Keeper | TO #1

By unluckyphilosopher

243K 17.6K 2.5K

[I miejsce w konkursie "Książka roku 2016"], [I miejsce w konkursie "Splątane Nici 2017/2018"] i liczne nomin... More

*Zapowiedź*
PROLOG
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
EPILOG + podziękowania
KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ
DRUGA CZĘŚĆ JUŻ OPUBLIKOWANA
ZWIASTUN #1
ZWIASTUN #2
100 TYSIĘCY + DOBRA WIADOMOŚĆ
NADCHODZI MROK [Razer - zapowiedź]
PREMIERA [RAZER]

30

3.3K 300 51
By unluckyphilosopher


 Byłam skołowana. Totalnie.

                 Siedziałam w swoim pokoju i myślałam, próbując ułożyć wszystko w całość. Jordan był wilkołakiem, w miarę silnym Omegą z Shelby, którego pozbyto się przez „problemy". Nie mogłam sobie tego wyobrazić. Porządniś, jakim był Meadow, nijak pasował mi do obrazu, jaki pojawił się w mojej głowie. Stada odrzucały wilki, które przyczyniły się do morderstwa innego osobnika ze stada, krótko mówiąc, zdrady. Niesnaski pomiędzy wilkołakami zostawały szybko rozwiązane, bo ceniono sobie każdą osobę. Przynajmniej takie zasady panowały w moim starym stadzie. Wszystko byłoby logiczniejsze, gdyby Jordan należał do niewielkiego stada, jak to Cade'a, ale wcale tak nie było.

Jeśli już o Faulknerze mowa...

                     Trzymałam w rękach wyciszony telefon, bawiąc się urządzeniem. Nie miałam odwagi odblokować ekranu, bo wiedziałam, co tam zastanę. Mnóstwo wiadomości od rozwścieczonego Cade'a. I muszę przyznać, że chociaż kątem oka widziałam kilka z nich, nie wyobrażałam sobie, jak by to było, gdybym widziała chłopaka na żywo. Chyba zamordowałby mnie na miejscu.

                 Westchnęłam, w końcu zbierając w sobie siłę na oddzwonienie. Poza esemesami zostawił także morze nieodebranych połączeń.

– Módl się, żeby pociąg nie jechał w stronę Valier – warknął natychmiast po odebraniu.

– Robię to, odkąd powiedziałam ci o drugim wilku – odpowiedziałam cicho, a on sapnął z irytacją.

– Jesteś dziecinna. I nierozważna. Nieodpowiedzialna, głupia, cudowna... I, do cholery, kocham cię, nie mam zamiaru dopuścić do tego, by jakiś wilk cię rozszarpał. To mój przywilej!

               Zaśmiałam się lekko. Typowy Cade. Zabawne jest to, że ja nie uważałam swojego zachowania za nierozważne, bo dotychczas ten epitet przypisany był jedynie mojemu mate.

– Jasne, masz moje pozwolenie na morderstwo. Cade – próbowałam brzmieć spokojnie – ten wilk to mój znajomy. Jest Omegą i nie wydaje mi się, by był groźny. Znam go, to porządny chłopak.

– A wiesz, ile dziewczyn tak mówiło, a potem... – Usłyszałam, jak chłopak obrywa od kogoś.

– O, hej, Danny – zawołałam do słuchawki, a w odpowiedzi usłyszałam chichot bruneta.

– Zapomnij, Ginger ogląda ostatnio jakieś chore seriale. Wracając. Masz trzymać się od niego z daleka, to jasne? – Brzmiał groźnie.

– A jeśli nie posłucham?

         Słyszałam, jak wstaje i przemieszcza się dokądś. Jeśli chciał zostać sam, robiło się poważnie.

– Pamiętasz o tym, jak się poznaliśmy? – Przełknęłam ślinę. – Nie chcesz tego powtórzyć.

                   Przewróciłam oczami, choć trochę zmartwiło mnie podejście Cade'a. Robił wielkie halo z niczego. Jordan wydawał się w porządku wcześniej, kiedy był zwykłym człowiekiem, ale teraz także, będąc krwiożerczą bestią.

– Pamiętasz o tym, kto wygrał? – rzuciłam bezwiednie.

                 Cade zaryczał donośnie. Skrzywiłam się, urażona jego wybuchem. Czy tak reagował na dzielącą nas odległość? A może to przez fazy księżyca?

– Dobrze, już dobrze. Będę trzymała się z daleka na tyle, o ile to możliwe...

             Słyszałam, że jego oddech zwolnił, co oznaczało, że się uspokoił. Co stałoby się, gdybym teraz była obok niego? Brutalnie rzuciłby mną o ścianę i groził? Może tylko przez telefon brzmiał tak... dziwnie.

– Kocham cię. Nie zapominaj o tym – wyszeptał cicho.

                  Jego słowa brzmiały jak pożegnanie i faktycznie nimi były. Chłopak rozłączył się. Nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć. Nagle w moim życiu pojawił się ktoś, kto mógłby być zagrożeniem, a potem właściwie pokłóciłam się z chłopakiem. Przynajmniej prawie czułam się jak zwykła nastolatka.

                Bezsilna opadłam na poduszkę i przymknęłam powieki. Tęskniłam za nim. Ale nie miałam czasu na myślenie o kimś, kogo tutaj nie ma.

~*~

             Niektóre twarze, mijane na korytarzu, z dnia na dzień mogą się zmienić. Ktoś przychodzi, ktoś odchodzi. No, może raczej tylko odchodzi. W każdym razie, wraz z każdą przerwą, ale także i lekcją, uważniej zaczęłam przyglądać się ludziom.

               Dostrzegałam szczegóły, na które wcześniej nie wracałam uwagi, bo mnie nie interesowały. Wcześniej myślałam jednak, że jestem jedynym wilkołakiem w szkole, więc z racji tego, że wolę dmuchać na zimno, rozpoczynałam śledztwo.

                   Większość uczniów zachowywała się normalnie, rzekłabym, że aż zbyt normalnie. Byli też tacy, którzy mi podpadli, ale nie śmiałabym podejrzewać ich o bycie wilkami. Hm, to samo pomyślałam o Jordanie, a jednak – chłopak krył się tak dobrze, że nie zorientowałam się aż do momentu, w którym sam się zdradził. Jak widać, ja też to zrobiłam. Wtedy na biologii, gdy moje oczy zmieniły kolor. Ułamki sekund zadecydowały o tym, że Jordan odkrył, kim jestem.

              Co byłoby, gdyby ktoś, kto był człowiekiem, dowiedział się o mojej naturze? Cóż, to byłoby dość skomplikowane. Bycie wilkołakiem należało trzymać w tajemnicy, nikt nie mógł się o tym dowiedzieć, nawet jeśli mnóstwo wilków żyło wśród nas. Ludzie to kanalie, kto wie, co mogłoby się stać, gdyby ktoś rozpowiedział coś takiego? Gdyby ktoś ze szkoły dowiedział się, że jestem Alfą, czekałaby go śmierć. Najprawdopodobniej. Chociaż ja nigdy nikogo nie zabiłam i nie zamierzałam tego zrobić, ktoś pewnie skróciłby egzystencję tego nieszczęśnika.

                  Oparta o szafkę, lustrowałam wzrokiem kolejną osobę, która sunęła korytarzem. Dziewczyna miała rude włosy, sięgające jej podbródka, pomarańczowy sweter, który narzuciła na mundurek i kozaki. Od razu skojarzyła mi się z kreskówkową Velmą. Tak jak ona, nosiła okulary, które zsuwały jej się z nosa, gdy ta czytała opasłe tomisko, nie zważając na otoczenie.

– Mam wrażenie, czy chcesz ją zjeść? – Jordan nagle znalazł się obok mnie.

– Nie jadam ludzi – odparłam zdegustowana i odwróciłam się do niego.

               Mierzył mnie swoimi ogromnymi oczami, dokładnie lustrując moją twarz. Jego szczękę zdobił bardzo lekki zarost, a czarne włosy opadały mu na czoło.

– Żywisz się wilkami? – spytał ze śmiechem, unosząc nonszalancko brew.

– Codziennie rano piję ich krew. Tak naprawdę jestem wampirem – podłapałam temat.

                 Meadow zaśmiał się cicho i bardzo nisko. Zagryzłam szczękę i odwróciłam się od niego, przykładając tył głowy do szafki.

– Zafundowałaś mi przesłuchanie, a ja nadal wiem o tobie tyle, co nic. Skąd jesteś? Należysz do stada?

                    Gwałtownie się poderwałam. Na korytarzu było mnóstwo ludzi! O ile niezobowiązujące żarty o jedzeniu ludzi i piciu krwi były psychiczne, ale niezbyt podejrzane, to pytanie o stado było już przegięciem. Warknęłam pod nosem i złapałam chłopaka za rękaw sportowej bluzy, a następnie pociągnęłam za sobą.

                   Chwilę zajęło mi dotarcie do miejsca, w którym rzadko widywano uczniów, a mianowicie, do kaplicy. Znałam to pomieszczenie niezbyt dobrze, bo nie często tu zaglądałam. Nie byłam jedyna, tak przy okazji. Będąc w bezpiecznym miejscu, odsapnęłam.

– Trzymaj gębę na kłódkę, jeżeli lubisz swój psi jęzor – zagroziłam oschle. – Jestem z Great Falls. I tak, należę do stada.

Nie kłamałam.

                Nie byłam już samotną Alfą. Byłam Alfą i Luną stada swojego mate. Zadziwiająco dobrze czułam się z tym tytułem. A chociaż nasza sfora różniła się od typowych, lubiłam ją.

– Jesteś tam Alfą? – zadał następne pytanie.

– Jedną z dwóch. – Widząc jego dezorientację, ponieważ rzadko się zdarzało, aby w stadzie były dwa osobniki o tej randze, wytłumaczyłam: – Mój mate także jest Alfą.

                 Jordanowi opadła szczęka. Dosłownie. Otworzył szeroko usta i wlepił ze mnie spojrzenie błyszczących oczu. Powiedziałam coś nie tak? Zmarszczyłam brwi, czekając na jego reakcję. Zamierzałam pstryknąć palcami przed jego twarzą, ale zanim to zrobiłam, ocknął się.

– Masz mate? – wybełkotał.

                Pokręciłam głową, a ten spiął się, robiąc kilka kroków w tył. Wyglądał, jakby strzelił go piorun. Przypatrywał mi się takim wzrokiem, że się zaniepokoiłam.

– Jordan? – Popchnęłam go lekko. – Oddychasz?

Zaskomlał, uciekając ode mnie wzrokiem.

– Muszę lecieć, zgadamy się kiedy indziej, Brianno – powiedział prędko i wybiegł z kaplicy, jakby się paliło.

                        Zdezorientowana wpatrywałam się w zamykające się drzwi. Czyżby krótka znajomość z tym wilkołakiem miała być jedynie rozdziałem mojej historii?

~*~

                    Mając do dyspozycji jedynie niewielki netbook, rozpoczynałam internetowe połączenie z rodzicami. Pytali mnie głównie o to, jak się czuję z tym że jestem tak daleko od domu, gdy bratnia dusza ma wielki wpływ na samopoczucie. Odpowiadałam zgodnie z prawdą, było mi ciężko, ale zajęcia pozwalały mi trochę od tego odetchnąć. Nie mogłam porównać tej tęsknoty do tej, którą czułam dzień po wpojeniu, gdy uciekłam z sali tylko po to, by pobiec do Cade'a. Z tym nie dałoby się żyć!

                 Miny moich rodziców, gdy powiedziałam im o Jordanie, wyrażały jedno - byli zdziwieni, zastanawiali się nad tym, czy dobrze zrobiłam, dając mu odejść. Ojciec uważał, że powinnam jakoś dogadać się z chłopakiem, zdobyć jego zaufanie i mieć w nim swojego sojusznika. Mama natomiast, cóż, poniekąd zgadzała się z Cade'm, który kazał mi trzymać się od niego z daleka. Ale jeśli o nim znów mowa, był tam. Doskonale wiedziałam, że był obecny przy rozmowie i tylko czekał, aż rodzice dają mu wolną rękę i się zmyją. Czułam się nieco skrępowana, ale nie wiedziałam dlaczego. Było mi też trochę wstyd,co sprawiało, że gotowałam się ze złości, gdy po kilkunastu minutach Cade wreszcie usiadł przed kamerką.

– Jordan Meadow – wycedził.

              Wewnętrznie przewróciłam oczami, nie dając po sobie poznać, że jestem na niego zła. Był śmiertelnie zazdrosny, widziałam to w jego oczach i doskonale czułam. Ogromne pokłady zaborczości nagle ujawniały się w jego gestach, spojrzeniu i słowach.

– Zamierzasz zrobić tak, jak proponował ci ojciec? – zapytał po chwili ciszy.

– Jeszcze nie wiem. – Wzruszyłam ramionami. – Ale bez względu na to, co zrobię, nie chcę, żebyś wiecznie chodził struty. Jordan jest nieszkodliwy.

– Jest wilkiem. Facetem. A ty dziewczyną. W dodatku moją. Naprawdę myślisz, że on może być nieszkodliwy?

                Moje wilcze wcielenie podpowiadało mi, że Cade zachowuje się tak, jak każdy Alfa-mate. Zaborczy, piekielnie zazdrosny o wszystko, co się rusza. Ale jednak ta ludzka część mnie dalej nie była do tego przyzwyczajona. Nikt nigdy nie zabraniał mi rozmawiać z płcią przeciwną, a słuchając Cade'a wydawało mi się, że zaraz rozkaże mi przepisać się do szkoły dla dziewczyn.

– Cade, błagam... Daruj sobie, okej?

                Szatyn prychnął, przeczesując ręką brązowe włosy. Nagle przypomniałam sobie nasz wspólny dzień w Valier. A właściwie noc, kiedy to psisko bezczelnie wcisnęło mi się do łóżka i robiło za prywatny kaloryfer. Chciałabym to powtórzyć.

– Mam dość – wyszeptał, ukrywając twarz w dłoniach. – Jesteś tam ile... trzy dni? Już kręci się za tobą jakiś wilk, nie czuję się najlepiej, Daniel wiecznie marudzi i... – Weszłam mu w słowo.

– Jak to źle się czujesz? Co się dzieje?

– Nie wiem, wilkokrwiści chyba mogą chorować, prawda?

– Mogą, ale jest tylko kilka chorób, które przechodzą tak, jak ludzie. Słuchaj, gdyby coś się działo, znajdź babcię Berry, ona ci pomoże.

               Zmartwiłam się. Chłopak nie wyglądał na przemęczonego czy chorego, ale jeśli faktycznie czuł się źle, nie chciałam, by cierpiał. Wiedziałam, że babcia Lory mogła się nim zająć.

Tylko, czy chłopak był gotów mnie posłuchać?


A/n: Od razu na początku, po raz kolejny, dziękuję za wszystko, co robicie, to niesamowite, widzieć swoją książkę na początku listy TOP i mieć świadomość, że tyle osób ją czyta *-* 

Mam nadzieję, że ten rozdział Wam się spodobał. Do końca "Keepera" zostało jakieś 10-15 rozdziałów :O 

Continue Reading

You'll Also Like

2.1M 103K 63
Melody to czarnowłosa nastolatka o niebieskich oczach. Należy do osób cichych, delikatnych oraz strachliwych, które dosłownie nikną w tłumie. Samotno...
3.2K 134 7
Dopiero co skończyła się moja przedostatnia lekcja, a ja już mam dosyć. Dzisiejszy dzień nie może być jeszcze gorszym. Aż cztery razy byłam przy tabl...
141K 653 1
Miłość... A cóż to jest takiego? Czy miłość do jednej osoby może naznaczyć wszystko inne? Kochałam go i liczyłam, że będziemy do końca życia razem...
3.1K 1.4K 25
Sonia w wyniku wypadku samochodowego traci Ojca. Mając jedynie 14 lat pozostaje w szkole z internatem i dalej kształci swój talent wokalny. W tym cza...