Tak bardzo nie chce Cię kochać

By krolowawyobrazni

32.2K 1K 123

Camila, blondynka o nadzwyczajnej duszy i usposobieniu, które emanuje dobrocią... On to Zack. Czarnowłosy, t... More

Wstęp
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41 (przedostatni)
Rozdział 42

Rozdział 29

557 20 3
By krolowawyobrazni

*Camila*

Siedziałam jeszcze godzinę oglądając telewizor, aż poczułam się senna. Postanowiłam iść na górę do sypialni. Weszłam do pokoju i położyłam się na łóżku, a po chwili wszedł do niego Zack. Spojrzał na mnie, po czym na mój widok machnął ręką i wyszedł z pokoju. Doskonale zrozumiałam, że nie chciał mnie oglądać. Zrobiło mi się przykro.

- Połóż się, a ja pójdę na dół. - Zawolałam, licząc na jakąś rozmowę pojednawczą.

- Okej. - Rzucił olewczo i wpakował się do łóżka.

No i tyle z rozmowy. Zupełnie jak dziecko.

- Moglibyśmy sobie to jakoś wyjaśnić. - Usiadłam na skraju materaca.

- To, że jesteś nieodpowiedzialna, naiwna, czy łatwowierna? Myśle, że nie ma tu o czym rozmawiać.

Wow! W końcu więcej niż jedno słowo.

- Zack nie każdy człowiek jest zły. Trzeba pomagać i ufać.

- Owszem, trzeba. Tylko syn Marcusa, który chciał Cię zabić napewno nie jest dobry. Łykasz jego brudne gierki, a ja nie zamierzam.

- Nie masz pewności, że to on. Proszę Cię, daj mu szansę. - Leciutko się do niego uśmiechnęłam, jednak jego twarz nadal pozostawała kamienna.

- Jeśli już skończyłaś, to możesz dać mi spać?

- Oczywiście. Idę na dół. - Podniosłam się z materaca i skierowałam do wyjścia.

- Jeśli chcesz możesz tu spać. Po prostu się zamknij, bo nie mam dziś ochoty z tobą rozmawiać.

Powoli podeszłam do łóżka i położyłam się obok Zacka. Nakryłam się kołdrą i obróciłam w przeciwnym kierunku. Miałam ochotę się rozpłakać, bo traktował mnie jakbym zrobiła coś okropnego. Czy obdarzyć kogoś zaufaniem to naprawdę takie złe? Było mi przykro. Nie uważałam żebym to co zrobiła zasługiwało na taką pogardę ze strony czarnowłosego. W dodatku to jak mnie traktował sprawiało, że moje serce dosłownie pękało. Mimo wszystko wierzyłam, że Theo był dobry. Zły człowiek nie potrafiłby się tak zachowywać. Nie zdobyłby sie na taką szczerość. Nie można oceniać każdego z góry... Sama nie wiedząc kiedy zasnęłam.

***

Następnego dnia obudziły mnie wpadające przez okno promienie słońca. Zack jeszcze spał więc po cichu podniosłam się z łóżka i zeszłam do kuchni, przygotować pojednawcze śniadanie. No i musiałam się na prawdę postarać, żeby Zack zgodził się jechać sprawdzić co u Theo. Kiedy otworzyłam lodówkę do głowy wpadła mi jajecznica. Wzięłam kilka jajek, szczypiorek, boczek i pomidory, a potem gdy już wszystko przygotowałam, zaczęłam smażyć. Podałam do stołu i nie musiałam długo czekać, bo Zack jak na zawołanie właśnie zszedł na dół.

- Dzień dobry. - Rzuciłam radośnie.

- Cześć. - Odpowiedział nadal naburmuszony, ale nie miałam zamiaru wdawać się w tą grę.

Po chwili usiadł przy stole i zaczął jeść, a ja zajęłam miejsce na przeciwko.

- Całkiem smaczne. - Lekko się uśmiechnął, na co moje serce od razu mocniej zabiło.

Od wczorajszego dnia strasznie mi tego brakowało. Jego uśmiechu. Dziecinnego, głupiego, ale uroczego uśmiechu.

-Dziękuję. Ty całkiem smacznie wyglądasz w tych dresach. - Puściłam mu oczko, na co aż się zaśmiał.

W końcu wrócił mój normalny Zack.

- Za bardzo się podlizujesz. Czego chcesz? - Spojrzał na mnie podejrzliwie.

- Żebyś pojechał ze mną sprawdzić co u Theo.

- Nie ma mowy! - Krzyknął.

No i cały ten piękny nastrój znikł.

- Proszę. Nawet nie musisz wchodzić do środka.

- A czy ja wyglądam na szofera? - Parsknął.

- Nigdy w życiu bym Cię nim nie określiła. Chce żebyś w razie co był w pobliżu.

- Akurat. - Przewrócił oczami.

- Proszę. - Błagalnie na niego spojrzałam.

Chwile jeszcze się dąsał, aż w końcu wziął wdech i zwrócił się w moją stronę.

- Zrobię to tylko po to, bo nie ufam temu idiocie. Stoję na zewnątrz, ty załatwiasz resztę. Nie mam ochoty go oglądać.

- Dziękuje, naprawdę. - Podeszłam do niego i lekko, ale wdzięcznie go objęłam.

Mimo swojej obrażonej miny w końcu trochę się rozweselił.
Po śniadaniu każde z nas wzięło prysznic, przebrało się i kiedy byliśmy już gotowi ruszyliśmy do Theo. Zack całą trasę milczał, skupiając się na drodze. Domyślałam się, że nadal był na mnie zły. Tylko czemu aż tak bardzo? Przecież to tylko jakiś tam chłopak, który przez chwile pomieszka w moim domu. Przecież tam nie bywam, a komuś mogę sprawić dobry uczynek. Zupełnie nie rozumiem o co czarnowłosy aż tak się denerwuje.
Kiedy dojechaliśmy wysiadłam z samochodu i tak jak się dogadałam z Zackiem sama weszłam do środka. Theo otworzył mi drzwi i z szerokim uśmiechem zaprosił mnie do środka.

* Zack *

Czekałem już na nią jakieś 15 minut i powoli planowałem zabójstwo tego całego Marcusa junior. Chwyciłem za klamke i już miałem iść go zabić, gdy blondi wyszła w końcu z domu. Na jej twarzy widniał aż zbyt szeroki uśmiech, a w rękach trzymała bukiet róż. Pożegnała się z chłopakiem pocałunkiem w policzek i ruszyła w stronę samochodu.

- Patrz co dostałam. - Zaczęła wymachiwać mi tymi chwastami przed nosem.

- Następnym razem dostaniesz kulkę w głowę. - przewróciłem oczami.

Czy ona była aż tak naiwna, że dała się przekupić głupim bukietem? Przecież ja mógłbym jej kupić całą kwiaciarnie, ale tego co ja dla niej robiłem do tej pory nie zauważała.

- Nie mów tak. Uwielbiam kwiaty, a on jest na prawdę miły.

Pfff. Na prawdę miły. Ja też przez chwilę byłem miły i nawet jej gotowałem, ale musiała wszystko zepsuć. Jak zawsze. Pomijając to, że zaryzykowała moje i swoje życie dla jakiegoś tam gościa. Jak zwykle. W ogóle po co on jej daje te kwiatki? Jakbym chciał jej coś wręczyć wymyśliłbym coś znacznie lepszego. Zresztą cały jestem lepszy.

- Może wyjdź za niego? przecież kupił Ci kwiaty to już musi być prawdziwa miłość.

- Tylko mi nie mów, że jesteś zazdrosny. - Uśmiechnęła się cwaniacko.

Ja? Zazdrosny? Ten fagas nie dorasta mi do pięt.

- Pokazuje Ci jak się zachowujesz, a nie odkrywam przed tobą swoje odczucia.

- A co Ty tak naprawdę czujesz? Może w końcu zacząłbyś z kimś dorośle rozmawiać?

- Jeśli będę chciał to prędzej wynajmę terapeutę, niż Ci się spowiem. - Przewróciłem oczami, a Cam wlepiła wzrok w swoje chwasty.

Tyle chyba wystarczyło, bo do końca drogi nie odezwała się ani słowem. Po chwili podróży zaparkowałem  samochód pod swoją posesja i wysiedliśmy. Wszedłem do domu i od razu rozsiadłem się przed telewizorem, włączając mecz. Wczoraj nie mogłem tego zrobić, bo ktoś mi się wpakował na moje miejsce, a nie miałem ochoty z nią rozmawiać. Sięgnąłem tylko jeszcze do barku po piwo i oglądałem swoją ulubioną drużynę w akcji. Mogłem sobie dziś na to pozwolić, a przynajmniej do czasu nim zadzwoni Alex i spyta co z Theo. Wtedy będę musiał mu powiedzieć, że mieszka u blondynki i znieść jego wywody. W pierwszej kolejności pewnie zacznie od tego, czemu wzialem ją na misje ze sobą, a nastepnie będę musiał wysłuchać jak zawsze wszystko psuje. Ta dziewczyna rujnuje mi życie i prace, a do tego przyjmuje kwiatki od jakiegoś pierwszego lepszego bandyty. Ciekawe czy ode mnie by przyjęła? Zaraz, zaraz. O czym ja w ogóle myślę? Miałem ochotę puknąć się w łeb za głupią myśl dania jej czegokolwiek.

*Camila*

Siedziałam na górze i zastanawiałam się, czy powinnam z nim porozmawiać. W końcu dał mi do zrozumienia, że wcale nie chce. Może on wcale nie chce mnie znać? Może mu się naprzykrzam? Sama nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Z mojej burzy mózgu odciągnął mnie dźwięk telefonu.

- Cześć Chloe. - Rzuciłam do słuchawki

- Cześć kochana, co robisz dziś wieczorem? - Spytała moja przyjaciółka.

- Właściwie jeszcze nie mam planów.

- Bierz Zacka i wpadajcie do nowego klubu w centrum. Będzie Caroline, Dominic i Nath, który nie może się doczekać aż spotka swojego kumpla.

- Porozmawiam z nim, ale nie sądzę żeby ze mną przyszedł. - Moja mina automatycznie zesmutniała.

- Coś się stało? - Spytała zatroskana Chloe.

- Troszkę się pokłóciliśmy i od dwóch dni nie chce ze mną rozmawiać. Opowiem Ci o wszystkim wieczorem. Zobaczę co da się zrobić.

- Dobrze, trzymaj się i do zobaczenia. Buziaki. - Zaczęła cmokać do telefonu.

- Buziaki. - Wcisnęłam czerwoną słuchawkę i zbiegłam na dół.

Powoli weszłam do salonu i usiadłam na fotelu obok kanapy, gdzie leżał Zack.

- Masz dziś jakieś plany na wieczór? - Spytałam cicho, bo był zapatrzony w telewizor, a ja nie miałam zamiaru go bardziej drażnić.

- Mecz leci. - Odpowiedział nawet na mnie nie zerkając.

Cały Zack... On z cała pewnością ma mnie w głębokim poważaniu, a ja tylko robię sobie wciąż puste nadzieje...

- Chloe dzwoniła, że zaprasza nas do nowego klubu. Nath nie może się Ciebie doczekać.

- Nie tym razem. - Upił łyk piwa i wciąż na mnie nie spojrzał.

To już zaczynało mnie drażnić! Ile on mógł mnie tak traktować?

- Jak chcesz. Idę sama.

Wstałam z miejsca i wyszłam z pokoju, zanim zdążyłam dać się sprowokować. Ruszyłam na górę i zaczęłam przeglądać w walizkach swoje ubrania. Widząc przykrótkie jeansowe spodenki i krotki top odsłaniający brzuch, w mojej głowie pojawił się nowy plan. Skoro lubi zdzirowate laski to ja tak właśnie będę wyglądać. Może w końcu pęknie i jakoś się mną zainteresuje. Skoro kwiaty od Theo nie działają, próby rozmów też nie, to muszę spróbować czegoś nowego. Ruszyłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Ubrałam na siebie przygotowane ciuchy i musiałam przyznać, że wyglądałam jak dziewczyny w stylu Zacka. Poprawiłam wszystko mocniejszym, niż zwykle makijazem i z dumą spojrzałam na siebie w lustro. Wyglądałam całkowicie tak jak dziewczyna szukająca kogoś na jedna noc, ale właśnie tak wyglądały wszystkie „zdobycze" Zacka. Może to da jakieś efekty i w końcu zwróci na mnie uwagę. Nie czekając dłużej zeszłam na dół i stanęłam obok niego.

- Jak wyglądam? - Spytałam obracając się kilka razy wokół własnej osi.

- Jak na Ciebie dobrze. - Szybko na mnie zerkną i z powrotem wrócił wzrokiem do oglądania telewizji.

Nie takiej odpowiedzi się spodziewałam...

- Może jednak pójdziesz na tą imprezę? Będziemy się na prawdę dobrze bawić. - Uśmiechnęłam się do niego łagodnie, a on w odpowiedzi upił łyk piwa.

- Ja już się dobrze bawię.

Na jego słowa przewróciłam oczami. Jak zwykle cały Zack na którego kompletnie nic nie działa.

- No dobra, jak chcesz. W takim razie idę sama, a ty baw się dobrze przed telewizorem. Do zobaczenia później.

Udając zupełną obojętność ruszyłam na przedpokój. Chwyciłam z wieszaka skórzaną kurtkę i wyszłam na zewnątrz.

- Idiota! - Warknęłam pod nosem i skierowałam się w stronę postoju taksówek.

Wsiadłam do stojącego na postoju pojazdu i podałam adres. Taksówkarz ruszył w wyznaczone miejsce. Cały czas myślałam o Zacka, o tym jak mnie traktuje i lekceważy. Sama ganiłam się w myslach za to, że wciąż po tym wszystkim to robię, ale ja naprawdę nie potrafiłam przestać. Czułam się jakby zawładną moim całym umysłem. Nie, Cam! Wystarczy! Dziś jest twój wieczor i to bez niego! Niech żałuje, że tu z tobą nie przyszedł! Z takim nastawieniem postanowiłam spędzić dzisiejszą noc. Dosyć tego użalania. Mam zamiar się naprawde dobrze bawić!
Z rozmyśleń wyciągnął mnie kierowca, który oznajmił, że jesteśmy na miejscu. Zapłaciłam za kurs i wysiadłam. Moim oczom ukazał się wielki, szklany i całkowicie oświetlony wieżowiec. Jego blask było z pewnością widać dwie ulice dalej. Zapowiadało się naprawdę dobrze. Uśmiechnęłam się sama do siebie i dumnie weszłam do środka lokalu. Na dole, czyli tu gdzie byłam, mieściły się dwie sale z obitymi, skórzanymi kanapami, kolorowym oświetleniem i barami. Różniła je tylka muzyka, która w dwóch pomieszczeniach była inna. W pierwszy leciały typowe klubowe kawałki, a w drugim nieco spokojniejsza muzyka. Natomiast i w jednym i drugim pokoju wszyscy bawili się przednio. Parkiet był pełen ludzi, a od podłogi unosił się sztuczny dym. Rozejrzałam się dookoła i od razu w oczy rzuciła mi się moja przyjaciółka siedząca przy barze. Ruszyłam w jej kierunku i zajęłam miejsce obok. Chloe radośnie mnie uścisnęła i domówiła dla mnie drugiego drinka. Od razu gdy barman podał zamówienia zaczęła wypytywać mnie o Zacka. Miałam dziś o nim nie myśleć, ale potrzebowałam się komuś wygadać. Gdy jej opowiedziałam o ostatnich wydarzeniach od razu zrobiło mi się lżej. Wypiłyśmy kilka kolejnych drinków opowiadając sobie o ostatnich dniach, gdy nagle ktoś złapał mnie od tyłu za ramiona.

- Masz ochotę zatańczyć? - Usłyszałam zachrypiały męski głos i obróciłam się za siebie.

- Theo! Co ty tu robisz? - Spytałam zdziwiona.

Mężczyzna szeroko się uśmiechnął i pociągnął mnie w stronę parkietu. Bez wachania wstałam za nim i zaczęliśmy powolny taniec. Miał na sobie czarną koszulę, której trzy pierwsze guziki były rozpięte. Jego włosy były uroczo rozczochrane, a śnieżnobiały uśmiech nie schodził mu z twarzy.

- Miałem Ciebie spytać o to samo.

- Właściwie to przyjaciółka mnie tu wyciągnęła. - Odpowiedziałam mu na ucho, kołysząc się w rytm muzyki.

- Jak można sobie odpuścić otwarcie jednego z najlepszych klubów? Twoja przyjaciółka bardzo dobrze zrobiła. - Znów szeroko się uśmiechnął.

Miał wyraziste kąciki ust, które tylko uwydatniały jego radość. Był naprawdę przystojnym mężczyzną. Największego uroku dodawały mu niezwykle duże, zielone oczy. Gdybym tylko w głowie nie miała cały czas Zacka...
Co do tańca to jego tempo było idealne. Bardzo dobrze mnie prowadził i czułam sie naprawdę pewnie, chociaż nie byłam zbyt dobrą tancerką. Przetańczyliśmy dobre 10 piosenek, świetnie się przy tym bawiąc. Z jego twarzy wciąż nie znikał uśmiech.

- Cam, mogę Cię prosić? - Nagle podeszła do mnie Chloe i nie czekając pociągnęła mnie dalej.

- Zaraz wracam! - Krzyknęłam do Theo i ruszyłam za nią - Co się dzieje?? - Spytałam, gdy odeszliśmy dalej.

- Tak... Właściwie to nic. W sumie nie wiem... Muszę Ci coś powiedzieć...

- Po prostu to zrób! - Pośpieszyłam ją.

W końcu oderwała mnie od tańca z naprawdę fajnym mężczyzną, a w dodatku przedłużała naszą rozłąkę. Taniec z nim był tak świetny, że miałam już ochotę znów wrócić na parkiet. 

- Zack tu jest. - Spojrzała na mnie niepewnie.

Na jej słowa wytrzeszczyłam oczy i zaczęłam się rozglądać po lokalu.

- Co?! Gdzie?

- No właśnie nie wiem, czy chcesz go widzieć, nie jest sam... - Chloe skierowała wzrok na palce, a ja chwyciłam ją za ramiona i potrząsnęłam.

- A z kim? No mów!

Musiałam przyznać, że czułam jak alkohol w moich żyłach buzuje. Dopiero teraz poczułam, że jestem lekko pijana.

- Z Amber.

- To niemożliwe!

Ten dupek mówił, że nigdzie się nie rusza, a przyszedł tu z Amber. Tą samą Amber, której nienawidzę i tą samą Amber z którą zdradził mnie mój były chłopak, a on doskonale o tym wiedział! Co za dupek!

- Cam, spokojnie. - Chloe położyła mi dłoń na ramieniu, ale ją strzepnęłam.

- Gdzie oni są?!

- Cam, tylko spokojnie. Siedzą przy barze, ale zachowaj S.....

Nie wysłuchałam jej do końca i ruszyłam we wskazanym kierunku. W tym momencie musiałam rozliczyć się z Zackiem. Traktował mnie jak powietrze i przychodził do tego samego klubu w którym wiedział, że będę z osobą, której nienawidzę. Byłam naprawdę wsciekla! Kiedy zobaczyłam go rozbawionego przy barze z drinkiem w ręce moja zlosc sięgnęła szczytu. Już ja mu pokaże! Miałam ochotę wybić mu wszystkie zęby po kolei, a następnie zająć się Amber. Podeszłam do nich i usiadłam obok Zacka.

- Z tego co slyszałam to Ciebie tu dziś nie ma. - Zmierzyłam go zabójczym wzrokiem.

- Koleżanka mnie zaprosiła to jestem. - Wzruszył ramionami i uśmiechnął się do Amber.

- Jesteś tchórzem! Boisz się do mnie odezwać, więc szukasz sobie pocieszenia. - Chwyciłam jego drinka i wypiłam go do dna.

Nawet nie miał pojęcia jak bardzo mnie zdenerwował, a w dodatku zupełnie nic sobie z tego nie robił.

- Myślę, że za bardzo przytaczasz sobie zachowanie innych pod siebie, a po drugie za dużo pijesz. - Uśmiechnął się do mnie złośliwie.

Czułam jak moja krew dosłownie wrze w moich żyłach. Co za bezczelny, arogancki dupek!

- Ty nie potrafisz myśleć to po pierwsze, a po drugie przestań udawać, że Cię choć trochę nie interesuje.

- Trochę interesujesz, ale bardziej denerwujesz, szczególnie jak jesteś pijana. - Puścił mi oczko, cały czas się przy tym szczerząc.

- Jesteś idiotą! Nienawidzę Cię! - Wstałam ze stołka i skierowałam się z powrotem w stronę parkietu.

Ja mu pokaże, co to zazdrość. Będzie mnie błagał,  żebym zwróciła na niego uwagę. Długo nie myśląc udałam się do stolika, gdzie siedział teraz Theo.  Wyciągnęłam go do drugiego baru w pomieszczeniu obok, gdzie wypiliśmy kilka drinków, a następnie znów wróciliśmy do tańca. Czułam jak w mojej głowie przy każdym obrocie wirowało, ale to nie powstrzymywało mnie żeby przestać. Do tego nie miałam najmniejszego zamiaru zwracać uwagi na kogoś takiego jak Zack. Jeszcze sam pożałuje tego jak mnie traktował!
Oddałam się całkowicie muzyce, która z każdą godziną wydawała się być wolniejsza i sama nie wiem, kiedy moje usta złączyły się w pocałunku z Theo. Z początku byłam trochę zaskoczona, jednak postanowiłam się oddać chwili. Nasze języki zaczęły się stykać, a nasze zbliżenie coraz bardziej się pogłębiało. Szatyn zaczął ciągnąć dłońmi wzdłuż mojej talii, wciąż mnie przy tym całując. Wszystko co robił idealnie wpasowywał w rytm muzyki, do której wciąż się kołysaliśmy. Nagle chlopak zaczął mnie tanecznym krokiem dokądś prowadzić. Otworzylam oczy i dopiero teraz wróciła mi świadomość rozsądnego myślenia. Zbliżaliśmy się w stronę łazienek. Spojrzałam na wybrzuszenie w jego spodniach i stałam się przerażona.

- Theo. Ja nie chciałam, żeby to tak wyglądało. To znaczy chciałam, ale nie żeby się tak skończyło. Przepraszam. - Chciałam wrócić na salę, ale szatyn przyciągnął mnie znów do siebie.

- Wrzuć na luz, zabaw się ze mną. - Z jego twarzy nie schodził uśmiech, który w tym momencie zaczął mnie przerażać.

- Nie, Theo. Ja myślałam... To znaczy... Zresztą...Po prostu nie. Nie mogę. Nie chcę.

Próbowałam się oswobodzić, ale mężczyzna wciąż mocno mnie trzymał za biodra.

- Jeszcze nie wiesz, że chcesz maleńka. No nie daj się prosić. - Nachylił się w moim kierunku i chciał mnie pocałować, ale odwróciłam głowę.

- Theo, nie! - Krzyknęłam stanowczo.

Wokół nie było zupełnie nikogo, a on jakby wpadł jakiś w trans. Zupełnie go nie poznawałam.

- Teraz już za późno.

- O czym ty mówisz?! Jesteś pijany, proszę Cię. Uspokój się.

Próbowałam coś wskórać, ale zatkał mi usta dłonią i wszedł do męskiej toalety. Wyrywałam się i krzyczałam, ale bezskutecznie. Wokół nie było nikogo kto mógłby mi pomóc. Szatyn oparł mnie o ścianę łazienki, złapał swoją ogromną ręką dwie moje małe dłonie i zaczął rozpinać mi rozporek. Jego wzrok przeszywał całe moje ciało. Był natarczywy, niemiły, przerażający. Chłopak rozpiął mi zamek i zaczął zsuwać spodnie. Z oczu zaczęły lecieć mi łzy. Przestałam krzyczeć i po prostu się poddałam. Byłam gotowa na najgorsze. Theo wyglądał jak psychopata, nawet moje szarpanie go nie powstrzymywało. Jakby ktoś go zahipnotyzował.

- Proszę, przestań... - Wymamrotałam po cichu, a po moich policzkach spływało coraz więcej łez.

Jednak na niego nic nie działało. Zsunął mi spodenki aż do spodni i przejechał swoją dłonią po miejscu między moimi nogami. Przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. Znów próbowałam się wyrywać, ale wciąż bezskutecznie. Theo rozpiął swój rozporek i chwycił za bokserki, kiedy nagle znikąd do łazienki wbiegł Zack. Jego pięść od razu złączyła się z twarzą szatyna, a ja pierwszy raz w życiu miałam ochotę pogratulować mu tego, że użył wobec kogoś przemocy. Odepchnął mnie na bok i jeszcze kilka razy kopnął leżącego chłopaka, a gdy ten zwijał się z bólu, skierował się w moją stronę.

- Wracamy do domu. - Rzucił poważnie i zupełnie innym tonem niż zawsze.

Wcześniej był zły, dopiero teraz chyba wiem, jak wygląda wściekły. Bałam się mu sprzeciwić. Posłusznie ruszyłam za nim w stronę wyjścia z lokalu. Wyszliśmy z budynku i wsiedliśmy do samochodu. Zack z kamienną powagą na twarzy wpatrywał się w drogę. Nie miałam odwagi nic powiedzieć. Jak zwykle miał racje, a ja musiałam coś zepsuć. Wracaliśmy w całkowitej ciszy. Było mi wstyd i czułam się winna tej całej sytuacji. Znow musiał mnie ratować, a co najgorsze ten psychopata ma klucz do mojego domu i nie wiadomo co jeszcze musi zrobić. Dlaczego ja zawsze wszystko musiałam psuć? Chciałam tylko pomóc i pokazać, że nie każdy jest zły... Teraz jest mi okropnie głupio, a czarnowłosy będzie na mnie wściekły do końca życia. W dodatku pewnie uważa mnie za kretynkę.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce wysiadłam i od razu skierowałam się do sypialni. Przez tą okropną sytuację cały alkohol ze mnie wyparował. Położyłam się na łóżku w sypialni, przy zapalonym świetle i wtuliłam w poduszkę. Nie miałam nawet odwagi spojrzeć sama na siebie w lustrze. Zastanawiałam się, czy jeszcze kiedyś odzyskam z Zackiem taki kontakt jak wcześniej? Przez chwile było tak cudownie. Gotował, żartował, uśmiechał się... Chciałabym żeby znów było jak dawniej. Jak przez tą krótką chwile między nami. Jak na wyjeździe, pomimo tej jednej sytuacji. Był wtedy taki zwykły, jak każdy z moich kolegów, a jednak na swój sposób tak bardzo niezwykły.
Leżałam i już prawie zasypiałam, kiedy do pokoju wszedł Zack. Udawałam, że juz śpię, bo byłam pewna, że chce mi powiedzieć jak bardzo jestem durna, jednak on jedynie poprawił mi kołdrę. Otulił mnie po samą szyję i wstał od łóżka, kiedy coś mnie natchnęło, żeby złapać go za nadgarstek.

- Myślałem, że spisz. - Spojrzał na mnie zdziwiony.

- Zack, przepraszam. - Spojrzałam na niego błagalnie.

- Nie ma sprawy. Na przyszłość słuchaj starszych, młoda. - Uśmiechnął się lekko, ale wiedziałam, że to chwilowe.

Napewno szybko mi tego nie wybaczy.

- Mogę Cię o coś prosić? To moja ostatnia prośba, bo wszystkie inne były głupie i beznadziejne.

- Najpierw powiedz o co chodzi.

Dopiero teraz zorientowałam się, że nadal trzymam go za rękę. Zrobiło mi się głupio. Jednak uścisk jego dłoni był tak przyjemny, że nie miałam zamiaru jej puszczac.

- Położysz się obok? Proszę. - Nerwowo przelknelam ślinę.

Byłam gotowa w odpowiedzi usłyszeć najgorsze, jednak Zack jedynie się uśmiechnął.

- Nareszcie się wyśpię! - Nie czekając dłużej rozłożył się wygodnie na łóżku.

Zaczęłam się z niego śmiać.
Potrafił być słodki. Nawet bardzo. Tylko z pozoru był taki straszny jak się wszystkim wydawało.

- Jeszcze raz dziękuję i przepraszam. - Wtuliłam się w jego tors i miałam gdzieś co sobie pomyśli.

Niczego mi tak nie brakowało przez te kilka dni jak jego bliskości. Zamknęłam powieki i nie minęło dużo czasu, a ja zasnęłam. Spokojna, szczęśliwa i wtulona w Zacka, który nie ma pojęcia, ile dla mnie znaczy.

Continue Reading

You'll Also Like

325K 13.7K 37
Nadia mieszka razem z rodziną w wynajmowanym domku. Nie powodzi im się zbyt dobrze. Ona musi dorabiać w kawiarni za niewielką pensję, jej brat zarabi...
51.4K 2.3K 138
To nie jest moja manhwa będę ją i wyłącznie tłumaczyć. Xu ChengYan był razem z najstarszym młodym mistrzem rodziny He przez pięć lat, zawsze na zawo...
21.4K 1.3K 46
Od: Nieznany "Nie sądziłem, że jesteś taka niegrzeczna... Jeśli chcesz dowiedzieć się kim jestem, wyjdź na zewnątrz." - Muszę oddzwonić w jedno mie...
1.9K 121 12
𝑾 𝒘𝒊𝒆𝒌𝒖 𝒐𝒔́𝒎𝒊𝒖 𝒍𝒂𝒕 𝒛𝒐𝒂𝒕𝒂𝒋𝒆 𝒂𝒅𝒐𝒑𝒕𝒐𝒘𝒂𝒏𝒚 𝒃𝒚 𝒘 𝒄𝒛𝒂𝒔𝒊𝒆 𝒛𝒅𝒐𝒃𝒚𝒄𝒊𝒂 𝒑𝒆𝒍𝒏𝒐𝒍𝒆𝒕𝒏𝒐𝒔́𝒄𝒊 𝒅𝒐𝒔𝒕𝒄́𝒏�...