"Nieudany Eksperyment" | Baku...

Oleh _Karuka_

4.3K 714 21.3K

ㅤShigaraki chcąc ponownie zaprowadzić Ligę Złoczyńców na szczyt organizacji przestępczych, wdrąża w życie, sz... Lebih Banyak

《 Prolog 》
《 Rozdział 1 》
《 Rozdział 2 》
《 Rozdział 3 》
《 Rozdział 4 》
《 Rozdział 5 》
《 Rozdział 7 》
《 Rozdział 8 》
《 Rozdział 9 》
《 Rozdział 10 》
《 Rozdział 11 》
《 Rozdział 12 》
《 Rozdział 13 》
《 Rozdział 14 》
《 Rozdział 15 》
《 Rozdział 16 》
《 Rozdział 17 》
《 Rozdział 18 》
《 Rozdział 19 》
《 Rozdział 20 》
《 Rozdział 21 》
《 Rozdział 22 》
《 Rozdział 23 》
《 Rozdział 24 》
《 Rozdział 25 》
《 Rozdział 26 》
《 Rozdział 27 》
《 Rozdział 28 》
《 Rozdział 29 》
《 Rozdział 30 》
《 Epilog 》
Podziękowania

《 Rozdział 6 》

154 22 1.2K
Oleh _Karuka_

Wybuch w stodole

  Otworzyła oczy. Nie stała już po środku jeziora, nie było również małego miasteczka i budki, w której sprzedawano... Co tak właściwie tam sprzedawano?

  Przetarła dłonią oczy, nic nie było widać, ale czuć za to intensywny zapach brudu. Z pewnością przebywała w swoim piwnicznym pokoju, tylko dlaczego znów się tu znalazła? Jeszcze nie tak dawno razem z Bakugo wyszła na zewnątrz by walczyć z inną grupą przestępczą, walczyła z Saiem. Pamiętała jak chciała wspiąć się na belkę przy suficie a później nie było już nic. Jakby film się urwał. Później kojarzyła jedynie jakiś dziwaczny sen, z jakąś małą dziewczynką, ale nic już z niego nie pamiętała. Może wszystko to było snem, włączając tamtą stodołę? Sama już nie potrafiła ocenić co wydarzyło się naprawdę, a co było tylko sceną wymyśloną przez jej uśpiony umysł. Nie było teraz jednak czasu na takie rozmyślania.

  Postanowiła, że pora podnieść się z podłogi, zanim przyjdzie do niej Masato i zdecyduje się wykorzystać okazję. Gdy tylko spróbowała, sparaliżował ją potworny ból nogi. Sięgnęła dłonią w tamtym kierunku i uderzyła w drewnianą strzałę, która nadal tkwiła w jej łydce. I wtedy, wraz z kolejną falą potwornego bólu, przypomniała sobie jak pozwoliła się postrzelić i jak chwilę później spadała w dół. W głowie zaczęło jej się przewracać, wszystko ją bolało, było jej niedobrze, a przecież nawet nie zaliczyła dziennej dawki tortur. Pozwoliła sobie odpłynąć.

  — Cholera, obudzisz się wreszcie?! — Bakugo trzepnął jej ramieniem. Otworzyła powieki, i przez krótką chwilę nadal niczego nie widziała. Nie potrzebowała jednak dużo czasu, by dostrzec zarysy twarzy chłopaka. Siedział pochylony tuż nad nią. — Trzeba cię zaszyć. Musisz mi... Cholera, weź się do roboty! — Mówił podniesionym głosem, ale przynajmniej nie krzyczał.

  Mimo wszystko te słowa dochodziły do niej jakby z oddali. Miała wrażenie, że nie jest to prawdziwa rzeczywistość, być może kolejny sen. Wszystko było rozmazane i słabsze niż zazwyczaj, z wyjątkiem bólu nogi. On był prawdziwy, więc cała reszta z pewnością też musiała. Czuła się naprawdę okropnie, jak chyba jeszcze nigdy dotąd. Pewna była, że umrze, i choć wcześniej była by to całkiem dobra wiadomość (w końcu miałaby sposób, by uciec od wszystkich okropieństw, które się tu dzieją) teraz, kiedy miała u swojego boku Bakugo, wszystko było nieco lepsze, a ona sama nie chciała stąd zniknąć. W końcu nie mogła go zostawić samego sobie na pastwę losu. Z jego wybuchowym charakterem za dużo by tu cierpiał, bez kogoś kto będzie w stanie go okiełznać.

  Dziewczyna podniosła się do siadu, nie mając pojęcia o czym mówi. W końcu dopiero co się obudziła. Gdy już siedziała obok niego zorientowała się, że jest nieco jaśniej niż zazwyczaj. Spowodowane to było otwartymi drzwiami. W ich progu ktoś siedział, jednak nie była w stanie go rozpoznać. Przyglądała się chwilę, ale im dłużej patrzyła tym silniejsze miała wrażenie, że nikogo tam nie ma, a jest to jedynie wytworem jej wyobraźni. Powinna być pewna tego co widzi, w końcu przez otwarte drzwi było tu jaśniej. Choć w piwnicznym korytarzu nadal było ciemno, odrobina jasności wpadała z pod drzwi, przez wentylację i inne otwory w suficie. Przez to było nieco jaśniej, niż w zamkniętym pokoju. Dlaczego jednak drzwi były otwarte, a w ich progu widziała jakiś nikły zarys czyjejś sylwetki? I dlaczego Bakugo nie siedział w swojej celi? Pierwszy raz wszedł do jej pokoju i prawdę mówiąc dziewczyna w ogóle nie wiedziała, czy coś takiego nie jest tu zabronione.

  — Kurwa, skup się, dobra? Oberwałaś strzałą, tą, która nadal sterczy ci z nogi, trzeba ją wyciągnąć i zaszyć, i to jak najszybciej bo zaraz, kurwa umrzesz. Wolisz szyć czy trzymać? Kurwa, o co ja w ogóle pytam, pewnie nawet nie wiesz co to igła. — Mówił pospiesznie, a dziewczyna nie odzywała się. W końcu faktycznie, nie miała bladego pojęcia czym była igła, o której mówił. 

  Bakugo podniósł się z miejsca w którym siedział, obszedł ją dookoła i usiadł bardzo blisko otwartych na oścież drzwi. Jak najbliżej jej rannej nogi tylko się dało.

  — Teraz zaboli, i to cholernie. — ostrzegł, po czym wyciągnął z jej nogi sterczącą strzałę. Nie było tak łatwo, jak mogło by się wydawać, bo część strzały wciąż pozostawała w nodze dziewczyny. Głęboko w ranie. A jeśli chciało się ją zaszyć, definitywnie trzeba było tą część wyciągnąć. Tyle, że Bakugo nie miał przy sobie innych narzędzi niż igła i nić. — Obrzydliwe. — skomentował krótko.

  Mimo wszystko nie zawahał się ani przez chwilę, w końcu był przyszłym bohaterem, a ratowanie ludzi było jedną z rzeczy, którą takowi się zajmowali. Może nie koniecznie zajmowali się takimi częściami ratowania ludzkich żyć jak choćby zszywanie ran, jednak tutaj, w budynku wypełnionym złoczyńcami, gdzie on był jedną normalną osobą, wyboru nie było. Dlatego więc włożył palce w otwartą ranę, z której wciąż wypływała masa krwi. Poszerzył ją, i wyciągnął stamtąd resztkę strzały. Odrzucił ją na bok, a dziewczyna prawie znowu zasłabła. Zaczęło kręcić jej się w głowie, a wszystko zrobiło się bardziej czarne niż wcześniej, o ile w ogóle tak się dało.

  Nie miała pojęcia co Bakugo z nią robi, ale bardzo przypominało to tortury Pseudo-lekarki. Szczególnie patrząc na jego wcześniejsze słowa: "teraz zaboli, i to cholernie", były bardzo w jej stylu. Nie wiedziała, że Bakugo robi to co robi, żeby uratować jej życie, w końcu skąd by miała? Mimo wszystko nie zamierzała się przed nim bronić, nie chciała nawet prosić go, żeby przestał. Ufała mu, i wiedziała, że robi to w jakimś konkretnym celu. Wiedziała, że przyniesie to dobre skutki, obojętne dla którego z nich.

  — Trzymaj to. — polecił dziewczynie, by trzymała skórę po obydwu stronach rany razem, tak by on mógł ją zszyć. Mimo, że było jej słabo, i prawie znowu mdlała, wykonała jego rozkaz od razu.

  Bakugo miał wiele talentów. Wszystko za co się brał wychodziło mu niemal doskonale, a szycie było jedną z nich. Choć z całą pewnością ludzie, którzy znali go zanim został porwany, nie potrafiliby wyobrazić sobie go wyszywającego igłą i nicią równy ścieg, w tym momencie, kiedy ratował życie brunetki, udowodnił swoje niemałe zdolności. Choć przebijanie jej skóry, by złączyć ze sobą obydwa końce sporej rany było bardzo krwawym, i równie obrzydliwym zajęciem.

  — Wytrzymaj. — Był to raczej ostry nakaz, niż słowa wsparcia. Ale dziewczyna potrzebowała nawet tego. Ból był nie do opisania, i choć powinna do takiego przywyknąć po torturach Pseudo-lekarki nadal nie potrafiła sobie z nim poradzić.

  Miała jednak wrażenie, że gdy Bakugo się do niej odezwał, przez ten krótki moment czuła się lepiej. Mogła skoncentrować się na jego słowach, a nie na tym okropnym bólu; samej rany, która od wyciągnięcia strzały strasznie zaczęła krwawić, ale również przebijaniu jej skóry igłą by nitka trzymała dwie strony ze sobą. Przyjemnie było móc na krótką chwilę zająć się czymś innym.

  — Proszę, mów coś do mnie... — powiedziała słabo.

  Bakugo wahał się mocno, coś takiego było poniżej jego godności. Mimo jego naprawdę paskudnego charakteru, nie był jednak potworem, za którego często go uważano. nie chciał, żeby dziewczyna zmarła. W końcu to dlatego uratował ją wtedy w stodole i również z tego samego powodu ratował ją teraz. Jeśli dziewczyna się podda i pozwoli sobie umrzeć, będzie po wszystkim. A skoro i tak ledwo się już trzymała, to ile jeszcze tak pociągnie bez jego - nawet drobnej - pomocy?

  — Chwilę temu w stodole... — zaczął opowieść, o wszystkim tym, co wydarzyło się po tym, jak dziewczyna straciła przytomność. Tylko i wyłącznie dlatego, że nie przyszło mu do głowy nic innego, co mógłby jej opowiedzieć. Zastanawiał się również przez chwilę nad jakąś historią z momentu, zanim jeszcze trafił do piwnicy, ale mogło być to nie odpowiednie, patrząc na to, że ona wszystkie takie wspomnienia straciła. Nie chciał jej dobijać.

  Usłyszał jej głośny krzyk, bez chwili wahania wpadł do środka stodoły. Choć oprócz jego nazwiska nie wypowiedziała żadnego innego słowa, definitywnie była to prośba o pomoc. Już od momentu kiedy dziewczyna zdana na samą siebie weszła do środka, Katsuki zaczął żałować, że tak ją zostawił. Oczywiście, że nigdy nie chciał mordować ludzi (mimo, że często właśnie zamordowaniem im groził). Często wyzywano go od potworów, i być może dlatego tak bardzo nie chciał wplątywać się w to wszystko. Może chciał samemu sobie udowodnić, że nim nie jest? Że nadaje się na bohatera?

  Ale wiedział, że wszystko zepsuł. Był bezmyślny, kiedy pozwolił wychudzonej dziewczynie wpaść do budynku pełnego przestępców, by walczyła z nimi pomimo takiej przewagi liczebnej. Miała około sto siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, ale z całą pewnością nie ważyła więcej niż czterdzieści kilogramów, wyglądała jakby ledwo utrzymywała się na nogach - może tak właśnie było. A on mimo wszystko pozwolił jej wejść tam, i ryzykować życiem zdana tylko i wyłącznie na siebie, i swoje nikłe zdolności w walce. Żałował tego od samego początku, jednak i tak było już zbyt późno, by mógł do niej dołączyć. W końcu dziewczyna miała swój plan, a on nie chciał jej go rozwalić. Dlatego pozostawało mu obstawianie drzwi i pilnowanie, by nikt nie zaszedł jej od tyłu. Był naprawdę żałosny.

  Ale teraz miał szansę wszystko to naprawić. Wpadł do stodoły, a u progu drzwi zobaczył nieprzytomną dziewczynę ze strzałą w nodze. Nie wiedział wtedy, czy żyje, czy nie, ale czasu nie było ani na pomaganie jej, ani na chociażby sprawdzenie pulsu. Musiał pokonać przeciwników. Nie można było powiedzieć, że się dziewczyną nie przejął. Po prostu myślał przytomnie, i wiedział jaki powinien mieć priorytet na obecną chwilę.

  W sytuacji zorientował się całkiem szybko, w końcu jego wprawa w walce była znacznie wyższa niż dziewczyny. Nie raz walczył z podobnymi, nawet groźniejszymi przeciwnikami. W stodole (a przynajmniej w tym pomieszczeniu) nie było więcej osób, za to dwa trupy. Jego partnerce najwyraźniej nie poszło aż tak tragicznie jak się z początku spodziewał. Walka więc była wyrównana, jeden na jednego. Nic skomplikowanego. Jednak wiedział, że nie może sobie pozwolić na lekceważenie przeciwnika.

  Z początku próbował rozsadzić lecącą w jego kierunku strzałę, okazało się wtedy, że nie są zwyczajne. Wybuchy nic im nie robiły, oprócz tego skręcały w przeróżnych kierunkach, łamiąc wszystkie prawa fizyki. Jakąkolwiek indywidualność miał niebiesko-włosy, musiała być powiązana z łukiem i strzałami. A to było już sporą podpowiedzią. W końcu jego indywidualność musiała mieć słaby punkt. Wystarczyło tylko go odnaleźć.

  Skoro nie dało się wysadzić strzał, Bakugo miał zamiar od razu przejść do wysadzenia samego łucznika, jednak i to okazało się być niewykonalne. Manewrował strzałami na tyle dobrze, że nie pozwalał przybliżyć się blondynowi na tyle blisko, żeby jego eksplozje mu zagrażały. Gdyby chciał się do niego zbliżyć mimo zagrożenia, oczywiście, było by to możliwe, ale musiałby pozwolić się postrzelić. Być może właśnie to zrobiła jego partnerka?

  Unikał jego ataków krążąc w kółko, ciągle starając się wymyślić jakiś plan. Aż za drugim okrążeniem nie minął w drzwiach ciała Zero-jeden. Szukał jej, co nie było zbyt łatwe patrząc na to, że ciągle strzelano do niego z łuku, jednak mimo starań, dziewczyny nie odnalazł. Nie było jej. Jej nieprzytomne ciało jakby nagle wyparowało. Nawet biorąc pod uwagę możliwość, że nagle odzyskała przytomność, przecież nie mogła odejść za daleko ze strzałą wbitą głęboko w łydkę. Na ziemi nie zostały też żadne nowe ślady krwi, które z pewnością by się pojawiły, gdyby próbowała się gdzieś przeczołgać. Logiczne rozwiązanie było tylko jedno: ktoś ją zabrał. Tylko pozostawało pytanie, czy jest to ktoś z Ligi Złoczyńców, kto postanowił zabrać ją z powrotem do budynku, skoro i tak nie jest zdolna do walki, czy wręcz przeciwnie - zabrał ją ktoś z tej organizacji, z którą właśnie walczyli. Jeśli mieli by zamiar użyć jej jako zakładnika... Cóż, Bakugo byłby w dupie.

  Mimo zmartwień musiał skupić się na obecnie toczącej się bitwie. Nie mógł pozwolić na zbędne rozproszenie, jego uwaga całkowicie musiała skupić się na łuczniku i lecącym ku niemu strzałom. Dlatego z nadzieją założył, że zabrał ją ktoś, kto nie będzie miał zamiaru zabić jej w najbliższym czasie i powrócił do walki.

Unikanie strzał wychodziło mu całkiem nieźle. Wymijał je, i mimo, że niebiesko-włosy potrafił manewrować nimi na wszystkie kierunki, strzały nie potrafiły zrobić wszystkiego. Na przykład; gdy Bakugo skręcił gwałtownie tuż przed ścianą, strzała nie była w stanie obrócić się na czas i wbijała się w drewnianą ścianę. Albo gdy leciała prosto na niego, blondyn rzucił w nią drewnianą skrzynią, strzała wbiła się w nią, by zaraz potem runęły na podłogę i całkowicie się rozleciały. W pewnym momencie, by uniknąć postrzału, zasłonił się beczką.  Gdy strzała się w nią wbiła coś wytrysnęło. Dostrzegł w tym swoją szansę. Wyciągnął strzałę z beczki, a strumieniem zaczęła wypływać z niej benzyna.

  Grał na zwłokę, zrobił jeszcze jedno pełne okrążenie wokół stodoły, a zaraz później stworzył eksplozje. Nie musiała być wielka, całą robotę robiła tu benzyna. Później jeszcze tylko kilka eksplozji by wzbić się w powietrze i było po wszystkim. Cała stodoła wybuchła, razem z niebiesko-włosym łucznikiem i wszystkimi innymi osobami, które mogły znajdować się w środku. Włącznie z jego partnerką.

  Jej tam jednak na całe szczęście nie było, przekonał się o tym chwilę później. Leżała na trawie a niedaleko niej stał Masato, najwyraźniej za zadanie miał odprowadzić ich z powrotem do budynku. Dziewczyna była ranna, jednak krwotok wstrzymany był przez strzałę, która ciągle znajdowała się w jej nodze. Jej stan nie uległ zmianie od kiedy widział ją w progu drzwi. I choć można było się cieszyć, bo dalej była żywa, stan w jakim się znajdowała nie wyglądał dobrze. Nie zapowiadało się również na to, by ktokolwiek chciał ratować jej życie. Masato gotów był ciągnąć ją do budynku po ziemi, co tylko mogło pogorszyć jej stan. Nie wyglądało to, jakby ktokolwiek interesował się, jak długo będzie w stanie tak pociągnąć. Potrzebna jej była operacja, i to jak najszybciej. Za to Masato naprawdę złapał ją za nogę (przynajmniej tą zdrową) i zaczął wlec za sobą. Całe jej ciało ocierało się o ziemię i trawę pod nią. Podłoże barwiło się czerwienią.

  — Wezmę ją. — powiedział Bakugo, a Masato nie zareagował w żaden sposób. Przynajmniej z początku.

  Najwyraźniej na rękę mu było, że nie musiał tej paskudy dotykać. Puścił jej nogę, która mocno uderzyła o ziemię. Nie odzywał się, nie zatrzymał się nawet, nie mówiąc już o oglądnięciu się do tyłu, by zobaczyć co dzieje się z dwójką obiektów eksperymentalnych.

  Bakugo wziął ją na ręce, za późno zdając sobie sprawę, że nie powinien był jej dotykać, mając na uwadze działanie jej indywidualności. Jednak w tamtym momencie czuł się dobrze, a w późniejszym czasie i tak nie uległo to zmianie. Masato zaprowadził go prosto do piwnicy, w dalszym ciągu nic nie mówiąc. Może był tak załamany tym, że jednak przeżyli (mimo, że rano był pewien kompletnie innego obrotu sytuacji), że popadł teraz w depresję, albo inne tego typu stany. Nawet jeśli, Bakugo nie bardzo się nim przejmował.

  — Wrzuć ją tu. — odezwał się Masato ponurym głosem. Po porannym szczęściu nie było już ani śladu. Aż tak przykro mu było, że ta dwójka nadal utrzymuje się przy życiu? Przecież dziewczyna była już do połowy martwa, miał niezły powód do świętowania.

  — Potrzebuje lekarza. — powiedział zaraz po tym, jak ostrożnie ułożył ją na podłodze.

  Było to dużym błędem. Nie powinien się do mężczyzny odzywać, przecież jego partnerka ostrzegała go przed tym i to nie raz. Ale nie posłuchał, całkowicie wyleciało mu to z głowy, ale pewnie nawet gdyby pamiętał, postąpiłby tak samo. Dziewczyna potrzebowała operacji. Jeśli nic z nią nie zrobią niedługo umrze, a Bakugo nie chciał na to pozwolić. Nie dlatego, że była mu bliska - w końcu nie była. Znali się tylko chwilę, nie wydzierał się na nią tylko dlatego, że krzyczeć mu tu nie wolno było, i ogólnie z panujących tu zasad wzięło się to specjalne traktowanie. Ale chciał uratować jej życie, co było w pełni zrozumiałe. W końcu był na dobrej drodze do zostania profesjonalnym bohaterem.

  — Nie pozwalaj sobie, gnoju! — dopadł go momentalnie, zaciskając wielkie łapska na jego szyi. Uniósł go w górę, a Bakugo zaczął się dusić. Ruszył szybkim krokiem pod jego cele. Wrzucił go do środka, pchając chłopaka na ścianę. — Jeszcze jedno takie słowo, a będziesz martwy. — Zagroził, następnie zamknął drzwi na klucz i odszedł.

  Bakugo zjechał po ścianie na dół, gdzie zaczął kaszleć mocno, próbując równocześnie złapać oddech. Nigdy nikt nie odważył się potraktować go w taki sposób. Ogólnie nikt nigdy mu nie podskakiwał, w końcu większość osób najzwyczajniej się go bała. Tymczasem tutaj czuł się tak bardzo bezsilny, że zaczął denerwować się sam na siebie. Nie mógł pomóc ani sobie, ani swojej partnerce.

  Gdy siedział tak i rozmyślał, nie zauważył nawet momentu, w którym tuż przed nim pojawił się Makoto. Dzieliły ich wyłącznie kraty jego celi.

  — Bardzo dobrze się spisaliście. Zabiliście całą organizację! — Powiedział, brzmiąc jak dumny ojciec swoich dzieci. — Bardzo mi przykro, z obrażeń jakie zadano Zero-jeden. Gdy zobaczyłem że jesteście w opałach, zakradłem się do stodoły, zatrzymałem działanie jej indywidualności i zabrałem stamtąd, żebyś mógł robić swoje. Ciągle jest nieprzytomna więc zwracam się do ciebie. Mogę załatwić wam jeden przedmiot, cokolwiek chcecie. To w ramach obiecanej nagrody, za dobre wykonanie zadania.

  — Potrzebuję nici z igłą, żeby zszyć jej nogę. Przynieś to jak najszybciej. — zdecydował momentalnie. Nie potrzebował nawet chwili do namysłu, w końcu każda sekunda się liczyła, dziewczyna mogła niedługo umrzeć.

  — Nie jestem przekonany, czy mogę załatwić wam ostre przedmioty. Ale skoro jest to potrzebne tylko do zaszycia jej nogi... Postaram się zrobić co w mojej mocy.

   I ostatecznie faktycznie przyniósł im igłę, mimo, że nie mógł zostawić ich samych z "niebezpiecznym narzędziem". On sam im ufał, że nie zrobią z igłą nic "niedozwolonego", jednak ludzie stojący nad nim byli innego zdania. Ostatecznie Makoto przyniósł im igłę, jednakże siedzieć musiał w progu drzwi i pilnować, żeby się nawzajem nie pozabijali. Ryzykując równocześnie swoim własnym życiem (a przynajmniej w oczach osób o wyższych pozycjach).

  Chociaż zabić kogokolwiek za pomocą zwykłej igły (swoją drogą, i tak niezbyt ostrej) było by naprawdę ciężko, może i faktycznie zaliczało się to do rzeczy możliwych. I Bakugo naprawdę chętnie pozbył by się tych irytujących go członków Ligi Złoczyńców, gdyby nie fakt, jak mocno później oberwie. W końcu nawet gdyby chciał równocześnie uciec, nie mógłby zabrać swojej partnerki ze sobą patrząc na jej ranną nogę, a o zostawieniu jej tu nawet nie myślał. Jakby później poradził sobie z Kirishimą i jego "To takie niemęskie porzucać dziewczynę w potrzebie!".

  Ostatecznie jej noga była już w całym kawałku, a ona sama z powrotem nieprzytomna. Po takim upływie krwi, potrzebowała sporej ilości odpoczynku. Którego nie dostała, nie było to możliwe w tym budynku. Już po godzinie ją obudzono, by trafiła na tortury. Jakby bólu tego dnia ciągle było za mało. Oprawcy znajdujący się w tym budynku nie mieli nawet za grosz litości, o czym Bakugo przekonał się dopiero tego dnia.

  Był pewien, że muszą stąd uciec. Wspólnymi siłami, w dodatku jak najszybciej. I choć bardzo chciał wymyślić jakiś plan, by przekazać go dziewczynie, kiedy tylko wyjdzie z sali tortur, nie był w stanie się skupić, gdy zza ściany słyszał jej wrzaski. Chyba obdzierali ją tam ze skóry.

Lanjutkan Membaca

Kamu Akan Menyukai Ini

3K 49 12
- Braciszku mój kochany - zaczęła przesłodzonym głosem, a Gus i Hunter już wiedzieli że to koniec ich krótkiego żywota. - Czy możesz mi wyjaśnić.. CO...
3.7K 375 18
── 🔪 :。❝ 𝐬𝐮𝐜𝐜𝐞𝐬𝐬 𝐡𝐚𝐬 𝐚𝐥𝐰𝐚𝐲𝐬 𝐛𝐞𝐞𝐧 𝐚 𝐠𝐫𝐞𝐚𝐭 𝐥𝐢𝐚𝐫 ❞. * :─ ❝ Aura zawsze miała wiele trudności z nawiązywaniem kontaktu, a...
3.1K 249 18
W dniu, w którym coś miało sie zmienić owszem, zmieniło się, ale na gorsze...
47.7K 2.6K 24
🌸 Scenariusze BNHA z postacią o imieniu Eijiro, mam nadzieje że się spodoba 🌸 Gwiazdkujcie i komentujcie 🌸