Tak bardzo nie chce Cię kochać

By krolowawyobrazni

32.2K 1K 123

Camila, blondynka o nadzwyczajnej duszy i usposobieniu, które emanuje dobrocią... On to Zack. Czarnowłosy, t... More

Wstęp
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 40
Rozdział 41 (przedostatni)
Rozdział 42

Rozdział 39

476 19 3
By krolowawyobrazni

*Zack*

- Brawo. Udało Ci się. I co teraz zamierzasz? Zabijesz mnie? Swojego najlepszego i najbardziej lojalnego pracownika? - Uniosłem zaciekawiony brwi.

W końcu nie pozostawało mi nic innego jak przedłużać całą tą zbędną dyskusje do momentu aż czegoś nie wymyślę, a było na prawdę ciezko. Kompletnie nic nie przychodziło mi do głowy.

- Ten pracownik poczuł się za pewnie, a ja nie pozwolę żeby ktoś taki jak Ty zajął moje miejsce. - Uśmiechnąl się wrednie, po czym skierował wzrok na swoich dwóch sługusów - Panowie, wiecie co robić.

Na jego słowa dwóch mężczyzn wyciągnęły z tylnich kieszeni spluwy, a Alex zrobił dokładnie to samo. Wszystkie 3 spusty skierowały się w moja stronę. Kiedy odbezpieczyli magazyny już wiedziałem, że żarty się skończyły.

-Nigdy w życiu nie zająłbym twojego miejsca. Miałem zamiar zrezygnować.- Powiedziałem szczerze przerażony.

Bałem się. Nie pistoletów, nie tych wszystkich mężczyzn, a tego, że Cam wyjdzie zza łóżka żeby mnie ratować, a wtedy stanie jej się krzywda. Tak cholernie tego nie chciałem.

- Myślałem, że znajomość z tą dziewczyną nieco Cię osłabi, a kręcący się wokół niej mafiozy w końcu was wykończą, ale jak widać dalej żyjecie. W związku z czym to ja sam muszę was wykończyć.

- Przecież to ty kazałeś mi bronić Camili! - Warknąłem.

Nic z tego nie rozumiałem. Od początku nie chciałem tej misji. Dlaczego mnie po prostu wtedy nie zwolnił?

- Bo miałeś stać się przy niej słabszy. Dziewczyna była jedynie podstępem. Tak jak mówiłem myslalem, że ktoś załatwi sprawę za mnie, ale tak się nie stało. Za to Ty nawiązałeś relacje z Richardsem i wtedy stałeś się prawdziwym zagrożeniem. 

- W takim razie, jeśli chodzi o mnie i mojego ojca to masz okazje mnie zabić. - Usłyszałem znajomy damski głos i w tym momencie ziścił się moj najgorszy scenariusz.

Cam wyszła zza łóżka i stanęła obok mnie.

- Camila! Nie rób tego! - Krzyknąłem, a Alex wybuchł śmiechem.

- O proszę. Jakie to miłe, że mam szansę zabić waszą dwójkę jednocześnie. Dwie przeszkadzające mi osoby. Ten dzień nie mógł już być piękniejszym.

Wiedziałem, że on nie żartuje i w tym momencie na prawdę musiałem coś wymyślić.

- Alex, obiecałeś zabić jedno z nas, więc zabij mnie! - Ruszyłem w kierunku mojego byłego szefa, abym to ja otrzymał kulkę.

- Jeśli wszystko rozgrywa się wokół mnie to lepiej będzie jeśli to ja zginę! - Odezwała się Camila i zaczęła podążać za mną.

Dlaczego ona była tak nieodpowiedzialna? Miała rodzine, przyjaciół, była młoda i piękna. Mogła ułożyć sobie życie na nowo, a ja? Ja nie miałem nic do stracenia. Bylem sam jak palec, a w dodatku bez żadnych perspektyw. Dlaczego ona mi to robiła?

- Spokojnie, starczy mi amunicji na waszą dwójkę. Oczywiście najpierw zajmę się dziewczyną, żebyś przed śmiercią mógł trochę pocierpieć. - Alex z szerokim uśmiechem wyciągnął broń i wycelował w Cam.

- Alex nie! - Krzyknąłem, a on w tym samym momencie nacisnął za spust.

Dosłownie widziałem tą strzałe w zwolnionym tempie. Impulsywnie rzuciłem się w stronę Cam i okryłem ją swoim ciałem. Natychmiast poczułem okropny ból w okolicy brzucha, a moj biały t-shirt stal się cały zakrwawiony. Syknąłem z bólu i ledwo nabierając powietrze wyciągnąłem z tylniej kieszeni spodni pistolet, którego ani na moment od czasu przyjazdu stamtąd nie wyciągnąłem.

- Nie pozwolę Ci jej zabić! - Krzyknąłem cały czas czując palący ból w żebrach.

Metal z kuli, która utkwiła w moim brzuchu dawał się we znaki przy każdym oddechu. Ledwo dawałem radę ustać, ale wiedziałem, że muszę to zrobić. Zacisnąłem zęby i resztkami sił uniosłem broń na wysokość twarzy Alexa.

- Chyba już za późno. - Mój były szef wybuchł śmiechem, a ja zrobiłem zdziwioną minę.

O co mu do cholery chodziło? Spojrzałem w stronę Cam i dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że leży nieprzytomna. Ale przecież strzała trafiła we mnie? Bylem pewien, że utknęła w moim ciele i na pewno nie dotknęła Camili. Najwyraźniej Alex o tym nie wiedział...
Wykorzystałem moment jego głupoty i postanowiłem grać dalej. Pomimo, że obraz przed moimi oczami przez uchodzącą krew stawał się rozmazany.

- Jak mogłeś! - Krzyknąłem udając rozpacz i wycelowałem w Alexa, po czym nacisnąłem za spust.

Oddałem strzał idealnie na wysokości jego serca, ale mój były szef stał absolutnie niewzruszony. Jak to możliwe? Przecież normalny człowiek padłby od razu na ziemię.

- Jak to? - Spytałem zdziwony, a on rozpiął koszulę i pokazał mi kamizelkę kuloodporną.

Świetnie. Teraz naprawdę miałem problem.

- Domyśliłem się, że tak łatwo nie dasz się zabić.
Skoro już pokazałeś na co Cie stać to ja skończę to co zacząłem. Nie marnujmy już więcej czasu. - Wycelował we mnie, złapał za spust, a ja już wiedziałem co teraz mnie czeka.

Mógłbym zostawić Cam i uciec, ale nie zamierzałem. Jej życie było o wiele cenniejsze od mojego, a on bylem pewien, że nie ma zamiaru odpuszczać. Gdybym ją tu zostawił to pewnie by ją zabrał do Kansas, a gdy ona by się ocknęła wtedy by ją wykończył. O wiele bardziej brutalnie po wielogodzinnych torturach. Tak jak zawsze robił to ze swoimi wrogami. Zamknąłem oczy, wziąłem głęboki, możliwe, że ostatni wdech i czekałem na śmierć. Czas dłużył mi się niemiłosiernie. Miałem wrażenie, że te kilka sekund trwa wieczność. W końcu nie wiedziałem, czy poczuje ból, gdzie się znajdę, ani czy w ogóle będę coś jeszcze czuł. Wiedziałem tylko, że to koniec. Nie miałem już żadnej innej możliwości. Ponownie wzialem wdech i w końcu usłyszałem około siedmiu strzałów, ale kompletnie nic nie poczułem. Żadnego bólu, żadnej uwierającej kuli, totalnie nic. Może ja już umarłem? Niepewnie otworzyłem oczy i zobaczyłem dwóch nieżywych goryli i Alexa leżących na ziemii. Uniosłem wzrok wyżej, a w drzwiach z korytarza stał mój brązowowłosy przyjaciel.

- Dawaj Zack, nie mamy czasu. - Stev podniósł na ręce Cam, a za nim weszła Rebeka, która złapała mnie pod ramię i zaczęła prowadzić w stronę wyjścia z pokoju.

- Zabije Cię Steven! Przysięgam, że od dziś stajesz się moim wrogiem numer jeden i zamorduje twoją Sarę w pierwszej kolejności! - Krzyknął trzymający się za krwawiącą nogę Alex, ale my nie zwracając na niego uwagi udaliśmy się do wyjścia.

Najszybciej jak dałem radę szedłem w kierunku wyjścia, opierając się na ramieniu własnej siostry. Przy każdym ruchu czułem uwierający mnie w klatce pocisk, ale musiałem iść dalej. Coraz bardziej obolały wszedłem razem ze wszystkimi do windy. Zjechaliśmy na minusowe piętro i wsiedliśmy na podziemnym parkingu do naszego samochodu, gdzie siedziała już Sara. Steven włożył ją na tylnie siedzenie, po czym pomógł mi zająć miejsce obok niej. Z boku usiadła Rebeka, a Stev razem ze swoją żona zajęli miejsca z przodu. Od razu z piskiem opon wyjechaliśmy na zewnątrz. W apartamencie zostały prawie wszystkie nasze rzeczy, ale chyba nikt kompletnie się tym nie przejmował. W tym momencie najważniejsze było, aby znaleźć jakieś miejsce w którym Stev będzie mógł obejrzeć Cam. Cholernie się o nią bałem. Cały czas myślałem dlaczego się jeszcze nie obudziła? Może jednak w jakiś sposób kulą ją dotknęła? Może za mocno ją pchnąłem w stronę podłogi, gdy Alex wszedł do naszego pokoju? Cholera! Co jej się działo?!
Chwyciłem jej zwisająca głowę i położyłem sobie na kolanach. Zacząłem głaskać ją po głowie. W myslach modliłem się o to, aby była cała i zdrowa.

- Jak on tak szybko nas znalazł?! - Warknął  widocznie przejęty Stev, a do mnie w tym momencie wróciły wszystkie słowa Alexa.

- Sara powinna doskonale to wiedzieć. - Parsknąłem wrednie śmiechem.

Miałem w nosie, że to dziewczyna mojego kumpla. Postąpiła głupio i nieodpowiedzialnie.

- O co Ci chodzi? - Spytała zdziwiona zerkając na mnie z przedniego siedzenia.

Byłem w tym momencie tak wściekły, że przewróciłem jedynie oczami.

- Stary, co Ty robisz? Nie zapominasz się czasem? - Upomniał mnie Stev, ale miałem to na prawdę w dupie.

Jego żona naraziła mnie i Cam na śmierć. W najgorszym wypadku mogliśmy zginąć przez jej głupotę wszyscy razem.

- Mamusiu, jedziemy w podróż poślubna do Nowego Yorku. Mówi Ci to coś? - Spytałem wrednie.

- O czym ty mówisz? - Stev zdezorientowany zmarszczył czoło.

Chyba jako jedyny jeszcze nie domyślił się jaka była przyczyna mojej złości.

- Niech Sara się pochwali, jak dotrzymuje umowy, że ten wyjazd i to co się dzieje jest między nami. -Znów przewróciłem oczami, a mój kumpel utkwił wzrokiem w brunetce.

- Ja was przepraszam. Nie myślałam, że ktoś to zobaczy, a mama napewno by się o mnie martwiła.

- Kurwa! Sara! - Warknął teraz już wściekły Stev.

- Usunięcie sms-a to nie jest żadna filozofia. - Dołączyłem się.

Nigdy w życiu bym się tak nie zachował w stosunku do niej, ale nie dotrzymała danego nam słowa. Wszyscy mogliśmy przez nią stracić życie, a najgorzej oberwała Cam, która wciąż była nieprzytomna. Za moją blondyneczkę mógłbym zabić. Niezależnie kogo i dlaczego.

- Naprawdę przepraszam. - Powiedziała ze skruchą, ale to wcale nie ukoiło mojej złości.

- Dobra, dość. Podyskutujemy o tym później, teraz musimy znaleźć jakieś bezpieczne miejsce. - Z tonu Steva mogłem wywnioskować, że też jest nieziemsko na nią wkurwiony.

W sumie nic dziwnego, gdybym jej nie znał to już dawno bym ją zabił. Na szczęście był jeszcze Stev, który trzymał moje nerwy na wodzy i starał się myśleć racjonalnie.
Jeszcze chwilę jechaliśmy w milczeniu rozglądając się po okolicy i szukając schronienia. Wszystkie hotele wydawały się być zbyt oczywistym rozwiązaniem. Musieliśmy znaleźć coś lepszego. W końcu prawie przy wyjeździe z miasta zauważyliśmy starą karczmę z hostelem. Faktycznie Stev mówił niepozorne miejsce, ale nie myślałem, że aż tak. Z budynku odpadały spróchniałe deski, którymi cały był obity. Okna karczmy wyglądały jak z przed czasów wojny. Stare, drewniane i skrzypiące. Bałem się, co zastanie nas w środku, ale nie mieliśmy czasu dalej czegoś szukać. Cam wciąż się nie obudziła, a ja z każdą chwilą coraz bardziej się o nią martwiłem.
Zajechaliśmy na parking z tylu lokalu i zajęliśmy na nim miejsce parkingowe. Stev wysiadł jako pierwszy i otworzył przede mną drzwi. Dalej ledwo się poruszając jakoś wysiadłem z auta, a moj przyjaciel wziął na ręce Camile i ruszyliśmy do środka. Weszliśmy do tak samo zapuszczonego wnętrza, jak wydawało się z zewnątrz i podeszliśmy do lady. Stała przy nim starsza kobieta, która dała nam klucz do pięcioosobowego pokoju. Nie było nawet opcji żeby się teraz rozdzielać. To było zbyt niebezpieczne. Szczególnie, że Alex był w tym samym mieście i już napewno wysłał po nas swoje posiłki.
Dobiegła do nas Rebeka z Sarą, które wzięły ze sobą apteczkę i razem weszliśmy na piętro, gdzie mieściła się teraz nasza kryjówka. Otworzyliśmy drewniane drzwi kluczem i ukazał się naszym oczom ogromny, brzydko urządzony pokój. Stały w nim dwa stare łóżka i jedna sofa. Do tego starodawny telewizor, czerwony dywan i zapajęczone obrazy, ale to nie miało teraz znaczenia. Liczyła się tylko Cam i jej zdrowie. Stev odłożył ją na jedno z łóżek i zaczął klepać ją po policzkach. Schylił się w kierunku jej ust i chwile nasłuchiwał jej oddechu, po czym skierował się w moją stronę.

- Nic jej nie jest. Jedynie straciła przytomność. Ty bardziej potrzebujesz pomocy. - Spojrzał na mój zakrwawiony t-shirt.

- Nie ma mowy! Najpierw spraw żeby się obudziła! - Zacząłem protestować.

- Zack! Bądź choć trochę odpowiedzialny. Wiem, że targa tobą adrenalina, ale zaraz się wykrwawisz i to Ty stracisz przytomność!

- Nie! Nic mi nie jest!

- Zack! Kurwa! Usiądź na tym łóżku. Jesteś nam potrzebny żywy, nie martwy. Nie mam ochoty się z tobą droczyć!

Na jego słowa wziąłem wdech, przewróciłem oczami i usiadłem zrezygnowany obok. Wiedziałem, że moje gadanie tylko przedłuża czas w którym mógłby się już zająć Cam, a na tym zależało mi najbardziej. Przyjaciel pomógł mi zdjąć koszulkę i obejrzał moją ranę.

- Teraz może trochę boleć. Nie ruszaj się. - Wyjął z apteczki jakiś środek i posmarował nim zranione miejsce.

Od razu zaczęło niesamowicie piec. Zagryzłem zęby, zmrużyłem oczy i postanowiłem jakoś przetrwać ten ból. Mógłbym zrobić wszystko, aby tylko moja blondynka już się obudziła.

Stev wyciągnął z apteczki medyczne szczypce i zaczął nimi grzebać w ranie. Sięgnął jeszcze po wacik i wyciągnął tkwiący na wysokości moich żeber nabój.

- Do wesela się zagoi! - Moj przyjaciel uśmiechnął się pod nosem i czystą gazę przyłożył w miejsce mojej rany - Przytrzymaj tutaj.

Chwyciłem za kawałek waty i spojrzałem na niego oczekująco.

- To teraz Cam. Co z nią? Nic jej nie jest?

- Zack, spokojnie. Może zbyt dużo stresu, a może to zwykle zmęczenie. Daj jej chwile.

-Stev, ona jest nieprzytomna od półtorej godziny! Obiecałeś, że coś zrobisz! - Krzyknąłem przejęty.

W co on grał? Przecież nikt bez powodu na tak długo nie traci przytomności. Obiecał, że się nią zajmie zaraz po mnie.

- W aucie został laptop i torebka ze wszystkimi dokumentami, trzeba po nią iść. - Odezwała się Sara, odrywając nas od dyskusji.

Miałem ochotę ją zamordować za każde jej słowo.
To przez nią moja Cam była nieprzytomna!

- Zack, zaczekaj tutaj. Pójdę z nimi do auta, a potem obiecuje, że się nią zajmę. - Stev wskazał wzrokiem na mój skarb.

Zaraz,  zaraz. Nie ma takiej opcji.

- Nigdzie nie idziesz! - Wstałem z miejsca jak poparzony - Ja z nimi pójdę, a ty zajmij się Camilą.

- Jak wolisz. - Stev wzruszył ramionami i usiadł obok mojego anioła.

Chwycił jej rękę, przytrzymał okolice nadgarstka i w głowie mierzył jej puls. Wolałbym przy tym być, ale skoro nie mogłem to musiałem jedynie zaufać, że wszystko będzie dobrze.
Dalej obolały wyszedłem z dziewczynami z pokoju i zeszliśmy na dół. Wciąż bylem wściekły na Sarę, wiec nie odezwałem się do niej ani słowem. Chciałem tylko jak najszybciej wziąć te wszystkie rzeczy i wrócić do mojej biednej Camili.

*Camila*

Usłyszałam jakieś głosy, ale były tak niewyraźne, że kompletnie nic z nich nie rozumiałam. Czułam jak ktoś trzyma mnie za rękę, ale nie byłam w stanie nic zrobić. Byłam na to zbyt słaba. Potem przez ciemność zaczęły dostawać się do moich oczu strugi światła, a następnie ... Poczułam cholernie zimną wodę i z piskiem podniosłam się do pozycji siedzącej. Zdezorientowana rozejrzałam się po obcym pomieszczeniu i zauważyłam Stevena z pustą szklanką w dłoni.

- Dzień dobry. - Rzucił Stev, a ja nadal zdziwiona wysiliłam się na lekki uśmiech.

- Co się dzieje? Gdzie ja jestem? Co z Zackiem? - W tym momencie przypomniałam sobie o wszystkim co ostatnie zapamiętałam.

O Alexie, o jego oddanym strzale, a co było dalej? W mojej głowie widniała zupełna pustka. Pamiętałam tylko jak Zack rzucił się w moją stronę, a dalej kompletnie nic. Obudzilam się tutaj i nigdzie go nie było. Moje myśli objęły najgorszy scenariusz. Co jeśli on nie zyje? Przecież moje życie bez niego nie ma żadnego sensu. Gdzie on jest? Moje oczy otworzyły się szerzej, a ja z przerażeniem podniosłam się i chciałam iść go szukać.

- Spokojnie. - Stev chwycił mnie za dłoń i zatrzymał w miejscu - Poszedł do auta z Rebeką  i Sarą. Zatrzymaliśmy się w jakiejś karczmie, żeby Alex nie zdołał nas znaleźć.

Odetchnęłam z ulgą i z powrotem usiadłam.

- Ale nic mu nie jest?

- Dostał w zebra, ale na szczęście kulka zatrzymała się dość płytko. Wszystkim się już zająłem. Do wesela będzie zdrów. Martwi mnie jednak to, że na tak długi czas straciłaś przytomność.

- Straciłam przytomność ?! - Otworzyłam szerzej oczy - Myślałam, że... To znaczy wydawało mi się, że zasnęłam. Właściwie to nie mam pojęcia co się stało.

- Zemdlałaś Cam. Nie chciałem martwic Zacka, wiec powiedziałem mu, że z nerwów, ale to nie jest normalne. Nie masz żadnych innych dziwnych objawów?

Zaczęłam się zastanawiać nad jego pytaniem. Właściwie to kilka znalazłam, ale nie byłam pewna czy mogę o nich mówić. W sumie Stev był lekarzem, dlaczego miałabym się kryć?

- Wiesz... Może to głupie, ale jak byliśmy jeszcze w domu i chciałam się napić piwa to okropnie mi nie smakowało. Potem w aucie, może to przez długą podróż, ale było mi strasznie niedobrze. W dodatku, gdy byłyśmy na masażach to przy tych waniliowych aromatach tez chciało mi się wymiotować. No i czułam się strasznie zmęczona, dosłownie wszystko mnie bolało.

Po moich słowach na twarzy Stevena pojawiło się rozbawienie. Pewnie wszystko co wymieniłam było moim wymysłem, a on jako lekarz śmiał się z tych durnych objawów. Po co ja w ogóle mu o tym mówiłam? Pewnie zjadłam coś zepsutego, a moj żołądek dał mi o tym znać.

- Wiem, że to śmieszne. Przepraszam, że w ogóle zawracam Ci takimi głupotami głowę. - Rzuciłam trochę skrempowana.

- Cam, nie śmieję się z tego co powiedziałaś, tylko z tego co podejrzewam.

Jego mina spoważniała przez co ja sama zaczęłam się bać. Nie miałam pojęcia co mi jest.

- Co masz na myśli? - Spytałam, bojąc się odpowiedzi.

- Wiem, że to trochę intymne pytanie, ale kiedy ostatni raz spaliście ze sobą z Zackiem?

- Czy ja wiem? - Zaczęłam się nad tym zastanawiać - Może 2 lub 3 tygodnie temu, a czemu o to pytasz?

- Cam, a zabezpieczyliście się?

Zmarszczyłam brwi na jego pytanie. Rozumiałam, że był lekarzem, ale o niektóre sprawy chyba nie powinien pytać. Tym bardziej, że miał żonę.

- Stev, nie przesadzaj.

- Cam, ale ja pytam całkowicie poważnie.

A wiec to nie był żart? Spojrzałam na jego twarz na której nie było żadnego rozbawienia. Był całkowicie poważny. Cholera, chyba powinnam mu odpowiedzieć.

- No wiesz... Tak jakoś spontanicznie to wszystko wyszło, że akurat nie. - Na tą odpowiedz sama się zarumieniłam.

Takie pytania były dla mnie strasznie krępujące. Chociaż sam ten wieczor wspominałam najlepiej jak tylko się dało.
Na moją odpowiedź brunet nerwowo wstał z łóżka i przyłożył rękę do twarzy. Wyglądał jakby na prawdę stało się coś poważnego.

- Stev! O co chodzi? - Spytałam zdezorientowana.

Teraz na prawdę zaczynałam się bać. Przecież nie mogłam być chora. Musieliśmy uciekać, musiałam mieć dużo siły.

- Kurwa! Cam! Ty dalej nie rozumiesz? To już nie są żarty! - Rzucił nerwowo, dalej krążąc po pokoju.

Zmarszczyłam brwi. Wciąż nic nie rozumiałam.

- Możesz jaśniej?

- Ty na 90 procent jesteś w ciąży!

Zamarłam. Ja i ciąża? Przecież to był jeden jedyny raz. To niemożliwe żebym była w ciąży.

- Stev, ale my przespaliśmy się ze sobą tylko jeden raz. - Rzuciłam skrępowana.

- No i co z tego? Jak miałaś akurat dni płodne to w niczym nie przeszkadzało!

- Ale ja czytałam, że tak się nie da! - Rzuciłam chcąc pocieszyć chyba siebie samą.

- Gdzie naczytałaś się takich głupot? To są starodawne teorie. Teraźniejsza medycyna mówi zupełnie co innego. Robiłaś już test?

Na jego słowa pokręciłam głową. Wciąż nie docierało do mnie, co on mówił. Zaczęłam żałować, że w ogóle powiedziałam mu o swoich objawach. Na pewno musiało być jakieś wytłumaczenie.

- Kurwa! Co ten Zack narobił i to akurat teraz! Czy on w ogóle o czymkolwiek myśli? - Stev po raz kolejny chwycił się za twarz.

Wyglądał na załamanego, a z każdą chwilą zarażał mnie swoimi emocjami coraz bardziej. Do moich oczu napłynęły łzy. Co my teraz zrobimy? Alex wciąż chce nas zabić, znalazł nas nawet tak daleko. Przecież to nie może być prawda. My nie możemy mieć dziecka. Zack na pewno nie będzie go chciał. Spaliśmy ze sobą jeden jedyny raz, nawet nie wiedziałam do końca co nas łączy.
Nagle usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Od razu się domyslilam, że to Zack z dziewczynami. On nie mógł się w ten sposób o tym dowiedzieć. Nie teraz. Ma tak dużo problemów, tak bardzo się martwi. Ja nie chce mu tego dokładać.

- Błagam Cię nic mu nie mów. Zrobię to dziś wieczorem sama. Muszę wszystko przemyśleć. - Szepnęłam, a Stev na zgodę pokiwał głową.

W tym samym momencie do pokoju wszedł Zack, który od razu rzucił torbami w kąt pokoju i radośnie do mnie podbiegł.

- Cam! Boże jak ja się martwiłem! - Mocno się we mnie wtulił, co odwzajemniłam.

Wciąż czułam na sobie presję tego, co podejrzewał Stev, ale nie chciałam dać tego po sobie odczuć. Chciałam z nim spędzić ten ostatni wieczor w spokoju, zanim o wszystkim sie dowie. W końcu nie wiedziałam jak zareaguje. Na pewno będzie zły, może nawet wściekły, ale co jeśli mnie zostawi? Przecież to Zack. On ucieka od wszystkich zobowiązań. Tak długo starałam się, aby zdobyć jego uczucie. Jak mogę liczyć, że ucieszy się na wieść o dziecku? Co dopiero otworzył się na mnie, a już mielibyśmy zostać rodzicami? Założyć wspólna rodzine? Przecież to duża odpowiedzialność i poświęcenie. Co ja najlepszego narobiłam. To wszystko przeze mnie. Przecież miałam przepisane tabletki antykoncepcyjne. Dlaczego ich nie brałam?

Continue Reading

You'll Also Like

7.7K 170 14
Nie potrafił kochać? Czy nie chciał kochać? Oto jest pytanie, na które odpowie nam Ashley Josephine Monroe. Inaczej...jego miłość.
8.1K 626 20
,,Wszystkie wydarzenia zostawiły ogromną bliznę w mojej psychice. Blizny z biegiem czasu stają się mniej widoczne, a nawet całkowicie znikają, ale ws...
18K 213 28
W świecie baśni i legend historie toczą się niezmiennie tym samym torem od pokoleń. Coraz częściej jednak postacie buntują się i chcą stać się kowala...
Prześladowana By asiula355

Mystery / Thriller

6.9K 478 23
Nastoletnia Sasha White ma duże powodzenie u chłopców, co czasem zdarza jej się wykorzystywać. Prowadzi dość zwyczajne życie, do czasu gdy czuje i...