Peril life // Janoskians

By crazyblond

59.9K 4K 274

Po zniknięciu rodziców nie mieliśmy zamiaru wyprowadzać się ze słonecznego LA. Nigdy nie miałam przyjaciółek... More

Prologue
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34 cz.1

Rozdział 31

471 43 3
By crazyblond

~VICKY'S POV~

-Vicky - cichy szept połaskotał mnie w ucho.

Poruszyłam ramionami i zachichotałam mocniej wtulając się w ciepłe ciało obok mnie.

-Luke daj mi spać - odparłam.

-Chciałbym być na jego miejscu - odpowiedział mi czyjś głos.

Otworzyłam oczy ale od razu je zamknęłam ze względu na rażące mnie światło. Ponowiłam czynność i uśmiechnęłam się widząc brązowe tęczówki. Jednak po chwili dotarło do mnie, że to nie jest ta osoba o której myślałam.

-Jai? - szepnęłam.

-Tak. Nic Ci nie jest?

-Wszytko w porządku - skłamałam czując ssanie w żołądku. - A co z Tobą?

-Bolą mnie żebra - wyznał. - Chris nieźle mnie skopał.

-Chris? On tam był?

-Tak. Złapali mnie i wrzucili do jakiegoś auta a potem kiedy już po kilku godzinach się obudziłem on zaczął mnie bić, straciłem przytomność i obudziłem się tu z Tobą przytuloną do swojego boku - zaśmiał się a ja zawtórowałam mu.

Jednak przestał łapiąc za klatkę piersiową a ja miałam już pewność, że przynajmniej jedno żebro ma złamane.

-Będzie dobrze. Chłopaki nas znajdą.

-Wiesz... nie wierzę w to. Wiem, że to już koniec. W końcu Carly wypełni swoją obietnicę.

-Co? Jaką obietnicę.

-Jai... ja... Ja nie jestem tym kim myślisz. Byłam wtyczką a Victor Crawford jest moim starszym bratem.

-Wiem - przerwał mi. - Wiemy wszystko.

Westchnęłam zrezygnowana a po chwili potok łez odebrał mi możliwość widzenia. Z bólem oparł się o ścianę i przyciągną mnie do siebie. Wtuliłam się w niego bezwiednie i wycierałam oczy w jego koszulkę.

-Przepraszam Jai. Powinnam była ci powiedzieć. Jesteś moim przyjacielem a ja Cię oszukałam. Luke pewnie mnie teraz nienawidzi a ja... - nie dane mi było skończyć.

-Ćś... - uspokajał mnie.

Objął ramieniem pocierając pocieszająco ramię. Po jakimś czasie zamek w drzwiach zaskrzypiał a następnie w nich pokazała się Caroline.

-Och jak słodko. Myślałam, że to Luke'a podpuszczasz ale widzę, że tym razem lecisz na dwa fronty - zakpiła. - Wstawaj.

-Nie mogę - warknęłam. - Przez ostatnie cztery albo pięć dni nic nie jadłam. Nie mam siły.

-Och to ci pomogę - pociągnęła mnie za ramię i podniosła. Jai chciał wstać ale dziewczyna zdzieliła go szpilką a on zaczął zwijać się na podłodze. - No rusz się. Ktoś na Ciebie czeka.

Wypchnęła mnie z pokoju a ja spojrzałam ostatni raz na bruneta. Kiwną głową i posłał mi pocieszający uśmiech ale wiedziałam, że cierpi. Po przerzuceniu mnie przez schody weszłyśmy do holu. Był jasno oświetlony ale światło nie oślepiało jak to na dole. Carly prowadziła mnie przez korytarz. Mijając kuchnię natknęłam się na pożądliwy wzrok Chrisa. To było obrzydliwe. Patrzył na mnie jak tamtej nocy kiedy mnie zgwałcił. Mimo wszystko dziękowałam Bogu, że to jego siostra mną prowadziła. Puścił mi oczko i oblizał wargę. Na jego twarzy było widać trochę siniaków więc Jai zapewne nie został mu dłużny kiedy Norson łamał mu żebra. Odwróciłam zdegustowana wzrok i wlepiłam go w podłogę. Zostałam wepchnięta do salonu. Na fotelu siedział mężczyzna koło czterdziestki i popijał whisky z lodem z filigranowej szklaneczki przeznaczonej do tego typu alkoholów. Nogi miał oparte o stolik do kawy.

-O! Caroline! Moja droga! Dziękuję - uśmiechnął się. Dziewczyna burknęła coś pod nosem i wyszła. Nie wiedziałam jakim sposobem jeszcze stałam. - Victoria. Jak miło Cię widzieć - uśmiechnął się radośnie.

-Zakładam, że powinnam pana znać? - parsknęłam nie kontrolowanie.

-Pyskata. Jak braciszek.

-Tak, większość cech mam po nim.

-Usiądź, proszę - szklanką wskazał kanapę.

-Dziękuję. Postoję - warknęłam, mimo, iż była zrobiona z okropnego materiału i miała obrzydliwy kolor w tamtym momencie wydawała się zachęcająca. - Dlaczego tu jestem? Czego mnie pan porwał?

-Porwał? - zaśmiał się. - No tak to wyglądało po części ale... nie to było porwanie. Przepraszam za moje... ich maniery ale jakoś musiałem się z Tobą zobaczyć... córeczko.

~LUKE'S POV~

Minęły trzy dni. James mniej więcej ustalił lokalizację. A mój starszy brat wymyślił plan. Usłyszałem pukanie do drzwi piwnicy, więc pozwoliłem komuś wejść. Skończyłem pakowanie sprzętu, o którego prosił Beau. Odwróciłem się i ujrzałem... Victora Crawforda.

-Co tu robisz? - rzuciłem zapinając jedna z toreb.

-Nie domyślasz się? A Vicky tak chwaliła twoją rzekomą inteligencję - odparł a na dźwięk imienia ukochanej dziewczyny przeszły mnie ciarki. - Jestem tu, bo z tego co zrozumiałem z rozmowy z moją dziewczyną chcesz uratować moją siostrę.

-Tak jak i mojego brata - dokończyłem.

Zarzuciłem plecak na plecy i złapałem po dwie torby w rękę. Blondyn zatrzymał mnie i odebrał dwa pakunki ode mnie.

-Nie znam twojego brata za dobrze, tylko tyle co z akt ale wiem, że Vicky nie jest Ci obojętna. Ale jest też moją siostrą, a jej nie daję tknąć. Miałeś kurwa szczęście - zaśmiał się. - Powiedz mi szczerze co do niej czujesz a może jeszcze kiedyś pozwolę Ci na nią co najmniej spojrzeć - posłał mi perskie oko.

-Szczerze? Tak jak już i tak jestem krok nad grobem... to ją kocham. Jak się okazuje nie znam jej i nie wiem czy cokolwiek z tego co kiedykolwiek mi powiedziała lub zrobiła w stosunku do mnie był prawdziwe ale moje uczucia tak. Zrobię wszystko żeby tylko ją uratować.

Crawford potarł kciukiem wargę w zamyśleniu.

-Jak dla mnie dalej zostajesz dzikim gangsterem, który bzyka wszystkie laski w okolicy ale nie ważne. Jeżeli jak widać jesteś w stanie dla mojej siostry poświęcić życie to... nie mam wyboru i muszę Ci uwierzyć.

Wewnętrznie odetchnąłem z ulgą jednak moje ciało pozostawało stałe i przyglądałem się dalszym poczynaniom Victora. Już miałem coś odpyskować jednak on mnie wyprzedził.

-Jeżeli wszyscy wyjdziemy z tego cało, uratujemy im życie nie tracąc własnego i Victoria będzie chciała z Tobą być i będzie do Ciebie czuła to co wcześniej i nie mówię tu o odrazie jaką czuję ja, bo jesteście naszymi celami, chociaż gdyby nie to, to możliwe, że moglibyśmy się zaprzyjaźnić, pozwolę jej na to. Ale musisz wiedzieć, że jeżeli coś spieprzysz to wtedy nawet ona Ci nie pomoże - poklepał mnie przyjaźnie po plecach a ja uśmiechnąłem się.
-Stary, spoko. Damy radę. Nie żartowałem z tym ostatnim ale będzie dobrze. Ona naprawdę Cię lubi - rzucił i wyszedł zabierając trzy torby.
To dodało mi skrzydeł. Miałem tak naprawdę zdefiniowane źródło jej uczuć. Przecież brata by nie oszukała. Byłem tak szczęśliwy, że miałem ochotę skakać po ścianach. Ogarnąłem się i wyszedłem z piwnicy zamykając drzwi. Kiedy zobaczyłem jak Beau szczerze uśmiecha się do Crawforda poczułem dziwny ucisk w żołądku. Przecież byli wrogami. A teraz się do siebie szczerzą. Jak wiele może zmienić ratowanie ukochanych osób, które przebywają w jednym miejscu.
-Chwile! Wiemy dokładnie gdzie oni się ukrywają? - krzyknąłem zamykając na klucz drzwi do domu z którego wszyscy uprzednio wyszli.
-Nie. Są cztery domy do sprawdzenia - wyjaśnił James.
-Skąd wiemy w którym się ukrywają. Przecież nie możemy od tak sobie wpaść do czyjegoś domu. A jeśli okaże się, że pomyliliśmy budynki to co? Powiemy "Przepraszamy szukamy grupy przestępców wymachujących bronią i dwójki prawdopodobnie martwych już nastolatków. Blondynka i brunet. Widzieli ich państwo? A w tym białym domu po lewej? Dziękujemy! Miłego dnia! Przepraszamy za napaść" - przedrzeźniałem rozmowę.
Wszyscy patrzyli na mnie w osłupieniu.
-No co? Mam rację. Jak nigdy.
-No masz - przyznała Demi. - Beau... Co robimy?
-Znasz kogoś kogo oni nie znają? Albo znają słabo? - spytał mnie brat.
Po dłuższym przemyśleniu odparłem - Ashley.
-Dzwoń po nią. Będzie naszą wtyką. Grzecznie pójdzie zapuka, powie, że jest skądśtam i będzie chciała się rozejrzeć po domu. A jeżeli będą tam oni da nam znak.
-Głupi jesteś? A jeżeli jej nie wpuszczą? - zaciekawiłem się.
-To będziemy wiedzieli w którym domu są - wyjaśniła Demi.
Nie byłem w stu procentach do tego przekonany ale to był jedyny jak dotąd plan. Wsiadłem razem z braćmi do samochodu i ruszyliśmy. Za nami podążał Victor ze swoją dziewczyną w czarnym Renault Captur. Zadzwoniłem do Morgan i poprosiłem ją o pomoc. Włączyłem głośnomówiący
-Co będę z tego miała? - prychnęła.
-A co chcesz?
-Czarne Camaro, tysiąc dolarów i jedną noc z Tobą.
-Czarne Camaro i dwa tysiące - odparłem.
-Nie. W cenie musi być noc z Tobą.
Byłem w kropce. Nie mogłem. Nie chciałem. Jeżeli już miałbym to z kimś robić to tylko z Vicky. Boże! Brzmię jak napalony piętnastolatek.

~VICKY'S POV~

-To jakiś żart, tak? Gdzie są ukryte kamery? Zaraz wyskoczy prowadzący jakiegoś dennego show i oznajmi mi, że zostałam wkręcona?! - tak krzyczały moje myśli.

-Pan żartuje? - odparłam na głos.

-Nie. Jak miałaś dziesięć lat wyjechałem do Londynu. Do głównej siedziby zarządu... gangów. Musiałem. Nie chciałem Cię zostawiać. Ale wiedziałem, że Vic się Tobą zaopiekuje.

-Tak? W takim razie co się stało z moją matką?

-Wyjechała razem ze mną.

-To gdzie jest teraz?

-Nadal w Londynie.

-Nie wierzę Ci - pozwoliłam sobie przejść na Ty. - Udowodnij.

-Dobrze. Na lewym nadgarstku masz znamię w kształcie małej gwiazdy. Kiedyś się chyba wywaliłaś. Od tamtej pory razem z Patty nazywaliśmy Cię Gwiazdką.

-Nieprawda. Nikt mnie nigdy tak nie nazywał.

-To pokaż rękę.

-Tego można się dowiedzieć od każdego. Od Caroilne, od Chrisa. Każdego.

-Jak się denerwujesz żyły Ci się zapadają i dlatego kiedy trzeba było pobrać Ci krew a robiłaś się niespokojna lekarze wkuwali Ci się w żyły na kostkach. Grupę krwi masz zero minus - odparł beznamiętnie.

To akurat było prawdą. Ale wystarczy włamać się do szpitalnych akt żeby się o tym dowiedzieć. Sama tak robiłam.

-Nie jesteś moim ojcem. Mój ojciec nie żyje.

-W takim razie co tu robię? - mruknął.

-Udajesz mojego tatę. Gdybyś nim był wiedziałbyś, że Christopher zgwałcił mnie dwa lata temu. Jeżeli byś nim był nie pozwoliłbyś mu na to aby przebywał w tym samym domu co ja - krzyczałam powstrzymując łzy.

Nie odezwał się. Wyglądał na lekko zaszokowanego jednak po chwili kiedy patrzył jak dyszę pełna wściekłości i adrenaliny uśmiechnął się cwanie.

-Caroline i Christopher mówili, że jesteś przebiegła ale zapewniali, że jesteś także naiwna.

-Nie nabrała się? - rzucił Chris wchodząc do salonu.

-Nie. Nie wspominałeś o jej inteligencji.

-Wtedy nie była inteligentna. Ale za to dobra w łóżku.

Dostałam odruchu wymiotnego i zapewne gdybym miała coś w żołądku wylądowałoby to na podłodze. Ja przez tamtą noc miałam zespół pourazowy czy jakoś tak a jemu to się podobało.

-Jeżeli nie jesteś moim ojcem to po co mnie tu ściągnęliście? I po co wam Jai?

-Ten gówniarz? Napatoczył się. Przynajmniej miałem trochę rozrywki. A Ciebie porwaliśmy skarbie, bo zemsta musi być słodka - podszedł do mnie, odsłonił obojczyk i cmoknął w to miejsce.

Wzdrygnęłam się kiedy przechodził do szyi i linii szczęki. Odsunęłam się.

-W jakim sensie? Jaka zemsta?

-No powiedz szczerze. Jeżeli miałabyś możliwość zabicia kogoś kto zabrał Ci najważniejszą osobę w życiu skorzystałabyś?

-Zapewne. Ale co ja mam z tym wspólnego. Nikogo - jeszcze - nie zabiłam.

-Ty nie. Ale najwidoczniej twój braciszek Ci się nie chwalił, że z zimną krwią wpakował pół magazynku w naszą matkę - burknęła Carly, która z nikąd pojawiła się w salonie.

~~~~~~~~~~~~
Ta dam! Rozdział pełen napięcia! Jak wam się podoba? Czekam na wasze opinie 😘

Continue Reading

You'll Also Like

130K 4.1K 55
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...
12K 749 21
Rosalia Gonzalez ma wszystko, czego pragnęła. Cudownego chłopaka, z którym planuje przeprowadzkę do Madrytu, świetnych przyjaciół, i super pracę w ka...
10.6K 1K 25
"Do cholery jasnej miałeś nigdzie nie wychodzić!", krzyknął przez co młodszy wzdrygnął się spuszczając wzrok. "J-ja tylko-", starszy mu przerwał, "co...
110K 10.8K 70
"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zacis...