Wampir&Czarodziej (bxb)

By GhelexiLenelox

49.6K 3.5K 1.3K

Od dwudziestu lat wampiry muszą żyć w ukryciu, ponieważ moc czarowników się rozwinęła i stała na tyle potężna... More

bohaterowie
mapa
początek wojny między wampirami a ludźmi
nieznajomy na granicy vesos
prywatny świat pewnego czarodzieja
moja piękna istota
jeszcze jeden wariant odpowiedzi
zagadka świętego drzewa
nasze drogi kiedyś się jeszcze skrzyżują
nie każdego możemy pokochać
opowieść o wiecznym uczuciu
moment zdmuchnięcia świec
ze snu trzeba się wybudzić
jak mogę odebrać ci życie
teraz jesteś największym zagrożeniem
wszystko i wszyscy należą do vesos
jest coś, czego się boję
bursztynowa kraina
utrata kontroli
czas się skończył
powrót do życia
głos ludu
własność króla
czemu tu jesteś
spotkanie przeciwieństw
przyjęcie zaręczynowe
królowa vesos
klęska czarodzieja
osaczenie nieśmiertelnego
chcę zapomnieć kim jestem
miłość nie zna rasy
wampir ze wschodu
odnalazłem cię
nowy towarzysz
podjęcie decyzji
zdjęcie maski
powrót do przeszłości
rozpoczęcie planu
droga do lochu
odejdźmy stąd razem
dlaczego, czarodzieju
strumień i chatka
uczę się żyć bez niego
największa miłość
niezapowiedziany gość
deklaracja wojny
ostatnia noc
nigdy się nie spotkamy
wojna czy poświęcenie
kto jest zdrajcą
topniejący śnieg
zakazane zaklęcie
poświęcenie w imię królestwa: część pierwsza
poświęcenie w imię królestwa: część druga
poświęcenie w imię królestwa: część trzecia
ZOSTANIE WYDANE
oto kim naprawdę jestem
to ostatni rozkaz
posłowie
każda twa postać
chcę, abyś mnie poznał
nasz grudzień

obalenie wszelkich barier

475 46 25
By GhelexiLenelox

• • •





Po przeprowadzonej operacji Ezra czuwał nad Azazelem bezustannie.

Pół elf oddzielał swoją elficką krew od tej właściwej, demonicznej, która była potrzebna białowłosemu.

Azazel trwał w śpiączce przez pięć długich dni, przez które Ezra prawie nie zmrużył oka. Nawet, gdy przysypiał budził się niezwłocznie. Schudł, choć miał w zwyczaju nocą podjadać suszone traszki w obliczu sytuacji zapomniał nawet o znienawidzonych żabich żołądkach. Czarnowłosy oddał się swej pracy w laboratorium, lecz wciąż, zza długiej lady spoglądał na ciało nieprzytomnego demona.

Późną nocą, jak rytuał, Ezra trzymał Azazela za rękę i mówił do niego, starając się wyciągnąć go ze snu, w którym się zagubił, nie mogąc odnaleźć drogi powrotnej. Robił to z początku nieśmiało, wkładał w każde słowo jakieś skrywane uczucia, które nie wyszłyby na światło dzienne, gdyby ciemne oczy przyglądałyby mu się z góry. Ezra był powściągliwy w swych wyznaniach i nie przeciągał struny. Starał się zabrzmieć miło, ale z natury wtrącał trzy grosze powołując się na niecenzuralne, bądź niemiłe określenia.

Po każdej próbie zakończonej porażką zwyczajnie milknął i przyglądał się mężczyźnie, który znaczył dla niego wszystko.

— Zbudź się, głupku — szepnął, przykładając czoło do palców, z których strażnicy Vesos wyrwali mu pazury — symbol władzy i dumy demonicznej rasy. — Tylko ciebie mam — dodał, a głos ledwo przeszedł mu przez gardło.

Azazel jednak nie otwierał oczu. Stan był stabilny, lecz w wyniku odniesionych ciężkich ran potrzebował wiele czasu, aby wrócić do sił.

Ezra przyglądał się cięciom na jego torsie, przypalonych ranach, śladach po biczowaniu, kamienowaniu. Potraktowano go jak największego zbrodniarza, oskarżono o wsparcie i szpiegowanie dla Selene. Pół elf wiedział, że to były same niedorzeczności, ale jego słowa, a nawet słowa ludu z Lagorenu byłyby bezdźwięczne. Vesos wydało wyrok i z pewnością będą poszukiwać zdrajcy, przywódcy rewolucji, którego wplątano w większą intrygę. Ezra zaczynał się bać. Bać o to, że ich znajdą i zabiją.

— Azazelu... — szepnął jego imię tak słodko, że demon nie miał już serca, aby dłużej droczyć się z towarzyszem.

— Sądziłem, że powiesz mi coś więcej — wyznał, leniwie otwierając swe oczy.

Spojrzeli na siebie. Przez parę sekund Ezra uchylał usta, ale gdy zrozumiał, że Azazel udawał od dłuższego czasu, że nadal trwa w śpiączce zacisnął mocno wargi. Puścił jego dłoń i obrażony odszedł od łóżka, a demon tymczasem obrócił głowę na bok, układając policzek na miękkiej poduszce przyglądając się jego smukłej sylwetce.

— Martwiłeś się o mnie — stwierdził.

— O dług, który u mnie masz. Nie schlebiaj sobie.

Azazel się uśmiechnął.

— Naprawdę jestem dla ciebie tak ważny? — spytał.

Uszy Ezry poczerwieniały, a policzki zarumieniły się jak dorodne pomidory.

— Zamknij się!

Demon czuł, że siły znów go opuszczają, a sen chciał zaprosić go do swego świata.

— Czyli to był tylko sen — mruknął, po czym westchnął krótko.

Ezra słysząc te słowa poczuł lekki zawód i ucisk w sercu, ponieważ ponownie oddalił się od Azazela. Nie był pewien czego chciał. Przyznać się do uczuć, których wcale nie był pewny, czy może trzymać bezpieczny dystans jak do tej pory nie niszcząc ich relacji?

— To był miły sen — powiedział słabo i zamknął oczy, aby odpocząć.

Ezra obrócił się w jego stronę pospiesznie, ale było za późno, aby ich oczy wymieniły nieśmiałe spojrzenia.

Azazel zasnął.

Zbudził się o poranku przed Ezrą, który dał sobie chwilę odpocząć po długich ciężkich dla niego dniach. Pogrążanie się w myślach oraz obawach, że mógł stracić przyjaciela wykończyło go. Azazel znał pół elfa od wielu lat. Ich drogi splotły się przypadkiem i od tamtej pory nigdy się nie odwiodły. Choć różnice w ich temperamentach, osobowościach były ogromne, potrafili idealnie się uzupełniać. Azazel bez wątpienia był bardziej spokojny i cierpliwy, dlatego z przyjemnością słuchał ciągłych narzekań Ezry i znosił jego wybuchy agresji. Uwielbiał go denerwować, droczyć się i dostrzegać jak koniuszki elfich uszu czerwieniły się z jego powodu.

Azazel spoglądał na Ezrę, lecz w końcu zszedł z łóżka, będąc zdumiony, że jego siły wróciły tak szybko. Po chwili zastanowienia zrozumiał, że zajmował się nim przez cały czas najlepszy lekarz w dolinie Świętego Drzewa. Demon zerknął na blat i dostrzegł rurki oraz szklane fiolki z oddzieloną krwią. Ezra nie wykorzystywał do jego leczenia zapasów ukrytych w szafkach, ale podawał mu świeżą krew. Dzięki podwiniętym rękawom koszuli Azazel znalazł potwierdzenie. Małe siniaki w zgięciu łokci świadczyły o wkłuciach.

Demon poczuł się winny, ponieważ sprawił Ezrze niemałych kłopotów, naraził go na potworne niebezpieczeństwo, a teraz w dodatku pół elf poświęcił dla niego wstrzymanie biznesu handlarskiego i własne zdrowie. Gdy się przebudził z łatwością dostrzegł cienie pod oczami Ezry, to jak bardzo schudł, pomimo tego, że jego ciało od dawna było kruche i delikatne.

Nie chciał mu sprawiać problemów, ale wiedział, że nie mógł się wycofać. Musiał dalej prowadzić walkę z czarodziejami i uwolnić demony spod władzy ludzi magicznych. Nie miałby serca skrywać się przed światem jak Ezra, hybryda, która nienawidziła swej natury.

Azazel wiedział jak Ezra cierpiał po opuszczeniu Emeresti, rodzinnych stron, w których zawsze uważano go za dziwadło. Elfy nie znosiły mieszańców, brzydziły się wynaturzeniami i zabraniały płodzić potomstwa przez hybrydy. Ezra postanowił stamtąd odejść, wyklęty przez społeczeństwo, ruszył do Lagoren, ale tam też nie czuł się pewnie, dlatego zapuścił się jeszcze dalej na Południe, do doliny Świętego Drzewa. Nienawidził siebie, a jeszcze bardziej zaczął pałać niechęcią, gdy Emerestia została zaatakowana przez wampiry ze Wschodu, wampiry z Rinerenu, na których czele stał Selene. Rzeź, masakra jaka tam nastąpiła była jedną z najkrwawszych i najkrótszych wojen w historii Maristi. Zginęli tam rodzice Ezry, a wieść o jego najlepszej przyjaciółce, księżniczce Similisti słuch zaginął.

Ezra nie wrócił do Emeresti. Zaszył się w kryjówce i stał się jeszcze bardziej nieobecny niż zwykle. Azazel niejednokrotnie starał się go wyciągnąć z tej nory, lecz mu się to nie udało. Postanowił zatem pomóc mu w inny sposób. Azazel przefarbował swe czarne jak noc włosy na biel, kolor elfów. Został wyśmiany z tego powodu, a drwiny towarzyszy trzymały się go bez końca, lecz nie obchodziło go to. Cieszył się, że mógł w tak symboliczny sposób pomóc Ezrze, którego wielu potraktowało nieprzychylnie ze względu na mieszaną krew. Te uwagi, złe słowa ustały, gdy Ezra zaczął swą działalność jako lekarz. Przyjmował każdego bez wyjątku, leczył, dawał rady, odwiedzał rannych, którzy nie mogli dotrzeć do doliny. Stał się podporą, niczym korzeń Świętego Drzewa i ważną osobą w dolinie.

Dni mijały w spokoju. Azazel wypoczął na tyle, że wieczorami odbywał serię ćwiczeń, aby utrzymać formę. Został za to skarcony niejednokrotnie, gdy Ezra go przyłapał na tym. Pół elf irytował się niezwykle szybko, ale nie mógł nic na to poradzić. Azazel w końcu był mężczyzną, który nie mógł usiedzieć długo w jednym miejscu.

— Jak ci się jakaś rana otworzy, a flaki wylecą ci na podłogę, to nie dość, że ci nie pomogę to jeszcze będziesz musiał tu posprzątać — burknął i postawił tacę z kolacją na blacie.

Azazel wisiał do góry nogami na drążku, z którego radośnie zeskoczył. Miał odsłoniętą górną partię ciała, a Ezra widział, że rany zagoiły się naprawdę szybko dzięki jego krwi. Pół elf zawiesił wzrok na umięśnionym torsie demona, który uniósł ręce i związał długie włosy. Powiódł wzrokiem w kierunku linii jego brzucha, a gdy uświadomił sobie co takiego wyprawiał chrząknął i wskoczył na blat. Nie miał w zwyczaju siedzieć na krześle (chyba, że akurat pracował nad eliksirami).

— Jedz, nie po to tyle tego nagotowałem — kiwnął głową i sam złapał za łyżkę nabierając do miseczki wywar, w którym pływały pocięte rzeczne pijawki.

— Dziś już odejdę — powiedział, a wtedy Ezra spiął mięśnie i poczuł pewną pustkę, która stopniowo wypełniała jego serce.

— Nie zezwalam. Jesteś jeszcze za słaby. Poza tym muszę zmienić ci bandaże — wyznał, szukając pretekstu, aby Azazel został przy nim jak najdłużej.

Demon wewnątrz siebie ucieszył się widząc udawaną obojętność Ezry, ale nie mógł dłużej tu zostać. Miał obowiązki, z których musiał się wywiązać, pokazać się swym ludziom, którzy wciąż się o niego martwili.

— Muszę wrócić do swojego oddziału. Alessander nie da nam spokoju, a mnie będzie ścigać. Muszę opracować plan i ruszyć do Vesos.

Ezra upuścił łyżkę tak, że spadła do zupy, która rozchlapała się na blat.

— Ledwo udało mi się ciebie wyciągnąć z najbardziej strzeżonych lochów w Vesos, a tobie już tam spieszno? — zapytał, z głębokim żalem i złością.

— Tym razem mnie nie schwytają.

— Tylko od razu zabiją! — krzyknął i zeskoczył na podłogę stając przed demonem, który był od niego wyższy o głowę. — Zastanów się co mówisz. Jesteś nadal poturbowany, nie masz odpowiednio wielu ludzi i chcesz niby ruszyć do walki?

— Czarodzieje porwali demony. Eksperymentują na nich.

— I akurat ty musisz ich ochronić? Co z twym królem? To jego działka!

— Lucyfer broni naszych ziem za granicą. Lagoren jest prowincją.

— Ale ty nim nie władasz. Nie masz armii, niczego.

— Mam nadzieję.

Ezra prychnął i spojrzał w oczy Azazela.

— Nadzieja nikomu nie uratowała życia — odparł, nie ukrywając zdenerwowania.

— Mylisz się — powiedział i demon chciał odejść, lecz Ezra zastawił mu drogę.

— Nie możesz stąd pójść. Jesteś moim pacjentem. Czy ci się to podoba, czy nie.

— Zejdź mi z drogi.

— Nie.

— Ezra...

— Nie.

— Elenen — wypowiedział imię jego żeńskiej postaci.

— Nie. Nie pozwalam.

Azazel chwycił pół elfa za nadgarstek i chciał go odepchnąć używając siły, lecz Ezra mu na to nie pozwolił. Zaparł się stopami na podłodze i walczył o to, aby demon tu został, razem z nim.

Stali przez moment w bezruchu tylko obarczając się wzajemnie spojrzeniami, jakby to one miały zadecydować o wygranej. Nagle pół elf jednak spojrzał na dłoń Azazela, a także na brak jego pazurów. Czarnowłosy zmienił diametralnie wyraz swej twarzy i posmutniał. Azazel przyłapał go na tym i sam puścił rękę pół elfa czując wstyd.

Zapadła krótka chwila ciszy, którą przerwał Azazel.

— Nie jestem już dla ciebie atrakcyjny? — spytał, mając świadomość tego, że tak właśnie było. — No tak, w końcu dla demonów pazury to największy atrybut. To one są elementem, który przyciąga samiczki. Marny ze mnie teraz kandydat.

— Nie o to chodzi — pół elfowi wcale to nie przeszkadzało, ponieważ wiedział jakie cierpienie spotkało Azazela.

— To o co? Czego chcesz Ezra?

— Żebyś w końcu przejrzał na oczy! — uniósł się i chciał podać Azazelowi jakiś eliksir, aby ten wreszcie zauważył coś co było oczywiste.

— O czym ty mówisz? — demon zagubił się, a Ezra odwrócił wzrok i spytał, nadal mając na języku niechęć i nadąsanie.

— Chciałbyś się ze mną kochać?

Azazel spojrzał na Ezrę w tym momencie zupełnie inaczej. Uniósł wysoko brwi w górę i niedowierzał, że taka słodycz i niewinność mogła wstąpić w pół elfa. Białowłosy miał przed sobą przystojnego, niewysokiego mężczyznę, o rok starszego druha, z którym przeżył naprawdę wiele, lecz nigdy tego o czym skrycie marzył. Mijali się latami, w słowach kryjąc tajemnice, a niedopowiedzenia przeplatały się w niepewność, przez którą żaden z nich nie chciał przekroczyć pewnej granicy w obawie, że mogliby już nigdy nie być tacy sami.

— Chcesz czy nie? — Ezra czuł żar na swoich policzkach i skrzyżował ręce na klatce zerkając nieśmiało w kierunku mężczyzny.

Azazel wyglądał według niego jak głupek, jak tępy, atrakcyjny wielkolud.

Demon wreszcie kiwnął głową dając tym samym znak, że tego chciał. Od dawna. Od bardzo dawna przerwać granicę między skomplikowaną przyjaźnią, a pójść o krok dalej, wplątać się w zawiłą relację.

— Bardzo — powiedział na wydechu, zauważając dopiero wtedy, że niekontrolowanie wstrzymał swój oddech.

Ezra zarumienił się jeszcze mocniej, a uszy opuścił, gdy usłyszał niski głos demona.

— To czemu tak stoisz? — mówiąc to zająkał się jak nigdy i ni stąd, ni zowąd poczuł jak Azazel delikatnie ułożył dłoń na jego policzku.

Ezra poczerwieniał jeszcze bardziej, ale zdołał unieść swoją rękę i ułożyć ją na piersi demona. Po chwili spotkał się ze spojrzeniem Azazela, którego wzrok zmienił się. Oczy pociemniały, pojawiła się w nich głębia, w której Ezra chciał utonąć.

Serce Ezry kołatało tak mocno, że jego ciało stawało się coraz cięższe i mniejsze w obliczu wysokiej postury demona. Azazel nachylił się do cienkich, pyskatych ust pół elfa i zahaczając palcem o jego spiczaste ucho, przez co odczuł dreszcz i lekkie spięcie partnera. Pokonał ten niewyobrażalny dystans i przerwał wszelkie bariery tonąc w smaku warg Ezry.
















***

Dziś Ezra i Azazel ❤️ kocham ten ship, lubię opisywać ich relację, a zwłaszcza teraz, gdy w końcu przestali siebie unikać i oddali się uczuciom!!!

PS. Po zakończeniu tej pracy pojawi się special chapter z ich udziałem, taki ten, ekhm, +18 😏

I słowo o mojej książce, którą wydam w pierwszej połowie tego roku^^ mam już okładkę! Jest przepiękna i mam nadzieję, że już niebawem się nią podzielę.

Do następnego Duszyczki ❤️

Continue Reading

You'll Also Like

804 99 22
Profesor Roderich wyruszył do Akademii w Sumeru licząc, że jego badania będą bardziej owocne. Jednak nie spodziewał się, że wplątany zostanie w wielk...
173K 7.5K 198
W trakcie wyprawy nurkowej na morzu wokół Malty, Hyun-Min zostaje porwany na mityczną wyspę Ogygia, gdzie mieszka grecka bogini Calypso. Tyle że... C...
186K 12.1K 60
A co jeśli okaże się że przez kolejne 30 dni musisz zajmować się potworem, który w każdej chwili może Cię pożreć? *~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*...
248K 20.2K 154
~Manga nie jest moja, tylko tłumaczę! ~ Zreinkarnowano mnie w ciele fałszywej świętej, które pięć lat później umrze, gdy pojawi się kolejna święta. J...