Rule no. 1: don't fall in love

By ciggsasex

13.7K 1K 2.8K

Nirvana Marfori myślała, że najgorsze co mógłby zrobić jej partner to zdrada; nie do końca się myliła - zdrad... More

Prolog
I. Możemy sobie pomóc
II. Zemścijmy się
III. Zasada pierwsza
IV. Wspólnicy
V. Szkło
VI. Romeo i Julia
VIII. Kodeks drużyny
IX. Czarna kawa
X. Boisz się burzy?
XI. Tylko ten jeden raz
XII. Chcesz, żebym prosił?
XIII. Nie jestem zazdrosna.
XIV. Obiecałaś.
XV. Jesteś na mnie zły?
XVI. Mogę się przytulić?
XVII. Powiedz cokolwiek, a zostanę.
XVIII. Przyjaciele.
XIX. Listy.
XX. Zatańcz ze mną.
XXI. Blizny.
XXII. Tamtej nocy niebo płakało razem z nią.
XXIII. Trzy kłamstwa, jedna prawda.

VII. Mężczyźni lepiej całują, kiedy są zazdrośni.

574 45 111
By ciggsasex

twitter - #ruleno1watt
tik tok - ciggsasex

Miłego czytania

***

Piątek nadszedł szybciej, niż mogla się spodziewać. Zanim się obejrzała ona, Meave oraz Avelin zbierały się do wyjścia w pokoju należącym do Coleman. Jeszcze szybciej znalazły się w windzie, jadącej na dach.

Musiały pojawić się wcześniej, niż inni, ponieważ to Meave była organizatorką. Ludzie krzątali się wokół nich, doprowadzając wszystko do perfekcji. Dopracowywali ostatnie szczegóły, przepychając się jeden przez drugiego.

Brunetka poprowadziła je do właściciela lokalu, przedstawiając je i wdając się z nim w rozmowę. Uśmiechała się szeroko, podekscytowana całym wydarzeniem.

Nirvana rozejrzała się wokół. To był klub, znajdujący się na samej górze jednego z wieżowców.

To w zasadzie były dwa piętra. Jedno było zamknięte, całe oszklone, ale to dach, na którym się właśnie znajdowały, zyskiwał największe zainteresowanie. Meave wynajęła oba piętra.

Jakimś cudem znajdowało się tutaj ogrzewanie, które sprawiało, że nie trzęsła się z zimna. Oświetlenie nadawało temu wszystkiemu niesamowitego klimatu, a widok na miasto sprawiał, że odrobinę kręciło jej się w głowie, jakby już była po co najmniej kilku kieliszkach wina.

Kolejna, dopinająca wszystko na ostatni guzik, godzina minęła jej bardzo szybko i zanim się obejrzała miejsce zapełniało się ludźmi. Meave, jaki gospodarz witała wszystkich na bieżąco, uprzednio wskazując im loże, którą im załatwiła. Razem z Avelin zamówiły sobie kolejkę, czekając na resztę.

Pierwszy przyszedł Jason, który uśmiechnął się do niej szeroko i usiadł obok niej, obejmując ją ramieniem.

— Cześć, złośnico — powiedział, wyjmując ze srebrnej, metalowej papierośnicy skręta. — Chcesz?

— Cześć, Jason. — Odwzajemniła uśmiech.

— Jason! — skarciła go Avelin, piorunując go wzrokiem. — Znowu? Dopiero co przyszedłeś i już chcesz się zjarać?

Chłopak przewrócił oczami i zignorował jej słowa rozpalając jointa.

— To na rozgrzewkę — odpowiedział złośliwie, zaciągając się mocno.

Odchylił głowę do tyłu, wypuszczając powoli dym. Miał na sobie zwykłą, czarną koszulkę, która opinała jego mięśnie, a na nią miał narzuconą skórzaną kurtkę. Jego blond kosmyki włosów roztrzepały się wokół, a światła dawały im złotawy połysk.

Podał jej używkę, ignorując spojrzenie swojej siostry.

— Więc — zaczął z uśmieszkiem — słyszałem, że przerzuciłaś się na wyższą klasę?

Zmarszczyła brwi, zaciągając się.

— Co?

— Maddox to od początku był fatalny pomysł — westchnął. — Wiedziałem, że w końcu się z tego otrząśniesz i zaczniesz celować wyżej, zuch dziewczyna.

— Jason, co ty pierdolisz?

Przewrócił oczami.

— Maddox jest naprawdę nisko w rankingu. Ty, jako ktoś na szczycie, nigdy nie powinnaś dać sobie tak nisko upaść — powiedział. — Kaden to już o wiele lepszy wybór.

Parsknęła, oddając mu jointa.

— Ranking? Kto jest najwyżej?

— Ja, oczywiście. — Posłał jej szeroki uśmiech i puścił jej oczko. — Za mną jest Blaise, a za nim Kaden. Nie jest najgorzej.

— To gdzie był Maddox?

— Nawet go w nim nie ma. — Wzruszył ramionami.

  Uniosła brew.

  — Kto to ustalał?

  — Też ja. — Jason wzruszył ramionami, a ona prychnęła.

— Jasne, więc gdzie jestem ja?

— Też na pierwszym, razem ze mną. — Uśmiechnął się szerzej, szturchając ją. — Widzisz? Ty i ja moglibyśmy stworzyć duet nie do pokonania. Bylibyśmy niezniszczalni, ale wybrałaś Kadena.

— A ja? — wtrąciła Avelin, unosząc brew.

— Avelin, nie wtrącaj się — odpowiedział. — Jesteś moją siostrą, nie ma cię na liście.

— Kutas — mruknęła urażona.

— Kontynuując — mówił dalej, nie zwracając na nią uwagi — jeszcze możesz zmienić zdanie i wybrać mnie, zamiast Kadena.

— Proponujesz mi związek?

— Oczywiście. Co myślisz?

Otworzyła usta, chcąc coś odpowiedzieć, ale wtedy na przeciwko niej usiadł chwilę wcześniej wymieniony chłopak. Blaise razem z nim, co przykuło spojrzenie chłopaka.

— Nie rozpędzaj się, debilu — wymamrotał w jego stronę, upijając trochę alkoholu, który ze sobą przyniósł. — Znajdź sobie w końcu kogoś, zamiast zatruwać jej czas.

— Odezwał się. — Przewrócił oczami. — Jesteś zazdrosny, co? Wiesz, że ja i złośnica jesteśmy dla siebie pisani.

Blaise uniósł brew, a Kaden zignorował go, zamiast tego kiwając jej i Avelin głową na przywitanie.

Zaczęli rozmawiać o błahych sprawach, zamawiając kolejną kolejkę, dopóki nie dołączyła do nich Meave. Była tak uradowana, że bez zastanowienia usiadła ciemnoskóremu chłopakowi na kolanach, przytulając go z podekscytowaniem i całując go w policzek.

— Czy to nie jest cudowne? — westchnęła, nie zauważając zdezorientowania Blaise'a. — Kolejny rok razem!

Jason przewrócił oczami, gasząc niedopałek w popielniczce.

— Tak, to doprawdy wspaniałe — sarknął, ale brunetka nie zauważyła jego tonu. Jason zbliżył się do jej ucha. — Mam ochotę to zapić. Dobrze, że wybrała dach budynku, mamy łatwiejszą drogę ewakuacyjną, kiedy Blaise zacznie jej znowu wyznawać miłość — szepnął w jej stronę.

Nirvana zaśmiała się niekontrolowanie, zasłaniając usta dłonią. Nie zauważyła spojrzenia, którym obdarzył ją Kaden.

— Myślę, że upadek z takiej wysokości może być dosyć bolesny — odszepnęła.

Jason błysnął w jej stronę uśmiechem.

— Ale za to jaki skuteczny — prychnął. — Mam ochotę potańczyć i porządnie się upić. Co ty na to? — spytał, wskazując na parkiet. — Gdybyśmy przypadkiem wypadli poza barierki, nawet by tego nie zauważyli.

Uśmiechnęła się szerzej, zrywając się z miejsca i chwytając go za rękę.

— Taniec— westchnęła, zastanawiając się. — To świetny pomysł, Jason. Chodźmy tańczyć. Nie wiem, czy kiedykolwiek zaproponowałeś mi coś lepszego.

— Proponowałem ci niekończącą się miłość! Oraz wierność! — powiedział, teatralnie chwytając się za serce. — Potrafisz łamać serca, Marfori. To na pewno.

— Takie geny. — Uśmiechnęła się, ciągnąc go na sam środek. — Chociaż trawę masz dobrą.

— Wiem — jęknął z uśmiechem. — Najlepszą — dodał, przyciągając ją do siebie.

Uśmiechnęła się do niego szerzej, zaczynając ruszać delikatnie biodrami. Jason nachylił się w jej stronę.

— Jeśli Kaden mnie później zamorduje, to będzie twoja wina — mruknął z rozbawieniem. — Zazdrośnik z niego, co?

Uniosła ze zdziwieniem brwi, chcąc spojrzeć w jego stronę, ale Jason położył dłoń na jej policzku, uniemożliwiając jej to.

— Udawaj, że o nim nie myślisz — powiedział. — Będzie tak wściekły, że oszaleje.

  Przesunął palce na jej szczękę.

  — Mężczyźni lepiej całują, kiedy są zazdrośni.

— To sprawdzona teoria? — prychnęła, unosząc z rozbawieniem kącik ust.

Chłopak błysnął w jej stronę uśmiechem.

— Oczywiście, że tak. — Skinął głową, chwytając jej dłoń i obracając plecami do siebie, chwytając ją za talię. Zniżył głowę tak, że jego usta niemalże dotykały jej szyi, z daleka musiało to wyglądać tak, jakby ją w nią całował. — Przetestowana. Wszystkiego w życiu trzeba spróbować, nie ma co się ograniczać.

Nirvana zaśmiała się, odchylając przez to lekko głowę do tyłu. Jason pokierował ich tak, że tańczyli, skierowani wprost w stronę ich przyjaciół.

— Tylko na niego spójrz, Mer — parsknął. — Jest tak zazdrosny, że zaraz zacznie parować ze złości. Oby tylko nie próbował znowu rzucić we mnie szklanką.

— Znowu?

— Kaden jest impulsywny — wymamrotał ponuro.

Nirvana skierowała na bruneta wzrok, trafiając spojrzeniem prosto w jego oczy. Zaciskał dłoń na szklance, upijając z niej co chwila bursztynowy trunek. Kiedy zauważył, że na niego patrzy, uniósł brew, opierając się o kanapę, aby wyglądać na rozluźnionego i obojętnego. Wciąż jednak wyglądał, jakby cały był spięty w środku. Nirvana uniosła mimowolnie kącik ust, mierząc się z nim spojrzeniem.

— Wisisz mi za to później dwie kolejki, Marfori — powiedział w jej stronę Jason, zakręcając sobie wokół palca kosmyk jej włosów. — Życz mi powodzenia w przeżyciu tej nocy bez rozbijającego się o mnie szkła.

Nirvana prychnęła, poklepując go po ramieniu.

— Powodzenia, Jason.

— Tobie też — odpowiedział, oddalając się powoli. — Daj mi później znać, czy moja teoria sprawdza się też w jego wypadku. — Puścił jej oczko, podchodząc do jakiejś obcej dziewczyny.

  Została tam jeszcze jakiś czas, cały czas utrzymując z Navarro kontakt wzrokowy. Uśmiechnęła się z rozbawieniem, odchodząc w stronę baru i siadając na jednym z wolnych miejsc.

Barman zareagował na nią uśmiechem, polewając zamówiony przez nią alkohol. Poczuła za sobą kogoś obecność, a jej policzek musnął ciepły oddech.

— Co to miało być? — spytał chłopak obok jej ucha.

  Jej wargi drgnęły z rozbawienia, więc zasłoniła je kieliszkiem, który podał jej młody barman. Upiła z niego trochę, odwracając się w jego stronę. Zarzuciła ręce na jego szyję, jedną przemieszczając wyżej i wplatając ją w jego włosy, a drugą poprawiając kołnierzyk jego czarnej koszuli.

— Nie podobało ci się? — zapytała kpiąco. Chłopak przewrócił ze zirytowaniem oczami. — Dziwne, bo wydawało mi się, że nie mogłeś oderwać ode mnie spojrzenia.

— Oczywiście, że nie mogłem — odpowiedział. — Nie ma osoby, która mogłaby się tobą nie zachwycać, Nirvana. Nie w tym rzecz.

Uniosła brew, rozglądając się wokół, ale nie było osoby, która byłaby potencjalnie zainteresowana ich rozmową. Ale po co miałby mówić jej coś takiego, skoro obok nie było nikogo, kto mógłby to usłyszeć i uwierzyć?

— Więc w czym?

Spojrzał na nią z politowaniem.

— Przecież wiesz.

— Nie, nie wiem — prychnęła. — Wyjaśnij.

Jego dłoń znajdowała się teraz na odkrytym udzie, tuż przed jej kolanem, a palce przesuwały się powoli, gładząc jej skórę.

— Nie mieszaj się w nic z Jasonem, to nigdy nie prowadzi do niczego dobrego — wymamrotał. — Najlepiej by było, gdybyś w ogóle się już w nic, z nikim nie mieszała.

Przesunęła dłoń na jego szczękę, patrząc w oczy.

— Oprócz ciebie?

— Oprócz mnie. — Skinął głową wzruszając ramionami.

Prychnęła zeskakując ze stołka i wypijając za jednym razem resztę alkoholu. Teraz znowu ją przewyższał. więc musiała zadzierać głowę, aby spojrzeć mu w oczy.

Uśmiech szybko zniknął z jej ust, kiedy zauważyła wpatrującego się w nich Maddoxa. Serce jakoś mocniej jej zabiło, kiedy zauważyła jego wściekły wzrok.

— Przecież wiem, nie rób ze mnie idiotki — powiedziała oschle, nagle tracąc humor. — Nie zepsułabym naszego planu. Ty też tego nie zrób.

Kaden przegryzł wnętrze policzka, jakby był czymś zirytowany. Nirvana przepchnęła się obok niego, ruszając w stronę łazienki.

— Gdzie idziesz? — Złapał ją za nadgarstek.

— Odwal się — syknęła, wyrywając mu się.

Kaden i tak podążył za nią. Korytarz, prowadzący do łazienek, był opustoszałe.

Tu mi fai impazzire, tesoro — powiedział, powiedział idąc krok z nią.

Odwróciła się w jego stronę i wbiła mu paznokieć w klatkę piersiową, popychając go w stronę ściany. Kaden uśmiechnął się z rozbawieniem.

— Przestać mówić do mnie po włosku — rzuciła ostro. — Irytujesz mnie. Jeśli jeszcze raz to zrobisz, zaszyje ci te głupie usta.

Uśmiechnął się jeszcze szerzej, nachylając się lekko w jej stronę.

— Prawie jak przy naszym pierwszym spotkaniu — parsknął. — Uwielbiasz mi grozić, co? To całkiem gorące.

Przejechała językiem po zębach, odsuwając się od niego. Poszła do łazienki, zostawiając go tam. Oparła się o umywalkę, patrząc na siebie w lustrze. Miała na sobie czarną sukienkę z wycięciem na plecach, sięgającą do połowy uda. Odkręciła wodę czekając, aż będzie tak gorąca, jak tylko mogła być i zaczęła szorować dłonie, wzdychając z ulgą.

Były całe czerwone, kiedy wyjęła je spod bieżącej wody. Odetchnęła kilka razy, wycierając je papierowym ręcznikiem. Pomalowała usta czerwoną pomadką i wyszła z pomieszczenia, chcąc wrócić do reszty.

Zauważyła, że Kaden opiera się o jedną ze ścian, czekając na nią. Zaczęła do niego iść w tym samym czasie napotykając wzrokiem Maddoxa, który zaczął zmierzać w jej stronę. Zacisnęła pieści, wbijając paznokcie w skórę. Maddox był pijany, znowu. Tak, jak ostatnim razem.

A Maddox stawał się destrukcyjny, kiedy był nietrzeźwy.

Kaden też to musiał zauważyć, ponieważ nagle znalazł się przy niej, łapiąc ją za dłoń i rozprostowując ją, aby przestała wbijać w nią paznokcie. Splótł razem ich palce, ciągnąc ją gdzieś. Po chwili znajdowała się przyciśnięta pomiędzy ścianą, a nim. Zerknęła w stronę Maddoxa, ale Kaden położył jej dłoń na policzku, uniemożliwiając jej to.

— Nie patrz na niego, patrz na mnie — powiedział. — Przestań tak skupiać na nim uwagę, Nirvana.

— Więc spraw, żeby dał mi spokój — syknęła z desperacją.

Skinął głową, zastanawiając się nad czymś chwilę.

— Musisz mi teraz zaufać — powiedział w końcu cicho, ogarniając jej włosy za ucho. — I, proszę, spróbuj mnie za to później nie zabić.

  Zamrugała kilka razy ze zdziwieniem, ale zanim mogła cokolwiek z siebie wykrztusić, poczuła na swoich ustach napierające na nie wargi, należące do Kadena. Ugryzł ją w dolną wargę, wymuszając z niej syknięcie, spowodowane bólem. Poczuła w ustach lekki posmak krwi, więc oplotła go wokół szyi, wbijając paznokcie w kark, żeby się odegrać.

Przyciągnął ją do siebie mocniej, a ona dopiero teraz zdała sobie sprawę z jego dłoni, ściskających jej talię. Westchnęła przy jego ustach i wygięła lekko plecy, żeby znaleźć się bliżej niego. Jej ręką wylądowała w jego ciemnych, miękkich włosach, a jego palce pogładziły jej odkrytą skórę na plecach. Zadrżała mimowolnie, uchylając wargi.

Przez chwilę – krótki, nic nieznaczący moment – naprawdę zapomniała, gdzie i z kim się znajduje, ale to trwało tylko kilka sekund, a kiedy one minęły zdała sobie sprawę z tego, kto ją całował, kogo palce znajdowały się na jej skórze, sprawiając, że niemal płonęła.

Bo to było dobre, zdała sobie sprawę. Całował ją Kaden Navarro i było to naprawdę dobre.

Odsunęła się od niego momentalnie, łapiąc powietrze. Kiedy otworzyła oczy, on już na nią patrzył, a jego oczy... wydawały się wręcz miękkie i rozpalone zarazem. Ale pewnie jej się wydawało, musiało jej się wydawać, bo chwilę później ponownie stały się zupełnie obojętnie, zarozumiałe i aroganckie.

Uniósł bezczelnie zaczerwienione wargi, nachylając się w jej stronę, a ona zauważyła, jak roztrzepane miał włosy.

— Uśmiechnij się trochę — zaczął, przemieszczając palce kawałek wyżej — jeszcze ktoś pomyśli, że ci się nie podobało. Albo, co gorsza, stwierdzi, że mnie nie znosisz.

Uśmiechnęła się sztucznie, przejeżdżając językiem po wardze, co przyciągnęło jego wzrok. Złapała za jego łańcuszek, zaplatając go wokół palca, ciągnąc go przy tym do siebie.

— Nie możemy do tego dopuścić, prawda? — spytała, kładąc dłoń na jego szczęce. Jego spojrzenie przeskakiwało pomiędzy jej wargami, a oczami. — Ważne, że my znamy prawdę — powiedziała jeszcze, zanim ponownie połączyła ich usta razem.

Jego palce na jej skórze wydawały się płonąć, a jej czerwona pomadka się rozmazała.

— Co z twoim zrobimy to powoli? — wydyszała pomiędzy pocałunkami.

Kaden zaśmiał się lekko, uśmiechając się przy jej wargach.

— To już nieaktualne — odpowiedział. — Teraz każdy już wie, że jesteś moja. Żałuje, że nie wiedzieli tego od samego początku.

Pocałował ją jeszcze tyle razy, że miała wrażenie, jakby straciła przez to wszystkie swoje zmysły. Cały dostęp tlenu wydawał się przez niego znikomy.

I wtedy zdała sobie sprawę, że Maddox Creed kompletnie wyleciał jej na ten czas z głowy.

A to wszystko przez pieprzonego Kadena Navarro.

Continue Reading

You'll Also Like

406K 34.3K 23
Wraz z rozpoczęciem drugiego roku studiów spokojne życie Blake Howard niespodziewanie wywraca się do góry nogami. Przez nieprzyjemne doświadczenia ze...
347K 31.4K 17
Historia Molly McCann i Aresa Hogana - spin-off dwóch dylogii: "Reguł pożądania" i "Związanych układem". Ostrzeżenie: Książka zawiera treści skierowa...
106K 7.2K 26
Mason Crawford myślał, że po ostatnim, ciężkim sezonie, w którym jego drużyna przegrała finał Pucharu Stanleya nic gorszego nie może się stać. W końc...
156K 4.7K 22
"Każdy z nas potrzebuje sekretnego życia." Osiemnastoletnia Madeline West uchodzi za dziewczynę, która nie boi się wyrazić swojego zdania, a tym b...