1. Randka

409 14 2
                                    

Bądź miła. Nie spinaj się Alice, to tylko zwykłe spotkanie, randka z gościem który wygląda jak Johnny Depp, ale nie w wersji z Piratów z Karaibów, ale z Turysty, gdzie grał z Angeliną Jolie. O tak, są do siebie bardzo podobni, te ciemne opadające na twarz włosy oraz brązowe oczy, które nie pozwalają ci zagłębić się w jego umysł, duszę. Trudno to opisać, ale te oczy są jak zagadka, niczego nie można po nich poznać, żadnej pieprzonej emocji.

On się uśmiecha. Dlaczego on się uśmiecha?

- Od piętnastu minut nic nie mówisz, tylko patrzysz się na mnie. Powinno mi to schlebiać, ale zacząłem się o ciebie martwić - dotyka mojej dłoni. - Co takiego pochłonęło twoje myśli?

Mój wzrok ześlizguje się na nasze ręce. Nie wierzę, że z własnej woli zgadzam się na takie tortury.

Zaraz, co on mówił? Ach tak, chce wiedzieć o czym myślę. Jeszcze nie zwariowałam, żeby zwierzać się z takich rzeczy.

- Po prostu - zabrałam dłoń z jego uścisku i wzięłam serwetkę. - Nie jestem dzisiaj sobą. Musiałam pomóc przyjaciółce i jestem zmęczona. Czasami mam wrażenie, że beze mnie nie dadzą sobie rady i wszystko się zawali. Wbrew pozorom to nie jest wymówka skradziona pracoholikom, po prostu oni zachowują się jak dzieci, a dzieci nie można zostawiać bez opieki.

Śmieje się. Ma bardzo łady śmiech.

- Bardzo dobrze ciebie rozumiem, mam czwórkę młodszego rodzeństwa, ciągle muszę ich wyciągać z tarapatów. Wyobraź sobie, że wczoraj wracam do domu zmęczony po dniu ciężkich walk w sądzie i zamiast pójść spać musiałem jechać na policję, bo moja dziewiętnastoletnia siostrzyczka została zatrzymana, bo biła się w barze z jakimiś pijakami. Naprawdę nie mam pojęcia jakim cudem ciągle przydarzają się jej takie rzeczy.

- To wasza wina, nie trzeba było posyłać ją na lekcje z samoobrony, teraz czuje się zbyt pewnie.

Śmieje się. Znowu to robi. Jakim cudem mój podły nastrój i wymuszone odpowiedzi wywołują u niego śmiech?

- Mam ochotę na coś słodkiego - mówię. - Może damy sobie spokój z kolacją. Wiem, że już zaczęliśmy jeść, ale zacznę krzyczeć, jeśli jeszcze przez chwilę będę musiała patrzeć na elegancko ubranych mężczyzn, którzy nie wiedzą jak się zachować, nie zniosę również piskliwych głosików ich partnerek.

Nie jest zły, właściwie, to ciepło się uśmiecha i cierpliwie czeka na moją propozycje.

- Pięć minut stąd jest kawiarnia, mają tam przepyszną szarlotkę na ciepło.

- W takim razie koniecznie musisz mnie tam zaprowadzić.

Odsuwa mi krzesło, pomaga założyć płaszcz i płaci za kolację. Jego maniery są tak nienaganne, że mam ochotę jęknąć.

Wydaje się zaskoczony, gdy wybieram spacer zamiast przejażdżki samochodem, ale dopiero na miejscu zdaje się rozumieć mój wybór. Nie mielibyśmy gdzie zaparkować. Kawiarnia o której mówiłam nie ma własnego parkingu i chyba po raz pierwszy bardzo się z tego cieszę. Potrzebowałam chwili wytchnienia na świeżym powietrzu.

- Obawiałem się dzisiejszego spotkania - mówi, gdy czekamy na deser. - Amy mnie uspokajała i mówiła, że nie mam się czym przejmować. Znacie się trochę więc powinienem jej uwierzyć, ale nie mogłem nic poradzić na to, że onieśmiela mnie twoja uroda - śmieje się. - Wiem, że to brzmi żałośnie.

O nie. A więc należy do grupy grzecznych chłopców, którzy zakochują się całą swoją osobą.

Cholera.

- Nie, właściwie, to przyzwyczaiłam się do uwag dotyczących mojego wyglądu. Większość kobiet przesadnie dba o urodę i zachowanie kamiennej twarzy w obawie przed zmarszczkami, ale jak widzisz, ja się tym nie przejmuję.

Niezłomna: Strażniczka czarownicWhere stories live. Discover now