blade

By nevadawrites

451K 24K 6.4K

Zachodnia Kanada, turystyczne miasteczko, a w nim liceum Canmore, któremu sławę przynosi drużyna hokejowa i r... More

Prolog
1. Nowy uczeń
2. Aktywność dodatkowa
3. Żółte tulipany
4. Tydzień wyjęty z życia
5. Napięty grafik
6. Srebrna bransoletka
7. Oferta nie do odrzucenia
8. Druga szansa
8,5. Druga szansa
9. Vision Night Club
9,5. Vision Night Club
10. Kobieca determinacja
11. Zamieć śnieżna
11,5. Zamieć śnieżna
12. Dobry uczynek
13,5. Radykalne kroki
14. Ultimatum i burgery
14,5. Ultimatum i burgery
15. Pomoc medyczna
15,5. Pomoc medyczna
16. Nadgodziny
16,5. Nadgodziny
17. Pokuta
17,5. Pokuta
18. Grypa żołądkowa
18,5. Grypa żołądkowa
19. Błogi stan nieświadomości
19,5. Błogi stan nieświadomości
20. Łowca talentów
21. Wschody słońca w Calgary
21,5. Wschody słońca w Calgary
22. Pytania bez odpowiedzi
22,5. Pytania bez odpowiedzi
23. O jeden sekret mniej
23,5. O jeden sekret mniej
24. Skrawek normalności
24,5. Skrawek normalności
25. Same gorzkie łzy
25,5. Same gorzkie łzy
26. Prawo serii
27. Znajomy odcień zieleni
27,5. Znajomy odcień zieleni
28. Porwanie
28,5. Porwanie
29. Księżniczka, Klakier i Springfield Palace

13. Radykalne kroki

7.5K 415 112
By nevadawrites

Obiecałam sobie już żadnych więcej wyjść. Co właśnie robiłam? Czekałam, aż ojciec schleje się na tyle, by po zaśnięciu nie obudziło go moje wyjście. Starałam się zostawiać brata, gdy Harold był nieprzytomny, ale Mikey poszedł już spać. Wiedziałam też, że pewnie zwinę się wcześniej. Nie miałam zamiaru siedzieć do białego rana.

Stan mojej szafy pozostawał niezmienny, a z pożyczonych od Samanthy bluzek została mi już tylko ta z cienkiej czarnej siateczki. Spojrzałam na nią spod łba i miałam wrażenia, że ze mnie drwi.

Była chyba moją jedyną opcją, więc wyciągnęłam z szuflady czarny, koronkowy stanik, trochę zmęczony życiem, ale nadający się pod inny materiał. Chwyciłam jeszcze spodnie z niskim stanem i poszłam pod szybki prysznic.

Było po godzinie dziesiątej Wieczorek, kiedy mój telefon zawibrował.

Od: Kretyn Idiota
Wychodzisz?

Zmarszczyłam brwi. Pomylił się czy co? Coś mnie jednak podkusiło, żeby wyjrzeć przez okno. Odsunęłam lekko zasłonę i zobaczyłam stojącego na ulicy znajomego Suva. Jasna cholera.

Jak oparzona chwyciłam za skórę, narzuciłam na siebie zimową kurtkę, a czapkę i szalik wzięłam pod pachę. Zamknęłam za sobą drzwi, klucze schowałam do kieszeni i ruszyłam w stronę auta. Wsiadłam szybko na miejsce pasażera, trzasnęłam drzwiami i odwróciłam się wściekła w stronę chłopaka.

- Co ty wyprawiasz? - wysychałam wściekła.

- Tak dziękujesz za podwózkę?

- Nie prosiłam cię o nią.

Boże, gdyby ojciec zobaczył, że gdzieś wychodzę. I to jeszcze z jakimś chłopakiem... nie, nawet nie chciałam o tym myśleć.

Chłopak odpalił auto, a ja przeczesałam włosy jedną ręką i z westchnięciem opadłam na fotel pasażera. Kątem oka widziałam, że wpatruje się w mój lewy profil.

- Co się gapisz?

- Jesteś bardzo niemiła - odparł tonem urażonego dziecka. - Udzieliło ci się chyba od White?

- Bardzo śmieszne - mruknęłam.

Okej, może nie byłam najprzyjemniejsza w tym momencie, ale to dlatego, że wyrwał mnie tak znienacka z mojego trybu. No i zdenerwowałam się, co by się stało, gdyby ojciec mnie nakrył.

- Zostawisz tu auto na noc?

- Nie będę dzisiaj pił

- Wow, serio?

- Nie chce przeleżeć ostatniego wolnego weekendu z kacem

Pokiwałam głową na znak, że rozumiem. Wysiedliśmy z samochodu i poszliśmy do wejścia. Fane przywitał się z każdym po kolei zbijając piątki, ale ja starałam się pozostać w jego cieniu. Nie lubiłam być w centrum uwagi. Na szczęście mało kto zwrócił na mnie uwagę.

Dopiero gdy weszliśmy do kuchni zobaczyłam dobrze znane mi twarze. Hugo siedział na blacie, a pomiędzy jego nogami stała oparta o plecy Smitha Samantha. Obok był Brad i Jackson McGregor'owie, dalej Devi, organizator, a z zza niego wyłonił się Will.

- Siema, jesteście - odparł ten ostatni i podszedł do nas.

- Hej - uśmiechnęłam się do wszystkich i odgarnęłam kosmyk włosów za ucho.

- Wyglądasz jakoś inaczej? - spojrzał na mnie z zawahaniem Trembley.

- Może to przez rozpuszczone włosy? - zasugerowałam.

Przez pośpiech, z jakim opuściłam dom nie zdążyłam nic z nimi zrobić. Zazwyczaj miałam upięte je w niskiego koczka albo spięte klipsem. Czy naprawdę robiło to aż taką różnicę, gdy były rozpuszczone?

- Tak, to chyba to - przytaknął. - Drinka?

- Poproszę - cicho odpowiedziałam.

Nie zdążyłam zmartwić się tym, jak będzie między mną a Willem po tym, jak tydzień temu upił się w klubie i od tego czasu w zasadzie się ze sobą nie skontaktowaliśmy. Ja ufałam, że jego znajomi bezpiecznie dostarczyli go do domu, a on pewnie rano miał inne zmartwienia, niż żeby do mnie wypisywać. Co do reszty tygodnia, założył zapewne, że miałam dużo pracy i mało czasu, zresztą słusznie.

- Piłeś już coś stary? - zapytał Fane swojego kumpla. Nikt nie zwrócił na nich uwagi, ale ja stałam najbliżej, przez co mogłam przysłuchać się ich wymianie zdań.

- Będziesz dzisiaj matkował? - wywalił oczami Will.

- Pytam poważnie. Wolę wiedzieć w jakim...

- Wyluzuj, wszystko jest pod kontrolą - przerwał mu wyraźnie znudzony Trembley.

Dziwne, po co Fane go tak pilnuje. Ma swój rozum i chyba zna też swoje limity. A nawet jak nie, co pokazał ostatnio, to będzie mial za swoje następnego dnia.

Rozmowy w kuchni się kleiły, chociaż ja wolałam się im przysłuchiwać, niż uczestniczyć. Stałam obok Willa, który oplótł mnie ramieniem wokół talii i dyskutował na jakiś temat ze Smithem, a Sam znajdującą się pomiędzy nimi wyglądała na tak samo zainteresowaną ich rozmową jak ja.

Sączyłam kolejnego drinka, przy czym przebiegłam wzrokiem po twarzach zgromadzonych i zauważyłam poruszenie między braćmi McGregor. Starszy z nich wziął swojego drinka do ręki i z prędkością światła opuścił kuchnię. Rozejrzałam się zaciekawiona, co wywołało u niego taką relację i wtedy zobaczyłam, że na imprezę dotarłan Ivy Martin, jego była.

A razem z nią Leah.

Dziewczyny trzymały się za ręce i wyglądały na lekko zdenerwowane, ale gdy tylko złapałam się z Evans wzrokiem, ta ruszyła w moim kierunku i pociągnęła rudowłosą za sobą.

- Dziewczyny? Czyli to prawda?! - skomentowałam ich pojawienie się razem. Reynolds mówił prawdę.

- Jakoś tak wyszło - wzruszyła ramiona Leah, a jej czarne pofalowane włosy opadły za ramiona.

- O matko, cieszę się waszym szczęściem, ale czemu nic nie mówiłyście? - spytałam.

- Musiałyśmy najpierw dotrzeć do siebie - uśmiechnęła się ciemnowłosa i spojrzała na Ivy, która stała po jej prawej stronie.

- Zerwałam z Jacobem, kiedy byłam pewna że to nie to. Tylko, że cały czas chodziło o mnie, nie o niego - zaśmiała się trochę nerwowo Martin.

Ręka Willa przesunęła się z mojej talii na biodro i nieco mocniej zacisnęła.

- Chodź - szepnął mi do ucha i pociągnął w głąb domu, odciągając od dziewczyn.

- Jesteś bardziej pijany, niż myślałam - skomentowałam jego nie do końca stabilną postawę.

- A ma to jakieś znaczenie? - przyciągnął mnie bliżej siebie.

- Co ty chcesz - zachichotałam, co było spowodowane obecnością alkoholu w moim organizmie.

- Ciebie, chodź.

- Daj spokój, jest tutaj masa ludzi - parsknęłam na jego niedorzeczny tekst.

- Na górze są wolne pokoje - zaczął ciągnąć mnie na górę po schodach, a mi w głowie zaświeciła się ostrzegawcza lampka.

Instynktownie spojrzałam się za siebie szukając rozbieganym wzrokiem...

Zdekoncentrowałam się tym, kto mi przyszedł jako pierwszy na myśl, bo stanowczo nie powinien, przez co pozwoliłam się zabrać na górę.

Will zaczął mnie całować, a gdy odkręciłam głowę, żeby przestał, powędrował pocałunkami na szyję. Miałam ochotę warknąć z frustracji. Czy on nie widział, że nie byłam chętna.

- Mała, długo już się spotykamy. Może to czas na kolejny krok, hm?

- Ale ja nie chce, Will - moja frustracja zaczęła przechodzić w irytację, a kiedy chłopak nijak zareagował na moje słowa, warknęłam stanowczo. - Przestań.

Odwróciłam się na pięcie i kątem oka zobaczyłam niepocieszonego chłopaka, przeczesującego włosy w geście frustracji i rzucającego coś z niezadowoleniem pod nosem. Ruszyłam zdecydowanym krokiem na dół, bardziej wkurwiona, niż roztrzęsiona.

- Wszystko okej? - spytała Martin, która widziała mnie niemal zbiegającą po schodach.

- Mogę z wami pogadać? - zapytałam dyskretnie.

Leah od razu wyczuła, że to rozmowa nie na korytarz, gdzie przekrzykuje się każdy z każdym.

- Jasne, chodź.

Ruszyłyśmy w poszukiwaniu wolnego pokoju, żeby móc w spokoju chwilę porozmawiać. Po drodze zgarnęłyśmy Sam, która akurat opuszczała łazienkę.

- O tak, chwila odpoczynku od tych pijanych ludzi. Jestem na tak - westchnęła blondynka ciężko opadając na fotel.

- A ty jesteś trzeźwa? - zmarszczyłam brwi.

- Oczywiście - prychnęła, jakby to było coś oczywistego. - Jesteśmy w środku sezonu, a teraz z Owenem mamy dwa razy więcej treningów, więc jest intensywnie. Nie mogę sobie pozwolić na alkohol, zresztą spytaj Martin jak to u niej wygląda. Tydzień temu zrobiłam pierwszy i ostatni wyjątek, a wyrzuty sumienia minęły mi dopiero po dodatkowych pięciu kilometrach na bieżni.

Ivy potakiwał głową i dała mi spróbować swojego drinka, który nie był drinkiem, a colą zero. Leah z racji, że nie trenowała, nie miała takich obostrzeń, więc mogła sobie pozwolić na trochę alkoholu. Przynajmniej nie byłam jedyną w pokoju, która jest lekko wstawiona.

Opowiedziałam dziewczynom o wszystkich moich odczuciach względem Willa. O tym, jak czułam się przez niego olewana i nie brana na poważnie. O drugiej szansie i o tym, że przez moment naprawdę się starał. O sytuacji z klubu i o braku kontaktu przez resztę tygodnia, a także jego dzisiejszym zachowaniu jak gdyby nigdy nic i sytuacji sprzed chwili.

- Pogoń go. Musisz podjąć radykalne kroki - oświadczyła Leah.

- Łatwo powiedzieć - westchnęłam.

- Mówię poważnie. Nigdy nie widziałam cię z żadnym facetem, czemu akurat on?

- Zaczęło się w sumie od Chloe - przypomniałam sobie tą dziwną akcję na korytarzu z początku stycznia.

- Ta to zawsze... - wywróciła włosami dziewczyna. No tak, zapomniałam, że nie pajają już do siebie taką sympatią, chociaż kiedyś przyjaźniłyśmy się we trzy. A nawet w czwórkę, bo jeszcze z Owenem.

- Nie wiem jakim cudem mógł mi się podobać. To przez ten jego uśmiech - starałam się usprawiedliwić.

- Też zauważyłyście że ma nienaturalnie białe zęby? - wtrąciła się Sam, a ja miałam ochotę się pacnąć w czoło.

Rozmawiałyśmy tak dobre dwadzieścia minut, aż w końcu padła propozycja, żeby pójść potańczyć.

Wyszłyśmy z pokoju i ruszyłyśmy w stronę salonu. Barczysty chłopak zatoczył się, popychając drobną Samanthę. Ta w ostatniej chwili złapała się mnie za rękę, żeby nie upaść.

- Nienawidzę hokeistów, wspominałam już o tym kiedyś?

- Ciekawe, że to akurat twój tata jest trenerem drużyny - zadrwiła Ivy.

- Daje mi to kolejny powod, żeby ich nie cierpieć.

- A co ze Smithem? - zaśmiałam się, bo White w kółko powtarzała, jak to ich nie cierpki, a jednocześnie zaczęła się z jednym spotykać.

- Powiedzmy, że wyjątek potwierdza regułę - łaskawie przyznała, ale nie odpuściła sobie wywrócenia oczami.

- Czy ja usłyszałem swoje nazwisko? - akurat zjawił się Hugo. Objął w talii Sam i przyciągnął ją do swojego torsu zwinnym ruchem.

- Mówiłam tylko, jak irytujący jesteś - rzuciła do niego wyzywająco odchylając głowę do tyłu.

- A to ciekawe, bo rano wydawałaś się nie narzekać - mruknął jej w szyję, ale nie na tyle cicho, bym tego nie słyszała.

- Hugo! - pisnęła blondynka obrzucając chłopaka karcącym spojrzeniem i pociągnęła mnie między tańczące osoby.

Z wież stereo leciało Water Tyla'y. Zaczęłyśmy rytmicznie się kołysać, dołączając do tego okrężne ruchy bioder. Dałam się ponieść całkowicie muzyce, poruszając rękoma wzdłuż ciała i nie zastanawiając się, czy wygląda to składnie. Przez ten krótki moment nic mnie nie interesowało.

Lubiłam tańczyć, w końcu przez połowę życia tańczyłam na lodzie. A jednak coś powstrzymywało mnie przed przyznaniem się przed samą sobą, że dobrze się bawiłam. Czułam się tak, jakbym nie miała do tego prawa.

Poczułam na sobie czyiś wzrok. Rozejrzałam się niby od niechcenia i zobaczyłam, że w kuchni wśród hokeistów stoi Fane. Trzymał w ręku puszkę piwa i jeśli miałam wierzyć jego zapewnieniem przed imprezą, że zamierza zostać trzeźwy, to najprawdopodobniej było to piwo 0%.

Nie odwrócił wzroku, mimo że przyłapałam go na gapieniu się. Wręcz przeciwnie, jego spojrzenie wydawało się jeszcze intensywniejsze, ale nie miałam zamiaru się przed nim ugiąć. Tańczyłam dalej jak gdyby nigdy nic.

- Make me sweat, make me hotter - śpiewałam pod nosem, znowu wprawiając w ruch swoje biodra. - Make me lose my breath, make me water.

Cały czas utrzymywałam kontakt wzrokowy z Reynoldsem, aż ten w końcu pękł i jako pierwszy się odwrócił. Uśmiechnęłam się pod nosem z satysfakcją, a gdy wróciłam spojrzeniem do kuchni, chłopaka już tam nie było.

Przy kolejnej piosence dołączyły do nas Leah z Ivy i przetańczyłyśmy tak jeszcze kilka kolejnych. Spragnione po wysiłku ruszyłyśmy do kuchni w poszukiwaniu czegoś chłodnego do picia.

W którymś momencie na nowo powrócił temat Willa i dziewczyny usilnie próbowały mnie namówić do tego, bym wyjaśniła sobie z nim wszystko teraz i raz, a porządnie zamknęła temat tego chłopaka. Zmotywowały mnie do tego stopnia, że od razu ruszyłam go poszukać.

Spytałam kilka osób po drodze, ale nikt go w ostatnim czasie nie widział. Na drogę napatoczył się Fane i uznałam, że to idealny zbieg okoliczności. On na pewno będzie wiedział, gdzie jest jego kumpel.

- Fane - zaczepiłam go. - Widziałeś gdzieś Willa?

Mina Reynoldsa była nietęga. Mocno zaciskał szczękę, jakby próbował się opanować. Już miałam się go zapytać, czy wszystko w porządku, gdy ten wypalił:

- Powinnaś iść.

- Słucham? - byłam pewna, że się przesłyszałam.

- Idź do domu - powtórzył. Czyli jednak nie przesłyszałam się.

- Dlaczego? - spytałam rozbawiona, ale Fane nie wydawał się żartować.

- Musisz zadawać pytania? Nie możesz po prostu stąd wyjść? - warknął tak nieprzyjemnie, że nie miałam już więcej wątpliwości, iż mówi poważnie.

- Nie, jeśli nie powiesz mi o co ci chodzi. Sam chciałeś, żebym dzisiaj przyszła - skrzyżowałam ramiona na piersiach i pewniej stanęłam na nogach.

- Ale już nie chcę. Nie rozumiesz co się do ciebie mówi? Wypierdalaj - fuknął, a ja otworzyłam szeroko oczy w niedowierzeniu.

- Pierdol się, idioto - syknęłam przez zaciśnięte zęby, ale ani myślałam wracać do domu.

Zamiast tego wbiegłam po schodach na górę i dałam sobie chwilę na ochłonięcie. Will, miałam znaleźć Willa, powtórzyłam sobie.

Byłam pewna, że nie widziałam go na dole, zresztą potwierdziły to osoby, których zdążyłam po drodze o to zapytać. Zajrzałam do jednego z pokoi, gdzie paliło się światło. Siedziała tam grupka ludzi. Poczułam intensywny zapach zioła, zresztą ich opóźniona reakcja na moją obecność tylko potwierdziła, co robili. Rozejrzałam się szybko, jednak nie było wśród nich Trembleya.

Ruszyłam do kolejnego pokoju. Zajrzałam i zobaczyłam coś, czego wolałabym nie widzieć. Dziewczyna opierała się o biurku, a za nią stał chłopak z nieco opuszczonymi spodniami, wykonujący szybkie ruchy biodrami w przód i w tył. Oboje głośno jęczeli.

Dziewczyna spojrzała na mnie i rzuciła głośnym przekleństwem. Pisnęłam przepraszająco i już miałam się cofnąć, ale w tym samym momencie chłopak odwrócił się do mnie twarzą. Zamarłam.

- Kurwa, poważnie Will?

——-

To co, mówimy Will'owi papa?

Jak zwykle dajcie znać co sądzicie i zostawcie gwiazdunie!

Jeśli lubicie klimat dark academia, mafia, szkoła zabójców itd to możecie zerknąć na opowiadanie Fragility na moim profilu. Są na razie trzy rozdziały, ale jak czekacie na nowy Blade to może tamte umilą wam czas.

Buziaki i do następnego! <3

Continue Reading

You'll Also Like

451K 24K 47
Zachodnia Kanada, turystyczne miasteczko, a w nim liceum Canmore, któremu sławę przynosi drużyna hokejowa i reprezentacja łyżwiarzy figurowych. Nie...
8.7K 257 11
Szybka i niebezpieczna jazda kręciła młodą Aurore. Lubiła siadać za kierownicę. Dziewczyna postanawia wziąść udział w nielegalnych wyścigach samocho...
442K 965 1
Phoenix Weston: Kontynuacja Braci Weston. (47.6144042, -122.3340139) Zagramy?
Before Us By milka

Teen Fiction

52.2K 3K 35
Harper Duncan od dziecka towarzyszą dziwne sny, które bezapelacyjnie wpędzają ją w poczucie strachu, poczucie więzi z pewną dziewczyną, oraz śmiercią...