What if? /Camren

By kcuf_18

343K 19.8K 3.5K

Co niosą za sobą tajemnice i zakazana miłość? Okładka wykonana przez: @FuneralBlues86 More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
NOTKA!
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Informacja
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Epilog
Kilka lat później
What if 2

Rozdział 34

7K 380 56
By kcuf_18

W piątkowe popołudnie siedziałam na trybunach i obserwowałam grającą Lauren. Miała trening przed poniedziałkowym meczem i wiedziałam, że poradzi sobie wspaniale. Podziwiałam ją za to, że w tak brzydką pogodę biegała po boisku. Ubrana w krótkie spodenki, korki i czarną bluzę robiła już piąte okrążenie. Na jej twarzy widać było skupienie i determinację. Zdecydowanie była zaangażowana w to co robiła.

Miałam szczęście, że to ja akurat mogłam zostać jej dziewczyną, dopingować ją i bez wyrzutów patrzeć na jej tyłek, który w tych obcisłych spodenkach był.. boski.

Ten tydzień minął tak szybko. Po tym jak pogodziłyśmy z Lauren ani na chwilę się nie rozstałyśmy. Ani się nie odwróciłam, a już był piątek, a dzisiejszej nocy miała przyjechać moja mama. Już w niedzielę miała poznać Lauren i dowiedzieć się o moich uczuciach do niej. Trochę się stresowałam, ale gdzieś w głębi duszy wiedziałam, że mnie zaakceptuje, a Lauren pokocha jak własną córkę. Tatą na szczęście nie musiałam się tak przejmować. Byłam w stu procentach pewna, że nie będzie miał nic przeciwko i będzie mnie wspierać całym sercem. Przez jego ciągłe zapewnienia, że zawsze mogę mu o wszystkim powiedzieć i zaakceptuje każdą moją decyzję, podejrzewałam, że sam się domyślił całej prawdy o mnie.

- Mogę się przysiąść? - Usłyszałam nieznany mi męski głos, który wyrwał mnie z zamyślenia. Podniosłam głowę i ujrzałam wysokiego, przystojnego bruneta starszego ode mnie o kilka dobrych lat. Jego brązowe oczy były wpatrzone we mnie, więc kiwnęłam głową i zrobiłam mu miejsce obok biorąc swój plecak.

- Nie wiesz kiedy to się kończy?

- Jeszcze.. - spojrzałam na zegarek - niecałe dziesięć minut.

- Oh, przyszedłem na czas - ucieszył się i spojrzał na boisko. Miałam dziwne wrażenie, że patrzył prosto na moją dziewczynę.

- Nie wiedziałeś?

- Nie. - Pokręcił głową. - Miałem głupie szczęście.

- To na kogo czekasz, jeżeli mogę wiedzieć?

- Na numerek dwadzieścia jeden - odparł i uśmiechnął się szeroko. Spojrzałam na boisko i wzrokiem odnalazłam Lauren. Nie myliłam się. Na jej plecach, na bluzie widniał duży, biały napis:

'JAUREGUI

21'

Kim był ten chłopak? Dlaczego wcześniej go nie poznałam skoro ją znał i nawet wiedział do jakiej szkoły chodzi i co trenuje?

Usłyszałam gwizdek. Dziewczyny rozeszły się w stronę szatni, a Lauren jako jedyna zaczęła wspinać się po schodach. Oboje z chłopakiem wstaliśmy. On chyba liczył na to, że zauważy go pierwsza, ale miał pecha. Dziewczyna patrzyła cały czas na mnie. Widziałam zmęczenie na jej twarzy. Objęłam ją w pasie i złożyłam krótki pocałunek na jej ustach.

- Byłaś wspaniała, kochanie - powiedziałam całując ją w policzek.

- Muszę być wspaniała na meczu. Przynosisz mi szczęścia. - Uśmiechnęła się i przybliżyła, aby ponownie połączyć nasze usta w pocałunku, ale przerwało nam chrząknięcie. Odsunęłyśmy się od siebie i obie spojrzałyśmy na chłopaka. Dziewczyna od razu zbladła i lekko uchyliła usta.

- Nic się nie zmieniłaś, Laur - odezwał się. Ona zrobiła krok w tył, a ja poczułam jeszcze większe rozkojarzenie. Kim on, do cholery był, że tak działał na moją dziewczynę?! Chciał do niej podejść, ale zagrodziłam mu drogę. Pokręciłam głową i spojrzałam na niego badawczo później na dziewczynę.

- Skarbie, kim on jest? - zapytałam mierząc go wzrokiem. Kimkolwiek był, na pewno nie była zadowolona z jego widoku. 

- Chris, mój brat. Pieprzony dupek i egoista - warknęła. Nie patrzyłam na nią, ale wiedziałam, że była wściekła i smutna. Dwa tak odmienne uczucia w jednym.

- Pozwól mi wyjaśnić - powiedział i chciał do niej podejść, ale zatrzymałam go ruchem dłoni. 

- Nie zbliżysz się do niej, jeżeli ona tego nie chce - wyjaśniłam. - Widzę, że nie jest zadowolona z Twojego widoku, więc proszę, idź.

- Lauren? - zawołał. - Daj mi to wyjaśnić, do cholery!

- Wyjaśnić, ale co? To, że zostawiłeś mnie z nimi? Wiedziałeś dobrze, że tylko na Ciebie mogę liczyć. - Jej głos się łamał przez co miałam ochotę go uderzyć. Nie wiedziałam za bardzo co między nimi zaszło, ale ona była skrzywdzona. - Po tylu latach wracasz i chce się tłumaczyć?

- Przepraszam, ale..

- Przestań! Pierdolone 'przepraszam' nie wystarczy, Chris. Skoro już raz mnie zostawiłeś i wyszedłeś z mojego życia to kurwa nie wracaj! - krzyknęła i odbiegła w stronę szatni. Chciałam ruszyć za nią, ale lekki uścisk na moim ramieniu mnie powstrzymał. Spojrzałam pytająco na chłopaka.

- Zrobisz coś dla mnie? - zapytał z nadzieją w głosie.

- Czego chcesz?

- Powiedz, żeby zadzwoniła. Zawsze może na mnie liczyć. - Podał mi swoją wizytówkę. - Wiem, że spieprzyłem sprawę, ale nie cofnę czasu. Byłem młody i głupi, a to moja młodsza siostra, którą wciąż kocham - westchnął i pokręcił głową. - Przekaż proszę, że jestem w mieście do piątku.

- Przyjdź w poniedziałek na jej mecz - powiedziałam nawet nie myśląc o tym co mówię. Widząc jego skruchę i zawód, zrobiło mi się go szkoda. Chociaż skrzywdził ją, widziałam, że tego żałował. Nic więcej nie mówiąc, zabrałam plecak i zbiegłam po schodach. Weszłam do szatni, która była pełna dziewczyn. Wszystkie prowadziły jakieś rozmowy przez co było dość głośno. Rozejrzałam się, ale nigdzie nie ujrzałam swojej dziewczyny. Podeszłam do Zoe, która stała w samym staniku i rozmawiała z jakąś dziewczyną. Muszę przyznać, że jej brzuch również robił niezłe wrażenie, ale nie takie jak od Lauren.

- Hej, Zo! - zawołałam pokonując odległość między nami. Ona odwróciła się i uśmiechnęła.

- Hej, Mila. Co tam?

- Widziałaś gdzieś Lo? Nie zdążyłam jej złapać.

- Jest na siłowni z tego co mi wiadomo - odpowiedziała. Kiwnęłam głową z wdzięcznością, wyminęłam je wszystkie i otworzyłam drzwi prowadzące do piwnicy, w której znajdowała się dodatkowa sala do szkoleń i siłownia. Zaczęłam zbiegać po schodach i już z daleka można było usłyszeć głuche uderzenia. Gdy tylko weszłam na salę zobaczyłam Lauren wymierzającą ciosy swoimi owiniętymi w bandaż kostkami w worek treningowy. Raz mocniej, za słabiej. Kontrolowała oddech i panowała nad nogami. Gdybym nie oglądała boksu z tatą, gdy byłam mała, nie zauważyłabym, że jej praca nóg jest niemalże idealna.

 Boże, mam ideał za dziewczynę.

Była do mnie tyłem, przez co widziałam również jak pracują jej plecy z każdym kolejnym uderzeniem. Odreagowywała całą sytuację, wiedziałam to.

Po chwili upadła na kolana i zaczęła głośno szlochać. To mnie złamało. Bez zastanowienia do niej podbiegłam i mocno ją przytuliłam. Zaczęła płakać jeszcze bardziej, a ja nie wiedziałam co robić. Kurczowo zaciskała dłonie na mojej kurtce, a ja całowałam ją w głowę i obejmowałam jeszcze mocniej. Nie miałam zamiaru jej puścić, nigdy.

- Sh, spokojnie - wyszeptałam próbując ją uspokoić. Wplotłam palce w jej włosy i wtuliłam jej twarz w moją klatkę piersiową. Zaczęłam nas kołysać w przód i w tył jak robiła to moja mama, gdy byłam mała. Miałam nadzieję, że i na nią to podziała.

- Pieprzony egoista - wyrzuciła z siebie łapiąc oddech i próbując go unormować. Odchyliła się ode mnie wyswobadzając z mojego uścisku. Otarła dłońmi swoje mokre policzki i pokręciła głową. - Zniknął z mojego życia, gdy miałam głupie jedenaście lat. Wiesz jak się ze mną pożegnał? - zapytała i nie czekając na moją reakcję, powiedziała:

- 'Do zobaczenia Lauren. Pamiętaj, że Cię kocham' - zacytowała i prychnęła. Była wściekła. - Wiedział, że tylko na niego mogę liczyć, wiedział jacy są nasi rodzice. Zostawił mnie.

Cała się trzęsła. Z jednej strony była wściekła, a z drugiej wiedziałam, że ledwo powstrzymuje się od łez. Próbowała nad sobą zapanować, ale nie dała rady, bo łzy po chwili ponownie zmoczyły jej policzki.

- Był moim autorytetem, wiesz? Nauczył mnie wielu rzeczy. Zawsze przy mnie był, a ja chciałam być taka jak on. Wiedział, że jest nie tylko moim starszym bratem, ale i najlepszym przyjacielem. Nie wiem dlaczego tak postąpił - powiedziała, po czym wybuchła płaczem. Usiadłam na przeciwko niej, na tyle blisko, by objąć ją nogami. Położyła głowę na moim ramieniu, a ja mocno ją objęłam.

- Może to moja wina? Nie byłam wystarczająco dobrą siostra? Stwierdził, że jestem beznadziejna i nie może mnie znieść tak jak rodziców i odszedł?

- Nawet tak nie myśl! - zaprzeczyłam od razu. Wzięłam jej twarz w swoje dłonie i zmusiłam ją, by spojrzała na mnie. Miała już lekko opuchnięte oczy i czerwone białka od płaczu. Kciukami otarłam jej mokre policzki i spojrzałam prosto w jej zielone oczy.

- Nie możesz myśleć, że jesteś beznadziejna przez jego pochopne decyzje. Zresztą to jedno wielkie kłamstwo - prychnęłam. - Jesteś najwspanialszą osobą jaką poznała, a on po prostu.. Był młody i nie wiedział co robić. Chciał się od nich uwolnić i nie pomyślał o skutkach. To jego wybory, które nie miały niczego wspólnego z Tobą. Inaczej by nie wrócił, prawda? - powiedziałam i ponownie zaczęłam mówić:

- Wiem, że niekiedy masz niskie mniemanie o sobie, mimo że o tym otwarcie nie mówisz. Sprawa z Joshem, rodzicami i Chrisem sprawiła, że myślisz, że jesteś niewystarczająco dobra i nie potrafisz nikogo uszczęśliwić - mówiłam wciąż badając jej twarz. Po jej minie wiedziałam, że trafiłam w sedno. Czyli ona naprawdę miała takie uczucia. To wszystko tkwiło głęboko w niej i nigdy nie wyszło na światło dzienne.

Wzięłam głęboki wdech i kontynuowałam:

- Musze Cię oświecić. - Poprawiłam jej włosy, które zdążyły opaść na twarz. - Kiedyś byłam w złym stanie psychicznym, miałam depresje. Wiesz o tym od Su, prawda? - upewniłam się. Ona kiwnęła głową bez słowa.

- Wszyscy myśleli, że z tego wyszłam, ale to nie była prawda. Ja po prostu nauczyłam się uśmiechać, by się nie martwili. Su i Becca dobrze wiedziały o tym, ale wolały tego nie roztrząsać. Ważne, że żyłam, chodziłam do szkoły i przestałam się krzywdzić. - Dziewczyna zmarszczyła brwi i chciała o coś zapytać, dobrze wiedziałam o co, ale pokręciłam jedynie głową i dałam palec na jej usta. Nie chciałam do tego powracać, nie teraz.

- Jakiś czas temu była u mnie Su i wiesz co mi powiedziała? Że nigdy nie wywołała na mojej twarzy takiego uśmiechu jak Ty. A starała się. Powiedziała, że jesteś jedyną osobą, która jest w stanie mnie uszczęśliwić. - Zobaczyłam jak mały uśmiech wkrada się na jej twarz. - I to jest cholerną prawdą, Jauregui. - Odnalazłam jej dłoń i splotłam nasze palce. - Więc, proszę. Nigdy, ale to nigdy tak nie myśl. Dla mnie jesteś wystarczająco dobra, dla mnie jesteś najwspanialsza, i gdybym miała do wyboru każdą dziewczynę na tym świecie, której miałabym oddać swoje serce, oddałabym je Tobie. - Uśmiechnęłam się i pocałowałam ją delikatnie w usta.

- No, chyba, że byłaby to Demi Lovato - zażartowałam na co ona uderzyła mnie w ramię. Ujrzałam łzy w jej oczach i szeroki uśmiech na twarzy.

- To co powiedziałaś było piękne - wyszeptała.

- Niekiedy mi się uda - zaśmiałam się i spojrzałam na jej usta. Przybliżyłam się powoli i najpierw delikatnie musnęłam jej wargi czekając na reakcję. Spojrzałam po tym na jej twarz i uśmiechnęłam się szeroko. Miała zamknięte oczy i lekko uchylone usta oczekujące na moje wargi. Wpiłam się więc w jej usta. Przejechałam językiem po jej dolnej wardze, a ona udzieliła mi wstępu. Dłonie położyłam na jej talii, a ona swoimi objęła mnie w szyi. Czułam to uczucie w brzuchu i szczęście. Uszczęśliwiłam swoją dziewczynę, udało mi się to. To ja byłam sprawcą jej uśmiechu i łez szczęścia. Byłam z tego cholernie dumna.

Lekko przygryzłam jej dolną wargę, na co usłyszałam jej cichy pomruk. Kochałam sprawiać jej przyjemność, całować ją, dotykać. Kochałam całą ją z wszystkimi jej wadami i zaletami. W tak krótkim czasie stała się dla mnie najważniejszą osobą. Człowiekiem, którego pokochałam całym swoim sercem.

- Kocham Cię - powiedziałam odrywając się od niej. Próbowałyśmy obie unormować oddech, ale było to niemożliwie trudne.

- Moje całe serce jest oddane w twoje ręce.

- A myślisz, że moje nie? - Zmarszczyła brwi.

- Będę o nie dbała. Nie pozwolę Cię skrzywdzić - wyszeptałam muskając delikatnie jej wargi. Chciałam coś dodać, ale usłyszałam dźwięk telefonu. Od razu go zabrałam i odebrałam.

- Halo?

- Pani Cabello, podjechałem pod Pani szkołę. - Usłyszałam głos kierowcy mojej mamy. Nie widziałam go od miesiąca, praktycznie o nim zapomniałam. Moja mama niejednokrotnie próbowała mnie do tego namówić, aby i mnie woził, ale ja nie chciałam. Miałam nogi, prawda? Potrafiłam jeszcze chodzić, a jak musiałam dostać się gdzieś dalej, miałam Beccę lub Lauren.

- Już wychodzę, Mark - odparłam i się rozłączyłam. Schowałam telefon i spojrzałam na dziewczynę.

- Chodź, skarbie. - Wstałam i podałam jej rękę. Podniosła się i obie ruszyłyśmy schodami do szatni.

- Co za Mark? - zapytała otwierając przede mną drzwi. Jak się okazało, szatnia była już pusta.

- Kierowca mojej mamy - odpowiedziałam wzruszając ramionami. Ona tylko kiwnęła głową i zaczęła rozwijać bandaże. Następnie ściągnęła bluze, a później bluzkę i stała do mnie tyłem w samym czarnym, sportowym staniku. Zrobiłam naburmuszoną minę, bo chciałam popatrzeć na jej ciało. Podeszłam do niej i objęłam ją od tyłu. Splotłam swoje dłonie na jej brzuchu i złożyłam delikatny pocałunek na jej szyi. Czułam jej mięśnie, które wręcz kochałam. Usłyszałam jej ciche westchnienie, więc ponowiłam to. Przygryzłam kawałek jej skóry i zaczęłam ssać zostawiając po sobie ślad. Cichu jęk wydobył się z jej ust. Ułożyła swoje dłonie na moich i odchyliła głowę tak, bym miała więcej miejsca. Przejechałam językiem po kawałku jej skóry i ponownie usłyszałam jej jęk.

- Ciszej księżniczko, bo nas ktoś usłyszy - wyszeptałam prosto do jej ucha. Przygryzłam jego płatek i odwróciłam ją do siebie przodem. Wpiłam się w jej usta dłońmi zjeżdżając na jej pośladki. Kolejna część ciała, którą u niej kocham. Ścisnęłam je lekko, a ona uchyliła przez to usta. Nasze języki zaczęły walkę o dominację , a ja czułam, że jeżeli za chwile nie przestaniemy to zrobimy to tutaj. W szkolnej szatni. Lauren wplotła palce w moje włosy, a ja uniosłam ją i przycisnęłam do ściany. Owinęła nogi wokół mojej talii i pogłębiła pocałunek jeszcze bardziej. Przeniosłam usta ponownie na jej szyję, ale szybko zjechałam na jej dekolt.

Oh, kochałam jej piersi.

- Camz.. - jęknęła próbując złapać oddech. Miałam nadzieję, że nikt niczego nie zapomniał i nie chciał właśnie się wrócić.

Oderwałam się od niej po chwili i spojrzałam w jej oczy. Widziałam w nich jedynie miłość i pożądanie.

- Możesz przyjść do mnie wieczorem? - zapytała schodząc ze mnie.

- Jak moja mama zaśnie mogę się wymknąć. Zostaw otwarte okno. - Pocałowałam ją ostatni raz w usta, puściłam oczko i zabierając plecak wyszłam z szatni.

Pora przywitać mamę.

*

- Jak dobrze być z powrotem! - zawołała moja mama przekraczając próg domu. Weszłam zaraz za nią, a za nami Mark. Musiał wnieść do domu wszystkie walizki, współczułam mu. Odstawił jedną torbę i wyszedł, a my opadłyśmy na kanapę.

- I co tam nowego u mojej córeczki? - zapytała ściągając kurtkę. Zrobiłam to samo, po czym wstałam i zabrałam butelkę wina oraz dwa kieliszki. Postawiłam je na stole i rozlałam. Zajęłam miejsce obok niej i pociągnęłam łyk.

- Wszystko dobrze. - Usiadłam po turecku i spojrzałam na nią z uśmiechem. Była zmęczona długim lotem, ale dobrze wyglądała. A najważniejsze było to, że była w pełni zdrowa. - Cieszę się, że już wróciłaś, wiesz? - Oparłam głowę o swoją pięść, a ona zaśmiała się cicho i założyła kosmyk moich włosów za ucho. Kochałam tą kobietę ponad wszystko.

- Wydajesz się być inna. - Spojrzała na mnie badawczo, a ja zmarszczyłam brwi.

- To znaczy?

- Czy Ty się zakochałaś? Jesteś jakaś bardziej szczęśliwa, a wątpię, żeby to było spowodowane moim powrotem.

W odpowiedzi jedynie się uśmiechnęłam. 

- Nie mylę się, prawda?

- Nie - przyznałam czując jak moje policzki robią się czerwone. Ja nie byłam tylko zakochana, ja wpadłam po uszy.

- Jaki on jest? Kiedy go poznam? - zapytała podekscytowana. Teraz był odpowiedni moment, aby jej uświadomić, że to nie jest 'on'. Bałam się. Moje ręce zaczęły się pocić, ale musiałam to wyznać. Wiem, że miałam zrobić to z Lauren, ale moja mama była nieobliczalna i wolałam poznać jej reakcję bez niej.

Wzięłam potężny łyk wina i kątem oka spojrzałam na mamę, która patrzyła na mnie lekko zdziwiona. Pewnie zastanawiała się dlaczego tak długo jej nie odpowiedziałam.

- Mami.. Pamiętasz Lauren?

- Tak, oczywiście. Przyjdzie w niedziele, prawda?

- To w niej jestem zakochana - wypaliłam szybko. Zamknęłam oczy bojąc się jej reakcji. Usłyszałam jak odstawiła kieliszek na stół, ale nie odezwała się. Wzięła głęboki wdech, a ja odważyłam się otworzyć oczy. Kątem oka spojrzałam na nią. Patrzyła w jeden punkt i co jakiś czas oblizywała swoje wargi. Cisza była długa, a ja bałam się przez nią jeszcze bardziej. Wolałabym, żeby zaczęła krzyczeć albo wyszła z domu trzaskając drzwiami niżeli siedzieć jak teraz w uciążliwej ciszy.

Bałam się spojrzeć w jej oczy.

Bałam się ujrzeć w nich zawód.

Bałam się ujrzeć w nich obrzydzenie.

Bałam się.

- Powiedz coś.. - wyszeptałam w końcu. Mój głos się łamał, a ja zaklinałam się w duchu, że muszę być taka słaba. Musiałam wziąć to na klatę.

- Z wzajemnością? - zapytała w końcu. Nie patrząc na nią kiwnęłam głową i zagryzłam nerwowo wargę.

- Jesteśmy ze sobą oficjalnie od dwóch tygodni. Nieoficjalnie trochę dłużej i obie się kochamy. Ona odwzajemnia w pełni moje uczucia - oznajmiłam wciąż trzęsącym się głosem. Bałam się, bo z jej tonu nie mogłam niczego wywnioskować.

- Dlaczego mi nie powiedziałaś?

Wyczułam smutek w jej głosie. Moje spojrzenie od razu powędrowało na jej twarz i napotkałam jej spojrzenie. Nie było to pełne obrzydzenia czy też zawodu spojrzenie. Było ono troskliwe i.. ona chyba naprawdę dobrze to przyjęła.

- Bałam się - odpowiedziałam szczerze. Zaczęłam płakać, sama nawet nie wiem dlaczego. Szybko poczułam jak jej ramiona oplatają moją talię. Moja głowa wylądowała na jej ramieniu, a ona zaczęła mnie delikatnie głaskać po plecach.

- Dziecko, jestem Twoją matką. Oczywiście jest to dla mnie wielki szok i liczyłam jednak na wnuki z Twojej strony, ale.. cholera. Najważniejsze jest to, abyś była szczęśliwa. Życie jest jedno i nie możesz ukrywać swoich uczuć albo jeszcze gorzej - zmuszać się do pokochania kogo innego ze strachu. Zapamiętaj, że ja zawsze stanę po Twojej stronie, kochanie. - Pocałowała mnie czule w czoło, a mi zrobiło się od razu lepiej. Wtuliłam się mocniej w jej klatkę piersiową i uśmiechnęłam się. To była najlepsza reakcja jakiej mogłam oczekiwać.

- Dziękuję, mami. Kocham Cię - powiedziałam próbując zapanować nad łzami. Teraz były one nie ze strachu czy smutku, ale ze szczęścia. Życzę każdemu takiej mamy jak moja. Nigdy nie sądziłam, że tak zareaguje, bo słyszałam niejednokrotnie jak wypowiadała się o homoseksualistach i wiedziałam, że nie akceptuje ich w pełni. Co innego mój tata, który zawsze powtarzał, że miłość to miłość.

Teraz mam tylko nadzieję, że polubi moją Lauren.

- Ah, i to wcale nie zmienia tego, że chcę ją poznać. Teraz tym bardziej - zaśmiała się i odsunęła mnie od swojego ciała. Otarła kciukami moje mokre policzki i pocałowała mnie w czoło. - Niech będzie tutaj w niedzielę o pierwszej, dobrze?

- Przekażę. - Kiwnęłam z entuzjazmem głową.

- A jaka jest?

Wyciągnęłam szybko telefon i pokazałam jej swoją tapetę, na której było zdjęcie dziewczyny. Uśmiechnęła się szeroko i z uznaniem pokiwała głową.

- Piękna - przyznała. - A z charakteru? Mam nadzieję, że jest warta Twojej miłości.

- Oj, jest. Nikt nie jest dla mnie tak cierpliwy jak ona - zaśmiałam się. - A z charakteru.. hm. Jest przyjacielska i pomocna. Zawsze pierwsze patrzy na moje dobro później na swoje. Jest kapitanem damskiej drużyny w piłce nożnej. - Zastanowiłam się chwilę i przygryzłam wargę. - Jest bardzo opiekuńcza jeżeli chodzi o mnie. Niekiedy bardziej matkuje niż Ty - westchnęłam i usłyszałam cichy śmiech swojej mamy.

- Ideał, co?

- Żebyś wiedziała! - zawołałam śmiejąc się. Napiłam się wina i skrzywiłam się przez jedną rzecz. - Tylko Angela tego nie akceptuje i to mnie boli. Powiedziała mi ostatnio, że się mnie wstydzi i ty na pewno mnie wyrzucisz.. - wyszeptałam spuszczając wzrok.

- Wiesz jaka jest Angela. - Moja mama ze zniesmaczoną mina pokiwała głową. No fakt, dla niej zawsze było ważniejsze to co ludzie powiedzą. Ona może i mnie akceptowała, ale bała się jaka opinia będzie o naszej rodzinie. Tylko czy tym nie powinni przejmować się moi rodzice, a nie ona? Przecież na litość, ona była moją siostrą, a nie matką czy też głową rodziny!

- Nie przejmuj się nią, Karla. Porozmawiam z nią, ale i tak jestem pewna, że z czasem Cię zaakceptuje. - Potarła moje ramię i wstała. - Idę zadzwonić do Twojego taty i..

- Powiedz mu - przerwałam jej wiedząc o co chce zapytać. - I przekaż, że go kocham.

- Nie ma sprawy. - Pocałowała mnie w czoło i wyszła. Natomiast ja wyciągnęłam telefon i zaczęłam pisać:

Do: Lolo ❤

Treść: Powiedziałam mamie....

Od: Lolo ❤

Treść: Cholera.. I? Jest źle?

Do: Lolo ❤

Treść: Lolo ona to akceptuje! Zależy jej tylko na moim szczęściu i jak długo odwzajemniasz moje uczucia to wszystko okej! I wciąż chce Cię poznać 😊 Plus stwierdziła, że jesteś ideałem😉

Btw w niedziele o pierwszej

Od: Lolo ❤

Treść: Aw, babe! Tak bardzo się cieszę i też chcę ją poznać. Będę na pewno 😘

Od: Lolo ❤

Treść: Mhm, a co jej powiedziałaś, skarbie? 😏

Do: Lolo ❤

Treść: To jak Twoje pocałunku doprowadzają mnie do szaleństwa. Ahhh, że dzięki Tobie pierwszy raz odważyłam się odsłonić swoje ciało i nie czułam się źle. Ano i jeszcze, że dzięki Tobie naprawdę mi dobrze 😇😇

Od: Lolo ❤

Treść: Nie, nie powiedziałaś tego.. 😨😨😨

Do: Lolo ❤

Treść: Nie 😂😂😂

Do: Lolo ❤

Treść: Powiedziałam caaaaaałą prawdę o Tobie. Jak wspaniała i kochana jesteś, jak o mnie dbasz i jak mnie kochasz. Mój ideał, który kocham ponad wszystko.

Od: Lolo ❤

Treść: Camz... czerwienie się 😳

Od: Lolo ❤

Treść: Jesteś taka kochana! I też Cie kocham ❤ 😘

Do: Lolo ❤

Treść: Jaa bardziej, niedźwiadku ❤

Zaczęłam się śmiać i nie potrafiłam przestać. Tylko ja mogłam nazwać swoją dziewczynę 'niedźwiadku'. Ale ona ma cierpliwość.

Czekałam aż mi odpisze, ale w zamian mój telefon zaczął dzwonić.

- Mhm? - mruknęłam do słuchawki, gdy odebrałam. Usłyszałam po drugiej stronie śmiech, przez który i ja się uśmiechnęłam.

- Niedźwiadku? - zapytała.

- Nie wiem jak mówić - powiedziałam udając smutek. - Ty zawsze mówisz księżniczko, a ja nie chcę tego od Ciebie zgapiać. A 'kochanie' i 'skarbie' jest takie zwykłe.

- Dlatego moja dziewczyna mówi na mnie "niedźwiadku" - parsknęła nie potrafiąc powstrzymać się od śmiechu.

- Wymyślę co innego - odparłam niechętnie.

- Tak w ogóle to przez Ciebie miałam mały zawał.

- Dlaczego? - Poprawiłam się na kanapie i napiłam wina.

- W pierwszym momencie naprawdę myślałam, że to powiedziałaś i..

- To jak sprawiasz, że mi dobrze? - przerwałam jej zmuszając się do seksownego i zadziornego tonu. - Czy to jak mnie rozebrałaś i zapewniając, że jestem piękna całując przy tym mój brzuch?

- Camz.. - chrząknęła. Znałam jej wyobraźnię i wiedziała, że to na nią dobrze działało. Sama na to wspomnienie poczułam ciepło w organizmie.

- Kurwa, teraz tak bardzo Cię pragnę - jęknęła. - Znów zapewnić Cię jak piękna jesteś, chcę Cię całować, dotykać..

- Będę u Ciebie jak tylko mama zaśnie.

- Chcę Cię całować..

- Lo, przestań.. - wyszeptałam. Ona również potrafiła zadziałać na mnie. To nie było fair, bo miałam dziwne wrażenie, że częściej będzie to wykorzystywać.

- Nie chciałabyś poczuć moich ust..

- Rozłączam się - przerwałam jej czując, że moje policzki są coraz bardziej czerwone. - Do zobaczenia, kocham Cię.

- Ja Ciebie też - westchnęła. Pragnęła mnie. Uśmiechnęłam się na tą myśl i rozłączyłam się. Teraz tylko czekać aż mama pójdzie spać. Chciałam mieć ją już w swoich ramionach. Jak to jest, że po tak krótkim czasie znajomości tak szybko się zakochałam? Przecież dwa miesiące to niewiele, a jednak. Byłam w stanie zrobić dla niej wszystko. To uczucie, którym ją darzyłam było najmocniejszym i najbardziej intensywnym jakiego doświadczyłam.

--------------------------------------

Ludzie! W nocy napisałam ostatni rozdział i tak mi dziwnie :( 

Teraz postaram się dodawać częściej, bo chciałabym to zakończyć jeszcze w wakacje. 

Mam nadzieję, że rozdział się podobał! 

Dziękuję za wszystkie wyświetlenia/komentarze/gwiazdki ♥

Miłego dnia ♥

Continue Reading

You'll Also Like

44.1K 3.4K 16
Camila po siedmiu latach pojawia się w firmie Lauren w poszukiwaniu pracy. Czy jej powrót zmieni życie dziewczyny?
20.4K 1.3K 38
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
85.5K 6.2K 34
Druga część ff Just Friend. 3 lata później Lauren wybudza się ze śpiączki, chce spotkać się z Camilą.Dowiaduje się od dziewczyn, że Camz wyjechała p...
23.6K 3.5K 34
NIE BĘDZIE KONTYNUOWANE "Nie zaprzedam swojej duszy diabłu. Nie dla ciebie." 🔥 58 w fanficion 28.10.17🔥 Okładka została wykonana przez @xvenom 💞