Nie pożałujesz

By Mankaryna

30.8K 4.3K 1.3K

Niezwykła historia o sile miłości. Życie bywa trudne, a cierpienie to nieodzowny element. Czasem gorzej już b... More

Słowem wstępu
Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Epilog

Rozdział 38

476 66 39
By Mankaryna

Karolina

Mimo że naprawdę chciałam, by Teo poszedł jeszcze na dół do rodziny, to gdy to zrobił, nie mogłam bez niego zasnąć. Łaknęłam jego ciała. Lubiłam słodką męczarnię, gdy czułam jego męskość na swojej pupie. Moim fantazjom nie było końca. Wyobrażałam sobie, że jestem normalna. Że Teo nie ma tak sztywnych zasad względem kobiet. Że nie potraktował tak podle Karolci i wszystkich innych. I wreszcie, że odwracam się do niego i go całuję. Na tę myśl naprawdę się odwróciłam, ale jego wciąż nie było. Nie wiedziałam, ile czasu minęło. Godzina, może półtorej. Za każdym razem, gdy słyszałam kroki na schodach, poprawiałam swoją protezę i wygładzałam koszulkę.

W końcu usłyszałam jego śmiech. Musiałam jednak trochę poczekać, nim skończył dyskutować na schodach z kuzynem. Gdy się pożegnali, spięłam się w oczekiwaniu. Po czwartym pożegnaniu rozluźniłam się myśląc, że chyba nigdy nie poczuję ciała mojego Teo.

Zahaczył jeszcze o łazienkę i jakiś kwadrans później się go doczekałam. Wszedł po cichu i się rozbierał. Klamra jego paska uderzyła o podłogę. Dźwięk rozpinanego rozporka spowodował, że wstrzymałam oddech. Uginający się za mną materac przyspieszył bicie mojego serca.

– Nie możesz już spać beze mnie, co? – Zaskoczył mnie.

– Co? – wymamrotałam i przeciągnęłam się, udając, że mnie obudził.

– Ja bez ciebie też. – Przytulił się do mnie od tyłu i wsunął ramię pod moją głowę. – Moja mała. – Docisnął się do mojego ciała i zaciągnął jego zapachem. Drganie w dolnej partii jego ciała spowodowało, że głośno przełknęłam ślinę. Zawsze ukrywał przede mną swoją fizjologię. Dopiero gdy usypiał, przestawał kontrolować biodra i zbliżał je do mnie, dlatego teraz się przestraszyłam. Bałam się, że chciał się zabawić i nie spodobało mi się to.

– Teo? Co robisz?

– Co byś odpowiedziała... gdybym ci powiedział, że chcę cię pocałować? – Swymi słowami wprawił mnie w osłupienie.

– Co? – palnęłam.

– Bądź ze mną szczera ten jeden raz.

– Nie... wiem – odparłam ostrożnie.

– A między czym rozważasz? – Zdenerwował mnie. Nie podobało mi się, że igrał z moimi uczuciami.

– Niby po co miałabym cokolwiek rozważać, skoro nie zapytałeś? Gdybanie nie leży w mojej naturze, Teo.

– Chciałbym... – Urwał i uniósł się, a następnie przeszedł nade mną i położył się tak, że leżeliśmy twarzą w twarz. – Chcę – poprawił. Uderzyła we mnie silna woń alkoholu. Mój Teo musiał się nieźle schlać. – Bardzo chcę cię pocałować – dokończył. Miałam ochotę płakać, gdyż już wiedziałam, że jego zachowanie było jedynie skutkiem upojenia.

– Cuchniesz jak gorzelnia, dlatego życzę ci dobrej nocy, zanim zrobisz coś, czego pożałujesz! – Zerwałam się z łóżka.

– Skarbie... – Usłyszałam jeszcze, zanim wybiegłam z pokoju i zamknęłam się w łazience. – Karolina. – Zapukał do mnie po chwili.

– Teo, błagam, odejdź i nie psuj nas – powiedziałam błagalnie. Bałam się, że rano będzie to pamiętał i zostawi mnie jak Karolcię.

– Przepraszam – wymamrotał, po czym odszedł. Opuściłam łazienkę. Niepewnie otworzyłam drzwi jego pokoju. Siedział na łóżku przy świetle małej lampki, ale na mój widok wstał. – Karolina...

– Teo, nie mów nic, proszę – przerwałam mu. Podeszłam do fotela i usiadłam. Podkurczyłam nogi, dając do zrozumienia, że dziś zamierzam tu spać.

– Mała, przepraszam. – Klęknął przede mną i uchwycił się moich kolan niczym kotwicy. – Zapomnij o tym i połóż się do łóżka. Obiecuję, że więcej nie wyskoczę z czymś takim. – Ścisnął moje nogi i wstał, a następnie wyszedł z pokoju.

Nie byłam w stanie zasnąć. O dziwo nie myślałam o tym, co się wydarzyło, ale o tym, gdzie zamierzał spać.

2:12 Ja: Nie jestem zła

Napisałam SMS-a, ale szybko odkryłam, że telefon Teo został w pokoju. Podeszłam do niego, by wykasować swoją wiadomość. Znałam wzór blokujący komórkę, ale nie mogłam wejść w SMS-y, ponieważ oprócz mojego miał ich jeszcze kilka. Na podglądzie widać było także trzynaście nieodebranych połączeń, w tym od Karolci, którą miał zapisaną jako datę – dzień i miesiąc, w którym wyznała mu miłość. Stąd wiedziałam, że minęły dokładnie siedemdziesiąt cztery dni, odkąd się do niej nie odzywał. Powiedział mi, że postanowił nie kontaktować się z nią przez najbliższe miesiące, by dać jej czas na odchorowanie uczucia – i żeby dobrze wiedzieć, ile już minęło, zapisał ją w ten, a nie inny sposób.

W życiu nie chciałabym znaleźć się na jej miejscu. A byłam tak blisko...

Z tą przerażającą myślą poszłam do łóżka.

Kiedy wstałam rano, Teo nie było w pokoju. Wpadłam w stan lękowy. Nie znosiłam go, bo byłam wtedy roztrzęsiona wewnętrznie, niepewna. Teraz nie wiedziałam, czego się spodziewać po Teo.

Nasłuchiwałam, kiedy zwolni się łazienka, i po chwili poszłam doprowadzić się do ładu.

Potem ze strachem powoli pokonałam schody.

Od razu natknęłam się na Teo, który jeszcze mnie nie dostrzegł. Stawiał na stole wielką patelnię z jajecznicą, mimo że gości była jedynie garstka.

Zatrzymałam się na ostatnim stopniu i z mocno bojącym sercem wyczekiwałam, kiedy mnie ujrzy.

– Dzień dobry! – krzyknął ktoś z siedzących.

– Ciii! – zbeształa go Kamila, która trzymała w ramionach niemowlę.

– Dzień dobry – odparłam ze znacznie mniejszym entuzjazmem. Teo odwrócił się na dźwięk mojego głosu i wpatrywaliśmy się w siebie, podczas gdy pozostali się ze mną witali.

– Cześć? – powiedział ostrożnie.

– Jak się czujesz?

– Nie wiem. – Wzruszył ramionami. Boże, ale było mi go szkoda. Chciałam go przytulić i zapewnić, że z mojej strony nic się nie zmieniło, ale nasza publiczność uniemożliwiała mi to. – Chodź na śniadanie...

Usiadłam przy stole obok Kamili, która karmiła właśnie Filipa i uciszała innych, bo zasypiał jej przy piersi. Teo nałożył wszystkim jajecznicę i poszedł na górę, by obudzić towarzystwo. Po chwili Kama też zniknęła, by odłożyć dziecko, więc zostałam sama wśród obcych, skacowanych, milczących ludzi. Mimo to nie czułam się jakoś niekomfortowo. Przynajmniej dopóki Teo nie zajął krzesła obok mnie. Odsunął je, zostawiając między nami lukę. Zdystansował się. Nie dotknął mnie, nie podał sztućców, tak jak to robił w ostatnim czasie niemal codziennie. Moje lęki przybrały na sile.

– Porozmawiamy później?

– Nie ma o czym – zbagatelizowałam temat. Chciałam go przekonać, by nie wyciągał pochopnych wniosków. By mnie nie skreślał.

– Chyba jednak jest...

Po tym krótkim zdaniu siedziałam już jak na szpilkach. Bałam się naszej rozmowy. Nie wyobrażałam sobie życia bez mojego Teo.

– Dlaczego nie jesz? – szepnął do mnie.

– Teo, nic się nie stało – zapewniłam desperacko. – Proszę, nie zostawiaj mnie.

– O czym ty mówisz? – Złapał mój podbródek i skierował w swoją stronę. – Karolina, o czym ty mówisz? – warknął, czym zwrócił na nas uwagę wszystkich.

– Później – szepnęłam.

– Nie. Teraz. Chodź. – Wstał i pociągnął mnie w górę. Szłam za nim do kuchni jak na skazanie. Miałam wrażenie, że głowa zaraz mi eksploduje. Stanęliśmy naprzeciwko siebie w odległości dwóch metrów. Ja oparłam się o blat, on o ścianę. – O czym ty mówisz? – powtórzył.

– Co chcesz zrobić?

– Zrobić z czym?

– Z nami.

– Mogę kłamać? – Uśmiechnął się niemrawo, ale nie zdążyłam odpowiedzieć. – Dlaczego...

– Cześć, gołąbeczki – przerwała nam Kamila, która wcześniej nawet się nie przywitała, chcąc utrzymać wokół ciszę, gdy Filip zasypiał. – Karolcia, żałuj, że nie widziałaś wczorajszego show! Wuj oblał naszego Teosia całą szklanką wódki tylko dlatego, że...

– Całą szklanką wódki... – powtórzyłam, nie dając jej dokończyć i ostentacyjnie wbiłam wzrok w Teo.

– Noo. Wujek ma fantazję. Namawiał Teo, żeby z nim pił, kiedy poszłaś. Chciał go wyciągnąć na imprezę w remizie i...

– Kamila... – tym razem to Teo wszedł jej w słowo. – Zapewniam cię, iż Karolina wie, że cuchnąłem jak gorzelnia – zacytował moją wczorajszą wypowiedź. – Możesz nas teraz zostawić na moment?

– Co wy tacy z rana?! Źli jak osy – burknęła. Zgarnęła z szuflady sztućce i wyszła.

– Czemu...

– Byłeś trzeźwy? – zapytałam, rumieniąc się na myśl, że naprawdę mógł chcieć świadomie mnie pocałować.

– Czy to ważne? Obiecałem, że więcej się nie wygłupię.

– Ważne.

– Wypiłem jednego na odwagę, ale byłem trzeźwy.

– Chciałeś mnie pocałować?

– Czy ta rozmowa może mi zaszkodzić, pani detektyw?

– Teo – upomniałam go, by spoważniał.

– Chciałem. – Wzruszył ramionami, jakby nie miał nic na swoje usprawiedliwienie.

– Dlaczego?

– Boże, Karolina... – Zirytował się. – Dlaczego jesteś taka ciężka w obyciu!? – naskoczył na mnie.

– Słucham? – Zmarszczyłam brwi. Teo odbił się od ściany i odrobinę zmniejszył dzielący nas dystans.

– Przepraszam. Nie gniewaj się na mnie. Wiem, że przeszłaś piekło. Nie chcę na ciebie naciskać, ale czasem nie potrafię. Powiedz, że między nami wszystko dobrze.

– Ty mi to powiedz.

– Nie chcę cię stracić, Karolina – oświadczył, przynosząc tym ukojenie mojemu zaciśniętemu żołądkowi.

– Ja ciebie też, Teo.

– Mogę cię dalej przytulać?

– Nigdy nie pytałeś o pozwolenie.

– Nigdy się nie bałaś, że mogę wyskoczyć z całowaniem.

– Możesz.

– Całować? – Rozbawił mnie. Zaraz jednak doszło do mnie znaczenie jego słów i spoważniałam.

– Chcesz mnie całować?

– Odgrodzisz się ode mnie, jeśli nie skłamię?

– Teo? – ponagliłam.

– Odpowiedz.

– Nie odgrodzę się od ciebie, choćbyś nie wiem, co zrobił.

– Ale nie chcesz spróbować.

– Czego spróbować?

– Czy kiedykolwiek przeszło ci przez myśl, żeby przekroczyć pewne granice?

– Jakie granice? – Grałam na czas, czując coraz większe zdenerwowanie. Czy on mnie sprawdzał?

– Karolina... – tym razem to Teo mnie upomniał.

– Nie – odpowiedziałam ledwo słyszalnie, jakby w ten sposób moje kłamstwo mogło stać się mniejsze.

– Nawet teraz?

– Teo, do czego ty zmierzasz?

– Badam grunt.

– Chyba zdajesz sobie sprawę, jak kiepsko ci idzie?

– Chyba zdajesz sobie sprawę, że nie ułatwiasz?

– Naprawdę nie chcę nas zniszczyć.

– Odpowiedz jeszcze raz na moje pytanie, ale tym razem szczerze. Daj mi tylko pięć minut szczerości. Bez żadnych konsekwencji.

– Jakie pytanie?

– Czy kiedykolwiek chciałaś mnie pocałować?

– To naprawdę nie ma znaczenia, Teo – zapewniłam.

– Wrócimy do tej rozmowy innym razem. – Uśmiechnął się i odwrócił ode mnie.

Niczego nie rozumiałam. Oboje dalej staliśmy bez ruchu. Kompletnie zmieszana patrzyłam na plecy Teo. Nie miałam pojęcia, co właśnie się wydarzyło.

– Wszystko między nami dobrze? – wydusiłam.

– Całkiem dobrze, moja mała. – Wyciągnął do tyłu rękę. Podałam mu swoją. – Chodźmy cię nakarmić. – Pociągnął mnie znienacka i okręcił się tak, że zamknął mnie w swoich ramionach. Od razu zawiesiłam wzrok na jego przygryzionej wardze. Przełknęłam ślinę, zdając sobie sprawę, że właśnie przeczyłam wszystkiemu, co wcześniej mówiłam.

– Co... co robisz? – wyjąkałam, widząc, że bardzo powoli przechyla głowę. Zrobiło się poważnie. Słyszałam swój oddech i dudnienie serca, które zaczęło obijać mi się o żebra. Teo puścił mnie i objął dłońmi moje policzki.

– Myślę, że doskonale wiesz, co robię – szepnął wpatrzony w moje usta. – Jeśli tego nie chcesz, masz sekundę, żeby mnie powstrzymać – dodał, a potem przyłożył swoje miękkie wargi do moich. Wybałuszyłam oczy, a następnie błyskawicznie je zamknęłam. O Boże... Byłam w niebie. Teo powoli pocałował mnie raz, a potem drugi, nim rozchylił językiem moje usta. Zmysły zwariowały, gdy namiętnie wtargnął do środka. Mimowolnie objęłam go w pasie i poddałam się mu. To było warte każde ryzyka. Serce waliło mi jak oszalałe. Kochałam go niepodważalnie mocno i wiedziałam, że umrę, kiedy ze mną skończy, ale mimo to całowałam go do momentu, aż ostatni raz musnął moje usta. To było za krótkie i zbyt dobre... Chciałam więcej, najlepiej cały czas.

Zastygłam z zamkniętymi oczyma, gdy się odchylił. Wciąż delektowałam się pocałunkiem, który już się skończył.

– Spojrzysz na mnie? – zapytał. Uniesienie powiek stanowiło dla mnie nie lada wyzwanie. Bardzo dziwnie było nagle znaleźć się w intymnej sytuacji z kimś, kto traktował cię jak kumpla. Ale zrobiłam to, mając świadomość, że czerwieniłam się jak nigdy dotąd. Zobaczyłam jego uśmiech. Powaga tej chwili nie pozwoliła mi go odwzajemnić. Dotknęłam swoich ust, jakbym chciała sprawdzić, czy to wydarzyło się naprawdę, ale nie znalazłam na nich żadnego dowodu. Patrzyłam w radosne oczy Teo, niemo prosząc go o jakiekolwiek wyjaśnienie, ale on zdawał się tego nie dostrzegać. Przyglądał mi się w szczególny sposób, jakby czerpał satysfakcję z tej gry.

– A co wy tu tak stoicie w kuchni!? – Któraś ciotka zaskoczyła nas swoim najściem.

– A tak sobie tu stoimy... – odpowiedział Teo, nie spuszczając ze mnie wzroku. – Co nie, mała? – Boże, kolana się pode mną ugięły pod wpływem tego psotnego spojrzenia. Kobieta zgarnęła coś z szafki i wyszła. – Nie zrobię tego więcej jako pierwszy – oświadczył. – Ale ty możesz... – Trącił mój nos swoim i wyprowadził mnie z kuchni. 

Continue Reading

You'll Also Like

15.7K 1K 25
Zrozpaczonego po ataku ludzi Carla ogarnia szaleństwo. Powoli zatraca się w odmęcie własnej duszy, nie dopuszczając do siebie nawet najbliższych przy...
242K 31.6K 35
Lana Lexington to cicha, nieco nudna księgowa, która pragnie jedynie spokojnego życia. Unika mężczyzn, a zwłaszcza swojego sąsiada, potężnego, dobrze...
38.6K 1.9K 43
Liz miała idealne życie, wspaniałą rodzinę i przyjaciół. Miała... Wszystko zaczęło się zmieniać jednej nocy. *Opowiadanie może zawierać błędy (za co...
90.5K 6.3K 9
Po aresztowaniu Remo wszystko, w co wierzyła Lucy Graves, okazało się paskudnym kłamstwem. Za rozkazem matki wyjeżdża z Filadelfii, aby plotki na jej...