Kochaj Albo Giń - Reylo ✔

By EsmeraldaLavoie

413K 28.8K 16.6K

Rey była zwykłą zbieraczką złomu. Wszystko się jednak zmieniło, kiedy poznała bestię galaktyki - Kylo Rena. ... More

Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXI
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Rozdział XXIV
Rozdział XXV
Rozdział XXVI
Rozdział XXVII
Rozdział XXVIII
Rozdział XXIX
Rozdział XXX
Rozdział XXXI
Rozdział XXXII
Rozdział XXXIII
Rozdział XXXIV
Rozdział XXXV
Rozdział XXXVI
Rozdział XXXVII
Rozdział XXXVIII
Rozdział XXXIX
Rozdział XL
Rozdział XLI
Rozdział XLII
Rozdział XLIII
Rozdział XLIV
Rozdział XLV
Rozdział XLVI
Rozdział XLVII
Rozdział XLVIII
Rozdział IL
Rozdział L
Rozdział LI
Rozdział LII
Rozdział LIII
Rozdział LIV
Rozdział LV
Rozdział LVI
Rozdział LVII
Rozdział LVIII
Epilog
Zapytaj Polsat 1/2
Zapytaj Polsat 2/2
Reylo!

Rozdział LIX

5.1K 354 662
By EsmeraldaLavoie

Hux zdębiał. Właśnie przebywał na bazie Starkiller jako zdrajca, otoczony masą uzbrojonych po zęby żołnierzy, Ben sobie gdzieś uciekł, a jego cholerna żona właśnie zaczęła rodzić! Nie spodziewał się takiej sytuacji nawet w najgorszych koszmarach. To było powalone.

- Jesteś pewna? Może to tylko skurcz..? - Zapytał z nadzieją w głosie, jednak kiedy dziewczyna ścisnęła jego dłoń, poczuł, iż nie żartuje. Musiał wymyślić coś na szybkiego... To najgłupsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobił. - Zdejmij ten hełm. - Rozkazał, a dziewczyna z trudem wykonała polecenie rudowłosego. - A teraz zachowuj się normalnie... Ródź dalej. - Stwierdził i wziął ją pod ramię.

- Co... ty... gadasz..? - Zapytała, dysząc ciężko. Hux przewrócił oczami i zaczął iść w stronę jakiegoś korytarza.

- Zaufaj mi... Idziemy do punktu medycznego. Udawaj moją żonę... - Szepnął. Rey spojrzała na niego jak na idiotę, jednak nie miała czasu na sprzeciw. Właśnie rodzi..! To uczucie było okropne. Ledwo stąpała przed siebie.

W końcu przed nimi stanął patrol szturmowców. Żołnierze wycelowali przed siebie broń.

- Idioci! Z drogi! - Wrzasnął Hux. Szturmowcy spojrzeli po sobie. - Moja żona przyleciała na przepustce i nagle zaczęła rodzić! Może się odsuniecie, chyba że chcecie, żeby urodziła na korytarzu? - Warknął. Bał się tego, że ktoś może rozpoznać jego głos. Mocy dzięki miał na sobie maskę pilota, przez którą nikt nie widział jego twarzy. Szturmowcy rozstąpili się, tworząc drogę, przez którą przeszli.

Rey nadal piszczała. Hux już miał tego dość. Mógł popełnić te cholerne samobójstwo już dawno temu. Ale niee, bo ktoś próbował mu wmówić, że życie jest piękne. Nagle ujrzał coś przed sobą. Pojedyncza sylwetka w srebrnej zbroi. To...

- Phasma! - Krzyknął uradowany. Puścił Rey, która oparła się o ścianę, a sam ściągnął kask. Kiedy kobieta go zauważyła, natychmiast do niego podbiegła.

- Hux! - Pogładziła go po policzku, jakby był największym skarbem w Galaktyce.

- Phasma... Musisz uciekać. Proszę. Starkiller zaraz wybuchnie. Przyleć na D'Qar. - Poinformował, łamiącym się głosem. Kobieta jednak spojrzała za jego plecy i dostrzegła zwijającą się z bólu Rey.

- Co się dzieje? - Zapytała.

- Nic godnego uwagi. - Odparł, kręcąc głową. Phasma nagle zdjęła swój hełm i chwyciła rudowłosego za poły kombinezonu. - Phasma, co ty robisz..? - Zapytał, jednak blondynka podniosła go tak, że stopami nie dosięgał ziemi i... Pocałowała go. Zdziwiony mężczyzna wisiał bezwładnie, a po chwili zamknął oczy. Ona go kochała w taki sposób? Nigdy by się tego nie domyślił. Pod wpływem emocji odwzajemnił pocałunek.

Rey patrzyła na nich ze zdziwieniem.

- Halo! Ja tu rodzę! - Krzyknęła, jednak ci nie zwracali na nią najmniejszej uwagi. Kobieta w zbroi w końcu postawiła na ziemię dawnego generała i ponownie pogładziła go po policzku.

- Nic godnego uwagi. - Odpowiedziała na jego wcześniejsze pytanie. - Uważaj na siebie. Powodzenia. - Stwierdziła, zakładając maskę. Nagle zaczęła biec w stronę hangaru. Hux patrzył osłupiały na jej znikającą sylwetkę.

- Rudy! - Wrzasnęła w końcu Rey. Armitage zdołał się otrząsnąć i w końcu ubrał swój hełm.

- Co to było..? - Wyszeptał do siebie, kiedy szli w stronę punktu medycznego.

*

Hux już się niecierpliwił. Droid medyczny już jakiś czas temu zabrał Rey do osobnego pomieszczenia. A jak nie przeżyje porodu? Nagle sam siebie spoliczkował. Jakby Ben wyczytał jego myśli, to prawdopodobnie by go zabił. Nagle usłyszał krzyk dziewczyny. Dawny generał spojrzał na zegarek. Ile może trwać poród? Ach! To nie było na jego nerwy. Nagle usłyszał płacz dziecka.

Tak szybko? Przecież słyszał, iż niektóre porody trwają po parę godzin. Jego matka rodziła go pół dnia! Nie wiedział czy to on stracił rachubę czasu, czy może Jedi mają jakieś zdolności do szybkiego rodzenia dzieci? Hux próbował dostać się do środka pomieszczenia, jednak drzwi nadal były zamknięte.

Zdjął kask, odłożył go na podłogę i usiadł obok niego. Musi czekać. Płacz dziecka się nasilał. Do tego doszedł jeszcze krzyk matki. O nie... To nie mogą być bliźniaki..! Hux'owi zakręciło się w głowie. Jeszcze mu dwójki bachorów brakowało. W końcu usłyszał dźwięk otwieranych się drzwi.

- I jak? - Zapytał, pośpiesznie wstając. Droid zaprosił rudowłosego do środka pokoju. Niepewnie do niego wszedł, a kiedy ujrzał Rey... skamieniał. Ten widok był piękny. Dziewczyna trzymała w swoich ramionach małe dzieciątko. Było takie cudne. Na głowie miał małe, czarne kosmyki włosów. Było już wiadomo, że wygląd odziedziczył po tatusiu.

- Pacjentka miała za wąskie biodra, aby rodzić naturalnie, więc musiałem podjąć się cesarskiego cięcia. - Stwierdził droid medyczny, kiedy Hux podszedł do Rey. To maleństwo było takie cudowne... Pogłaskał go lekko po główce.

- Mój kochany synek... Mój Anakin... - Wyszeptała Rey, całując dziecko w czoło. - Ile bym dała, żeby twój tatuś tu był. - Westchnęła. Hux nagle oprzytomniał.

- Przecież ta baza zaraz wybuchnie! - Stwierdził, wyrywając sobie włosy z głowy. Rey otworzyła szeroko oczy i nagle zamarła. - Jesteśmy tu dobre dwie godziny!

- Ben jest w niebezpieczeństwie... - Wyszeptała. - Ben! - Krzyknęła nagle, a jej synek zaczął płakać. - Spokojnie, skarbie. Lecę po tatusia. - Odparła, siadając na brzegu łóżka.

- Co ty robisz?! Dopiero co urodziłaś, a już chcesz biegać? To niemożliwe! Przeniosę cię na jakiś statek na łóżku! - Stwierdził surowo, jednak Rey podsunęła mu pod nos swoje dziecko, a ten momentalnie je chwycił. - Co jest..? - Zapytał. Jednak zanim zorientował się, co się dzieje, Rey wstała i próbowała zachować równowagę.

"Użyj Mocy, aby zmniejszyć ból..." powtarzała sobie w myślach, jednak to za bardzo nie pomagało. Czuła ogromny ból, po zaszyciu jej brzucha. Jeszcze kości... Jakby conajmniej były połamane.

- Chroń moje dziecko! Spotkamy się na D'Qarze! Pa, moje kochanie. - Zwróciła się do synka, jednak po chwili wybiegła z sali. Hux szybko ubrał hełm, klnąc w myślach.

- Masz wyrodną matkę... - Mamrotał pod nosem. - Zostawiła cię z rudym psychopatą, który gada sam do siebie... Chodź, pójdziemy na statek i polecimy do domu. Wujek przez chwilę się tobą zaopiekuje. - Szeptał. Może nie będzie aż tak źle?

*

Ben upadł na ziemię. Cholerny Phenes. Nienawidził go. Miał go dość. Nie miał na nic sił. To on nad nim górował. Starszy mężczyzna podniósł swój miecz i przejechał nim po ramieniu młodszego chłopaka. Solo nie miał się jak bronić. Musiał znosić tę okropną mękę.

- Biedny i bezbronny Ben Solo... - Stwierdził Phenes z obrzydzeniem w głosie. - Twoja matka wysłała cię na pewną śmierć. Ona cię nie kocha. Chciała się jedynie ciebie pozbyć. - Warknął, przystawiając klingę miecza do stopy młodego chłopaka. Ten zawył z bólu. Chciał poturlać się do najbliższego wyjścia, jednak starzec wyciągnął dłoń, a ogromna szafa spadła na jego nogę. Jeszcze nigdy nie przeżył czegoś takiego.

- Pieprz się... - Warknął pod nosem. Phenes zacmokał i uśmiechnął się bezlitośnie.

- Nie przeklinaj, kiedy próbuję cię zabić. - Odparł. - Twoja matka nie byłaby dumna z twojego języka. Wiem to, bo jestem jej przyjacielem. - Stwierdził. Ren próbował się na niego rzucić, jednak nie mógł ruszać się przez ogromną szafę, która uniemożliwiała mu wszelkie ruchy.

- Nie masz prawa się tak nazywać..! - Jęczał, próbując się uwolnić. W końcu padł na podłogę. Patrzył w oczy swojego przyszłego mordercy. To jest już koniec... Jego oprawca podniósł swój miecz świetlny i już miał zabić młodego Solo jednak...

Jego głowa została odcięta. Ben krzyknął z przerażeniem, kiedy ciało Phenesa osunęło się na niego. Jego zwłoki nie znikały. Przecież Snoke zniknął, więc dlaczego on... Nagle podniósł wzrok.

- I on myślał, że mnie zastąpi? - Prychnął przywódca, wyłączając swój miecz. Ben zamrugał parę razy, a Snoke uśmiechnął się jadowicie.

- Ale jak to... Jak! Przecież ty nie żyjesz! - Wrzasnął zdezorientowany. Dowódca przechylił głowę.

- Ach, Benie Solo. Myślałem, że już dawno domyśliłeś się, kim jestem. - Zacmokał. - Tylko ja potrafię powstrzymać śmierć. Tyle ludzi myślało, iż nie żyję... Że ten głupiec Palpatine mnie zabił. Jednak to w końcu ja jestem panem śmierci. - Wycedził, a młodzieniec zbladł. Już słyszał o kimś takim... Jego wuj mu o nim opowiadał. - Tak, Benie Solo. To ja jestem Darth Plagueis.

- Nie... To niemożliwe. On był tylko legendą! On nie istnieje! - Zaprzeczył chłopak, nie mogąc w to wszystko uwierzyć.

- Spodziewałem się po tobie więcej rozumu... - Stwierdził obojętnie Snoke. - Zabiłbym cię, jednak twoi przyjaciele już podłożyli bomby. Nie miną dwie minuty, a ta baza nie będzie już istnieć. Myślałeś, że to powstrzyma Najwyższy Porządek? - Zapytał, otwierając szerzej oczy. - Wręcz przeciwnie. Wojna się dopiero zacznie. - Odpowiedział.

- Nienawidzę cię... - Wyszeptał. Plagueis zaśmiał się potwornie i skierował się w stronę drzwi.

- Zdechniesz tu wraz ze swoją zbieraczką złomu. Powiedziałbym, że kiedyś spotkamy się po drugiej stronie, ale ja... Jestem nieśmiertelny. - Uśmiechnął się i wyszedł z pomieszczenia. Ben zakrył twarz dłońmi i zaczął płakać. To wszystko go przerastało. Chciał umrzeć... i umrze. W końcu baza za chwilę wybuchnie. A on nawet nie zobaczy swojej ukochanej... swojego dziecka...

- Ben! - Usłyszał słodki głos. Podniósł głowę. Nad sobą zobaczył Rey. Jego piękną, cudowną Rey. Nie myśląc dłużej, przytulił się do niej, jednak czegoś nie wyczuł... Spojrzał na jej brzuch i zdębiał.

- A... A gdzie nasze dziecko..? - Jęknął. Rey uśmiechnęła się ciepło i pocałowała męża w czoło.

- Jest do ciebie taki podobny... Ma po tobie włosy. Piękne, kruczoczarne włosy. - Wyszeptała, próbując oswobodzić nogę męża. Jednak to na nic. Po porodzie nie miała tyle siły, aby użyć Mocy. Kiedy dostrzegła zwłoki Phenesa, poczuła satysfakcję. Galaktyka jest wolna..? Ben nagle się zaśmiał.

- Mój Anakin... - Zapłakał. - Już go nie zobaczę. - Wyszeptał. Rey dostrzegła miecz świetlny Bena na podłodze i wpadła na pomysł. Chwyciła go i odbezpieczyła.

- Zobaczysz go! Dopilnuję tego! - Stwierdziła. Ben otworzył szerzej oczy.

- Co ty robisz? - Zapytał.

- Mogę odciąć ci nogę? - Zadała pytanie, na co jej mąż skamieniał. Jednak po krótkim rozmyślaniu pokiwał głową. W końcu nie było innego wyjścia...

- Rey, zostaw mnie i uciekaj. Daj mi umrzeć... Ktoś musi zaopiekować się naszym dzieckiem. A zresztą, gdzie ono jest?! - Jęknął.

- Dałam go Hux'owi, aby uciekł z nim na D'Qar. Powiedziałam, żeby tam na nas czekał. - Uśmiechnęła się lekko.

- Powierzyłaś nasze dziecko temu rudemu dziadowi?! - Wrzasnął. Żona przystawiła mu miecz świetlny do nogi, na co ten syknął.

- Przepraszam. - Pisnęła i wolno zaczęła ciąć jego kończynę.

- Au! Pośpiesz się, idiotko! Mniej boli, kiedy zrobisz to na raz! - Skarcił dziewczynę, na co ta szybko przecięła mu nogę. Zawył z bólu. Jednak to już go nie obchodziło. Rzucił się na Rey i pocałował ją z pasją. Ta popłakała się.

- Proszę, śmieciu galaktyki... - Wyszeptała i odwzajemniła pocałunek.

- Dziękuję, zbieraczko złomu... - Odpowiedział, wycierając jej łzy.

Ostatnie co pamiętali to ostry błysk światła. Potem zapanowała ciemność.

Continue Reading

You'll Also Like

49.5K 1.8K 112
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...
63.5K 5K 43
Peter próbował skontaktować się z kumplem, ale przypadkiem wpisał zły numer. I co? Nie wiem, może coś z tego wyjdzie, a może nie?
42.7K 1.6K 40
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
75.9K 2.5K 43
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...