Alone || Z. M. ✔

By youmakememad96

41.3K 3K 394

Violet Spencer to samotna siedemnastolatka. Nałogowa palaczka, zagubiona w otaczającym ją świecie. Każdej noc... More

Alone
Wstęp
#00
#01
#02
#03
#04
#05
#06
#07
#08
#09
#10
#11
#12
#13
#14
#15
#16
Liebster Award
#17
#18
#19
#20
#21
#22
#23
#24
#25
#26
#27
#28
#29
Epilog
Podsumowanie

#30

469 37 19
By youmakememad96

Nie wierzę, że rozdział pojawia się aż po ponad 4 miesiącach! To chyba najdłuższa przerwa w pisaniu tego opowiadania. Na swoje wytłumaczenie mam jedynie brak weny i czasu, co jest najgorsze i za co przepraszam z całego serca... Mam jednak malutką nadzieję, że jeszcze ktoś tu zagląda. Byłoby miło, gdybyście skomentowali, dając tym samym znak, że nie zapomnieliście o Alone. Jeszcze epilog i żegnamy się z tą historią...


David Grey - The Other Side


Umiera się w byle jakim miejscu życia. I dzieje człowieka zawarte między urodzeniem jego a śmiercią wyglądają niekiedy jak nonsens. Któż bowiem jest w możności o każdej chwili przemijającej pamiętać, by mogła ona być na wszelki wypadek jego gestem ostatnim? Śmierć nieraz chwyta człowieka in flagranti, zanim zdążył przedsięwziąć jakiekolwiek środki ostrożności. Najbardziej logiczny plan życia, najściślej wyprowadzona formuła jego wartości rozpada się nagle, gdy ujawniona zostanie ostatnia niewiadoma.*

Jednak to jeszcze nie był ten moment, aby Violetta mogła pożegnać się ze światem, po którym już stąpa siedemnaście lat. Czy Bóg z niej zakpił, pozwalając jej jeszcze żyć? Czy może dał jej szansę, aby mogła coś zmienić w swoim życiu i zacząć go całkowicie od nowa? Na to pytanie jest ciężko odpowiedzieć... Musiałoby się poznać jej plany na przyszłość, jednak to nie czas na taką wzmiankę. Jeszcze nie w tym momencie. 

Była przekonana, że zażywając sporą ilość tabletek nasennych, będzie mogła już niedługo znaleźć się po drugiej stronie. Tam, gdzie prawdopodobnie po śmierci ma być nam lepiej. Gdzie nie ma żadnych podziałów, a wszyscy są sobie równi. Nikt nie ma prawa się wywyższać i krzywdzić drugą osobę. To miejsce, gdzie masz spotkać się z najbliższymi, którzy już tam na ciebie czekają. A może i nawet będziesz mieć okazję stanąć twarzą w twarz z Bogiem i dostąpić jego łaski bądź potępienia. Ale czy osoba, która popełnia samobójstwo nie powinna od razu wstąpić do czarnej strefy, skoro postanowiła sobie odebrać najważniejszy dar. Dar życia.

Jakież było zdziwienie nastolatki, gdy zamiast być u bram niebieskich, znalazła się na szpitalnym łóżku, przypięta do różnych aparatur, mierzących jej parametry życia. Zamiast światełka w tunelu, widziała słabo świecącą żarówkę. To wszystko nie miało tak wyglądać. Była przygotowana na śmierć, o ile można tak powiedzieć, a tu dzieje się kompletnie coś innego. Ból miał ustąpić, a było wręcz przeciwnie. Czuła się cała obolała. Pragnęła wybudzić się z tego koszmaru jakim było dla niej życie na ziemi. Nie chciała znowu przeżywać tego samego. Nie chciała czuć wewnętrznego bólu, który doskwierał jej po stracie ukochanego. Chciała się od niego uwolnić, dlatego próbowała się zabić. Zadawała sobie pytanie co zrobiła źle, że nadal jest wśród żywych. Miała przecież tak doskonały plan. Kto by pomyślał, że okaże się porażką...

Nie miała pojęcia jak się tu znalazła. W końcu była sama w domu. Nawet przez myśl jej nie przeszło, że tą osobą, która ją uratowała będzie tą samą osobą, przez którą dopuściła się takiego czynu. Czyż taką sytuację można nazwać bez żadnych przeszkód paradoksem? Oczywiście.

Była sama w białym pokoju, w którym było niesamowicie duszno. Środki chemiczne jeszcze bardziej drażniły jej nos, a nie moc w samodzielnym oddychaniu nie sprawiały, że czuła się dobrze. Chciała stąd zniknąć, szczególnie wtedy, gdy do pokoju wszedł on. Powód jej okropnego czynu. 


*


Siedział skulony na szpitalnym krześle, prosząc Boga, aby lekarzom udało się uratować jego ukochaną. Po jego policzkach spływały łzy, a dłonie zaciskały się w pięści i uderzały w jego kolana. Płakał jak jeszcze nigdy w życiu. Mógł ją stracić na zawsze. To, do czego doszło, było jego winą. To przez niego Violet walczy o życie, a w tym momencie każda minuta jest na wagę złota. Z chęcią chciałby się zamienić miejscami i zamiast niej to on sam walczyłby aby przeżyć i cieszyć się życiem, gdyby udało się odratować. Jednak było całkowicie inaczej.

Godziny jakie spędził na poczekalni dłużyły mu się niemiłosiernie. Jeszcze bardziej niż dni, które spędził w rozłące z ukochaną. Zawiadomił rodziców dziewczyny, którzy byli poza domem, o obecnej sytuacji i już po godzinie dotarli do szpitala. Byli zdenerwowani, a widok chłopaka, przez którego ich córka chciała odebrać sobie życie, dolał oliwy do ognia. Ojciec dziewczyny rzucił się na chłopaka z pięściami, obwiniając go i krzycząc, że wiedział, że prędzej czy później dojdzie do jakiegoś nieszczęścia z winy Malika. Gdyby nie interwencja sanitariuszy, prawdopodobnie doszłoby do rozlewu krwi. Zayn nawet nie miał siły się bronić, gdyż wiedział, że mu się należy za to co zrobił ich córce. Jedynie matka dziewczyny nie mówiła nic. Jedynie płakała i modliła się, aby jej malutka córeczka żyła. Nie zniosłaby śmierci kolejnego dziecko. Nie mogła narażać się na zdenerwowanie, żeby nie zaszkodzić dziecku, które już powoli w niej dorastało. Mimo tak okropnej sytuacji musiała zachować spokój.

Kiedy już wszyscy ochłonęli usiedli w spokoju i czekali aż lekarze pozwolą im wejść do dziewczyny. Josh nie chciał pozwolić, aby Malik przebywał z jego córką w tym samym pomieszczeniu. Jednak on nie dawał za wygraną i został z nimi. Minęło cholernie dużo czasu, aż w końcu mógł wejść do środka. Lekarzom udało się przywrócić nastolatkę do życia. Wszyscy obecni byli mu za to przeogromnie wdzięczni. Ale czy to tylko zasługa lekarza? Może Bóg postanowił ją uratować, bo w głębi jej serca jawiła się jeszcze iskierka nadziei i siły by walczyć o przetrwanie. Może to, że żyje jest zasługą ich obu.

Początkowo Josh był sceptycznie nastawiony do wizyty Zayn'a u nastolatki, ale po namowach matki dziewczyny, udało się jej go przekonać, co nie było wcale takie proste, bo mężczyzna jest niesamowicie stanowczy i ciężko mu zmienić zdanie. Vivien jednak wiedziała, że wizyta chłopaka może zdziałać cuda. Zawsze widziała w chłopaku dobro, co denerwowało jej męża.

Wchodząc do pokoju czuł uścisk w sercu na widok dziewczyny. Leżała na szpitalnym łóżku przypięta do tych wszystkich maszyn. Była tak wychudzona, wręcz wrak człowieka. Nie wiedział jak się zachować ani co powiedzieć. Ich wzrok spotkał się na ułamek sekundy, ale Violetta natychmiast odwróciła wzrok. Nie chciała, żeby widział ją w takim stanie. Chciała zniknąć. On zaś usiadł na krześle tuż obok łóżka i złapał za dłoń, którą ona zaraz od niego oddaliła. Zrozumiał, że jest zła. Chyba nie myślał, że od razu, gdy go zobaczy rzuci mu się w ramiona i wyzna miłość. Byłby wtedy w zupełnym błędzie.

- Przepraszam - szepnął prawie niesłyszalnie, gdy było niesamowicie cicho. Ich wspólne ciężkie oddechy jedynie ją zagłuszały.

- W porządku - to jedyne co przyszło jej do głowy, by powiedzieć. Miała wciąż utkwiony wzrok w oknie. W jej oczach zbierały się już łzy, ale nie chciała ich za wszelką cenę uronić, okazując tym samym po raz kolejny słabość.

Jej słowa niesamowicie go zabolały. Była tak obojętna, pozbawiona jakichkolwiek emocji, uczuć. Jakby to wszystko co do niego czuła nagle gdzieś uciekło, poszło w niepamięć. Jednak on nie wiedział tego jak bardzo była rozdarta w środku.

- Gdybym mógł tylko cofnąć czas... - zaczął. - Dlaczego... dlaczego chciałaś się zabić? - wydukał z poczuciem winy w głosie.

- To proste - w końcu na niego spojrzała. Jej wzrok nie był taki sam jak kiedyś, gdy patrzyła na niego z uwielbieniem w oczach. Teraz były one przepełnione bólem i żalem. - Chciałam uśmierzyć ból po tym w jak okropny sposób mnie potraktowałeś. Wyzbyć się wspólnych wspomnień. Zapomnieć o tobie i o tym co nas łączyło. Świadomość, że cię straciłam była czymś okropnym. Nie wiem czy w ogóle zrozumiałbyś o czym mówię. Gdybyś mnie kochał szczerze tak jak ja ciebie, nigdy nie pozwoliłbyś na to wszystko - łzy popłynęły po jej jak i jego policzkach, ukazując wszelkie słabości.

- Nigdy nie przestałem cię kochać, Viol - ponownie złapał ją za dłoń, lecz tym razem nie odsunęła jej. - Byłem głupcem. Chciałem cię chronić, dlatego wolałem odejść - wyjaśnił.

- Dlaczego wróciłeś? Już znudziło ci się chronienie mnie. Dlaczego nie pozwoliłeś mi po prostu umrzeć? Tak byłoby lepiej - jej głos był pełen złości, a jej tętno znacznie podskoczyło.

- Zrozumiałem, że mogę cię chronić tak samo, gdy będę przy tobie. Chcę to wszystko naprawić - tłumaczył z nadzieją w głosie.

- Szkoda, że zrozumiałeś to tak późno - burknęła. - A teraz wyjdź. Jestem zmęczona - odwróciła wzrok.

Przytaknął, tym samym rozumiejąc jak bardzo ją skrzywdził.

- Nie odpuszczę tym razem. Obiecuję - pocałował jej dłoń i wyszedł.

Po zamknięciu drzwi oboje poddali się emocjom. Zayn zrozumiał swoje błędy, a Violetta zrozumiała jak bardzo go jej brakowało. Mimo wszystko oboje się kochali. Jednak musieli do tego dojść tak jak kiedyś, gdy nie byli pewni tego co do siebie czują. Ale czy tym razem może im się udać?


*Zofia Nałkowska "Granica"


Zaległości na Waszych opowiadaniach nadrobię po maturach, obiecuję! 

Continue Reading

You'll Also Like

1.3K 91 13
Przed młodą stylistyką bez doświadczenia uchyla się rąbek tajemnicy wielkiego świata jakiego dotąd nie znała. Czy słuszną decyzją było rzucić się na...
173K 9.9K 127
CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ (˵ ͡° ͜ʖ ͡°˵) ZASTRZEŻENIA • Proponuje czytać wszystko po kolei aby zrozumieć niektóre wątki, rozdziały tworzą his...
28.7K 2.1K 106
Lavena i Lando od samego początku byli tylko przyjaciółmi. Ale i to się zawsze zmienia, prawda?
62.4K 3.1K 103
© Book writing by xsweet_moonlightx #330 miejsce w kategorii Losowe - 18.02.2018 r. #233 miejsce w kategorii Losowe - 19.02.2018 r. #196 miejsce w ka...