Dama Valentina //Sara Monet

By young_czytelniczka

19.5K 643 467

Sara Monet ma 15 lat i jest jedną z niewielu kobiet należących do organizacji. Wszyscy uważają ją za damę Val... More

Nie Skupiacie Się Na Mnie
Trening Na Siłowni
Wywiad
Pomieszczenie za lustrem
Co Ty Tam Masz?! Kamienie?!
Kolacja
Siostrzyczka
Niechciany Owad
To Ja Sara Monet
Ważny Artefakt Francji
Zaproszenie Na Bal
Muzyka Na Balu
Nie Wbija Się Noża W Plecy
To Co Jest I To Co Będzie
Na Środku Drogi
Wykorzystanie Nazwiska
Idziemy Na Imprezę?
Jebło ją coś kiedyś?
Na szczęście to tylko Will
Strzała wbita w czoło
Została moim jebanym zapomnieniem.
Maski ghostface
Eric Moris
School In Hell
Młodzi Willsonowie
Hades
Wasza Decyzja

Zawody

965 29 14
By young_czytelniczka

Obudził mnie budzik następnego dnia o godzinie 4:30. Nie chciało mi się wstawać, ale niestety trening sam się nie zrobi. Poszłam do garderoby przebrać się w jakieś ubrania, w których mogłabym ćwiczyć. Wybrałam taki komplet.


Potem poszłam do łazienki i zrobiłam szybką pielęgnację. Uczesałam włosy w wysokiego kucyka, wzięłam bidon, który już miałam przygotowany, telefon, słuchawki i wyszłam z pokoju kierując się w stronę siłowni. Kiedy już byłam prawie obok pomieszczenia, do którego się kierowałam usłyszałam jak ktoś uderza w worek. Podeszłam trochę bliżej siłowni, której drzwi były szklane więc wszystko przez nie było widać. Okazało się że to Shane. Szczerze? Cieszę się że to Shane a nie na przykład Dylan albo Tony. Weszłam na siłownię.

-Hej!

Powiedziałam trochę wyższym tonem bo uderzenia były mocne, a worek wydawał głośnie dźwięki.

-Siema!

Odpowiedział mój towarzysz. Podeszłam do bieżni, odstawiłam bidon na ziemię, włączyłam bieżnie i zaczęłam biegać. Po jakiś 5 minutach Shane oderwał się od worka i usiadł na ziemi z butelką wodę w ręce.

-Co tu robisz tak wcześnie?

Zapytał zdyszany Shane.

-Codziennie wstaje o tej samej godzinie.

Powiedziałam i zeszłam z bieżni. Potem razem z Shane'm robiliśmy sobie trening rozmawiając ze sobą. Kiedy już skończyliśmy to spojrzałam na godzinę. 5:59. Wyszłam z siłowni, pożegnałam się z Shane'm i powędrowałam do mojego pokoju. Weszłam do garderoby i szukałam oczywiście jakieś sukienki na zawody. Jako jedyna kobieta uczestnicząca w zawodach muszę wyglądać perfekcyjnie. Szukałam tak dobre 15 minut kiedy znalazłam sukienkę jakiej potrzebowałam. Wzielam sukienkę do łazienki. Na początku poszłam wziąć prysznic i umyć włosy. Potem zrobiłam sobie taki makijaż


Boże jak to cudnie wyszło! I jeszcze równo! Dobra koniec ekscytacji. Ubrałam się w sukienkę, która wyglądała tak


Oczywiście sukienka w moim stylu. Potem podeszłam do ogromnej półki z torebkami i butami. Wybrałam taką torebkę


I takie buty


Te buty są jednymi z moich ulubionych. Do torebki wzięłam telefon, chusteczki, pomadkę i klej do rzęs wrazie jakby mi się odkleiły. Potem zribial jeszcze taką fryzurę


Kiedy już wszystko miałam zrobione chwyciłam za torebkę i wyszłam z sypialni. Zeslzam na dół gdzie czekała na mnie cała piątka braci. Przywitałam się ze wsyztskimi i zaproponowałam że zrobię śniadanie. Oczywiście się zgodzili. Zobaczyłam kątem oka na zegar wiszący w kuchni. 8:10. Szybko się wyrobiłam. Pomyślałam. Zaczęłam robić śniadanie. Shane'owi, Ton'emu i Dylan'owi już ślinka ciekła na sam zapach. Zrobiłam takie śniadanie


Wzięłam sześć porcji i podstawiłam przed wszystkimi.

-Smacznego.

Powiedziałam. Wszyscy odpowiedzieli mi coś typu "nawzajem" i zaczęli jeść. Nim się obejrzałam cała trójka najmłodszych braci Monet nie miała już nic na talerzu.

-Japierdole ej, ja dalej nie rozumiem jak można tak szybko jeść.

Powiedziałam. Oczywiście skierowałam te słowa do Dylana, Ton'ego i Shane'a. Oni popatrzyli po sobie i wzruszyło ramionami.

-Słownictwo.

Wiemy kto.

-Ojej wielkie mi rzeczy jedno czy dwa przekleństwa. Przekleństwa to cześć życia wyluzuj.

Powiedziałam i wywróciłam oczami.

-No w sumie trochę racji ma...

Powiedział cicho Will.

-Williamie masz coś jeszcze co powiedzenia na ten temat?

Zapytał Vincent. Wszyscy siedzieli cicho, a ja jak zwykle wybuchłam śmiechem.

-Weź go zostaw panie marudo. Daj mu żyć.

Powiedziałam i jszzcze raz się cicho zaśmiałam.

-Nie wytrzymam...

Powiedział Vincent i przetarł skroń.

-Dobra, dobra my tu gadu, gadu a za niedługo musimy jechać na zawody. Zaraz wrócę.

Powiedziałam i wstałam od stołu. Poszłam na strzelnicę po łuk i karabin maszynowy. Na zawodach niby dawali broń, ale ja wolałam swój asortyment. Wzięłam jeszcze strzały i dwa magazynki po czym wyszłam i zaczęłam kierowac się w stronę kuchni. Zanim jeszcze weszłam do kuchni to wzięłam specjalną walizkę, do której mieściły łuk, strzały, karabin i magazynki. Jak już miałam wszystko to zeszłam do kuchni i postawiłam walizkę przy drzwiach do garażu. Spojrzałam jeszcze tylko na godzinę. 9:00.

-Dobra zbieramy się.

Powiedziałam i weszłam do kuchni po torebkę. Wszyscy pokiwali głowami. Wzięłam walizkę i weszłam do garażu. Jechaliśmy w tym samym składzie co ostatnio. (poprzednie rozdziały).
Wyjechałam z garażu i zaczęłam jechać w stronę hali, na której miały się odbyć zawody. Wysłałam jeszcze Vincent'owi lokalizację wrazie jakby mnie zgubili na drodze. Rozmawiałam z Dylanem, który jechał ze mną głównie o tym jak dostałam się jako jedyna kobieta na zawody Międzynarodowe. Po około 15 minutach dotarliśmy na hale.

Oczywiście przywitał nad również tłum fanek i fanów. W lusterku zobaczyłam samochody, w których jechali moi bracia więc wjechałam do garażu podziemnego dostępnego tylko dla zawodników i członków ich rodziny. Zaparkowałam w miejscu wyznaczonym dla mnie po czym wysiadłam z auta. Za mną oczywiście Dylan. Cała reszta już wysiadła z aut więc zaczęłam iść w stronę wejścia wiedząc że cała piątka pójdzie za mną. Nie myliłam się. Przed wejściem ochroniarze dali nam plakietki. Odrazu po tym skierowałam się do mojej garderoby. Tak jak w przypadku wywiadów tak i tutaj mam swój pokój, w którym mogę siedzieć, malować się, jeść tak naprawdę co kolwiek zechcę mogę tam robić.

Wracając. Usiadłam na kanapie znajdującej się w dosyć dużym pomieszczeniu. Braci poprostu nie wiedzieli co mieli zrobić więc Vincent z Will'em usiedli na krzesłach, a Tony, Dylan i Shane usiedli obok mnie na kanapie. Siedzieliśmy dobre 15 minut w milczeniu kiedy do mojej garderoby ktoś zapukał.

-Można wejść.

Powiedziałam. Do pomieszczenia weszła dobrze mi znana organizatorka. Wstałam i podeszłam do niej.

-Za 5 minut zaczynasz.

Powiedziała Eli, bo tak miała na imię.

-Dobrze.

Odpowiedzialam. Potem Eli wyszła a ja zostałam z chłopakami.

-Słuchajcie. Pójdziecie zająć miejsca.

Powiedziałam i otworzyłam drzwi. Oni oczywiście wstali.

-Idźcie na prawo. Na końcu korytarza są czarne drzwi. Tam pokażecie plakietki i zajmiecie obojętnie jakie miejsca. Macie loże dla siebie więc nie będzie problemu z innymi ludźmi.

Powiedziałam i wskazałam na mieście, w którym znajdują się drzwi. Oni pokiwali głowami i poszli we wskazaną im stronę. Ja wzięłam walizkę, w której miałam moje skarby i ja otworzyłam. Wyjęłam oby dwie rzeczy i wyszłam z garderoby. Skierowałam się do wejścia na główną cześć hali i podałam łuk pracownikowi, który jest odpowiedzialny za podawanie broni zawodnikom. Stałam jeszcze chwilę przed masywnymi drzwiami kiedy usłyszałam.

-Powitajmy wszystkim dobrze znaną Damę Valentine!!

Ogłosiła Eli przez mikrofon. To był dla mnie znak że mam wejść. Tak też zrobiłam. Ochroniarz otworzył mi metalowe drzwi, a ja z karabinem maszynowym w ręku wyszłam na sam środek hali. Przywitał mnie pisk i krzyk całej hali.

-Aby wygrać nasza dama musi zdobyć więcej niż 55 punktów!

Powiedziała teatralnie Eli. Spojrzałam na tabele, na której widniał punkty zdobyte przez zawodników. Najwięcej miał nie jaki Royal Brown. Ja już wiedziałam że zdobędę więcej. Ja to poprostu wie-dzia-łam. Z karabinem maszynowym w ręku podeszłam do tarczy. Strzeliłam. Raz, drugi, trzeci, czwarty. Za każdym razem środek. Kątem oka znów zerknęłam na tabele.

Mamy wyrównane punkty.  Ale Royal raz chybił. Pomyślałam. Został mi ostatni strzał. Jeśli trafię w środek wygram, jeśli nie będzie remis. Nie, nie, nie ja nie uznaje remisów. Albo jest wygrany albo przegrany. Wycelowałam bronią w tarcze, wzięłam głęboki wdech i... Strzeliłam. Sam środek! Wygrałam! Opuściłam broń z ulgą, ale jej nie pokazałam. Podeszłam do pozostałych zawodników, którzy stali z szeregu czekając na werdykt.

-Panie i Panowie! Wielkie brawa dla naszych zawodników!

Powiedziała to oczywiście Eli. Jak na rozkaz cała hala zaczęła klaskać i piszczeć. Zauważyłam moich braci, którzy siedzieli w loży. Uniosłam lekko kącik ust.

-Właśnie zakończyła się pierwsza runda międzynarodowych zawodów strzeleckich!

Kolejny raz Eli mówi tą samą gadkę,tym samym teatralnym tonem.

-Przejdźmy więc do kolejnej rundy!! Zapraszam zawodników z łukami!!

Mówiła dalej Eli. Jak na zawołanie odwróciłam się i kierowałam się w stronę pracownika, który miał zadanie podawać mi broń. Podeszłam do niego, on wręczył mi łuk i plecak ze strzałami, a ja oddałam mu karabin maszynowy. Wróciłam na mieście zawodników i czekałam na swoją kolej. W końcu ostatnio zawodnik czyli Royal Brown skończył strzelać.

-Ostatnia zawodniczka tegorocznych zawodów... Damo Valentino zapraszamy!

Lekko irytował mnie ton, którym mówiła Eli, ale miałam to jak na razie w dupie. Podniosłam podbródek i długimi, ale szybkimi krokami zaczęłam kierować się w stronę tarcz. Tym razem tarcze były do łuku. Były trzy tarcze. Jedna, która poprostu stała na ziemi, druga, która ruszała się szybko w górę i w dół i trzecią, która ruszyła się jeszcze szybciej na boki. Kolejny raz tego dnia zerknęłam na tablice z punktami. Kolejny raz najwięcej miał Royal Brown. Jak na razie ma najwięcej... Pomyślałam.

Stanęłam przed tarczą i szybkim ruchem wyciągnęłam jedną strzałę. Wycelował am łukiem w stronę tarczy i strzeliłam. Sam środek. Do każdej z trzech tarcz strzeliłam w środek,ale została mi jeszcze sztuczka. Została mi ostatnia strzała. Juz nie wiem, który raz, ale wycelowałam łukiem w stronę tarczy. To byla ostatnia czyli ta, która rusza się na boki. Strzeliłam. Udało się! Strzała złamała się w pół. Jedyne co usłyszałam to oklaski i krzyki. Uśmiechałam się w głowie że wygrałam. Odeszlam od tarczy i podeszłam do reszty zawodników bo mieli się ogłosić wyniki. Wymienili miejsca od tyłu.

Właśnie jest wyczekiwana dla mnie chwila czyli moment, w którym będę mogła stanąć na najwyższym miejscu na podwyższeniu.

(jak nie wiecie o co chodzi to o takie podwyższenia z numerem zajętego miejsca. Na zawodach takie często są)

-Pierwsze miejsce zajmuje... Dama Valentina!! Wielkie brawa!

Już doszczętnie irytował mnie głos Eli, ale teraz przejmowałam się wygraną. Stanęłam na podwyższeniu. Wręczono mi puchar i kwiaty. Coś tam pierdolili o tym jak się cieszą że wygrałam.🙄. Potem już z ulgą byłam przed drzwiami mojej garderoby. Gdy uchyliłam drzwi to ktoś mnie dopadł. Sorka, nie ktoś a raczej Dylan. Przytulił mnie. Czekaj, czekaj... Przytulił? Szczerze mówiąc to dawno nikt tak mnie nie przytulił od serca... Oddałam uścisk trzymając dalej  w obydwu dłoniach rzeczy, gdy dylan już się odsunął. Potem po kolei szzyscy ki pogratulowali a ja uprzejmie odpowiadałam.

Znam monetów już długo i nie przypuszczałam że spędzanie z nimi czasu może być fajne. Tak szczerze? Nie lubiłam ich nigdy jakoś. Zawsze kojarzyli mi się z tymi aroganckimi typami, którzy mają w dupie wszystko i wszystkich.
Ale jakby nie patrzeć, może nawet moje dotychczasowe życie było gorsze od tego, które na mnie czekało?
Może w końcu ktoś mnie pokocha?...

Continue Reading

You'll Also Like

16.9K 772 34
Hejj nazywam się Mia... Mia Monet, mam 14 lat i bliźniaczkę Hailie. Chcecie zobaczyć moją historię? Jeśli tak zapraszam do czytaniaa. Mini spojler: '...
283K 10.1K 23
Dla Cartera muzyka jest całym życiem. Gdy rodzice zabraniają mu udziału w konkursie dla młodych talentów z powodu złych ocen chłopak nie zamierza się...
39.7K 1.3K 50
( uwaga w książce mogą pojawić się błędy ortograficzne bo jestem dyslektykiem i czasem i się to zdarza ) A co gdyby Hailie pochodziła z patologiczne...
117K 6.6K 30
Melissa Johnson pochodzi z dobrej rodziny, ma kochających rodziców i prowadzi kancelarię prawniczą ze swoją przyjaciółką. Od kilku miesięcy interesuj...