Na głębokich wodach [W trakci...

By AnonimSheep

3.5K 689 101

~ przekonaj się sam Okładka by yenneferslut EDIT: Poprawki dotyczą zarówno treści jak i samej ortografii ora... More

Początek
Ratunek
Przyjaciel
Powrót do domu
Powitanie
Wspomnienia cz. 1
Spotkanie
Odpowiedzialność
Urodziny
Zwrot
Nowy
Propozycja
Zaskoczenie
Zapomnienie
Błąd
Nie było warto
Mężczyzna w drzwiach
#Ogłoszenia
Czy chcesz ze mną...
Początek końca
Chcę
Komplikacje
Odejście
Epilog
Podziękowania
Zaproszenie
PROMOCJA
One shot z NGW!
JEEEEST!

Złość

102 29 3
By AnonimSheep


- Cholera jasna!- krzyknęła niemal od razu kucając przy mężczyźnie, który kurczowo trzymał się za twarz. Przynajmniej pod tym względem się nie zmienił aż tak bardzo. Zawsze był zbyt delikatny. Odwróciła się w stronę Mike'a, posyłając mu srogie spojrzenie przesycone wrogością. Nadal nie mogła się otrząsnąć z szoku, jaki wywołał u niej jego czyn, choć jako lekarz sensu strikte była przygotowana na wszystkie możliwe ewentualności. Jednak nawet jej bujna wyobraźnie nie mogła przewidzieć takiego obrotu zdarzeń.

Teraz stał kilka kroków dalej, rozmasowując sobie kostki krzywiąc się przy każdym dotknięciu. Najwyraźniej nie wszystko poszło tak dobrze jak sobie to zaplanował.

Po chwili pojawił się Jack. Przysiadł obok niej stanowczym ruchem odciągając dłonie Parkera od twarzy. Zlustrował wzrokiem jego nos, ewidentna gula, powstała na skutek uderzenia podkreślała miejsce złamania. Dodatkowo po chwili zaczęła wychodzić jeszcze opuchlizna, zakrywająca mu pół twarzy.

- Policja przyjedzie za kilka minut- mruknął pod nosem zerkając kątem oka na jej twarz- Tobie nic nie zrobił?- sięgnął ku jej twarzy jednak widząc krople krwi barwiące jego palce w ostatniej chwili się powstrzymał wracając ku twarz blondyna.

- Nie, tylko to, co widziałeś- szepnęła odgarniając włosy z twarzy, które opadły jej na czoło- a po karetkę ktoś zadzwonił? Będzie potrzebna- dodała szybko znów spoglądając na Parkera, nagle przypominając sobie o jego obecności- Jak się czujesz?

Burknął coś pod nosem wywracając oczami.

- Dajcie mi cholerną chusteczkę i trzymajcie mnie zanim wpieprzę temu gościowi- warknął unoszą się na łokciach z ziemi- mówię serio.

- Trzeba było trzymać ręce przy sobie od dziewczyny, z którą byłem na randce!- wrzasnął Mike zbliżając się niebezpiecznie szybko w ich stronę.

Jack od razu zerwał się na nogi stając pomiędzy rozwścieczony mężczyzną a nią i Parkerem. Wyciągnął rękę przed siebie delikatnie odpychając mężczyznę.

- Trzymaj się od nich z daleka albo zaraz zapewnię ci wizytę u chirurga plastycznego- niebezpieczne warknięcie ostatecznie uciszyło napastnika, który skurczył się w sobie odruchowo cofając się kilka kroków w tył, potykając się o kosz na śmieci.

Rzucił okiem na Minę jakby sprawdzając czy jest bezpieczna. Stare nawyki z frontu wyszły na jaw właśnie w tej chwili. Instynkt przejął nad nim kontrolę i nagle już go tam nie było. Był znów w Iraku pośród gorących piasków pustyni wśród strzałów i huków. Gorące słońce parzyło jego osłoniętą chustą twarz a wiatr smagał każdy odsłonięty fragment jego ciała niczym bicz. Krzyk kolegów dochodziło do niego ze wszystkich stron mieszając się z odgłosami wydawanymi przez przeładowywaną broń.

Widziała, że odleciał. Niby to na nią spoglądał a jednak myślami był zupełnie gdzie indziej. Jego jasne tęczówki znacząco pociemniały, twarz wykrzywiła się niemiły dla oka grymasie. Dłonie zacisnął w pięści gotowy do ewentualnego ataku.

- Jack...

Drgnął wracając do teraźniejszości.

- Nic mi nie jest- mruknął uśmiechając się słabo, po czym wrócił do Mike'a- Stój tu. Policja już jedzie- dodał skupiając się jedynie na nim do przyjazdu policji i pogotowia. Dopiero wtedy odsunął się od mężczyzny i ruszył ku Minie, która nadal trzymała Parkera. Na ten widok zaklął pod nosem nerwowym ruchem przeczesując włosy. Nie podobało mu się to. Nie podobało mu się jak trzymała go za rękę, jak uśmiechała się do niego i przede wszystkim najbardziej przeszkadzał mu fakt, że skupiała uwagę wyłączanie na nim. Miał ochotę odsunąć ja od niego i sprawić by patrzyła tylko na niego.

Niepewnym krokiem zbliżył się do nich dotykając ramienia kobiety.

- Już możesz go puścić- rzekła delikatnie ciągnąc ją ku górze i wskazując głową na karetkę- Oni się nim zajmą- rzucił.

Odetchnęła głęboko na chwilę przymykając powieki. Całe napięcie uszło z niej w jednej chwili. Kiwnęła głową spoglądając na Parkera.

- Specjaliści się tobą zajmą- rzekła delikatnie czochrając mu włosy.

Mężczyzna wyszczerzył się w jej kierunku ukazując poplamione krwią zęby.

- Wolałbym abyś to ty się mną zajęła.

Pacnęła go lekko w ramię śmiejąc się głośno.

- Jeśli na takie teksty wyrywasz pielęgniarki w szpitalu, to nie dziwię ci się, że musiałeś wyjechać.

Skrzywił lekko.

- Właśnie to było powodem mojego wyjazdu. Strzał w dziesiątkę- zerknął przez jej ramię na Jacka, albo na inną osobę, która stała za nią- Dobra, dobra już kończymy- jednak na Jacka, po czym zwrócił się do niej- Miło było cię zboczyć.

- Ciebie również. Mimo tej całej sytuacji. I twojego nosa- dodała szybko- przepraszam, czuję się za to winna.

- Nie musisz, i z tego, co widzę nie mamy już czasu się nad ten temat rozwodzić- dyskretnym gestem dłoni wskazał na mężczyznę stojącego za jej plecami.

Zerknęła na ratownika, nerwowo przestępującego z nogi na nogę. Uśmiechnęła się w jego stronę. Wstała i odsunęła się robiąc mu miejsce. Założyła ręce na piersi i spojrzała na Jacka.

- Nie musiałeś mnie tak pospieszać- burknęła przybliżając się nieznacznie do niego.

- Musiałem. Mówiłem ci przecież, że byłem zajęty zanim do mnie zadzwoniłaś.

- To mogłeś nie przyjeżdżać i skończyć to, co robiłeś.

- Nie bądź dziecinna- warknął zmuszając ja do spojrzenia na siebie- poprosiłaś mnie o pomoc i doskonale wiedziałaś, że nie odmówię.

- Mogłeś, jesteś wolnym człowiekiem- rzekła nie ukrywając swojego zirytowania, na co on jedynie parsknął. Wsadził ręce do kieszeni i mruknął coś pod nosem.

- Mówiłeś, co?

- Nie do ciebie.

-, O co ci chodzi?

Przewrócił oczami spoglądając na oddalających się ratowników. Był zły, widziała to jednak nie miała pojęcia, dlaczego. Przez ostatnie piętnaście minut nie zrobiła nic, czym mogłaby go urazić. Ba, nawet się do niego odezwała. Wic, dlaczego zachowywał się ja arogancki dupek żywcem wyjęty z jednej z tych książek dla rozwydrzonych nastolatek. Udający niedostępnego palanta z wiecznym grymasem na twarzy. Takie wydanie Jacka jej się nie podobało.

- O nic mi nie chodzi- bąknął zaszczycając ją spojrzeniem- Chodź do samochodu, odwiozę cię do domu- wskazał na zaparkowany kilkadziesiąt metrów dalej samochód.

- Dobra. Ale, czy nie musimy złożyć zeznań dotyczące tego, co tu się stało...

- Już to załatwiłem- przerwał jej gestem dłoni- Dałem swój numer, jak mnie wezwą jeszcze raz to powiem im, co wiem- chwycił ją delikatnie za rękę ciągnąc w stronę samochodu- wszystko załatwiłem, nie masz się, o co martwić- dodał, po czym pociągnął ją bardziej stanowczo- No chodź.

Z lekkim wahaniem ruszyła za nim. Posłusznie wsiadła do samochodu i zapięła pasy. Jack wsiadł zaraz za nią niemal od razu wkładając kluczyki do stacyjki. Ruszył z piskiem opon zgrabnie wymijając stojące na drodze samochody. Po trzydziestu minutach zatrzymał się przed jej mieszkaniem. Zgasił silnik, a gdy chciała otworzyć drzwi przytrzymał jej rękę, zwracając ją ku sobie. Spojrzała na niego lekko zdezorientowana.

-, Co?

- Czy zawsze musisz znajdywać sobie takich dupków?

Zmieszana odruchowo cofnęła się nieco w tył.

-, Że co proszę?

- To, co słyszałaś- rzekł, zacieśniając uścisk wokół jej nadgarstka-, Dlaczego każdy facet, z którym się spotykasz jest albo dupkiem albo pierdołą, albo jeszcze kimś innym. Dlaczego?- Nachylił się w jej kierunku.

-, Bo mam pecha- szepnęła, odwracając wzrok.

-, Bo masz pecha- powtórzył za nią powoli- Cholera jasna, M- puścił ją niemal rzucając jej ręką na siedzenie. Przeczesał dłonią włosy zatrzymując dłoń na karku- To nie jest pech tylko czysta głupota. Nie możesz tak robić przez cały czas, bo w końcu nie skończy się jedynie na nieudanej randce, a na...- przygryzł wargę powstrzymując się w ostatniej chwili przed dokończeniem zdania- po prostu martwię się o ciebie- zerknął na nią z ukosa- Nie chcę by stała ci jakaś krzywda.

- Wiem- szepnęła.

- To skoro wiesz to, dlaczego to robisz? Dlaczego zachowujesz się jakbyś miałam kilkanaście lat?

- Nie zachowuję się tak.

- Właśnie, że się zachowujesz.

- Nie.

- Tak.

- Ta rozmowa do niczego nie prowadzi- rzuciła koniec końców spoglądaj w jego stronę- Jack, nie możesz cięgle się o mnie martwić.

- To przestań się zachowywać w ten sposób- także na nią spojrzał-, Jeśli ciągle będziesz się zachowywać infantylnie to nigdy nie będę mógł przestać się o ciebie martwić.

Prychnęła kręcąc głową.

- I kto tu jest infantylny- fuknęła- Wybacz, ale w tej kwestii nie będziesz mi prawił morałów.

- A kto niby? Maggie? Cholera jasna M naprawdę zachowujesz się jak rozpuszczona księżniczka- uderzył w deskę rozdzielcza dłonią. Aż podskoczyła do górę, uderzając głową o sufit- jęknęła z bólu rozmasowując obolałe miejsce dłonią.

- Ekstra- warknęła spoglądając na mężczyznę spod przymrużonych powiek- Wiesz, co? Nie chce mi się z tobą gadać. Wypuść mnie w tej chwili z tego samochodu.

- Jak chcesz- nacisnął guzik tym samym otwierając wszystkie pary drzwi. Od razu wyskoczyła z samochodu ruszając w kierunku swojego domu i nawet nie spoglądając za siebie.

Nie miała najmniejszej ochoty znów na niego patrzeć. Ani teraz ani w najbliższym czasie.


Nikt się nie odzywa, dosłownie cisza jak w kościele. To trochę przykre, nawet bardzo. Ale trudno walić to.

Mimo wszystko rozdział jest, nawet wcześniej niż zapowiedziała. Specjalnie jest taki a nie inny-podzieliłam go na dwie części, druga czeka już tylko na publikację.

Wszystkim tym, którzy się ze mną męczą: Dziękuję, że jesteście :)


Continue Reading

You'll Also Like

89.5K 8.3K 16
Po pięciu latach w Azkabanie i ośmiu na wygnaniu, owiana złą sławą Lux Hardbrooke powraca do świata czarodziejów. Dumbledore podejmuje kontrowersyjną...
160K 16.2K 15
Wraz z rozpoczęciem drugiego roku studiów spokojne życie Blake Howard niespodziewanie wywraca się do góry nogami. Przez nieprzyjemne doświadczenia ze...
904K 42.1K 48
Bycie idealnym było największym brzemieniem, jakie musiała nosić na swoich barkach. Lucy Graves wychowała się w rodzinie idealnej. W rodzinie, w któr...