You Are Not Good | Pablo Gavi...

By aq4tkaa

135K 4K 2.4K

Liza Wright to zwykła dziewczyna, z powodu śmierci matki i kłótni z ojcem, musi zamieszkać z bratem. Pewnego... More

{1}
{2}
{3}
{4}
{5}
{6}
{7}
{8}
{9}
{10}
{11}
{12}
{13}
{14}
{15}
{16}
{17}
{18}
{19}
{20}
{21}
{22}
{23}
{24}
INFO!!!!
{25}
{26}
{27}
{28}
{29}
{30}
{31}
{32}
{33}
{35}
{36}
{37}
{38}
{39}
{40}
{41} THE END

{34}

2.4K 85 56
By aq4tkaa

— Liza no błagam cię, dlaczego musisz być aż taka uparta? — podniósł nieco głos, odwróciłam się w jego stronę chcąc aby widział dokładnie moją twarz, aby zrozumiał że chcę być śmiertelnie poważna 

— Czy ty siebie słyszysz Jude? Ja jestem uparta? Nie wiem czy pamiętasz, ale powiedziałam ci raz, że nie mam zamiaru ci wybaczać, a ty co? Na każdym kroku próbujesz zrobić wszystko abym to zrobiła, czemu aż tak nie zależało ci kiedy mówiłam tobie co naprawdę czuję?! — do moich oczu cisnęły się łzy, lecz nie mogłam pokazać jak bardzo jestem słaba, rozmowa z nim powodowała mieszane uczucia, których sama nie rozumiałam

— Ale zrozumiałem mój błąd okej? Chcę to wszystko naprawić, a ty do jasnej cholery mi nie pozwalasz! - krzyknął tak głośno, że lekko się wzdrygnęłam. Byłam pewna że słyszeli go wszyscy ludzie, przebywający na tym piętrze 

Każde jego słowo powodowało jeszcze większy ból, nie potrafiłam zatrzymać swoich łez... Byłam tak cholernie słaba, nie potrafiłam wychodzić z kłótni bez jakich kolwiek oznak cierpienia. Nie mogłam ukryć żadnej emocji przewodniej, którą zazwyczaj był żal, smutek czy poprostu ból... Miałam ochotę uciec, od wszystkich problemów, ale nie mogłam. Musiałam walczyć z tym, nie dając po sobie paznać, że w moim organizmie toczy się wojna. 

— Daj mi chociaż jeden powód, dla którego miałabym ci wybaczyć... — ściszyłam głos ocierając spływające łzy, nie staliśmy w jakimś dużym odstępie jednak odległość ta była widoczna, żadne z nas obawiało się zrobić jaki kolwiek krok w przód 

— Potrzebujesz mnie Wright, nie potrafisz beze mnie żyć — uśmiechnął się cwaniacko, czy miał rację? Nie wiem... Bo to co czułam w jego obecności, było zupełnym przeciwieństwem tego co czułam kiedy byłam obok kogoś dla mnie ważnego, lecz mimo tego nie mogłam o nim zapomnieć, gdzie kolwiek bym nie spojrzała coś mi o nim przypominało 

Nie odpowiadając nic otarłam ostatnią łze, po czym obróciłam się odchodząc jak najdalej. Nie byłam w satnie określić czy wybaczyłabym mu. Niby nie zrobił nic złego, bo nie byliśmy wcale razem, ale poczułam się jak zwykła zabawka. Po co w takim razie oddawał pocałunek? Po co do tego dopuścił, skoro nic nie czuł? Dlaczego musiałam być taka naiwna? 

Wychodząc z budynku nie myślałam gdzie pójdę, kierowałam się przed siebie byleby znaleźć się jak najdalej tego miejsca. Wyciągnęłam z kieszeni telefon chcąc sprawdzić godzinę, jednak zamiast tego zobaczyłam widniejący na wyświetlaczu jeden procent baterii. Przeklnęłam w myślach chowając go spowrotem, nie myślałam o tym że większość moich znajomych mogliby się martwić. Nie myślałam już wtedy o niczym, poprostu szłam bez celu by zapomnieć. Bo co innego mi pozostało? Miałam tam wrócić i udawać że nic się nie wydarzyło? Nie potrafiłam... Potrzebowałam się odciąć chociaż na chwilę, nie ważne ile by to trwało, ważne aby pomogło. 

Skręciłam w uliczkę, prowadzącą do dsyć znanego mi miejsca. Klif, który było widać z daleka od razu stał się celem mojej wędrówki. Nie miałam w planach się zabić, bo aż tak to mnie nie pojebało, ale wystarczyło trochę spokoju. Bo właśnie to pomagało mi w trudnych chwilach, a to miejsce było jak najbardziej odpowiednie. Nie było tam żadej żywej duszy, tylko ja, cudowny widok na moze i zachód słońca. 

POV: Pablo

Siedząc w swoim pokoju usłyszałem donośny krzyk, wiedziałem do kogo należy bo już nie raz słyszałem ten irytujący głos. Jednak zignorowałem to dalej przeglądajac social media, po czasie znowu usłyszałem jak ktoś podniósł głos, ale nie był to ten sam co wcześniej. Należał on do znajomej mi brunetki, odłożyłem telefon zastanawiając się czy sprawdzić o co chodzi. Wstałem podchodząc do drzwi, otworzyłem je lekko by nie było widać mojej obecności, jedyne co udało mi się zobaczyć był Brytyjczyk, patrzący na odchodzącą w przeciwną stronę dziewczynę. Byłem pewny że znowu się pokółcili, dlatego wyszedłem z pomieszczenia podchodząc do ciemnoskróego.

— Nadal ją nachodzisz? — zapytałem nieco podirytowany, mówiłem mu już dużo razy aby się do niej nie zbliżał, lecz ten lekceważył każde moje słowo

— Nic ci do tego Gavira, zajmij się swoim życiem a nie wpierdalasz się pomiędzy mnie i Lize — wycedził przez zęby podchodząc do mnie bliżej, przychnąłem odpychając go lekko, nie miałem ochoty na bójkę, ale ten gościu wyprowadzał mnie z równowagi jak nikt inny — Nie sądzę by była zadowolona widząc że kolejny raz mnie pobiłeś — zaśmiał się cwaniacko, ale miał rację, nie mogłem zrobić jej tego kolejny raz, wyminąłem go szturchając go barkiem

Szybkim krokiem skierowałem się w stronę pokoju mojego przyjaciela, irytował mnie fakt że o niczym mu nie mówiła, zawsze ukrywała każdą rozmowę z tym idiotą, wiedząc że prędzej czy później i tak się o tym dowiem. Pedri zasługiwał na prawdę, chodź by miał ją za to ukatrupić. Wright doskonale wiedziała jaka jest cena, nie mówienia nam prawdy, szanowałem jej prywatność, ale to było poza jej strefą. Zadaje się z niewłaściwymi ludźmi, a to nigdy nie prowadzi na dobrą drogę. 

Wszedłem bez pukania do pomieszczenia, w którym znajdował się ciemnowłosy. Nie mieliśmy nic do ukrycia, dlatego tak wyglądały nasze odwiedziny. Opowiedziałem mu o wszystkim, czego nie dowiedział się od brunetki. Nie był zły, lecz bardziej zawiedziony. Oczekiwał od niej szczerości, a ta ciągle go okłamywała. Z resztą nie tylko jego...

— Gdzie ona teraz jest? — zapytał na co wzruszyłem ramionami, nie interesowało mnie to bo nie sądze by przejeła się takim debilem jak Bellingham, a przynajmniej nigdy tego nie robiła — Jak to kurwa nie wiesz?! Co jak sobie coś zrobiła? Nie pomyślałeś o tym? Ona nie jest tobą, żeby mieć wszystko w dupie Pablo! Jest wrażliwa i nie panuje nad emocjami, nie rozumiesz co to może oznaczać? — byłem zupełnie innego zdania niż Gonzalez, Liza była najbardziej opanowaną z nas wszystkich, od czasu zerwania nigdy nie wybuchała tak poprostu, musiało być to coś poważnego

— Nie wiem co jej powiedział, ale nie sądzę by się tym przejeła stary... Ona taka nie jest — skrzyżowałem ramiona na piersi, nie do końca byłem pewien swoich słów, po tym jak nazwałem ją od róznych, moża było spodziewać się wszystkiego

Pedri momentalnie chwycił telefon wybierając numer do dziewczyny, martwił się o nią jak nikt inny. Tylko że nie rozumiałem czemu, nie słyszałem nigdy aby w przeszłości coś sobie robiła, lub miała problemy psychiczne. To była dziewczynka z dobrego domu, zero problemów i zero najeżdżania na jej psyche. A przynajmniej tylko tyle wiedziałem, bo nie mówiła co działo się za czasów jej dzieciństwa. 

— Ma wyłączony telefon, co jeśli teraz gdzieś leży martwa? — patrzył na mnie z przerażeniem, faktycznie mógłby wydażyć się taki scenariusz, tylko po co miałaby to robić? — Wiem że nie interesuje cię jej zdrowie i wszystko co związane z jej życiem, ale weź chociaż raz pomyśl i uświadom sobie to, że faktycznie mogła to zrobić... — z jego ostatnimi słowami zacząłem bardziej się przejmować, bo co jeśli on wiedział coś czego nie wiedziałem ja?

— Sprawdźmy jej pokój — rzekłem kierując się do wyjścia, szybkim krokiem razem z chłopakiem powędrowaliśmy do jej pokoju, nigdy go nie zamykała co było cholernie nie odpowiedzialne, ale w takich sytuacjach mogło uratować jej życie

Przez nieobeconość w jej pokoju, wiedliśmy w samochód. Robiło się coraz ciemniej, a brunetka nie odpisywała ani nie odbierała. Jedynym wyjściem zostało nam przeszukanie Katarskich ulic i miejsc, do których udała by się dziewczyna pod wpyływem silnych emocji. 

Doskonale znałem jedno z ulubionych miejsc Lizy, byliśmy tam razem oglądając gwiazdy. Często chcąc tam iść spotykałem właśnie ją, nie miałem zamiaru jej nigdy przszkadzać dlatego ani razu nie dosidałem się do niej. Jednak za nim tam pojechaliśmy sprawdziliśmy lokalizacjie, w których logowała się zielonooka. 

Ciężko było mi się przyznać do czegoś, czego praktycznie nie odczuwałem. Dlatego nie wspominałem o tym Pedriemu, można się domyślić o co mi chodzi... Zawsze gdy ta dziewczyna odwalała coś głupiego, próbowałem odgonić od siebie myśli o tym uczuciu. 

— Poddaje się Gavi... Nie mam pojęcia gdzie ona może być... — odezwał cię ciemnowłosy, po ponad godzinie szukania Lizy, westchnąłem głośno zastanawiając się czy napewno sprawdzić tamto miejsce

— Jest takie miejsce... Bardzo je lubi... Może akurat tam będzie — wzruszyłem ramionami patrząc w stronę przyjaciela, ten tylko skinął głową każąc mi nawigować

Dojechaliśmy na miejsce, widząc znany mi klif coś ukuło mnie w klatce piersiowej. Zignorowałem to szybko wysiadając z auta, poprosiłem Gonzaleza aby został w razie gdyby jej tam nie było. Wolnym krokiem skierowałem się przed siebie, widząc ludzką posturę przygryzłem od środka policzki modląc się aby to była nasza uciekinierka... Podszedłem bliżej upewniając się że to właśnie ona, patrzyła na morze tak jak zawsze gdy coś ją gnębiło. Nie chcąc jej przestraszyć stanąłem obok, również wpatrując się tam gdzie ona. 

— Będziesz na mnie krzyczał że cię nie posłuchałam, czy może że mogłam z nim nie rozmawiać? — zapytała totalnie bez emocji, jakby pustka przejęła jej serce, znałem to uczucie jednak do nej to nie pasowało, ona była zupełnym przeciwieństwem 

— Czemu nie odbierałaś? Pedri prawie wyszedł z siebie gdy mu powiedziałem... — skraciłem się w myślach, wiedząc że w tamtym momencie mnie zabije, nigdy nie chciała abym mówił coś Gonzalezowi, a teraz wkopałem samego siebie

— Powiedziałeś mu? Nie powinieneś... Nie chcę aby się ciągle o mnie martwił, wystarczy mi już ochroniarzy, którzy chodzą za mną na każdym kroku — odwróciła się w moją stronę, zrobiłem to samo lustrując jej twarz, była cała opuchnięta, czyli płakała, a to nie oznaczało nic dobrego

— Cały czas go okłamujesz, nie sądzisz że chociaż ten jeden raz zasługiwał na prawdę? — prychnąłem nie rozumiejąc jej podejścia, niby tak mu ufa a nic mu nie mówi 

— Może i zasługiwał ale nie na taką... A ty mógłbyś uszanować to że nie będę mówiła wam wszystkiego, bo umiem sobie sama poradzić - przymknęła powieki, jakby nie chciała bym wyczytał coś z jej oczu — Po co to robisz hm? Po co cały czas wtrącasz się w moje życie? — zapytała przerywając ciszę, nie chciałem kłamać, ale też nie chciałem mówić prawdy bo nic by to nie dało

Krytyka jest czymś, czego możemy łatwo uniknąć nie mówiąc nic, nie robiąc nic i będąc nikim...

Nie odpowiedziałem na jej pytanie, tylko tępo patrzyłem na gwiazdy oświetlajace całe niebo. Gdybym powiedział jej dlaczego to robię nie uniknąłbym krytyki z jej strony, zawsze coś jej nie odpowiadało, tym bardziej moje słowa. Niektóre faktycznie mogłem zostawić dla siebie, lecz gdy nie raz mówiłem coś od serca, ta kometowała moje nieudolne wypowiadanie się. 

— Chodźmy już. Pedri czeka w aucie — odparłem odwracając się i kierując w stronę samochodu przyjaciela, kątem oka widziałem jak dziewczyna robi to samo

POV: Liza

Pablo Martin Paez Gavira - to specyficzny człowiek, potrafił zranić kogoś tak bardzo, że ten ktoś już nigdy nie potrafiłby mu jak kolwiek zaufać, czy przebaczyć. Jednak miał w sobie coś odmiennego, bo gdy tylko zdawał sobie sprawę że zrobił to nieodpowiedniej osobie, chciał to naprawić. A przynajmniej tak się zachowywał, nikt nie wiedział co naprawdę czuje, bo ukrywanie emocji było jego specjalnością. Mimo tego co robił, dogryzając mi chciał mnie chronić, tylko nie wiedziałam z jakiego powodu. Czasami miałam wrażenie jakby coraz bardziej się przy mnie otwierał, ale gdy tylko dochodziło to punktu kulminacyjnego, momentalnie zamkał w sobie każde słowo, które miało wydać jego odczucia. Żadko go rozumiałam, bo był zmienny. Raz robił coś... Po czym robił coś zupełnie przeciwnego. Czy ktoś w ogóle go rozumiał? Nie sądzę... On sam musi zrozumieć siebie, by ktoś inny też mógł. 

Wrócilśmy do hotelu, droga minęła nam w kompletnej ciszy... Nawet Gonzalez nie zrobił mi żadnej awantury, za co szczerze mu dziękowałam. Nie miałam ochoty na żadne rozmowy, wystarczyła ta z Gavirą i Jude'm. Wysiadłam z samochodu, kierując się do wejścia do budynku. Piłkarze szli za mną, co widziałam kątem oka. Młodszy z nich się zatrzymał, lecz zignorowałam to bo ani trochę mnie to nie interesowało.

— Wiesz dlaczego wpierdalam się w twoje cholerne życie?! — krzyknął za mną brunet, przez co przystanęłam, nie wiedziałam co ma na myśli, dlatego czekałam aż powie coś więcej — Bo komuś może na tobie zależeć...  — zakończył, szczerze mówiąc to nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Nie spodziewałam się takich słów z jego strony... Nic nie odpowiadając poprostu ruszyłam do swojego pokoju

***

Nazajutrz wszystko stało się takie... Nijakie. Nic nie powodowało radości, smutku czy jakiego kolwiek innego uczucia. Została we mnie jedynie pustka, którą coś lub ktoś musiał wypełnić. Nie ważne jak, ważne aby było to już na zawsze. Choć to niemożliwe, warto mieć nadzieję. 

Nie miałam zamiaru wstawać z łóżka, mimo tego że drużyna miała dzisiaj trening, nie miałam ochoty na niego iść. Co by mi to dało? Kolejne powody do zamartwiania się przeprowadzką? A może pewność, że czym bliżej kolejnych meczy, tym bliżej powrotu do Barcelony? Szczerze to sama już nie wiedziałam... W mojej głowie panował kompletny bajzel, a natłok myśli wcale nie pomagał w poukładaniu tego.

Była dziesiąta trzydzieści dwa, a ja leżałam pod ciepłą kołderką przeglądając wszystkie social media jakie posiadałam. Zupełnie nic mi się nie chciało, nawet iść do toalety by załatwić swoje potrzeby. Najzwyczajniej to ignorowałam, chodź bym miała posikać się na materac... Byłam pewna, że kiedy tylko nie zjawię się na śniadaniu, któryś z piłkarzy zacznie do mnie wypisywać, ale czy bym odpisała? Jasne że tak, bo inaczej bym nie wytrzymała. Po dwudziestu minutach, dokładnie tak jak się spodziewałam dostałam wiadomość.

@pablogavi 

Śpisz? 

@l_wright

Nie

A chcesz coś ważnego? Bo nie bardzo mam czas ;) 

Hiszpan nic nie odpowiedział, uznałam że odpuścił i poprostu nie miał żadnej ważnej sprawy. Wróciłam do oglądania Tik Toka, zakrywając się po samą głowę kołdrą. Śmieszne filmiki to była jedyna rzecz, która trzymała mnie przy życiu, nic nie poprawiało mi humoru aż tak bardzo. 

— Nie wiedziałem, że ważną sprawą jest siedzenie po kołdrą — usłyszałam znajomy głos, przez co odkryłam się delikatnie by upewnić się że to napewno ta osoba 

— To jest bardzo ważne, więc możesz już sobie iść bo mi przeszkadzasz — uśmiechnęłam się ironicznie, ponownie zkrywając swoją głowę, po chwili poczułam uginający się materac, przez co momentalnie przeniosłam się do pozycji siedzącej — Co ty wyprawiasz? — zapytałam marszcząc brwi, brunet jak gdyby nigdy nic położył się obok mnie biorąc do ręki książkę z mojej nocnej półki

— Z  romansów przerzuciłaś się na horror? — nic nie odpowiadając wyrwałam książkę z jego rąk, to fakt ostatnimi czasy zaczęłam czytać książki od Stephena Kinga, ale to nic szczególnego — Tytuł do ciebie pasuje — zaczął przez co spojrzałam na niego zdziwiona

— Niby czemu? Nie sądzę abym coś podpalała — prychnęłam wpatrując się w zamyślonego chłopaka, nie wiem co miał na myśli, ale był strasznie dziwny 

— Nie chodzi o takie typowe podpalanie, poprostu samą sobą potrafisz wzniecić ognień, tylko że robisz to nieświadomie, nie wiesz jak ani gdzie — wzruszył ramionami nie spoglądając w moją stronę, wciąż nie rozumiałam o co chodzi, jednak zaintrygowała mnie jego wypowiedź, kiedy mówił o takich rzeczach przytaczał różne cytaty, większość z nich znałam, lecz niektóre nadal były jak przez mgłe

Wpatrywałam się w okładkę książki myśląc nad słowami chłopaka, co miał na myśli? Nie do końca rozumiem o co chodziło, jako tako interpretowałam to lecz nie miałam pojęcia czy dobrze. Doskonale wiedziałam co symbolizuje ogień, a przynajmniej tak myślałam. Wiedziałam że mogło być to piekło, kara, ciepło lub wieczność. Tylko nic mi się nie łączyło, bo żadne z tych słów nie opisywało mojego zachowania. 

— Przeczytałaś już całą? — zapytał po chwili ciszy, pokręciłam głową zaprzeczając, zastało mi może z trzydzieści stron, ale nie musiał o tym wiedzieć, bo nie było mu to zupełnie potrzebne — Kiedy już skońszysz... Mogę ją pożyczyć? — parsknęłam śmiechem na jego słowa, niby po co mu ona?

— I co, chcesz mi powiedzieć że będziesz czytał? — zaśmiałam się chcąc zapytać, czy w ogóle umie czytać, jednak powstrzymałam się, widząc lekki skinienie głową

Nie rozumiałam po co w ogóle tu przyszedł, mógł spędzić ten czas z drużyną, a on przylazł do mnie jak do siebie i poprostu zaczął ze mną rozmawiać. Oczywiście pamiętałam to co powiedział wczoraj, ale takich słów nigdy nie brałam na poważnie. Nie raz byłam manipulowana, przez takie zachowania, nie żebym podejrzewała o takie coś Gavire, bo wiem że nie byłby do tego zdolny, ale coś powstrzymuje mnie od uwierzenia w cokolwiek. 

Brązowooki podniósł się, po czym powędrował do pseudo kuchni. Wpatrywałam się w niego ze zmarszczonymi brwiami, nie miałam pojęcia co robi, lecz coś nie pozwalało mi oderwać wzroku od chłopaka. Zaczął szukać czegoś po szafkach, nie przeszkadzałam mu bo gdybym to zrobiła, na pewno nie skończyło by się to dobrze. Kiedy skończył podszedł do mnie z dwoma faruchami, jeden był w kotki a drugi w pieski. Zaśmiałam się widząc że zakłada ten drugi.

— Skoro nie przyszłaś na śniadanie, to zrobimy je razem — rzucił w moją stronę fartuszkiem w kotki i ruszył w stronę kuchni — Pośpiesz się, bo nie mam całego dnia! — krzyknął, szybko narzuciłam na siebie materiał po czym poprawiłam swoją fryzurę i poszłam do bruneta

Pablo zlustrował mnie wzrokiem, fakt że miałam na sobie piżamę w jednorożca i ten śmieszny fartuszek wcale nie pomagał mu przed wybuchnięciem śmiechem. Dostał ode mnie lekko w ramię, by zatrzymał swój niekontrolowany śmiech. Złapał się za obolałe miejsce, po czym wyciągnął potrzebne składniki. 

Wzięłam do ręki telefon robiąc sobie zdjęcie, widząc że na fotografii załapał się brunet, który niezadowolony patrzył prosto w kamerkę głośno się zaśmiałam. Gavira próbował wyrwać komórkę z mojej dłoni by usunąć zdjęcie, jednak nie dał rady. Odłożyłam telefon na szafkę i zaczęłam pomagać chłopakowi w zrobienu jedzenia. 

Postawiliśmy na zwykły makaron carbonara, nie był trudny w zrobieniu jak i szybki. Dziwnie się czułam gotując z chłopakiem, z którym jeszcze przed chwilą się nienawidziliśmy. Jednak wiedziałam że oboje potrzebowaliśmy chwili, bez wyzwisk i zbędnych docinek. Oczywiście nie obeszło się bez małych przepychanek, czy dogryzania sobie nawzajem, lecz nie było to takie typowe tylko bardziej w celach przyjacielskich.

Może jednak były dla nas jakieś szanse...

Dziwne było to, jak w niektórych momentach naprawdę potrafiliśmy się dogadać. Oboje wiedzieliśmy że nie potrwa to długo, dlatego czerpaliśmy z takich chwil jak najwięcej momentów. Czułam jakbym mogła mu ufać, ale nie potrafiłam tego zrobić. Cały czas jego zachowanie nie pozwalało mi na to, mimo że obiecywał rzeczy, które były dla mnie ważne, to i tak czasami obawiałam się że nie dotrzyma słowa. 

Nałożyłam na talerzyki porcję makaronu i razem z Gavim usiedliśmy przy małym stoliku, przez ten cały czas w ogóle nie odczuwałam głodu, a teraz ukazał się z podwójną siłą. W ciszy zaczęliśmy jeść, było to nieco niekomfortowe, jednak żadne z nas nie miało odwagi tego przerwać. Było to strasznie uciążliwe...

— Czemu to zrobiłeś? — wypaliłam chcąc jak kolwiek zakończyć ciszę, brunet popatrzył na mnie z niezrozumieniem — Czemu przyszedłeś, gotowałeś ze mną i nawet nie próbowałeś uprzykrzyć mi życia? — zapytałam bardziej okreslając co miałam na myśli, w odpowiedzi dostałam ciche prychnięcie, w sumie to czego ja się spodziewałam 

— Skąd wiesz, czy czasami nie dodałem jakiejś trucizny do twojej porcji jak nie patrzyłaś? — zaśmiał się wzruszając ramionami, przymrużyłam oczy a moje kąciki powędrowały ku górze 

Dokończyliśmy jedzenie, po czym powędrowałam do łazienki by nieco się ogarnąć. Nie bardzo interesowało mnie to, czy chłopak pójdzie sobie czy nie. Byłam zajęta tylko sobą i tym aby nie wyglądać jak wiedźma. 

POV: Pablo

Liza oznajmiła że musi się przebrać, wziąć prysznic i inne rzeczy, które robią dziewczyny. Nie miałem zamiaru sobie iść, gdyż miałem jeszcze plany. Usiadłem na łóżku przeglądając social media, wiedziałem że ogarnięcie Wright potrwa przynajmniej godzinę, ona już taka była. Nie ważne co by się działo, musiała wyglądać jak szczur na otwarcie kanału. Czasami faktycznie wyglądała aż za dobrze, co ciężko jest mi przynać. Nigdy nie powiedziałbym jej tego w twarz, gyż poporstu nie czuję takiej potrzeby. Takie informacje wolę zachowywać tylko i wyłącznie dla siebie. 

Po dziesięciu minutach, cholernie mi się nudziło. Jednak coś przykuło moją uwagę, dziewczyna zostawiła telefon na szafce, ten cały czas był z podświetlonym ekranem, co oznaczało że dostawała mase powiadomień. Tylko dlaczego miała go wyciszonego? Podszedłem do komody, by zobaczyć kto tak bardzo interesuje się jej życiem. Gdy tylko ujrzałem powiadomienie z instagrama, od razu pożałowałem że je w ogóle przeczytałem. Nie jaki Jude Bellingham wypisywał do niej o pilne spotkanie, zirytowało mnie to, iż kazałem mu się nie zbliżać. Wiedziałem że się nie posłucha, ale miałem przynajmniej nadzieję że Liza spławi go i nie będzie z nim rozmawiać. 

Przyjrzałem się tapecie dziewczyny, miała na niej zdjęcie z jakąś kobietą i małą dziewczynką. Domyśliłem się że mogła być to jej mama, była strasznie do niej podobna. Obie miały tak samo hipnotyzujące zielone tęczówki. I obie były tak samo piękne... 

Usłyszawszy otwieranie drzwi od łazienki, odsunąłem się od komody szybko zmierzając spowrotem na łóżko. Z pomieszczenia wyszła całkowicie ogarnięta dziewczyna, byłem zdziwiony że zajeło jej to tylko dwadzieścia pięć minut. 

— O... Nie poszedłeś sobie — powiedziła jakby zawiedziona, jednak jej kąciki lekko drgnęły, nie odpowiadając nic stałem podchodząc do niej bliżej

— Jude do ciebie pisał... Nie odpowiesz mu? — uśmiechnąłem się cwaniacko, czekając na jej rekację, szybko podeszła do swojego telefonu 

POV: Liza

Kliknęłam w powiadomienie z instagrama, gdzie znajdywały się wiadomości od Bellinghama. Byłam zła na Gavire, że sprawdzał mój telefon. Co on sobie w ogóle wyobraża? Zostawiłam go w moim pokuju na kilkanaście minut, a on zdążył sprawdzić moje wiadomości... Zacisnęłam usta w ceinką linię, czytajac każdą wiadomość od Brytyjczyka.

@judebellingham 

No cześć

Wiem że mi nie wybaczyłaś, ale musimy się spotkać

Najlepiej za godzinkę

Jeśli masz oczywiście czas ;)

Nie odpisując nic zgasiłam ekran odkłdając telefon spowrotem na szafkę, nie miałam pojęcia o co mogło chodzić, jednak wiedziałam że nie mam zmiaru się z nim spotkać. Miałam dość rozmów z tym człowiekiem, każde jego słowo prowadziło do kolejnej kłótni, kto wie czy teraz też by tak nie było.

— Nie odpiszesz? — zapytał brunet wpatrując się we mnie, z wymalowaną na twarzy irytając, widziałam jak zaciskał szczękę ze złości, cholernie mnie to bawiło

— No wiesz chyba się z nim spotkam, może będzie chciał mnie jeszcze raz przeprosić, ale tym razem mu wybaczę — odparłam sarkastycznie, wzruszając ramionami, zaśmiałam się widząc jak Pablo przekręca oczami i coraz bardziej się irytuje — Żartuję przecież, ale tak na przyszłość... — zaczełam podchodząc do niego dwa kroki bliżej — Nie sprwdzaj więcej moich wiadomości, bo innym razem możesz znaleźć tam coś innego — mrugnęłam jednym okiem ironicznie się uśmiechając

— Idziesz spotkać się z nim, czy wolisz iść ze mną w pewne miejsce? — zapytał patrząc prosto w moje oczy, za to mój wzrok wędrował po całej jego twarzy, czyżby Pablo Gavira proponował mi wspólne wyjście?

— Zależy jakie to miejsce — uśmiechnęłam się cwaniacko, czekając na odpowiedź Hiszpana, chociaż doskonale ją znałam, wolałam się upewnić czy na pewno wypowie to jedno słowo

— Niespodzianka — odparł kierując się do wyjścia, no i się nie myliłam, zawsze to mówił, powędrowałam tuż za nim, chwytajac za telefon i klucze od pokoju

Zamknęłam drzwi, wkładając wszystkie rzeczy do kieszeni moich krótkich jeansowych spodenek. Nie pytałam więcej razy, gdzie zamierza mnie zabrać. Poprostu cieszyłam się chwilą, w której mogliśmy zachowywać się normalnie. Chociaż przyznam że powoli zaczynało mi barkować jego docinek, stał się jakoś dziwnie miły. Co z jednej strony mi się podobało, ale z drugiej nie potrafiłam tego pojąć. 

Wyszliśmy z budynku, wsiadając do auta Gaviry. Ciągle tkwiliśmy w ciszy, lecz tym razem nie była ona niezręczna, wręcz przeciwnie, oboje nie chcieliśmy jej przerywać, gdyż była przyjemna. Chłopak kierował się w niezanym mi kierunku, co oznaczało że na pewno nie jedziemy w moje ulubione miejsce. Ale przynajmniej mogłam poznać jakieś nowe, które również mogłoby stać się kolejnym faworytem. 

Po ponad dwudziestu minutach byliśmy na miejscu, zdziwił mnie fakt że znaleźliśmy się przy jakimś porcie. Nie wiedziałam co planował, ale z czasem zaczęłam się obawiać że może chciał wrzucić mnie do woy i utopić... Do wszystkiego był zdolny...

— Mam nadzieję że nie masz choroby morskiej — parsknął śmiechem kierując się w stronę jednego z mniejszych statków, na mojej twarzy wymalował się ogromy uśmiech

Gavira ustalił wszystko z kapitanem łódki, po czym pomógł mi na nią wjeść podając swoją dłoń. Mruknęłam ciche dziękuję, czując jak zaczynamy płynąć. Doha była naprawdę piękna, a okazja przepłynięcia się statkiem powodowało że moej serce wręcz się rozpływało. Nie sądziłam że Pablo jest w stanie zorganizować takie coś. 

W ciszy podziwialiśmy widoki, ślicznie ozdobione mosty czy ścieżki powodowały jeszcze większy uśmiech. Kochałam takie podróże... Tylko w mojej głowie krążyło jedno pytanie, dlaczego mnie tu zabrał? 

— Gavi... Czemu mnie tu zabrałeś? — zapytałam przerywając ciszę, chłopak tępo wpatrywał się budynki, które mijaliśmy

— Czasami, wydawało mi się że nie jesteś szczęśliwa będąc tu z nami Wright, ale jak mówiłaś o tej swojej przeprowadzce nie chciałem abyś tak szybko o nas zapomniała — jego głos był taki spokojny, przez co niekontrolowana fala gęsiej skórki oblała moje ciało 

— Nie zapomnę Gavira, spędziłam z wami tyle wspaniałych chwil, których nie potrafiłabym usunąć z głowy — uśmiechnęłam się na samą myśl o spędzonych momentach, każdy z nich potrafił spawić że byłam szczęśliwa

Rozumiałam czemu myślał że o nich zapomnę, nigdy nie darzyłam jakiejś większej grupy ludzi sympatią. Zazwyczaj kończyło się to na dwóch czy trzech osobach, lecz teraz jest zupełnie inaczej. Każda osoba z drużyny, jest dla mnie kimś bardzo ważnym i nawet jeśli nie będę miała z nimi kontaktu, będę oglądać każdy ich mecz, kibicując tak jak zawsze. Nie wiem czy wyprowadzimy się do innego miasta, czy kraju, ale wiem jedno... Nigdy w życiu o nich nie zapomnę. 

— A ty? Zapomnisz o mnie? — odwróciłam głowę by spojrzeć na twarz bruneta, jak zawsze nie dało się z niej wyczytać nic, kompletna pustka władała jego ciałem

— Nigdy Wright... Nigdy o tobie nie zapomnę, chodź byś mieszkała na drugim końcu świata... — pokierował swoje spojrzenie na moją twarz, moje serce zaczęło bić szybciej i doskonale wiedziałam czym było to spowodowane, posłałam mu lekki uśmiech wracając wzrokiem do widoków

Kolejne minuty spędziliśmy w ciszy, oboje myśleliśmy nad naszymi słowami, bo każde z nich miało ogromne znaczenie. Takie obietnice nie były dobrym pomysłem, gdyż żadne z nas tak naprawdę nie wiedziało co będzie w przyszłości. To co przyniesie nam czas, jest tylko tym jak nim zagospodarujemy. Będąc zwykłą dziewczyną będę miała go mnóstwo, natomiast on będąc piłkarzem, o siedemdziesiąt procent mniej. Nie mam zbyt wielu opcji do wyboru, bo mój brat nie przedstawił mi ani jednej. Bo kiedy coś sobie postanowił, musiało być tak jak on chce. Nie dało się go namówić na zmianę decyzji. Teraz też się nie uda... Mogłabym spróbować znaleźć sobie pracę, gdy tylko skończę osiemnaście lat. Wtedy zostałabym w Barcelonie, żyjąc na swoim własnym utrzymaniu, ale czy tego chciałam? Miałam wybór, lecz był on trudny.

Nadchodzi czas, kiedy będzie trzeba wybrać między tym co dobre, a tym co łatwe...

— Liza... — mruknął po chwili, spojrzałam na nieg z pytającym spojrzeniem — Lubisz naszyjniki? — zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc jego pytania, po co mu to było? Chcąc jakkolwiek odpowiedzieć skinęłam lekko głową 

Dalej nic nie powiedział, było to dziwne, ale nie chciałam pytać o co mu chodzi. Brunet odwrócił się do mnie przodem wyciągając z kieszeni małe pudełeczko, wytrzeszczyłam oczy niedowierzając w to co znajduje się w środku. Podniósł wzrok na moje oczy, na jego twarzy wymalował się mały uśmieszek. 

— To dla ciebie, abyś nigdy o mnie nie zapomniała Wright — odparł pół szeptem, wiedząc jak drogi mógł być wisiorek pokręciłam głową z dezaprobatą

— Gavira nie mogę tego przyjąć, to zbyt drogi prezent — złapałam się za głowę, cały czas krącąc głową, nie mogłam się na to zgodzić, zapewne zbyt dużo kosztował bym go przyjeła 

— Poprostu go weź — zagryzł od środka policzek wyciągając wisiorek z pudełka, już wiedziałam że nie odpuści, posłał mi pytający wzrok, tak jakby chciał o coś zapytać bez wypowiedzenia jakich kolwiek słów, wiedziałam o co mu chodzi, dlatego skinęłam głową odwracając się do niego tyłem

Gavi delikatnie odgarnął moje włosy, przełożył wisiorek przerz moją głowę zapinając go z tyłu. Poczułam jak przypadkiem musnął moją skórę, przez moje ciało przeleciała fala gęsiej skórki. Jego ruchy były bardzo delikatne, tak jakby obawiał się że coś mi może zrobić. Odwróciłam się patrząc ostatni raz na strzałę wiszącą po środku mojej szyi. Niewielki uśmiech powędrował na moje usta, cicho podziękowałam wpatrując się w chłopaka.

Teraz byłam tylko jego...

Pablo odszedł na chwilkę ode mnie, oznajmując że musi iść po jedną rzecz do kapitana. Nasze rzeczy leżały na kocu, wcześniej rozłożonym przez chłopaka. Przykucnęłam szukając swojego telefonu, jednak moim oczom ukazała się komórka bruneta. Znajomy mi dźwięk powiadomienia, rozległ się właśnie z jego własności. Nie chciałam patrzyć co takie ktoś do niego napisał, jednak przypomniało mi się że on też tak zrobił. Spojrzałam na wyświetlacz, gdzie widniała ikonka instagrama. Wzięłam do ręki telefon, nie było widać treści wiadomości, dlatego chciałam go odłożyć powrotem, ale do głowy wpłyneło mi jedno wspomnienie. Kiedy się poznaliśmy Gavira podał mi hasło do swojego telefonu, nie miałam pewności czy czasami nie zmienił pinu, ale warto było spróbować. 

Wpisałam cyferki, które jak się okazało były prawidłowe. Weszłam w instagrama i nacisnęłam na czat z osobą, która właśnie do niego napisała. Doskonale ją znałam, iż była to nie jaka Florence... 

@florcia_g 

Załatwiłeś już to wszystko z Lizą? 

Dobrze wiesz że nie możesz tego ciągle ukrywać w końcu sama to zobaczy 

Mój oddech gwałtownie przyśpieszył, a do głowy napłynęły przeróżne myśli. Co takiego ukrywał? Co miał ze mną załatwić? Przesunęłam wyżej, by dowiedzieć się czegoś więcej, ale jedyne co ujrzałam to jakieś serduszka wysyłane z jej strony, natomiast Gavira wcale na nie nie odpowiadał. Przeczytałam kilka innych wiadomości, jak umawiali się na jakieś spotkanie. Było to przed jej urodzinami, czyli dzień, w którym ją spotkałam. 

Słysząc kroki bruneta odłożyłam jego telefon. Nie chciałam mówić m co przeczytałam, więc postanowiłam udawać że wszystko jest okej. Byłam strasznie podirytowana, ewidentnie coś przede mną ukrywał. Myślałam że mogę mu ufać, że jest ze mną szczery i nie ma zamiaru nic ukrywać. Zaufałam mu... I jak zwykle byłam naiwna...

Zdradne są kroki za śpiesznie podjęte...

— Kiedy wracamy do hotelu? Nie chcę już tu być, chyba jednak mam tą chorobę — zapytałam z wymuszonym uśmiechem, Gavira chyba to zauważył bo przewrócił oczami krzyżując ramiona na piersi

— Co ci znowu? Nie było mnie przez kilka minut a twój humor już zdążył się zmienić, okres masz czy to ciąża? — prychnął lustrując mnie wzrokiem, a było tak super... Jak zwykle z jego winy musiało się zepsuć, próbowałam udawać że jest okej, ale w jego obecności poprostu się nie da 

Pablo poprosił właściciela statku aby się zatrzymał, zapłacił mu nieco więcej za sprawienie problemu, po czym zadzwoniliśmy po taksówkę. Nie odzywając się do siebie ani słowem czekaliśmy na naszą podwózkę, nie opłacało nam sie wracać tam skąd zaczynaliśmy płynąć, iż było to za daleko. Po dziesięciu minutach czekania przyjechała taksówka, podaliśmy adres hotelu i ruszyliśmy w drogę. 

Brązowooki siedział na telefonie zawzięcie z kimś pisząc, domyślałam się że mogła być to Florence. Kątem oka zerkałam w ekran jego komórki i wcale się nie myliłam, nie widziałam całej konwersacji, ale pare razy przewinęło się moje imię. Po powrocie od razu udałam się do pokoju, miałam gdzieś czy będzie się tłumaczył czy nie. Chciałam poporstu chwilę spokoju. 

Otworzyłam drzwi od pomieszczenia i weszłam do środka, rzuciłam klucze na łóżko po chwili się na nim kładąc. Schowałam twarz w dłonie głośno wzdychając, oczy same zaczęły mi się kleić mimo iż była dopiero czternasta. Uznałam że krótka drzemka dobrze mogła mi zrobić. Ułożyłam się wygodnie niemal od razu zasypiając. 

Cieche pukanie do drzwi wybudziło mnie ze snu, ociążały krokiem skierowałam się w ich kierunku. Zastałam za nimi Gonzaleza, był uśmiechnięty od ucha do ucha jakby stała się najszczęśliwsza rzecz w jego życiu. Wpuściłam go do środka, a ten usiadł na materac wpatrując się we mnie. 

— I jak było? — uśmiech nie schodził mu z twarzy, domyśliłam się co mogło chodzić i głośno westchnełam — Aż tak źle? — zamrszczył brwi lustrując moją twarz

— Na początku było okej, ale później zrobiłam coś nieodpowiedniego i przez przypadek dowiedziałam się o czymś o czym nie powinnam wiedzieć... — zajęłam miejsce obok niego zaciskając usta w cienką linię 

— To od niego? — wskazał na złoty łańcuszek, skinęłam lekko głową a ten poruszył znacząco brwami, walnęłam go lekko w ramię, chcąc by przestał — Chyba musiało mu serio zależeć, bo wygląda na drogi — uśmiechnął się cwaniacko 

Najcenniejszych rzeczy w życiu nie nabywa się za pieniądze...

Spędziłam czas z przyjacielem na oglądaniu Netflixa, po zakończonym maratonie Barbie, usnęłam. Była to godzina może dwudziesta pierwsza, co oznaczało że Pedri musiał iść na trening. Trener piłkarzy postawił na wieczorne ćwicznia, gdyż chciał aby drużyna mogła spędzić ten dzień na relaksie. 

Gavira był innym chłopakiem niż te, które dotychczas poznałam. Obiecywał niewiadomo co, mimo tego że dotrzymywał słowa, to nie dało mu się zaufać. Sam mi nie ufał, więc dlaczego ja bym miała jemu. Nie rozumiałam jego podejścia do życia, tak samo tego że mi każe mówić sobie jak i Pedriemu o wszystkim, a sam ma miliony tajemnic. 


Ogień symbolizuje: wieczność, pierwiastek podstawowy, praprzyczynę, ciepło, miłość, oświecenie duchowe, piekło, karę, zło, diabelstwo, męczeństwo, ofiarę, prześladowanie, mowę, płodność, płciowość, zapał, zimę, ognisko domowe, ochronę, gościnność.

Continue Reading

You'll Also Like

16.8K 635 40
"On nagina dla ciebie swoje zasady"
34.9K 1.2K 25
W książce jest wiele błędów, dlatego będzie ona poprawiana (kiedyś)! Claudia Ramos to osiemnastoletnia siostra Sergio Ramosa. Przeprowadza się do Bar...
23.8K 798 37
Livia Laroche, to pewna 17-latka, która wraz ze swoją przyjaciółką, Vivienne Meyer wybiera się na wakacje do słonecznej Barcelony. To miały być zwykł...
1.6K 65 8
Osiemnastoletnia Rosalína Carla Sanchez Martínez po Mistrzostwach Świata w Katarze dostaje multum propozycji pracy jednak decyduje się ona na przepro...