Pierwszy i Ostatni | ChanBaek

By illuminatibae

148K 21.9K 7.4K

Paring główny: ChanBaek Pobocznie: HunHan, KaiSoo Uwagi: zmieniony wiek bohaterów, przekleństwa Inspirowane "... More

2. Ucieczka
3. Konsekwencje
4. Kolejna przejażdżka
5. Kolejne konsekwencje
6. Ostatnia przejażdżka
7. Kolejna ucieczka
8. Dzień na plaży
9. Desperacja
10. Oszukany
11. Pocałunek
12. Zatrzymać czas
13. Dom
14. Chłodna noc
15. Kara
16. Deszczowy piątek
17. Dar przekonywania
18. Wyścigi
19. Gorzka wódka
20. Wiadomość
21. Wieczność
22. Panika
23. Twój B.
24. Plaża nocą
25. Łańcuszek
26. Przeszłość
27. Dziecięce marzenie
28. Szampan
29. Beztroska
30. Zapomniana kurtka
31. Wielki Dzień
32. Bezdech
33. Jabłka w karmelu
34. Las Vegas
35. Sex on the beach
36. Gorycz z bitą śmietaną
37. Przyjaciele z metra
38. Tylko Boston
39. Spełnienie
40. Srebrna tequila
41. Koci hotel
42. Po prostu
43. Raj utracony
Koniec

1. Początek

10.8K 729 142
By illuminatibae

Niebo ciemnieje barwami granatu i głębokiego fioletu, a okoliczne zabudowania rozbłyskują światłami. Z daleka daje się czuć smak wczesnego lata, pomieszanego z odorem samochodowych spalin, a chłodny blask zachodzącego słońca ledwo oświetla strony książki, którą trzymam na kolanach.

Oparcie wiklinowego fotela nieco wbija mi się w plecy, lecz ignoruję to, decydując się dokończyć ostatni rozdział powieści. Letnie wieczory sprzyjają nudzie, zwłaszcza, kiedy przez nadopiekuńczych rodziców twoje grono znajomych jest ograniczone do jednej osoby.

Jednej osoby, która nie wytrzyma ani sekundy bez wpakowania się w kłopoty.

Drgam, zatrzymując się dokładnie na przedostatnim zdaniu i zerkam na swoją wibrującą komórkę. Widząc na ekranie numer mamy mojego przyjaciela wiem, że lada chwila stanie się coś złego, ale mimo wszystko odbieram.

- Baekhyun? - spanikowany głos pani Do brzmi bardziej desperacko niż zwykle. - Dlaczego Kyungsoo nie odbiera telefonu?

Gdybym nie był przyzwyczajony do takich sytuacji, pewnie teraz zamarłbym w niemym zaskoczeniu, jednak znam Kyungsoo na tyle, aby domyślić się, że z pewnością okłamał matkę i powiedział jej, że nocuję u mnie. Robił wszystko, aby tylko kobieta nie dowiedziała się, że prawie wszystkie sobotnie noce spędza ze swoim tajemniczym chłopakiem, o którym opowiadał mi w szkole. Szczerze nie popieram jego związku, jednak wiem, że nie mogę nic zrobić. Skoro ten chłopak go uszczęśliwia, to mogę się jedynie modlić, aby dłużej nie sprowadzał go na złą drogę.

- Kyungsoo śpi - wypalam. To moja stała wymówka.

- Tak wcześniej? - kobieta nadal nie daje za wygraną. Mogę się założyć, że już dawno przejrzała nas na wylot.

- Tak, przekazać coś? - pytam najuprzejmiej jak tylko potrafię.

- Tak - odpowiada po chwili namysłu. - Przekaż mu, że nie dam się dłużej nabierać i albo w tej chwili wróci do domu, albo obydwoje pożałujecie.

Ciężko przełykam ślinę, choć mogłem się tego spodziewać. Zbyt długo kontynuowaliśmy ten ciąg kłamstw. Pani Do musiała się w końcu czegoś domyślić.

- J-jasne - odpowiadam. - Przekażę mu.

Rozłączam się, mając ochotę powiedzieć Kyungsoo prosto w twarz jak głupi, nieodpowiedzialny i zdemoralizowany stał się przez poznanie swojego księcia z bajki. Ignorując niedokończoną książkę, wybieram numer przyjaciela, po czym z furią przykładam komórkę do ucha, gotowy znaleźć go i wydrapać mu oczy, jeżeli tylko odważy się odrzucić połączenie.

Tak jak myślałem, po kilku sygnałach słyszę komunikat: "Poczta głosowa. Po sygnale zostaw wiadomość" i czuję, że lada chwila wybuchnę.

Przeklinając w myślach głupotę Kyungsoo otwieram okienko sms-a i piszę krótką, zwięzłą, przepełnioną jadem wiadomość.

Do: Kyunggie
Albo odbierzesz, albo oboje będziemy mieli przesrane!!!!!

Duża ilość wykrzykników na końcu zdania jest konieczna. W przeciwnym razie mój głupi przyjaciel nie zrozumie powagi sytuacji.

Wstaję z wiklinowego fotela, odkładam książkę na stojący obok stolik i po raz kolejny wybieram numer Kyungsoo, nerwowo krążąc po balkonie. Zaciskam dłoń na chłodnej barierce, kiedy nagle słyszę głos chłopaka po drugiej stronie.

- Halo?

- No w końcu! - parskam. - Gdzie jesteś?

W tle słyszę głośną muzykę i warkot motocyklowych silników, więc bez trudu mogę się wszystkiego domyślić.

- Znowu jesteś z nim tak? - pytam, kiedy nie uzyskuję odpowiedzi.

- Tak - mówi niewyraźnie. - Co się stało?

- Twoja mama nie dała się nabrać na twoją wymówkę - prycham.

- To znaczy?

- Ona wie, że u mnie nie śpisz, idioto.

- Powiedziałeś jej?

- Domyśliła się! - parskam. - Czasami nie mogę uwierzyć, że przyjaźnię się z kimś tak niedorozwiniętym! Larwa dżdżownicy myśli szybciej od ciebie!

- Dobra, uspokój się - próbuje załagodzić moje rozdrażnienie, a ja przypadkiem słyszę, że jego głos jest podejrzanie bełkotliwy. Jestem w stanie domyślić się, że jest pod wpływem. Znam go lepiej niż kogokolwiek innego.

- Piłeś - bardziej stwierdzam niż pytam.

Znów odpowiada mi cisza.

- Tylko trochę.

- Kyungsoo...

- Kai też pił. To nic złego - usprawiedliwia się szybko, a ja mam ochotę siłą przytargać go przed oblicze jego surowej matki.

- Nie wierzę, że jesteś tak nieodpowiedzialny! - warczę. - Wracaj do domu!

- Nie - opowiada.

- Kyungsoo...

- Nie będziesz mi mówił co mam robić.

- Masz w tej chwili wrócić do domu.

- Nie jesteś moją matką! - odpowiada agresywniej.

- Twoja matka szykuje dla nas obojga niezłe bagno, jeżeli w tej chwili nie pojawisz się w swoim pieprzonym domu! - syczę, ściszając głos, żeby moi rodzice nie usłyszeli wulgarnych części mojej wypowiedzi.

- Nie wrócę do domu - odpowiada ze śmiechem Kyungsoo.

- Niby dlaczego?

- Kai nie chce po raz kolejny dostać mandatu za jazdę pod wpływem, a ja nie mam zaufania do kogokolwiek innego poza nim.

Mam ochotę uderzyć go w twarz, lecz zamiast tego jedynie wzdycham, licząc w myślach do dziesięciu. To jedyny sposób, żebym mógł ochłonąć.

- Kyungsoo - mówię powoli. - Wrócisz do domu, choćbym miał w tej chwili tam po ciebie przyjechać i siłą wcisnąć się do auta, rozumiesz?

- Przyjedź po mnie - mówi nagle.

Z początku nie wiem, czy żartuje, czy nie, ale mam szczerą nadzieję, że wziął sobie moje słowa na poważnie i nie zamierza wpakować nas obojga w kłopoty. Bądź co bądź to on będzie się tłumaczył przed matką, nie ja.

- Podaj adres - wzdycham, niechętnie opuszczając balkon i wchodząc do mojego pokoju, skąpanego w przyjemnym półmroku.

Kyungsoo bełkotliwie wypełnia moje polecenie, a ja jedną ręką wciągam na siebie letni kardigan i zgarniam z blatu kluczyki. Bądź co bądź przyjaźń do czegoś zobowiązuje i nie mogę zostawić przyjaciela narażonego na gniew surowej matki.

Schodzę na dół, mijając w salonie rodziców, rzucających mi zaskoczone spojrzenie.

- Wychodzisz? - pyta mama, odkładając na bok arkusze nut.

- Tak, ale obiecuję, że szybko wrócę - odpowiadam, uśmiechając się lekko.

- Uważaj na siebie - dodaje ojciec ze wzrokiem wlepionym w filiżankę herbaty.

- Do zobaczenia - rzucam na odchodnym i wychodzę, czując letni wietrzyk rozwiewający moje włosy.

Wsiadam za kółko srebrnego Mercedesa, którego dostałem kilka dni po zdaniu prawa jazdy i zapinam pasy, mimowolnie zerkając w lusterko, by poprawić roztrzepane kosmyki włosów. Widząc późną godzinę, pośpiesznie odpalam silnik, włączam radio i wyjeżdżam z podjazdu, kierując się wskazówkami GPS-a.

Miejsce, które wskazał mi Kyungsoo wcale mi się nie podoba. Jest to ten typ opuszczonych ulic, na które absolutnie nie powinno się zapuszczać wieczorami. Wiem jednak, że nie mogę zawrócić. Muszę przywieść przyjaciela do domu.

Parkuję na pobliskim parkingu, który prawie w całości jest pusty i wysiadam, czując niepokojący zapach spalin oraz przerażający dźwięk warczących silników. Obiecuję sobie, że pójdę tam tylko na kwadrans. Jeżeli po tym czasie nie znajdę Kyungsoo będę zmuszony przyjąć karę za współudział w jego kłamstwach i pogodzić się ze szlabanem od rodziców. Wcześniej oczywiście będę długo i wyczerpująco prawił przyjacielowi morały, nie przebierając przy tym w słowach.

Wzdycham, wychodząc z rogu ciemnej uliczki i mam ochotę uciec, widząc dużą grupę ludzi, rozproszonych wokół stojących motocykli, pijących alkohol oraz rozmawiających w większych lub mniejszych grupkach. Mogę się założyć, że wszyscy należą go jakiś niebezpiecznych gangów. Cóż, dlatego właśnie wieczorami nie należy odwiedzać opuszczonych okolic przedmieścia. Ta zasada od zawsze była mi tak wpajana i oczywista jak to, żeby nie jeść końcówki banana, czy żeby nigdy nie brać cukierków od obcych. Rodzice od małego uczyli mnie jak nie wpakować się w kłopoty, a ja, w przeciwieństwie do Kyungsoo, trzymałem się ich rad.

Idąc pośród obcych, budzących we mnie niepokój ludzi, czuję się jak smakowity kąsek mięsa, otoczony przez zwierzęta. Większość ubrana jest w czarne, skórzane kurtki i wytatuowana, a kobiety mają tak głębokie dekolty, że zasłaniają jedynie sutki. Nie rozumiem jak mój przyjaciel może się zadawać z tak prymitywnymi ludźmi, ale mimo to odważnie brnę dalej, szukając go wzrokiem.

Mijam rządek lśniących, lub mniej lśniących motocykli, bandę pijanych mężczyzn i obściskującą się parę, przerażony tym, że większość osób jest w moim wieku. Czy właśnie tak kończą ludzie, którzy wcześniej skończyli edukację?

Prycham pod nosem, kiedy jakiś mężczyzna klepie mnie po tyłku i rzucam mu groźne spojrzenie, mając ochotę dodać, że lada chwila zadzwonię do prawnika. Oczywiście tego nie zrobię. Jestem zbyt przerażony tym, jak mężczyzna mógłby mi się odpłacić.

Rozglądam się w poszukiwaniu Kyungsoo, a mój niepokój i zdenerwowanie sięgają zenitu.

Nie ma go. Po prostu go nie ma.

Czas mija. Pozostaje jedynie pięć minut wyznaczonego czasu, który mogę przeznaczyć na poszukiwania przyjaciela, a kręg motocyklistów zaczyna się wokół mnie zacieśniać. Widocznie nie lubią wśród swojej grupy nowych towarzyszy.

Mam złe przeczucia, więc ignorując mój czasowy limit idę dalej. Wiem, że Kyungsoo musi gdzieś tu być i błagam w myślach, aby nie stało mu się nic złego. Jest dla mnie jak brat i wyrzuty sumienia nie pozwoliłyby mi żyć, gdyby tylko odniósł jakiekolwiek obrażenia. Oczywiście, sam byłby sobie winny, ale moją misją jest jak najszybsze wyciągnięcie go z tarapatów. Liczę na to, że i tym razem go nie zawiodę.

Dudniąca rock'owa muzyka niesie się echem pobliskich ulic, a ja dopiero teraz odczuwam wieczorny chłód, przesiąkający przez mój zwiewny kardigan i koszulkę. Nie podejrzewałem, że szukanie Kyungsoo zajmie mi aż tak dużo czasu, więc nie pomyślałem też o cieplejszym ubiorze.

Niebo jest niemal kompletnie ciemne. Uliczne latarnie oświetlają drogę, na której duża ilość motocykli ustawia się w linii prostej. Domyślam się, że lada chwila zacznie się wyścig i z ciekawość mimowolnie zatrzymuję się wśród tłumu, chcąc mieć dobry widok na uczestników wyścigu. Żaden nie przykuwa mojej uwagi, bo każdy z nich wygląda niemal tak samo. Zaczesane do tyłu włosy, skórzana kurtka, groźny wyraz twarzy. Nic nowego.

Przejeżdżam wzrokiem po każdym motocykliście i zatrzymuję się na szatynie, który jako jedyny nie wygląda na spiętego ani zdesperowanego. Uśmiecha się pogodnie, zaciskając ręce na kierownicy motocykla, a sposób, w jaki zaczesał włosy uwydatnia jego zabawne, odstające uszy. Bez problemu mógłbym go porównać do Yody. Na oko jest w moim wieku, lub też odrobinę starszy. Rękawy czarnej kurtki ciasno opinają jego ramiona, po czym domyślam się, że jest umięśniony. Nie wygląda groźnie, a przynajmniej nie tak groźnie jak reszta jego towarzyszy. Przez chwilę myślę, że naprawdę mógłbym go nazwać przystojnym.

Kiedy nasze spojrzenia się krzyżują, orientuję się, że przez chwilę stałem w kompletnym bezruchu. Szybko odwracam wzrok, mimo wszystko zdążając zauważyć delikatny uśmiech, kierowany w moją stronę. Chcę spojrzeć na niego ponownie, ale wtedy skąpo ubrana brunetka wychodzi na środek i macha czerwoną flagą, sygnalizując start.

Następne sekundy są pomieszaniem warkoty silników i przekleństw. Zawodnicy startują, a ja mimo wszystko na chwilę zapominam o Kyungsoo i w myślach życzę przystojnemu szatynowi wygranej.

Zbliża się późny wieczór i wiem, że jeżeli nie wrócę do domu, sam wydam na siebie wyrok. Po raz kolejny próbuję dzwonić do Kyungsoo, lecz ten znów nie odbiera. Zaczynam wątpić w powodzenie mojej misji i obojętnym krokiem, kieruję się w stronę parkingu.

Niestety, los uwielbia stawiać mnie w niewygodnych sytuacjach i nim zdążam opuścić duże zgromadzenie osób, słyszę dźwięk syreny policyjnej.

Wokół od razu zapanowuje spore zamieszanie. Wszyscy uciekają, odjeżdżają, krzyczą do siebie, a ja stoję i nie wiem co zrobić. Oddech grzęźnie mi w płucach, na myśl o tym, że właśnie byłem świadkiem czegoś nielegalnego. Widzę jak droga i okoliczny plac pustoszeją w świetle policyjnych świateł. Wszyscy uciekają, a nieszczęśnicy, którym się to nie udało zostają skuci przez funkcjonariuszy. Mój puls przyśpiesza, ale mimo to nie mogę ruszyć się z miejsca.

Wszystko cichnie, słyszę tylko odległą syrenę policyjną i krzyki ludzi. Mam ochotę zapaść się pod ziemię, lecz nagle słyszę za sobą warkot motocyklowego silnika. Drgam i zdezorientowany obracam się wokół swojej osi, szukając źródła hałasu.

I widzę jego.

Przystojny brunet o czarującym uśmiechu siedzi na swoim motocyklu z naglącym wyrazem twarzy. Jego ciemne oczy mierzą mnie tak intensywnym spojrzeniem, że robi mi się gorąco a usta bezgłośnie wypowiadają jedno słowo.

- Wsiadaj.

Wiem, że nie już odwrotu. Mam do wyboru aresztowanie, lub przejażdżkę z podejrzanym szatynem i zadziwiając tym samego siebie wybieram drugą opcję. Szybko zajmuję miejsce tuż za nim, ciasno obejmując go w pasie i niemal automatycznie wciskam twarz w jego plecy. Materiał kurtki pachnie tytoniem i benzyną, lecz to połączenie nie wydaje się wcale takie złe.

Słyszę za nami krzyki policjantów, kiedy chłopak nagle rusza, a ja czuję tylko łomoczący wiatr, rozwiewający moje włosy. Zaciskam powieki, ciasno przywieram do nieznajomego i modlę się, żeby to wszystko się już skończyło.

Wiem jednak, że moje modlitwy nie przyniosą skutku.

To dopiero początek.

______________________________

Dobra, wiem, że to max nieodpowiedzialne zaczynać nową serię, mając dwie niedokończone, ale trudno. Muszę się jakoś odstresować, a podzielenie się z Wami pierwszym rozdziałem zadziała na mnie jak tabletki uspakajające.

MAM JUTRO EGZAMIN SPRAWNOŚCIOWY DO NOWEJ SZKOŁY WIĘC O 9:00 MÓDLCIE SIĘ, ŻEBYM ZDAŁA!!!

I powiedzcie jakie macie oczekiwania co do nowej serii, co Wam się spodobało w tym rozdziale, jakie błędy wyłapałyście itp, itd.

Kochu Was max.

Continue Reading

You'll Also Like

35.7K 2K 61
Siostra bliźniaczka Hailie. Zupełnie różne. Panna idealna czyli Hailie Monet, i nieidealna Alexa Monet. Alexa uwielbia pyskować, jeździć na deskorolc...
39.9K 2.6K 46
Gdzie nieśmiały Hoseok pisze krótkie listy, które podrzuca do szkolnej szafki Yoongiego
2.4K 215 13
Pamiętam jak byłem mały i zbiłem mamie ulubioną doniczkę, przepołowiła się idealnie na pół. Żeby ukryć przestępstwo wrzuciłem ją do rzeki i wyparłem...
61.3K 1.4K 43
Co by było gdyby Hailie zgodziła się wyjść za Adrien podczas tej pamiętnej kolacji?