Nie pożałujesz

By Mankaryna

30.8K 4.3K 1.3K

Niezwykła historia o sile miłości. Życie bywa trudne, a cierpienie to nieodzowny element. Czasem gorzej już b... More

Słowem wstępu
Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Epilog

Rozdział 51

483 64 83
By Mankaryna

Dochodziła dwunasta. Od dobrego kwadransa stałam przed lustrem. Nie mogłam uwierzyć, że widoczna w nim kobieta to ja. Z całą pewnością wyglądałam na kogoś pewnego siebie, eleganckiego. Moje włosy zostały wyprostowane i sięgały teraz prawie do łopatek. Przyzwyczaiłam się już do koloru, pociemniały po chemioterapii. Wciąż byłam jasną blondynką, ale nie tak jasną jak kiedyś. Oczy miałam delikatnie podkreślone czarną kredką. Usta pozostały naturalnie malinowe, za to na policzkach pojawiło się sporo różu. Podobał mi się efekt, choć robotę robiła sukienka na grubych ramiączkach. To był milowy krok dla mnie – tak wyjść z domu. Szczególnie na wysokich obcasach, w których nie mogłam oderwać oczu od własnych nóg. Kompleksy z powodu utraty mocno atletycznej sylwetki już mi minęły. Pracowałam na nią całe życie i straciłam w kilka chwil. Teraz jednak te kościste kolana nie stanowiły dla mnie problemu, bo Teo je kochał.

O wilku mowa, pomyślałam, gdy zadzwonił dzwonkiem. Uprzedził mnie, że tak zrobi, żebym mogła się przygotować, nim mu otworzę. Chciał zobaczyć od progu pewną siebie, zadowoloną kobietę. I tak się czułam. Byłam podekscytowana, jakbym otwierała drzwi panu młodemu.

– Wow – wymamrotałam, gdy tylko go ujrzałam. Oboje patrzyliśmy na siebie szeroko otwartymi oczami, usta mieliśmy rozchylone. Wiedziałam, że włoży czarny garnitur, ale nie miałam pojęcia, że ten widok zwali mnie z nóg. Kościste kolana zaczęły się uginać, gdy patrzyłam na wystylizowany zarost i seksownie zaczesane do tyłu przydługie włosy. Boki wygolił prawie na zero. Wyglądał jak z okładki jakiegoś czasopisma.

– Wyglądasz... – zaczął.

– Nigdzie z tobą nie idę! – zawołałam, wchodząc mu w słowo. – Ktoś mi ciebie ukradnie w biały dzień. Wchodź szybko. – Sięgnęłam po dłoń Teo, rozejrzałam się po korytarzu i pociągnęłam go na siebie. Szybko zamknął mnie w swych ramionach.

– Mamy tu mały problem – warknął mi do ucha, dociskając moją miednicę.

– Chyba nie taki mały – jęknęłam, czując go wyraźnie.

– Chyba nie, bo obawiam się, że nawet jeśli zaraz coś zaradzimy, to problem będzie wracał za każdym razem, gdy na ciebie spojrzę. Jesteś zjawiskiem, moja mała.

– Podobało mi się – przyznałam. – Dopóki nie zobaczyłam ciebie. Będzie mi ciężko oderwać od ciebie wzrok, żeby choćby złożyć Sarze i Krystianowi życzenia.

– Cała moja – warknął, ściskając mój pośladek pod sukienką. – Odchylę te majteczki tylko na momencik... – ostrzegł z psotnym uśmiechem. Wtedy zauważyłam, że nie miał na zębach aparatu ortodontycznego...

***

Spóźniliśmy się do kościoła, ale udało nam się niepostrzeżenie przemknąć do środka. Wszystkie miejsca w średniej wielkości świątyni były zajęte. Stanęliśmy na samym końcu po prawej stronie i od razu zagapiłam się na policyjny mundur pana młodego. Wiedziałam, że był jakimś komendantem ABW czy CBŚ, ale nie spodziewałam się, że ubierze się służbowo na własny ślub. Dokoła nas było sporo jego kolegów po fachu, także w mundurach. Nie czułam się przez to jak w kościele. Przez całą ceremonię biłam się z myślami. Nie wiedziałam, co robić. Naprawdę nie miałam pojęcia, czy byłam jeszcze wierząca. Czy to zwykła przewrotność losu, czy Bóg rzeczywiście podarował mi najcudowniejszego mężczyznę na ziemi? Nigdy nie czułam się szczęśliwsza niż teraz. Czy powinnam modlić się i dziękować za to? Bałam się igrać z Bogiem, ale mimo to nie klękałam dzisiaj i się nie modliłam. Na ten moment byłoby to oszustwem z mojej strony. Musiałam najpierw zrobić porządny rachunek sumienia.

– Chcę wziąć kościelny – szepnął mi do ucha Teo, gdy proboszcz pozwolił Krystianowi pocałować swoją żonę. Wcześniej uzgodniliśmy, że pobierzemy się w urzędzie w kameralnym gronie.

– Teo, ty nie wierzysz – odparłam. Nie chciałam, żeby robił to dla mnie.

– Wierzę w ciebie, moja mała. – Ścisnął moją rękę, którą przez całą mszę trzymał w obu dłoniach. – Jestem pewny, że chcę kościelny, a ty?

– Nie wiem. Zaskoczyłeś mnie.

– Lubię cię zaskakiwać – mruknął.

– Flirtujesz ze mną w kościele?

– Mhm... i za moment będziesz musiała pomóc mi zakryć co nieco.

Zawstydził mnie. Chyba jakaś wiara jeszcze we mnie była, bo czułam się zbyt niestosownie, by ciągnąć tego typu rozmowę w tym miejscu.

Na zewnątrz wyszliśmy jako jedni z pierwszych. Ustawiliśmy się z boku. Teo objął mnie od tyłu i położył brodę na moim ramieniu. Patrzyliśmy, jak mundurowi robią tunel i ustawiają do góry strzelby.

– Możliwe, że mogłabym chcieć – odpowiedziałam na jego wcześniejsze pytanie.

– Uhu, sialalala, czy ten pani i pani są w sobie zakochani? Czy ta pani tego pana chce? – zanucił mi do ucha tekst piosenki. Zaczęłam się śmiać. Kochałam jego pomysły i nie posiadałam się z radości, że mnie chciał.

– Chcę najbardziej na świecie. – Wygięłam się i pocałowałam go w usta. Tak się złożyło, że nasz pocałunek został ostrzelany, bo para młoda akurat wyszła z kościoła.

– Jezu, on jest ze sto lat starszy od niej – zażartował po cichu Teo.

– Jedynie dziewiętnaście. – Zaśmiałam się. Ja nie widziałam w tym niczego złego, ale Teo przyznał mi się niedawno, że na początku naszej znajomości nie potrafił spojrzeć na mnie jak na kobietę właśnie ze względu na wiek.

Ominęłam zaskoczone spojrzenia starych znajomych, jak i ich samych. Pod kościołem staliśmy zaledwie chwilkę, bo było bardzo zimno. Kristian krzyknął, że widzimy się na sali w hotelu i wszyscy rozeszli się do swoich środków transportu.

Podobała mi się jazda w ciągu trąbiących aut. Nigdy nie byłam na żadnym weselu. Nie miałam rodziny, a nikt z grona przyjaciół nie wziął ślubu w młodym wieku.

Zarejestrowałam obecność znajomych twarzy, dopiero gdy dotarliśmy do wielkiego hotelu, gdzie odbywało się przyjęcie. Starałam się stawać do nich tyłem, by mnie nie dostrzegli. Wiedziałam, że to nieuniknione, ale chciałam chociaż odwlec to w czasie.

Zdjęliśmy płaszcze w holu, od którego odchodziło wejście do wielkiej sali. Teo położył dłoń na moich plecach i poszliśmy. W progu zgarnął z tacy dwa kieliszki szampana i mi podał. Obserwowałam wszystko uważnie ze względu na nasz przyszły ślub, chociaż uzgodniliśmy, że nie będzie dużego wesela.

Po toaście przyszedł czas na życzenia. Ustawiła się już spora kolejka.

– Chodź, zobaczymy, gdzie siedzimy. – Zabrał mnie z powrotem do holu, gdzie stały tablice z nazwiskami. Sara posadziła nas z obcymi ludźmi, co oznaczało, że znajomi raczej za mną nie tęsknili. Szybko zresztą potwierdziły się moje obawy. Stojąc w kolejce do składania życzeń, słyszałam szepty.

To ona?

Ta suka?

Nie, to nie ona.

Jak śmiała się tu zjawić?

To nie może być Karolina.

Po co ta zdzira tu przyszła?

No przecież nie przyszła z podwórka. Sara ją zaprosiła, idiotko.

No, ale żeby przychodzić z fagasem, dla którego zostawiła Miłego?

Przecież ci mówię, że to nie ona.

A ja ci mówię, że ona. Zafarbowała włosy i schudła, ale to ona.

Weźcie się ogarnijcie, plotkary. To ona, widziałem jej nazwisko na liście.

Przeszła chyba na sponsoring.

– Powiedzieć im coś czy dobrze się bawisz? – zaproponował znudzonym głosem Teo. Z pewnością go słyszeli, bo umilkli. Było mi trochę wstyd, że jestem w tym samym wieku co obgadująca mnie grupa. Jednak dzięki ich nietaktownemu zachowaniu czułam, że jestem intelektualnie na wyższym poziomie. Stałam ze swoim przyszłym mężem i naprawdę się nimi nie przejmowałam, nawet gdy pod naszym adresem padały różne epitety, a trochę ich było. Bałam się jedynie, że dawni znajomi zdradzą coś związanego z moim pływaniem. Trochę pożałowałam, że nie byłam szczera z Teo w tej kwestii, ale nie chciałam o tym z nim rozmawiać. To była przeszłość, kompletnie już nieistotna.

– A co na przykład byś powiedział, mój fagasie? – szepnęłam, używając określenia, którym go nazywali.

– Może: „To była kiedyś ona, ale teraz jest moją małą"?

– Mmm... podoba mi się.

– Dorzuciłbym jeszcze: „Jedni chudną, a inni, ci, którzy żyją życiem tych chudnących, tyją".

Teo mnie zszokował. Natychmiast skarciłam go wzrokiem, a on za to puścił mi oczko, żebym się tak nie przejmowała. Tylko że faktycznie kilku osobom znacznie się przytyło, w związku z czym dowalił dosadnie. Ale prawda była taka, że oni wszyscy mieli prawo źle o mnie myśleć.

– Całkiem dobrze się bawię – zapewniłam Teo, żeby przypadkiem nic już nie mówił. Uśmiechnął się triumfalnie, a potem przeniósł wzrok na grupę dawnych znajomych. Kiwnął w ich stronę głową, unosząc jedną brew. Nie mieli już ochoty na dalsze insynuacje.

W końcu nadeszła nasza kolej, by podejść do pary młodej. Oficjalnie przedstawiłam im swojego narzeczonego. Nie zaskoczyłam ich, bo rozmawiałam już z Sarą przez telefon. Byliśmy jednymi z ostatnich w kolejce, dlatego się nie spieszyłam z życzeniami. Miałam ich sporo. Znałam Sarę od przedszkola. Długo byłyśmy nierozłączne. Nigdy mnie nie zostawiła. Mimo że odsunęłam się od niej, nie patrzyła na mnie z jakimikolwiek wyrzutami.

– Nie możemy się doczekać, żeby odwdzięczyć się za te piękne słowa na waszym ślubie – powiedziała na koniec. Wyściskałyśmy się, a Teo dał im kopertę i wino. – Karol? – Zatrzymała mnie jeszcze.

– Hm?

– Musisz im wybaczyć. Mają prawo myśleć, co myślą. To była twoja decyzja. Uszanowałam ją i nigdy nie wyprowadziłam ich z błędu.

– Będzie dobrze, Sara. Dziękuję, że tego nie zrobiłaś. Nie martw się niczym. To twoje święto.

Usiedliśmy do stolika, przy którym było nam bardzo komfortowo. Teo popijał wódkę z pozostałymi, ja miałam prowadzić, więc postawiłam na wodę.

Planowaliśmy zmyć się szybko, ale nim się obejrzeliśmy, minęły dwie godziny. Przetańczyliśmy w miejscu skoczne kawałki, które grała orkiestra. Miałam wtedy wrażenie, jakbyśmy byli sami na tej wielkiej sali pełnej ludzi. Gdy wracaliśmy do stolika, znów zaczynałam dostrzegać innych. Okazało się, że bawiliśmy się z kuzynostwem Krystiana. Podchodził do nas często na jednego ze swoją żoną. Dwa razy też porwał mnie do tańca, Teo natomiast ruszył na parkiet z Sarą. Było fantastycznie – dopóki towarzystwo nie przesadziło z procentami. Moi starzy znajomi zaczęli się do nas przysiadać i zagadywać jak do najlepszych przyjaciół. Nie miałabym nic do nich gdyby nie fakt, że kilka godzin wcześniej mnie obrażali.

– Widziałaś się z Miłym? – zapytała z premedytacją pijana Weronika.

– Mogę porwać twojego chłopaka do tańca? – wtrąciła Roksana.

– Narzeczonego – poprawił ją Teo. – I sugerowałbym raczej zadać to pytanie najpierw mnie – dodał sugestywnie. Wróciłam wzrokiem do Weroniki, która powtórzyła pytanie, a za chwilę spojrzałam za siebie, gdy ktoś dotknął nagiej skóry na moim ramieniu.

– Cześć, Karolina.

– Poznaliście się w Stanach? – napadła mnie kolejna koleżanka.

– Na długo przyjechałaś?

– Miłosz mówił, że zerwał zaręczyny dla ciebie.

– Musimy koniecznie wyskoczyć gdzieś razem.

– O tak! Może w przyszłym tygodniu.

– Miałaś takie ładne włosy, czemu zafarbowałaś?

Zakręciło mi się w głowie. Nie nadążałam. Przeskakiwałam wzrokiem od jednej do drugiej. Błagałam w myślach, żeby tylko nie zapytały o pływanie. Wciąż przy nas siedziały i klepały to samo, chociaż nie odpowiadałam na ich pytania. Zniesmaczona spojrzałam na Teo, który ścisnął moją dłoń. Powstrzymywał się od śmiechu. Kiwnął na mnie głową i wstał, a następnie porwał mnie na parkiet. Orkiestra grała po pięć kawałków, a potem była przerwa, kiedy leciała cichsza muzyka z głośników. Na taką teraz trafiliśmy, ale nie przeszkadzało nam to – ani też fakt, że nikt inny nie tańczył.

– Nie pijesz dlatego, że też się tak zachowujesz po pijaku? – Rozbawił mnie.

– Gdy ostatnim razem byłam pijana, mężczyzna, na kolanach którego siedziałam w aucie, fantazjował o kuta...

– Ciii... – Ze śmiechem zakrył dłonią moje usta i przegiął mnie do tyłu. – Nie przypominaj mi takich rzeczy. To było okropne.

– A co ja mam powiedzieć? Byłam w tobie zakochana, a ty mi oświadczyłeś, że myślałeś o kutasach, gdy poczułeś... jak to było? – nabijałam się.

– Twoją piękną pupę – podpowiedział przy moich ustach, które następnie zaczął kąsać. Chciałam bujać się tak w jego silnych ramionach do końca życia. W którymś momencie jednak zrobiło się mniej miło. Teo się spiął. Kiedy trzeci raz przyłapałam go na tym, że zerkał na jakiś punkt za mną, wiedziałam już, o co chodziło.

– Miłosz? – zapytałam.

– Miało go tu nie być.

– Zasiedzieliśmy się. Pewnie przyjechał po meczu. Czy największy przeciwnik zazdrości jest zazdrosny? – Zagryzłam wargę w uśmiechu, ale mój przystojny zazdrośnik zmarszczył brwi, pokazując, że wcale go nie rozbawiłam. – Hej. – Ścisnęłam palcami jego brodę, zmuszając go, by na mnie spojrzał. – Ta pani – wskazałam siebie palcem – kocha tego pana. – Trąciłam swoim nosem jego nos.

– Wiem, moja mała... – westchnął. – Ufam ci bezgranicznie, ale nic nie poradzę na to, że jestem zazdrosny. Nie chcę widzieć was razem w jednym pomieszczeniu, nawet jeśli ma czterysta metrów kwadratowych.

– Myślę, że czas na nas.

– No chyba sobie kpi, jeśli właśnie tu podchodzi! – Teo przerwał nasz romantyczny taniec i po chwili zabrał rękę z moich pleców. Zerknęłam przez ramię, by zobaczyć, że trzymał dłoń na nadgarstku Miłosza centymetry ode mnie. Najwyraźniej Miłosz zamierzał mnie trącić. – Hamuj – powiedział do niego spokojnie.

– Oho, przyszłaś z ochroną. – Miłosz wyrwał rękę i opuścił luźno.

– Zgadza się – potwierdził Teo.

– Cześć, Miłosz – przywitałam się, patrząc na cyfrę na jego piersi. Dwójka. Wciąż miał ten sam numer i ten sam styl. Pod marynarkę założył czerwoną koszykarską bokserkę, a do garniturowych spodni jordany. Tylko on mógł w tym dobrze wyglądać. Podobnie ubrał się na nasze studniówki, a także bal, na którym byliśmy w połowie jego studiów.

– Miałaś zadzwonić.

– Przepraszam, ale... – Urwałam, bo naprawdę nie wiedziałam, jak się wytłumaczyć. Z początku nie miałam do tego głowy, a potem sprawy z Teo potoczyły się tak szybko. Nie widziałam żadnych szans dla mnie i Miłosza, dlatego się nie odezwałam. Zupełnie nie pomyślałam, że czekał, uzależniając swoje dalsze życie ode mnie. Bardzo źle go potraktowałam, a nie zasługiwał na to, nawet jeśli wydawał się oschły. Taki po prostu był. Kiedyś go takiego kochałam. – Przepraszam, Miłosz. Tak mi przykro, że ci to zrobiłam. – Zaatakowały mnie potworne wyrzuty sumienia.

– Chcę z tobą zamienić słowo na osobności. – Postawił mnie w trudnej sytuacji. Nie chciałam nikogo zranić, ale Miłosza już skrzywdziłam. Byłam mu winna porządne wyjaśnienia.

– Nie sądzę, by to był dobry pomysł – wtrącił Teo.

– Twoja panna ma na palcu diament, a ty wątpisz w jej uczucia? – Miłosz wziął go pod włos.

– Moja kobieta ma na palcu brylant, a ja wątpię w twoje intencje. – Zostałam podwójnie zaskoczona, bo nie miałam pojęcia, co rzeczywiście nosiłam. Zdawałam sobie jednak sprawę, że brylant był drogi, droższy od diamentu. Rozgrywała się chyba walka kogutów i nie podobało mi się to. Należałam do Teo. Bez żadnych wątpliwości.

– Uspokójcie się – poprosiłam. Nie mogłam patrzeć na to, do czego doprowadziłam.

– Karolina, daj mi pięć minut.

– Ja nie zabraniam. – W głosie Teo usłyszałam wesołą nutkę. Spojrzałam na niego, ale nie dostrzegałam rozbawienia.

– Wiesz, że to niczego między nami nie zmieni? – dopytałam Miłosza.

– Nie wiem, ale chcę się dowiedzieć. Przez ostatnie cztery lata zarzucałem sobie, że cię nie zatrzymałem. Muszę poznać prawdę, bo się uduszę...

– Byłbym wdzięczny, jeśli nie wzbudzałbyś w Karoli poczucia winy. – Teo się wkurzył. Całkiem słusznie, bo moje wyrzuty sumienia urosły już do niebezpiecznego poziomu. Byłam bliska płaczu. Nie wiedziałam, jak wybrnąć z tej sytuacji. Miłosz niczego nie rozumiał i gdy to widziałam, pękało mi serce.

– Nie rozmawiam z tobą. Puść ją i idź złamać komuś nos czy coś innego. Pozdrowienia od Kumowskiego tak by the way. – Miłosz mnie zszokował. Wskazał głową jeden ze stolików po swojej prawej. Raptownie tam spojrzałam, ale nie miałam pojęcia, na co zwrócić uwagę, więc wbiłam wzrok w nabuzowanego narzeczonego, który już zaciskał szczęki. – Widzę, że oparliście swój związek na brylantach i szczerości. – Nie miałam pojęcia, o co chodziło.

– Wystarczy. – Teo złapał mnie za dłoń i pociągnął do wyjścia, choć przy stoliku została moja torebka. – Karolina, chcesz z nim porozmawiać? – zapytał w holu.

– Nie – odpowiedziałam powoli niezgodnie z prawdą. Pragnęłam zostawić za sobą przeszłość.

– Chcesz...

– Kim jest Kumowski? – zmieniłam temat.

– To naprawdę nieistotne – zbył mnie. – Teraz masz na głowie co innego. – Wskazał brodą na Miłosza, który wyszedł za nami, ale na razie trzymał dystans.

– Jesteś zły. Chodźmy do domu.

– Nie, myszko – sprzeciwił się dość oschle. – Wiem, że chcesz zamknąć ten rozdział. Możesz iść. Wszystko między nami będzie okej, przysięgam.

– No nie wiem...

– Idź wyjaśnić, co chcesz. – Teo spuścił z tonu. – Będę niedaleko, moja mała.

– Dobrze, ale pamiętaj, że cię kocham.

– Wiem to bardzo dobrze. – Ścisnął moją dłoń.

– Dlaczego jeszcze mnie nie pocałowałeś? – zapytałam podejrzliwie. Miałam mętlik w głowie. Trochę się dziwiłam, że przy tym pojedynku Teo nie zaznaczył fizycznie swoich praw do mnie.

– Skoro ty tego nie uczyniłaś, to chyba znaczy, że nie chcesz robić mu przykrości? – Trafił celnie.

– Kiedy ty mnie tak poznałeś?

– Jestem uważnym obserwatorem.

– Sprawdzasz mnie teraz?

– Nie obrażaj nas.

– Teo, przerażasz mnie – przyznałam szczerze. Był dziwny. Nie znałam go takiego. – Chcę iść do domu – odpuściłam.

– Karolina, jestem tylko zazdrosny. – Uniósł się. – Przeżyję. Naprawdę chcę, żebyś poradziła sobie z przeszłością, a jeszcze bardziej pragnę, żeby Miłosz w końcu zrozumiał, że wybrałaś mnie i odpuścił. – Przekonał mnie tym.

– Powiem mu wszystko, to powinno wystarczyć.

– Okej. Daj mi najpierw zamienić z nim słowo.

– Jezu, po co? – Zdziwiłam się.

– Chcę, żebyś była bezpieczna.

– On mi nic nie zrobi. Jestem tego pewna.

– Ale ja nie mam pewności, że cię nie zaskoczy niechcianym pocałunkiem. – Zagiął mnie. Tego nie byłam już taka pewna. – Minuta. 

Continue Reading

You'll Also Like

202K 11.8K 43
Cicha i spokojna, dobrze się uczy. Gaby w szkole jest mało znaną dziewczyną. Co się stanie jeżeli któregoś dnia zaczepi ją Maxsymilian? Typowy badboy...
1.1K 67 14
Dark Romance, Slow burn Nadeszły niebezpieczne czasy dla sycylijskiej mafii, co gorsza aktualny Boss Giovanni D 'Angelo nie jest w stanie sprostać za...
103K 4.7K 29
Drżącą dłonią składam podpis pod własnym wyrokiem. Własnoręcznie, ale nie z własnej woli, skazuję się na rok udręki, nie mając pojęcia w jak niebezpi...
15.7K 1K 25
Zrozpaczonego po ataku ludzi Carla ogarnia szaleństwo. Powoli zatraca się w odmęcie własnej duszy, nie dopuszczając do siebie nawet najbliższych przy...