22. Co tak długo? (Loretta POV)

110 10 0
                                    

Loretta POV

– Marcus! – krzyczę przerażona.

Nie możemy zostać w tym miejscu ani chwili dłużej, bo inaczej stanie się coś strasznego. Alice mówiła, że nic jej nie jest, a ja głupia uwierzyłam. Wariatka chciała się poświęcić, ale na szczęście jakiś elf przybłęda zawołał mnie, żebym jej pomogła. I miał rację, Alice umierała.

Leżała teraz w moich ramionach, a ja powoli przelewałam na nią swoją energię, jednak byłam już osłabiona po doprowadzeniu Jacoba do dobrego stanu. Wybudził się i ma tylko nieliczne zadrapania.

– Co się stało? – usłyszałam szorstki głos brata. No nareszcie raczył tutaj przyleźć, wołam go już wystarczająco długo.

– Musimy stąd zwiewać.

– Absurd, możemy pokonać Elise – powiedział zawzięcie.

Odgarnęłam z twarzy przyjaciółki rude kosmyki i nie patrząc na brata, warknęłam groźnie:

– Nie wiem jak ty, ale ja chcę żeby wszyscy wrócili do domu!

Marcus zająknął się zdezorientowany i dopiero wtedy jego wzrok spoczął na dziewczynie, której próbowałam bezskutecznie przywrócić przytomność.

– O matko, co z nią?!

– Jeszcze pytasz?! – warczę doprowadzona na skraj cierpliwości. – Zwołaj wszystkich i wynosimy się stąd!

Tak też zrobił, po chwili stał przede mną Marcus, jego przylepa, Jacob i dwóch nieznanych mi chłopaków. Mój kochany braciszek wytłumaczył mi, że niejaki Patrick przeniesie nas do bezpiecznego miejsca. Mając jednak w pamięci zdawkowe wyjaśnienia Jacoba na temat tego skąd się tutaj wzięli, dopadły mnie wątpliwości. Mając na uwadze dobro nas wszystkich, podeszłam do Patricka, zostawiając uprzednio Alice w ramionach Jacoba.

– Słyszałam o twoich zdolnościach – uważnie zlustrowałam jego chłopięcą twarzyczkę i prychnęłam zniesmaczona. – Jeżeli „przez przypadek" przeniesiesz nas na jakieś bagna, to obiecuję, że zamienię twoje życie w piekło.

– Loretta, spokój! – krzyczy na mnie Marcus.

– A co ja pies? – prycham w stronę brata, na co ten z rezygnacją kręci głową. Czy naprawę nikt tutaj nie rozumie tego, że muszę uratować Alice jak najszybciej, żeby móc jej nakopać za to, że musiałam tkwić tutaj tyle lat?

Przeszliśmy wszyscy przez portal i na szczęście dla chudzielca, wylądowaliśmy we właściwym miejscu. Marcus i Jacob przejęli dowodzenie i od razu umieścili moją strażniczkę w pustym pokoju, co było dziwne, skoro według tutejszego lokomana, miała ona swój pokój. A no tak, pewnie nikt nie wie, kim jest jakże szanowny lokoman, mam tutaj oczywiście na myśli irytującą szatynkę o imieniu Anastazja. Znam ją ledwie kilka minut, a już jej szczerze nie znoszę.

Wracając do sedna sprawy, położyli ją na wielkim łóżku i ustawili się w rządku, jakby czekając na pochwałę. O tak, należy im się nagroda, ale całkiem inna...

Podchodzę do chłopaków i zaciskam ręce w pięści, które po chwili lądują na podbrzuszach Marcusa i Jacoba. Chłopcy jęczą, a ja uśmiecham się zwycięsko. Mają za swoje, kto to myślał, przez tyle czasu nie uratować siostry i przyjaciółki, powinni się wstydzić, że musiałam gnić w tamtym nędznym zamczysku.

– Za co? – odzywają się jednocześnie.

– Za to, że tak się guzdraliście – odpowiadam spokojnie.

– Alice ciebie nie wyczuwała! – broni się Marcus.

– Ach, tak – zaczynam surowo. – Więc teraz zwalamy wszystko na nieprzytomnych?

– Ok, ja stąd spadam – odzywa się szybko Jacob.

– Poczekaj idę z tobą! – krzyczy Marcus, próbując dogonić przyjaciela. I gdy są już za drzwiami, słyszę: – Czyś ty zgłupiał?! Nie zostawiaj mnie z nią samego!

– No to jesteśmy w domu. A przynajmniej w czyimś na pewno... – mówię do siebie i patrzę smutno na nieprzytomną Alice. Siadam na łóżku i dotykam jej nadgarstka. Nie jest tak tragicznie, przeżyje ale będę musiała się nią zaopiekować i co ważniejsze, nie wpuszczać tutaj idiotów.

Po pokoju rozlega się odgłos pukania, a ja zirytowana wstaję i otwieram drzwi. Przede mną stoi drobna szatynka z masą loków, tak mój lokoman we własnej osobie. Wygląda na przestraszoną, albo onieśmieloną. Z jakiegoś powodu nigdy nie umiałam odróżnić tych dwóch emocji.

– Tak? – cedzę przez zęby rozzłoszczona.

– Chciałam się zobaczyć z Alice.

– Tylko rodzina – mówię bez wyrazu. Dziewczyna nadyma policzki i gniewnie lustruje mnie wzrokiem.

– Wpuść mnie.

– Mowy nie ma.

– Jest moją strażniczką, mam prawo ją zobaczyć! – krzyczy, a ja zamieram.

Co ona powiedziała? Przecież to niemożliwe, Alice od zawsze była moją strażniczką. Elfy nie mają podzielnej uwagi w stosunku do czarownic, jakkolwiek to brzmi. Nie, to jest nie możliwe.

– Coś ty powiedziała?! – dziewczyna łapie gwałtownie powietrze, a ja wypycham ją na korytarz. – Ona jest moją strażniczką i nie będziesz mi tutaj w oczy kłamała. Gówno mnie obchodzi, co robisz z moim bratem, ale ostrzegam cię, pilnuj swoich spraw i nie wtrącaj się w moje życie gówniaro!

Jak spod ziemi wyrasta Marcus i staje między nami, jestem zła, że zasłonił tą dziewuszkę, bo mam ochotę pokazać jej jak w Orionie załatwiamy takie rzeczy. Jakby czytając mi w myślach, Marcus mówi:

– Zostaw ją, nie pochodzi z naszego rodu...

– To widać – dopowiadam wiedząc, że takie cherlawe dziewczynki nie rodzą się w Orionie.

Draco – wypowiada jedno słowo, a ja mam ochotę krzyknąć na niego, bo co mnie obchodzi, że jest z rodziny Elizabeth i potrafi miotać ogniem. – Loretta! Ona jest białym krukiem, a ja jestem jej białym rycerzem.

– Więc nie mogę jej pobić?

– Nie – odpowiada stanowczo.

– Świat jest niesprawiedliwy.

Wracam do pokoju, ale w drzwiach odwracam się, przypominając sobie o czymś.

– A ten napakowany chłopak...

– Artur? – pyta, a ja znowu mam ochotę krzyknąć na niego. Jakbym wiedziała jak się nazywa, to bym go nazwała po imieniu do jasnej cholery. – Co z nim?

– Czy mogę go uderzyć, jeżeli znowu wlepi we mnie te swoje maślane oczka?

Marcus śmieje się i kiwa głową, jednak ja nie widzę w tym pytaniu niczego śmiesznego.

– Jak dasz radę, to wal śmiało, ale ostrzegam, że był wychowany na wojownika.

– Podobnie jak ja – rzucam niewzruszona i wracam do pokoju, gdzie nadal leży Alice.

Matko, o ile bardziej byłabym szczęśliwa, gdyby okazało się, że pod moją nieobecność uciekła stąd przez portal.

A

Jak wam się podoba/nie podoba Loretta? Ciekawa jestem opinii o jej zachowaniu i podobieństwu/odmienności charakterów w stosunku do brata bliźniaka, Marcusa.

Dziękuję za głosy :)


Niezłomna: Strażniczka czarownicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz