Nie pożałujesz

By Mankaryna

40.9K 5.2K 1.3K

Życie bywa trudne, a cierpienie to nieodzowny element. Czasem gorzej już być nie może. Niezastąpionym może ok... More

Słowem wstępu
Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Epilog

Rozdział 21

539 80 24
By Mankaryna

Karol

Odkąd Karolcia zamieszkała we Wrocławiu, Teo praktycznie przestał się do mnie odzywać – z wyjątkiem tej jednej nocy, gdy znalazłam go śpiącego w aucie pod moim domem. Nie mogła mi się podobać ta niska częstotliwość spotkań. Szczególnie że ona to Karolcia, a ja Karol... Byłam bliska, by znowu sięgnąć dna. W zasadzie miałam pewność, że jeśli wyniki okażą się złe, nie podniosę się drugi raz.

Tamtego dnia, gdy nie odpowiadałam na telefony Teo, właśnie o tym myślałam. Pływałam wtedy. Dłużej niż normalnie, bo prawie do północy. Po badaniach byłam zestresowana i potrzebowałam wody bardziej niż zwykle.

Teraz ponownie wychodziłam z zalewu. Miałam wielką nadzieję, że gdy dojdę do auta, znajdę jakiekolwiek powiadomienie od Teo o próbie kontaktu, niestety zawiodłam się. I to tak bardzo, że dłużej nie mogłam tego znieść. Obiecałam sobie, że jutro z rana pojadę do jego restauracji.

Dobrze, że nie wiedziałam, gdzie mieszka, bo miałam w sobie tyle zapału, że mogłabym okazać się zdolna do odwiedzenia go natychmiast... A godzina dwudziesta trzecia raczej nie była odpowiednią porą.

***

Dochodziła dziewiąta, gdy w końcu udało mi się znaleźć miejsce do zaparkowania. Miałam do przejścia cały rynek i nie spieszyłam się. Obserwowałam ludzi, kolorowe kamieniczki, ogródki otwierających się knajpek, a nawet kostkę brukową, którą uważałam za uroczą. Gdy w końcu stanęłam przed szyldem „Tutaj", nie wahałam się. Weszłam, ocierając się w przedsionku o dwa drzewka, które stały w kolorowych donicach po obu stronach korytarza. Były nowe i podobały mi się. Poczułam się jak prawdziwa amazonka. Nie ta, którą stałam się po amputacji piersi, ale ta z mitologii greckiej – wojownicza kobieta, która właśnie robiła coś odważnego.

Tylko wchodzisz do restauracji kolegi, kretynko. A te kwiaty to nie dżungla.

I tak oto mój wewnętrzny monolog sprawił, że poczułam zdenerwowanie. Udało mi się jednak przekroczyć przedsionek i stanąć przed ladą. W tym miejscu nie było już odwrotu, bo skoro ja widziałam wszystkich, to i wszyscy widzieli mnie. Rozejrzałam się w poszukiwaniu znajomych zielonych oczu, ale zamiast nich dostrzegłam jedynie dobrze ubranych ludzi. Poczułam się jak brudne, zaniedbane dziecko. Stałam przygarbiona w tych swoich łachmanach. Byłam gorsza...

Zakompleksiona desperatka! – obrażał mnie mój własny umysł.

Nie! – broniłam się. To tylko syndrom „połowy kobiety". Dość częste zjawisko u amazonek, bo tylko one wiedzą, jak to jest stracić atrybut kobiecości.

– Siema, Karol – przywitał się jeden z kelnerów. – Wszystko gra?

– Hej. Tak, dziękuję. A u ciebie?

– No a jak. – Uśmiechnął się. – Przyszłaś na śniadanie?

– Właściwie to chciałam tylko przywitać się z Teo.

– Dzisiaj urzęduje na Psiaku. Nie odbiera telefonu?

– Yyy... – zająknęłam się. – W sumie to nie dzwoniłam do niego. Po prostu przechodziłam obok – wybrnęłam jakoś. Na szczęście ktoś zawołał mojego rozmówcę i chłopak musiał uciekać do pracy, więc też szybko zniknęłam. Idąc do auta, zastanawiałam się, czy jechać na Psiaka, czy odpuścić. Byłam zmęczona. Miałam masę pracy i na samą myśl o tym ogarniał mnie jakiś nieprzyjemny lęk. Musiałam zmusić się do uporządkowania zaległości, dlatego gdy odpalałam samochód, wiedziałam już, gdzie się udam. Ruszyłam, ale kiedy na ekranie telefonu pokazało się imię Teo, wjechałam na miejsce przeznaczone dla inwalidów.

– Hej – przywitałam się, wstrzymując oddech. Boże, ten facet kompletnie zawładnął moim światem.

– Cześć, Karol – odparł bez swojego powszechnego entuzjazmu. To mną wstrząsnęło. Nigdy jeszcze nie przywitał mnie tak ozięble. – Byłaś w jedynce?

– Tak.

– Jestem na Psiaku. Coś się stało? – mówił cichym, zmęczonym głosem.

– Nie. Chciałam sprawdzić, czy u ciebie wszystko dobrze.

– Bywało lepiej.

– Co się stało?

– Sam nie wiem... – Przestraszył mnie tym.

– Teodor – wypowiedziałam ostrożnie jego imię. – Co się stało?! –

– A tobie, Karol? – burknął. Irytacja w jego głosie była dla mnie czymś nowym. Zmieszałam się. Naprawdę chciałam wiedzieć, o co chodzi.

– Co zrobiłam nie tak?

– Ty? – Zdziwił się. Niczego nie rozumiałam.

– Teo, przestań się tak zachowywać. Boję się – wyznałam.

– Przepraszam, młoda. Nic nie zrobiłaś źle. Nie wiem, dlaczego tak pomyślałaś, ale nie bierz wszystkiego do siebie. To ja mam problem. – Westchnął. – Kto sprawił, że młoda, piękna dziewczyna ma tak niskie poczucie własnej wartości? – Zatkało mnie. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. – Wiesz, że gdybym nie miał racji, podziękowałabyś za komplement?

– Wiem – przyznałam. Z psychologicznego punktu widzenia znałam ten temat dość dobrze. Zdawałam sobie sprawę z wielu rzeczy, jednak to, jak się czułam, było poza moją kontrolą. – Jaki masz problem?

– Postaram się urwać dzisiaj wcześniej i przyjechać do ciebie.

– Okej – pożegnaliśmy się.

Czułam się jak zbity pies. Z auta do domu szłam powoli i spokojnie, ale gdy przekroczyłam próg mieszkania, wstąpiła we mnie złość. Trzasnęłam drzwiami, zaryglowałam zamek. Zatrzymałam się przed lustrem w przedpokoju i spojrzałam na obraz nędzy i rozpaczy. Zdjęłam but i z całej siły uderzyłam w taflę szkła. Wściekłam się jeszcze bardziej, kiedy nie trafiłam. Moja ręka po stronie usuniętej piersi nie była w pełni sprawna. To mnie wyprowadziło z równowagi. Wzięłam długą, metalową łyżkę do butów i jednym ruchem naprawiłam to, czego nie lubiłam – nie widziałam już swojego odbicia.

Spuściłam ręce i głowę. Rozpłakałam się. Nogi ugięły się pode mną. Uklękłam na odłamkach szkła i schowałam twarz w dłoniach.

– Kiedy to się skończy? – wymamrotałam. Wpadłam w rozpacz. Nie wiedziałam, ile tak siedziałam we własnych objęciach. W końcu przestałam się kołysać. Nie miałam już też łez. Wstałam, otrzepałam się i wzięłam głęboki oddech, a następnie zdjęłam ramę i posprzątałam na podłodze.

Przez resztę dnia nie myślałam o tym, co się stało. Zachowywałam się, jak gdyby nic się nie wydarzyło. Odpaliłam komputer i pracowałam w pełnym skupieniu, a w międzyczasie ugotowałam jeszcze zupę pomidorową.

Koło dziewiętnastej zaczęłam tracić nadzieję, że zobaczę dziś Teo. Po dwudziestej nawet nie brałam już pod uwagę, że może jednak się zjawi. Mimo to protezy nie miałam odwagi zdjąć. I całe szczęście – pomyślałam, gdy pół godziny później usłyszałam pukanie.

Niepewnie otworzyłam drzwi. Pierwszy raz naprawdę nie wiedziałam, czego się spodziewać. Niby zapewnił mnie, że nie zrobiłam niczego złego, ale ja dostrzegałam jedynie zmianę jego zachowania w stosunku do mnie. Prawie się nie widywaliśmy, prawie nie dzwonił, ostatnia nasza rozmowa była oschła...

– Cześć.

– Hej. – Podał mi pojemnik, w którym było jakieś ciasto, i wszedł. W ciszy zdjął buty i odwiesił marynarkę. Obserwowałam go uważnie i coraz bardziej się bałam. Nie znałam tego człowieka. – Co się stało z lustrem? – rzucił, idąc do salonu.

– Zbiło się.

– Samo się zbiło?

– No a jak inaczej. – Udałam głupią.

– Może tak samo, jak zbiły się halogeny w twojej kuchni i łazience? – Zgasił mnie. – Tak myślałem. Zrobię nam herbaty, jeśli nie potłukłaś kubków. – Zerknął na mnie przez ramię.

– Teo, co z tobą? – wydusiłam wreszcie.

– Nic.

– Przerażasz mnie. Nigdy taki nie byłeś.

– Jaki? – burknął, włączając czajnik, a potem odwrócił się do mnie. Splótł ręce na piersi i wbił we mnie poważny wzrok. – No jaki?

– Oziębły. Zmęczony. Zły...

– Chyba masz rację. Wiesz, co to znaczy?

– Nie.

– To znaczy, że mnie znasz.

– Co się stało?

– Okazało się, że moje obie Karoliny znają mnie, ale ja nie znam ich.

– Niczego nie rozumiem.

– Co do mnie czujesz?

– Co? – Prawie połknęłam język.

– Proste pytanie. Co do mnie czujesz?

– Ja... – Urwałam, zastanawiając się nad poprawną odpowiedzią.

– Ty. – Wskazał na mnie palcem i na powrót założył ręce na ramionach.

– Nie wiem. Lubię cię – wymamrotałam. – Bardzo cię lubię. Zależy mi na tym, co było.

– Okej.

– Co okej?

– Po prostu okej. Dzięki za odpowiedź. – Odwrócił się i zalał nasze herbaty.

– Teo, do cholery! – Podniosłam głos. – O co chodzi? Co ci się stało?

– Zaraz ci powiem. – Zgarnął kubki i poszedł do salonu, a ja zaraz za nim.

Usiedliśmy po przeciwnych stronach kanapy i przez dłuższą chwilę milczeliśmy. Ja czekałam, a Teo chyba zbierał myśli, bo był pochylony i ściskał nasadę nosa. W końcu westchnął i się oparł o sofę. – Karolcia... – zaczął i urwał. – Karolina. – Nie wiedziałam, czy się poprawił, czy nazwał tak mnie.

– Ja?

– Nie. Druga Karolina.

– Karolcia.

– Tak. Nie. Cholera. Ona... zakochała się we mnie.

– Aha. – Tylko tyle byłam w stanie z siebie wydusić, kiedy szczęka mi opadła.

– Nie wiem, co zrobić. – Przeczesał palcami włosy.

– Kochasz ją?

– Gdybym jej nie kochał, nie miałbym problemu.

O Boże. Świat mi się zawalił. I co ja miałam teraz zrobić? Powiedzieć, że powinni być razem, skoro się kochają?

– Czyli przyjaźń damsko-męska nie istnieje – stwierdziłam tylko.

– Nie dla wszystkich.

– Nie chcesz się już ze mną... zadawać? – zapytałam wprost.

– Cholera, młoda! Jak ty wszystko bierzesz na siebie. – Sięgnął po moją rękę i przyciągnął mnie bliżej. Nasze uda się zetknęły, a ramię Teo wylądowało na moim karku. – Tu nie chodzi o ciebie. Między nami wszystko w porządku – zapewnił. – Nie wiem, co mam zrobić z Karolcią. Kocham ją jak siostrę. Nigdy nie dam jej tego, czego chce. Nie wyobrażam sobie, że miałbym zupełnie zerwać z nią kontakt, ale po tym, co zrobiła...

– Co zrobiła? – wypaliłam, zanim pomyślałam. Nie chciałam być wścibska, ale musiałam wiedzieć.

– Wyznała mi miłość, rozebrała się przede mną, pocałowała mnie – wymienił. Musiałam zakryć dłonią usta, żeby nie wydać z siebie jakiegoś dźwięku spowodowanego zazdrością. – Co mam zrobić?

– Nie wiem. – Naprawdę nie miałam pojęcia. Rozumiałam jedynie, że ja nigdy nie uczynię czegoś takiego.

– Co jej powiedziałeś?

– Na początku nic. Po prostu wyszedłem. Zaskoczyła mnie. Było mi niedobrze. Czułem się, jakby pocałowała mnie Kamila. To było chore. Zadzwoniłem do niej dopiero następnego dnia, ale już po jej głosie wiedziałem, że była załamana, więc nie podjąłem tematu. Zapytałem tylko, jak się czuje. Przyznała, że źle. Powiedziałem, że muszę wracać do pracy i się rozłączyłem.

– Nie wiem, co ci doradzić, choć bardzo bym chciała.

– Dzięki. – Przycisnął mnie do swojego boku. – Trochę mi lepiej, jak się wygadałem. Pojutrze rano wyjeżdżam, może wszystko jakoś się ułoży w tym czasie.

– Mam nadzieję – powiedziałam. Sama skłaniałam się ku opcji, by nigdy więcej się nie spotkali.

Jesteś okropna!

Wiem i nic na to nie poradzę. Ja też go kocham.

– Co to? – Teo podniósł z półki pod stolikiem zaproszenie na ślub. Oczywistym było, że wiedział, co oznacza karta z grafiką młodej pary.

– Moja przyjaciółka wychodzi za mąż.

– Ania?

– Nie. Sara.

– Czemu nie wiem o jej istnieniu?

– Nie miałam z nią kontaktu od dawna.

– Ale na ślub idziesz?

– Nie wiem.

– Dlaczego nie wiesz?

– Nie wiem, co się daje w prezencie – wyznałam mniejszą część prawdy.

– Weź mnie ze sobą to... dalej nie będziesz wiedzieć. – Rozbawił mnie. Pierwszy raz od dawna...

Rozmawialiśmy chwilę przy szarlotce, którą przyniósł. Zebrał się szybko, bo musiał pojechać jeszcze do jedynki. Nim się pożegnaliśmy, poprosił mnie o przysługę, ale nie zdradził szczegółów. Chciał, żebym przyjechała o dwunastej na Psiaka. 

Continue Reading

You'll Also Like

288K 12.7K 41
Melanie jest w siódmym miesiącu ciąży i razem z Nate'em nie mogą doczekać się narodzin ich dziecka. Jednak, jak to w ich życiu, bez kłopotów się nie...
23.6K 989 27
Luca od zawsze wiedział czego w życiu chcę i dążył do spełnienia celu. Nie wie jednak, że jedna wiadomość przewróci jego życie do góry nogami. Lucy o...
67.6K 8.1K 34
Agnes i Jack. Ślicznotka i Skromny Chłopak. Związek rozwija się i spotykamy bohaterów, gdy mają po dwadzieścia dwa lata. Co się zmieniło? Na pewno ro...
122K 3K 28
Madison Reily~18-letnia dziewczyna, która właśnie skończyła liceum. Postanawia się wyprowadzić od swoich nadopiekuńczych rodziców, do swojego starsze...