Po prostu skacz, D.

By SallyCordeliaHepburn

77.2K 6.3K 2.7K

Laura, aspirująca dziennikarka, dostaje swoją pierwszą pracę. Pociąga to za sobą cały ciąg wydarzeń - nowe pa... More

Cześć, wbrew pozorom jestem całkiem normalna.
ROZDZIAŁ 1.
ROZDZIAŁ 2.
ROZDZIAŁ 3.
ROZDZIAŁ 4.
ROZDZIAŁ 5.
ROZDZIAŁ 6.
ROZDZIAŁ 7.
ROZDZIAŁ 8.
ROZDZIAŁ 9.
ROZDZIAŁ 10.
ROZDZIAŁ 11.
ROZDZIAŁ 12.
ROZDZIAŁ 13.
ROZDZIAŁ 14.
ROZDZIAŁ 16.
ROZDZIAŁ 17.
ROZDZIAŁ 18.
ROZDZIAŁ 19.
ROZDZIAŁ 20.
ROZDZIAŁ 21.
ROZDZIAŁ 22.
ROZDZIAŁ 23.
ROZDZIAŁ 24.
ROZDZIAŁ 25.
ROZDZIAŁ 26.
ROZDZIAŁ 27.
ROZDZIAŁ 28.
Przepraszam.
ROZDZIAŁ 29.
ROZDZIAŁ 30.
DZIĘKUJĘ.
Hej!
Doczekaliście się.
Ghostwriter!
NIESPODZIANKA

ROZDZIAŁ 15.

2K 216 137
By SallyCordeliaHepburn


Poszukiwanie sukienki zakończyło się całkowitym sukcesem, torebkę i szpilki kupiliśmy równie sprawnie, a Domena, pozostawionego samego sobie, zaatakowała tylko jedna grupa hotek (opisały to potem ze szczegółami na Twitterze i powstał miliard teorii spiskowych, na temat tego, co Domen robił w Polsce). Wyjazd do Krakowa można więc podsumować jako bardzo udany. 

Po powrocie do Zakopanego musieliśmy zacząć szykować się do Wisły, a ja także na następujący tuż po tym wyjazd do Kranja (bo szanowny pan Prevc pomylił terminy!). Smutno było opuszczać Waltera, no ale drugi Walter nie pochwala spóźnień. 

Konkursy w Polsce były dla mnie wyjątkowe. Nie tylko dlatego, że w ojczyźnie, że nikt do mnie nie mówi po niemiecku, ale też dlatego, że oprócz skocznej hałastry towarzyszyli mi moi rodzice i Ewa. No właśnie, rodzice...

- Mamo, tato, to moi przyjaciele... Johann, Peter, Cene, Domen, Daniel, Andreas, Andreas, Anders, Stefan, Stephan, Markus, Richard, Jurij, Manuel, Michael... (pięć minut później)... Anze i Anze - dokonałam prezentacji, kiedy rodzice odwiedzili mnie w miasteczku skoczków przed serią próbną. 

- Ale Domena to zapamiętajcie - wypaliła Ewa, po czym oddaliła się, żeby uniknąć mojego morderczego spojrzenia. 

Mama nie zdążyła mnie wziąć w krzyżowy ogień pytań, bo zrobiło się zamieszanie związane z rozpoczęciem serii próbnej i powędrowali na trybuny. Uffff... Było blisko. A z Ewką to sobie pogadamy...

Pierwszy konkurs w Wiśle zakończył się wprost idealnie i mogłam ze łzami w oczach śpiewać "Mazurka Dąbrowskiego", a potem dusić Kamila w uścisku radości. A potem przeprowadzić z nim wywiad. 

Miałam nadzieję, że następny konkurs na małyszowej ziemi minie równie spokojnie i bezproblemowo, ale jak płonne były moje nadzieje dowiedziałam się już wieczorem, kiedy Facebook wyświetlił mi post "Mateusz Jóźwik jest w podróży do Wisła z użytkownikiem Julia Solecka", a potem drugi "GO, Kamil!". 

- Nie wzywaj imienia brata mego na daremno, ćwierćinteligencie - mruknęłam do ekranu telefonu. 

Za jakie grzechy, za jakie grzechy, ja się pytam?! Moglibyśmy sobie nigdy nie wchodzić w drogę, wszyscy byliby szczęśliwi... 

Istniała jakaś nadzieja, że ich nie spotkam, ale przezorny zawsze ubezpieczony, jak to mawiał Królik z Kubusia Puchatka, więc wygrzebałam z walizki moje najładniejsze ubrania. Co sprowadzało się do bluzy od Domena i pary porządnych czarnych dżinsów... Szału nie było, dupy tym bardziej nie urywało. Czarna kurtka leżała nieźle, ale brakowało mocniejszego akcentu. Czerwona szminka, moja tajna broń, została w domu...

- Cześć, Domen! Załatwisz mi czapkę waszej reprezentacji, proooszę? O, znowu uczysz się włoskiego? To nie przeszkadzam - zalałam młodego Słoweńca potokiem słów, uśmiechnęłam się uroczo i oddaliłam się z powrotem do mojego pokoju. 

Nie myślcie, że jestem jakąś fanką neonowych kolorów w połączeniu z szarością, czy kibicką Słowenii (flaga naszyta na mojej kurtce wszystko wyjaśnia). Po prostu moja była przyjaciółka, a obecna dziewczyna mojego byłego chłopaka jest rasową hotką, a ja wiedziałam jak uderzyć w czuły punkt. 

Następnego ranka wspięłam się na wyżyny mojego makijażowego kunsztu i pomalowałam rzęsy tuszem i uzbroiłam się w maksimum pewności siebie. Mój czarny outfit dopełniony słoweńską czapką, dostarczoną mi przez Laniska (który wyjątkowo nie wyglądał, jakby coś przedawkował) prezentował się wręcz idealnie. Pozostało mi wierzyć, że robiłam to wszytko na daremno...

Pierwszy problem pojawił się wtedy, kiedy okazało się, że polskie hotki mają wyjątkowo dobrą pamięć i jeszcze im świtało, że Forfang miał rok wcześniej bardzo dobry sezon, a poza tym był Norwegiem, więc niemalże skakały przez barierki, żeby zdobyć zdjęcie i autograf. Straciłam więc najwierniejszego kompana i przemykałam szybko obok barierek, starając się nie oddalać za bardzo od miasteczka skoczków.

Niestety, mimo to, najgorszy z możliwych scenariuszy się ziścił. 

- Laura! - dobiegło do moich uszu, a ja udałam, że nie słyszę. 

- Laura! - wołanie powtórzyło się dwa razy głośniej, więc postanowiłam jednak stawić czoła tej piekielnej parce.

Stali tuż przy barierkach (jak, do cholery, dostali takie dobre miejsca?!) tacy sami, jak ich zapamiętałam. Tylko Julia rozjaśniła włosy, tak mocno, że wyglądały jak siano. Z konsternacją przyjrzała się mojej czapce, co odnotowałam z satysfakcją, rzucając im mój najmniej szczery uśmiech. 

- Co u ciebie słychać? - zapytał Mateusz. 

- Pracuję. 

- Jako wolontariuszka? - zapytała Julia, zupełnie nie złośliwie. Zupełnie. 

Uważaj, kochanie, bo zaraz pogłębię niż demograficzny w Polsce, pomagając ci się dostać na tamten świat. 

Wyciągnęłam zza kurtki akredytację medialną i tę drugą - z napisem TEAM. 

- Jestem dziennikarką. 

- Pisujesz do gazetki studenckiej?

Spojrzałam tęsknie w stronę Stephana rozdającego autografy parę metrów dalej. Rzuć ten marker, Leyhe i przyjdź, pożycz mi narty. 

- Do "Przeglądu Sportowego". 

Niegrzesząca intelektem dziewoja pojęła w końcu, że na płaszczyźnie zawodowej mnie nie zagnie, więc weszła na grząski grunt. 

- Masz kogoś? 

- Psa. Trzy miesiące, king charles spaniel.

- Oh, wiesz o co mi chodzi.

Niestety, wiedziałam, ale nie miałam za to pojęcia co odpowiedzieć. Może, że Peter i Cene Prevcowie chcą mnie wyżenić ze swoim bratem? To jakieś wyjście...

- Laura! - doszło do mnie wołanie. 

DZIĘKI CI BOŻE ZA FORGANGA! To już ten moment, kiedy mam mu zacząć stawiać pomniki z czekolady i pisać peany na jego cześć? Chyba tak, bo drugiego takiego przyjaciela na tym świecie nie znajdę. 

- Mateusz, Julka, poznajcie mojego najlepszego przyjaciela - uśmiechnęłam się przeuroczo, machając rzęsami. 

- Johann Andre Forfang - przedstawił się mój wybawca, a ja z nieskrywaną satysfakcją przyglądałam się reakcji ich obojga. 

Widać było, że Julia walczy ze sobą, żeby nie zacząć piszczeć. 

- Laura, niestety muszę ci przerwać pogawędkę z przyjaciółmi, bo trener mi kazał cię przyprowadzić, bo Daniel mu przekazał, że Wellinger mu powiedział, że Kraft mu opowiedział, że   Lanisek cię szuka, bo Stjernen mu przekazał, że Wank mu powiedział, że MacKenzie stwierdził, że powinniśmy cię znaleźć, bo Maciek mu powiedział, że Markus się wkurzył, bo Semenic cię nie znalazł, a jemu kazał Jurij, po Kamil mu powiedział, że Cene go poinformował, że jak zaraz nie przyjdziesz, to Peter zaraz zabije Domena, a to byłaby tragedia. 

Miałam ochotę zacząć klaskać, ale zachowałam kamienną twarz. Johann uderzył w najczulszy punkt zapatrzonej w Słoweńców Julii. 

- No dobra, to idę pomóc Cene. Do zobaczenia! - pomachałam im na pożegnanie i pobiegłam za Norwegiem. 

Miny tej dwójki były warte każdych pieniędzy. 

- Dziękuję, Forfi. 

- Jasna sprawa, najlepsza przyjaciółko. Wymyśliłem ten łańcuszek, a w rzeczywistości Domen i Pero tylko się sprzeczali kogo zabiorą na grupowe wybieranie garnituru na studniówkę. 

- Jesteś kochany. 

- Wiem - uśmiechnął się szelmowsko i zarobił kuksańca w bok. 

Cały konkurs spędziłam w moim ulubionym miejscu i znowu miałam powodu do płaczu, kiedy mój braciszek wygrał i ponownie rozbrzmiał nasz hymn. Najpiękniejszy i zawsze wywołujący u mnie dreszcze. A w tych okolicznościach to już w ogóle. 

Tym razem jednak na najniższym stopniu podium stanął mój studniówkowy partner. Przyszedł do mnie zaraz po dekoracji, z tym przerażającym bałwanem, którego dostał od prezydenta i bukietem słoneczników. 

Wyszczerzył się przeuroczo (wcale nie chciałam tego powiedzieć), a potem przyklęknął na jedno kolano i wręczył mi bukiet, który z uśmiechem przyjęłam. 

Kątem oka zauważyłam reakcję mojego byłego i jego dziewczyny. Tak oszołomionych ludzi, to ja jak żyję nie widziałam, jak babcię Irenkę kocham. 

Wywołaliśmy jednak ogólne zainteresowanie, dookoła rozbłysnęły flesze, ale, Bogu dzięki, szczelnie owinięta szalikiem byłam nierozpoznawalna. Wmieszałam się też szybko w tłum, udając się do pokoju medialnego, żeby uniknąć niewygodnych pytań. 

Spotkałam tam Kamila, który na widok moich kwiatów najpierw zastygł, a potem uśmiechnął się szeroko, pokazując z daleka uniesiony kciuk.

Zastanawiałam się, czy nie pokazać mu w zamian języka, ale w końcu odwzajemniłam uśmiech, a potem wtuliłam twarz w kwiaty. 

Wchodzący właśnie do sali Domen Prevc uśmiechnął się na ten widok jeszcze szerzej. 

Continue Reading

You'll Also Like

14.7K 965 28
Budzę się w niewielkim pokoju. Nie wiem gdzie jestem. W głowie mam pustkę... Wokół sami chłopcy... Nazywają to miejsce strefą..Za murami jest labiryn...
47.9K 4.3K 39
Delikatnie. Czy ktokolwiek na tym świecie mógłby potraktować mnie łagodnie?
586 62 7
𝘊𝘰 𝘮𝘰𝘻̇𝘯𝘢 𝘻ł𝘢𝘮𝘢𝘤́, 𝘯𝘪𝘦 𝘣𝘪𝘰𝘳𝘢̨𝘤 𝘥𝘰 𝘳𝘦̨𝘬𝘪? Okładka wykonana przez: @DEVVIANT
97K 10.4K 65
każdy tonący brzytwy się chwyta, czyli jak łatwo pozbawić się wszystkich drugich szans. #58 W RANKINGU FANFICTION (08.04.2018) © 2018 figleharce; and...