We need to live

By Ada887

3.3K 496 101

W środku nocy, granice Korei Południowej przekraczają wrogie wojska ich północnych sąsiadów. Chłopaki zmuszen... More

Trailer
1.Wiadomości
2. Decyzje
3. Lotnisko
5. Musimy się zatrzymać
6. Stacja
7. Postój
8. Parking
9. Ślepa uliczka
10. Tymczasowe schronienie
11. Pierwsze niebezpieczeństwo
12. Komplikacje

4. Co robimy?

245 34 10
By Ada887

Odchrząknąłem, siadłem bokiem na siedzeniu i oparłem głowę na zagłówku. Chciałem się rozluźnić, ale ból sprawił, że tylko z powrotem odskoczyłem od oparcia.

- Gdy wracaliśmy jakiś facet się na mnie rzucił i żądał pieniędzy. Upadliśmy na podłogę. Nic więcej. - Skończyłem opowiadać w ekspresowym tempie. Baek najwidoczniej nie był zadowolony.

- Pokaż mi gdzie się uderzyłeś.

Zastygłem. Przypomniałem sobie o krwi, która pozostała na moich palcach, gdy sprawdzałem wtedy ranę.

- Nic mi nie jest. - wybąkałem. Byłem kiepskim kłamcą.

-Nie chcę się wykłócać, Chan. Po prostu pokaż mi głowę. - Baekhyun popatrzył na mnie krytycznie i szybkim ruchem ściągnął mi czapkę z głowy.

Zajęczałem gdy to zrobił. Najwidoczniej krew zakrzepła, sklejając moje włosy z materiałem czapki. Starszy chłopak uniósł brwi zaskoczony moją reakcją i popatrzył do środka nakrycia głowy. Tylko obserwowałem jak jego oczy rozszerzają się w strachu, podczas gdy palcami lekko dotknąłem guza dość sporych rozmiarów.

- Macie apteczkę?! - zawył Baekhyun i natychmiast oderwał moją dłoń od potłuczonego miejsca. Zażenowany odwróciłem wzrok, gdy wszyscy w aucie się na nas popatrzyli.

- Chanyeol, co się stało? - Suho z poważną miną nachylił się do przodu. Wiedziałem, że tak będzie.

- Nic wielkiego, po prostu uderzyłem się w głowę. - powiedziałem opryskliwie. Wyraźnie zaznaczyłem, że nie mam zamiaru kontynuować tego tematu.

- Baekhyun - Kyungsoo wychylił się do tyłu i podał mojemu chłopakowi małą walizeczkę. Brunet odebrał ją pośpiesznie z jego rąk i od razu otworzył. W środku zauważyłem kilka zwitków białego bandażu, opakowania gaz, jakiś przybornik oraz środek odkażający.

- Chanyeol, musisz nam to wyjaś -

- NIC mi nie jest. - pohamowałem się od podniesienia głosu. Chen zaskoczony aż się cofnął. Naprawdę, czy musieli robić wokół tego taki szum? Wiem, że się martwili, ale nie przesadzajmy. Skoro Baekhyun już się uparł, to mnie opatrzy, tak więc po co drążyć temat?

- Pochyl się do przodu. - chłopak przede mną w ciszy obniżył mi głowę. Skrzywiłem się, gdy pociągnął włosy wokoło rany.

- Co ty właściwie chcesz zrobić? - wymamrotałem. Baekhyun miał zerowe doświadczenie w takich sprawach. Kiedyś zachciało mu się pomagać Kyungsoo w kuchni. Skaleczył się w palec i zaczął panikować jak pięcioletnia dziewczynka. Uspokoił się dopiero, gdy zobaczył że krew przestała się lać a plasterek porządnie trzymał się na skórze.

- Odkażę - powiedział cicho, najwyraźniej skupiony na swojej pracy.

Westchnąłem i pozostałem bierny na jego działania. Niech robi co chce, zobaczymy co z tego wyjdzie. W tym czasie przysłuchiwałem się cichej rozmowie reszty chłopaków. Rozmawiali o naszym kolejnym kroku. Tylko, że nikt nie wiedział jaki on będzie. Co może zrobić grupa nieprzygotowanych, niedoświadczonych chłopaków przeciwko wykwalifikowanym żołnierzom bez skrupułów? Jedyne co przychodziło mi do głowy to po prostu ucieczka jak najdalej od wojsk. Może akurat zdążą powstrzymać napór wojsk zanim znajdziemy się w ich zasięgu. Jednak sam wątpiłem w swoje słowa. Takie rzeczy dzieją się tylko w filmach, prawda?

- Cholera jasna... - zasyczałem, gdy zimna ciecz polała się po tyle mojej głowy. Żeby tego było mało, po chwili samochód podskoczył na wyboju a mój 'lekarz' pociągnął mnie za włosy.

- Wybacz - rzucił Baekhyun i zabrał się za wycieranie wody utlenionej. Uniosłem oczy do góry, było to trudne, ponieważ schylałem się praktycznie pod kątem 90 stopni. Baekhyun zagryzał wargę, starając się wykonać swoje zadanie jak najdelikatniej. Nie wiem ile go tak obserwowałem, ale przestałem dopiero, gdy skończył robotę. - Gotowe.

- Dzięki - westchnąłem i wyciągnąłem rękę, żeby z powrotem ubrać czapkę.

- NIE! - krzyknął starszy, prawie się na mnie rzucając.

- Co znowu? - zajęczałem i popatrzyłem na niego zirytowany.

- Dopiero co ci to odkaziłem, a ty chcesz znowu ubrać na ranę brudny materiał?! - jego twarz wyrażała oburzenie. Nagle zrobił się geniuszem medycznym. Przewróciłem oczami i oparłem się plecami o siedzenie.

Baekhyun prychnął, widząc moje zachowanie i odwrócił się w przeciwną stronę. Brakuje jeszcze żeby się obraził. Powędrowałem dłonią do jego ręki i lekko ścisnąłem. Popatrzył na mnie ze ściągniętymi brwiami.

- Jestem ci naprawdę wdzięczny. - powiedziałem zgodnie z prawdą. Na jego usta wstąpił delikatny uśmiech, ale nic więcej.

Nie puściłem jego dłoni, a on jej nie wyrwał. Resztę drogi jechaliśmy w ciszy, słuchając pojedynczych komunikatów z radia. Jeśli wierzyć spikerowi: „Nic się nie zmieniło". Zignorowaliśmy te słowa. Wszyscy wiedzieliśmy, że jeśli tak mówią, to jest coraz gorzej. Interesowało mnie, gdzie znajdowali się w tamtej chwili. Może dotarli już do Seulu i byli w trakcie oblegania miasta? Odezwały się we mnie wątpliwości, czy na pewno dobrze robimy wracając do dormu. Nie mieliśmy zbyt wielkiego wyboru, a po za tym umówiliśmy się tam z Sehunem i Luhanem. Musieliśmy się zorganizować i wymyślić jakikolwiek plan.

Na dworze powoli zaczęło się rozjaśniać. Mój zegarek wskazywał siódmą rano. Ludzie, którzy nie zdawali sobie sprawy z nocnych wydarzeń, przeżywali właśnie najgorszy poranek swojego życia.

- Wjechaliśmy do miasta. - oznajmił Kai. Jestem przekonany, że tak samo jak ja, zastanawiał się czy żołnierze już wkroczyli do Seulu. - Zbierajcie się, za parę minut będziemy na miejscu.

Ożywiliśmy się na jego słowa. Samochód wypełnił się odgłosami szeleszczenia kurtek oraz zasuwania zamków. Odpiąłem pas i wyciągnąłem ręce do przodu aby rozprostować kości. Widząc niepozbieranie Baekhyuna, zacząłem zbierać również jego rzeczy.

W oczekiwaniu na dojazd, kolejny raz skierowałem wzrok za okno. Przestał padać śnieg i zza szarych chmur delikatnie prześwitywało słońce. Ten dość ładny początek dnia nie pasował do atmosfery jaka panowała wokół. To wszystko biło paradoksem na odległość.

Samochód skręcił w znajomą alejkę i po chwili auto zaparkowało na podjeździe.

Terenówka zgasła już dobrych parę minut temu, a mimo to, nikt nie ruszył się ze swojego miejsca. Słuchaliśmy strzelania metalu rozgrzanego silnika. Czemu nie wysiadaliśmy? Myślę, że ze strachu. Wejście do dormu było równoznaczne z przymusem podjęcia dalszych kroków.

- Powinniśmy wejść do środka. - mruknął Baek, odpinając swój pas.

Zaraz za trzaskiem jego zapięcia, w ruch poszły kolejne. Na twarzach reszty chłopaków widniało zrezygnowanie. Podejrzewam, że w obecnej sytuacji, gdyby któremuś z nas coś polecono, to każdy wykonałby to bez żadnego słowa sprzeciwu.

W milczeniu zasunąłem swoją kurtkę i otworzyłem drzwi. Po mnie z samochodu wysunął się Baek i podał mi plecak, który zostawiłem pod fotelem. Kiwnąłem głową w podziękowaniu.

- Nie ma jeszcze Sehuna? - po mojej prawej odezwał się zdziwiony Jongdae.

Zaskoczony zamrugałem parę razy. Faktycznie, nigdzie nie widziałem drugiego auta a światła w budynku były zgaszone. Natychmiast wyciągnąłem telefon z kieszeni i z katalogu szybkie wybieranie przycisnąłem numer młodszego. Chłopaki patrzyli na mnie wyczekująco, gdy ja słyszałem tylko miarowe pikanie.

- Idę do środka. - powiedział cicho Baekhyun ciągnąc mnie za rękaw. Nadal zszokowany brakiem odzewu Sehuna, popatrzyłem na Baeka z szeroko otwartymi oczami. Chłopak bez słowa odwrócił się i wszedł do środka.

Dopiero po chwili zorientowałem się, że drzwi nie były zamknięte na klucz. Reszta zespołu chyba też to zauważyła, bo jak jeden mąż rzuciliśmy się w stronę wejścia.

- Baekhyunnie? - zawołałem, jako pierwszy przekraczając próg dormu.

- Tutaj. - jego głos dotarł do mnie ze strony salonu.

Natychmiast skierowałem tam swoje kroki. Zatrzymałem się zaraz za chłopakiem, stojącym obecnie przed dwoma torbami rzuconymi na ziemię.

- Są tutaj? - zmarszczyłem brwi.

Ręka Baekhyuna powędrowała za jego plecy a ja od razu za nią chwyciłem. Nasze palce mocno się ze sobą splotły, w geście, który dodał nam obu trochę komfortu.

- Słyszałem kroki na górze. - odpowiedział, odsuwając do tyłu i stając ze mną ramię w ramię.

- To muszą być oni. - Suho zdjął czapkę z głowy i ruszył w stronę schodów, ale w tym samym momencie usłyszeliśmy głośne tupanie i tuż przed naszymi oczami pojawiła się niemalże obca sylwetka.

Luhan się zmienił. SM kreowało go na niewinnego i delikatnego, a teraz, gdy sam decydował o swojej karierze, mógł wymyślić własny styl i właśnie tak zrobił. Widać, że chodził na siłownie. Jego ciało było smukłe, ale wysportowane. Miał o wiele bardziej zarysowaną szczękę niż pamiętałem. To aż dziwne, że tyle szczegółów może umknąć widząc osobę tylko za ekranem telewizora.

Postawionym do góry włosom, bliżej było do ciemnego blondu niżeli do brązu. Na ramiona chłopaka zarzucona była czarna, gruba kurtka z futrem na kapturze.

Chińczyk zaskoczony widokiem wszystkich naraz otworzył usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Chwilę później, za jego plecami, pojawił się Sehun. Nawet nie wiedziałem, że aż tak się o niego martwiłem, dopóki nie poczułem jak schodzi ze mnie napięcie.

- Nareszcie, ile można czekać. - przywitał nas Sehun. Najwidoczniej chciał rozluźnić atmosferę, ale pomimo jego próby, nikt nie zmienił swojej postawy. Patrzyliśmy się na Luhana jakby był okazem w muzeum.

- Cześć chłopaki. - głos blondyna otrząsnął mnie z zamyślenia. Na jego twarzy pokazał się delikatny uśmiech.

- Dawno się nie widzieliśmy. - niespodziewanie głos zabrał Baekhyun. Popatrzyłem w jego stronę. Delikatnie się uśmiechał. Podszedł do Luhana i wystawił w jego stronę rękę. Dziwnie było patrzeć na to formalne przywitanie. Chińczyk bez zastanowienia uścisnął dłoń bruneta.

Baekhyun kontynuował mówić, ale nie mogłem tego usłyszeć. W uszach ponownie zaczęło mi szumieć, a w ustach poczułem coś kwaśnego.

- Muszę do łazienki. - mruknąłem sam do siebie i ruszyłem prosto w stronę drzwi, które znajdowały się obok schodów.

- Chan- głos Baekhyuna został stłumiony przez zatrzaśnięcie zamka. Nie chciałem żeby był świadkiem jak zwracam zawartość żołądka. Opadłem na kolana przy muszli klozetowej, czując coraz większe mdłości. Nie musiałem długo czekać aby zwymiotować. W przerwie między kolejnymi skurczami żołądka, słyszałem stłumione głosy. Ignorując mój stan, wewnętrznie cieszyłem się, że chłopaki nie odtrącili Lu.

Mając pewność, że skończyłem, leniwie sięgnąłem po papier toaletowy, aby wytrzeć usta. Przepłukałem gardło miętowym płynem, którego najwidoczniej nikt ze sobą nie zabrał.

- Chanyeol, wszystko w porządku? - ktoś zapukał w drzwi, a ja dopiero po chwili przypisałem ten głos do Kaia.

- Tak, moment, już wychodzę. - zawołałem i ostatni raz spojrzałem w lustro, upewniając się, że wyglądam w miarę przyzwoicie.

Przekręciłem zamek w drzwiach i nacisnąłem klamkę. Za plecami Jongina, na kanapach, rozsiadła się reszta zespołu.

- Kyungsoo jest w kuchni, woła Cię. - powiedział cicho. W jego spojrzeniu wyczytałem niemy rozkaz, aby bez żadnych wymówek udać się w miejsce docelowe.

- Okej - minąłem chłopaka. Gdy przechodziłem przez salon, czułem na sobie wzrok większości osób, ale tylko jedna podniosła się z siedzenia i podążyła za mną do kuchni.

W pomieszczeniu faktycznie czekał na mnie Kyungsoo, który teraz nalewał wody do szklanki z dziwnymi listkami w środku.

- Wypij to i zażyj te dwie tabletki. Jedna to przeciwwymiotna, druga na ból głowy.

Zmarszczyłem czoło. Skąd wiedział, że boli mnie głowa?

- Po co mi to? Zaraz pewnie mi przejdzie. - wzruszyłem ramionami.

- Nie przejdzie, bo miałeś wstrząs mózgu. - wyjaśnił, zakładając ręce na piersi. - Po tym jak się uderzyłeś, kręciło Ci się w głowie, prawda? Byłeś zdezorientowany, nie mogłeś złapać równowagi i bolał cię brzuch?

- Skąd ty..? - siadłem na krześle zadziwiony jego słowami.

- Gdy mój brat był mały, spadł z huśtawki. Miał takie same objawy i stwierdzono u niego właśnie wstrząs mózgu. - odpowiedział i przysunął mi lekarstwa pod nos - Zażyj.

Ufałem Kyungowi, więc bez wahania włożyłem tabletki do ust i wychyliłem zawartość kubka. To coś w środku miało gorzki posmak, przez co moja twarz wykrzywiła się w grymasie.

- Są jakieś poważniejsze skutki? - Baekhyun odezwał się po raz pierwszy od wejścia do kuchni.

- Nie jestem pewien, ale jeśli będzie się nadmiernie wysilał, to migreny i zawroty głowy nasilą się, zamiast stopniowo zanikać.

Odwróciłem się w stronę mojego chłopaka, który mroził mnie w tej chwili wzrokiem.

- Chanyeol, musisz się oszczędzać. - podsumował Kyungsoo zanim opuścił kuchnię i poszedł do salonu.

Muszę się oszczędzać? W takim momencie? Miałem ochotę wyśmiać tą absurdalną sytuację.

- Chodź - Baekhyun nagle chwycił mnie pod ramię i podciągnął do góry.

- Umiem sam wstać. - skrzywiłem się, ale zrobiłem to co chciał.

- Wiem, chciałem Cię po prostu potrzymać za rękę - odpowiedział cicho, nie patrząc na mnie.

Nie komentując tego, jak bardzo uroczy był w tamtej chwili, mocno chwyciłem jego dłoń w swoją i poprowadziłem nas do salonu. Chłopaki rozgadali się na dobre i na niejednej twarzy błąkał się uśmiech. Wyłapałem ciekawski wzrok Luhana, który spoczął na splecionych palcach moich i Baeka. Odszedł zanim przyznaliśmy się chłopakom o naszej relacji, więc miał prawo nie wiedzieć. Usiedliśmy zaraz obok maknae i Chińczyka.

- Co się stało? - zapytał Sehun, gdy tylko opadłem na kanapę obok niego.

- Kyungsoo powiedział, że miałem wstrząs mózgu. - odchyliłem się na oparciu, kątem oka patrząc na Baekhyuna rozmawiającego z Xiuminem i Suho.

- To sobie znalazłeś czas na takie odpały - westchnął.

- Bo niby tego chciałem - prychnąłem.

- Nieważne - zignorował mój oschły ton głosu - Już wszystko w porządku?

- W miarę. - odwróciłem wzrok.

Moją uwagę przyciągnął zegar nad telewizorem. Kilkanaście minut po siódmej. Zwróciłem głowę w stronę Kaia i Yixinga stojących pod ścianą.

- Musimy coś postanowić.

Chciałem przyciągnąć uwagę tylko tej dwójki, ale skończyło się na tym, że wszyscy w tamtej chwili wbili we mnie wzrok.

-Właśnie o tym rozmawialiśmy. - Lay przejechał dłonią po karku.

- Na pewno musimy opuścić to miejsce. - stwierdził rzeczowo Jongin.

Chen siedzący na fotelu pokiwał głową.

- Seul, jako stolica, będzie ich głównym celem. Pozostanie tutaj to niemal pewna śmierć.

Zjechałem wzrokiem na ekran plazmy.

- Próbowaliście go ponownie włączyć? - wskazałem ręką na urządzenie.

- Nadal ten sam problem z satelitą. - Suho splótł palce u rąk. - Ale Kyung siedzi na radiu.

Dopiero teraz zauważyłem, że Do ma w uszach słuchawki, a w ręce telefon. Gdy usłyszał że o nim mówimy, podniósł wzrok.

- Oficjalnie ogłosili stan wojenny. Podsumowując ich wszystkie wypowiedzi, mogę stwierdzić, że są coraz bliżej, ale jeszcze nie w Seulu. - zdał relację.

- Musimy ruszać już - powiedział Sehun, który do tej pory tylko przysłuchiwał się rozmowie.

- Albo nas otoczą.. - dokończył cicho Luhan.

Lay podszedł do okna i je otworzył. Do środka wdarło się lodowate powietrze.

- Zamknij to! - skurczył się Chen.

- Cicho - mruknął Yixing i wystawił głowę na zewnątrz. - Coś słyszałem.

Nie wiem czemu, ale moje ciało samo zareagowało gwałtownym szarpnięciem się na nogi. Skarciłem się w myślach, gdy pokój zakręcił się wokół mnie. Zacisnąłem oczy i podparłem się na ramieniu siedzącego Baekhyuna. Chłopak natychmiast mocno złapał moją dłoń i rozkazał usiąść.

- Czekaj - burknąłem i podszedłem do Laya.

Za plecami poczułem obecność jeszcze kilku innych osób.

Wszystko na zewnątrz wyglądało w porządku.

- Chan - szepnął Yixing, palcem wskazując na oddalone o parę kilometrów osiedle. Zmrużyłem oczy i dostrzegłem sylwetki ludzi. Biegli. W tym samym momencie usłyszeliśmy coś na kształt wybuchu petardy. Znałem ten dźwięk. Uczęszczając na strzelnicę, nie sposób było go nie znać. Zobaczyłem, że jedna z uciekających kropek znieruchomiała. Sztywno odsunąłem się od okna.

- Strzelają? - głos załamał mi się podczas wypowiadania tego jednego cichego słowa.

- Musimy iść. - wymamrotał cicho Lay. - Ruszcie się! - tym razem krzyknął.

Wszyscy dookoła mnie zaczęli się przepychać, chcąc jak najszybciej opuścić budynek. Moje nogi wrosły w ziemię, a w głowie nadal obijał się dźwięk wystrzału. Przecież to nie może się naprawdę dziać. Zamrugałem szybko, chcąc pozbyć się sprzed oczu rozmazanego obrazu, ale nie przyniosło to żadnej poprawy. Poczułem jak moje ręce trzęsą się i obijają o uda.

Ktoś uderzył mnie w twarz.

- Chanyeol, weź się w garść. - za sprawą ciosu, mój wzrok ponownie się wyostrzył i zobaczyłem przed sobą zdenerwowanego Kaia. Jego ręka nadal zaciśnięta był w pięść.

Przełknąłem ślinę i zaczerpnąłem oddechu przez usta.

Spokojnie.

- Idź do samochodu - odezwałem się zachrypniętym z emocji głosem, dając mu znać, że wszystko w porządku.

Jongin natychmiast zabrał torbę z podłogi i ruszył ku wyjściu. Zacząłem rozglądać się za swoją, ale nigdzie nie mogłem jej znaleźć. Byłem pewien, że zostawiłem ją na kanapie, na której siedziałem z Baekhyunem...

Baekhyun. Gdzie on jest?

- NIE MAMY CZASU CHANYEOL! - krzyknął Lay, stojący przy drzwiach.

Rozglądnąłem się, w budynku zostałem tylko ja i on. Zza okna dobiegła salwa wystrzałów. Spojrzałem Yixingowi w oczy i zobaczyłem w nich strach. Byłem pewien, że wygladam tak samo, ale u niego to wszystko przybrało inną barwę. Lay trzymał swoje emocje na wodzy. Oblizałem pogryzione usta i natychmiast wybiegłem na zewnątrz, nie oglądając się na czarnowłosego. Chłopaki dopiero dobiegli do samochodu. Nawzajem zaczęliśmy wpychać się do samochodu . Za kierownicą usiadł Lay. Wyjątkowo się z tego cieszyłem, był z nas najbardziej opanowany. Wylądowałem na środku, w drugim rzędzie foteli. Musieliśmy się porządnie ścisnąć, ponieważ brakowało dwóch miejsc. Obejrzałem się za siebie, upewniając się, że Baek jest w samochodzie. Siedział bezpośrednio za mną, jego wzrok niespokojnie latał po całym wnętrzu auta.

Jestem za niego odpowiedzialny.

Popatrzyłem mu prosto w oczy, próbując nie pokazać po sobie, że też się boję.

- Masz wytrzymać - rozkazałem.

Myślałem, że będę dla niego przykładem, ale sądząc po tym co przed chwilą się ze mną działo, porzuciłem tą nadzieję. Chyba sądziłem, że będę taki jak ci wszyscy główni bohaterowie w książkach i filmach.

Chłopak kiwnął głową, skupiając swój wzrok na mojej twarzy. Lay, nie czekając aż wszystkie drzwi się zamkną, ruszył z podjazdu, niebezpiecznie ślizgając się na śniegu.

- Gdzie mam jechać? -zawołał przez zaciśnięte zęby.

Na moment odpiąłem pas aby sprawdzić czy nikt za nami nie jedzie po czym z powrotem go zapiąłem.

- Na południe. - Suho siedzący obok mnie zaciskał pięści na kolanach. - Tam gdzie jeszcze ich nie ma.

Rozpędzeni jechaliśmy dwupasmową drogą, mijając inne samochody. Rozglądnąłem się dookoła, szukając podejrzanych scen, które zaalarmowałyby nas, że coś jest nie tak. Wszystko wyglądało spokojnie. Nie widać było wojsk, nie słychać było strzałów. Jedynym co raziło w oczy były puste chodniki. Zazwyczaj zatłoczone, teraz pozostawały puste.

- Chowają się w domach - Xiumin wypowiedział na głos moje myśli.

- Albo uciekają, tak jak my. - wtrącił Jongin.

Na moje oko, zbliżaliśmy się do wyjazdu ze stolicy. Mijaliśmy coraz mniej zabudowań, aż dojechaliśmy do rozjazdu dróg.

- Stop - nagle odezwał się Sehun. Odwróciłem się do tyłu. Chłopak na moment na mnie popatrzył i wyciągnął rękę przed siebie. - To jest blokada?

Blondyn wskazał na coś przed nami, wychylając się za mój fotel. Wytężyłem wzrok, próbując cokolwiek dostrzec.

Lay zwolnił, mogłem teraz zobaczyć to, o czym mówił Sehun. Na drodze ustawione były dwa wojskowe pojazdy. Chyba pancerne. Przy nich stali uzbrojeni żołnierze.

- To nie są mundury naszego wojska. - mruknął kierowca.

- Otoczyli Seul? - Kai zaakcentował pytanie, ale było one czysto retoryczne.

- Ominiemy ich. - Jongdae wymamrotał, nerwowo spoglądając za okno.

- Nie ma jak, stoją na całej szerokości ulicy. - wyjaśniłem, zaciskając dłonie na materiale przednich siedzeń.

- Nie dadzą nam przejechać, o tym nawet nie ma co myśleć. - Kai westchnął, a jego noga zaczęła nerwowo podrygiwać.

- Zapnijcie pasy - Yixing poprawił ręce na kierownicy. - Musimy jakoś przejechać.

- Lay, nie możemy! - Baekhyun spanikował, gdy domyślił się co chodziło Chińczykowi po głowie.

- Inaczej się nie da - wymamrotał jakby sam do siebie.

Cofnąłem się na siedzeniu. Yixing nie miał wyjścia, musiał to zrobić. Jeśli pozostalibyśmy w bezruchu, w końcu przykulibyśmy uwagę żołnierzy i wtedy wpadlibyśmy już po uszy. Obawa, że nie przebijemy się przez barykadę, skutecznie zajmowała moje myśli, gdy dotarł do mnie głos najmłodszego z nas:

- Czekaj! - zawołał Sehun - Nie mamy tylu pasów!

Gwałtownie podniosłem głowę znad mojego zapięcia i rozglądnąłem się na boki. W moim rzędzie na środku siedzieliśmy ja i Suho, a po bokach Xiumin i Kyungsoo.

- Kurwa - Xiumin siedzący obok mnie przeklął i przesunął się bliżej drzwi. Zwrócił się do Kyunga i Junmyeona - Musicie się ścisnąć i zapiąć jednym pasem, nie ma innego wyjścia.

- Nie lepiej będzie usiąść na podłodze pomiędzy fotelami? - Kai odwrócił się i zaczął przyglądać naszym poczynaniom.

- Jeśli uderzymy zbyt mocno, z kogoś kto tam się wciśnie, zostanie miazga. - Kyungsoo wytłumaczył cichym głosem i chwycił za pas.

W napięciu zaczęliśmy ustawiać się tak, aby Kyungsoo i Suho mogli zapiąć się jednym pasem. Junmyeon przycisnął się do Do, przeciągnął pas przez ciało Kyunga i swoje i wpiął go w zatrzask znajdujący się teraz za jego plecami.

- To nie jest stabilne - Kyungsoo pociągnął za odcinek pasa na ich taliach, pokazując jak luźno jest napięty.- Nie zapewni nam żadnego bezpieczeństwa..

- Teraz nic z tym nie zrobimy - odpowiedział Suho roztrzęsionym głosem i mocniej pociągnął za pas, aby ciaśniej ich owinął.

- Muszę się rozpędzić! Zapieliście się?! - Lay zaczął przyspieszać, nie czekając na naszą odpowiedź.

Przekręciłem się do tyłu, po cichu dziękując, że Baekhyun ma osobny pas. Razem zapięci byli Sehun i Chen. Wróciłem do poprawnej pozycji i szeroko rozstawiłem nogi. Moje ciało jakby podświadomie chciało się przygotować do uderzenia.

- Nie łapcie się rękami o siedzenia przed wami, połamiecie się. - Suho zakrztusił się w połowie zdania.

- Połamiemy się, wjeżdżając w blokadę - zawył Jongdae, mimo wszystko słuchając poleceń, jakie nawzajem sobie wydawaliśmy.

- Wiem, że zabrzmi to strasznie - powiedział Kai, nie odrywając wzroku od przedniej szyby - Ale Lay, celuj w ludzi.

Cisza wypełniła samochód, Yixing zmienił kolejny bieg i mocniej docisnął pedał gazu. Jongin miał rację. Jeśli chcieliśmy wyjść z tego cało, to lepsze byłoby uderzenie w wątłe ciało człowieka, niż w barierki i inne samochody.

- Baekhyun - wyszeptałem, mocno zaciskając powieki. Jego imię samoistnie wyleciało z moich ust.

Na ramieniu poczułem dłoń. Chwyciłem ją mocno i najchętniej bym nie puszczał, ale rozsądek przeważył nad potrzebami.

- Oprzyjcie się i mocno zaprzyjcie nogami. - drżącym głosem skierowałem te słowa do wszystkich, w duchu mając na myśli przede wszystkim jedną osobę.

Auto rozpędziło się do największej możliwej prędkości, jaka mogło osiągnąć na tym odcinku drogi.

Nie zamknąłem oczu. Pozostawiłem je szeroko otwarte. Uderzenie sprawiło, że wyrzuciło mnie do przodu a pas bezpieczeństwa boleśnie wbił mi się w ramię i brzuch. Autem gwałtownie wstrząsnęło, zahaczyliśmy o barierkę. Równocześnie o maskę samochodu uderzyło ciało. Głowa mężczyzny z impetem wbiła się w szybę, pozostawiając na niej sieć pęknięć. Wszystkiemu towarzyszyły zgrzyty i trzaski. Chciałem odwrócić wzrok, ale coś mi nie pozwalało. W spowolnionym tempie widziałem jak na szybie pojawiały się czerwone strużki krwi. Żołądek podszedł mi do gardła, gdy zobaczyłem pod jakim kątem wygiął się kark tego człowieka. Ciało spadło na bok, a my, będąc w lekkim poślizgu, jeszcze bardziej przyspieszyliśmy. Przejechaliśmy po czymś, nie chciałem wiedzieć co to było. Odbiło mnie do tyłu i potylicą uderzyłem o coś ostrego. Zawyłem, czując jak rozdziera mi skórę. Zgiąłem się w pół, łapiąc za włosy. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że jedziemy prosto i nic się nie trzęsie.

Podniosłem głowę i popatrzyłem przed siebie. Wyjechaliśmy na pustą drogę. Z tyłu doszły do mnie odgłosy wymiotowania. Spuściłem wzrok na moje dłonie, były od czegoś mokre i sine od zaciskania ich na pasie. Usiadłem prosto i uderzył we mnie widok przedniej szyby, zabarwionej szkarłatem. Krew ściekała po szkle tuż przed Kaiem.

- Zmyjcie to błagam - Jongin odwrócił głowę w bok.

Lay nie zareagował, nadal jadąc przed siebie z maksymalną prędkością. Przecież mogą nas gonić. Jongin sięgnął ręką do włącznika wycieraczek, lecz w tym momencie ręka Chińczyka złapała go za nadgarstek.

- Chcesz mieć to na całej szybie? - wymamrotał, jego twarz zrobiła się blada.

Kai schował głowę między nogami i znieruchomiał.

Koło mnie, Suho nachylał się nad Kyungsoo opartym o boczną szybę. Xiumin trzymał głowę w dłoniach i patrzył w podłogę, nie odzywając się. Poczułem zawroty głowy, gdy odwracałem się do tyłu.

- Chanyeol - Baekhyun uniósł się do góry natychmiast odpinając pas. Nic mu nie jest. Moje serce nie biło w naturalnym tempie, czułem to za każdym razem gdy obraz przesuwał mi się przed oczami. Poczułem dłonie na policzkach, ktoś potrząsnął moją głową. To nadal Baekhyun? - Chan!

Zacisnąłem oczy, słysząc jego krzyk. Otwarłem je słysząc zaniepokojony głos Laya. Czemu wszystko brzmiało tak jakbym był pod wodą?

- Chanyeol siadaj i oprzyj się, delikatnie. - Xiumin drżącym głosem pociągnął mnie na miejsce. Nie miałem siły, aby mu się sprzeciwić. Jedyne co w tej chwili zaprzątało mi głowę, to czemu jestem taki śpiący.

- Cholera jasna - usłyszałem syk Sehuna.

Chciałem z powrotem oprzeć się o fotel, ale czyjaś ręka zacisnęła się na mojej szyi.

- Chanyeol, nie możesz - głos Baekhyuna, do którego najwyraźniej należała dłoń trzymająca mnie za tył szyi, załamał się wpół zdania.

- Musimy się zatrzymać. - Luhan powiedział to prawie szeptem. Czułem się jakby ktoś ściszał mi dźwięk w słuchawkach.

- Nie ma gdzie!

Kto to powiedział?

- On tu zemdleje!

Uścisk na moim karku zacisnął się z większą siłą. Czemu nie dadzą mi spać?

- Chanyeol, błagam nie zamykaj oczu!

To Baekhyun? Prawda? Widok zaszedł mi mgłą.

- Zimno mi... - mówiąc to, poczułem jak bardzo moje wargi są zdrętwiałe. Co się dzieje?

- Lay błagam Cię stań gdzieś! - kolejny krzyk.

- Tu jest coraz więcej krwi! - nagle coś zimnego dotknęło tyłu mojej głowy.

Chyba zaczęliśmy zwalniać. Zamknąłem oczy.

Jestem zmęczony.

Przepraszam za przerwę, ale wiecie...

Rozszerzona matma i biologia to nie jest dobre połączenie. xD

Jakieś uwagi? XD

Continue Reading

You'll Also Like

64.6K 2.7K 58
Zmieniony przez śmierć ojca Nicola postanawia zadebiutować w Reprezentacji Polski, co było marzeniem pana Krzysztofa. Zbuntowany młody dorosły w prze...
54.6K 5.9K 51
"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zacis...
131K 5.9K 54
❝ - Masz może pożyczyć szklankę cukru?❞ Gdzie wszystko zaczyna się od szklanki cukru i pary brązowych oczu.
23.4K 1.9K 20
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...