blade

By nevadawrites

433K 23.2K 6.2K

Zachodnia Kanada, turystyczne miasteczko, a w nim liceum Canmore, któremu sławę przynosi drużyna hokejowa i r... More

Prolog
1. Nowy uczeń
2. Aktywność dodatkowa
3. Żółte tulipany
4. Tydzień wyjęty z życia
5. Napięty grafik
6. Srebrna bransoletka
7. Oferta nie do odrzucenia
8. Druga szansa
8,5. Druga szansa
9. Vision Night Club
9,5. Vision Night Club
10. Kobieca determinacja
11. Zamieć śnieżna
11,5. Zamieć śnieżna
12. Dobry uczynek
13. Radykalne kroki
13,5. Radykalne kroki
14,5. Ultimatum i burgery
15. Pomoc medyczna
15,5. Pomoc medyczna
16. Nadgodziny
16,5. Nadgodziny
17. Pokuta
17,5. Pokuta
18. Grypa żołądkowa
18,5. Grypa żołądkowa
19. Błogi stan nieświadomości
19,5. Błogi stan nieświadomości
20. Łowca talentów
21. Wschody słońca w Calgary
21,5. Wschody słońca w Calgary
22. Pytania bez odpowiedzi
22,5. Pytania bez odpowiedzi
23. O jeden sekret mniej
23,5. O jeden sekret mniej
24. Skrawek normalności
24,5. Skrawek normalności
25. Same gorzkie łzy
25,5. Same gorzkie łzy
26. Prawo serii
27. Znajomy odcień zieleni
27,5. Znajomy odcień zieleni
28. Porwanie
28,5. Porwanie

14. Ultimatum i burgery

8.9K 460 123
By nevadawrites

Otworzyłam oczy i zobaczyłam wirujący sufit. Miałam przed oczami taki helikopter, że zastanawiałam się, jakim sposobem wylądowałam na karuzeli w wesołym miasteczko. Chwilę zajęło mi zorientowanie się, że jestem we własnym łóżku, chociaż nie miałam pojęcia, jak się w nim znalazłam.

Wymacałam dłonią telefon i wywnioskowałam tyle przerażających informacji, że nie wiedziałam, którymi przejąć się najpierw.

Była godzina dziesiąta. Nigdy w życiu nie spałam chyba do tej godziny. Oznaczało to, że chociażbym wystrzeliła w ekspresowym tempie, a i tak nie byłam w stanie, to byłam już cholernie spóźniona do pracy.

Kolejnym niepokojącym faktem było 5 nieodebranych połączeń, ale postanowiłam je na razie zignorować. Zamiast oddzwaniać, przeszłam do wiadomości.

Od: Leah Evans
Nie martw się zajęciami, wzięłam twoją zmianę

Okej, pierwszy problem z głowy, tylko dlaczego do cholery Leah miałaby brać moją zmianę w szkółce?

Od: Owen Evans
Daj znać czy żyjesz

Cokolwiek się stało, zapewne rodzeństwo poinformowało się o tym wzajemnie, więc nie dziwiło mnie tak, że dostałam wiadomość również od Owena.

Od: Samantha White
Jak byś chciała się dopytać, co się działo w nocy to możemy pogadać, zadzwoń jak wstaniesz

Nie próbowałam sobie nawet przypominać, co miało miejsce poprzedniej nocy. Po prostu zadzwoniłam do blondynka, która na szczęście szybko odebrała.

- Rany, Maeve, ale się martwiłam!

Odsunęłam telefon od ucha, ściszyłam dźwięk i dopiero przyłożyłam z powrotem. Najwidoczniej byłam zbyt wrażliwa na bodźce zewnętrzne.

- Jak się czujesz? - zapytała blondynka. Nie widziałam jej, ale słyszałam po glosie, że musiała być przejęta.

- Źle... - wyspałam.

- Wiem, że ze nie lubicie sie z Fane'em, ale gdyby cie wczoraj nie znalazł w porę, to wolę nie myśleć, co mogło by się stać...

- O czym ty mówisz? - zapytałam, czując jak ogarnia mnie panika.

Nagle poczułam, że zbiera mi się na płacz. Niewiedza, czemu się tak czułam i co wydarzyło się przez ostatnie parę godzin była mocno przytłaczająca.

- Spokojnie, co pamiętasz? - spytała Sam.

- Gadałyśmy? - zaczęłam niepewnie. - Opowiadałam wam o Will'u i doradziłyście mi, żebym poszła z nim wyjaśnić wszystko raz, a porządnie. Po drodze pokłóciłam się z Reynolds'em, później nakryłam Will'a z inną dziewczyną, a potem... - zawahałam się, ale dziewczyna nic nie mówiła, więc chyba nie wiedziała, co zaszło między mną, a Fane'em. Postanowiłam na razie to przemilczeć. - Potem wróciłam na dół i złapałam za alkohol, za który nie powinnam.

Blondynka potakiwała mruknięciami.

- Ogólnie na początku nie było źle, wiesz? - oznajmiła. - Dużo tańczyłaś i śpiewałaś na parkiecie, nawet ja się nie zorientowałam, że coś jest nie tak. Potem ktoś ci wcisnął drinka. Fane powiedział Hugo, że było tam dosypane jakieś świństwo.

- Pigułka? - poczułam nieprzyjemny ścisk w żołądku.

- Możliwe, nie wiemy. Hugo napatoczył się na was, jak byliście w łazience. Reynolds pilnował, żebyś zwymiotowała tego syfu jak najwięcej, ale ty już nie kontaktowałaś. Ja akurat odprowadzałam dziewczyny do wyjścia, więc na początku to chłopaki z tobą siedzieli. Jak przyszłam, ustaliliśmy, że trzeba cię jakoś przetransportować do domu.

O nie, pomyślałam. Jeśli ktokolwiek z nich odprowadził mnie do domu i nie daj Boże jeszcze do niego wszedł... mój ojciec... nie, nie mogło być aż tak źle.

Przeczesałam dłonią włosy i dopiero wtedy zorientowałam się, że są spięte w kucyka. Powędrowałam palcami do gumki i poczułam znajomą w dotyku frotkę. Moją frotkę, którą zabrał mi na basenie Fane.

Miałam ochotę zaszlochać z bezsilności. To tylko potwierdzało to, że wszystko o czym mówiła Sam, wydarzyło się naprawdę. Nagle wspomnienia zaczęły wracać. Duża dłoń na moich plecach, męski głos w tle.

- Maeve, jesteś tam?

- Czy Fane... czy ja... czy my... czy on był w moim domu? - starałam się powstrzymać łzy. Gula w moim gardle deformowała głos, ale blondynka wydawała się nie żerać na to uwagi.

- Nie, posłuchaj. Z początku miał cię odwieźć Fane, bo jako jedyny był trzeźwy. To znaczy, ja też, ale nie mam prawka, co nie. - Samantha była od nas rok młodsza i dopiero niedawno skończyła szesnaście lat. - Ale jak tylko usłyszałaś, że to on ma cię odwieźć do domu, wpadłaś w panikę. Z jednej strony wydawałoby się, że odzyskałaś świadomość, ale twoje przerażenie i zaparcie jeszcze bardziej nas zmartwiło. Leah i Ivy nie odbierały, żeby ewentualnie po ciebie zawrócić, więc zadzwoniłam po Owena. Przyjechał o trzeciej i zabrał cię pod dom. Reynolds upierał się, że też jedzie, ale nawet Evans uznał, że nie jest to dobry pomysł.
Z Owenem pisałam rano. Mówił, że odprowadził cię pod drzwi, a dalej poradziłaś już sobie sama. Skoro nic nie pamiętasz, to chyba wolę nie wiedzieć, gdzie spałaś i czy dałaś radę dotrzeć do łóżka o własnych siłach.

Chwilę pogadałam jeszcze z Sam, dziękując jej szczerze i wyjaśniając kilka spraw. Napisałam też wiadomości do Leah'i i Owena.

Opadłam na plecy wymęczona psychicznie.
Ojciec zapewne myślał, że byłam właśnie w pracy. Modliłam się, żeby siedział teraz u Mikey'a w pokoju i spędzał z nim czas. Jeśli wyjdę i okaże się, że leżał pijany na kanapie, byłam skłonna go udusić. Miałam wielką nadzieję, że zaopiekował się swoim własnym dzieckiem.

Zamknęłam oczy i spróbowałam wyłączyć umysł, ale coś nie dawało mi spokoju. Przeleżałam tak co najmniej kilka godzin, wpatrując się w sufit i udając, że świat poza moim pokojem nie istnieje.

Niestety dłużej już tak nie mogłam. Musiałam załatwić jedną rzecz. Coś, co nie pozwoli mi funkcjonować, dopóki tego nie wyjaśnię.

***

Było popołudnie, a ja byłam w rozsypce. Głowa bolała mnie niemiłosiernie i czułam, jak niedobrze mi było. Nie wiedziałam tylko czy to kac czy natłok myśli.

Wyszłam z domu, licząc, że spacer na świeżym powietrzu dobrze mi zrobi. Chciałam dostać się w miejsce docelowe jak najszybciej, ale zbyt żwawe tempo potęgowało tylko uczucie słabości.

Po parunastu minutach stanęłam pod bardzo dobrze w ostatnim czasie znanymi mi drzwiami i zadzwoniłam dzwonkiem. Zaraz otworzyły się drzwi., a w nich stanął dziesięciolatek.

- Maeve? Dzisiaj chyba nie mieliśmy mieć zajęć - odparł zdezorientowany Ben.

- Cześć Ben, nie - uspokoiłam chłopca. - Jest w domu twój brat?

Starałam się nie brzmieć zbyt nerwowo. Po drodze próbowałam ułożyć w głowie

- Tak, siedzi u siebie. Zawołać go?

- Mam do niego sprawę, pójdę na górę - wprosiłam się dyskretnie, ale Ben nie wydawał się urażony.

Nie byłam w końcu obcą osobą. Weszłam do środka, rozebrałam się i podreptałam po schodach na górę. Co prawda nie byłam nigdy w pokoju Fane'a, ale wiedziałam do których drzwi się skierować.

Zrobiłam głęboki wdech upewniając się, że jestem wystarczająco zmotywowana, żeby otrzymać odpowiedzi. Zapukałam do drzwi i nie czekając na zaproszenie, weszłam do środka.

- Młody, kurna, co ja ci mówiłem o wchodzeniu bez...

- Zapukałam przecież - przerwałam mu.

Nie wiem po co to powiedziałam, skoro i tak nie zaczekałam na jego pozwolenie. Chyba pomyślał o tym samym, ale nic nie powiedział. Może po prostu jak najszybciej chciałam przejść do sedna.

Chłopak wstał z krzesła i stanął naprzeciwko mnie. Uniósł jedną brew do góry, zaciekawiony moją niezapowiedzianą obecnością w jego pokoju. Jak na złość, nie byłam w stanie wyczytać z jego twarzy nic więcej.

- Dziękuję za pomoc w ogarnięciu mnie i załatwieniu podwózki do domu

- Zrobiłby to każdy na moim miejscu - wzruszył ramionami. Nie prawda, pomysłami. - Dlaczego mam wrażenie, że nie fatygowałaś się tutaj, żeby tylko to powiedzieć?

- Bo tak jest. Daję ci pierwszą i ostatnią szansę, żeby wyjaśnić wszystko od początku do końca - oświadczyłam zdecydowanie. - To co się stało na imprezie, to... to nie zmienia tego, że wszystko co ci powiedziałam, nadal mnie męczy. Nie rozumiem tylu spraw... Jeśli mi nie powiesz, co do cholery tobą kierowało robiąc te wszystkie rzeczy, które robiłeś, wyjdę i już więcej nie postawię nogi w tym domu. Nie będzie mnie interesowało, że twoja mama jest Burmistrzem, że ty potrzebujesz korepetycji, a twój brat chce się dalej rozwijać. Wrócę do momentu, gdzie się nie znaliśmy.

Reynolds nawet się nie poruszył. Wlepiał we mnie wzrok tych swoich szarych oczu i nie wyglądał, jakby miał zaraz swoją postaw zmienić.

Dałam sobie chwilę, żeby rozejrzeć się po pomieszczeniu. Stałam pomiędzy szafą zaraz po lewej od drzwi i dobudowaną ścianką, na której wisiało duże lustro. Na wprost od wejścia stało biurko z dwoma monitorami. Po prawej była mała komoda, a dalej w głąb pokoju, za ścianką widziałam kawałek łóżka. Reszta pokoju była schowana za dobudówką, więc nie byłam w stanie stwierdzić, co jeszcze się znajdowało w pomieszczeniu.

Meble były z ciemnego drewna, ściany szare, ozdobione plakatami sportowymi. Na pierwszy rzut oka panował porządek, ale nie mogłam rozejrzeć się dokładniej, bo czułam na sobie cały czas intensywne spojrzenie Reynoldsa. Postawiłam je odwzajemnić.

Toczyliśmy niemą walkę na spojrzenia, żadne z nas nie miało zamiaru się odezwać, ale ja wyraziłam się jasno. Dopiero kiedy poczułam, że intensywne spojrzenie szatyna powoli mnie onieśmiela, odparłam:

- Dobrze, skoro nie zamierzasz się odezwać, wychodzę.

Dopiero po tych słowach chłopak pękł.

- Nie rozumiesz - warknął, przeczesując dłonią niesforne kosmyki włosów.

- No to mi wytłumacz! - frustrowałam się.

- Zastanawiałem się, jak to jest, że taka dziewczyna... - zaczął po kolejnej, niesamowicie długo się ciągnącej chwili. - Zawsze trzyma się z boku. Will to dobry chłopak, tylko... ma problemy. Odreagowywuje w taki, a nie inny sposób. Czasem upijał się na smutno, tak jak w Vision, ale czasami mu też odwalało. Nie chciałem... starałem się... To znaczy, tak jak na imprezie na przykład - ożywił się, jakby znalazł w końcu idealny przykład tego, co chciał podkreślić.

- Wiedziałeś, że zabiera laski do łóżka? - skrzywiłam się. Miałam na myśli to, że jednocześnie umawia się z innymi.

- A jak myślisz, czemu próbowałem od początku zniechęcić cię do spotykania się z nim? Słuchaj, to jest jego sprawa i tylko on może ci to wyjaśnić. Ja nie mam prawa mówić o jego ... chodzi o to, że mogło tak być, że... - zaczął się plątać.

- Fane, musisz zacząć składać zdania w lepszy sposób, bo nic nie rozumiem - westchnęłam dużo łagodniej. Czułam, że muszę uzbroić się w cierpliwość.

- Obserwowałem cię. Zastanawiałem się, czemu taka dziewczyna nigdy się nie śmieje. Czemu trzyma się z boku, zawsze jest w pośpiechu i zajęta. Will podłapał temat, a mnie skręcało, gdy widziałem, że ty też byłaś nim zainteresowana. Tylko, że Will nie zamierzał traktować tego poważnie, a ja od początku to wiedziałem. Chciałem cię zniechęcić do relacji z nim, bo wiedziałem co się stanie, kiedy ten zacznie się niecierpliwić. Kiedy się napiję alkoholu... nie zrobiłby niczego siłą, ale on nie patrzy, czy kogoś krzywdzi emocjonalnie swoimi czynami. A potem poznał cię lepiej i nagle zaczęło mu zależeć. Tylko, że jednocześnie miał swoje problemy i... nie wiem...

- Każdy ma jakieś problemy, one nie są żadnym wytłumaczeniem. Nie chodzi o to, jakie masz trudności w życiu, tylko jak sobie z nimi radzisz. A jeśli nie radzisz, to nie wchodzisz w relacje z innymi. - byłam taką hipokrytką, że miałam ochotę się zaśmiać. - Poza tym, to nie Ty powinieneś usprawiedliwiać Will'a.

- Przeze mnie zwrócił na ciebie uwagę - powiedział skruszony, jakby naprawdę obwiniał się tym, że wplątałam się w relacje z Willem.

Pokręciłam głową z niedowierzaniem. To wszystko wydawało się absurdalne.

Fane zrobił krok w moją stronę, a ja instynktownie się cofnęłam. Widziałam na jego twarzy determinację pomieszana ze wściekłością, a jednak nie odczułam, by kierował ją w moją stronę. Zrobił kolejny krok, dużo wolniej, przez co tym razem się nie cofnęłam. Skutecznie zmniejszył między na mnie odległość i spojrzał na mnie z góry.

Wszystko, co powiedziałem ci pod klubem, było prawdą. Weszłaś do mojej głowy i nie potrafiłem cię z niej wygonić. Myślałem o tobie dniami i nocami. A wczoraj... wiesz najlepiej, co się wczoraj wydarzyło - wyszeptał ostatnie słowa.

- Fane, czy ty w ogóle słyszysz, co ty wygadujesz? - zapytałam cicho. Wbiłam wzrok w ziemię, nie byłam w stanie udźwignąć jego hipnotyzującego spojrzenia.

- Nie jestem dobry w ten cały emocjonalny syf, a ty wcale tego nie ułatwiasz - wypuścił powietrze z ust, ramiona opadły mu z bezsilności, a może w rozluźnieniu. Teraz to on wyglądał na sfrustrowanego.

Potrzebowałam chwili, żeby zebrać myśli.

- Słuchaj, szczerze? Wkręcasz mnie. Nie wiem czy to jakiś zakład, żart, program z ukrytą kamerą, ale ja nie mam na to czasu ani siły. Przez ostatnie tygodnie doskonale pokazałeś mi, co o mnie myślisz, kim dla ciebie jestem - nikim - i że niechęć, jaką do siebie pajamy jest odwzajemniona przez obie strony. Będę udzielała korków Benowi, bo dzieciak ma potencjał i nijak zawinił, że jego brat to dupek. Ale my... nie mam zamiaru się w to bawic, Fane. Znajdź sobie inną ofiarę.

Chłopak wyglądał na rozbawionego. Kręcił głową, a na ustach błądził mu uśmieszek. Zmniejszył jeszcze bardziej odległość między nami. Czułam przyspieszone bicie serca, które nabrało jeszcze większego tempa, gdy Fane położył dłonie na mojej talii.

- Ty naprawdę nie widzisz, co ty ze mną robisz? - powiedział ledwo słyszalnym szeptem. Jego dotyk mnie elektryzował. Widział doskonale, jaki efekt uzyskuje, dlatego nie przestał też mówić. - Jak mam cię przekonać?

Słowa utknęły mi w gardle. Byłam na przegranej pozycji.

Czułam, że ze to jeszcze nie wszystko, ale jak na jeden raz, to i tak była ogromna ilość informacji do przyjęcia. Czy chciałam dać temu chłopakowi szansę? Uważałam, że każdy na taką zasługiwał. W końcu dałam ją też Willowi.

Nie mogłam zaprzeczyć temu, jak się przy nim czułam. Miał rację, nie po wczoraj. Dodatkowo złapałam się na tym, że wcale nie spieszyłam się z daniem mu odpowiedzi. Nie, kiedy był tak blisko.

- Nie odpowiem ci na to pytanie - odparłam w końcu nieco zachrypniętym głosem. Szybko się zreflektowałam i odchrząknęłm. - Zbuduj zaufanie, którego nigdy nie zdobyłeś. Pokaż, że to nie jest dla ciebie gierka. Ale ja nie mam zamiaru ci niczego ułatwiać.

Fane uśmiechnął się jeszcze szerzej, jakby usatysfakcjonowany moją decyzją i odparł zaczepnym tonem.

- Panna niedostępna?

- Jeśli zaraz nie zwiększysz odległości między nami, wprowadzę zasade minimalnego dystansu - odparłam równie cicho co on.

- Czemu chcesz karać samą siebie? - mruknął, nachylając się jeszcze bardziej.

Ten idiota się ze mną droczył, a ja traciłam kontrolę. Musiałam to przerwać, zanim poszło by to w złym kierunku. A raczej jeszcze gorszym.

Położyłam dłonie na klatce chłopaka i lekko go odepchnęłam, a kiedy ten ustąpił, zabrałam ręce jak oparzona. Poczułam, że dużo łatwiej mi teraz oddychać.

Pozwoliłam sobie dyskretnie spojrzeć na Reynolds'a. Ubrany był w szare dresy i luźnego tshirta z grafiką. Szczerzył się, jakby mu to nie umknęło, ponownie przeczesał dłonią kosmyki włosów i odwrócił się na pięcie. Zgarnął z fotela obrotowego czarna bluzę i ruszył do wyjścia.

- Młody, ubieraj się, idziemy na jedzenie - krzyknął, gdy wyszedł na korytarz.

Wywróciłam oczami, bo mógł po prostu powiedzieć, że skończyliśmy rozmawiać. Nie musiał traktować mnie, jakby mnie wcale tu nie było. Ruszyłam za nim i wyminęłam go, kierując się w stronę schodów.

Złapał mnie za nadgarstek i zatrzymał przy sobie.

- A ty gdzie? - zapytał.

- Do domu, skoro już sobie wyjaśniliśmy to, co mieliśmy.

Zmrużył oczy, jakby próbował odczytać moje myśli. Tylko tu nie było nic do odczytywania. Oni mieli swoje sprawy do załatwienia, a ja swoje. Po prostu na mnie była już pora.

- Rodzice kazali ci coś ugotować - krzyknął z dołu Ben.

- A czy burgery nie brzmią lepiej od zatrucia pokarmowego? - zripostował bratu Fane. Miałam ochotę parsknąć śmiechem, ale się powstrzymałam. - Idziesz z nami - oznajmił szatyn melodyjnym tonem, jakbyśmy rozmawiali o ładnej pogodzie.

- Eee, nie, dziękuję - starałam się zabrzmieć kulturalnie, ale nie zdołałam ukryć w głosie zdezorientowania.

- Zabieram cię na jedzenie - uśmiechnął się w rozbrajający sposób. Wyglądał na tak zadowolonego, jak bym to ja właśnie miała zabrać go na burgery. - Co dzisiaj jadłaś? - zapytał, wydawałoby się, że z czystej ciekawości. Jednocześnie ciągnął mnie za sobą po schodach.

Przeanalizowałam dzisiejsze posiłki i przypomniałam sobie, że w zasadzie to żadnego nie było. Nie po tym, jak fatalnie się rano czułam, i po tym, jak chciało mi się wymiotować na samą myśl o jedzeniu czegoś.

Brzuch mi głośno zaburczał, jakby chciał wykrzyczeć to, czego ja nie zamierzałam. Milczenie okazało się jednak wystarczającą odpowiedzią.

Fane zatrzymał się gwałtownie na schodach i gdyby nie mój refleks, pewnie bym na niego wpadła. Odwrócił się powoli na schodku, ale przez to, jak dużo był wyższy, nadal nade mną górował, chociaż to ja byłam o stopień wyżej. Na twarzy Reynolds'a nie było ani śladu po rozmarzonej o burgerach minie.

- Kurwa, jest piąta po południu, czy ty jesteś poważna? - wysyczał wściekły.

Widziałam go z takim wyrazem twarzy tylko raz. I było to wtedy, gdy zobaczył siniaki na mojej buzi w świetle latarni pod swoim domem.

Poczułam się zaatakowana i w ułamku sekundy zapragnęłam zapaść się w sobie. Na twarz chłopaka wpłynęło zmieszanie, chociaż w dalszym ciągu mocno zaciskał szczękę.

I wtedy zrobił coś, czego zupełnie się nie spodziewałam.

——-

Powiedzmy, że zaczęła się Nowa Era ich relacji hihi 😏 rozdział dłuższy, niż się spodziewałam, w dodatku również szybciej, niż myślałam.

System z rozbijaniem rozdziałów na dwie części mi służy, bo dużo szybciej je się pisze. Kolejny rozdział jakoś w tygodniu, najwcześniej we wtorek

Buziaki i do następnego!

Continue Reading

You'll Also Like

22K 869 25
Enemies to Lovers Bad boy & good girl
29.2K 725 5
Nolie i Connor to najlepsi przyjaciele od... w zasadzie od zawsze. Są przeciwieństwami, a jak powszechnie wiadomo - przeciwieństwa mogą się przyciąga...
Before Us By milka

Teen Fiction

51.9K 3K 35
Harper Duncan od dziecka towarzyszą dziwne sny, które bezapelacyjnie wpędzają ją w poczucie strachu, poczucie więzi z pewną dziewczyną, oraz śmiercią...
9.9K 585 10
Estella Tremblay jest szesnastoletnią uczennicą prywatnej szkoły Phillips Exeter. Od momentu dołączenia do tej placówki pojawiają się u niej problemy...