Gorsza siostra - Rodzina Monet

Av igusia323

224K 8.2K 4.4K

Bycie zawsze gorszą siostrą może być męczące. Tym bardziej po trudnym dzieciństwie. Czy coś się zmieni w 13 l... Mer

Prolog
Jaka do cholery rezydencja?
Siadamy razem z tyłu?
Już jesteśmy.
Naprawdę go to obchodzi?
Sama go poproś.
Jestem Charlotte.
Fajnie, że przyszłaś
O boże... co ci się stało?!
Przepraszam.
Co ci przyszło do głowy?
A co ma piernik do wiatraka?
Ja mam zioło.
Nie jestem twoją panienką, idioto!
Prawie ją utopiłaś...
Tata.
Zjem w szkole.
Nie smakuje ci, Hailie?
Naprawdę nie lubisz siebie?
Masz chłopaka?
W sumie czemu nie?
Charlotte, co się dzieje?
Wysyłałaś mu pieniądze?!
Bo i tak nie mam nic do stracenia, prawda?
Zauważam Hailie?
Potrzebujesz pomocy, Charlotte.
Możesz mi wyjaśnić, co tutaj się stało?
Nawet Tony cię lubi.
Ile ty masz lat?
Muszę jechać?
Dupek!
Zaczęło się.
Wyglądasz słabo.
Twoja Charlie.
Wiesz, że naskarżę do Vincenta?
Po prostu nie ufam twojemu ojcu.
Język, Charlotte.
Bijesz jak mała dziewczynka!
A jakiś kwas?
Dobra, nie pierdol.
Tak, to definitywnie dobry pomysł.
Wiesz kim jestem?
Nie mogę ich zawieść.
Nie jestem Monetem.
Masz problemy z odżywianiem się, Charlotte?
No to jaki morał z dzisiaj?
Czuję się jak gówno.
Bezwartościowi idioci.
Jesteś ignorantką!
Gówno.
Sufit
Jesteś pojebana.
Chciałabym wrócić do domu, Tony.
Sugar mommy, co?
Niezły paradoks, prawda?

Kim jest Santan?

3.1K 130 61
Av igusia323

- Dzisiaj na kolację przyjedzie Monty z Mayą.

Odwracam się do Vincenta, który właśnie wszedł do kuchni. Siedzimy właśnie tam wszyscy.

Wybieram na laptopie Willa nowe rzeczy. To drugi raz, kiedy zgodziłam się, żeby sobie coś kupić, ale naprawdę mi potrzeba dużo rzeczy - nie mogę już znieść spadających z dupy spodnich, a moja ulubiona koszulka dosłownie się potargała.

Może nie mogę tutaj wybrać jakiś fajnych topów i mini spódniczek, które ubieram w nocy, ale no nie można mieć wszystkiego.

I muszę przyznać, że tak cholernie mi się to podoba. Ciuchy tak sobie, bo nie mogę wybierać tych naprawdę fajnych, ale biżuteria i przybory plastyczne! Mogę wybierać wszystkie jakie chcę, a nie tylko takie, które są w sklepach w których łatwo kraść.

- Dzisiaj? - dziwi się Will.

- Monty zapomniał mnie powiadomić wcześniej - odpowiada mu Vincent.

Vincent siada przy wyspie i o czymś tam gada z Willem. To rzadkie chwile, gdzie Vincent przebywa w naszym towarzystwie.

Ale ja jestem już tutaj 20 minut (o wiele za długo) i postanawiam się zmyć. Wybrałam już wszystko co chciałam - czyli nowe farby akrylowe i olejne, a do tego dużo płócien. 

Próbuje się cicho zmyć i wstaję z krzesła, ale Will nie daje mi uciec:

- Już wybrałaś? - pyta się Will.

- Taa... - mówię trochę skrępowana spojrzeniem Vincenta.

- Tak mało? - Marszczy brwi.

- Nie chcę nic innego... 

- Wybrałaś dwie farbki i jakieś płótna, a pędzelki do tego?

- Mam pędzelki.

- Pewnie zniszczone.

- Wcale nie, bo o nie dbam. - Przewracam oczami. - Pędzelków nie wymienia się od tak.

A ja swoje pędzelki kocham. Kupiłam je w prawdziwym sklepie plastycznym. Kosztowały jedenaście funtów.

Rozumiecie? Wydałam na głupie pędzelki jedenaście funtów! Mają mi starczyć do końca życia.

- Charlotte wreszcie przekonała się do zakupów? - wcina się Vincent.

- Nie dawno - odpowiada mu Will. 

Vincent kiwa zadowolony na te słowa głową:

- Wybierz sobie sukienki balowe.

- Po co? - Marszczę brwi.

- Bo idziesz na bal za niedługo.

Tamtą sukienkę miałam od Hailie. Zamówiła taką, ale przyszła w złym kolorze i mniejszym rozmiarze, więc czemu nie dać jej swojej młodszej siostrze?

I tak była trochę za duża.

- Na jaki bal? - jęczę. - Po co ja na nie w ogóle chodzę?

- Bo należysz do naszej rodziny.

Zatrzymuję się jak zmrożona na te słowa i przypatruję się Vincentowi. On tak na serio? Ale w sumie... ostatnio jest jakoś fajniej tutaj, jak zaczęłam tutaj spędzać więcej czasu. Dalej wszystkich unikam, ale spotykam często Dylana czy Shane na siłowni, bo chodzę już tam nawet bez Zacka.

Naprawdę spodobał mi się sport, a teraz wciągnęłam się w bieganie. Nie mówię o tym Zackowi, bo byłby niezadowolony. Uważałby, że to za dużo - dwa razy tygodniowo trening koszykarski, codzienne treningi z nim i jeszcze jakieś moje w samotności?

A ostatnio uczę się jeszcze trików na nożu motylkowym. Kilka razy się niechcący pocięłam, ale co tam. Może to nie do końca sport, ale fajnie to wygląda.

Oczywiście tego nie robię w siłowni. Jakby ktoś mnie złapał na "bawieniu" się nożem to byłoby po mnie.

Will na moją minę uśmiecha się łagodnie w moją stronę:

- Ten bal będzie twoim pierwszym prawdziwym. Będzie tam wiele ważnych ludzi.

Jęczę znowu.

Will klika coś na tym kompie i w końcu mi go oddaje:

- To ulubione sklepy z sukniami balowymi Hailie. Wybrała już sobie ich kilka, ty też powinnaś.

- Po co mi kilka?

- Bo balów będzie więcej.

- Aaaa, rozumiem, że bogacze nie chodzą dwa razy w tym samym? - Opieram brodę o łokieć i podnoszę brew.

Will jedynie uśmiecha się w moją stronę.

Wchodzę na tą stronę i o boże. Te ceny.

- Jak tak bardzo ci się nie podoba, to możesz poprosić o inny sklep.

- Co? - Spoglądam zdziwiona na Vincenta. - Nie o to chodzi... o kur... - Zerkam na Vincenta. - Yyy... znaczy o kurczaki.

- Co się stało? - pyta rozbawiony Will.

- To kosztuję więcej niż wszystkie moje ciuchy, które kiedykolwiek miałam! One są z jedwabiu czy co?

- Niektóre - śmieję się Will.

- O fuj. - Krzywię się z odrazą.

- Nie lubisz jedwabiu?

- Nie wiem, bo nigdy go w rękach nie trzymałam, a te skrzywienie to reakcja na te ceny. 

- Może chciałabyś jakąś sukienkę z niego?

Podnoszę wzrok na Willa i patrzę na niego jak na debila. Ja i jakiś materiał dla bogaczy? Aż tak jeszcze nie straciłam na honorze.

Wracam do wybierania ciuchów i nic mi się nie podoba. Już się prawie poddaję i wchodzę na ostatnią stronę.

A tam po kilku minutach znajduję coś... coś fajnego.

Czarna, długa suknia z wycięciem na nogę i jakimiś dziwnymi plecami - ma takie wiązanki zamiast normalnej dziury i jest na ramiączkach.

Świecą mi się oczy, ale po chwili zastanawiam się czy nie jest zbyt wyzywająca dla braci Monet. Niby normalna, ale te ramiączka są cienkie i no plecy są w sumie odkryte.

- Umm... Will? - mamroczę niepewnie.

Will zerka na mnie:

- Tak?

- Uhm... spojrzysz?

Will natychmiast do mnie podchodzi i spogląda na suknie. Po chwili wzrusza ramionami:

- Dodaj ją do koszyka, jeśli ją chcesz. Wybierz jeszcze coś innego.

Chyba wydaję na to jakiś dziwny dźwięk, bo Will odwraca się do mnie zdziwiony.

- Coś nie tak?

- Nie, nie nic - odpowiadam szybko. Jeszcze zmieni zdanie.

I ten ostatni sklep okazuję się naprawdę fajny. Mają masę eleganckich, ale z pazurkiem sukni. Jest on drugi najdroższy, ale w sumie niech Vincent trochę na mnie wyda kasiory. 

Wybieram ich łącznie pięć na co sama się dziwię i tylko ta pierwsza jest czarna (mega zdziwienie) - jedna jest czerwona, jedna jest taka biała, jedna to ciemny zielony, a ostatnia to bardzo ciemny granat.

Do tego wybieram takie rękawiczki do łokci w kolorze tej czarnej sukni i białej, bo do nich pasują. Do tego nawet na stronię widzę ładne buty i też wybieram je, żeby pasowały.

Na cenę w koszyku wzdrygam się.

- Will! - krzyczę i chowam głowę w ramionach.

- Co? - Odwraca się do mnie.

- Wybrałam tyle sukni, że mi starczy do końca życia. Zabierz to ode mnie. - Pcham ostrożnie laptop w jego stronę.

Will śmieję się i wchodzi na stronę.

- To tylko kilka sukni.

- Za dużo bogactwo na dzisiaj, zaraz się zrzygam - jęczę.

Wstaję i wychodzę z kuchni.

W pokoju zaczynam od razu rysować te suknie. 

Ale zamiast mnie w nich jest Hailie. Chcę okazać ich pełną piękność, a na mnie to nie będzie możliwe.

***

- Nienawidzę latać! - narzeka na przywitanie Maya.

Przewracam lekko oczami. Maya jest slay i nawet ją lubię, ale czasami jest wkurwiająca. A Monty... jest po prostu ciągle odklejony.

Siadamy przy stole, gdzie czekają już na nas wszystkie potrawy. Rano oczywiście zrobiła je Eugenie.

Zaczynamy jeść, a oni sobie coś tam gadają w sumie mam wyjebane. Skupiam się, żeby nie mieć odruchów wymiotnych od mocnego zapachu jedzenia.

- No, a starego Santana na pewno nie będzie na balu. Już dawno wypadł z branży, za niedługo całość odziedziczy Adrien.

Drgam zaskoczona na te nazwisko i szybko podnoszę wzrok na Maye. Santan? To nazwisko tej blondyny z balu. I będą na balu?

Nie wiem, dlaczego jakoś się cieszę. Możliwe, że laska będzie mnie ignorować, bo dlaczego miałaby się przyznawać, że się poznaliśmy?

Muszę użyć całej mojej woli, żeby nie wypytać o Santanów. Byłoby to tak podejrzane.

- Kim jest Santan? - wtrąca się Hailie.

Odwracam się w jej stronę i muszę się powtrzymać, żeby nie klęknąć przed nią i pocałować ja w stopy. Hailie dziękuje!

Maya odpowiada jakby nigdy nic. Lubię ja za to, że traktuje Hailie jak równą sobie (w porównaniu do braci) i pozwala jej się wyluzować. Dzisiaj ją jakoś pomalowała i Hailie się poryczała na reakcje braci (było to strasznie żenujące), ale no chociaż przez chwilę pokazała trochę pazurka.

- Nasi partnerzy w biznesach. Nawet ich lubię. - Wzrusza ramionami Maya.

No tak to ma sens. Blondyna mówiła, że ta sala gdzie był bal charytatywny w połowie należy do Monetów, a w połowie do Santanów.

Rozmowa się toczy dalej, ale ja myślę o tej blondynie. Ciekawe czy będzie mnie ignorować, a może znowu się ukryję w jakimś kiblu? Ale nie chcę jej jakoś atakować, może lubi samotność.

Jak się napatoczy i sama zacznie rozmowę będzie fajnie. Jak nie to mówi się trudno.






Fortsett å les

You'll Also Like

20.5K 1K 39
Emily Jones to 16-letnia dziewczyna. Niedawno straciła mamę i zamieszkała z wujkiem Henry'm, gdyż ojca nigdy nie poznała. Wujek przed śmiercią siost...
8.5K 449 13
O tym jak światło zakochało się w gwieździe morza... Miłość przez internet - każdy ma inne zdanie na jej temat. Jest ona na pewno trudna. Jest wiele...
47.3K 1.8K 108
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...
89.9K 2K 57
⚠️TW: przekleństwa, alkohol, narkotyki, papierosy, bicie, self-harm⚠️ Y/n właśnie się przeprowadziła do Pensylwanii, gdy tylko przekroczyła próg szko...