Początek końca

68 17 1
                                    


Mina

Ostentacyjnie obrzuciła spojrzeniem swoje odbicie w lustrze z nieukrywanym zadowoleniem zatrzymując oko na poszczególnych partiach swojego ciała. Granatowa sukienka, podarunek od Maggie na jej ente urodziny, dawno zapomniana i rzucona gdzieś w kąt jej szafy koniec końców znaleziona kilka godzin wcześniej, spływała swobodnie na jej nogi podkreślając kobiece krągłości. Rozpuszczone włosy zasłaniały jej nagie ramiona a delikatny makijaż uwydatniał jej widoczne kości policzkowe oraz kształtne usta. Zwieńczeniem jej kreacji były srebrne sandałki ku jej niezadowoleniu obcierające jej pięty.

Dawno nie wyglądała tak dobrze.

Nie starała się jakoś wystroić. Wyjątkowo postawiła na swoją wygodę oraz zachowanie naturalności. Nie chciała wyjść na wypindrzoną lalunię, która myśli tylko o jednym i jest na tyle zdesperowana, że posunie się do najgorszych rzeczy by w końcu dostać to, a czym tak usilnie goni. Szczerze powiedziawszy niemal od początku swoich przygotowań nastawiała się na najgorszą ewentualność- zwykły spacer w świetle księżyca i jedynie uścisk dłoni z jednej strony mający ich pokrzepić a z drugiej strony będący zwieńczeniem ich nieudanej randki. Szczerze powiedziawszy gdzieś głęboko w sobie chciała móc wspominać ten wieczór z przyjemnością i przedstawiać go w samych superlatywach. Nie tylko ze względu na to, że umówiła się ze wspaniałym facetem któremu nie przeszkadzał jej status oraz kilka innych faktów z jej życia. Po prostu dawno nie bawiła się na tyle dobrze by potem chcieć to jeszcze powtórzyć.

Tym razem miało być inaczej.

Czuła się świetnie, dosłownie o kilka lat młodsza, choć jakby na to nie patrzeć do starszych nie należała. Mimo wszystko przez jej tryb życia wypełniony ciągłym stresem oraz zmęczeniem sprawił, że nie dość że wyglądała to i czuła się starsza. Dlatego też ten wypad stanowił dla niej miłą odmianę.

Kolejny argument za randkowaniem.

Po raz kolejny tego wieczoru obróciła się wokół własnej osi z uwagą przyglądając się falującym falbankom kończącym jej sukienkę. Z lekkim uśmiechem ostatni raz spojrzała w lustro po czym chwyciła zawieszoną na toaletce torebkę i wyszła z sypialni. Zatrzymała się przy wejściu do salonu, spoglądając na rozłożonego na kanapie synka. Kocyk zsunął mu się z kolan odsłaniając gołe nóżki oraz poplamiony fragment piżamki. W dłoniach trzymał pilot przełączając kanały średnio dwa razy na dziesięć sekund, co chwila przecierając zmęczone oczęta.

Podeszłą do niego powoli, usiadła na kanapie jednocześnie delikatnie wyciągając mu pilot z rąk. Chłopczyk przechylił lekko główkę spoglądając na matkę ze zdziwieniem. Pogładziła go po policzku po czym pocałowała w czoło.

- Na dzisiaj koniec z bajkami. Jutro musisz wcześniej wstać- szepnęła przygarniając malca do piersi.

- Ale mamo, jeszcze jedna- odruchowo wcisnął się jej w ramiona zaplatając rączki na jej szyi- Wujek Jack przyjedzie do mnie? Obiecał mi, że przyjedzie.

Momentalnie zmarkotniała, odruchowo przytulając go mocniej. Pokręciła głową, odsuwając od siebie synka tak, by bez problemu spojrzeć mu w oczy. Zmusiła się do uśmiechu.

- Niestety, wujek ma inne sprawy na głowie i nie ma czasu. Może jutro przyjedzie.

Oliver zmarszczył brwi, odgarniając rączką włosy z czoła. Wyglądał teraz jak zły kociak chwilę przed rozpoczęciem nowej zabawy z tą małą różnicą, że zwierzęta szybciej zapominają o swoich troskach. Niestety dzieci były o wiele bardziej pamiętliwe.

- Ale wujek obiecał- powiedział- powiedział, że przyjdzie do mnie i poczyta mi bajkę.

- Kiedy ci to obiecał?

Na głębokich wodach [W trakcie poprawy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz