Mój mały konkursik wygrywają dwie osoby:
- otherworld_mar bo panna Steele w push-upie to piękny widok 😂
<Ogłaszam zbiórkę na bieliznę typu push-up dla biednych desek. Nie bądźcie obojętni, gdzieś tam na świecie są dziewczyny, u których nawet Liam nie odnajdzie cycków>
- larryftbizzlex bo jako pierwsza znała prawdę, jeszcze zanim pojawił się ten rozdział
Zwyciężczynią gratukule i proszę o przesłanie w prywatnej wiadomości imion dla waszych bohaterów. Dajcie też parę cech charakteru i opis kim ma być w cyber seksie np. przyjaciółką Liama itp.
Ogłoszonko! Wiele osób pyta się o kolejny rozdział. Rozdziały pojawiają się systematycznie co 2-3 dni, chyba, że coś mi akurat wypadnie, to trwa to trochę dłużej. Mam nadzieję, że teraz wszystko będzie już jasne ;)
Miłego czytania xx
Drzwi się otworzyły, ale zamiast zobaczyć w wejściu Zayna, stanął twarzą w twarz z uśmiechniętą...
... mendą, którą kiedyś nazywał swoim przyjacielem. (Żodyn nie spodziewał się Louisa. Żodyn oprócz larryftbizzlex!)
- Cześć, Liam. Dobrze, że jesteś. Właśnie wpadłem wytłumaczyć Zaynowi, że źle wszystko zrozumiał, a ty możesz pomóc mi wszystko wyjaśnić.
- Pomoc to ja ci mogę, ale spaść ze schodów. - Mruknął i wyminął szatyna. Zdezorientowany rozejrzał sie po mieszkaniu. Nie wiedział gdzie iść, a nie miał zamiaru pytać się o drogę Louisa. - Zayn?
- W salonie! - Usłyszał głos chłopaka i poszedł w kierunku, z którego dochodził.
W środku zastał nietypowy widok. Zayn siedział na wpół ubrany w ciuchy, na wpół w piżame i zajadał się czipsami, oglądając jakiś latynowski serial.
- Nie jesteś jeszcze gotowy?
- Byłem. Ponad godzinę temu, a potem Perrie i Harry wyszli na miasto, a ja wciąż czekałem. Więc stwierdziłem, że wypadło ci coś ważniejszego. - Liam miał ochotę zaprzeczyć, w końcu to Zayn był najważniejszy, ale powstrzymał się. Ale z niego tchórz. - Później przyszedł Louis, William, królowa Anglii... czy jak tam woli się nazywać...
- Wystarczy Lou. - Mruknął szatyn, wchodząc do pokoju.
- ... I chciał mi coś wytłumaczyć, ale pojawiłeś się ty. Myślałeś, że będę na ciebie czekać półtorej godziny?
- Nie miałem czasu się nad tym zastanawiać! Cały czas myślałem tylko czy wyglądam odpowiednio, czy będziemy mieć o czym rozmawiać... Przepraszam. To ja już pójdę. - Odwrócił się do tyłu.
- Liam. - Zayn wstał z kanapy i chwycił go za nadgarstek. - Nie każ mi się prosić, żebyś został. To twoja wina, że się spóźniłeś.
- Wiem. Dasz się jakoś przekonać, żeby dać mi kolejną szansę?
- Którą? Setną? - Odparł Zayn z gorzkim uśmiechem.
- Ja tu wciąż jestem, chłopcy. - Próbował bezskutecznie zwrócić ich uwagę Louis.
- Jestem w stanie prosić nawet o tysięczną, jeśli będzie taka potrzeba. Jesteś tego wart.
- A co jeśli mnie nie przekonasz?
- Mam znowu wbić na twoje wykłady jako model?
Zayn prychnął.
- Ani się waż to powtarzać. Cała moja grupa widziała twojego kutasa!
Uśmiech na twarzy Liama pojawił się mimo jego woli.
- Czyżby ktoś był o mnie zazdrosny? - Spytał, unosząc jedną brew.
- Muszę znaleźć bluzkę i możemy jechać. - Zmienił temat Zayn i odwrócił się do tyłu szukając czegoś na kanapie.
- Mieliśmy porozmawiać! - Wtrącił się Louis, stając obok Liama.
- Wybacz, ale chyba sobie poradzimy sami. - Odparł Zayn, łapiąc leżącą na oparciu bluzkę. Szybko ściągnął z siebie górę od piżamy, a Liam wykorzystał okazję i przyjrzał się jego chudemu, ale dobrze zbudowanemu ciału. Zauważył, że nie tylko on zainteresował się roznegliżowanym chłopakiem. Louis gapił się na jego plecy jakby były kawałkiem szynki, a on nie jadł od tygodnia.
- Masz chłopaka. - Mruknął do niego i zakrył mu oczy dłonią. Ingnorując ciche protesty szatyna, uwolnił go dopiero gdy Zayn był już przebrany. - Nie gap się na niego w taki sposób.
- Twój kutas wbijał mi się w udo. I to niby ja gwałciłem Zayna spojrzeniem? - Syknął Louis, gdy Zayn opuścił pomieszczenie w poszukiwaniu swojego telefonu.
- Twój kutas ma Nialla.
- A twój Sophie! - Louis powiedział to szeptem, ale w ten sposób, że Liam miał wrażenie, że wydziera się na całe gardło. Tego było za wiele. Chcąc stłumić wyrzuty sumienia, które wywołały słowa szatyna, zacisnął prawą dłoń w pięść i zbliżył się do chłopaka.
- Czyli tak to chcesz rozwiązać? Niech ci będzie. - Louis stanął w rozkroku i rozłożył ręce
Gdyby nie sytuacja w której się znaleźli, Liam wybuchłby śmiechem. To chucherko próbowało udawać groźnego. Dawało to mniej-więcej taki efekt, jak warcząca chichaua.
- Co wy odpierdzielacie? - W pokoju pojawił się Zayn i od razu stanął między nimi. - Jestem gotowy. Louis wraca do siebie, a my jedziemy. Nie ma dzisiaj mordobicia.
- Przepraszam, Zayn. - Mruknął Liam, ale gdy Zayn się odwrócił pokazał Louisowi język. Louis odwdzięczył się tym samym.
- Bardzo dojrzałe, Louis. - Zayn odwrócił się akurat, żeby przyłapać szatyna na gorącym uczynku.
- Ale to Liam... Mniejsza. Ja już sobie idę. Na razie.
- Nie będziemy tęsknić! - Zawołał za nim Liam.
- Dałbyś mu spokój. To twój przyjaciel.
- Spierdolił sprawę.
- Pomógł nam. Gdyby nie on może musielibyśmy spędzić nic w areszcie w towarzystwie twojego dziwnego wujka.
- To brat mojej matki, nie dziwne, że jest zdrowo pogrzany. W końcu to ta sama krew.
- To nie zmienia faktu, że powinieneś pogodzić się z Louisem.
- Czasem tęsknię za tym idiotą. - Przyznał niechętnie Liam. - Nie mam z kim wygłupiać się na spotkaniach zarządu.
- Pogadaj z nim jak najszybciej. I jabyś mógł, daj mu delikatnie do zrozumienia, że skoro ma chłopaka, to niech odpierdoli się od Harry'ego.
- Ten idiota spodobał się Louisowi? - Liam zaczął poważnie wątpić w zdolności oceny swojego przyjaciela. - On ma Nialla. Może nie jest im łatwo, ale Lou poza nim świata nie widzi.
- To dziwne, bo przy Harrym zachowuje się jakby to on był całym jego wszechświatem.
- Pogadam z nim. Obiecuję.
- Dzięki.
- To co, idziemy?
- Jasne.
Wyszli na korytarz, a Liam pomógł Zaynowi ubrać kurtkę. Nie był pewny czy tak wypada, ale na randkach z dziewczynami zawsze tak robił, a one nie narzekały.
Zeszli na dół i wsiedli do limuzyny. Zayn podał Eamesowi adres. Kierowca nic nie odpowiedział, tylko spojrzał w lustrze na Liama, uśmiechając się do niego porozumiewawczo, po czym Liam zasunął dźwiekoszczelną szybę ze szkła weneckiego, a mężczyzna uruchomił silnik.
Liam ukradkiem spojrzał na Zayna. Chłopak bawił się brzegiem swojej kurki. Miło było mieć świadomość, że nie tylko on jest zestresowany ich wyjściem.
W tym momencie Zayn uniósł wzrok, a ich spojrzenia się spotkały. Liam zarumienił się. Właśnie został przyłapany na gapieniu się. Świetny początek ich pierwszej "randki".
- Co tak patrzysz?
- Mam co podziwiać. - Zayn uśmiechnął się delikatnie, a Liam postanowił zmienić temat, żeby nie pogrążyć się jeszcze bardziej. - Ładnie wyglądasz, chociaż po naszej wczorajszej rozmowie spodziewałem się, że założysz strój sekretarki. - Roześmiał się, ale zamilkł natychmiast, gdy dostrzegł pytający wzrok Zayna. - Pisałeś mi wczoraj, że pomożesz mi w papierach i przebierzesz się za sekretarkę, pamiętasz?
- Ale my wczoraj przestaliśmy pisać zaraz po tym jak ustaliliśmy termin. Z resztą później na godzinę pożyczyłem telefon Perrie, bo ona nie miała kasy na koncie, a musiała z kimś-tam coś tam załatwić.
- Niemożliwe. - Zayn wyciągnął mu telefon i pokazał wiadomości. Faktycznie ostatnią wiadomość jaka miał zapisaną dotyczyła dnia ich wyjścia. - Po tym pisaliśmy jeszcze pół godziny.
Liam włączył swojego iPhone'a i włączył ich konwersacje. Zayn chwycił telefon i zaczął czytać l. Rumieniec, który pojawił się na jegi policzach, czerwieniał z każdym słowem. Gdy skończył, spojrzał na Liama, a ten spuścił wzrok przypominając sobie co takiego tam pisał.
- To nie ja to pisałem, tylko Perrie. Nie martw się, jutro ją za to zamorduje.
- Na jakiś dziwny sposób ona próbuje nam pomóc. - Próbował bronić ja Liam. Polubił tą blondynkę o bystrym spojrzeniu, chociaż już raczej się nie zaprzyjaźnią. Po tym co jej pisał, nie będzie w stanie się do niej normalnie odezwać.
- Nie potrzebujemy niczyjej pomocy.
- Naprawdę? To wszystko jakoś ciężko nam idzie.
- Liam?
- Tak?
- To co pisałeś... Pisałeś to na serio?
- Yhmm...
Od krępującej odpowiedzi uratował go Eames, który uchylił szybę i oznajmił:
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale jesteśmy na miejscu, proszę pana.
- Już wychodzimy. - Szyba się zasuneła, a Liam odpiął pas. - Mam nadzieję, że ten twój pub jest warty mojego czasu. - Próbował powiedzieć to poważnym głosem, ale na jego ustach mimowolnie pojawił się uśmiech.
- Wątpisz w to? - Zayn puścił wargę, którą już dłuższy czas molestował zębami, a Liam przyłapał się na myśli, że chciałby po raz kolejny poczuć jego usta na swoich. - Jestem studentem i wiem...
- Jak się najebać jak najmniejszym kosztem. - Dokończył za niego Liam.
- To... prawda, ale wiem też, gdzie napić się dobrze. A ten irlandzki pub może pachnie zbyt bardzo irlandzko, a jego właściciel ma zbyt irladzkie poczucie humoru, ale za to ma najlepsze irlandzkie alkohole w bardzo irlandzkich cenach.
- Zgubiłem się, gdy za trzecim razem powtórzyłeś "irladzkie".
Zayn wywrócił oczami.
- Po prostu tam wejdźmy, to się przekonasz jak warto było tu przyjechać. - Zayn chwycił go za nadgarstek i wyciągnął z auta. Gdy zrozumiał co zrobił, od razu puścił jego rękę i spojrzał się w bliżej nieokreślonym kierunku, unikając spojrzenia Liama. Payne miał ochotę ponownie złączyć ich dłonie razem i pokazać Zaynowi, że nie ma nic przeciwko, ale zrezygnował - niepewny jak powinien postąpić. Zamiast tego ruszył w kierunku zabytkowego budynku, przy których drewnianych drzwiach kołysał się znak z nazwą pubu. Zayn poszedł za nim, a gdy przepuscił go w drzwiach i sam wszedł do niewielkiego wyłożonego drewnem holu w półmroku dostrzeg znajomą postać.
- Cześć, Niall. - Obok blondyna pojawił kolejny jego znajomy. - Hej, Josh.
- Siemka. - Odparł mężczyzna. Horan milczał i wyglądał na zmieszanego ich spotkaniem. - Co tu porabiasz? To nie jest raczej lokal na twoim poziomie.
- Przyszedłem tu z kumplem. - Obaj mężczyźni spojrzeli na Zayna, który mruknął coś, co można było uznać za ciche przywitanie. - A wy?
- Yyy... Mieliśmy spotkać się tu z Louisem, ale Tomlinson znowu nie mógł się pojawić. Czy te sprawozdania są ci naprawdę tak konieczne? Chłopak w końcu zakończy swój żywot w połowie wypełniania pierwszego załącznika.
- Dziwne, bo widzieliśmy się z nim niedawno i nic nie wspominał o nawale pracy.
- No bo właśnie po rozmowie z wami sobie o tym przypomniał, a my byliśmy już na miejscu, więc wypiliśmy po jednym i teraz wracamy do domków. Co nie, Niall?
Blondyn skinął głową, podziwiając czubki swoich butów. Josh chwycił go za nadgarstek - tak jak wcześniej Zayn Liama - i pociągnął go w stronę wyjścia.
- Czyli to jest wybranek Louisa? - Spytał Zayn, ściągając z siebie kurtkę.
- Yep. Niall Horan.
- A ten drugi, który raczej nie był Louisem Tomlinsonem? - Liam nie miał pojęcia o co może mu chodzić.
- Josh. Nie pamiętam nazwiska. Jest zastępcą Louisa w firmie. Są kumplami. Nie tak dobrymi jak my... zanim się pokłóciliśmy, ale się przyjaźnią.
- Miło, że przyjaciel zajmuje się twoim chłopakiem pod twoją nieobecność. Idę zająć stolik. Rozbierz się w końcu.
Fakt, rozmawiając z Zaynem, zagapił się i dalej stał w kurtce. Wszedł do głównej sali, gdzie delikatne światło sączyło się z żyrandola w kształcie koła od wozu. Cały wystrój sali przypomniał mu połączenie wiejskiej chaty i fabryki z okresu epoki wiktoriańskiej. W końcu wypatrzył Zayna przy stoliku za rogiem, który był blisko baru i daleko od reszty gości. Usiadł po przeciwnej stronie i spojrzał na menu. Składało się z irlandzkiego piwa, jeszcze większej ilości irladzkiego piwa, parę łaskawie dodanych nazw nie-irladzkiego piwa, irladzkiego whiskey i innych mniej znanych irlandzkich alkoholi. Do jedzenia mieli frytki i kurczka na tyle sposobów, że nawet KFC by się powstydziło. Typowa studencka knajpa, ale nie miał zamiaru powiedzieć o tym Zaynowi. Nie chciał go zranić, zrobił to już tyle razy.
- Pójdę zamówić. - Zapytał, odrywając wzrok od ulotki. - Co chcesz?
- Guinnessa.
- Już się robi. - Liam podszedł do lady i kiwnął na barmana. - Dwa razy Guinness.
- Sie robi, a znasz ten dowcip i Guinessie? Nie, to ja ci opowiem. Słuchaj, młody. - Batman wyciągnął dwa szklane kufle i wytarł je przewieszoną przez ramie szmatką. Liam dziękował Bogu, że mężczyzna nie splunął na szkło, w celu jego dokładniejszego umycia. - Pewnej nocy pani McMillen otwiera drzwi i widzi najlepszego przyjaciela swojego męża, Paddiego, który stanął w progu. „Witaj Puddy, ale gdzie jest mój mąż? Przecież poszedł to z tobą do fabryki piwa?"
Paddy potrząsnął głową „Ah, pani McMillen, w fabryce piwa miał miejsce straszny wypadek, pani mąż wpadł do kotła z Guinnessem i zatonął".
Pani McMillen zaczyna płakać."Oh, proszę więcej nie mówić, czy on przynajmniej szybko odszedł?".
Paddy potrząsnął głową - „Nie całkiem - wychodził trzy razy, żeby się wysikać". He, he, he!
Liam wywnioskował, że ma do czynienia z właścicielem pubu.
- Bardzo zabawne. Mogę moje piwa? - Liam spojrzał na gotowe kufle nadal stojące poza jego zasięgiem.
- Przyszedłeś tu z Zaynem? Nie rumień się tak, dobrze widzę, że siedzi sam i się na Ciebie gapi. Lubię cię chłopcze, więc dostaniesz małą radę od Byrnesa. Jeśli liczysz na coś więcej niż jedną noc, to się rozczarujesz. Dawno go tu nie widziałem, ale w szczytowym momencie Zayn bywał tu co drugi dzień, oczywiście za każdym razem z innym mężczyzną. Nie zrozum mnie źle, lubię Zayna, nawet teskniłem za ta jego twarzą aniołka, ale kutas złamał już dużo serc, więc nie chce by to się powtórzyło.
- To co między nami jest nie powinno pana obchodzić. Proszę oddać mi piwa i wziąć zapłatę. Bez napiwku.
Liam wziął piwa i ruszył do ich stolika. Nie obchodziły go słowa barmana. Z drugiej strony... uważnie przyjrzał sie twarzy Zayna, który z zamyśleniem przyglądał się jakiemuś wiszącemu na ścianie obrazowi przedstawiającemu jakąś dziewiczą irlandzką łąkę. Zayn był piękny i mógł mieć każdego, więc nic nie stało mu na przeszkodzie w znalezieniu nowego faceta chętnego na spotkanie na jedną noc.
Siadł przy stole, a gdy Zayn uśmiechnął się do niego, zanim przyłożył zimną szklankę do swoich ust, cała jego niepewność została zepchnięta w najciemniejsze zakamarki jego umysłu.
Sam pociągnął pierwszy łyk piwa. A potem drugi. I kolejne. Musiał przyznać, że piwo było dużo lepszej jakości, niż obsługa.
*******************
Tematy ich rozmów były bardzo różne: od ich rodzin, przez pracę i uczelnie, po plany na jutrzejszy dzień. Zayn obiecał, że jutro pojawi się w posiadłości Payne'ów i wznowi pracę nad projektem.
Po paru piwach postanowili przerzucić się na whiskey, a Zayn przypomniał sobie, że to on powinien był stawiać, ale Liam szybko odwrócił jego uwagę komentarzem na temat obrazu łąki, której wcześniej przyglądał się Malik. Zayn zaczął interpretować obraz, a on spokojnie podszedł do baru i opłacił kolejne parę kolejek, przy okazji ignorując współczujące spojrzenie szefa.
- Następnym razem ja wybieram lokal. - Mruknął, siadając przy stoliku i podsuwając Zaynowi jedną ze szklanek wypełniąnych złotobrunatnym płynem i kostkami lodu.
- A ta pastereczka to symbol pierwotnej, dzikiej żądzy... Następnym razem? Jeśli będzie następny raz, możemy spędzić go nawet w kościele. Zdrowie! - Krzyknął i wypił swój alkohol duszkiem. Liam wziął łyk swojej whiskey, nie chcąc pozostać w tyle.
**********************
Parę szklanek i parę tematów dalej, wywiązała się rozmowa na temat związku Liama i Sophie
- Zaynie?
- Hmmm?
- Ale nie jesteś o nią zazdrosny?
Zayn parsknął pijackim śmiechem. Liam do niego dołączył, chociaż nie za bardzo wiedział co ich tak rozbawiło.
- Nieeeeee. Sophie to Sophie. Logiczne, że nie zrezygnujesz z narzeczonej dla seksu ze mną. - Liam zagryzł wargę, czyli właściciel miał rację; Zaynowi chodziło tylko o jednorazową przyjemność, a on był na tyle naiwny, by uwierzyć, że Zayn naprawdę jest w nim zakochany. - Ups, powiedziałem to na głos? - Przekrzywił głowę na bok. - Jestem pijany. - Zachichotał.
- Chodzi ci tylko o jedną noc? - Liam próbował skupić myśli, a nie było łatwe, zważywszy na to ile już wypił.
- Neee. Ale nie przeszkadza mi bycie twoim kochankiem. Louis mi powiedział, że tylko tego chcesz.
- Powiedział?
- To można było wywnioskować z konte... konta... kon... chuja... tekstu!
- A to właśnie nie tobie chodzi o seks? - Nic już z tego nie rozumiał. W głowie strasznie mu szumiało. Mógł tyle nie pić.
- Każdemu facetowi chodzi o seks. Ja chce się z tobą pieprzyć, ale naprawdę cię lubię jako osobę i chyba cię... Po co ja ci to mówię, skoro ty i tak nie czujesz tego samego do mnie? - Zayn wplątał palce w swoje włosy w geście bezsilności.
- Czego nie czuje? Zapachów? (Szczera rozmowa przy piwku, czyli jak dwóch idiotów nie umie wyznać uczuć na trzeźwo, a co dopiero pod wpływem. Koniec komentarza autorki. Przepraszam za wpierdolenie się w akcję.) To też powiedział ci Louis?
- To było, kurwa, w kontekście! - Zayn westchnął. - Pierdolić to wszystko. Powiem wprost: pragnę cię choćby w tej obrzydliwej toalecie z drzwiami bez zamka, ale preferowałbym łóżko. Nie mam nic przeciwko jednorazowej sprawie, ale wolę żebyśmy to powtarzali. Najlepiej jak najczęściej. I nie przeszkadza mi to żeby to zostało między nami. Wiesz w stylu tydzień z Sophie, a weekend ze mną. Seks i przyjaźń. Prosty układ.
- I ci to wystarczy?
Zayn przez chwilę się wahał, ale w końcu skinął twierdząco głową. Liam miał ochotę wstać i wykrzyczeć Zaynowi w twarz, że jemu taki układ nie pasuje wcale, a wcale. Chciał powiedzieć, że przyjaźń to za mało i pragnie więcej, ale zamiast tego zrobił największy błąd życia i powiedział tylko:
- Do mnie, czy do hotelu?
- Do ciebie.
Wyszli z sali, a Liam spuścił wzrok, gdy barman spojrzał na niego z wyraźną dezaprobatą. W korytarzu szybko zapiął kurtkę i był gotowy, gdy zauważył, że Zayn nie umie sobie poradzić z z zapięciem swojej. Przysunął się do niego i chwycił zamek. Pojedyńcze szarpnięcie wystarczyło. Liam zapiął zamek do końca, bo na dworze było zimno i nie chciał, żeby chłopak zmarznął.
- Mój bohater. - Wymruczał Zayn i chwycił go za materiał, zmuszając do pochylenia głowy. Ich usta złączyły się na moment, gdy się od siebie oderwali, Liam głośno przełknął śline, a Zayn zachichotał i wyszedł na dwór.
Jaguar stał w tym samym miejscu, gdzie z niego wyszli.
- Kazałeś mu stać tu przez cały ten czas?
- Taka jego praca. - Liam otworzył drzwi po stronie Zayna i wykorzystał okazję, żeby przyjrzeć się jego tyłkowi. Niejedna laska mogła mu go pozazdrościć.
Obszedł auto i wsiadł po drugiej stronie. Eames dopiero po chwili oderwał wzrok od czytanej akurat książki.
- Gdzie jedziemy?
- Do mnie.
Nawet pijany dostrzegł dwuznaczny uśmieszek kierowcy.
Wcisnął guzik na panelu, ale do jego uszu nie doszło charakterystyzne buczenie zasuwanej szyby. Jednak nie myślał o tym dłużej, bo poczuł ręce Zayna, które pod jego kurtką badały każdy pojedyńczy mięsień.
- Masz zimne ręce. - Mruknął przesuwając się na siedzeniu bliżej chłopaka i opierając się o oparcie kanap.
- To mi je rozgrzej. - Zayn wypowiedział to w zagłębienie jego szyi. Ciepły oddech omiótł jego rozpaloną skórę, a z jego ust wydobył się przeciągły dźwięk. Coś pomiędzy jękiem, a warknięciem. Przekręcił głowę i zainicjował pocałunek. Zayn wyplątał się z pasów, które wcześniej zapiął i usiadł okrakiem na jego kolanach. Liam włożył ręce pod jego kurtkę i przejechał nimi wzdłuż kręgosłupa chłopaka.
Po czym przeniósł dłonie na jego pośladki i ścisnął je przez materiał dżinsów. Zayn zajęczał przeciągle, ale usta Liama stłumiły ten dźwięk.
Kątem oka zaobserwował ruch, a gdzieś w tle usłyszał znajome buczenie. Może mu się tylko wydawało, ale wychwycił też cichy komentarz Eamesa.
"Nie wszyscy chcą na to patrzeć."
I później.
"Właśnie za takie coś pod koniec roku zaśpiewam o 20% podwyżkę"
Później szyba domkneła się całkowicie i Liam został sam na sam z Zaynem. Ich pocałunki stawały się coraz bardziej niechlujne, a ruchy coraz bardziej niecierpliwie. Eames dla własnego dobra powinien jak najszybciej dotrzeć do apartamentu Liama. Albo Zayn zamiast łóżkiem będzie musiał zadowolić się tylnym siedzeniem w limuzynie. Zawsze lepsze już to, niż obrzydliwa toaleta z drzwiami bez zamka.
Czy tylko według mnie w tym opowiadaniu Liam częściej myśli kutasem niż mózgiem? Chyba załatwie mu tomografie, żeby upewnić się czy chociaż coś ma w tej swojej główce -.-