Teo
Krew odpłynęła mi z całego ciała, gdy zobaczyłem, jak ją pocałował. Pieprzony ciemnooki brunet... Zgiąłem się wpół za autem i przycisnąłem dłoń do ust, żeby nie wrzasnąć. Kiedy tam stali i rozmawiali, dosłownie wychodziłem z siebie, ale teraz to już nie miałem pojęcia, co się ze mną działo. Pierwszy raz w życiu poczułem zazdrość. Tak wielką, że aż mnie dusiło. Jeśli Karolina do niego wróciła, to mnie zabije. To ja ją kochałem...
– Teo? – Jej piękny głos mnie otrzeźwił. Wypuściłem wstrzymywane powietrze i się podniosłem. Karolina kiwnęła głową, żebym otworzył Bellę.
Zerwałem się i obszedłem samochód. Zacząłem w pośpiechu grzebać w kieszeniach, by wyjąć kluczyk. Chciałem jak najszybciej zapakować moją małą do auta i odjechać. Zamknąć ją w naszej ciemni i ukrywać przed światem.
– Mylisz się. – Na dźwięk głosu Miłosza odwróciłem się. Zatrzymał swój wóz przy Karolinie i mówił przez otwarte okno. – Tamtego dnia miałem ci się oświadczyć. Wciąż pamiętam, o jakim ślubie zawsze marzyłaś i jestem gotów dać ci to wszystko. Czekam na twój telefon. – Zerknął na mnie z wyższością i zamknął okno. Odjechał i żaden z nas się nie dowiedział, jaką odpowiedź miała na to nasza dziewczyna. Stałem wbity w ziemię... i rozbity. Patrzyłem załamanym wzrokiem na Karolinę, która odchyliła do tyłu głowę, przymknęła powieki i oddychała głęboko. Niepewnie położyłem dłoń na jej ramieniu. Nie wiedziałem, czy jeszcze mogłem ją dotykać.
– Przepraszam. Możemy już jechać. – Ocknęła się w końcu. Otworzyłem jej drzwi, poczekałem, aż usiądzie, i wtedy cicho za nią zamknąłem. Idąc na swoją stronę, starałem się wziąć w garść. To było cholernie trudne. Usunął mi się grunt pod nogami. Z łatwością potrafiłem sobie wyobrazić, jak wali się reszta fundamentów, jeśli Karolina wybierze Miłosza.
– Dlaczego mi nie powiedziałaś, że chodziłaś z gwiazdą koszykówki? – zapytałem najłagodniej, jak potrafiłem w obecnej sytuacji.
– Teo, jestem zmęczona – odparła, nie otwierając oczu. – Proszę, nie męcz mnie bardziej.
– Kochasz go? – Wytrzymałem pięć minut, nim zaatakowałem ponownie. Nic nie odrzekła, udawała, że śpi. – Powiedz mi – poprosiłem. Nie doczekałem się jednak odpowiedzi. Nim dojechaliśmy do domu, próbowałem jeszcze dwa razy ugryźć drażliwy temat, a w następnych godzinach trzykrotnie go ponawiałem. Poddałem się w końcu, gdy tego wieczoru odebrała jakiś telefon. Na samym początku potwierdziła, że widziała się z byłym. Nadstawiłem ucha, ale nie mogłem usłyszeć monologu jej rozmówcy. Wzdrygnąłem się, gdy moja mała podniosła głos i kazała dać już spokój. Po chwili przeprosiła i obiecała, że się odezwie, gdy emocje opadną. Ale chyba nieprędko miało to nastąpić.
Karolinę dopadło zmęczenie. Przewlekłe, bo trwało wiele dni. Nie rozmawialiśmy prawie wcale. Zmuszała się jedynie do pocieszania Tomka. Dzwoniliśmy do niego razem. Chcieliśmy mu pomóc, ale w jego domu wciąż mieszkało za dużo osób. Był zmęczony swoimi gośćmi, nie potrzebował jeszcze nas. Nie chciało mu się rozmawiać. Karoli zresztą także.
Teraz obserwowałem, jak pochylała się w skupieniu nad laptopem. Standardowo siedziała przy stole w kuchni. To było jej miejsce pracy.
Minęło osiem dni, odkąd pochowała swoją przyjaciółkę, i osiem, gdy prawie nie odchodziła od tego stołu. Oddała się obowiązkom zawodowym. Wciąż prawie nie rozmawialiśmy. Wymienialiśmy jedynie informacje, a raczej ja informowałem ją, że idę do pracy, o której wrócę, co kupię. Prosiłem, żeby jadła, przespała się, rozważyła wspólny spacer. W myślach dodawałem, by zapomniała o Miłoszu – wtedy szybko ewakuowałem się do restauracji, żeby nie popłakać się z żalu. Raz przyłapałem Karolinę na tym, jak z jakiegoś fikcyjnego konta przeglądała Facebooka byłego. Wstrzymała wtedy oddech i zakryła usta dłonią. Nie pytałem o nic, po prostu sam przetrzepałem social media gwiazdy koszykówki. Moja reakcja była skrajnie inna od zachowania Karoliny. Zatkało mnie, gdy przeczytałem anons o zerwanych zaręczynach, a potem poszedłem na siłownię i naparzałem w worek bokserski przez dwie godziny. Tej nocy nie wróciłem do Karoli. Prawie też nie spałem. Nie umiałem już spać bez niej. Desperacko pragnąłem, by była moja. Chciałem stać się dla niej najlepszą wersją siebie. Wziąłem na wstrzymanie z pracą, zapomniałem o istnieniu znajomych. Przynajmniej dopóki Krzychu nie przypomniał mi o sobie. Spotkałem się z nim więc na szybkie piwo. Byłem zmęczony, co wychwycił od razu, tak samo jak moja siostra. Gdy od nich wychodziłem, poprosiłem, żeby wybaczyli moje zrzędzenie. Ku własnemu zaskoczeniu wysypałem się, że trafiła mnie miłość. Aż zasłoniłem usta, chcąc prędko zatrzymać informację, która już się z nich wydostała. Obróciłem wszystko w żart, gdy Krzysiek i Kamila zaczęli się nabijać, że na pewno mylę to uczucie z grypą żołądkową. Udali poważnych i zapytali, kim jest „ta idealna kobieta". Nie dali mi jednak szansy na szczerość, bo zaczęli parskać śmiechem.
– No weź powiedz chociaż, czy jest z naszej epoki.
– Zdradź gatunek filmu, w którym ją widziałeś.
– Uwolnić orkę?
– Może Ratatuj?
– Ona to on? – Na zmianę rzucali pomysłami.
– O, już wiem! – pisnęła Kamila. – To na bank...
– To ta z okładki pięćsetnego wydania świerszczyka – zakończyłem ich zabawę. – Spadam, moja cudowna rodzino. Muszę przejrzeć jeszcze wiele kandydatek, żeby mieć pewność, że dobrze wybrałem.
– Pamiętaj, zwracaj uwagę na najdrobniejsze szczegóły – kpili dalej.
– Widzimy się za dwa tygodnie na rodzinnym spędzie – pożegnałem się i wróciłem spacerem do mojej pani świerszczyk.
Kolejny tydzień bywałem u niej, kiedy tylko mogłem.
Gotowałem, sprzątałem i krzątałem się koło Karoliny, a ona zdawała się zupełnie mnie nie dostrzegać. Wieczorami puszczałem jej wodę do wanny, ale gdy wchodziłem po niej do łazienki, zauważałem, że nie korzystała z kąpieli. Dopiero z rana brała szybki prysznic. Miałem nadzieję, że nie chciała zmywać dotyku mojego ciała z siebie. Spałem z nią i przytulałem się do niej od tyłu każdej nocy.
Nie wiedziałem, czy po prostu nie miała siły, by mnie wyrzucić, czy pragnęła mieć mnie przy sobie. O to też nie pytałem.
*
Od kilku dni zacząłem więcej pracować. Wielokrotnie musiałem zostać w restauracji do trzeciej w nocy, ale wtedy także wracałem do niej. Otwierała mi drzwi, zanim zdążyłbym wyjąć klucze, które ze sobą brałem. Nie sypiała dobrze. Chciałem myśleć, że czekała na mnie, bym ją przytulił, ale gdy była w moich ramionach, słyszałem jej niemiarowy oddech. Pierwszej wspólnej nocy zasnęła dopiero nad ranem. Wiedziałem, bo też nie mogłem usnąć. Czekałem, aż jej ciało się rozluźni i dopiero wtedy pozwoliłem sobie na odpoczynek.
Któregoś poranka powiedziałem:
– Mam wieczorem spotkanie. Przyjadę zaraz po nim, ale może mi zejść dłużej. – Zasłoniłem dłonią ekran laptopa, by mieć pewność, że mnie usłyszy.
– Okej – odparła, nie patrząc na mnie.
– Mogę to przełożyć – zapewniłem. Wszystko mógłbym przełożyć, jeśliby tylko dała znać, że tego chce.
– Teo, nie musisz mnie niańczyć. Ania i tak się o tym nie dowie. Poradzę sobie. Wszystko jest... w porządku. Jestem tylko trochę zmęczona...
– Moja mała... – Położyłem dłoń na jej policzku i pogładziłem go. – Przyjadę cię przytulić, bo tego chcę, a nie dlatego, że obiecałem to Ani.
– O... okej. – Zaskoczyłem ją.
Od tej pory postanowiłem robić to częściej.
Przez kolejny tydzień ani razu nie nazwałem jej po imieniu. Nie była też więcej młodą ani Karolem. Jakkolwiek się do niej zwracałem, zawsze starałem się wtrącać „moja". Z reguły była moją małą albo moim skarbem. Kilka razy moim kochaniem.
Musiałem także odsuwać od niej biodra. Coraz trudniej przychodziło mi zapanować nad pożądaniem, gdy przyciskałem się do Karoliny w nocy. Wczoraj musiałem pilnie ewakuować się z łóżka do łazienki, a dzisiaj, kiedy wiedziałem już, co się zbliżało, po prostu położyłem się na plecach zawczasu. Ale wyszło jeszcze gorzej... Moja mała odwróciła się do mnie i położyła głowę na mojej klacie. Dłoń wsunęła pod moją koszulkę na brzuchu i zasnęła w ten sposób. A ja siłą umysłu próbowałem zmusić własnego penisa, by opadł. Walczyłem dobrą godzinę. Ciężko było, bo za bardzo mi się podobało, że Karolina pierwszy raz sama do mnie przyszła.
Gdy się obudziłem, pomyślałem, że walczyłem na marne, bo znów byłem twardy. Boleśnie twardy. Trącałem sterczącym przyrodzeniem dłoń ułożoną na moim brzuchu. Sięgnąłem do bokserek, żeby się poprawić, i w ten sposób obudziłem moją małą.
– Przepraszam... – Podniosła się szybko. Świetnie... zabrała kołdrę, żeby przykryć swoje ubrane ciało, a mnie zostawiła z wielkim namiotem, który oczywiście zauważyła. – Przepraszam – powtórzyła znowu i się odwróciła. Zacisnąłem usta, by nie parsknąć śmiechem. Była przeurocza z tym swoim zmieszaniem. – Zostawisz mnie teraz? – wymamrotała, siadając tyłem do mnie.
– Chcesz, żebym wyszedł teraz? Czy chcesz, żebym poszedł w ogóle?
– Nie chcę, żebyś zniknął – sprecyzowała. Zabolało mnie to. Jak w ogóle mogła tak pomyśleć!?
– O czym ty mówisz? – Obróciłem się i położyłem głowę na jej udach. – Hej, skarbie, spójrz na mnie. – Wyciągnąłem dłoń do twarzy Karoliny. – Dlaczego tak pomyślałaś? Boisz się, że zniknę?
– Nie znikaj – poprosiła. – Już mi chyba lepiej... Możesz spokojnie wrócić do swojego życia, ale mnie nie zapominaj. Dziękuję, że mi pomagałeś – zgasiła mnie. Chyba faktycznie okres największej żałoby minął, bo to była najdłuższa jej wypowiedź od trzech tygodni. A ja pożałowałem, że poczuła się lepiej, bo wolałbym nigdy tego nie usłyszeć.
Nie zdążyłem jednak wymyślić żadnej odpowiedzi. Karolina wstała i wyszła z sypialni owinięta kołdrą, bo zadzwonił jej telefon.