blade

By nevadawrites

454K 24.1K 6.5K

Zachodnia Kanada, turystyczne miasteczko, a w nim liceum Canmore, któremu sławę przynosi drużyna hokejowa i r... More

Prolog
1. Nowy uczeń
2. Aktywność dodatkowa
3. Żółte tulipany
4. Tydzień wyjęty z życia
5. Napięty grafik
6. Srebrna bransoletka
7. Oferta nie do odrzucenia
8. Druga szansa
8,5. Druga szansa
9. Vision Night Club
10. Kobieca determinacja
11. Zamieć śnieżna
11,5. Zamieć śnieżna
12. Dobry uczynek
13. Radykalne kroki
13,5. Radykalne kroki
14. Ultimatum i burgery
14,5. Ultimatum i burgery
15. Pomoc medyczna
15,5. Pomoc medyczna
16. Nadgodziny
16,5. Nadgodziny
17. Pokuta
17,5. Pokuta
18. Grypa żołądkowa
18,5. Grypa żołądkowa
19. Błogi stan nieświadomości
19,5. Błogi stan nieświadomości
20. Łowca talentów
21. Wschody słońca w Calgary
21,5. Wschody słońca w Calgary
22. Pytania bez odpowiedzi
22,5. Pytania bez odpowiedzi
23. O jeden sekret mniej
23,5. O jeden sekret mniej
24. Skrawek normalności
24,5. Skrawek normalności
25. Same gorzkie łzy
25,5. Same gorzkie łzy
26. Prawo serii
27. Znajomy odcień zieleni
27,5. Znajomy odcień zieleni
28. Porwanie
28,5. Porwanie
29. Księżniczka, Klakier i Springfield Palace

9,5. Vision Night Club

7.2K 423 104
By nevadawrites

Przez tłum tańczących ludzi zaczął się przebijać w naszą stronę Smith. Miał taką minę, że po pierwszej sekundzie wiedziałam, że coś się stało.

- Trembley - wykrzyczał do Fane'a, który jeszcze przed chwilą ze mną tańczył.

Odsunęłam się od niego, bo nie byłam pewna, jak aktualnie mam się zachowywać. Zacisnęłam usta w wąską linię, tak jak robiłam to za każdym razem, gdy czułam zakłopotanie. Czyli stanowczo za często.

- Co z nim? - spochmurniał Reynolds.

- Najebał się - wyjaśnił rzeczowo Hugo.

- Kurwa - zerwał się Fane i ruszył w stronę baru. - Nie dobrze.

Reakcja chłopaka wydawała się trochę przesadzona i na pewno zbyt gwałtowna. Byłam pewna, że co chwilę któryś z chłopaków z drużyny zgonuje na imprezie i nie powinno to nikogo dziwić. Tymczasem ten poleciał do kumpla jak do małego dziecka, które robiło by sobie krzywdę.

Podążyłam za oboma mężczyznami, bo nie było sensu zostawać na parkiecie samej. Poza tym w końcu to ja przyszłam tu z Willem, więc głupio by było, gdybym go teraz zostawiła.

- Stary, spójrz na mnie - potrząsnął ledwo kontaktującym Willem Fane. Chłopak otworzył oczy, znów je przymknął i oparł głowę na ramieniu przyjaciela. - Okej, czyli na smutno. Niech będzie - stwierdził Reynolds jakby z ulgą.

- Jak przyjechaliście? - spytał Brad, który właśnie pojawił się obok nas.

- Jego autem, ale właściwie nie ustaliliśmy, że też nim wracamy - odpowiedziałam nie odrywając wzroku od nawalonego chłopaka. Byłam zdegustowana, zażenowana i zła, że kolejny raz dałam się tak wystawić.

- Przyniosłabyś klucze do samochodu z jego kurtki? - poprosił młody McGregor. Jako jedyny był trzeźwy z naszego towarzystwa, bo zależało mu na szybkiej regeneracji po wypadku na lodowisku. Dawało to efekty, bo prawie nie było już śladu po szwach i strupach.

- Odwiozę go razem z Sam i Hugo, bo mieszkają blisko siebie - poinformował mnie Brad, gdy odbierał ode mnie kluczyki do samochodu.

- Cholerni hokeiści - wysyczała blondynka. Widać było po jej minie, że miała inne plany na zakończenie tego wieczoru, a napięta twarz Smitha sugerowała , że zamierzał on w nich uczestniczyć.

- Reynolds, a Ty? - krzyknął przez ramię Brad, na którym podpierał się ledwo stojący na nogach Will.

- Ogarnę, muszę jeszcze coś załatwić - rzucił od niechcenia i machnął ręką na pożegnanie.

- A gdzie Jacob, Devon i reszta? - zauważył Hugo.

- Wyszli z jakimiś panienkami jakieś pół godziny temu. Skubani wiedzieli, kiedy się zwinąć, żeby nie musieć nikogo ogarniać - warknął Brad zapewne niezbyt zadowolony tym, że będzie musiał jeszcze zgarnąć gdzieś po drodze starszego brata.

- Powinnam chyba pomóc z Trembleyem. W końcu z nim tu przyszłam - powiedziałam pod nosem, ale tak wyszło, że został już z całej ekipy tylko Reynolds i stał naprzeciwko mnie. Oboje odprowadzaliśmy znajomych wzrokiem.

- To nie byłby raczej dobry pomysł. On jest... trudny, kiedy tak się nawali - zmarszczył czoło. Nie wydawał się być pijany, ale widać było po nim zmęczenie.

Nie wiedziałam, co chłopak miał na myśli, ale nawet nie zamierzałam go dopytywać. Minął mi już nastrój na zabawę i powoli zaczęło łapać mnie zmęczenie.

Sprawdziłam godzinę na telefonie i wyświetliła się 3.47. O Chryste. Jak to szybko minęło.

Wszyscy nasi znajomi się zwinęli, więc i po mnie nic tu już nie było . Nie miałam zamiaru bawić się z Reynoldsem, więc pokazałam mu tylko ręką na szatnie, że i ja się będę zwijać.

Po paru minutach udało mi się opuścić klub. Temperatura była grubo poniżej minus dziesięciu stopni, a przez rozgrzane ciało wydawała się być jeszcze niższa. Miałam tylko nadzieję, że znowu się nie rozchoruję.

Z ulgą stwierdziłam, że stoję o własnych nogach, a stan upojenia alkoholowego jest bliżej końca niż dalej. Przez ten czas, gdy analizowałam swój organizm, Fane musiał zdążyć również wydostać się z głośnego klubu, bo kątem oka zobaczyłam, jak staje ode mnie dwa kroki dalej.

- Masz jak wrócić? - spytał obojętnym tonem.

- Tak - skłamałam.

Chłopak spojrzał na mnie z politowaniem, po czym wyjął z kieszeni spodni telefon i spojrzał w jego ekran. Potem znowu na mnie, rozejrzał się, i jeszcze raz skupił uwagę na telefonie, w którym zaczął coś stukać.

- Co robisz? - spytałam, bo intuicja podpowiadała mi, że jego zachowanie jest podejrzane.

- Zamawiam nam taksówkę - oświadczył jak gdyby nigdy nic.

- Nam? - powtórzyłam, bo nie byłam pewna czy się nie przesłyszałam.

- Sory, ale nie chce mi się wracać na piechotę o 4 nad ranem taki kawał - wywrócił oczami.

- No to sobie zamów, ja z tym nie mam problemu - parsknęłam, łapiąc się na tym, że właśnie przyznałam się do tego, że planowałam wracać na piechotę. Chłopak wyłapał to chyba i tak już wcześniej.

- I miałbym czekać na mrozie pod twoim domem, żeby upewnić się, że do niego dotarłaś? - skrzywił się.

- Odpalił ci się kompleks dżentelmena? - unikałam brew w zdziwieniu.

Prychnął tylko pod nosem.

- No powiedz, nie krępuj się. W końcu rzucanie tekstami zanim je przemyślisz zawsze dobrze ci wychodziło - prowokowałam go.

- Uber będzie za 7 minut - poinformował.

- Nie jadę żadnym Uberem. Cześć - pożegnałam się i odwróciłam na pięcie, by ruszyć chodnikiem w kierunku domu.

- Maeve do cholery, czekasz.

Złapał mnie za nadgarstek, przez co lekko mnie zmroziło, ale powstrzymałam się od zbyt gwałtownych reakcji. Nadal byłam w szoku po rozkazujących słowach Fane'a. Powiedział to tak dosadnie, że gdyby nie zdenerwował mnie tymi słowami tylko bardziej, to prawdopodobnie bym się go posłuchała.

- Puść mnie. Wracam na piechotę sama - zaakcentowałam ostatnie słowo i wyrwałam mu się. Nie trzymał mnie mocno, więc udało mi się to za pierwszym razem. Słyszałam za sobą chrupanie śniegu i nie wydobywało się wcale spod moich butów.

- No i po co leziesz za mną? Musi stanąć na twoim? - krzyknęłam za siebie, ciągle idąc na przód.

- Ostatnie dwa miesiące łaziłem to i dzisiaj mnie nie zbawi - warknął wrednie za moimi plecami.

Stanęłam jak wryta, tak, że gdyby nie szybki refleks hokeisty, to chłopak pewnie by na mnie wpadł.

- Co ty powiedziałeś - odwróciłam się powoli w jego stronę.

- Nic - próbował uciąć temat.

- Chyba nie twierdzisz, że... - urwałam, a uciekający od mojego spojrzenia wzrok chłopaka tylko potwierdził to o czym właśnie pomyślałam.

- To Ty bawiłeś się w stalkera? Za każdym razem, gdy czułam na sobie czyiś wzrok wracając z rynku, lodowiska czy korepetycji, wyczuwałam obecność czy widziałam w oddali ciemną postać to byłeś ty?! Ja odchodziłam od zmysłów, kto mnie śledzi a to byłeś ty? Myślałam, że dałeś sobie spokój z uprzykrzaniem mi życia, ale ty robiłeś coś jeszcze gorszego, bo nawet nie wiedziałam kto to jest! - Wykrzyczałam. Kilka osób pod klubem się na nas obejrzało, ale interesowały mnie tylko wyjaśnienia chłopaka.

- Nie śledziłem cię - wymamrotał pod nosem.

- A jak to nazwiesz? - fuknęłam nie szczędząc sobie jadu w głosie.

- Upewniałem się, że docierasz bezpiecznie do domu - wzruszył ramionami i zaczął wodzić wzrokiem po okolicy.

- Nie wierzę, jesteś niemożliwy, mam tego już serdecznie dosyć. Wszystkiego! - parsknęłam. Miałam ochotę zacząć sobie rwać włosy z głowy.

- Ty masz dosyć? A co ja mam powiedzieć? Myślisz, że to takie przyjemne łazić sobie po nocy i nabijać kilometry tylko dlatego, że jakaś idiotka szlaja się uliczkami sama? Że to takie fajne, kiedy nie możesz usiedzieć w miejscu i się na czymkolwiek skupić, bo jedyne o czym myślisz to, to czy ta kretynka dotarła do domu i nikt jej nie zaczepił? Powiem ci, to nie jest przyjemne.

- O czym ty mówisz... - wyszeptałam.

- O tym, że odkąd zobaczyłem chociaż skrawek tego jak funkcjonujesz, nie mogę kurwa przestać się o ciebie martwić. Latasz od pracy do pracy, na nogach jesteś od świtu do nocy, praktycznie nigdy nie widzę cię jedzącej, a chociaż zapieprzasz w tygodniu i w weekendy, nie wiem na co wydajesz zarobione pieniądze, ale na pewno nie troskę o siebie. Przyznaj, że nie zamówisz pierdolonej taksówki, bo szkoda ci pieniędzy. Kurwa, i ty myślisz, że wróciłbym na chatę i spokojnie zasnął ze świadomością, że możesz wcale nie dotrzeć do domu?! Ja pierdole!

Chłopak głośno oddychał starając się opanować wściekłość, a ja nie wiedziałam nawet co mogłabym mu odpowiedzieć.

- Ty... o czym ty... Fane, ale... - próbowałam wydusić jakieś słowa, ale na próżno.

Od niezręcznej ciszy uratował nas Uber, który właśnie podjechał pod klub. Stałam jak zamurowana i dopiero klakson kierowcy przywołał mnie do rzeczywistości. Wsiadłam do środka, a zaraz po mnie Reynolds.

W taksówce nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Patrzyłam się w okno i odliczałam uliczki, aż znajdziemy się pod moim domem. Kiedy w końcu samochód się zatrzymał, wymamrotałam do kierowcy podziękowania.

Otworzyłam drzwi, jednak w ostatniej chwili przed opuszczeniem pojazdu nachyliłam się w stronę Fane'a, który siedział po drugiej strony tylnej kanapy i cmoknęłam go w policzek.

Nawet jeśli go to zaskoczyło, nie zdążyłabym wyczytać tego z jego twarzy, bo jak oparzona wyskoczyłam z taksówki, trzasnęłam drzwiami i niemal biegiem ruszyłam do drzwi wejściowych. Jak tylko weszłam do domu, oparłam się plecami o drzwi i osunęłam na ziemię.

Co się dzisiaj odjebało?

——-

Trochę zaszalałam z liczbą rozdziałów w ostatnich dniach hahah

Kolejny będzie albo bardzo krótki i taki przejściowy albo połączony z takim bardziej ,,treściwym,, rozdziałem, który będzie dłuższy. Cierpliwości!!

Continue Reading

You'll Also Like

13.2K 536 19
Niespodziewane oświadczyny chłopaka Klary uświadamiają jej, jak bardzo nie jest gotowa na życie, które zaplanowała dla niej matka. W przypływie emocj...
443K 968 1
Phoenix Weston: Kontynuacja Braci Weston. (47.6144042, -122.3340139) Zagramy?
9.8K 505 14
#ptwsnawatt #prawdatkwiwsercu Serce jest organem, który nie tylko utrzymuje nas przy życiu, ale w którym zapisane są nasze wspomnienia. Serce to nie...
53.2K 3.7K 7
Elodie musiała stać się dorosłym, będąc sama dzieckiem. To na jej barkach spoczywał dom, młodszy brat i opieka nad matką. Marzenia o życiu w innym mi...