Dwie starsze medyczki położyły małe zawiniątko. Jego ukochana ciężko oddychała i od razu zapadła w ciężki sen; nie zdążyła nawet ten jeden, ostatni raz objąć swojego syna. Łucznik upierał się, że żyje, ale nie wyczuł oddechu; nie usłyszał płaczu, który zapewniłby go o cudzie żywotu. Niejeden raz był na wojnie; nieraz krew spływała po jego ranach, zaznaczając bólem swoją obecność. Stracił możliwe przyszłego następcę; księcia dynastii Osmanów, ale przede wszystkim część jego duszy odeszła wraz z malutkim ciałem owiniętym w pieluszki.
Ostatkami sił wstał i wziął go w ramiona. Był lekki jak piórko, a twarzyczka wyglądała nadzwyczajnie spokojnie. Lekki uśmiech wstąpił na twarz Łucznika wraz z łzami, które potoczyły się po jego policzkach, brodzie prosto na lico maleństwa. Usiadł na ottomanie i patrzył ślepo w maleństwo.
-Mój synek.. Wybaczysz mi kiedyś moje małe Lwiątko? Tatuś wybrał Twoją Mamę; skazałem Cię na śmierć. Sprzedałbym duszę diabłu; obdarł z siebie skórę; oddałbym za Ciebie życie, gdybym tylko mógł. Wyglądasz, jak aniołek, który zstąpił z nieba, wiesz? Jestem pewien, że duchem byłbyś wspaniałym wojownikiem, a może nawet Padyszachem. Wszyscy Cię kochamy; śpij dobrze mój dzielny Lwie. Dobranoc.
Medyczki patrzyły z boleścią na ojca i syna, którzy nigdy się już nie spotkają. Dzielny wojownik; Wielki Wezyr; przyszły Padyszach siedmiu stron świata nie ukrywał łez. Nie uronił jednej czy dwóch; nikt nie zliczyłby ich. Przytulił pieluszki mocno do swojej piersi, gdzie zazwyczaj Kosem sypiała; tym razem leży tam krew z ich krwi. Gdyby tylko mógł coś zrobić.. Gdyby Kosem mogła ponownie ukryć go w swoim łonie i kryć przed śmiercią; gdyby Kosem miała też jakiś wybór jak on.
Kosem rozchyliła lekko powieki; chciała zobaczyć Kemankesa przy swoim łóżku, z dziećmi w jego silnych ramionach. Skuliła się w kąt obcego łoża, na którym leżała; nie spodziewała się zobaczyć tego mężczyzny nigdy więcej; nawet po śmierci. Ubrany w piękny czarny kaftan przyozdobiony czerwoną nitką; ze złotym pasem, przeplatającym go w pasie wyglądał tak, jak sprzed kilkunastu lat. Zaśmiał się, wpatrując w jej bladą twarz; z pewnością zobaczył strach w jej oczach. Czy to możliwe, by siedział na brzegu łóżka?
-Zdziwiłaś się Kochana. Czyli to nie mnie chciałaś ujrzeć, tuż przy swoim łożu? Proszę Cię, nie bój się; nie chcę Cię skrzywdzić. -sam jego głos sprawił, że przez jej ciało przeszła fala odrazy i strachu.
-Nikogo się nie boję! Już tyle razy mnie skrzywdziłeś, że teraz i tak nie sprawiłoby mi to większego bólu. Gdzie ja jestem? Zapewne w piekle skoro Ty tu siedzisz Ahmedzie. -ostatnie słowo wręcz wysyczała; brzydziła się tego imienia.
-Tym razem przychodzę do Ciebie z propozycją Nastia.
-Gdzie Ibrahim i Kasim?! -krzyknęła, ale silna dłoń chwyciła jej nadgarstki, sprawiając jej ból.
-Książęta są w raju. Chociaż i tak pewnie, nigdy ich nie zobaczysz, a wiesz dlaczego? Bo dla takiej kobiety bez krzty sumienia; morderczyni z zimną krwią, nie ma miejsca u boku Allacha. Kemankes też tu trafi, nie bój się. No właśnie! Gdzie Twój kochaś; nie przyszedł razem z Tobą? Przykro.. Z chęcią bym mu wyciął te usta, którymi Cię dotykał! Z dzikiej lwicy, stałaś się domowym koteczkiem. Z chęcią byś się z Tobą kochał; nawet tutaj w piekle!
Przysunął się niebezpiecznie blisko; podciągnął jej halkę wyżej by zobaczyć piękne długie nogi; te, które rozsuwały się kiedyś pod jego naciskiem. Odwróciła głowę z obrzydzenia; wszystkie wspomnienia wróciły z podwójną siłą; znowu bolało nie tylko serce, ale i ciało. Popatrzył na nią, ale odszedł do kołysek, które pojawiły się przed nim.
-Teraz już się Ciebie brzydzę; Amelya i tak zawsze była lepsza od Ciebie. Zobacz. -wskazał dwie trzy kołyski. -Tutaj leży Twoja córka; nie obchodzi ona nas. Tutaj leży Twój syn, a w kolejnej syn Murada Mehmed; tak właśnie go nazwała moja była Haseki. Patrz, jaki śliczny, a ten Twój to zimny; dosłownie! Martwy, zimny; jeden pies! Słuchaj uważnie Nastia - mogę zwrócić życie Twojemu bękartowi, ale odbiorę je Twojemu żyjącemu synowi.
-Murad.. Nie zabijesz Murada! Nie pozwalam na to; oddaj mi moje dzieci!
-Już kończymy.. Wybieraj - obecny Padyszach, czy bachor tego psa? Kemankes będzie zawiedziony, jeśli nie wybierzesz teraz maluszka. Łucznik płacze; zresztą zobaczysz, jak wrócisz, jak na Ziemię.
Kosem stanęła przed kołyskami. Spojrzała na swoją córeczkę i uśmiechnęła szeroko, widząc jej duże, szmaragdowe oczka. Czysta mama! Pocałowała ją w czółko i obeszła pozostałe dwie. To wszystko to jakiś sen; mara, która mnie nawiedzi i odejdzie! Może warto spróbować i wybrać jej synka? Wyglądał tak łagodnie; nie ruszał rączkami, jak pozostałe dwa maluchy; leżał martwy, tak jak powiedział Ahmed.
-Miałaś sporo czasu do namysłu; którego wybierasz?
-Uratuj mojego synka; chcę by żył. -odpowiedziała pewnie.
-Wspaniale! Czyli czas, by ostatni mój książę stawił się przed obliczem Allacha! Musisz, już wracać do tego pożal się boże Łucznika. Pamiętaj Nastia; życie za życie.
Ostatni raz uśmiechnął się szyderczo i zniknął. Podparła się na dłoniach i rozejrzała w popłochu po pomieszczeniu. Szukała wzrokiem jej pałacu; jej komnaty; jej Kemankesa. W końcu go zauważyła; skulony przytulał do piersi małe zawiniątko. Wyglądał, jakby całe życie uszło z niego; jakby stracił jakąś cząstkę duszy. Czy tak właśnie się stało?
-Kemankes! Kemankes.. Co się stało? -zadrżała, gdy podniósł swój pełen boleści wzrok.
-Kosem.. Ja nie miałem wyboru; musiałem zdecydować Ty albo nasz synek. Przepraszam, ale nie zniósłbym Twojej śmierci.
-Ahmed.. Przeklęty psie, zwróć tchnienie mojemu dziecku! Zgodziłam się; zgodziłam, a Ty miałeś mu zwrócić życie! Błagam Cię.. Ahmed proszę Cię.. -Kemankes podszedł do niej z chłopcem i podał go jej. Z jej oczu zaczęły płynąć łzy. Otoczył ramieniem ukochaną i pocałował w czubek głowy, gdy łzy nadal stykały się z jej mokrymi od potu włosów.
-Nazywasz się Omar; nazywasz się Omar; nazywasz się Omar. -wypowiedział po cichu Łucznik.
Kosem nie hamowała swoich łez, wręcz przeciwnie pozwoliła im płynąć. Ich łzy spadały na buźkę chłopca, pozbywając się z niej pozostałości matczynej krwi. Ściśnięci w uścisku, Regentka poczuła ruch; usłyszała płacz; zobaczyła piękne bursztynowe oczka. Omar płakał głośno, jakby wybudził się z jakiegoś snu; rodzice oniemieli z szoku. Patrzyli na chłopca, który wpatrywał się w swoją rodzicielkę i ojca z zaciekawieniem. Kosem utuliła malca i odetchnęła z ulgą, widząc synka zdrowego. Skoro Omar żyje.. Sprzedała duszę Murada diabłu; sprzedała swojego syna.
Wieści o dwójce narodzonych dzieciach rozeszła się po całym pałacu. Tylko Kosem i Kemankes wiedzieli o cudzie, który zdarzył się na ich oczach. Husein i Humasah siedzieli razem w komnacie Sułtanki, jedząc lokmę i szerbet. Rozmawiali i cieszyli się razem z nowymi rodzicami. Husein siedział tuż obok kobiety, zajadając przysmaki.
-Może przynieść Ci wina Deli? Jakiś niewyraźny dziś jesteś.. Powinieneś się cieszyć, Twój przyjaciel został ojcem dwójki ślicznych dzieci! -obdarzyła Huseina szczerym uśmiechem.
-Ehh.. Kemankes to jakieś dziwne wino tutaj ma; ja to wole.. Takie swojskie z tawerny! Napić się da i popatrzeć, na co jest! -powiedział, zanim ugryzł się w język. Humasah spuściła wzrok i westchnęła głęboko. Nie to chciała usłyszeć z jego ust..
-No tak.. Piękne młode, szczupłe kobiety tam bywają prawda?
-Zazdrosna jesteś? -powiedział z przekąsem, śmiejąc się coraz głośniej, widząc czerwone rumieńce na policzkach Sułtanki.
-Wypraszam sobie! Ja przynajmniej sobą coś reprezentuję; nie to, co te dziwki z tawerny!
-Te szmaty, w których chodzisz.. Uważasz, że dobrze pasują do Ciebie? Bo ta zgniła żółć to mi moje wymiociny po jednej nocy przypomina. Dekolt zasłonięty, popatrzeć, na co nie ma. Wcięcia w talii nie ma, bo ten materiał to grubszy od tłuszczu na brzuchu Beynama Agi! -widząc, jej wzrok dodał po chwili. -No co? Pani; taka prawda! Kemankes to zawsze mi mówi, że kobiecie trzeba mówić prawdę, jak wygląda. A ja powiedziałem i co z tego wyszło? Obrażona kobieta! Ten Kemankes to mi same złe rady daję..
Humasah słysząc jego słowa, poczuła ukłucie w sercu; coś ją dotknęło. Jej roześmiane oczy; zamieniły się w zamarznięte lodem morze; czerwone, pulchne usta opuściły się w smutku. Od kilku miesięcy spędzali dużo czasu razem i myślała, że.. Właściwie to o czym ona myślała? Miała lekko ponad czterdzieści lat; powinna zapomnieć o tym, że ktoś ją zauważy. W duchu się przyznała; zranił ją.
Husein roześmiany spojrzał na Sułtankę i poczucie winy, oblało jego ciało, jak dzban zimnej wody.. Nie! Zimnego Wina; O Allachu uchowaj moje beczki od takiego żywotu! Podniósł dłoń i położył na jej splecionych. Nie odwróciła się w jego stronę, tylko słuchała jego monologu z coraz większą nadzieją.
-Nie chciałem Cię zranić Pani.. Chodzi mi o to, że powinnaś nosić żywe kolory, które podkreślą Twoje piękne oczy. Powinnaś usunąć nadmiar tego materiału, bo mogę sobie rękę uciąć, że pod tymi szmatami kryję się piękna kobieta, która o tym zapomniała. Nie potrafię okazywać uczuć tak jak nasz drogi Wezyr z antenką na głowie.
-A to nie był trójkącik, który Ci bezszczelnie odebrał?
-Zgadza się! Bohater narodowy, wielki wojownik a teraz pantoflarz jakich mało! Na Boga, nawet nie wyjdzie na miasto; tylko Kosem.. Kosem ładnie wygląda; Kosem mi nie pozwala; Kosem każe mi zostać.. Na Allacha co to za życie?!
-A Ty nie chciałbyś założyć rodziny? Mieć dzieci i żonę? Zawsze chciałam mieć dzieci.. Takie maluchy, które by dopełniły mojego szczęścia w małżeństwie.
-O to, też możemy się postarać! -ugryzł się w język i powiedział skruszony. -Ja przepraszam! Za dużo wina wypiłem, ale przy pięknych kobietach gadam głupoty.. O Allachu ja to na trzeźwo mówię; to znaczy, że umieram!
-Nic do mnie nie czujesz, dlaczego, więc chciałbyś ze mną mieć dzieci, nie mówiąc o ślubie z taką ropuchą, jak ja!
-Skoro mówimy o ślubie to.. Chciałbym Ci powiedzieć.. Ja Ciebie.. -zaczął się jąkać.
Nie skończył mówić, gdyż do komnaty wpadło dwóch eunuchów z drewnianymi kołyskami. Przekrzykiwali się, na co Humasah tylko zaśmiała się. Wciągnęli za sobą dwa małe meble, krzycząc i szturchając.
-Moja kołyska jest z samego Egiptu! To moja wygra; Twoja to, co najwyżej do fundacji się nadaję, a nie na Sułtankę! -wykrzyczał Haci, gestykulując dłońmi.
-Aaa! Z Egiptu powiadasz Łachudro?! Do dlatego śmierdzi wielbłądem i rozsypuję się, gdy uderzyłeś nią o ten wazon w korytarzu! Przyznaj się; ile godzin ją lepiłeś z tego piachu?! -parsknął Bulbul.
-Co to za cholera się przypałętała z targu niewolników?! A nie; to tylko Bulbul z psiej dupy! Z pchlego targu wziąłeś tę swoją kołyskę?! Dla księcia Omara i Sułtanki Sirin sprowadziłem je prosto znad Nilu! Jutro ja biorę dyżur; zaklepuję!
-Patrzcie, patrzcie; widzicie tego starego Faraona?! Nie, to tylko niewolnik, co kamienie nosił do budowy piramid i na wielbłądzie jeździł! Tfuuu! Ja jutro zabieram dzieci i idę z nimi na spacer! Nauczę ich arabskiego, perskiego, wszystkiego, czego Ty nie umiesz nieuku! Do kamieni Łachudro!
Humasah i Huseina bolały brzuchy ze śmiechu, słuchając tych bezsensownych kłótni. Tym razem postanowiła im przerwać, gdy zobaczyła, że Haci zaciska pięści i kieruję się do drugiego eunucha!
-Z tego, co wiem, to jest trójka małych dzieci; kołyski Haciego idą do Omara i Sirin, a Bulbula do Mehmeda. -Faraon wystawił język i pokazał go drugiemu.- Haci zachowuj się! Ile Ty masz lat, a Ty Bulbul nie mów tak brzydko! Jesteście gorsi niż te maluchy. -powiedziała z przekąsem Humasah.
-Coś czuję, że przy nich będzie więcej roboty niż przy dzieciakach! Pałac wariatów..
Husein uśmiechnął się do Humasah, która nadal śmiała się z przepychanek eunuchów. Gdyby tylko nie był pijakiem z tawerny; gdyby tylko był bardziej rozsądny i inteligentny. Co będzie miała Sułtanka, po takim kimś jak ja? Ona nawet na mnie oka nie zawiesi, a ja wieszam od kilku miesięcy. O Allachu po co, żeś mi dał to przeklęte serce?!
Kochani! <3
Ja już tak na szybko. Napisałam w godzinę ten rozdział i mam nadzieję, że się Wam spodobał! XD Po krótce; mamy pakt z Ahmedem (który wyszedł na Lucyfera xd), Omar żyję. Husein nie wie, jak powiedzieć o uczuciach do Humci. Haci i Bulbul, przywieźli kołyski dla maluchów; słodcy są niee? W następnym rozdziale będzie rozmowa Amelyi i Kemankesa. Ponadto okaże się, jaki czeka los ją i Mehmeda. No i możliwe spełni się obietnica Ahmeda.. Będzie grubo! XD
Ja zmykam Kochani! ;* Otwórzcie to zdjęcie, co jest u góry; ubóstwiam tę przeróbkę.. Kemiś jako tatuś - cud, miód malina! <3