love me blue. I z.m.

By meetmissmaude

21.7K 2K 395

Ellie po pięciu latach wraca do rodzinnego miasta, aby uczcić zamążpójście przyjaciółki z czasów liceum. Czuj... More

prologue: stories that sound absurd.
1.
3. - pierwsza retrospekcja.
4.
5.
6.
informacja.
:)
tablica ogłoszeń!
Zanim dodam nowy rozdział.
7.

2.

2K 228 31
By meetmissmaude


Near to you, I am healing but it's taking so long.

'Cause though he's gone and you are wonderful it's hard to move on.

Wiecie, co jest najtrudniejsze w pełnieniu zaszczytnej funkcji głównej druhny? Moment, w którym musisz uspokajać pannę młodą, mdlejącą z nerwów przed głównym wejściem do kościoła. Tym bardziej, jeśli ty sama próbujesz opanować panikę, która wzbiera w twoim wnętrzu coraz potężniejszymi falami.

Ponieważ patrzysz na wszystkie te znajome miejsca, detale, które mimo upływu czasu wcale nie przynoszą mniejszej dawki wspomnień. Patrzysz, natrętne błyski minionych wydarzeń wirują przed twoimi oczami, dobrze znane twarze sprawiają że zaczynasz się zastanawiać, czy naprawdę przez te pięć lat cokolwiek się zmieniło. A jednocześnie musisz się uśmiechać, pilnować czasu, być dla najważniejszej kobiety wieczoru jednocześnie przyjaciółką i osobistym psychoterapeutą. Odsunąć na bok wszystkie emocje, które okładały cię po twarzy jak zawodowy bokser.

I właśnie w takiej sytuacji się znalazłam.

Na początku było nawet w porządku. Georgina z rodzicami przywitali nas entuzjastycznie, a Eric o mało co nie został uduszony w nagłym przypływie histerycznej radości mojej przyjaciółki.

- To jest ten legendarny Eric!

- Wreszcie możemy cię poznać!

- Tak bardzo się cieszymy, że Beth w końcu znalazła kogoś, kto jest jej wart! Wiesz, właściwie czujemy się tak, jakby była naszą drugą córką...

Dałabym sobie rękę uciąć, że rodzice Georgie przed naszym przyjazdem przeszli ostry trening taktownego i delikatnego zachowania. Żadnych porozumiewawczych spojrzeń, szczególnego nacisku na konkretne słowa, nawiązywania do przeszłości. Tak, jakbym przez pięć lat odwiedzała ich w co drugi weekend, aktywnie informując o najdrobniejszej zmianie w moim życiu. Jakbym od zawsze była właśnie taka, jak teraz, składała się wyłącznie z teraźniejszości.

A on nigdy nie istniał, mimo że tyle razy pojawiał się w tym domu. Cóż, dla rodziców Georgie może była to nawet pewna ulga. Nigdy do końca nie darzyli go sympatią, uważając, że jestem ze zbyt porządnego domu na kogoś takiego i jedyne, co może, to sprowadzić mnie na złą drogę. Ja za to starałam się uśmiechać, przyjmować uściski i okrzyki zachwytu z należnym entuzjazmem i skupiać się na obecnej chwili, jak tylko mogłam. Bo gdybym przypadkiem zapatrzyła się za długo albo dała porwać wspomnieniom, zobaczyłabym, jak schodzi po schodach z szelmowskim uśmiechem na ustach i pyta, czy nie chciałabym może spędzić z nim tego wieczoru w całości.

Eric, oczywiście, czuł się w jak ryba w wodzie, a jego oczy błyszczały ledwo skrywaną dumą, gdy wysłuchiwał tych wszystkich pochwał na nasz temat. Tak bardzo do siebie pasujecie, jak mogłaś chować go przed nami aż tak długo? Ze śmiechem odpowiadałam, że patrząc na ich reakcję nie chciałam po prostu, aby ktoś mi go ukradł. I owszem, wierzyłam w swoje słowa tak, jak wierzyłam w spokój, który ogarniał mnie, gdy po ciężkim dniu zasypiał przy mnie, oplótłszy ramieniem moją talię.

Ale jednocześnie supeł w klatce piersiowej zaciskał się coraz bardziej, a ja bałam się, że w którymś momencie po prostu zabraknie mi tchu.

Resztę wieczoru spędziłyśmy na gorączkowych przygotowaniach. Eric próbował nakłonić mnie do małej wycieczki po Bradford, ale tym razem z pomocą przyszła mi Georgina, ględząc o tym, jak bardzo jest zestresowana i jak bardzo potrzebuje mojego towarzystwa. I jeśli tak bardzo chce pospacerować, to może zadzwonić po Jamesa, swojego narzeczonego. Zgodził się, stwierdziwszy zapewne, że woli się powłóczyć z obcym facetem, niż słuchać szczebiotu rozhisteryzowanych kobiet.

A ja byłam jej szalenie wdzięczna, ponieważ za nic w świecie nie chciałam oglądać miejsc, które mogłyby sprawić, że ucieknę z tego miasta z krzykiem. I to na dzień przed ślubem. Nie chciałam również, chociaż wtedy nie przyznałabym się do tego nawet przed samą sobą, aby kojarzyły mi się one z kimkolwiek innym.

- Wygląda na ideał faceta – zaczęła bez zbytnich wstępów, jak tylko upewniła się, że drzwi zamknęły się za nim z lekkim trzaskiem. – Przystojny, inteligentny, dobrze ubrany... A jak na ciebie patrzy! Pewnie nie ja pierwsza ci to mówię, prawda?

- Mhm – mruknęłam niewyraźnie, przyglądając się z ogromnym zainteresowaniem sukni ślubnej, rozwieszonej na wieszaku jak sztandar. Była ładna, choć nie przepadałam za stylem księżniczki, w przeciwieństwie do Jeszcze Panny Thompson.

-I ty też coś do niego czujesz, temu nie mogę zaprzeczyć – ciągnęła dalej, a ja wiedziałam, że ta psychoanaliza nie skończy się zbyt szybko. Okej, chciała choć na chwilę przestać myśleć o wielkim dniu, ale czy musiało się to odbywać moim kosztem? – Ale znam cię za długo...

- ... i zbyt dobrze... - weszłam jej w słowo, starając się nie przewracać oczami w zniecierpliwieniu.

- Właśnie, zbyt dobrze... - Uniosła palec wskazujący, aby podkreślić wagę swoich słów – aby nie widzieć, że momentami wyglądasz tak, jakby Zayn miał za dwie sekundy zapukać do drzwi.

Dawno już nie słyszałam tego imienia, przynajmniej nie wypowiadanego przez kogoś tak lekkim tonem. Cieszyłam się, że stoję tyłem i Georgie nie może widzieć mojej twarzy. To było tak, jak gdyby ktoś przeciął nożem zabliźnione rany. I sypał do nich sól.

- Nie da się ukryć, że nie byłam w tym domu mniej więcej od chwili, gdy zniknął. – Powiedziałam cicho, mając nadzieję, że mój głos nie drży, a ja sama sprawiam wrażenie spokojnej, wręcz obojętnej. W końcu opanowywanie sztuki ukrywania emocji zajęło mi tyle miesięcy, że mogłam konkurować w dziedzinie wylewności z mimami.

- Racja. – Przyznała cicho blondynka, po czym na chwilę zapadła cisza. Na chwilę. – A gdyby... gdyby wrócił? Nie zapraszałam go, to oczywiste, ale gdyby...?

- Nie wróci. – Odparłam ostro i zdecydowanie zbyt szybko.

- Ale...

- Minęło pięć lat, G. – Przerwałam jej, chcąc jak najszybciej doprowadzić tę rozmowę do końca. Odwróciłam się wreszcie i posłałam jej uśmiech, który, mam nadzieję, był jednocześnie uspokajający i optymistyczny. – Zmieniło się właściwie wszystko. Ja jestem w Londynie, mam wspaniałego faceta, studia, o których marzyłam. On pewnie też układa sobie życie. Na swój sposób. Było, minęło.

Węzeł zaciśnięty wokół mojej klatki piersiowej o mało mnie w tamtym momencie nie udusił.

- Mam nadzieję. – W oczach mojej przyjaciółki widniała autentyczna troska. – Masz dobre życie, Ellie. A Eric to jakby... rekompensata za tamto. Nie chciałabym, żebyś to zmarnowała. Rozumiesz?

- Jasne, że tak, kretynko. – Powiedziałam, kładąc się obok niej na łóżku i szturchając w bok. – Jestem dwadzieścia razy mądrzejsza, niż wtedy. I błagam cię, zejdź już ze mnie. Poopowiadaj mi lepiej, jak bardzo umierasz na myśli o jutrzejszym dniu.

Te słowa wystarczyły, aby Georgina pogrążyła się w rozważaniach o swojej przyszłości, zasadności własnej decyzji i obawach o to, jak wyjdzie na zdjęciach z uroczystości. A ja słuchałam, podśmiewałam się z jej głupoty, dusiłam w zarodku wszelkie wielkie afery i starałam się nie myśleć o tym, co bym zrobiła, jeśli to gdyby, o którym mówiła, jednak w końcu nadeszło.

***

- Nie dam rady. Nie wejdę tam. Umrę.

Tak, właśnie w takiej sytuacji się znalazłam. Georgina stała obok samochodu i prawie hiperwentylowała, ściskając w dłoni bukiet kwiatów niczym tarczę. Przypuszczałam, że złapanie jej za welon i przeciągnięcie przez główną nawę mogłoby nie zostać najlepiej odebrane przez zgromadzonych we wnętrzu kościoła. A naprawdę nie byłam osobą, która na poczekaniu wymyślała motywujące mówki i wyglądała jak chodząca dobra rada.

Mimo wszystko na kilka minut musiałam ulec przymusowej transformacji. Zwłaszcza że widziałam, jak osoby stojące w wejściu odwracają głowy i patrzą przez ramię na scenę toczącą się zaledwie kilkanaście metrów dalej.

- Posłuchaj mnie – powiedziałam cicho i dobitnie, nachylając się nad nią i niemalże napierając swoim czołem na jej czoło. – Bardzo uważnie. Tam, w środku, czeka na ciebie facet, który kocha cię bez przerwy od sześciu lat, pomimo całej twojej głupoty. – Georgie zaśmiała się nerwowo, a ja wiedziałam, że powoli zaczynam osiągać cel. – Masz teraz dwa wyjścia. Albo wejdziesz tam, odbębnisz najbardziej stresującą część i w nagrodę dostaniesz najlepsze półwiecze swojego życia. Albo stchórzysz, a James... James poczuje się tak, jak ja wtedy. A może nawet i gorzej. Wybór należy do ciebie.

Blondynka przez chwilę wpatrywała się we mnie szeroko otwartymi oczami. I kiedy już myślałam, że jednak będę musiała użyć argumentów siłowych, odetchnęła głęboko, kiwnęła głową jak generał podczas musztry i powiedziała:

- Idziemy.

Już za jej plecami wzniosłam oczy do nieba i podziękowałam niebiosom za moją nieoczekiwaną zdolność siłę perswazji. Miałam ochotę zacisnąć dłoń w pięść i zwycięskim gestem wyrzucić ją w górę, ale stwierdziłam, że to byłoby już zbyt ostentacyjne. Zamiast tego, jak przykładna świadkowa, przywołałam na usta lekki uśmiech i ruszyłam za Georginą, w dłoniach ściskając własną, niewielką wiązankę.

Dalsza część uroczystości przebiegła bez zakłóceń. Patrzyłam na Jamesa, który niemalże jaśniał z dumy obserwując, jak jego przyszła żona kroczy przez główną nawę. Patrzyłam na rodziców pary młodej – matki ocierające łzy wzruszenia i ojców, którzy za wszelką cenę starali się zachować zimną krew. Patrzyłam na Georgie, moją najlepszą przyjaciółkę, która śmiała się i płakała jednocześnie. Patrzyłam na Erica, który odwzajemniał spojrzenie, jednocześnie pełne otuchy i zachwytu. Nigdy do końca nie rozumiałam, czym sobie na to zasłużyłam, ale wiedziałam, jak wielkie szczęście mnie spotkało.

Wszystko było idealne. Promienie słońca wpadały przez kolorowe witraże do środka, tańcząc i łamiąc się na posadzce. Wiał lekki wietrzyk, tak, że starsze panie w garsonkach nie musiały gotować się w swoich eleganckich strojach. Georgina Thompson zdecydowanie nie wyglądała jak beza w sukni ślubnej. Ja również prezentowałam się całkiem nieźle, w kwiecistej sukience, podszytej delikatnie tiulem i z dekoltem w kształcie serca. Eric stał kilka rzędów dalej, cały czas się uśmiechając i wyglądając szalenie dobrze w garniturze i pod krawatem.

Rekompensata.

Po raz pierwszy od kilku dni przestałam się bać. Sznur wokół moich płuc opadł, a ja mogłam znowu swobodnie odetchnąć. I cieszyć się, że mogę być uczestniczyć w tak doniosłym wydarzeniu. Opanowała mnie euforia, tak wielka, że wzrokiem próbowałam Ericowi przekazać to, czego nigdy nie umiałam mu powiedzieć. Że jestem mu wdzięczna, bo te dwa lata powoli przywracały mi wiarę w to, że jeszcze mogę żyć normalnie i być może... być może...

Wszystkie moje myśli zatrzymały się, a mózg właściwie zamarł, gdy, odwróciwszy się przodem do wyjścia, aby drugi raz tego dnia podążyć za panną młodą, zobaczyłam jego. Stojącego na drugim końcu kościoła, tuż przy drzwiach i jakby czekającego tylko, aż mój wzrok na nim spocznie. Nie mogło być mowy o pomyłce, tę twarz rozpoznałabym wszędzie, nawet za milion lat. Te wyraźnie zarysowane kości policzkowe i szczękę, teraz pokrytą zarostem, pełne usta i brązowe oczy w kształcie migdałów. I gęste, ciemne włosy. Widziałam każdy szczegół mimo odległości, która nas dzieliła. Prawdopodobnie dlatego, że każdy ten detal znałam na pamięć.

A gdyby wrócił?

No to jestem z rozdziałem drugim. Dziękuję za tak ciepłe przyjęcie zarówno prologu, jak i pierwszej części. Nie ukrywam, że trochę się stresuję publikowaniem tutaj, bo nie robiłam tego regularnie już od dłuższego czasu i mam wrażenie, jakbym trochę wypadła z wprawy. Liczę na Wasze wsparcie i mam nadzieję, że Wam się spodoba :) Wasza M. xx

Continue Reading

You'll Also Like

7K 471 21
Młody kierowca Formuły 1 i wyśmienita tenisistka. Co ich połączy? A raczej co im w tym przeszkodzi. Życie rzuca nam wiele kłód pod nogi, a tej dwójce...
14.8K 556 45
Theodora Harrington to postać głęboko związana z dzieciństwem Płotek z Outer Banks, która opuściła grono swoich przyjaciół bardzo dawno temu w pogoni...
8.9K 534 23
Uczeń z problemami i świeżo upieczony nauczyciel oraz opcja pomocy. Tylko czy pomoc w tym przypadku ma tylko jedno znaczenie. Oni widzą kilka znaczeń...
117K 8.7K 54
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...