Rozdział 19. -"Matka, czy dziecko?"

304 15 27
                                    

  Czy rodzic; matka może się cieszyć z choroby swego dziecka? Na pewno, jeśli wyciągnie z tego korzyści dla jego rodziny; dynastii, a nawet samego Imperium Osmańskiego! Regentka siedziała oparta o swój ottoman w głównej sali jej syna - Sułtana Murada. Jedli wspólne śniadanie; niestety Kemankes musiał wybrać Paszów dla jej córek. Przypominając sobie ich wczorajszą noc, zarumieniła się lekko. Padyszach spojrzał na swoją Valide; na jej uśmiech, odpowiedział tym samym i ścisnął jej dłoń. Stała się dla niego oparciem, tak samo, jak jego Ojciec, którego szanował ponad wszystko i wszystkich. Czy wszystko jest takie piękne jak uśmiech Rodzicielki? Nie wiedział nic; nie zdawał sobie sprawy, że staje się jedynie pionkiem gry; pionkiem, który musi zostać wyeliminowany dla tronu.
-Jak się czujesz? Mam nadzieję, że wszystko dobrze z Tobą, jak i z dziećmi. Nie mogę się doczekać narodzin moich braci! -na jego słowa dotknęła opuszkami palców swojego zaokrąglonego brzuszka; maleństwa rosły z każdą gęsiną Haciego!
-Inszallach Synu; Inszallach. Dziś jest wielki dzień dla Twoich sióstr i naszej dynastii. Kemankes.. To znaczy, Twój Ojciec wybierze dla Atike i Gevherhan dostojnych Paszów na mężów.. Poza tym chcielibyśmy wprowadzić wspólnie z Tobą oczywiście kilka zmian w prawie Imperium oraz samego haremu; mam nadzieję, że nie zawiedziesz nas i zgodzisz się na wszystkie zmiany. -spojrzała na niego wyczekująco. Czy chciał nadużyć zaufania rodziców; czy chciał, żeby byli na niego źli? Oczywiście, że nie! Pokiwał potwierdzająco, na co Valide uśmiechnęła się triumfalnie.
-Wierzę, że nasz Ojciec Sułtan wybierze najlepszych Paszów dla moich sióstr; jest taki dobry dla Ciebie; dla nas!
Chcę tylko zrzucić Cię z tronu Murad; oczywiście, że jest dobry! - przeszło jej przez myśl. Regentka podparła się o oparcie, by podnieść się z ottomanu. Wstawanie ciężarnej w zaawansowanej ciąży, w dodatku bliźniaczej nie jest proste! Podeszła do biurka i wzięła kilka zwojów papieru w dłoń. Nagle za nią rozległ się huk; odruchowo otoczyła swoje skarby dłonią. Tak jak wilczyca broni swoich dzieci za cenę krwi; tak jak matka pragnie ratować pociechy ceną swojego życia. Właśnie teraz trzyma w ręku wyrok śmierci dla Murada; dla dziecka, którego kiedyś chroniła, jak teraz bliźniaków w swoim łonie. Kemankes wpadł do komnaty i zaczął się rozglądać w poszukiwaniu ukochanej; widział tylko Murada.
-Gdzie jest Twoja Matka? No mówże Murad! Mów, bo nie ręczę za siebie chłopcze! -przybliżył się do młodzieńca niebezpiecznie blisko, na tyle by widzieć strach w jego oczach. Co poradzi na to, że cały gniew z obrad Divanu musi przenieść na inne osoby. Poczuł na swoim ramieniu znajomą dłoń; zimną jak lód. -Kosem dawaj te papiery! Załatwmy to jak najszybciej; nie patrz tak na mnie, tylko oddawaj mój Sułtanat!
-Chwileczkę.. Najpierw nikah; potem tron. Muszę mieć pewność, że nie stracę swojej pozycji; moja władza nie zmaleje, a tylko zwiększy się tak jak i Twoja Kochanie. No i o haremie zapomnij..
Kemankes wyrwał jej wszystkie dokumenty zdrady państwowej; papiery, które miały wywrócić świat potęgi islamu i jej władzy do góry nogami. Oczywiście zgodzili się z Kosem w jednej kwestii; trzeba odebrać tron Muradowi. Jednak jego władza jako Sułtana Kemankesa będzie ograniczona dlaczego? Kosem jako jego prawowita żona, zyska takie same wpływy, jak sam Padyszach. Wodził wzrokiem po literach, szukając jednych słów. Jest to!

„Jako Padyszach Sułtan Kemankes Mustafa Han Hazretleri spoza dynastii Osmanów, wraz z Buyuk Haseki Mahpeyker Kosem Valide Sultan Hazretleri ograniczamy wpływ haremu. Odtąd harem będzie jedynie uczelnią dobrego wychowania dla dziewcząt, pozbawiając możliwości odwiedzenia alkowy samego Padyszacha! Po złamaniu tego prawa czeka go ukamienowanie na oczach ludu za zdradę swojej Ukochanej; tak samo, jak jego Haseki! Dzisiejszy dekret jest początkiem nowego Imperium; Imperium Sułtana Kemankesa i jego żony Sułtanki Kosem!

Przysięgam Ci wierność; przysięgam Ci wierność; przysięgam Ci wierność! "

-Tę ukochaną mogłaś sobie darować! Od kiedy Sułtan nie ma prawa mieć własnego haremu; chcesz wywrócić to państwo do góry nogami! To Imperium dalej istnieję właśnie dzięki nałożnicom, które rodzą dzieci; czego Ty nie rozumiesz do piekła czerwonego?! -ryknął na nią wściekle. Jej oddech stał się płytki, ale nie dała tego poznać po sobie; nie okaże słabości!
-No właśnie Matko! Jak już będę miał prowincję, to też będę mieć swój harem! Myślisz, że ojciec zadowoli się tylko Tobą? No nie wiem.. Tato, mam rację prawda?!
-Oczywiście Synu! Matce się w głowie poprzewracało! Będę mieć swój harem; Ben Sultan Kemankes Mustafa Han Hazretleri! -Łucznik wysunął dłoń, by chwycić za gardło ukochaną; chciał, aby błagała go o litość!
-Murad uważaj, jak mówisz do Rodzicielki! To ja Cię wychowałam gówniarzu; ja uratowałam przed wszystkimi! Nie masz nic do gadania; jesteś tylko zwykłym bachorem; bękartem z mojego zhańbionego ciała, rozumiesz?! Nikt nie będzie tykał Twojego Ojca; skoro nie chcę mnie - nie będzie żadnej!
Kosem cofnęła się od dwójki mężczyzn. Poczuła się jak obca w tej komnacie; na tym okrutnym świecie. Oczy Wezyra łagodniały, ale przed chwilą.. Wiedziała, że chciał ją chwycić za szyję; dusić do utraty tchu; do śmierci jej i ich dzieci. Gdzie ten Kemankes; gdzie jest ten czuły Pasza, który chciał zaciskać dłonie na jej talii, by ją przytulić, a nie na szyi, by pozbawić jej życia. Władza zabija wszelkie uczucia; zabija miłość, która łączy ludzi. Myśl o tronie zabija Kemankesa; czy ją także już zabiła? Poczuła, że do oczu napływają jej łzy; gorzkie krople, które wyrażą jej słabość.
Łucznik zdał sobie sprawę, że jego myśli krążą wokół tego, co kiedyś wydawało się niedostępne; odległe o tysiące stóp. Myśli o jego Sułtanacie zatruwały jego myśli; były jak trucizna, która pomału opanowuje całe ciało. Kosem po prostu potrzebowała miłości, a on oddala się od niej z każdym dniem. Jego ukochana nie chcę być jedną z wielu; chcę być jedyną. Czy mając wokół siebie tyle kobiet, zdoła opanować swoje ręce, umysł? Nie skrzywdzi jej; nie może. Obiecał jej to! Podszedł do niej bliżej, ale ona odsuwała się z każdym jego kolejnym krokiem.
-Nie dotykaj mnie.. Wiem, że chciałeś zacisnąć pięści na mojej szyi, jak kat zaciska sznur! Popełniamy błąd; mieliśmy wszystko - mieliśmy siebie. A teraz? Jestem ja i Ty osobno. Po co nam to było? -objęła swoje maleństwa, gdy poczuła lekki kopnięcia. -Mama nie pozwoli, by Tata Was skrzywdził; najpierw będzie musiał zabić mnie. Zrobisz to Łuczniku; zabijesz to, co kiedyś nazywałeś swoją ukochaną?
Głośne i ciężkie kroki zbliżały się coraz bliżej komnaty. Momentalnie zapomnieli o całej sytuacji i czekali na wejście gościa, któremu ewidentnie zależało na czasie. Drzwi ponownie otworzyły się z hukiem. O Allachu, ile te wrota jeszcze wytrzymają?! Husein czerwony ze złości stanął pomiędzy Regentką i Wezyrem.
-Za jakie grzechy przyjacielu? A Ty Sułtanko, tak bardzo nie lubisz Humasah?! Oboje jesteście pozbawieni sumienia; ten tron należy do Murada! Żadne z Was nie ma do niego prawa, a co dopiero zasiąść na nim. Nie wyjdę za żadną Gevherhan; tfuu! -splunął na perski dywan.
-Wiesz, ile ten dywan jest wart pijaczyno?! -Atike weszła do komnaty pewnym krokiem, stojąc u boku Deliego. -Nie poślubię żadnej czarnej kreski; prędzej wsiądę na wielbłąda z Hacim, niż wyjdę za tego czarnucha!
-Osiwieję przez Was wszystkich; przysięgam, za chwilę osiwieję z nerwów! Rozumiem, że Gevherhan wychodzi za Huseina -Kubbe Wezyr pokiwał z niezadowoleniem. -A ty Atike za jakąś kreskę.. Wezyrze, kim jest ta kreska, kredka czy jakoś tak?! Kogoś Ty znowu wpuścił do pałacu?!
-No przyjechał taki jeden Pers.. Zgadzam się - używa za dużo kredki do oczu, ale to nie powód, by zrywać zaręczyny! Yusuf Pasza to bardzo dobra partia; lepszej na targu niewolników nie znajdziesz! Kosem proszę, wyjdźmy, musimy porozmawiać.. Słońce Moje.. -dodał po cichu do Sułtanki, czekając na jakąkolwiek reakcję albo chociaż spojrzenie. Nic.
-Atike moja siostro! Cieszmy się; wychodzisz za kreskę! Nasz Ojciec ma świetny gust! -zawołał uradowany Murad.
-Boże daj mi cierpliwość, bo jak dasz siłę, to przywalę temu bachorowi! Murad to jest Twój Wielki Wezyr, a nie Ojciec! Ta pierdoła Ahmed, nie żyje! Rozumiesz; nie żyje! -krzyknęła prosto w oczy bratu.
Kemankes korzystając z chwili, gdzie Husein razem z Atike i Muardem kłócili się w sprawie ojcostwa, podszedł do Kosem. Stała tak bezbronna, przytrzymując się zimnej ściany. Oddychała ciężko i schyliła głowę. Chwycił ją lekko za ramię, by nie zrobić jej krzywdy. Po swoich ostatnich myślach; nie wiedział, czego może się spodziewać po sobie.
-Kosem.. Iskro Moja co, się dzieje? Ja zgadzam się; nie będzie nikogo poza Tobą. Wybacz mi; znowu mi wybacz. Ranię Cię za każdym razem; wiem, nie zasługuję na Ciebie, ale jesteś moim życiem i śmiercią. Kochanie widzę, że coś się dzieje, powiedz mi!
-Medyczki.. Nie czuję dzieci.. Kemankes pomóż nam..
Regentka wypowiedziała swoje ostatnie słowa; ostatni raz spojrzała na przyszłego Padyszacha; swojego przyszłego męża. Osunęła się na posadzkę; rozległy się krzyki. Łucznik zaczął krzyczeć jak opętany przez samego Lucyfera. Wziął jej ciało i położył na łożu Sułtana.
-Wezwijcie medyków! Sułtanka zaczęła rodzić! Jestem tutaj.. Jestem przy Was Kosem; wszystko będzie dobrze. Obiecuję Ci.
Pocałował ją troskliwie, ale nie odpowiedziała tym samym. Musnął jej zimne wargi; dłonią przetarł jej zaróżowiałe policzki. Patrzył na każdy milimetr jej twarzy; starał się zapamiętać jej każdy skrawek, najmnjeszy szczegół. Ręce Huseina odciągnęły go od ciała ukochanej, gdy medyczki przybiegły na miejsce. Wyprowadził przyjaciela z komnaty, gdzie przybiegła Sułtanka Humasah. Deli widząc kobietę, od razu zostawił Kemankesa i oparł dłonie na jej ramionach.
-Co się stało? Husein cały harem jest postawiony na nogi! Na Boga mówże!
-Sułtanka Kosem zaczęła rodzić.. Są pewne komplikacje, ale nie martw się! Dzieci, jak i ona muszą przeżyć prawda Kemankes?
-Słyszałam, że Amelya właśnie urodziła.. Powiła chłopca; kolejnego księcia dynastii Osmanów.
Spojrzał na przyjaciela, ale ten osunął się na podłogę, kuląc do siebie kolana, jak jego ukochana w jego ramionach. Czy to aby na pewno ból ciała, a może duszy? Coś go ciągnęło do tronu, ale tylko z Kosem osiągnie to, co zechce. Kemankes patrzył tylko na wrota; czekał aż medyczka przyjdzie i powie. „Wszystko w porządku; Sułtanka urodziła dwójkę silnych książąt!" Jego siostra urodziła, ale czy to w tej chwili się liczyło? Nie, teraz liczy się Kosem; Moja Kosem. Murad usiadł koło niego i przytulił Ojca, dając mu oparcie; Padyszach stał się młodzieńcem zamkniętym w umyśle dziecka. Przywykł do zwrotu - Tato. Czy przyjdzie mu ponownie usłyszeć te słowa?
Objął Murada ramieniem i pocałował czule w czubek głowy; jeden gest, ale Ahmed nigdy by się na to nie zdobył. To właśnie go różniło od zmarłego Padyszacha - nigdy nie będzie się zachowywał, jak na Sułtana przystało. Nie będzie miał haremu; będzie wierny ukochanej; nie skatuje swoich dzieci, pozwoli, by mówili „Ojcze", a nie „Mój Panie".
Czas jakby się zatrzymał. Husein stał u boku Sułtanki Humasah i obejmował jej wąskie ramiona; czyżbyś się zakochał przyjacielu? Moja stara pijaczyna pokochał kogoś oprócz wina! Atike wraz z Gevherhan płakały na swoich barkach; Murad coraz mocniej ściska jego ramiona. Jedno skrzypnięcie; jedno odbicie serca. Bez chwili wahania przepchał się przez tłum i wbiegł do komnaty. Wszędzie widział tylko krew; ciemnobrunatna ciecz spowiła nie tylko komnatę, ale i niebo. A ona? Ona leżała w niej.
-Sułtanka wydała na świat piękną dziewczynkę, ale poród nadal trwa. Chłopiec nie może się wydostać z łona; Regentka opada z sił. Musimy wybrać albo Matka, albo dziecko. -powiedziała skruszona medyczka.
-Chłopiec czy kolejna dziewczynka? Drugie dziecko; książę czy kolejna dziewczynka?! -ryknął na krępą kobietę.
-Chłopiec, Wielki Wezyrze.
-Nie chcę tego dziecka! Ratujcie Kosem, rozumiecie?! Macie ratować Matkę, a dziecko.. Spróbujcie je uratować, ale to ona ma przeżyć.

Hej Kochani! <3

Miałam dać dziś rano, ale nie skończyłam wczoraj i dziś dokończyłam rozdział.. Jak poprzednie podobały mi się, tak ten uważam, że niezbyt mi wyszedł :/ Mam nadzieję, że nie czytało Wam się tego najgorzej! O właśnie! Przypomniało mi się - bo ja lubię dialogi w opowiadaniach, ale zdaję sobie sprawę, że jak jest ich za dużo to też źle. Stąd moje pytanie; czy jest dobrze, czy może dodać więcej kwestii, a mniej opisów?

Co byście zrobili na miejscu Kemcia? Kazali ratować dziecko, czy Kosem? Z drugiej strony jeden książę już jest - syn Amelyi. Kto się cieszy? XDDD

Dziś spartaczyłam, ale poprawię się obiecuję! :D   

&quot;Dotyk nienawiści&quot; -Kosem&Kemankesحيث تعيش القصص. اكتشف الآن