Perspektywa Spencera
-Co zrobiłeś?!- JJ prawie wrzeszczała.
-Ciiiszej- syknąłem- Mówiłem ci, tak będzie lepiej.
-Spencer, czyś ty całkowicie zdurniał? Przecież ją kochasz, a ona ciebie! Pasujecie do siebie...
-Tak, tak, wiem, jak dwie połówki jabłka- przerwałem przyjaciółce- Garcia mówi to samo.
-Każdy ci to powie, każdy, Spence! W końcu byłeś szczęśliwy, od czasu Maeve...
-No właśnie, od czasu Maeve. Z nią też było cudownie- zniżyłem głos- a wszystko skończyło się przez tą pracę... Tak będzie lepiej. Chodź, mamy sprawę.
Reszta zespołu zgromadziła się w konferencyjnej. Oprócz Allie, której nie było już trzeci dzień z rzędu.
-Jak już zauważyliście, nie ma z nami Alyson, która musiała wyjechać na jakiś czas. Nie szukałem zastępstwa za nią, bo wierzę, że sobie poradzimy, a doktor Rossi szybko do nas wróci- powiedział Hotch, po czym zaczął przedstawiać szczegóły sprawy.
Ale ja go nie słuchałem. Krew szumiała mi w uszach. Allie wyjechała? Z mojego powodu?
Wszyscy zaczęli się podnosić, więc podążyłem za nimi. Zebrałem dokumenty ze stołu i skierowałem się do wyjścia. Podszedł do mnie Morgan.
-Hej, co z naszą księżniczką?
Wzruszyłem ramionami.
-Co? Pokłóciliście się?- pytał.
-Chyba nie jesteśmy już razem.
Morgan zatrzymał się, łapiąc mnie za ramię.
-Jak to?
-Po prostu.
-Ludzie nie rozstają się "po prostu"- zauważył.
-Nie możemy być razem.
-Do tej pory mogliście.
-Zaczynasz mnie irytować- próbowałem przejść, ale niestety, był silniejszy.
-Nie, to ty irytujesz mnie. Mów, co się dzieje. Albo- puścił mnie- Sam się dowiem.
Wyminął mnie, wyjmując telefon i poszedł w inną stronę.
Zadzwoni do Allie, a ja już nie żyję.
***
Siedzieliśmy w samolocie, w drodze do hrabstwa Oregon. Reszta zespołu omawiała szczegóły sprawy, a ja siedziałem z tyłu, rozparty na kanapie, analizując wszystko.
Dlaczego, do cholery, dałem jej odejść?
Nawet nie zauważyłem, kiedy dosiadł się do mnie Rossi.
-Masz zamiar nie odzywać się do mnie do końca życia?- zapytałem.
-Nie, Reid. Rozumiem cię.
-Co?- zdziwiłem się i obróciłem twarzą ku niemu.
-Rozmawiałem z Allie. Rozumiem cię. To dlatego rozpadło się moje małżeństwo z jej matką. Bo praca była ważniejsza. Wiem - westchnął - jak bardzo Allie jest dla ciebie ważna. Widzę w twoich oczach coś, czego nie było, gdy byłeś z Maeve.
Opuściłem wzrok. Miał rację - pokochałem jego córkę, w przeciwieństwie do Maeve.
-Jednak...musicie ze sobą porozmawiać. Ona ma ci dużo do powiedzenia, czego nie powinienem mówić ci ja.
-To znaczy?
Uśmiechnął się tylko i wstał.
-Jest takie przysłowie, jeśli kogoś kochasz, daj mu wolność- mrugnął do mnie.
-Salomon- dopowiedziałem.
Czułem na sobie współczujący wzrok JJ, wściekłe spojrzenia Morgana, ale jedyne co poczułem, to ulga.
***
Myślałem o Allie cały czas. Myślałem o niej, kiedy przesłuchiwałem rodzinę ofiar, kiedy byłem w prosektorium, kiedy złapaliśmy mordercę i kiedy wracałem do domu. Każdego kolejnego dnia, kiedy nie było jej w pracy, również o niej myślałem.
Dziewiątego dnia jej nieobecności postanowiłem zadzwonić.
Byłem w drodze do pracy, wykręciłem numer mojej ukochanej i nasłuchiwałem sygnału w komórce, który się nie pojawił. Mechaniczny głos obwieścił, że abonent jest czasowo niedostępny albo ma wyłączony telefon. Spróbowałem raz jeszcze, ale sytuacja się powtórzyła. Wcisnąłem telefon do kieszeni i wszedłem do windy FBI.
W konferencyjnej spotkałem moich przyjaciół: Penny, Morgana i JJ. Rzucili mi blade uśmiechy i wrócili do dyskusji. Od czasu zniknięcia Allie niewiele ze mną rozmawiali, poza JJ. Myślę, że obwiniali mnie o nieobecność młodej Rossi, a ja nie mogłem nic na to poradzić.
Chwilę później dołączyli do nas Hotch i Blake.
-Witajcie. Rossi wziął dwudniowy urlop w pilnej sprawie, ale niebawem do nas wróci. Przejdźmy do sprawy.
Dave nie wspominał nic o swojej nieobecności. Rozmawiałem z nim wiele, nie miał mi za złe rozstania z Allie.
Więc dlaczego i on wyjechał?
-Reid!- z rozmyślań wyrwał mnie głos Morgana.
-Te morderstwa są bardzo podobne do tych sprzed lat, kiedy to...
Perspektywa Allie
Siedziałam w moim mieszkaniu w Nowym Jorku. Dziś miał dołączyć do mnie mój ojciec, chciał mnie wesprzeć przed operacją. Czas minął mi szybko i został tylko jeden dzień do Sądu Ostatecznego.
Byłam szczerze przerażona. Bałam się komplikacji, bezpłodności, narkozy, no i samej operacji. Cieszyłam się, że tata przyjedzie mnie wesprzeć. Nadal nikt nie wiedział i planowałam utrzymać to w tajemnicy, tak długo, jak tylko się da.
Miałam zamiar się ubrać i wybrać do sklepu, po parę niezbędnych rzeczy do szpitala, kiedy zadzwonił telefon domowy. Nie miałam pojęcia, kto mógł dzwonić do mieszkania w Nowym Jorku, biorąc pod uwagę fakt, że wyprowadziłam się stąd trzy miesiące temu.
Podniosłam słuchawkę.
-Cześć, Allie, tu JJ.
-JJ? Skąd wiedziałaś, że jestem w Nowym Jorku?- zapytałam szczerze zdziwiona.
-Domyśliłam się, chociaż na początku myślałam, że może poleciałaś do Emily, ale zaprzeczyła. Wszystko w porządku? Jak się masz?- słyszałam troskę w jej głosie. Bałam się, że Rossi się wypaplał i JJ wszystko wie.
-Tak, tak, jest okej. Potrzebowałam trochę czasu dla siebie. Nie wiem, czy będę w stanie nadal pracować z Reidem- ostatnie słowa prawie wyszeptałam.
-Więc to już tak na serio?
-Nie wiem, chyba. Na to wygląda.
-Nie dzwonił do ciebie?
-Wyłączyłam komórkę. Przepraszam, że się nie odzywałam, pewnie się martwiliście...
-Nie masz za co przepraszać, Allie, rozumiemy, że rozstanie jest dla was obydwojga trudne.
Po chwili milczenia zdecydowałam się zadać nurtujące mnie, od jakiegoś czasu, pytanie.
-JJ, kim była Maeve?
Usłyszałam głośne westchnięcie.
-Była taką jakby dziewczyną Spenca. To smutna historia, którą powinien przedstawić ci on, ale cóż...Maeve została postrzelona przez stalkerkę. Spencer i Maeve ukrywali swoją relację, nawet przed nami.
-Oh.
Więc nie tylko ja miałam przed nim tajemnice.
-Więc dlatego powiedział, że boi się stracić kogoś po raz drugi...
-Allie, on bardzo cierpiał po jej śmierci, a mieli kontakt wyłącznie przez telefon i listy. Wyobrażasz sobie, co by było, gdyby stracił swoją materialną dziewczynę?
-Nie...-wyszeptałam. Zaczęłam rozumieć Reida.
-Po jej śmierci nie wychodził z domu przez tydzień. Strasznie to przeżył. Jednak...myślę, że to nie powinno być powodem waszego rozstania. On, ja, Rossi, wszyscy chronimy ciebie i nie tylko. Chronimy siebie nawzajem. Spróbuję jeszcze z nim porozmawiać.
Byłam wdzięczna przyjaciółce za wyjaśnienia i ukazanie mi Spencera w innym świetle. Z głową pełną myśli wsiadłam w auto i pojechałam na zakupy.
Perspektywa Spencera
Słońce zaczęło wstawać w Detroit, gdzie aktualnie prowadziliśmy sprawę. Pół nocy spędziłem siedząc tu, w pokoju hotelowym, myśląc o tym, co robi teraz Allie. Byłem niewyspany, potrzebowałem kawy, więc zwlokłem się z łóżka, wziąłem szybki prysznic i zszedłem na dół. Przy barze siedziała JJ, przeglądając akta i popijając latte. Widząc mnie, uśmiechnęła się.
-Dzień dobry.
Usiadłem obok niej, zamówiłem kawę i starałem się nie zasnąć na barze.
-Nie spałeś najlepiej, co?
-Aż tak to widać?
Uśmiechnęła się szerzej. JJ znała mnie lepiej niż wszyscy inni, była jedną z niewielu kobiet, przy których się nie krępowałem.
-Rozmawiałam wczoraj z Allie.
Te słowa od razu mnie ożywiły. Uniosłem szybko głowę, czekając na ciąg dalszy.
-I co?
-Jest w Nowym Jorku, potrzebowała trochę odpocząć. I wiesz, jest coś jeszcze- zmieniła ton głosu- Pytała o Maeve.
Uniosłem brwi. Chciałem jej opowiedzieć o mojej dziwnej relacji, jednak bałem się jej reakcji.
-I co?
-Rany, Spence, nic. Streściłam jej krótko historię, wydawała się być zaskoczona i pewnie chce z tobą porozmawiać.
-Tak ci powiedziała?
W tym samym momencie dołączył do nas Hotch. Poczułem wibracje mojego telefonu.
-Reid- odebrałem.
-Spencer, musisz tu przyjechać, nie mam pojęcia co mam robić- głos Rossiego sprawił, że na moją skórę wpełzła gęsia skórka.
-Dave? Co się dzieje?- moje pytanie zwróciło uwagę JJ i Hotcha.
-Allie...ona... nie chcieliśmy wam mówić, ona nie chciała, ale teraz...ma operację, wszystko miało być w porządku, alee...
-Dave, spokojnie, o co chodzi?- próbowałem go uspokoić, ale sam byłem roztrzęsiony.
Operacja? Jaka operacja?
-Allie choruje od urodzenia, ma operację, miała być niegroźna, ale teraz...o mój Boże... miała wyciek krwi do płuc, nie wiadomo, czy ją uratują...Reid a co jeśli, co jeśli ona...- Rossi się rozpłakał.
-Spokojnie, będzie w porządku, zaraz wsiadam w samolot, będę za dwie godziny- rozłączyłem się.
-Reid, co się dzieje?- zapytał Hotch.
-Allie ma operację i wystąpiły komplikację, muszę lecieć do niej- krzyknąłem już w biegu. Nie obchodziła mnie w tym momencie praca, kiedy jedyna miłość mojego życia mogła umrzeć.
***
Zauważyłem Rossiego, kiedy otworzyłem szklane drzwi OIOM-u. Stał wpatrzony w szybę, blady jak ściana. Pokonałem dzielącą nas odległość, po czym spojrzałem przez szklane drzwi na Allie. Wydawała być się taka krucha, bezbronna. Jej skóra była bledsza niż zawsze, a usta tylko delikatnie różowe. Widok Allie, która dopiero co skończyła walkę o życie, złamał mi serce.
Dobry Boże, jak ja ją kocham.
-Co z nią, Dave?
-Dopiero co skończyli operować. Udało się- uśmiechnął się resztkami sił- Uratowali ją, ale będzie w narkozie przez parę godzin. Nie chcą mnie jeszcze do niej wpuścić, to zajmie tylko chwilę.
Usiedliśmy na krzesełkach przed salą.
-Chyba należą ci się wyjaśnienia- zaczął.
Opowiedział mi całą historię o tym, jak Allie zachorowała, dlaczego przeniosła się do Waszyngtonu i o tym, że nie chciała nikogo martwić.
Siedzieliśmy tam przez jakiś czas, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Kiedy moje ciało zdrętwiało na krześle postanowiłem, że pójdę do automatu po kawę. Dave został przed salą i nadal czekał.
Wróciłem z parującymi kubkami, ale Rossiego nie było na korytarzu. Zajrzałem do sali - David siedział obok mojej ukochanej, trzymając ją za rękę, a ona uśmiechała się słabo. Postawiłem kubki byle gdzie i wszedłem do środka.
-Allie...
Rossi wstał i wycofał się z sali. Usiadłem na brzegu łóżka.
-Jak się czujesz?-zapytałem.
-Bywało lepiej- odpowiedziała zachrypniętym głosem, po czym się uśmiechnęła.
-Dlaczego mi nic nie powiedziałaś, głuptasie? Mogłaś umrzeć, a ja...-urwałem.
-Nie musisz nic mówić, Spence- wyszeptała.
-Owszem, muszę i właśnie to zrobię. Nie wyobrażam sobie tego, że mógłbym więcej cię nie zobaczyć- chwyciłem jej dłoń- Byłem głupi, to wszystko było niepotrzebne i na twoim miejscu bym mi walnął.
Uśmiechnęła się szerzej.
-Ja chcę powiedzieć.. Kocham cię, Po Prostu Allie.
Wyswobodziła swoją dłoń z mojego uścisku i położyła ją na moim policzku.
-Kocham Cię, Spencer.
Pochyliłem się i pocałowałem ją w czoło.
-Nigdy więcej żadnych tajemnic, dobrze?
Skinęła głową i ścisnęła moją dłoń, a ja czułem, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
AAAAAAAAAAA dotarliśmy do końca!!! Pozostał nam tylko epilog! Pragnę podziękować wszystkim, którzy to czytali i głosowali, Madzi i Kindze za odwodzenie mnie od pomysłu zawieszenia książki i Gublerowi za inspirację. Kocham was wszystkich <3