Elita

By sztambuch

923K 42.7K 18.2K

Bycie idealnym było największym brzemieniem, jakie musiała nosić na swoich barkach. Lucy Graves wychowała się... More

Prolog
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Epilog
„ELITA" ZOSTANIE WYDANA

Rozdział 1

30.5K 962 450
By sztambuch

W moich oczach odbijają się policyjne światła.

Ktoś wyprowadził mnie na zimny dwór, próbując zasłonić moje dłonie brudne od krwi. Wiem, że nie ma to żadnego sensu, bo posoka jest również na mojej twarzy i mundurku. Czuję pod palcami zimne ciało mojej siostry i moje gardło ściska się boleśnie, tak boleśnie, że oczy chcą mi się wypełnić łzami. Spuszczam głowę, zmuszam się do drżącego oddechu i spoglądam na przestrzeń wokół siebie jeszcze raz. Przed liceum panuje chaos. Po szkole rozniósł się już alarm o nadzwyczajnej sytuacji, a uczniowie wychodzą przez dwuskrzydłowe drzwi i spoglądają na siebie w niezrozumieniu. Ktoś coś krzyczy, na parkingu pojawia się karetka, kilku policjantów kieruje się do środka. Wiem, że chcą zabrać z tej łazienki moją siostrę, wiem, że za chwilę wszyscy się o tym dowiedzą i wiem, że nigdy już jej nie odzyskam.

            Jedna z nauczycielek szarpie mnie mocno za rękaw, nie próbuje być nawet delikatna. Odchodzi za mną na bok i mruczy coś do drugiego nauczyciela, ale nie jestem w stanie skupić się na jej słowach. Moimi włosami szarpie wiatr, czuję, jak krzyk zaciska się na moim gardle. Spoglądam na swoje ręce. Krew już na nich zasycha, jest pod moimi paznokciami, wręcz czuję jej metaliczny zapach i ziemia znowu usuwa mi się spod stóp. Podnoszę głowę, a kilkanaście par oczu spogląda na mnie z ciekawością, zainteresowaniem, może kpiną. Nie jestem w stanie skupić się na ich spojrzeniach, nie jestem w stanie utrzymać się na nogach, nie jestem...

            Zamieram w miejscu, gdy na teren szkoły podjeżdża znajome, czarne auto. Automatycznie wycofuję się kilka kroków do tyłu, choć na mojej twarzy odbija się zastygła obojętność. Nie jestem w stanie zmienić jej wyrazu, nie potrafię zareagować w odpowiedni sposób. Zamykam się, cofam się w głąb siebie samej, tłamszę wszystkie emocje, które mnie atakują. Zadzieram podbródek i zamieram w miejscu, spoglądając, jak moja mama powoli wyłania się z samochodu.

            Z jej twarzy nie można nic wyczytać. Dumnie zadziera podbródek, poprawia kaszmirowy płaszcz i rusza w moją stronę, stukając wysokimi obcasami. Ten dźwięk odbija się w mojej głowie. Ma na nosie ciemne okulary, więc nie jestem w stanie dostrzec jej oczu, ale usta zaciska w wąską kreskę.

            – O co chodzi? – pyta chłodno, spoglądając na nauczycielkę, która ma całkowicie poważny wyraz twarzy.

            – Wyszliśmy na zewnątrz, żeby Lucy pooddychała świeżym powietrzem, ale to nie jest miejsce, w którym powinniśmy przeprowadzić tę rozmowę. Zapraszam za mną – decyduje i rzuca kątem oka na uczniów, którzy zatrzymują się tuż przy wejściu i obserwują nas z ciekawością. Zaciskam powoli dłonie w pięści.

            – Co się stało? I dlaczego jesteś taka brudna? – pyta matka, ruszając pospiesznie za nauczycielką. Nie odpowiadam. Skupiam się na stawianiu pewnych kroków, choć kolana mi drżą i wiem, że gdybym tylko się odezwała, mój głos by się załamał. Podążam za dwiema kobietami, nie patrząc nikomu w oczy.         

            W środku przejmuje nas dyrektor i dwóch policjantów, którzy zamierzają mnie przesłuchać. W liceum jest ciepło, tak ciepło, że aż brakuje mi powietrza, a klatka piersiowa boleśnie mi się zaciska. Wiem, że trzy piętra wyżej w łazience leży ciało mojej siostry i sama ta myśl powoduje, że świat wokół mnie chwieje się, zamiera i znowu się chwieje. Wchodzę do gabinetu dyrektora i spoglądam na puszystego mężczyznę w idealnie skrojonym garniturze. Zmartwienie odbijające się na jego twarzy jeszcze bardziej mnie dekoncentruje.

            – Proszę usiąść – poleca, wskazując dwa krzesła naprzeciwko jego dębowego, ciemnego stołu. Wykonuję polecenia bez wahania i wbijam wzrok w swoje brudne dłonie.

            – Proszę mi powiedzieć, o co chodzi – warczy w odpowiedzi moja mama, wyraźnie tracąc cierpliwość. Pewnie, kiedy zadzwonili do niej ze szkoły, była w trakcie jakiegoś ważnego spotkania. Dziwię się, że dotarła tutaj tak szybko, bo z reguły praca jest dla niej o wiele ważniejsza niż ja i Audrey.

            Drzwi od gabinetu zamykają się z cichym kliknięciem, a wtedy dyrektor w końcu zaczyna mówić.

            – Pani córka, Audrey Graves została znaleziona w szkolnej łazience w czasie ostatniej lekcji – mówi cicho, ale spokojnie, nie odrywając wzroku od kobiety, która prostuje się na jego słowa i delikatnie marszczy idealnie wypielęgnowane brwi. Moja mama jest przed pięćdziesiątką, ale dzięki różnym zabiegom świetnie udaje jej się ukrywać swój wiek. Dzięki makijażowi na jej twarzy nie odbijają się żadnego oznaki starzenia, cienie pod oczami również nie są widoczne. To wyrachowana, schludna kobieta, która, odkąd pamiętam, kierowała się zasadami i regułami. Wszystko w jej życiu chodzi jak w zegarku, dlatego nawet nie dziwię się, kiedy z jej ust wyrywa się bezczelne:

            – No i?

            Mężczyzna siedzący naprzeciwko przełyka ślinę, mięsień na jego twarzy nerwowo drga.

            – Pani córka popełniła samobójstwo – przekazuje te słowa bez owijania w bawełnę, najprościej jak się da. W pomieszczeniu zapada głucha cisza, przerywana jedynie tykaniem zegara wiszącego za moimi plecami. Unoszę na niego wzrok, moje paznokcie mocniej wbijają się w skórę.

            Cisza ciągnie się przez kilka sekund, ale nawet nie muszę zerkać na matkę, by wiedzieć, że ta informacja nie zrobiła na niej żadnego wrażenia. Wściekłość zalewa moje żyły w ułamku sekundy, gniew atakuje mnie tak gwałtownie, że z trudem utrzymuję się w miejscu. Dzwoni mi w uszach, gdy kobieta bierze ostrożny wdech, a w myślach już kalkuluje, jak ukryć tę brzydką skazę na jej wizerunku. Córka, która popełniła samobójstwo? Jak ona spojrzy teraz ludziom wokół, skoro każdy uważał, że ona i jej rodzina była idealna?

            Zaciskam zęby, wręcz nimi zgrzytam, bo jeszcze kilka sekund wcześniej miałam nadzieję, że może moja mama okaże jakieś emocje, że może potwierdzi, że jednak jej zależy, że nas kochała, że...

            – Nie żyje? – dopytuje tym samym, pozbawionym emocji głosem. Zdejmuje okulary.

            – Bardzo mi przykro – mruczy jeszcze dyrektor. – Lucy znalazła ją pod koniec lekcji – dodaje i wtedy matka wbija we mnie swoje drapieżne spojrzenie. Unoszę podbródek i zaglądam jej w oczy, doskonale wiedząc, że dostrzegę w nich jedynie nienawiść.

            – Jeszcze nie dowiedzieliśmy się, dlaczego akurat wtedy Lucy pojawiła się w łazience, w której Audrey zdecydowała się odebrać sobie życie. Rozumiem, że może być to dla pani ciężka sytuacja, ale w tych okolicznościach jestem zmuszony pozwolić policji działać. Przesłuchają pani córkę...

            – Nie będzie żadnego przesłuchania – syczy gwałtownie moja mama i zrywa się na równe nogi. – Wychodzimy, Lucy.

            Obdarzam ją posępnym spojrzeniem.

            – Pani Sylvio, rozumiem, że to niedogodna dla pani...

            – Nie. Będzie. Żadnego. Przesłuchania – warczy. – Proszę pozwolić policjantom działać i niech zabiorą stąd to ciało. Nie chcę, żeby więcej osób dowiedziało się o tym zdarzeniu, rozumiemy się?  Jestem radną tego miasta i niech pan uwierzy, że jedno skinienie mojego palca sprawi, że to wszystko od razu ucichnie.

            Dyrektor nie wygląda na zadowolonego, ale wie, że w tym przypadku nie może się spierać.

            – Rozumiem – mamrocze.

            – Wracamy do domu, Lucy – dodaje jeszcze i odwraca się w stronę drzwi. Wymieniam z dyrektorem jeszcze jedno spojrzenie, po czym powoli wstaję. Robi mi się ciemno przed oczami, ale mimo to robię pierwszy krok.

            – Bardzo mi przykro, Lucy – mówi, ale nie reaguję na to. Ze złością zagryzam usta. Mnie też jest bardzo przykro, proszę pana, myślę ze złością i zmuszam się do postawienia kolejnego kroku. Sylvia wypada na zewnątrz i rusza w stronę czekających na nas policjantów. Od razu zaczyna się z nimi wykłócać, ale nie słucham jej. Jak duch kieruję się korytarzem prosto do wyjścia. Wypadam na zewnątrz i cofam się na tyły budynku, gdzie nikogo nie ma. Dopiero wtedy zginam się wpół i wymiotuję.

***

Przekraczam próg domu i wsłuchuję się w nienaturalną ciszę. Całe moje ciało jest odrętwiałe, przed oczami nieustannie przewijają mi się obrazy z tego dnia.

            – Wykąp się i zejdź na dół, kiedy będziesz gotowa – wydaje polecenie moja matka i odkłada na stół markową torebkę. Sięga po telefon, który nieustannie dzwoni, a kiedy odbiera, zaczyna manipulować wszystkimi osobami, które próbują się czegoś dowiedzieć. Zaczyna załatwiać sprawy tak, jakby śmierć jej córki była kolejnym problemem, który trzeba zamieść pod dywan. Nie mogę tego słuchać.

            Kieruję się na górę, pokonując stopnie schodów boleśnie powoli. Ktoś zabrał moją torebkę ze szkoły, a przy sobie mam tylko telefon. Zatrzymuję się na pokrążonym w półmroku korytarzu i wbijam wzrok w zamknięte drzwi od pokoju mojej siostry. Znowu kręci mi się w głowie.

            – Pospiesz się! – krzyczy z dołu moja matka. Zaciskam powieki, bo w mojej głowie rozlega się głuchy wrzask, którego nie jestem w stanie wyciszyć.

            Wchodzę do łazienki i zamykam za sobą drzwi. Zatrzymuję się przed lustrem i wbijam wzrok w swój wygnieciony, czarny mundurek z logiem akademii. Mam rozdarte rajstopy, rozmazany makijaż i nienaturalnie bladą twarz, która podkreśla moje puste, szaroniebieskie oczy. Oddech mi przyspiesza, zaciskam spierzchnięte usta i zrywam z siebie warstwy materiału, nie przejmując się, że w ten sposób jeszcze bardziej je zniszczę.

            Wchodzę pod prysznic i włączam go, a lodowaty strumień wody uderza w moje zziębnięte ciało. Zaczynam drżeć, moje mięśnie się spinają, ale sięgam po mydło i zaczynam szorować całą swoją skórę. Próbuję zmyć krew, wyczyścić ją spod paznokci i doprowadzić się do porządku, ale...

            Ale cały czas czuję zimne ciało mojej siostry, czuję, jak szarpię ją za ramiona, wykrzykuję jakieś niezrozumiałe słowa. Włosy przyklejają mi się do twarzy i choć pierwsza warstwa krwi już spływa razem z wodą do odpływu, dalej czuję jej lepkość. Metaliczny zapach, który zakodował się w mojej głowie, sprawia, że moje gardło znowu się zaciska.

            Jednak nie płaczę. Nie jestem w stanie wydać z siebie żadnego dźwięku, choć obraz przed moimi oczami zamazuje się, a skóra zaczyna piec mnie od intensywnego szorowania. Jest zaczerwieniona i prysznic zaczyna sprawiać mi ból, ale to nie może równać się z uczuciem, które mi towarzyszy.

            Czuję się tak, jakbym to ja ją zabiła.

            Krzyki z dołu po kilkunastu minutach sprawiają, że w końcu z oporem zakręcam wodę i owijam się białym ręcznikiem. Nie potrafię spojrzeć sobie w oczy, gdy ubieram przypadkowe ubrania i odgarniam włosy, z których skapuje woda. Nie mam siły doprowadzać się do porządku, nie chcę doprowadzać się do porządku. Chcę odzyskać siostrę.

            – Lucy! – Krzyk taty sprawia, że wracam do rzeczywistości. Sztywnym krokiem wychodzę z łazienki i schodzę na dół. Widzę ich razem, siedzą przy stole, tak obrzydliwie idealni, tak zdesperowani, by zachować swój nienaganny wizerunek. Twarz mojej matki na mój widok tężej, kiwa lekko głową, żebym usiadła. Patrzę na nich bez słowa.

            – Śmierć Audrey to dla nas ogromny cios, ale nie możemy dopuścić do tego, by szczegóły tej tragedii dotarły do innych ludzi w tym mieście – odzywa się mój tata i przez te słowa zaczynam nienawidzić go coraz mocniej i mocniej. Mam zapomnieć, że kiedykolwiek miałam siostrę, bo sposób, w jaki zginęła, jest dla nich niewygodny? Czuję do nich tak wielkie obrzydzenie, że na moment przyćmiewa ono rozpacz, którą czułam, kiedy ją znalazłam.

            Wdech. Odliczam do pięciu. Wydech.

            Ucisk w mojej klatce piersiowej jest taki sam.

            – Pogrzeb odbędzie się w czwartek. Masz trzymać język za zębami, kiedy tylko o coś cię spytają. My z ojcem załatwimy wszystkie formalności, sprawa ucichnie w przeciągu tygodnia – mówi matka, a ja przełykam ciężko ślinę.

            – To znaczy, że...

            – To znaczy, że od teraz masz uczyć się żyć bez Audrey i nie pozwolić, by jej śmierć cokolwiek zmieniła. Wracaj do siebie, tylko tyle chcieliśmy ci przekazać – odpowiada ojciec, choć nie patrzy mi przy tym w oczy.

            – Jesteście tchórzami. Pieprzonymi tchórzami – chrypię, a ciszę przerywa głośny huk, kiedy mężczyzna uderza pięścią w stół.

            – Czy ktokolwiek prosił cię o zdanie? – syczy. – Wracaj do siebie, skończyliśmy.

            – Nie możecie...

            – Idź stąd, chyba że wolisz, żeby zrobiło się nieprzyjemnie. – Ostrzeżenie w jego głosie sprawia, że powietrze ucieka mi z płuc, bo doskonale wiem, co ono oznacza. Kręcę z niedowierzaniem głową i cofam się tylko dlatego, że wiem, że moje spory w niczym tutaj nie pomogą. Muszę działać na własną rękę.

            Odwracam się i ruszam do pokoju, a kiedy się w nim zamykam, krzyk w mojej głowie staje się jeszcze głośniejszy. Opieram się o drzwi, chowam twarz w dłoniach i oddycham, oddycham, oddycham. Biorę wdechy tak powoli, aż w końcu moje serce przestaje tak szaleńczo bić. Wtedy się prostuję i otwieram oczy. Mój pokój jest taki sam, cały dom jest taki sam, świat jest taki sam, a mimo to nie ma w nim Audrey. Ta myśl uderza we mnie tak bardzo, że muszę zbliżyć się do łóżka i usiąść. Spoglądam na brudne ubrania i w końcu na swoje palce. Pod paznokciami nadal mam krew.

            Nie wiem, ile czasu mija, kiedy bezczynnie siedzę w pokoju, pusto wpatrując się w białą ścianę. Nie mogę się poruszyć do momentu, w którym uświadamiam sobie, że przy ciele mojej siostry nie było niczego, czym mogła odebrać sobie życie.

            Ta myśl sprawia, że zrywam się gwałtownie na nogi i pospiesznie odtwarzam w głowie moment, w którym znalazłam się w szkolnej łazience. Czy to dlatego matka nie chciała, żeby ktokolwiek mnie przesłuchiwał? Czy dlatego było tam tak dużo policji? Co się teraz z nią stanie?

            Urywam w połowie i spoglądam na telefon, który dalej jest ukryty w kieszeni mundurka. Wyciągam go pospiesznie i odblokowuję, wchodząc tym samym w wiadomości. Wybieram anonimowy kontakt i patrzę na dwie informacje od człowieka, który wiedział, że właśnie tam znajdę moją siostrę.

            Nie kieruję się zdrowym rozsądkiem. W przypływie emocji zaczynam pisać pytanie, które nie pozwala mi wziąć głębszego oddechu.

            Do Nieznajomy:

            Skąd wiedziałeś?

            Po kilku sekundach w odpowiedzi dostaję od niego wiadomość jedynie z adresem, który bardzo dobrze znam.

#elitaNA

Continue Reading

You'll Also Like

Young Tears By horti

Teen Fiction

17.3K 531 14
Co się stanie, jeśli w poszukiwaniu spokoju natkniesz się na jeszcze większy chaos? Melissa nigdy nie należała do osób spokojnych. Zawsze mocno stąp...
495K 12.4K 32
~II część Trylogii Zniszczenia~ Przywrócimy całe dobro, które nam pozostało. Evangeline Pierce zatraciła się w samej sobie szukając drogi ucieczki od...
279K 18.2K 19
"Wyglądał jak śmierć. Był chudy, wysoki oraz blady. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, położył palec na swoich sinych ustach, a ja zamilkłam. I po...
923K 42.7K 48
Bycie idealnym było największym brzemieniem, jakie musiała nosić na swoich barkach. Lucy Graves wychowała się w rodzinie idealnej. W rodzinie, w któr...