; chcę by żył. -odpowiedziała pewnie.
-Wspaniale! Czyli czas, by ostatni mój książę stawił się przed obliczem Allacha! Musisz, już wracać do tego pożal się boże Łucznika. Pamiętaj Nastia; życie za życie.

Ostatni raz uśmiechnął się szyderczo i zniknął. Podparła się na dłoniach i rozejrzała w popłochu po pomieszczeniu. Szukała wzrokiem jej pałacu; jej komnaty; jej Kemankesa. W końcu go zauważyła; skulony przytulał do piersi małe zawiniątko. Wyglądał, jakby całe życie uszło z niego; jakby stracił jakąś cząstkę duszy. Czy tak właśnie się stało?
-Kemankes! Kemankes.. Co się stało? -zadrżała, gdy podniósł swój pełen boleści wzrok.
-Kosem.. Ja nie miałem wyboru; musiałem zdecydować Ty albo nasz synek. Przepraszam, ale nie zniósłbym Twojej śmierci.
-Ahmed.. Przeklęty psie, zwróć tchnienie mojemu dziecku! Zgodziłam się; zgodziłam, a Ty miałeś mu zwrócić życie! Błagam Cię.. Ahmed proszę Cię.. -Kemankes podszedł do niej z chłopcem i podał go jej. Z jej oczu zaczęły płynąć łzy. Otoczył ramieniem ukochaną i pocałował w czubek głowy, gdy łzy nadal stykały się z jej mokrymi od potu włosów.
-Nazywasz się Omar; nazywasz się Omar; nazywasz się Omar. -wypowiedział po cichu Łucznik.
Kosem nie hamowała swoich łez, wręcz przeciwnie pozwoliła im płynąć. Ich łzy spadały na buźkę chłopca, pozbywając się z niej pozostałości matczynej krwi. Ściśnięci w uścisku, Regentka poczuła ruch; usłyszała płacz; zobaczyła piękne bursztynowe oczka. Omar płakał głośno, jakby wybudził się z jakiegoś snu; rodzice oniemieli z szoku. Patrzyli na chłopca, który wpatrywał się w swoją rodzicielkę i ojca z zaciekawieniem. Kosem utuliła malca i odetchnęła z ulgą, widząc synka zdrowego. Skoro Omar żyje.. Sprzedała duszę Murada diabłu; sprzedała swojego syna.

Wieści o dwójce narodzonych dzieciach rozeszła się po całym pałacu. Tylko Kosem i Kemankes wiedzieli o cudzie, który zdarzył się na ich oczach. Husein i Humasah siedzieli razem w komnacie Sułtanki, jedząc lokmę i szerbet. Rozmawiali i cieszyli się razem z nowymi rodzicami. Husein siedział tuż obok kobiety, zajadając przysmaki.
-Może przynieść Ci wina Deli? Jakiś niewyraźny dziś jesteś.. Powinieneś się cieszyć, Twój przyjaciel został ojcem dwójki ślicznych dzieci! -obdarzyła Huseina szczerym uśmiechem.
-Ehh.. Kemankes to jakieś dziwne wino tutaj ma; ja to wole.. Takie swojskie z tawerny! Napić się da i popatrzeć, na co jest! -powiedział, zanim ugryzł się w język. Humasah spuściła wzrok i westchnęła głęboko. Nie to chciała usłyszeć z jego ust..
-No tak.. Piękne młode, szczupłe kobiety tam bywają prawda?
-Zazdrosna jesteś? -powiedział z przekąsem, śmiejąc się coraz głośniej, widząc czerwone rumieńce na policzkach Sułtanki.
-Wypraszam sobie! Ja przynajmniej sobą coś reprezentuję; nie to, co te dziwki z tawerny!
-Te szmaty, w których chodzisz.. Uważasz, że dobrze pasują do Ciebie? Bo ta zgniła żółć to mi moje wymiociny po jednej nocy przypomina. Dekolt zasłonięty, popatrzeć, na co nie ma. Wcięcia w talii nie ma, bo ten materiał to grubszy od tłuszczu na brzuchu Beynama Agi! -widząc, jej wzrok dodał po chwili. -No co? Pani; taka prawda! Kemankes to zawsze mi mówi, że kobiecie trzeba mówić prawdę, jak wygląda. A ja powiedziałem i co z tego wyszło? Obrażona kobieta! Ten Kemankes to mi same złe rady daję..
Humasah słysząc jego słowa, poczuła ukłucie w sercu; coś ją dotknęło. Jej roześmiane oczy; zamieniły się w zamarznięte lodem morze; czerwone, pulchne usta opuściły się w smutku. Od kilku miesięcy spędzali dużo czasu razem i myślała, że.. Właściwie to o czym ona myślała? Miała lekko ponad czterdzieści lat; powinna zapomnieć o tym, że ktoś ją zauważy. W duchu się przyznała; zranił ją.
Husein roześmiany spojrzał na Sułtankę i poczucie winy, oblało jego ciało, jak dzban zimnej wody.. Nie! Zimnego Wina; O Allachu uchowaj moje beczki od takiego żywotu! Podniósł dłoń i położył na jej splecionych. Nie odwróciła się w jego stronę, tylko słuchała jego monologu z coraz większą nadzieją.
-Nie chciałem Cię zranić Pani.. Chodzi mi o to, że powinnaś nosić żywe kolory, które podkreślą Twoje piękne oczy. Powinnaś usunąć nadmiar tego materiału, bo mogę sobie rękę uciąć, że pod tymi szmatami kryję się piękna kobieta, która o tym zapomniała. Nie potrafię okazywać uczuć tak jak nasz drogi Wezyr z antenką na głowie.
-A to nie był trójkącik, który Ci bezszczelnie odebrał?
-Zgadza się! Bohater narodowy, wielki wojownik a teraz pantoflarz jakich mało! Na Boga, nawet nie wyjdzie na miasto; tylko Kosem.. Kosem ładnie wygląda; Kosem mi nie pozwala; Kosem każe mi zostać.. Na Allacha co to za życie?!
-A Ty nie chciałbyś założyć rodziny? Mieć dzieci i żonę? Zawsze chciałam mieć dzieci.. Takie maluchy, które by dopełniły mojego szczęścia w małżeństwie.
-O to, też możemy się postarać! -ugryzł się w język i powiedział skruszony. -Ja przepraszam! Za dużo wina wypiłem, ale przy pięknych kobietach gadam głupoty.. O Allachu ja to na trzeźwo mówię; to znaczy, że umieram!
-Nic do mnie nie czujesz, dlaczego, więc chciałbyś ze mną mieć dzieci, nie mówiąc o ślubie z taką ropuchą, jak ja!
-Skoro mówimy o ślubie to.. Chciałbym Ci powiedzieć.. Ja Ciebie.. -zaczął się jąkać.
Nie skończył mówić, gdyż do komnaty wpadło dwóch eunuchów z drewnianymi kołyskami. Przekrzykiwali się, na co Humasah tylko zaśmiała się. Wciągnęli za sobą dwa małe meble, krzycząc i szturchając.
-Moja kołyska jest z samego Egiptu! To moja wygra; Twoja to, co najwyżej do fundacji się nadaję, a nie na Sułtankę! -wykrzyczał Haci, gestykulując dłońmi.
-Aaa! Z Egiptu powiadasz Łachudro?! Do dlatego śmierdzi wielbłądem i rozsypuję się, gdy uderzyłeś nią o ten wazon w korytarzu! Przyznaj się; ile godzin ją lepiłeś z tego piachu?! -parsknął Bulbul.
-Co to za cholera się przypałętała z targu niewolników?! A nie; to tylko Bulbul z psiej dupy! Z pchlego targu wziąłeś tę swoją kołyskę?! Dla księcia Omara i Sułtanki Sirin sprowadziłem je prosto znad Nilu! Jutro ja biorę dyżur; zaklepuję!
-Patrzcie, patrzcie; widzicie tego starego Faraona?! Nie, to tylko niewolnik, co kamienie nosił do budowy piramid i na wielbłądzie jeździł! Tfuuu! Ja jutro zabieram dzieci i idę z nimi na spacer! Nauczę ich arabskiego, perskiego, wszystkiego, czego Ty nie umiesz nieuku! Do kamieni Łachudro!
Humasah i Huseina bolały brzuchy ze śmiechu, słuchając tych bezsensownych kłótni. Tym razem postanowiła im przerwać, gdy zobaczyła, że Haci zaciska pięści i kieruję się do drugiego eunucha!
-Z tego, co wiem, to jest trójka małych dzieci; kołyski Haciego idą do Omara i Sirin, a Bulbula do Mehmeda. -Faraon wystawił język i pokazał go drugiemu.- Haci zachowuj się! Ile Ty masz lat, a Ty Bulbul nie mów tak brzydko! Jesteście gorsi niż te maluchy. -powiedziała z przekąsem Humasah.
-Coś czuję, że przy nich będzie więcej roboty niż przy dzieciakach! Pałac wariatów..
Husein uśmiechnął się do Humasah, która nadal śmiała się z przepychanek eunuchów. Gdyby tylko nie był pijakiem z tawerny; gdyby tylko był bardziej rozsądny i inteligentny. Co będzie miała Sułtanka, po takim kimś jak ja? Ona nawet na mnie oka nie zawiesi, a ja wieszam od kilku miesięcy. O Allachu po co, żeś mi dał to przeklęte serce?!

Kochani! <3

Ja już tak na szybko. Napisałam w godzinę ten rozdział i mam nadzieję, że się Wam spodobał! XD Po krótce; mamy pakt z Ahmedem (który wyszedł na Lucyfera xd), Omar żyję. Husein nie wie, jak powiedzieć o uczuciach do Humci. Haci i Bulbul, przywieźli kołyski dla maluchów; słodcy są niee? W następnym rozdziale będzie rozmowa Amelyi i Kemankesa. Ponadto okaże się, jaki czeka los ją i Mehmeda. No i możliwe spełni się obietnica Ahmeda.. Będzie grubo! XD

Ja zmykam Kochani! ;* Otwórzcie to zdjęcie, co jest u góry; ubóstwiam tę przeróbkę.. Kemiś jako tatuś - cud, miód malina! <3  

Continue Reading

You'll Also Like

152K 11K 61
BOOK #2 They say love heals scars, but Seokmin's scars were lessons-bitter reminders that twisted him into a creature of darkness. His life was a ser...
1.5M 26K 53
What if Aaron Warner's sunshine daughter fell for Kenji Kishimoto's grumpy son? - This fanfic takes place almost 20 years after Believe me. Aaron and...
124K 7.4K 91
"Great news! Wei WuXian has died!" "Wait- WHAT?!" "But I'm still here." The juniors (Lan Sizhui, Lan Jingyi, Jin Ling, and Ouyang Zizhen) accidentall...
170K 9K 57
Abandoned and ignored by her father, Princess Vaella remained at her mother's side. Forced to watch as life went on for those around her, while her...