Peril life // Janoskians

By crazyblond

59.9K 4K 274

Po zniknięciu rodziców nie mieliśmy zamiaru wyprowadzać się ze słonecznego LA. Nigdy nie miałam przyjaciółek... More

Prologue
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34 cz.1

Rozdział 26

1.1K 106 9
By crazyblond

Victoria starała się mnie uspokoić i zaprowadziła do mojego pokoju. Nadal nie dałam się dotknąć Luke'owi. Brunetka ułożyła moje roztrzęsione ciało na łóżku.

-Idę po wodę. Pilnuj jej - mruknęła do chłopaka.

Widziałam jednak, że to nie był jej jedyny cel. Musiała zadzwonić do mojego brata. Mój ostatni koszmar miał miejsce dokładnie z 7 na 8 lipca 2012. To było pół roku temu. Wtedy po prostu z tego wyszłam. Zaczęłam brać jakieś leki na uspokojenie i nie śniło mi się już nic strasznego.

Leżałam na łóżku, przykryta moim ulubionym, niebieskim kocem. Na rogu posłania siedział zaniepokojony i smutny Brooks. Nie ruszał się. Jego wzrok wlepiony był tępo w drzwi za którymi zniknęła Tori.

-Luke - szepnęłam.

Spojrzał na mnie niepewnie.

-Przepraszam.

-Nie masz za co.

-Mam. To był mój koszmar a ja uwierzyłam, że to naprawdę mogłeś być ty.

-Spokojnie. To... no cóż jak śni Ci się coś złego to normalne, że jak od razu się budzisz to jeszcze... tak jakby... jesteś w tym śnie.

-Ja się tak strasznie bałam.

-Wiem.

Wzięłam kilka głębokich wdechów po czym wysunęłam się spod koca i przysunęłam do bruneta. Miałam pewność, że to był tylko koszmar a prawdziwy Luke nie zrobi mi nic złego. Objęłam go niepewnie. Był trochę zaskoczony jednak odwzajemnił mój gest. Wtuliłam się w niego czując jego perfumy. Tak to był mój Lukey. Nie wiedziałam co mam dalej zrobić. Ale tak było nam obojgu dobrze. Kiedy Tori weszła do pokoju z butelką wody odsunęliśmy się od siebie. Brunetka podała mi napój, który od razu wypiłam duszkiem. Puls zdążył się już ustabilizować jednak cały czas dyszałam jak zwierzę po długim i szybkim biegu oraz drżałam. Przez piętnaście minut nie odezwało się żadne z naszej trójki. Doncasto wyszła pozostawiając nas samych. Minęło kolejne kilkanaście minut po których on wstał i ruszył do drzwi.

-Luke... - zatrzymałam go. - Zostań ze mną.

Kiwną głową i położył się po drugiej stronie łóżka. Spojrzałam na niego jednak wzrok utkwił w czymś nad nami.

-Co Cię tak ciekawi w moim suficie? - zażartowałam a on parskną śmiechem.

-Nic. Ale dziś nigdzie nie wyskoczymy - mrukną. - Trochę za późno.

-Właściwie to która jest godzina?

-Trzecia... - wyciągnął telefon i sprawdził czas. - ... trzydzieści sześć.

-O matko. Tak późno? - zdziwiłam się a chłopak potwierdził skinieniem. - Jak to się stało, że tu jesteś?

-Veronica zadzwoniła do mnie cała roztrzęsiona. Gadała bez składni. Najpierw myślałem, że się upiła czy coś ale jak powiedziała dwa magiczne słowa to wciągnąłem na siebie spodnie i buty i od razu przybiegłem.

-Jakie słowa?

-Vicky płacze.

-Płakałam?

-Przez sen. Krzyczałaś, kopałaś, rzucałaś się jak opętana.

Przyswajałam nabytą wiedzę. Dokładnie tak samo jak wtedy.

-Luke...

-Hm...?

-Przytul mnie.

-A mogę?

Uśmiechnęłam się pogodnie i kiwnęłam głową po czym obróciłam się aby chłopak mógł objąć mnie w tali i przysunąć do swojego ciała. Moje plecy ściśle przylegały do jego brzucha i klatki piersiowej. Złapałam jego rękę i splotłam ze swoją. Kreślił kciukiem wzorki na mojej dłoni dopóki nie zasnęłam.

Następnego dnia rano obudziłam się sama. Bez namysłu zeszłam po schodach na dół aby przekonać się, że banda chłopaków rzuca się po mojej kuchni.

-Luke! Jai! James! Co wy tu robicie?

-Wezwałem posiłki - zaśmiał się starszy bliźniak.

-A Veronica przekazała nam, że lubisz jajecznicę z boczkiem i pieczarkami, więc Skip skoczył po pieczarki, a Beau po sok pomarańczowy - wytłumaczył James.

-Nie musieliście.

-Tak musieliśmy. Luke mówił, że miałaś ciężką noc - wzruszyła ramionami Jai.

-I to nie była jego zasługa - zaśmiał się najstarszy z Brooks'ów, który właśnie wszedł do domu.

Chwilę później wparował Skip i zrobili śniadanie. Daniel był wobec mnie chłodny. On coś wiedział. Miałam tylko nadzieję, że nie chodziło o moją misję, którą gwoli ścisłości zawalam. Okazało się, że Tori "Veronica" pojechała gdzieś do przyjaciółki. Serio chłopcy? Uwierzyliście w to? zakpiłam w myślach. Po jedzeniu wstawiłam wszystkie naczynie do zmywarki. Usiedliśmy wszyscy przed telewizorem.

-Mówiłem wam, że przyjeżdża mój kumpel z LA? - zagadał Skip.

-Brat cioteczny Tristana? - parsknął James.

-Taa.

-Po co? - zaciekawił się Luke.

-Nie wiem. Mówił, że ma tu coś do załatwienia. Będzie nawet chodził z nami do szkoły.

-A jego siostra? - spytał Jai.

-Też.

-O cholera - burknął Beau.

-Ej może mi ktoś powiedzieć o co chodzi? - mruknęłam.

-Nie. Bezpieczeństwo - oznajmił Lukey.

Poprawiłam się do pozycji siedzącej tym samym zabierając nogi z kolan mojego Brooks'a. Oparłam głowę na dłoni i nadal oglądałam Supernatural, który właśnie leciał.

-Nie jestem dzieckiem - żachnęłam się. - Umiem o siebie zadbać.

Nikt tego nie skomentował. Wiedzieli, że teraz jestem zła. Koło trzynastej wyciągnęli mnie do skateparku. Najpierw oni skakali po rampach a ja tylko bujałam nogi na mojej desce lecz później się do nich przyłączyłam. Nadal byłam lekko zirytowana porannym zajściem więc wsadziłam słuchawki do uszu i na maxa włączyłam moją ulubioną piosenkę : My Chemical Romace - Teenagers. Wiedziałam, że chłopcy przypatrują mi się zdziwieni ale nie przeszkadzało mi to robić najróżniejszych wyczynów. Po jakimś czasie spadłam z rampy i zjechałam po niej tyłkiem. Wszyscy do mnie podeszli.

-No co?! Nigdy się nie wywaliliście?! - wstałam i jęknęłam czując jak wszystko mnie boli.

-Chodź, pomogę Ci - Luke wyciągnął do mnie rękę.

Wstałam i od razu tego pożałowałam. Miałam potłuczoną kość ogonową. Cudem z pomocą mojego chłopaka doczołgałam się do ławki i grymasem na twarzy na niej usiadłam.

-Idź jeździć. Ja już dziś odpuszczę - rzuciłam.

-Nie, posiedzę z Tobą.

Po długich namowach brunet wrócił do kumpli a ja z bólem położyłam się na ławce i rozkoszowałam dobrą pogodą. Pół godziny później chłopakom znudziły się deski i zachciało im się pływać.

-To ja wrócę do domu - oznajmiłam.

-Nie, nie, nie. Idziesz z nami - James wskazał na mnie palcem.

-Niby jak? Ledwo co siedzę a co mówić o chodzeniu - mruknęłam.

-Poniosę Cię - zadeklarował się Beau.

-Jestem ciężka.

-A ja silny.

-Nie przesadzaj. Aż taka ciężka nie jesteś - prychną Luke.

Jednak ja dalej się nie zgadzałam. Jakoś wstałam i udawałam, że tyłek wcale mnie nie napierdziela. Mimo prób, kiepsko mi to wychodziło. Doszliśmy na plażę. Chłopcy od razu rzucili się do wody uprzednio ściągając bluzy, koszulki, snapbacki i spodnie pozostając w samych bokserkach. Ja odpuściłam pływanie i rozłożyłam się na piasku. Leżałam tak jeszcze jakiś czas wygrzewając się kiedy ktoś zasłonił mi słońce. Tym ktosiem okazał się James. Cały ociekał wodą.

-Chodź z nami popływać.

-Nie. Dziękuję. Jeszcze trochę boli mnie tyłek.

-Ale to nie było pytanie - oznajmił Jai i złapał mnie za kostkę.

Każdy z nich trzymał mnie za rękę albo nogę. Tylko Skip stał w wodzie i ich ponaglał. Rzucałam się jak ryba na lądzie, tylko - o ironio - nie chciałam wracać do swojego naturalnego środowiska. Luke ściągnął moją koszulkę a jego młodszy brat zajął się moimi butami.

-Puśćcie mnie! Nie chcę być mokra! - piszczałam.

Jednak oni mnie nie słuchali. Zatrzymali się i już miałam nadzieję, że zrezygnują z topienia ale oni zaczęli mną bujać i po chwili puścili wrzucając do wody. W ostatnim momencie nabrałam powietrza i zacisnęłam powieki. Tam gdzie zanurkowałam było dość głęboko. Zaczęłam wypływać i kiedy wynurzyłam głowę zaczęłam do nich krzyczeć :

-Porąbało was?!

Płynęłam w stronę brzegu. Ból w dolnych partiach ciała zelżał. Kiedy poczułam grunt, wstałam i wyszłam z wody. Otrząsnęłam się i fuknęłam na chłopaków. Ruszyłam w stronę molo. Chciałam się przejść i przesuszyć. Kiedy byłam już jakiś kawałek od nich uśmiechnęłam się mimowolnie. To było zabawne. Jasne, strzeliłam focha, bo mnie zmoczyli ale to było zabawne. Nagle Jai zabiegł mi drogę.

-Przepraszam. To był ich pomysł. Wróć.

-Idę się tylko osuszyć.

-Ale byłaś obrażona.

-Może trochę.

-Czyli nie jesteś na nas zła?

-Tylko troszkę. Następnym razem uprzedźcie mnie zanim będziecie mieli zamiar sprawić mi kąpiel.

-Obiecuję - zaśmiał się.

Przespacerowaliśmy razem cały most po czym wróciliśmy do reszty. Widziałam jak jakieś dwie blondynki przyglądają się Luke'owi, który się przeciągał. Prawie się śliniły. Bez wahania podeszłam do niego i nie zważając na to, że nadal był mokry przylgnęłam do niego całym ciałem i z zaskoczenia pocałowałam w usta. Zdziwił się lekko ale oddał pocałunek.

-Bardzo jesteś zła?

-Na Ciebie? Nie mogę - mruknęłam. - Znasz je?

-Co? Nie. Czekaj... - zaczął kojarzyć fakty. - Ty jesteś zazdrosna.

-Nie. Nie jestem. To już nie mogę pocałować mojego chłopaka? Ech... - odwróciłam się i podeszłam do naszych rzeczy.

Beau i Skip nakładali właśnie koszulki. Luke podszedł do mnie od tyłu i objął w talii.

-Nie gniewaj się. Jakoś tak...

-Może trochę byłam - szepnęłam mu do ucha.

-Wiedziałem - cmoknął mnie w policzek.

Wyszliśmy z plaży. Po drodze zaszliśmy do sklepu na shlushy. Zrobiliśmy kilka rundek po okolicy. Robiło się ciemno i zapadał wieczór. Aktualnie siedzieliśmy na ławkach w parku i gdybaliśmy co będziemy robić jutro. Ziewnęłam kilka razy, więc poprosiłam ich abyśmy już wracali. Zgodzili się. Byłam tak zmęczona, że ledwo trzymałam się na nogach.

-Mała może wezmę Cię na plecy? - zaproponował Beau.

-Po pierwsze nie nazywaj mnie mała. A po drugie już Ci mówiłam, że jestem ciężka.

Ale on nie słuchał. Zarzucił mnie sobie na plecy.

-Może do najlżejszych nie należysz ale taka znowu ciężka nie jesteś.

-A spadaj - wymamrotałam mu w kark i zarzuciłam ręce na jego szyję.

Ułożyłam głowę na jego ramieniu i sama nie zauważyłam kiedy przysnęłam. Obudził mnie ruch wykonany moim ciałem ale to nie ja byłam za niego odpowiedzialna. Był to Beau, który kładł mnie na łóżku. Obróciłam się niezadowolona i mruczałam coś pod nosem. Niechętnie otworzyłam oczy. Byłam u siebie w pokoju. Spojrzałam na drzwi w których znikał Luke. Zawołałam go po cichu.

-Obudziłaś się.

-Yhym.

-Idź spać. Dobranoc - cmoknął mnie w usta i ponownie ruszył do wyjścia.

-Luke. Zostań tak jak wczoraj.

-Veronica nie będzie zadowolona jak zobaczy mnie rano koło Ciebie.

-Nie jej sprawa. Chodź tu. Rano się przebierzesz i pójdziemy do szkoły.

-No dobrze - westchnął i położył koło mnie.

Od razu się do niego przytuliłam.

-Dziękuję - wyszeptałam.

-Za co?

-Za cały dzisiejszy dzień. Nawet za kąpiel.

-Nie ma za co. To był fajny dzień.

-Był. Dobranoc.

-Kolorowych snów.

Po krótkim czasie ponownie zostałam wciągnięta do krainy Morfeusza.

~☆~

Nad ranem obudziła się pierwsza. Po cichu zebrałam ciuchy i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i zeszłam na parter. Postanowiłam odpłacić się Luke'owi za wczorajsze śniadanie. Przygotowałam gofry z dodatkami. Zabrałam je do swojego pokoju. Postawiłam wszystko na biurku i podeszłam do łóżka. On był taki słodki kiedy spał. Zrobiłam mu fotkę i zaczęłam go budzić.

-Lukey, pobudka. Śniadanko.

-Jeszcze pięć minut.

-Nie, bo sama zjem te gofry.

-Ktoś powiedział gofry? - wymamrotał.

-Yhym. Pyszne, jeszcze ciepłe gofry.

-Dobra, przekonałaś mnie - wstał uśmiechnięty.

Po śniadaniu poszliśmy do domy Brooks'ów. Kiedy Luke na piętrze przebierał się w czyste ciuchy ja poznałam Ginę, mamę chłopaków. Była świetna. Tak mi się z nią dobrze rozmawiało dopóki bliźniacy nie przerwali nam przypominając o szkole. Ten dzień zapowiadał się cudownie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

A teraz do rzeczy. Obiecałam trochę dłuższy. I jak? Mam nadzieję że się spodobał. W końcu w Janoskians odzywają się instynkty jajcarzy.
To chyba tyle. Kocham was i dziękuje za wszystkie komentarze, które motywują mnie do dalszej pracy.
Czekam na wasze kom
Co do zycia prywatnego... jutro (sobota) jadęna imprezę crusha ale ciągle coś jest nie tak. Tym razem jego kumpel się we mnie zakochał. Ciągle coś nie wychodzi
A co u Was? Proszę opowiadajcie. Chcę wiedzieć co u osób, które wywołują uśmiech na mojej twarzy ❤

Continue Reading

You'll Also Like

16.8K 639 47
𝐓𝐡𝐞𝐨𝐝𝐨𝐫𝐚 𝐇𝐚𝐫𝐫𝐢𝐧𝐠𝐭𝐨𝐧 to postać głęboko związana z dzieciństwem Płotek z Outer Banks, która opuściła grono swoich przyjaciół bardzo d...
8.9K 472 25
"Niech los rzuci nas w ciemność, a ja i tak pójdę za tobą, bo tam jest światło naszej miłości." Koszmar przyjaciół z Duskwood dobiega końca. Mia, któ...
40K 2.4K 40
- Dobrze, że to trwało tylko tydzień. Przynajmniej nie zdążyłaś się nawet zakochać. A to co stało się w Las Vegas, zostaje Las Vegas.
11.3K 912 42
Jestem córką Syriusza, anioła najjaśniejszej gwiazdy. Moje życie było idealne, przynajmniej tak zawsze mi się wydawało. Wszystko zmieniło się w chwil...