Elita

By sztambuch

923K 42.7K 18.2K

Bycie idealnym było największym brzemieniem, jakie musiała nosić na swoich barkach. Lucy Graves wychowała się... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Epilog
„ELITA" ZOSTANIE WYDANA

Rozdział 20

16.9K 809 168
By sztambuch

Wybaczcie, jeśli pojawią się jakieś błędy, ale nie miałam już czasu na poprawianie literówek. Jutrzejszy rozdział powinien być dłuższy. Dostaję dużo pytań odnośnie kolejnych rozdziałów, dlatego jeszcze raz daję znać, że na bieżąco o wszystkim informuję na moim Instagramie i Twitterze (nazwy są podane w opisie mojego profilu). Miłego czytania!

***

– Jestem Alexander Milson – mówi mężczyzna, spoglądając mi prosto w oczy. – A twoja siostra zaciągnęła u mnie dług, który ty masz spłacić.

            I właśnie w ten sposób rozpoczyna się mój kolejny koszmar.

            Lufa pistoletu wbija się w moją potylicę. Nie ruszam się, choć mam ochotę zacząć krzyczeć. Alexander poprawia włosy, jakby co najmniej spędzał miło czas z filiżanką kawy, a nie groził mi bronią i nie przytrzymywał mnie tu siłą.

            Biorę wdech.

            – Jaki dług? – powtarzam po raz kolejny i zerkam na drzwi, za którymi prawdopodobnie przebywa teraz Brooke. Jestem ciekawa, czy słyszy naszą rozmowę i czy skontaktowała się już z Remo, by powiedzieć mu, co tutaj robimy. Kiedy jednak spoglądam na mężczyznę, nie jestem pewna, czy ktokolwiek

            – Pracowała dla mnie. Miała zadanie do wykonania – wyjaśnia i sięga po cygaro. Zapala je i zaciąga się, a dym ucieka spomiędzy jego ust. Uśmiecha się do mnie. – Więc ty je za nią wykonasz.

            Przełykam ciężko ślinę.

            – Czego to zadanie dotyczyło?

            – A z czym kojarzy ci się to miejsce? – pyta i uśmiecha się jeszcze szerzej. – Twoja siostra sprzedawała narkotyki. Płaciła w ten sposób za kokainę, którą ode mnie brała. Czysty interes. Ja dawałem jej mniej, ona dla mnie pracowała. W kółko. Przez kilkanaście tygodni – dodaje, a moje serce na moment przestaje bić. Miałam rację, kiedy myślałam, że nie był to jej jednorazowy wybryk. Audrey naprawdę brała narkotyki, a żeby za nie zapłacić, pracowała dla Alexandra.

            Czuję, jak ziemia osuwa mi się spod stóp.

            – To niemożliwe – wykrztuszam, próbując jakkolwiek bronić się przed prawdą.

            – Żałujesz, że tak mało wiedziałaś o własnej siostrze? – kpi. – Myślałaś, że to wszystko będzie dziać się bez konsekwencji? – dodaje z prychnięciem.

            – Mam robić to samo co ona?

            – Dokładnie to samo – potwierdza. – Kupisz jakiś tani telefon z nową kartą. Jeden z moich ludzi będzie się z tobą kontaktować. Co tydzień będziesz dostawać kolejną porcję narkotyków.

            – Mam je mieć przy sobie? Przecież...

            – Cały czas masz je mieć przy sobie, w końcu będziesz je sprzedawać – odpowiada zirytowany.

            – Ale jeśli złapie mnie policja...

            – Jeśli złapie cię policja – przerywa mi ostro i nachyla się w moją stronę. – My się nie znamy. Jeżeli dowiem się, że pisnęłaś choćby słówko na temat naszej współpracy, więzienie będzie twoim najmniejszym problemem. Rozumiesz?

            – Nie mogę tego zrobić – odpowiadam od razu, ale w tym samym momencie rozlega się dźwięk odbezpieczanej broni.

            – Nie możesz tego zrobić. Musisz to zrobić – poprawia mnie, a pistolet przytknięty do mojej głowy tylko przypomina mi, że nie mam wyboru. Prostuję się, przez moment patrzymy sobie w oczy.

            – W zamian za informacje o Audrey – odpowiadam przez ściśnięte gardło. – Powiesz mi coś, co może mi pomóc w znalezieniu mordercy, a ja będę dla ciebie pracować.

            – To nie czas na negocjacje – mruczy. Zaciskam zęby, doskonale wiem, że nic więcej z niego nie wyciągnę. Musi wystarczyć mi informacja, że Audrey dla niego pracowała. W ten sposób muszę dotrzeć do kolejnej osoby, która będzie wiedziała, co naprawdę się z nią stało.

            – Możesz już zabrać tę broń, w końcu i tak nie mam innego wyjścia, niż dla ciebie pracować – cedzę przez zęby.

            – Obleciał cię strach, kiedy poczułaś lufę pistoletu przy głowie? – kpi.

            – Zaraz ciebie obleci strach, jeśli ten chuj nie opuści tej broni. – Gwałtownie się spinam, kiedy słyszę głos Remo za sobą. Alexander mruży oczy i odchyla się na krześle.

            – Remo Howard – mówi i cmoka. – Czyli jednak plotki o twoim powrocie okazały się prawdą.

            – Zostaw ją – odpowiada tak zimnym tonem, że przechodzi mnie dreszcz.

            – Tylko rozmawiamy. – Unosi dłonie w obronnym geście, a ja z trudem powstrzymuję się od odwrócenia się za siebie. Uniemożliwia mi to broń.

            – My również możemy porozmawiać – mówi. Alexander przechyla lekko głowę, kącik jego ust drga.

            – Nie przypominam sobie, żebyś kiedykolwiek stanął w czyjejś obronie? Ona jest dla ciebie ważna? – pyta i spogląda na mnie z zaintrygowaniem.

            – Nie masz pojęcia, kim jest i nie masz pojęcia, co zrobiłeś, kiedy wciągnąłeś w ten interes jej siostrę – odpowiada za moimi plecami.

            – Czy to oznacza, że teraz mam haka na waszą dwójkę? Znam jej i twoją słabość? - pyta. - Rozkosznie. Ten dzień nie mógł okazać się lepszy.

            – Lucy, wstań i podejdź do mnie. – Wyraźne polecenie ze strony Remo sprawia, że jeszcze bardziej się spinam. Pod ostrzałem Alexandra powoli podnoszę się na nogi i spoglądam przez ramię, by dostrzec broń i chłopaka, który stoi przy ścianie ubrany cały na czarno. Piorunuje wzrokiem Alexandra, nawet kiedy ruszam w jego stronę na miękkich nogach. Dopiero kiedy pojawiam się wystarczająco blisko, łapie mnie za ramię i pociąga za siebie. Zasłania mnie własnym ciałem i dalej wpatruje się w Rodrigueza, który wydaje się z tej sytuacji bardzo zadowolony.

            – Popełniasz błąd – ostrzega go mężczyzna. W tym samym momencie jego człowiek unosi broń i mierzy nią prosto w Remo. Łapię go gwałtownie za nadgarstek, ale nie pozwala mi wychylić się zza jego ciała. – Ogromny, nieodwracalny błąd – dodaje.

            – Jeśli dowiem się, że jeszcze kiedyś ją zaczepiłeś...

            – Nie możesz nic mi zrobić, Remo. I doskonale zdajesz sobie z tego sprawę – cmoka. – Do zobaczenia, Lucy – dodaje jeszcze i odprowadza nas wzrokiem, kiedy Howard odwraca się, łapie mnie za rękę i mocno ciągnie w stronę wyjścia. Oglądam się przez ramię, ale nieznajomy opuszcza broń. Jestem pewna, że robi to tylko ze względu na Remo. Musieli znać się już wcześniej.

            Chłodny podmuch wiatru powraca mnie do rzeczywistości. Wyrywam dłoń z uścisku Remo i spoglądam na Brooke, która czeka na ulicy razem z Deanem.

            – Przyszedł po mnie i wyszliśmy tylnym wyjściem – wyjaśnia, zanim zadaję pytanie.

            – Co to było, do cholery?! – wybucham, spoglądając z wściekłością na Remo. – Bawisz się w pieprzonego bohatera?! Zgłupiałeś do reszty?!

            – Celowali do ciebie z broni – odpowiada chłodno.

            – Poradziłabym sobie – warczę. Mrozi mnie spojrzeniem.

            – Wystarczy podziękować, Graves.

            Patrzę na niego z niedowierzaniem. Jak mógł tak ryzykować i osłonić mnie własnym ciałem? Gdyby ten facet wtedy strzelił... Zgrzytam wściekle zębami.

            – Dziękuję – cedzę przez zęby.

            – Nie jesteś wdzięczna – zauważa.

            – Brawo, Sherlocku. Jestem wkurwiona. Gdyby strzelił...

            – To co? – syczy, przerywając mi.

            – Aż tak nie cenisz własnego życia, że jesteś gotowy oddać je w takiej chwili? – pytam z niedowierzaniem. Mnóstwo myśli atakuje mnie w tej samej chwili, a kiedy w jego oczach pojawia się błysk, zaczynam rozumieć, że on też ze sobą walczy. Mamy mnóstwo do powiedzenia, ale oboje... Po prostu odpuszczamy.

            – Wracaj do domu – mówi jedynie, a ja prycham i spoglądam na Brooke. Odłącza się od Deana i rusza w moją stronę.

            – Pojadę z tobą – decyduje. Nie oponuję. Jeszcze raz spoglądam na knajpę, ale przez szybę już nikogo nie dostrzegam. Wiem jednak, że Alexander skontaktuje się ze mną prędzej i później, w taki sposób, by nikt się o tym nie dowiedział.

            – Wróć z Deanem – mówię na odchodne.

            Wściekła ruszam do samochodu i nie oglądam się za siebie, nawet kiedy słyszę dźwięk odpalanego silnika. Remo odjeżdża z piskiem opon, a ja zgrzytam zębami. Serce dalej wali mi wściekle w klatce piersiowej.

            Sama wsiadam do auta i zatrzaskuję drzwi. Uderzam wściekle w kierownicę i oddycham ciężko. Dłonie dalej m drżą, gdy odpalam silnik i wracam do domu.

            W kilkanaście minut podjeżdżam pod posiadłość i łamię przy tym prawie wszystkie przepisy drogowe. Dalej wściekła przez to, że Remo pokusił się o coś takiego, wchodzę do domu i zamieram, zaciskając palce na klamce. W progu kuchni czeka na mnie mój ojciec.

            Krzyżuję z nim spojrzenie.

            – Gdzie byłaś? – pyta chłodno. Jest ode mnie dwa razy większy i masywniejszy, nawet gdybym chciała uciec...

            Och, cholera, pieprzyć to, myślę i powoli zadzieram podbródek.

            – Nie twój interes – syczę.

            – Nie było cię na zajęciach w szkole – odpowiada. – Opuściłaś prawie wszystkie lekcje.

            – Źle się poczułam – kłamię, bezczelnie patrząc mu prosto w oczy. Rusza w moją stronę.

            – Jak śmiesz odpowiadać w taki sposób? – pyta i zaciska dłonie w pięści. Widzę, że jest wściekły, a to nie jest dobry znak. Nie wiem, czy po powrocie z pracy zdążył wypić jakiś alkohol, ale stoi prosto i wpatruje się we mnie tak jak drapieżnik w ofiarę.

            – Powiedziałam, że to nie twój interes – warczę. – Przepuść mnie – dodaję, gdy zagradza mi drogę.

            – Może czas wreszcie nauczyć cię należytego szacunku do rodziców, co? – kpi i łapie mnie za podbródek. Zaciskam zęby, ale nie odrywam od niego wzroku. Z mocno bijącym sercem wpatruję się w jego wypełnione nienawiścią oczy. – Tylko tyle potrafisz? Odpyskować, kiedy trzeba? Masz tu wszystko, czego ci potrzeba, a mimo to traktujesz nas w taki sposób – prycha z niedowierzaniem, jakby uzmysłowił sobie, jak beznadziejną ma córkę. Wyszarpuję się z jego uścisku, ale to nic nie daje, bo pierwszy cios spada na mnie w tym samym momencie. Trafia mnie prosto w twarz, na tyle mocno, że robi mi się czarno przed oczami, a wściekły ból rozlewa się po mojej czaszce. Odpycham go od siebie i łapie się za nos, choć do ust napływa mi krew i czuję, jak skapuje również z mojego nosa. Przeklinam szpetnie.

            Ojciec zaatakowałby mnie po raz kolejny, ale w tym samym momencie rozlega się dzwonek do drzwi. Jego jednak nie interesuje to, kto zamierza nas odwiedzić. Zawraca do kuchni, gdzie słyszę stukot szkła z alkoholem. Biorę ostrożny wdech i odwracam się w stronę drzwi. To moja jedyna szansa na ucieczkę.

            Otwieram wejście, a przede mną pojawia się Brooke. Otwiera szeroko oczy na mój widok.

            – Lucy...

            – Co tu robisz? – pytam i zasłaniam nos dłonią. Krew spływa pomiędzy moimi palcami.

            – Co ci się...

            – Co tu robisz? Czego potrzebujesz? – pytam ostro i zamykam za sobą drzwi.

            – Zostawiłam szalik w twoim... Och, cholera, nieważne! Co ci się stało? – pyta drżącym głosem. – Ktoś cię...

            – Idź stąd, Brooke – przerywam jej. – Przyniosę ci szalik jutro do szkoły.

            – Ale Lucy...

            – Zjeżdżaj stąd, Brooke, do cholery jasnej! – krzyczę i spoglądam na nią z wściekłością. Ból rozsadza mi czaszkę, a krew spływa mi do gardła. Muszę ją przełknąć.

            – Trzeba to...

            – Czego nie rozumiesz? – cedzę przez zęby zimnym głosem i pospiesznym krokiem ruszam do garażu, w którym znajduje się moje auto. Brooke próbuje mnie dogonić, ale kompletnie ją ignoruję i znikam w środku, nim zdąży zadać kolejne tysiąc pytań. Wsiadam do auta. Zatrzaskuję drzwi i wycieram krew o materiał mundurka. Nawet herb brudzi czerwona posoka. Zaciskam powieki. Serce wściekle bije mi w klatce piersiowej, ale to nic w porównaniu z gorzkim rozczarowaniem, wściekłością i bólem, które ogarnia całe moje ciało.

            Nic nie może mnie już uratować. Skończę tak, jak Audrey.

            Albo gorzej.

***

Szybkie przypomnienie, że już 24 marca widzimy się na targach książki w Katowicach. Będę miała dla was trochę drobiazgów związanych z moimi książkami, w tym właśnie z Elitą <3

#elitaNA

Continue Reading

You'll Also Like

155K 10.1K 63
Siedemnasto letnia Sophia popełnia samobójstwo w lesie. Dziewczyna jest na skraju wytrzymałości psychicznej. Po jej śmierci poznaje ludzi tak samo s...
463K 5K 10
Pierwsza część serii „Call Me" Wystarczył jeden telefon, aby ich życia wywróciły się do góry nogami. Isey Ward nie przewidywała, że znajdzie miłość...
Young Tears By horti

Teen Fiction

17.3K 531 14
Co się stanie, jeśli w poszukiwaniu spokoju natkniesz się na jeszcze większy chaos? Melissa nigdy nie należała do osób spokojnych. Zawsze mocno stąp...
923K 42.7K 48
Bycie idealnym było największym brzemieniem, jakie musiała nosić na swoich barkach. Lucy Graves wychowała się w rodzinie idealnej. W rodzinie, w któr...