Pierwsza sprawa

272 14 4
                                    


Perspektywa Allie

Jestem chora. Nie, nie umieram. Kiedy miałam 14 lat wykryto u mnie guza w macicy. Nie zagrażał mojemu życiu, więc go nie wycieli, bo był na tyle duży, że po wycięciu go nie mogłabym mieć dzieci, więc postanowiłam z nim żyć. Do tego miałam cukrzycę, która o wiele bardziej zagrażała mojemu życiu. Po tym, jak dwukrotnie zemdlałam w pracy i niemal się utopiłam Rossi postanowił, że zamieszkam z nim. Chciał mieć na mnie oko.

Kiedy weszłam rano do biura BAU wszyscy byli zaskoczeni, ale ciepło mnie przywitali. Hotch nie pozwolił na czułości, bo nie mieliśmy na to czasu - czekała na nas sprawa.

Moja pierwsza sprawa.

-Ofiarami są osiemnastoletnia Elise Lyes, dziewiętnastoletnia Sylvia Brown i dwudziestojednoletnia Amanda Wright - zaczęła Garcia.

-Wszystkie trzy ofiary mają ślady cięć, poziome na rękach. Są również ślady podpaleń- dodał Hotch.

-Znęcał się nad nimi- wtrącił Spencer- Jaka jest przyczyna śmierci?

-Uduszenie. Najwyraźniej chciał, żeby cierpiały. Wszystkie znalezione w swoich mieszkaniach.

Wzdrygnęłam się delikatnie.

-Ja i Rossi pojedziemy do mieszkania Elise, JJ i Morgan, wy pojedziecie do Sylvii, Reid i Prentiss, pojedziecie do Amandy. W drogę.

Zespół wyszedł, a ja z Garcią udałyśmy się do jej biura.

-Od dziś to twój nowy dom, kochaniutka, rozgość się. Byle szybko, mamy dużo pracy.

Pokazała mi cały sprzęt, po czym usiadłyśmy do komputerów.

-Musimy znaleźć wszystko, co tylko się da o ofiarach. Ja zajmę się bilingami i ich pracą, a ty spróbuj na portalach społecznościowych.

Zgodnie z poleceniem zaczęłam szukać - Facebook, Instagram, Twitter, wszystko, co tylko się dało.

-Wszystkie były związane z muzyką- zauważyłam- Dodawały sporo zdjęć z instrumentami. Garcia, spójrz na to, ten wpis pochodzi z soboty.

Penelope zerknęła mi przez ramię. Elise dodała wpis o 6 wieczorem:

Dziś w klubie Moonlight o 8 mój pierwszy występ - nie mogę się doczekać xx

-Zadzwonię do Hotcha- oznajmiła, a ja zaczęłam kopać dalej.

Garcia rozłączyła się i wróciła do pracy.

-Żadna z nich nie miała stałej pracy, pracowały dorywczo, jedna z nich jako kelnerka, druga na stacji paliw a trzecia w sklepie spożywczym. Niespełnione artystki?

-Na to wygląda, miały swoje fanpejdże. Nie miały zbyt wielkiej ilości fanów, za pewne były amatorkami.

Szukałam dalej, w głowie mając pytanie: "komu mogły zaszkodzić te zwyczajne dziewczyny?".


**

Perspektywa Spencera


Amanda Wright mieszkała w bloku, który z całą pewnością wymagał renowacji. Na miejscu zbrodni byli już technicy. Jeden z nich podszedł do nas i poinformował nas, że Amanda została zamordowana w nocy, niespełna dwanaście godzin temu. Zauważyłem dwójkę młodych ludzi stojących przy drzwiach. Blondynka z niebieskimi końcówkami i w dość dziwacznym stroju wypłakiwała się na ramieniu wysokiego, długowłosego chłopaka. Wyglądali dość alternatywnie.

-Agentka Jarreau, a to doktor Reid- JJ podała im dłoń a ja pomachałem do nich. Nie lubiłem ściskać dłoni nieznajomych, skąd miałem mieć pewność, że na coś nie chorowali?

Dziewczyna odwróciła się do nas. Miała piercing na całej twarzy. Szybko je policzyłem - miała sześć kolczyków.

-Byliśmy współlokatorami Amandy- pociągnęła nosem.

-Co robiła poprzedniego wieczoru?

-Byliśmy w klubie, miała dać tam swój pierwszy koncert. Gdy skończyła powiedziała, że źle się czuje i jedzie do domu. Chciałam jechać z nią, ale stwierdziła, że da radę. Gdy wróciliśmy, już była m-mmm-martwa- zaczęła jeszcze bardziej płakać.

-O której godzinie wróciliście?- zapytałem.

-Koło drugiej w nocy.

-Co to był za klub?

-Sunside, na Monroe Street.

-Dam znać Hotchowi- powiedziałem do JJ. Rozejrzeliśmy się po miejscu zbrodni, porozmawialiśmy z sąsiadami Amandy (którzy nic nie widzieli bo albo spali, albo byli pijani, albo byli na imprezie) i wróciliśmy do biura.


***

Perspektywa Allie

Kiedy Hotch wrócił z resztą ekipy do biura zlecił mi i Reidowi stworzenie profilu sprawcy. Poszło nam sprawnie, po godzinie byliśmy już gotowi, stojąc przed resztą agentów i analizując wszystko.

-Sprawcą jest mężczyzna w wieku mniej więcej trzydziestu lat, którego ofiarami są młode dziewczyny- zaczął Spencer.

-Nie zostały zgwałcone, więc prawdopodobnie sprawca zabił je w akcie zemsty, na co również wskazują ślady tortur- dodałam.

-Skoro zabił trzykrotnie, będzie chciał zrobić to kolejny raz, więc musimy być szybsi- zabrał głos Hotch- Ofiary nie miały stałej pracy i często przebywały w klubach w okolicy Monroe i Meridian Street, więc musimy ostrzec pracowników okolicznych barów. Dziękuję- zakończył Hotchner.

Gdy wszyscy wrócili do swoich zadań zaczepiłam Reida.

-Hej, Spencer- zaczęłam. Odwrócił się do mnie- Za miesiąc mam egzamin praktyczny do FBI i zastanawiałam się, czy mógłbyś ze mną potrenować na strzelnicy? Oczywiście, gdy będziesz miał czas.

-Jasne, ale czy nie wolałabyś trenować z Morganem? On na pewno ma większe doświadczenie niż ja.

-Wiem, ale od ciebie dowiem się też coś z teorii- Reid parsknął śmiechem- Czyli się zgadzasz?

-Pewnie, jak tylko skończymy tą sprawę potrenujemy razem.

-Dziękuję- uśmiechnęłam się. Nagle przerwał nam Morgan.

-Dzieciaki, kolejna ofiara.


***


I jest już drugi! Nie mogę uwierzyć, że odważyłam się to publikować. Zachęcam do głosowania i komentowania - jestem otwarta na konstruktywną krytykę :) I przepraszam za jakiekolwiek błędy! A rozdział dedykuje Kindze i Madzi, moim wiernym i pierwszym czytelniczkom, kocham was! xx

We are FBI Where stories live. Discover now