Tak bardzo nie chce Cię kochać

By krolowawyobrazni

32.2K 1K 123

Camila, blondynka o nadzwyczajnej duszy i usposobieniu, które emanuje dobrocią... On to Zack. Czarnowłosy, t... More

Wstęp
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41 (przedostatni)
Rozdział 42

Rozdział 36

525 23 5
By krolowawyobrazni

*Camila*

Minął już tydzień odkąd wyjechałam. Nie ruszyłam się z kanapy dalej niż do łazienki po kolejną paczkę chusteczek. Jak on mógł mnie tak potraktować? Po raz kolejny zdołałam mu uwierzyć, a on po prostu mnie wykorzystał. Dlaczego byłam tak głupia żeby pokochać takiego okropnego człowieka? Kolejny raz uświadomiłam sobie, że on interesuje się jedynie sobą. Jak mogłam zaufać w jego dobro? W to, że jest w stanie kogoś pokochać? W to, że mógł coś do mnie poczuć? Dałam się zwyczajnie wykorzystać. Po raz kolejny tej samej osobie. Miałam tyle nadzieji w stosunku do niego. Byłam gotowa oddać za niego życie. Nic z tego nie rozumiałam. To tak strasznie bolało. Te wspomnienia, to jak na mnie patrzył odkąd wrócił, te miłe słowa, pocałunki. Dlaczego on to wszystko robił? Przecież ja tak obłędnie go pokochałam. Byłam w stanie zrobić dla niego wszystko, a on? Dla niego byłam kolejną nic nie znaczącą dziewczyną.
Na samą tą myśl z moich oczu znów polała się porcja łez. Wyglądałam strasznie. Przez te 7 dni prawie nie spałam, a w dodatku nie mogłam nic zjeść. Ciagle siedziałam i myślałam. Następnie zaczynałam płakać i tak w kółko. Sam fakt, że mieszkanie w którym byłam załatwił mi Zack nie pozwalało mi przestać. Chociaż musiałam przyznać, że było przepiękne. Trzy duże pokoje, a do tego łazienka z wielką wanną i hydromasażem. W jednym z pokoi mieścił się salon, w drugim sypialnia, a w trzecim ogromna garderoba. Wszystko bardzo elegancko, ale jednocześnie przytulnie urządzone. Lepszego nie mogłam sobie wymarzyć i jestem pewna, że jeszcze pare tygodni temu byłoby ono spełnieniem moich marzeń. Teraz cały ten luksus nie miał żadnego znaczenia. To była kolejna niewiadoma. Tak bardzo się dla mnie postarał z jego doborem, a w końcu nic dla niego nie znaczę. Znów nie rozumiałam po co to robił. Byłam tu zupełnie sama, przecież mogłam mieć na dobrą sprawę jeden pokój. Dlaczego o to zadbał? Czyżbym jednak była w jakiś sposób ważna? Nie Cam! Nawet o tym nie myśl. To po prostu Zack. On nigdy nie postępuje sensownie. Każde jego zachowanie i uczynek to kolejna dręczącą niewiadoma. Gdyby zachowywał się logicznie byłoby mi zdecydowanie łatwiej. Wiedziałabym, że nie mam na co liczyć, a teraz pozostałam z milionem pytań. Po co? Dlaczego? Czemu? W dodatku jego wzrok na dworcu. Wyglądał jakby wcale nie chciał się ze mną żegnać. Miałam wrażenie, że bolało go tak samo jak mnie. Tylko jeśli by tak było to po co by to robił? Po co kazałby mi odejść? Po co mowił, że nic nie znaczę. Z moich oczu znów wylały się gorzkie łzy. Podniosłam się z kanapy i ruszyłam do łazienki. Potrzebowałam kolejnej paczki husteczek, które powoli zaczynały się kończyć. Co chwile obiecywałam sobie, że to ostatnia łza, jednak za chwilę znów zaczynałam płakać. Zostałam sama ze złamanym sercem i wspaniałymi, choć bolącymi wspomnieniami z których wciąż nic nie rozumiałam. Otworzyłam drzwi od łazienki i uchyliłam stojącą tam szafkę, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Od razu otarłam wilgotną twarz ręką i bezszelestnie, powoli ruszyłam w stronę dźwięku. Momentalnie stałam się przerażona. Nie miałam pojęcia kogo mogę tu zastać. Nie zdążyłam jeszcze nikomu powiedzieć, że tu jestem.
Zbliżyłam się do drzwi i spojrzałam przez judasz, a widok za nim przeraził mnie chyba jeszcze bardziej. Od razu odskoczyłam w tył. Po drugiej stronie stała Rebeka ze swoim wrednym, szerokim uśmiechem. Czego ona ode mnie chce? Pewnie przyszła mnie po tym wszystkim wyśmiać. Nie otwieram jej. Chociaż... Co jeśli wysłał ją Zack? Nie, na pewno nie... Kurczę, a jeśli jednak? No dobra. Gorzej już być nie może.
Wzięłam wdech, przekręciłam zamek i otworzyłam mieszkanie. Rebeka od razu się na mnie rzuciła i mocno mnie uścisnęła. Zdezorientowana to odwzajemniłam.
Znów się czegoś naćpała?

- Nie masz pojęcia jak się cieszę, że Cię widzę! - Krzyknęła radośnie i jeszcze mocniej mnie ścisnęła.

Miałam wrażenie, że zaraz się uduszę. Co jej odbiło. Przecież to Rebeka. Nigdy się nie lubiłyśmy.

- Cześć. - Odpowiedziałam nadal zdziwiona i w końcu oswobodziłam się z uścisku.

- Płakałaś? A zresztą nieważne. Pakuj manatki, wracamy do domu.

- SŁUCHAM?!

Na jej słowa zmarszczyłam całe czoło. Ona na prawdę się czegoś naćpała. Nie ma opcji, że gdziekolwiek z nią pojadę.

- To nie słuchaj, tylko się pakuj. Wracamy do domu, do Zacka. - Nie czekając na moją odpowiedź wzięła do ręki leżące na stole kosmetyki i zaczęła je wkładać do swojej torebki.

- Rebeka! - Upomniałam ją i wyrwałam z jej rąk mój ulubiony puder.

Ona na prawdę oszalała!

- Camila, serio jest mało czasu, a ty musisz jak zwykle wszystko przedłużać. O co chodzi tym razem? - Przewróciła oczami, jakby była znudzona.

Miałam ochotę walnąc się ręką w czoło. Czy ona sama się słyszy? Jej brat najpierw mnie w sobie rozkochał, a potem wyrzucił jak zgniły owoc, a ona jak nigdy nic wpada do mojego domu i każe mi się pakować. Czy im wszystkim na prawdę odbiło?!

- Nigdzie z tobą nie wracam! - Krzyknęłam.

- A to niby czemu? - Podejrzliwie na mnie spojrzała.

Teraz to ja na 100 procent oszaleję!

- Ponieważ Zack kazał mi odejść. Nie będę się mu więcej napraszać, a ty nawet nie próbuj mnie przekonać. Dostał to co chciał, fajnie się przy tym bawił i to wszystko. Na tym skończmy rozmowę. Możesz już wyjść. - Teraz i ja przewróciłam oczami.

Nie uwierzę, ze nie miała o niczym pojęcia. W końcu razem mieszkaliśmy. Na pewno zauważyła, że znikłam, a teraz przychodzi tu jak nigdy nic i każe mi do niego wracać. Nie ma takiej możliwości.

- Serio masz o nim takie zdanie?

- Tak, właśnie takie mam o nim zdanie

Nie wiem na co ona liczyła? Że powiem o jej bracie, że jest najlepszym co mnie w życiu spotkało? Nie! Był zwykłym dupkiem, który mnie wykorzystał i zostawił, a ja wciąż nie mogłam o nim zapomnieć. Znów miałam ochotę się rozpłakać. Bądź silna Cam! Nie przy niej.

- Wiem jak Cię traktowałam i wiem jaki on jest. Zdążyłam to zauważyć, ale on zrobił to wszystko tylko po to żeby Cię chronić. Alex kazał mu wybierać pomiędzy jego życiem, a twoim. Wiedział, że nie odpuści, więc chciał Cię ratować. Jesteś naiwna, jeśli mu uwierzyłaś w to, że nic do Ciebie nie czuje. On od tygodnia czasu nie mówi o nikim innym jak tylko o tobie, a w dodatku chce się wystawić dla Alexa, bo twierdzi, że jego życie bez Ciebie nie ma sensu.

Nie zdążyłam dobrze przyswoić co do mnie powiedziała, a znalazłam się na klatce schodowej wyszarpana za ramie przez Rebekę.

- Przyjadę tu po twoje rzeczy na dniach. - Włożyła mi rękę do kieszeni i wyciągnęła z niej klucze, a potem zamknęła dom.

Dalej stałam oszołomiona tym wszystkim co usłyszałam. Czyli on jednak mnie kocha? Czyli nie jestem mu obojętna?
Czarnowłosa znów złapała mnie za ramie i wciągnęła do windy. Zjechałyśmy na piętro -1, czyli na podziemny parking i skierowaliśmy się w stronę samochodu, który widziałam po raz pierwszy w życiu. Biały peugeot z otwieranym dachem i jak się domyślam jeden z najnowszych modeli. Dziewczyna wyciągnęła pilot i otworzyła nim drzwi auta.

- Zapraszam - Rzuciła, kiedy było już otwarte.

- To twoje nowe auto? - Spytałam nie mogąc się powstrzymać.

Było na prawdę ładne. Gdybym miała prawo jazdy sama mogłabym takim jeździć.
Rebeka w odpowiedzi podkręciła głową.

- Nie tym się powinnaś teraz przejmować! Wsiadaj! - Upomniała mnie i zajęła miejsce kierowcy.

Wsiadłam do samochodu zaraz za nią i ruszyłyśmy. Jechała jak wariatka. Na liczniku strzałka zatrzymywała się momentami na 250, a Rebeka wyglądała jakby dla niej to było całkiem normalne. Siedziałam wlepiona w fotel i w duchu modliłam się, żeby dojechać cała. Jazda z Zackiem przy takich prędkościach była dla mnie czymś normalnym, ponieważ mu ufałam, a co do Rebeki miałam mieszane uczucia. Co ja gadam. Bałam się, że zaraz wylądujemy w jakimś rowie i nic ze mnie nie zostanie. Chociaż ten cały strach w jakiś sposób łagodziła myśl, że za chwilę będę obok mojego czarnowłosego. Bylam znów taka szczęśliwa, że go zobaczę. Cały ból minionego tygodnia po prostu znikał razem z myślą o jego uścisku i spojrzeniu. Tak bardzo go uwielbiałam. Ale... Co jeśli to wszystko jakiś podstęp? Może Rebeka po prostu robi mu po złości? W końcu byłaby do tego zdolna. Nie, nie mogłam tak myśleć. Chciałam wierzyć, że to wszystko co mówiła to prawda i jakoś damy sobie rade. Razem. We dwoje. Ja i Zack.
Po jakiś 2 godzinach zaparkowałyśmy pod doskonale znanym mi domem. Wysiadłam z auta i od razu rzucił mi się w oczy stojący przy furtce Stev. Spojrzał w naszą stronę i lekko się do nas uśmiechnął. Jego wizyta zaczęła mnie niepokoić. Co się tutaj działo, że wszyscy tu byli? Musiało być na prawdę źle.

- Co z nim? - Spytała zatroskana Rebeka, co było bardzo dziwne.

Z reguły martwiła się tylko o siebie. Nie przywykłam, że wykazuje się odrobiną człowieczeństwa.

- Sytuacja opanowana. Zasnął jak tylko wyszłaś. - Po tych słowach skierował się w moją stronę - Camila nawet nie wiesz jak byłaś tu potrzebna.

- Możesz mi to wszystko jakoś wytłumaczyć? - Spytałam dalej nie do końca rozumiejąc sytuacje.

Dlaczego pytała co się dzieje z Zackiem? Coś mu się stało? Alex go porwał? Skrzywdził?

- Myślałem, że Rebeka miała to zrobić.

Obydwoje zwróciliśmy się w stronę czarnowłosej, na co ona przekręciła oczami.

- Miałam ją tu przywieźć, a nie jej wszystko tłumaczyć.

Stev pokręcił na jej słowa zażenowany głową i znów skierował się w moją stronę. Położył mi dłoń na ramieniu i pocieszycielsko się uśmiechnął.

- Dałem mu głupi pomysł, żeby wywiózł Cię daleko od siebie, ale prawda jest taka, że Ty przy nim jesteś bezpieczna i szczęśliwa, a on przy tobie szczęśliwy i gotów bronić waszej dwójki. Brakowało Cię tu.

Stev wyciągnął ręce i przyjacielsko mnie objął. Odwzajemniłam uścisk i już po chwili oderwałam się z niego, bo chciałam w końcu zobaczyć Zacka. Tak strasznie za nim tęskniłam. Pomimo tych wszystkich łez, nadal nie udało mi się przestać go kochać. Ta rozłąka była na prawdę straszna.

- Mogę go zobaczyć? - Spytałam, a Stev otworzył przede mną drzwi wejściowe.

- My tu zostaniemy i zaczekamy na Sarę, bo pojechała po coś do jedzenia. Myślę, że powinniście pogadać na osobności. Tylko się nie przeraź. - Posłał mi pocieszycielski uśmiech.

Byłam zdziwiona jego słowami, ale chciałam jak najszybciej zobaczyć Zacka. Tylko to się teraz liczyło. Czego niby miałam się przestraszyć?

- Już chyba bardziej przerażonym nie da się być. - Również lekko się uśmiechnęłam, wzięłam wdech i weszłam do środka.

Przeszłam przez korytarz i weszłam do salonu. W całym domu było bardzo ciemno, wszystkie żaluzje były zasłonięte i w dodatku wszędzie unosił się zapach alkoholu. Powolnie podeszłam do kanapy i zauważyłam śpiącego na niej Zacka. Wokół niego było pełno pustych butelek po whisky i piwie, a on sam miał już spory zarost. Nigdy wcześniej nie widziałam go z tak długą brodą. Wyglądał starzej, niż bez niej, ale pomimo to nadal był nieziemsko przystojny. Jedynie butelki porozrzucane wokół psuło nieco całą wizje.
Powolnie usiadłam na skraju kanapy i położyłam dłoń na jego twarzy. Nie mogłam się powstrzymać, aby tego nie zrobić. Tak długo go nie widziałam. Byłam stęskniona za jego widokiem, ciałem i za wszystkim innym, co było związane z jego osobą. Nawet ten dom sprawiał, że czułam się tutaj już szczęśliwsza.
Zack nadal spał jak zabity, ale to nie powstrzymało mnie, żeby lekko musnąć jego usta. Kiedy to zrobiłam wymamrotał coś niezrozumiałe pod nosem. Ponowiłam pocałunek, a wtedy w końcu się przebudził. Jego wzrok od razu skupił się na mnie. Jego spojrzenie przez chwile było zdezorientowane i nieobecne. Patrzył się na mnie, a jednocześnie jakby nie wiedział, czy na prawdę tu jestem. Uniósł powoli rękę i przyłożył swoją dłoń do mojego policzka. Dopiero kiedy to zrobił od razu się uśmiechnął, a jego cała twarz rozpromieniała. Jakby zdał sobie właśnie sprawę, że na prawdę siedzę obok. Od razu podniósł się wyżej i mocniej się we mnie wtulił. Chwile trwaliśmy w tym uścisku, kompletnie nic nie mówiąc. Miałam wrażenie, że oboje czerpiemy z tej chwili wszystko to, co przeminęło nam razem z minionym tygodniem.

- Cam, co ty tutaj robisz? - Spytał, cały czas mocno się we mnie wtulając.

- Nie mogę Cię zostawić Zack. Już nigdy tego nie zrobię.

Spojrzałam na jego promieniejące na mój widok oczy i już wiedziałam, że przy tym spojrzeniu mogę spokojnie umierać. Napawało mnie taką siłą jak nic innego w życiu. Byłam pewna, że razem sobie poradzimy. Już nic nie stało nam na przeszkodzie.

- Kocham Cię - Powiedział i zanim dał mi przyswoić te dwa najcudowniejsze słowa wpił się w moje usta, nie pozwalając mi nawet na oddech.

Odwzajemniłam pocałunek z pasją i szczęściem, o jakim już prawie zapomniałam. Znów czułam się jakbym latała. Byłam w jego ramionach, czyli najcudowniejszym miejscu na ziemii. O niczym innym w tym momencie tak bardzo nie marzyłam. Nasze języki na nowo splatały się ze sobą, jakby dopiero się poznawały. Właściwie tak było. Po raz pierwszy towarzyszyła im nasza obustronna miłość. Byłam taka szczęśliwa. Ta chwila mogła nigdy się nie kończyć. Znów miałam go obok siebie. Całego, zdrowego, lekko śmierdzącego alkoholem, ale odwzajemniającego moje uczucie, a to było dla mnie ponad to wszystko. Zakończyłam pocałunek czułym muśnięciem i spojrzałam głęboko w oczy Zacka. 

- Ja Ciebie też Zack kocham, chociaż to chore i poplątane.

Na moje słowa znów się we mnie wtulił. W końcu czułam, że on tez za mną tęsknił i także darzył mnie uczuciem. To wszystko było takie piękne. Moje serce kołatało z radości jak szalone. Czułam w sobie sile jakiej nie czułam od dawna.

- Jesteś cudowna Cam - Po tych słowach jego spojrzenie zesmutniało - ale nie możesz tu być. Ten skurwiel w każdej chwili może tu przyjść i Cię zabić. Skoro któreś ma zginąć to będę to ja.

Nie chciałam nawet o tym myśleć. Chwyciłam jego twarz obiema dłońmi i ponownie skierowałam jego wzrok na swoje oczy.

- Damy radę. Jak zawsze. Patrz ile czasu udawało nam się uciekać. To nic nowego.

- Cam, to nie jest takie proste. To on mnie wszystkiego nauczył. Zna każdy mój ruch. Zawsze będzie o krok przede mną - Pokręcił zażenowany głową.

Wiedziałam, że mu przykro i że tak jak ja wcale tego nie chce. Po raz pierwszy byłam tego na prawdę pewna i w takim momencie nie zamierzałam się poddać. On też nie mógł. To on zawsze miał wiare i siłe, a skoro teraz mu jej zabraklo to ja się tym zajmę. Jestem mu to winna.

- Dlatego nie będziesz myślał. Ja, Steven, Sara i Rebeka też są narażeni. My coś wymyślimy.- Powiedziałam te słowa z ogromną pewnością siebie.

Wierzyłam, że się uda. Musiało się udać. Zawsze nam się udawało. Już tyle razy byliśmy uwięzieni i jakoś z tego wychodziliśmy. Nic nie mogło nam stanąć na przeszkodzie. Razem zawsze dawaliśmy sobie radę.
Nim Zack zdarzył odpowiedzieć do domu weszła cała czwórka o której przed chwilą mówiłam. Sara trzymała w rękach cztery duże pizzę. Od razu położyła je na stoliku obok i wszyscy przysiedli się do nas na kanapę. Zaczęliśmy zajadać, a gdy skończyliśmy wspólnymi siłami chcieliśmy wymyślić jakieś rozwiązanie. Każdy z nas opowiadał swoje pomysły i razem myśleliśmy nad strategią działania. Wszyscy byliśmy na prawdę zaangażowani. Stev, Sara i Rebeka podeszli do tego, jakby cała sytuacja dotyczyła właśnie ich. Byli mocno przejęci. Aż ciezko było mi w to uwierzyć, bo w końcu wcale nie musieli nam pomagać. W końcu udało się coś zaplanować. Dziś ja, Rebeka i Sara miałyśmy spać na górze. Stev i Zack na dole, blisko drzwi i pilnując ich tak, aby nikt nie dostał się do środka. To, że Alex przez tydzień milczał nie oznacza, że sobie odpuścił. O tym wiedziało każde z nas. Byliśmy pewni, że właśnie coś przebiegle planuje żeby uderzyć w nas z podwójna siłą, ale byłam pewna, że damy sobie radę. Mieliśmy ogrom determinacji i żadne z nas nie pozwalało drugiemu myśleć o porażce.
Zack wyciągnął z każdego zakamarka domu różne rodzaje broni i wręczył po jednej każdemu z nas. Były to pistolety. Jedne strzelały szybciej, drugie wolniej. Kompletnie się na tym nie znałam, jednak ochoczo przyjęłam swój pistolet i byłam gotowa do najgorszego. Dla nas, dla Zacka, Sary, Stevena i nawet Rebeki. To musiało się udać. W końcu mieliśmy tu spędzić tylko jedną noc. Jutro wieczorem postanowiliśmy uciekać. Obraliśmy za kierunek hotel plaza. To, że Alex nas tam znajdzie było prawie niemożliwe. Przez jakiś czas mieliśmy się tam bezpiecznie schronić, dopóki nie wymyślimy czegoś lepszego. Dzisiejsza noc miała być po to żeby Stev zdążył przygotować dla nas fałszywe dokumenty. W końcu jeśli użylibyśmy prawdziwych imion i nazwisk do rezerwacji pokoi to szanse, że Alex nas nie znajdzie zmalałyby do zera. Miał mnóstwo sprzętu i informatyków. Potrafił namierzyć każdego, więc musieliśmy być o krok przed nim. Znalezienie nas po nieprawdziwych imionach, których nie zna było prawie niemożliwe.
Gdy już wszystko było jasne postanowiliśmy nacieszyć się ostatnią nocą w tym mieście. Stev sięgnął do barku po piwo dla siebie i Sary, a zaraz za nim ruszył Zack.

- Chcesz się napić? - Rzucił w moim kierunku.

- Chętnie. - Uśmiechnęłam się do niego ochoczo.

- Jakie chcesz piwo?

- Somersby, jeśli jest. - Odpowiedziałam, a Zack wybuchł śmiechem, na co zdziwiona zmarszczyłam brwi.

- O co Ci chodzi?

- Przecież to nie piwo. Alkohol zaczyna się od 5%. - Znów zaczął się śmiać, a do niego przyłączyła się cała reszta naszych znajomych, ale ja nie miałam zamiaru się tak łatwo poddać.

- Idąc tym tropem twój penis to nie penis, bo członek zaczyna się od 15 centymetrów. - Przybrałam dumny wyraz twarzy, a nasi goście zaczęli się śmiać jeszcze głośnie i tym razem z niego.

Co prawda skłamałam, bo jego przyrodzenie było doskonałe, ale czego się nie robi żeby zrobić komuś na złość? No właśnie...

- W butelce czy wolisz do szklanki? - Spytał udając pokornego, co rozbawiło mnie jeszcze bardziej.

Był taki uroczy i zabawny... Cały Zack...

- Po prostu podaj. - Puściłam do niego oczko, a on spełnił moją prośbę i usadowił się obok.

Chwyciłam butelkę i chciałam upić łyka, ale moje z reguły ulubione piwo wyjątkowo okropnie pachniało.  Odstawiłam alkohol obok i postanowiłam po prostu w trzeźwości spędzić ten wieczor z przyjaciółmi.  Kiedy już atmosfera wróciła do normy Zack objął mnie ręką i nachylił twarz do mojego ucha. Wszyscy byli zajęci rozmową, wiec byłam prawie pewna, że nikt z naszych znajomych nie zdołał tego zauważyć.

- Jeśli chcesz mogę Ci zademonstrować, co potrafi moje 15 centymetrów. - Szepnął mi do ucha i odsunął się udając obojętnego, jakby wcale nic przed chwilą nie powiedział.

Na mojej twarzy znów mimowolnie pojawił się uśmiech. Nachyliłam się bliżej niego i tym razem to ja szepnęłam mu do ucha.

- Śpię dziś z dziewczynami, więc twoje 15 centymetrów musi znaleźć inną okazję.

- Moje 15 centymetrów już nie może się doczekać aż nadarzy się jakakolwiek okazja. Wtedy moja mała blondyneczka z rozmiarem piersi A nie będzie mogła siedzieć. 

Ze sztucznym oburzeniem dźgnęłam go w ramie.

- Mam miseczkę C!

- Każda tak mówi. Widziałem większę. - Puścił mi oczko, na co po raz kolejny go dźgnęłam.

Potem już sama nie mogłam wytrzymać i zaczęłam się śmiać. Zack do mnie dołączył i razem jak zupełnie w innym świecie mieliśmy ubaw z samych siebie.
Kiedy udało nam się uspokoić dołączyliśmy z powrotem do rozmowy ze wszystkimi tu obecnymi. Rebeka jak zwykle opowiadała swoje miłosne historie, a Stev i Sara korzystali z każdej chwili w której mogli dać sobie buziaka. Gdy każdy skończył swój napój postanowiliśmy spróbować się położyć. W końcu jutro był przed nami długi i ciężki dzień. Razem z dziewczynami ruszyłyśmy spać na górę, a chłopacy rozłożyli się przed telewizorem. Wraz z Rebeką i Sarą położyłyśmy się w sypialni, a te przewygodne łóżko, ciepło i klimat pokoju uspało nas jak dzieci w 15 minut.

Continue Reading

You'll Also Like

362K 20.1K 71
ON nie wierzył w miłość... ONA kochała go od zawsze. Zander Kane to diabeł skrywający się pod maską gentelmana w drogim, dobrze skrojonym garniturze...
51.4K 2.3K 140
To nie jest moja manhwa będę ją i wyłącznie tłumaczyć. Xu ChengYan był razem z najstarszym młodym mistrzem rodziny He przez pięć lat, zawsze na zawo...
1.9K 121 12
𝑾 𝒘𝒊𝒆𝒌𝒖 𝒐𝒔́𝒎𝒊𝒖 𝒍𝒂𝒕 𝒛𝒐𝒂𝒕𝒂𝒋𝒆 𝒂𝒅𝒐𝒑𝒕𝒐𝒘𝒂𝒏𝒚 𝒃𝒚 𝒘 𝒄𝒛𝒂𝒔𝒊𝒆 𝒛𝒅𝒐𝒃𝒚𝒄𝒊𝒂 𝒑𝒆𝒍𝒏𝒐𝒍𝒆𝒕𝒏𝒐𝒔́𝒄𝒊 𝒅𝒐𝒔𝒕𝒄́𝒏�...
104K 1.5K 20
co gdyby Camowi udało się porwać Hailie? To opowieść o Hailie gdyby wychowywała się razem z braćmi