blade

By nevadawrites

451K 24K 6.4K

Zachodnia Kanada, turystyczne miasteczko, a w nim liceum Canmore, któremu sławę przynosi drużyna hokejowa i r... More

Prolog
1. Nowy uczeń
2. Aktywność dodatkowa
3. Żółte tulipany
4. Tydzień wyjęty z życia
5. Napięty grafik
6. Srebrna bransoletka
7. Oferta nie do odrzucenia
8. Druga szansa
8,5. Druga szansa
9,5. Vision Night Club
10. Kobieca determinacja
11. Zamieć śnieżna
11,5. Zamieć śnieżna
12. Dobry uczynek
13. Radykalne kroki
13,5. Radykalne kroki
14. Ultimatum i burgery
14,5. Ultimatum i burgery
15. Pomoc medyczna
15,5. Pomoc medyczna
16. Nadgodziny
16,5. Nadgodziny
17. Pokuta
17,5. Pokuta
18. Grypa żołądkowa
18,5. Grypa żołądkowa
19. Błogi stan nieświadomości
19,5. Błogi stan nieświadomości
20. Łowca talentów
21. Wschody słońca w Calgary
21,5. Wschody słońca w Calgary
22. Pytania bez odpowiedzi
22,5. Pytania bez odpowiedzi
23. O jeden sekret mniej
23,5. O jeden sekret mniej
24. Skrawek normalności
24,5. Skrawek normalności
25. Same gorzkie łzy
25,5. Same gorzkie łzy
26. Prawo serii
27. Znajomy odcień zieleni
27,5. Znajomy odcień zieleni
28. Porwanie
28,5. Porwanie
29. Księżniczka, Klakier i Springfield Palace

9. Vision Night Club

7.8K 434 76
By nevadawrites

Piątek:

Spędzając środowe popołudnie w Banff dużo rozmawiałam z Sam i musiałam przyznać, że bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Wymieniłyśmy się numerami i nie sądziłam, że tak szybko okaże się to świetnym pomysłem. Kiedy przyszło mi do naszykowania ubrań na dzisiejsze wyjście do klubu, zrozumiałam, że nie mam w swojej szafie dużego wyboru poza luźnymi swetrami, bluzami i dżinsami.

Napisałam więc do White, a ta poprosiłą Hugo, by podrzucił mi kilka jej bluzek, kiedy przyjdzie ze swoją młodszą siostrą na lekcje na lodowisku. Przed południem chłopak przekazał mi ,,przesyłkę'' od blondynki, ale dopiero teraz miałam czas przymierzyć proponowane stroje. Nie martwiłam się rozmiarem, bo obie byłyśmy drobne. Bardziej zastanawiała mnie ostatnia zmiana stylu Samanthy, i jak się okazało, słusznie.

Wszystkie bluzki odsłaniały więcej, niż by przykrywały. Dostałam rumieńców na sam ich widok. Pierwsza była welurowym topem z bardzo głęboko wyciętym dekoltem w literę V i wiązaniem wokół szyi. Druga miała długi rękaw, ale była cała z siateczki. Myśl, że miałabym mieć pod nią tylko stanik była dla mnie niedorzeczna. Ostatni top był czarny i na cieniutkich ramiączkach, które wiązały się na plecach pozostawiając je praktycznie całe nagie.

Zdecydowałam się na pierwszą opcję. Do tego dobrałam czarne dżinsy z wysokim stanem i skórzaną kurtkę. Chciałam zasłonić jak najwięcej.

Poszłam w ustalone miejsce, skąd miał mnie zabrać Will, bo nie chciałam, żeby podjeżdzał pod mój dom. To by było zbyt ryzykowne mając ojca alkoholika. Chłopak był punktualnie, więc na miejscu również znaleźliśmy się o czasie.

Wkrótce po nas zjawił się Hugo ze swoją chyba już oficjalnie dziewczyną. Potem Jacob i Brad McGregor, Devon i Fane, który od razu zaczął mierzyć mnie morderczym spojrzeniem, więc i ja nie pozostałam mu dłużna.

W końcu wszyscy, którzy mieli do nas dołączyć już byli.

Przed nami była spora kolejka ludzi. Pobiegłam wzrokiem na jej koniec, pod samo wejście. Stało tam dwóch ochroniarzy, którzy wpuszczali kolejno przez bramki.

Nad wejściem wisiał wielki turkusowy led z napisem vision, a pod nim drukowanymi literami, również świecącymi jaskrawym światłem słowa night club. Wyglądało to zachęcająco i wcale nie tandetnie, czego można by było się spodziewać po takim neonie.

- Wejdziemy w ogóle przed północą? - Spytałam cicho Willa, a ten się zaśmiał.

- Nie martw się, znamy tu kogo trzeba - puścił mi oczko i pociągnął za sobą.

Przede mną szedł McGregor, Devon i Fane. Reszta grupy była za nami. Chłopaki podeszli do ochroniarzy, zbili z nimi męskie piątki i zaczekali, aż ci otworzą nam bramki.

- Canmore Hockey Team - szepnął mi do ucha Trenbley i wszystko stało się jasne.

Parę osób z kolejki krzyknęła coś oburzona i wcale im się nie dziwiłam. Sama byłam pod wrażeniem, gdzie sięgają przywileje hokeistów. W końcu byli dumą naszego miasteczka.

Weszliśmy do środka, zostawiliśmy kurtki w szatni i całą grupą przeszliśmy do baru. Rozglądałam się wokół nie mogąc powstrzymać ciekawości. Było ciemno, ale ledowe oświetlenie i światła reflektorów z parkietu dawały ciemnoniebieską poświatę.

Bar był podświetlony, a ściana za barmanami obłożona szkłem i różnymi alkoholami. Obok baru szedł korytarz prowadzący do toalet, jak można było wywnioskować po oznaczeniach. Parkiet był spory, chociaż jeszcze nie w pełni zapełniony, a po jego drugiej stronie na podwyższeniu była DJka. Na jednej ze ścian był powieszony neon z nazwą klubu, taki sam jak przed wejściem, a pod nim stały na platformie skórzane kanapy i stoliki, oddzielone bramkami. Prawdopodobnie strefa VIP.

Zajęta skanowaniem lokalu nie zorientowałam się, że wszyscy zamówili już alkohol. Moją uwagę zwróciła dopiero szklanka z drinkiem wepchnięta do mojej dłoni przez Willa. Spróbowałam łyka i z ulgą stwierdziłam, że będę w stanie go wypić, bo posmak alkoholu nie był aż tak wyczuwalny. W przeciwieństwie do mięty i lekkiej słodyczy, której smak poczułam od razu.

Samantha piła tego samego drinka co ja. Opróżniłyśmy nasze szklanki i od razu zamówiłyśmy po jeszcze jednym. Chłopaki uzgadniali chyba plan picia na dzisiejszy wieczór, więc my wolałyśmy zająć się sobą.

Powoli poczułam wypite procenty. Spojrzałam zniecierpliwiona na parkiet, który z każdą chwilą zapełniał się co raz bardziej i to wystarczyło, by blondynka przyjęła to za zachętę.

Odstawiłyśmy już puste szklanki na blat i trzymając się za ręce poszłyśmy tańczyć. Mijała jedna piosenka, potem druga, trzecia. Czułam wypity alkohol coraz bardziej, a drinki okazały się mocniejsze, niż sądziłam. Dopiero skacząc i kręcąc się wokół własnej osi poczułam ich moc. Bawiłam się jednak świetnie. Tak bardzo mi tego było trzeba, a to przecież był dopiero początek.

- Wow, Maeve, nie poznaję cie, tryskasz energią!

- Jest super! - krzyknęłam Sam do ucha. Ja też nie poznawałam samej siebie.

Przetańczyłyśmy jeszcze dwie piosenki, kiedy mój pęcherz dał o sobie znać. Zahaczyłam o łazienkę, gdzie doprowadziłam się też do porządku po szaleństwach na parkiecie, po czym dołączyłam do znajomych.

Chłopaki siedzieli przy barze i zamawiali kolejne szoty.

- Jak się bawisz? - spytał Will lekko pijanym głosem. Po oczach chłopaka widziałam, że był już co najmniej wstawiony.

- Bardzo dobrze - odparłam szczerze i cmoknęłam go w policzek, co zaskoczyło mnie jeszcze bardziej niż jego. W odpowiedzi ścisnął mnie za pośladek. To, że się nie wzdrygnęłam najlepiej pokazywało, w jakim stanie już się znajdowałam.

- Stawiam kolejkę - wydarł się starszy McGregor, a Will spojrzał na mnie wymownie.

- Szoty chyba nie są dobrym pomysłem po tych drinkach - starałam się być asertywna, ale byłam świadoma, jak żałosna to była próba z mojej strony.

Kolejny raz w ciągu ostatnich tygodni zlekceważyłam ten cichy głosik w mojej głowie potocznie zwany rozsądkiem.

Oparłam się o opuszczoną na ziemię nogę Willa, który siedział na stołku barowym i przylgnęłam do niego plecami. Chłopak złapał za dwa szoty i jednego podał mi. Stuknęliśmy się z resztą osób i każdy opróżnił swój kieliszek.

Will obrócił mnie przodem do siebie, przyciągnął i mocno pocałował. Czułam posmak alkoholu na jego ustach i zastanowiłam się, czy moje smakują podobnie. Pocałunek, chociaż z boku mógł wyglądać na namiętny, nie wzbudził we mnie żadnych większych emocji. Wręcz przeciwnie, poczułam speszenie i dyskretnie obejrzałam się za siebie, czy żaden z naszych znajomych nie przyglądał nam się zbyt intensywnie.

W tle rozbrzmiała kolejna piosenka. Już po pierwszych nutach rozpoznałam stary hit, Let'a get loud Jenofer Lopez. Oczy mi się zaświeciły na samą myśl, jak dobrze tańczy się do takiej rytmicznej muzyki.

Samantha chwyciła Hugo za rękę i poprowadziła za sobą na środek parkietu. Chłopak nawet się nie opierał, szedł krok za nią z wlepionym wzrokiem w jej tył. Był oczarowany blondynką i wcale mu się nie dziwiłam.

- Chodź, musimy do tego zatańczyć! - krzyknęłam do Willa. Nogi same niosły mnie już do tańca.

Chłopak nie zareagował, więc krzyknęłam głośniej:

- Will, idziemy tańczyć? - powtórzyłam.

- Teraz pijemy - wskazał na ustawioną na blacie kolejną tackę szotów.

- Cały czas pijecie... Proszę, chociaż jeden taniec - nalegałam.

- Ja nie tańczę - zbył mnie machnięciem ręki.

Mina lekko mi zrzedła, jednak stwierdziłam, że nie będę go wyciągać na siłę. Odwróciłam się i już miałam ruszyć w stronę parkietu, żeby tańczyć sama wśród tłumu i innych par, gdy poczułam na plecach dużą dłoń. Od razu wiedziałam, że to zaproszenie do tańca. Ucieszyłam się, że chłopak jednak zdecydował się dla mnie zmienić zdanie.

Czułam za plecami jego klatkę piersiową i chociaż nie przepadałam za takim kontaktem fizycznym, byłam w takim stanie, że powoli przestawało mi to robić różnicę.

Ruszyłam na środek parkietu kołysząc biodrami i czując obecność Trembleya za sobą. Położył obie dłonie na moich biodrach, a ja mu na to pozwoliłam. Kołysaliśmy się w rytm muzyki, a nasze ciała były perfekcyjnie zsynchronizowane. Nie wiem czemu tak się powstrzymywał przed wspólnym tańcem.

Rzuciłam okiem w stronę baru, gdzie siedzieli nasi znajomi, między innymi McGregor, Smith i Will. I wtedy cała zesztywniałam. Skoro chłopak, z którym tu dzisiaj przyszłam był przy barze, to z kim właśnie tańczyłam?

Odwróciłam się gwałtownie za siebie i ujrzałam Fane'a, którego mina była równie zszokowana co moja. Mogłam się jednak założyć, że jego zdziwienie wywołała moja zmiana zachowania, a nie moja osoba, tak jak to było w moim przypadku.

Szatyn cały się spiął. Zabrał ręce z moich bioder, przez co momentalnie poczułam brak kontaktu fizycznego i musiałam ze zdziwieniem stwierdzić, że wolałam poprzednią bliskość.

Spojrzałam na luźno zwisające wzdłuż ciała ręce chłopaka. Chwyciłam go powoli za nadgarstki i poprowadziłam jego dłonie z powrotem na swoje biodra. Nie traciłam przy tym kontaktu wzrokowego z jego szarymi oczami, którymi bacznie mnie obserwował.

Rozluźniłam się dopiero, gdy znów pewnie mnie trzymał. Chłopak, którego jeszcze niedawno miałam ochotę zabić, tańczył ze mną i robił to bardzo dobrze.

Skoro Will nie chciał poświęcić mi jednego tańca, trudno. Nie mam zamiaru rezygnować z ulubionego kawałka, a w końcu tylko o to chodziło.

Może gdyby w moim organizmie nie było tylu procentów. I może gdyby Will mnie nie olał. I gdyby nie leciał ten cholernie dobry kawałek. Może bym odmowiła, odwróciła się, odpuściła i odeszła. Ale sytuacja była zupełnie inna.

Fane kiwnął głową w stronę środka parkietu. Skinęłam szybko zgadzając się na zmianę miejsca, po czym płynnie się tam przemieściliśmy.

Nim się zorientowałam, byliśmy w samym centrum imprezy. Trzymaliśmy się za ręce uniesione na wysokości naszych klatek. Dystans między nami nie był zbyt duży, jednak byłam zbyt skupiona na krokach, aby jakkolwiek to przeżywać.

Krok w prawo, lewa noga do przodu, dwa kroki w lewo, prawa noga w tył. Obrót, przejście. Obrót, obrót, kolejne kroki.

Wzrok skupiłam na jego klatce piersiowej, mimo że czułam jego spojrzenie z góry na sobie. Za nic nie chciałam spotkać jego wzroku. Postanowiłam oddać się muzyce.

Wiedziałam, że potrafię tańczyć, chociaż za nic w świecie nie przyznałabym tego na głos. Jako była łyżwiarka musiałam mieć poczucie rytmu, a tego się nie zapominało. Reynolds natomiast niesamowicie mnie zaskoczył. Prowadził nas przez cały czas, doskonale wyczuwając muzykę, przewidując moje kroki i odpowiednio dozując liczbę obrotów.

To się ceni, naprawdę. Niektórzy napieprzają nimi jak bębny od pralki.

Refren leciał już po raz ostatni i mimo, że bawiłam się świetnie, a jego obecność nie była aż taka... zła, to w tym momencie powinniśmy zakończyć nasz wspólny taniec.

Błądziłam wzrokiem po wnętrzu klubu unikając przy tym kontaktu z Fane'm.

Muzyka lekko ucichła, a wszyscy wokół przygotowywali się do kolejnej, wymagającej od zgromadzonych mnóstwa energii piosenki. Nie miałam już gdzie uciec wzrokiem. Zacisnęłam usta w wąska linię i nieśmiało skinęłam glową, dziękując mu tym samym za taniec.

Dj umiejętnie przeskoczył na kolejny kawałek remixując płynne przejście, a tłum wokół nas na nowo się rozbudził. Wszyscy zaczęli glośno krzyczeć. Zaśmiałam się szczerze, odchylając głowę do tyłu, bo jak na złość to właśnie teraz mężczyzna w dj-ce zaczął puszczać najlepsze do tańczenia nuty.

Chciałam zejść z parkietu. Może nie tyle co chciałam, ale musiałam. Powinnam. Mogłam. A mimo to chłopak trzymający mnie za ręce, których nie puścił, odkąd się zatrzymaliśmy, mi nie pozwolił. Lekko wzmocnił uścisk swoich dużych dłoni, przez co wzdłuż kręgosłupa przeszedł mnie dreszcz.

- Teraz ty mi wisisz taniec - powiedział na tyle głośno, aby przekrzyczeć tłum.

- Ale tylko jeden - odkrzyknęłam. Musiałam być bardziej pijana, niż mi się wydawało wypowiadając te słowa.

Kołysaliśmy się teraz w rytm jednego z hitów Rihanny, a czas wydawał się zatrzymać w miejscu. Dłonie Fane'a niezauważalnie przemieszczały się po moim ciele, ale każdy ich ruch na nowo pozbawiał mnie umiejętności oddychania. Z bioder powędrowały na takie po to, by potem przemieściły się na dolną część moich pleców. Nie wiem dokładnie, w którym momencie przesunął mnie do siebie jeszcze bliżej, ale nasze klatki piersiowe prawie się stykały. Objęłam go rękoma wokół szyi, przez co dystans między nami zmniejszył się jeszcze bardziej.

Tłumaczyłam sobie, że ze to kwestia tłumu i ścisku, jaki panował w klubie, ale prawda była taka, że wyczuwałam obecność jedynie wysokiego szatyna przede mną.

To nie powinno mieć miejsca, upomniałam się w myślach. Nienawidziałam tego chłopaka, nie miałam prawa się z nim tak dobrze bawić. Poza tym przyszłam tu z Willem, z jego najlepszym kumplem. Co to o mnie świadczyło?

To nie powinno być takie przyjemne i beztroskie. Ledwo przebywaliśmy w jednym pomieszczeniu, a tej nocy tańczyliśmy, jakby nasze ciała były jednością i świat poza nami nie istniał.

Przerażał mnie fakt, jak bardzo mi się to podobało.

——-

No i co tu się wydarzyło? Co sądzicie o rozdziale?

Continue Reading

You'll Also Like

13.2K 536 19
Niespodziewane oświadczyny chłopaka Klary uświadamiają jej, jak bardzo nie jest gotowa na życie, które zaplanowała dla niej matka. W przypływie emocj...
442K 965 1
Phoenix Weston: Kontynuacja Braci Weston. (47.6144042, -122.3340139) Zagramy?
22.6K 872 25
Enemies to Lovers Bad boy & good girl
315K 14.6K 37
Charlie cierpi na bezsenność. Jednak nie uważa tego za kulę u nogi, tylko dar. Dar, który umożliwia jej nocne wyprawy pod osłoną czarnej kominiarki...