Niezłomna: Strażniczka czarow...

Av Alexandra_Read

8.5K 596 103

Życie nie jest proste, szczególnie, gdy od dziecka mówią ci że obejmiesz władzę w królestwie, a twoja podopie... Mer

Od autora
Prolog
Księga 1
1. Randka
Wspomnienia - strona z dziennika Alice
2. Wiem kim jesteś
3. Calineczka
4. Pogadanki z chłopakami
5. Sebastian Smith
6. Tajemnice
7. Francja
8. Nowi sojusznicy
9. Treningi
10. Druga twarz Arthura
11. Zając Marcowy
12. Urodziny
13. Mały eksperyment
Dodatek do rozdziału - rysunek
14. Alter ego
15. Elise
16. Księga przodków (1)
16. Księga przodków (2)
17. Cioteczka Alairë
18. Przeznaczenie jest inne...
19. Złamane serce poczeka
20. Jest Ci przeznaczony
21. Obiecuję, że cię nie zostawię (1)
21. Może zginiesz (2)
22. Co tak długo? (Loretta POV)
23. Nowe życie (POV Loretta)
24. Skrywane emocje (POV Loretta)
25. Wściekłość
26. Wyznanie
27. Głowa wilka
28. Nieufność
29. Przypaliłam elfa
30. Przygotowania do walki
31. Powrót do starego królestwa (1)
31. Zakon piętnastu (2)
Księga 2
32. Powrót do królestwa
33. Theo Phoenix
34. Narzeczony?
35. Powrót do przyjaciół
36. Złamane serca
37.Shine

21. Królewna Alice zaraz umrze! (3)

146 14 0
Av Alexandra_Read

Cała nasza trójka przechodzi przez bramę mieniącą się tysiącem różnych barw. Uwierzcie mi, to najpiękniejszy portal, jaki widziałam w swoim życiu. Po drugiej stronie czekał na nas ciemny korytarz, tak właściwie to wszystko wyglądało jak lochy w średniowiecznym zamku. Moi towarzysze od razu zaczęli rozmawiać między sobą na migi, czego nie rozumiałam. Skończyło się na tym, że Marcus stał przede mną, a Artur za mną. Pięknie, teraz awansowałam na nieumiejącą się obronić niewiastę w ciele wielkoluda. Położyłam dłoń na ramieniu Marcusa i nachyliłam się nad jego uchem.

- Wiem, gdzie ona jest, zaprowadzę was.

- Nie, coś ci się stanie...

- Umiem się bronić, chodźcie za mną.

Z niechęcią zgodzili się na moje warunki i zaczęli za mną podążać nie wydając przy tym żadnych dźwięków.

Wyczuwałam ją, naprawdę czułam jej obecność i wiedziałam, że nic jej nie jest! To wspaniałe uczucie. Podążając w stronę mojej podopiecznej przeszliśmy przez plątaninę korytarzy, które ku zdziwieniu moich towarzyszy, były puste.

- Za chwilę dojdziemy do niej - szepnęłam do Marcusa. - Wydaje mi się, że są przed jej komnatą, możliwe też, że ktoś jest w środku.

- Gdzie dokładniej mamy iść?

- W prawo, potem prosto i na pierwszym rozwidleniu w lewo, tam powinni stać ludzie Elise.

- Dobrze, my pójdziemy i zrobimy zamieszanie, a ty ją uratujesz - powiedział władczo Marcus, a ja nie miałam nawet ochoty się z nim sprzeczać.

Moi towarzysze poszli przodem, a ja uważnie nasłuchiwałam jak w cichym korytarzu rozbrzmiewają odgłosy walki. Marcus właśnie przypalał jednego z uzbrojonych mężczyzn, gdy wychyliłam się zza rogu. Przed drzwiami nadal stał jeden mężczyzna, który nic sobie nie robił z toczącej się obok walki. Wyciągnęłam przed siebie rękę i mocą umysłu pchnęłam go w stronę Artura, który jednym zgrabnym ruchem wbił tamtemu mężczyźnie miecz w brzuch, po czym wyjął go i odepchnął atak innego przeciwnika. Może i walka na miecze wydaje się przeżytkiem, jednak czarownice czasami są staroświeckie. My zaś chcieliśmy zachować naszą obecność w tajemnicy i zostawiliśmy broń palną na później.

Widząc, że wszyscy zajęli się moimi towarzyszami, pobiegłam szybko do drzwi i wykorzystując nadludzką siłę elfów, mocno je pchnęłam. Najwyraźniej ciało Patricka jest silniejsze od mojego, bo przeliczyłam się trochę i wyrwałam drzwi razem z kawałkiem ściany, który wylądował na podłodze, a dokładniej na strażniku.

- Ooo - powiedziałam widząc nieprzyjemny dla oczu widok.

- Alice - usłyszałam dobrze znany mi głos i spojrzałam na Lorettę. Boże, to była naprawdę ona.

Przez te parę lat moja przyjaciółka nabrała bardzo kobiecych kształtów, a jej hebanowe włosy były nawet dłuższe od moich. Wyglądała jak roszpunka z rozpuszczonymi włosami sięgającymi do kolan.

- Skąd wiesz, że to ja? - zapytałam zdając sobie sprawę z tego, że nadal jestem w ciele Patricka.

- Aura - powiedziała jakby to było oczywiste i szybko do mnie podeszła. - Daj mi miecz.

Miałam poważny dylemat, bo nie widziało mi się dawać broni w ręce znudzonej Loretty, ale z drugiej strony...

- No dobrze.

Sięgnęłam po miecz, który za sprawą Marcusa miałam przymocowany do pleców i ostrożnie podałam go Lori, która z radością małego dziecka chwyciła szybko za rękojeść. Przechyliła głowę na bok i jednym ruchem obcięła swoje długie włosy. Nie wiem, czy pomysł na ten zabieg fryzjerski wzięła z bajki o Mulan, ale efekt był oszałamiający.

- Od razu lepiej - powiedziała szorstko i wyprostowała się dumnie. - A teraz pozabijam paru popaprańców, jeśli pozwolisz.

Odwróciłam się i zobaczyłam, że nasi są oblężeni przez strażników. Loretta od razu pobiegła do brata i ramię w ramię odpierali ataki. Wiedząc, że sobie poradzą, pobiegłam do Artura i siłą umysłu zaczęłam podduszać jego przeciwnika. Oburzony Artur odwrócił się w moja stronę i powiedział:

- Znajdź sobie swoje zabawki, jest ich tutaj pełno.

- Dobrze - odpowiedziałam i jednym ruchem ręki rzuciłam dziesięć osób na ścianę.

Coś mi jednak nie pasowało, skąd wiedzieli, że coś się dzieje? Odeszłam szybko na bok, zamknęłam oczy i powędrowałam do Patricka. Zamrugał parę razy i spojrzał przed siebie. Elise stała zdecydowanie zbyt blisko niego i rechotała patrząc prosto na mnie. Byłam pewna, że mnie widziała. Szybko odłączyłam się od nich i wykorzystując całą soją siłę przyciągnęłam wrogów niczym magnes do ścian, na których zawiśli nieruchomo.

Stojąc tak z rozciągniętymi w poprzek rękami, ledwo utrzymywałam kontrolę nad tymi wszystkimi ludźmi. Marcus, Artur i Loretta stali przede mną gotowi do walki i czekali na to, co powiem. Wiedziałam, że w takim momencie byli zdolni do wszystkiego. Byli prawdziwymi wojownikami.

- Elise nas przejrzała, musimy tam pójść - powiedziałam i upadłam na kolana.

Zamknęłam oczy i zaczęłam odpływać, straciłam kontrolę nad zaklęciem. Moja dusza i moc zostały siłą wyrwane z ciała Patricka i z prędkością światła popędziły do mojego ciała. Nie dostałam jednak czasu na przystosowanie się do tak drastycznej zmiany, bo w mój policzek wbiły się czyjeś szpony. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Elise. W tamtym momencie zrozumiałam, w jaki sposób przeżyła tak długo. Została demonem. Twarz, jaką wszyscy widzieli była złudzeniem. Skąd to wiedziałam? Widziałam mgłę zakrywającą jej twarz, a gdybym zajrzała głębiej dostrzegłabym jej rozkładające się ciało.

- Nie jesteś już córką białego kruka, zaprzedałaś duszę Lilith - warknęłam jej prosto w twarz.

Elise najwyraźniej nie spodobały się moje słowa, bo mocniej ścisnęła swoją kościstą dłonią moją twarz.

- Jesteś mądrzejsza niż myślałam.

- Powiem więcej, dzięki temu można cię zniszczyć.

Wiedźma rzuciła mną na drugi koniec pomieszczenia. Uderzyłam o ścianę i opadłam bezwładnie na podłogę. Nadal nie zregenerowałam sił po powrocie do swojego ciała, więc każde takie uderzenie bolało dwa razy bardziej.

- Za dużo czasu spędziłaś z moją siostrą.

Zaśmiałam się nie wierząc, że naprawdę dzieciństwo spędzone z Elizabeth mogło mi wyjść na dobre. Niestety, jak się okazało jej siostra była jeszcze gorszą wiedźmą niż moja - pożal się Boże - opiekunka.

- Zdradzę ci sekret - powiedziałam podnosząc się z marmurowej posadzki. - Ta wiedźma jest moją matką chrzestną.

Zęby Elise zabłysły, a ja schyliłam się unikając kuli ognia rzuconej w moją stronę. Brawo dla mnie, odzyskuję rezon, ale gdzie do cholery jest Jacob i Anastazja?!

- Czasami nie rozumiem mojej siostry, co ona widzi w takich ofiarach losu?

Poczułam jak moja moc powoli do mnie wraca. Dobrze, musiałam jeszcze tylko chwilę przetrwać bez ochrony.

- Ofiarach? Chyba zapomniałaś o tym, że przewidziała kto będzie ważny w życiu białego kruka. Odkryła, że Marcus jest jej przeznaczonym, Jacob był oczywistym wyborem, Loretta też poszła w pakiecie ze swoim bratem, ale ja? - uśmiechnęłam się przebiegle i nieznacznie zbliżyłam się do Elise. - Do jakiego stopnia miała to wszystko poukładane, że zgadła czyją będę strażniczką?

Z przyjemnością patrzyłam jak za złudną ludzką powłoką, wnętrzności Elise ściskają się nierównomiernie. Nie ważne ile wieków tutaj egzystowała, bo życiem tego nie można było nazwać, teraz skończyły się jej dobre lata, wygnam ją stąd.

- Tylko wiesz - zaczynam i staję naprzeciwko niej. - Ten zamek należy do mojego rodu. Jestem następczynią tronu i dzięki aprobacie matki do moich decyzji mogę cię stąd wygnać, suko.

Nim zdążyła mi odpowiedzieć sięgnęłam do swojego umysłu po moc i potraktowałam Elise tak jak ona mnie. Widząc jak z ogromną siłą uderza o ścianę, uśmiechnęłam się do siebie i pewnym krokiem poszłam w jej stronę.

- Ja, królewna Alice, następczyni tronu Elfiego Królestwa, mocą nadaną mi przy urodzeniu, skazuję ciebie na...

Nie zdążyłam dokończyć formułki, bo zostałam uderzona od tyłu i upadłam na kolana. Przekręciłam głowę na bok i kątem oka zobaczyłam nieziemsko pięknego mężczyznę, który z zaciekawieniem mi się przyglądał.

- Twoi przodkowie powinni się ciebie wstydzić - powiedział do mnie z nieskrywaną odrazą.

- Przynajmniej nie zdradziłam swojego gatunku, jesteś z mojego królestwa - odpowiedziałam.

Mężczyzna poczekał aż przestanę kaszleć i ukucnął obok mnie. Wyciągnął rękę w moją stronę i wierzchem dłoni wytarł z kącika moich ust krew. Bladoniebieskie oczy przewiercały mnie na wylot, a ja nie mogłam się ruszyć.

- Kasprian, dosyć! Sama sobie z nią poradzę.

Mężczyzna wyciągnął otwartą rękę w stronę Elise i nie wykonując jej rozkazu powiedział melodyjnie:

- Podoba mi się to, co widzę.

- Nie czas na randkę w ciemno, mamy tutaj coś do zrobienia - powiedziała tupiąc nogą ze zdenerwowania.

- Cii - uciszył ją i przysunął się bliżej mnie. - Pamiętam cię.

- Co?

Byłam pewna, że nigdy wcześniej go nie widziałam, takich bezczelnych ignorantów się nie zapomina.

- To było tak dawno - zaczął rozmarzony. - Wszystko było przeciwko tobie, ale ty i tak trzymałaś się zasad, nie chciałaś się złamać i przyjąć do wiadomości, że jesteś przeklęta.

- Nie wiem, o czym mówisz.

- Oczywiście, że nie wiesz. Znaliśmy się w innym wcieleniu.

- Szkoda, że cię w nim nie zabiłam - warknęłam zirytowana.

Mężczyzna wybuchł śmiechem, co nijak pasowało do jego lodowatej natury. I tutaj nie przesadzam, tęczówki w kolorze wyblakłego błękitu, cera jak u Edwarda ze Zmierzchu, a włosy białe jak śnieg.

- Zabawna jak zawsze.

Chciałam mu coś odpyskować, ale nagle sufit zaczął się palić, a jego szczątki spadały na nas. Lodowy mężczyzna osłonił mnie swoim ciałem, nawet nie patrząc w stronę Elise, po której był stronie.

- Lepiej chroń swoją panią.

Kochany charakterek, nawet nie umiem docenić jak ktoś ratuje mi tyłek.

- Liczy się tylko to, co jest dla mnie ważne, a nie chcę żebyś tutaj zginęła.

Tak, to naprawdę mnie pocieszyło. Mając aż nadto obecności nieznajomego, który właściwie na mnie leżał, postanowiłam odsunąć swoją twarz od niego i spojrzałam na sufit, który już całkiem się rozpadł. Ku mojemu zdziwieniu w tornadzie stworzonym w całości z ognia znajdował się Jacob. Pierwszy raz widziałam go tak wkurzonego. Nigdy więcej już nikt nie będzie wątpił w jego możliwości, w końcu uwolnił swoje emocje i całą moc, a nie tylko jej część.

- Gdzie jesteś? - usłyszałam echo jego słów i szybko wzrokiem spróbowałam odszukać Elise, jednak nie byłam w stanie jej namierzyć.

- Głupi, nie pokona jej - odezwał się mężczyzna, który nadal nie raczył ze mnie zejść.

- Dlaczego niby?

- Chłopak panuje nad ogniem, a Elise ma w tym dłuższą praktykę - wyjaśnił mi od niechcenia.

- Cholera - powiedziałam rozumiejąc, że to prawda.

Jacob uwolnił całą swoją moc, ale to nie ma znaczenia, Elise go uziemi, a wtedy będzie miał przesrane.

- Jako pieprzona królewna tego królestwa rozkazuję ci wstać ze mnie! - krzyknęłam na lodowego mężczyznę, a on po raz drugi tego dnia zaczął się śmiać.

- Pieprzona królewna, zapamiętam sobie ten tytuł Wasza Wysokość - powiedział i wykonał mój rozkaz.

Nie zwracając już więcej uwagi na dziwnego mężczyznę, wstałam i postanowiłam, że nauczę się nowej sztuczki. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie wir energii, który mnie unosi. Nigdy tego nie próbowałam i miałam nadzieję, że to mi się uda.

Alice, dasz radę.

Ta sama energia, którą wykorzystywałam do rzucania ludźmi i podduszenia ich, użyłam do tego, żeby unieść się w powietrzu i chociaż nie panowałam nad tym całkowicie, to udało mi się znaleźć na wysokości Jacoba. Chłopak właśnie walczył z Elise, która była w swoim żywiole. Bawiło ją zachowanie chłopaka, który nie był dla niej zagrożeniem.

Zanim mnie zauważyła podfrunęłam do niej i wbiłam w jej bok sztylet, który tego dnia dostałam od Artura. Elise jednak to tylko rozjuszyło i chcąc zademonstrować swoją siłę zdusiła ogień, który otaczał Jacoba. Chłopak zaczął spadać, a ja próbowałam złagodzić jego upadek, siłą umysłu zwalniając jego prędkość. Nie zdążyłam przekonać się o skutkach moich działań, bo wykorzystując chwilę mojej nieuwagi, Elise chwyciła mnie za szyję i zaczęła dusić.

- Zabiję cię - powiedziała delektując się każdym słowem.

- Dobrze, ale szykuj się na oblężenie tego zameczku, bo nikt nie daruje ci zabicia następczyni tronu.

- Jeszcze mi za to podziękują - warknęła i mocniej zacisnęła ręce na mojej szyi.

Zaczęło mi brakować tlenu. Koncentrowałam się tylko na powietrzu i moja moc przestała działać. Podtrzymywała mnie tylko ta sadystyczna wiedźma.

- Chyba o kimś zapomniałyście - usłyszałam znajomy głos i spojrzałam na blondyna stojącego na gzymsie.

Artur. Pomoc nadeszła. Całe szczęście, zajmą się Jacobem.

Elise poluźniła swój uścisk i spojrzała się prześmiewczo na chłopaka.

- A co ty mi możesz zrobić, chłopcze?

- Czekałem na to pytanie - odpowiedział i uśmiechnął się jak Joker. - Alice, zajmij się sobą.

Co takiego? Nim się obejrzałam Elise mnie puściła, a Artur zaczął... O matko, on wyrywał z niej duszę! Skąd u niego taka moc? Myślałam, że może tylko wyczuwać emocje, kiedy to wszystko się skończy będę musiała się od niego dowiedzieć, dlaczego nie powiedział nam o swoich mocach.

Tak bardzo zszokowało mnie to odkrycie, że dopiero trzy metry nad ziemią przypomniały mi się słowa Artura i zaczęłam zwalniać tempo spadania, jednak było za późno i z dość dużym hukiem wbiłam się w posadzkę.

Loretta, która klęczała nad Jacobem podniosła się i ruszyła w moją stronę.

- Co z nim?

- Zaleczyłam najpoważniejsze obrażenia.

- Jak?

- Podczas niewoli odkryłam, że moją dodatkową zdolnością jest uleczanie - powiedziała i chciała mnie dotknąć, ja jednak odsunęłam się od niej i spojrzałam na oszołomionego Jacoba.

- Najpierw ulecz jego.

- Ale...

- Loretta, zrób to. Sama o siebie zadbam!

Nie do końca mi wierząc, poszła niechętnie do Jacoba i powróciła do przerwanej czynności.

Nie pozwoliłam, żeby mnie dotknęła, bo wtedy nie odeszłaby ode mnie. Poczułaby, że jest gorzej niż na to wygląda, bo już wcześniej się osłabiłam, a starcie z Elise i upadek wcale mi nie pomogły. Powinnam sama dojść do siebie, ale moja moc... Nie mogłam jej zebrać w jedno miejsce, coś było nie tak.

Usiadłam i podparłam głowę o ręce, spojrzałam ostatni czas na walczącego Marcusa i Patricka, ukrytych niedaleko mnie Jacoba i Lorettę. Zapragnęłam również zobaczyć resztę, ale nie mogłam ich znaleźć. Moje oczy nagle zaszły mgłą, która nie była łzami.

- Nawet sobie nie myśl, że pozwolę ci tu umrzeć - usłyszałam gniewny głos lodowego mężczyzny, jednak przed sobą zobaczyłam tylko białą plamę, która zapewne była jego włosami, albo twarzą, sama nie wiedziałam.

- Uzdrowicielko! - jego donośny głos rozległ się po całej sali, wsysając w czarną dziurę wszystkie inne dźwięki. - Królewna Alice zaraz umrze, jeśli jej nie pomożesz!

Moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Mężczyzna przyciągnął mnie do siebie i mocno objął. Poczułam jego energię, która przyjemnie pieściła moje ciało i z ulgą zamknęłam oczy. Byłam taka zmęczona...

A

To nie koniec historii, chociaż ozdrowienia Alice nie gwarantuję. Hmm co tu zrobić :)


Fortsett å les

You'll Also Like

58.7K 3.4K 43
Ruth żyła w wiecznej rutynie, obracając się wokół pracy i wizyt w swojej ulubionej kawiarni. Nie miała przyjaciół ani żadnych zainteresowań oprócz ok...
167K 13.4K 51
2 część serii "Pogrzebany świat" Życie na Powierzchni i w Podziemiu toczy się dalej. Souline szybko wdraża się w stary tryb i nadrabia zaległości po...
126K 8.5K 136
„Bo...wszystkie dzieci dorastają. Tylko...jedno nie." „Skakaliśmy i śmialiśmy się. Bose stopy odbijały się od kamiennej drogi, tworząc wakacyjną muz...
8.3K 789 27
Jest Dalia. Jest babcia. Są Święta Bożego Narodzenia i cała ich magia. Jest i kufer na stryszku, który za pomocą cudownego zapachu lawendy przenosi...