Przejdźmy na Drugą Stronę

By fox_koli

27.6K 1.5K 89

Opis mi zjadło Ja tylko tłumaczę to dzieło. Link do oryginału autora: https://archiveofourown.org/works/3... More

1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
Informacja
91
92 trochę dziwny rozdział
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
120
121
122
123
124
125
128 koniec :)

119

108 9 3
By fox_koli

Voldemort nie może przestać się uśmiechać.

Bo to ona . To jest Delphini. Jest tego pewien.

Fizyczne podobieństwo jest wręcz niesamowite. Ma jego ciemne, kręcone włosy, wysokie kości policzkowe i nos jak guzik. Kiedy jednak uśmiecha się do niego paskudnie, jest to całkowicie uśmiech Bellatriks. Dzika, z odrobiną szaleństwa , zupełnie jak jej matka.

Ale oczy Delphini nie są czekoladowo-brązowe, jak jego własne. Są płonącym, przeszywającym szkarłatem. Tak jak jego oczy, podczas gdy miał najwyższą moc w czarnej magii.

Więc stworzyła też horkruksy, myśli Voldemort, uśmiechając się. I Merlinie. Ona jest doskonała. Jest taka, jaką Voldemort chciał, żeby była, a nawet więcej.

To jest jego dziedzictwo. Jego – jego duma. Jego córka .

Voldemort czuje się tak, jakby mógł płakać ze szczęścia.

– Myślałem, że nie żyjesz – mówi zdławionym głosem. – Ja... myślałem, że zginąłeś w pożarze.

Harry powiedział mu pięć lat temu, że Delphini zginęła kilkadziesiąt lat temu, podpalając mugolski kościół. Po tym Voldemort stracił nadzieję. Stracił nadzieję, że przeżyła.

Delphini szydzi z niego. Dobrze. Ona jeszcze nie wie, kim on jest. Myśli, że jest Harrym Potterem, nawet jeśli Voldemort wykonuje raczej tandetną robotę podszywania się pod niego.

„Oczywiście, że nie umarłam " — pluje, jakby myśl o śmierci była obrzydliwa. „Włożyłem we mnie kobietę, która mnie wychowała, Euphemię Rowle, i skłoniłem ją do popełnienia podpalenia w mugolskim kościele. Kiedy zginęła w płomieniach, aurorzy myśleli, że jej zwłoki to ja. Delphini śmieje się i przypomina mu to tak wyraźnie rechot Bellatriks, że dostaje gęsiej skórki. „Wiedziałem, że aurorzy zawsze będą próbowali mnie znaleźć. Praktycznie miałem cel na plecach, ze względu na moje dziedzictwo". Pociąga nosem, odrzucając włosy na ramię. „Udając własną śmierć, upiekłem dwie pieczenie na jednym ogniu. Mogłem żyć w cieniu i pozbyłem się wścibskiej kobiety, która mnie wychowała i która mogła ujawnić moje sekrety.

- Sprytne - mruczy Voldemort. "Jesteś taki mądry."

Jest tyle rzeczy, które chce powiedzieć. Chce – może nawet przeprosić za to, że nie był przy niej w dzieciństwie. Za to, że nie opiekował się nią, tak jak opiekował się Adelajdą, w swego rodzaju nieudanej próbie wypełnienia obowiązków ojca. Chce jej pogratulować wszystkiego, co osiągnęła. Za jej cele i to, co do tej pory osiągnęła. On – on nawet chce ją przytulić. Może. Nigdy nie poznał swojego ojca, dopóki żył. Jako dziecko nigdy nie okazano mu czułości. Ale Voldemort chce teraz okazać uczucia Delphini, ponieważ nigdy wcześniej nie miał takiej okazji.

Delphini . Merlinie, jego umysł ledwo to ogarnia. Delphini jest – żyje i jest tu i teraz. Jest panią tej organizacji. Jest wszystkim, czego kiedykolwiek pragnął w swojej córce. Wszystko, czego chciał, w spadku.

- Bardzo dobrze sobie poradziłeś – mówi Voldemort, jego głos lekko drży. – Biorąc pod uwagę, że nie otrzymałeś żadnych wskazówek.

I to jest najbardziej niezwykłe. Pod wieloma względami jest po nim podobna, a nawet go nie znała .

Cóż, jego krew rzeczywiście płynie w jej żyłach. Nic dziwnego, że są tak podobni.

Delphini unosi orzechową różdżkę, o której Voldemort mógłby się założyć, że ma rdzeń ze smoczego serca. Tak jak zrobiła to Bellatriks. " Niewidzialny!" – krzyczy, wiążąc go grubymi linami. A kolejnym machnięciem różdżki ogłusza zarówno Lysandra, jak i Azalię.

Uh oh, myśli Voldemort z tyłu głowy. To nie było zgodne z planem Harry'ego.

– Nie jesteś tym, za kogo się podajesz – syczy Delphini. „Nie jesteś Harrym Potterem!"

Voldemort mruga, próbując pomyśleć, co powiedziałby na to Harry. „Oczywiście, że jestem", mówi. „Jestem Gryfonem".

Delphini nie jest pod wrażeniem. „ Finite Incantatem " syczy, a jego urok spada.

Uch, och, Voldemort myśli znowu. To też nie miało prawa się wydarzyć.

Voldemort patrzy, jak twarz Delphini wykrzywia się w zakłopotaniu, widząc twarz tak podobną do jej własnej. "Kim jesteś?" pyta, marszcząc brwi.

Voldemort uśmiecha się lekko. Harry nie kazał mu przysiąc, że nie ujawni Delphini swojej tożsamości. Wstrzymuje oddech, podekscytowany, że może powiedzieć swojej córce, kim jest.

— Tom Marvolo Riddle — mówi płynnie, pochylając głowę. „Jestem Lordem Voldemortem".

___

Nie , myśli Harry, drżąc za swoją peleryną-niewidką. co się dzieje?

To – to jest złe. To jest bardzo złe. Riddle miał wręczyć kochanki – która okazała się być samą Delphini – fałszywą Starszą Różdżkę i fałszywą Pelerynę-Niewidkę oraz odzyskać Ministra Patila w pojedynku. Mieli stoczyć pojedynek z pomocą Lysandra i Azalei, a potem wszyscy mieli złapać świstoklik Lysandra i wrócić do Hogwartu, cali i zdrowi, z ministrem Patilem żywym i zdrowym.

Voldemort nie miał rozmawiać z kochanką. Jego glamour nie miał zostać usunięty. Jego tożsamość nie miała zostać ujawniona.

A kochanka nie miała być córką Voldemorta.

Delphini. Serce Harry'ego wali jak młot z wściekłości i paniki. Wie, jak bardzo Voldemortowi zależy na jego córce. Jak zasmucił ją w przeszłości. Jak bardzo mu na niej zależy, że część tej troski zastąpił Adelajdzie.

Delphini może być jedyną osobą, którą Voldemort kiedykolwiek pokocha. Jego potomek, jego spadkobierca. Jego dziedzictwo. Harry widzi dumę w jego oczach – czuje szczęście promieniujące przez jego bliznę.

A Harry chciałby móc powiedzieć, że nie jest zazdrosny, ale skłamałby. Ponieważ jakaś głupia, malutka część Harry'ego jest zazdrosna o Delphini. Zazdrosny, że tak wiele znaczy dla Voldemorta. Zazdrosny o to, jak cenna jest w oczach Voldemorta.

Jest zazdrosny, bo wie, że Voldemort każdego dnia wybrałby ją zamiast Harry'ego.

Co myślę? Harry zbeształ samego siebie. Lysander i Azalea leżą oszołomieni na podłodze, minister Patil jest związana i zakneblowana, duży czerwono-czarny wąż owinięty wokół jej kostek, a on nie robi nic poza zazdrością o Delphini. Przeklina i próbuje podejść do minister Patil, mając nadzieję, że uwolni ją z więzów. Jednocześnie stara się zwrócić uwagę na rozmowę Delphini z jej ojcem.

– Nie – wzdycha Delphini, brzmiąc na przerażoną. „Jesteś... kłamiesz".

- Jestem twoim ojcem – powtarza Voldemort ze zdziwieniem na twarzy. "Nie kłamię."

Delphini patrzy.

Potem odrzuca głowę do tyłu i śmieje się.

„Ty", mamrocze bez tchu między kolejnymi wybuchami śmiechu, „Nie możesz mnie oszukać. Ty żałosny oszustie .

Macha różdżką, zmieniając Niewidzialnego , przygważdżając Voldemorta do ziemi, wiążąc jego kończyny. Jej bezsłowne zaklęcie zastępuje liny, które wiążą Voldemorta, żywymi, wijącymi się wężami.

Harry wzdryga się, podchodząc coraz bliżej do ministra Patila.

"Co ty robisz?" – pyta Voldemort, marszcząc brwi, gdy walczy z więzami.

– Nie jesteś moim ojcem – mówi z przekonaniem Delphini. „Ty... ty jesteś podobny do mnie, ale nie masz szkarłatnych oczu i wężowych rysów, jak Euphemia opisała twój wygląd. Nie jesteś magicznie potężny. Czuję, jak zwyczajna jest twoja magiczna sygnatura – pluje. „A jeśli naprawdę jesteś moim ojcem, jak możesz być tutaj teraz? Jak w ogóle żyjesz? Dlaczego przyszedłeś tutaj w zaklęciu podszywającym się pod Harry'ego Pottera?

- To długa historia - mówi Voldemort. „Ale jestem tym, za kogo się podaję".

„Udowodnij to" — rzuca wyzwanie Delphini.

Voldemort odwraca głowę i patrzy na węże wokół swoich nadgarstków. „~Zostaw mnie~", syczy w wężomowie. „~Rozproście się. Wszyscy.~"

Wszystkie węże w jego więzach są mu posłuszne i wślizgują się do magazynu. Voldemort wstaje. – Tam – mówi triumfalnie. – To powinno rozwiać wszelkie wątpliwości.

— Jesteś wężousty — szepcze Delphini. Jej twarz jest blada. "Nie. To – to niemożliwe".

- To nie jest niemożliwe - sprzeciwia się Voldemort. „Ale bardzo mało prawdopodobne. Zostałem sprowadzony z powrotem do świata Żywych przez Los. Wróciłem bez ogromnej większości mojej magii i mocy. Byłem związany z duszą Harry'ego Pottera, aby mieć tę cielesną postać, a on złożył mi ślub niewoli.

„I dlatego się pod niego podszyłeś" — uświadamia sobie Delphini. – Przysłał cię tutaj.

- Zgadza się - mówi ciepło Voldemort. „Jesteś teraz przekonany? Naprawdę jestem twoim ojcem, Delphini.

Delphini cofa się, jakby został uderzony. – Nie – wydysza. "Nie! To... to nie jest to, czego chciałem!

"Co?" – pyta Voldemort, a jego uśmiech słabnie. "Co masz na myśli?"

„Nie jesteś tym, czego chciałem!" Delphini wyje. „Jesteś... jesteś słaby! Jesteś związany z Harrym Potterem przysięgą niewoli! Praktycznie jesteś jego małym służącym , prawda? pluje ze złością.

Harry może wyczuć wewnętrzną złość i ból, które czuje Voldemort przez swoją bliznę. „Ja – nie miałem wyboru!" Voldemort woła: „ Musiałem złożyć przysięgę! Ogranicza moje działania od pięciu lat!"

„Pięć lat?" Delphini szepcze przerażona. „Jesteś... byłeś z powrotem w świecie Żywych przez pięć lat?" Odwraca się do niego ze złością. – Co robiłeś przez cały ten czas? ona pęka. „Nawet nie ogłosiłeś swojej obecności światu, nie mówiąc już o próbie ponownego zgromadzenia swoich wyznawców!"

- Pomagałem Harry'emu - wyjaśnia Voldemort - Przysiągł mi dotrzymać przysięgi. Muszę być mu posłuszna, a on zabronił mi ujawniać moją prawdziwą tożsamość prawie wszystkim ważnym w czarodziejskim świecie.

„Poczekaj", mówi Delphini, „Musisz go słuchać ?" Śmieje się okrutnie. „Jak nisko upadłeś. Kiedyś byłeś wielkim człowiekiem. Teraz jesteś lojalnym psem Pottera – pluje kwaśnym tonem.

"Nie miałem wyboru!" Gromy Voldemorta. „Ja... ja byłem poważnie osłabiony, kiedy przybyłem tu po raz pierwszy po stuleciu! Bez mojej magii, bez moich sprzymierzeńców, bez mojej mocy, bez mojej nieśmiertelności... – Kręci głową. – Nie możesz mnie osądzać na podstawie okoliczności, Delphini. Zamiast tego osądzaj mnie na podstawie mojej determinacji.

— W porządku — warczy Delphini. „Jeśli nadal masz to „postanowienie", o którym mówisz, przynieś mi prawdziwego Harry'ego Pottera. I pomóż mi go wykończyć.

Voldemort nieruchomieje. Harry obserwuje go za peleryną-niewidką, kilka stóp od ministra Patila, serce wali mu w piersi.

- Obawiam się, że nie mogę tego zrobić – mówi cicho Voldemort.

"Dlaczego?" Delphini szydzi. – Czy to z powodu przysięgi?

- Nie – odpowiada Voldemort, spuszczając wzrok. "Nie zupełnie."

Delphini patrzy na niego zszokowana. „Więc dlaczego nie?" – pyta, podnosząc głos. – Przyprowadź go do mnie, natychmiast! Najwyższy czas, żebym go wykończyła. Nareszcie jest śmiertelnikiem, znowu!

- Nie możesz go mieć - mówi szybko Voldemort. „Ty – możesz mieć kogokolwiek innego. Ktokolwiek inny na świecie. Tylko nie Harry'ego.

Delphini marszczy brwi i mruży oczy.

A potem klika.

– Mój, mój – nuci, prychając szyderczo i obracając różdżkę w palcach. I w tym momencie w całości przedstawia Bellatriks. - Nienawidzę używać mugolskich odniesień, ale wydaje mi się to bardzo podobne do Romea i Julii, prawda, ojcze?

Wypluwa ostatnie słowo, jakby było trujące. A Harry nie może nic zrobić. Nie mogę nic zrobić, tylko zatrzymać się i popatrzeć na nich.

Ojciec i córka.

Tak podobne, a jednak tak różne.

Serce Harry'ego bije szybko, gdy patrzy pomiędzy Voldemortem a Delphini. Czuje ból Voldemorta, jego panikę, złość, zakłopotanie.

Harry czuje jego opiekuńczość, nawet teraz.

I Harry nie wie, dlaczego słowa Voldemorta sprawiają, że motyle trzepoczą mu w brzuchu. Zaciska się na uczuciu, mocno .

Skup się, myśli sobie, zbliżając się do ministra Patila.

- To... to nie tak – protestuje szybko Voldemort. - Harry jest po prostu... ważny. Ważne dla czarodziejskiego świata.

„Przeszkadza mi w planach!" Delphini krzyczy głośno. „Złapał kilku moich wyznawców, zmuszając ich do samobójstwa, aby ukryć moje sekrety. Od lat chciałem go wyeliminować. I dopiero teraz mam szansę to zrobić". Sięga do swoich szat i wyciąga Kamień Wskrzeszenia, obracając go trzy razy.

Wokół Delphini pojawia się mnóstwo postaci. To postacie zmarłych, którzy byli jej najbliżsi za życia. Jest Cecilia Bellwether, Darina Mendes. Agnieszka Milridge. Elena Durant.

- Och - mówi cicho Cecilia, wskazując na Voldemorta. „To ten człowiek. Ten człowiek, który prowadził śledztwo w Miodowym Królestwie z Harrym Potterem. Zorientował się, że to ja otrułem uczniów.

„To człowiek, który mnie zabił" — oskarża Darina, a jej żółto-zielone oczy błyszczą słabo.

– I ja – mówi Elena.

Oczy Delphini się zwężają. „A więc to byłeś ty! Pomagałeś Potterowi w sprawach – warczy. – Byłeś mu lojalny. Nadal jesteś mu lojalny – chronisz go! Uderza stopą w dół, a ziemia pod nimi pęka, a siła jej magii rozłupuje podłogę magazynu na pół. „Gdzie leży twoja prawdziwa lojalność? Z nim czy ze mną?

Voldemort milczy przez chwilę. – Ja... ja nie muszę wybierać – mówi zdesperowanym tonem. – Czy nie mogę mieć was obu?

„Jesteś hańbą " – wrzeszczy. „Hańba dla twoich wyznawców, którzy oddali za ciebie życie. Jesteś dla mnie hańbą , że w ogóle musiałbyś się zastanawiać nad wyborem między Potterem a mną. Jej nozdrza rozszerzają się. „Nie mogę uwierzyć, że jesteś tym samym mężczyzną, którego podziwiałem. Ten sam Czarny Pan, którego chciałem naśladować. Śmieje się niewesoło. „Nigdy nie byłeś przy mnie nawet w dzieciństwie. Mimo to chciałem być taki jak ty. Opłakiwałem cię – praktycznie cię czciłem ". Jej szkarłatne oczy stają się zimne. „I pomyśleć, że właśnie tym miałbyś się stać. Nie nazywaj siebie moim ojcem. Bo nie jestem twoją córką .

To wtedy syczy Kundalini. „~Pani~", syczy wąż, „~Wyczuwam innego człowieka... niedaleko.~"

Delphini marszczy lekko brwi. Harry zamiera, o stopę od ministra Patila.

Nie tracąc ani chwili, Delphini wystrzeliwuje ogłuszacz i nie mając wyboru, Harry osłania się tarczą. Delphini jest jednak silna, a Harry wyraźnie wyszedł z wprawy. Potyka się o ziemię, a peleryna-niewidka zsuwa mu się z głowy.

Delphini patrzy na niego cudownie, po czym wybucha śmiechem. — Zakraść się do mojego fortu, Potter? ona się śmieje. – A ja myślałem, że jesteś mądrzejszy.

___

Harry zastyga w bezruchu, kiedy napotyka oczy Delphini.

Nienawidzi jej oczu. Nienawidzi tego szczególnego odcienia szkarłatu, tego, jak są tak przenikliwe, jakby widziała go na wylot. Przede wszystkim przypominają mu stare oczy Voldemorta – jego oczy z nocy, kiedy został wskrzeszony w Little Hangleton.

Ale prostuje ramiona. Bo on się nie boi. Nigdy więcej. Słowa Voldemorta w jakiś sposób go ośmieliły i Harry nie jest już zdenerwowany. – Twój czas nadszedł, Delphini – mówi powoli, ale pewnie. „Nie możesz tak trwać w nieskończoność".

Wtedy Delphini się śmieje. Jest okropny i przypomina hienę, i działa mu na nerwy, za bardzo przypominając mu Bellatriks. — Będę tak już zawsze , Potter — warczy. „Stworzyłem potężnego horkruksa. Nie wspominając o tym, że wkrótce zostanę Panem Śmierci, chyba że chcesz, żebym poderżnął gardło Ministrowi. Będę nieśmiertelny, tak jak ty kiedyś.

Harry śmieje się, trochę smutno. – Twój ojciec był kiedyś nieśmiertelny – mówi cicho. „Złamał swoją duszę. Właściwie to go złamał. Robi krok do przodu, a Voldemort obserwuje go, jego czekoladowo-brązowe oczy są rozszerzone. „Był skazany na Limbo przez stulecie z powodu swojej złamanej duszy. Przez sto lat płakał w agonii, boleśnie samotny, w pokoju pełnym białej mgły. Taki też będzie twój los, Delphini, jeśli nie będziesz żałować swoich czynów. Uwierz mi – używanie horkruksów w celu uzyskania nieśmiertelności prowadzi do lat bólu i do niczego więcej.

Delphini patrzy na niego z pogardą. „Ty i wszystkie twoje bzdury o wyrzutach sumienia!" ona wykrzykuje. – I nie nazywaj go moim ojcem. Był kiedyś człowiekiem godnym bycia moim ojcem. Teraz już go przerosłam – szydzi. „ Przewyższyłem go".

Harry kręci głową. – Mylisz się – mówi cicho. „Voldemort jest teraz lepszym człowiekiem niż kiedykolwiek wcześniej."

I to prawda, uświadamia sobie Harry. Voldemort wciąż nie odpokutował za swoje błędy. Nadal był bezlitosny. Ale był znacznie bardziej ludzki niż kiedykolwiek wcześniej. Troszczył się o ludzi – o Adelajdę, a przede wszystkim o Harry'ego. Rozkoszował się niezliczonymi doznaniami, jakie życie miało mu do zaoferowania. Był tak bardzo ludzki i Harry nie mógł temu dłużej zaprzeczać.

„Oboje mnie obrzydzacie" — groźnie patrzy Delphini. - Ty i Riddle.

Harry myśli szybko, zdejmując pelerynę-niewidkę. - Weź płaszcz - mówi - Riddle trzyma Starszą Różdżkę. Weź Insygnia i wypuść ministra Patila.

Harry wsunął prawdziwą Czarną Różdżkę do kieszeni spodni, wstając. Wierci się, trzymając różdżkę z rdzeniem z pióra feniksa w lewej ręce. Po cichu modli się, aby Delphini nie zauważył duplikatu Starszej Różdżki.

Nie przeszkadza mu wręczenie Delphiniemu prawdziwej peleryny-niewidki, nawet jeśli rozstanie z nią odczuwa wielką stratę. To jedyna rzecz, która należała do jego ojca. Jedyne połączenie, jakie ma z Jamesem Potterem. Ale warto tymczasowo kupić zaufanie Delphini i upewnić się, że minister Patil przeżyje.

„Nie sądzę", Delphini kłania się. „Zabawa jeszcze się nawet nie zaczęła". Ona Rennervates Lysander i Azalea, i Crucios ich. Krzyczą z bólu; Delphini rechocze z zachwytu.

- Widzisz, Potter, miałem wszystko! Delphini przekrzykuje krzyki Lysandra i Azalei. „Miałem stały strumień nowych talentów, poprzez Imperowanie Dyrektora Skamandera i znajdowanie najlepszych i najbystrzejszych mugolaków w Hogwarcie i nakłanianie ich do mojej sprawy. Zaprowadził was nawet do Dariny Mendes, na moje polecenie – mruczy. – Miałem nawet kontakty w Ministerstwie, po tym jak doprowadziłem Elenę do Głównego Aurora Imperiusa Robertsa i znalazłem twój adres. Ha ha! Jakie to zabawne, Potter, że nawet twoi przyjaciele byli pod moją kontrolą! Podnosi Crucio przez chwilę, zanim zacznie się ponownie, krzyki agonii narastają do crescendo. – Ale ciągle mieszałeś się w moje plany. Wciąż łapałeś moich zwolenników, a nawet zabiłeś królową syren, którą zdobyłem, by przejąć kanał La Manche. Zawsze chciałem cię wyeliminować, ale nigdy wcześniej nie byłem w stanie tego zrobić!"

" Expelliarmus!" Harry krzyczy, przerywając tyradę Delphini. Różdżka Delphiniego z orzecha włoskiego i rdzenia ze smoczego serca wlatuje Harry'emu w dłoń, a Crucio u Lysandra i Azalii ustaje, gdy łapią oddech.

Wyraz twarzy Delphini jest morderczy. — Och, Potter — mruczy. — Popełniłeś wielki błąd. Uśmiecha się do niego maniakalnie, przechylając głowę na bok, a Harry nie jest w stanie powstrzymać dreszczu na myśl o tym, jak bardzo przypomina mu swoją matkę. „Pozwól, że ci powiem, co się stanie. Zadzwonię do moich wyznawców. I zmasakrują was wszystkich" – pluje. „Ale obiecuję ci to – to ja cię zabiję i to moja żałosna wymówka ojca".

Unosi rąbek szaty i przyciska dłoń do tatuażu uroborosa wokół pępka. Natychmiast zastęp zamaskowanych zwolenników aportuje się do magazynu, gdy Delphini podnosi bariery antyaportacyjne.

„Będę miał Insygnia", wrze Delphini, „I będę miał ciebie , Potter".

Krzyczy, unosząc rękę do sufitu, a jej zamaskowani wyznawcy zdejmują kaptury.

Spellfire zaczyna wypełniać powietrze, a Harry ucieka.

___

Voldemort porusza się wśród trzaskającego ognia zaklęć bitwy, trzymając w dłoniach fałszywą pelerynę-niewidkę i fałszywą Starszą Różdżkę, gdy biegnie na spotkanie z Harrym.

W tej chwili nie ma dokładnie strategii walki. Cała strategia Voldemorta jest taka: nie umieraj.

Jego inną strategią jest nie skupianie się na uczuciu złamanego serca, które pojawia się, gdy myśli o Delphini. Merlinie. Czuje się, jakby jego serce zostało zmiażdżone na tysiące kawałków. Po całym tym czasie – po tylu latach opłakiwania jej śmierci i żałowania, że ​​nie mógł jej poznać – w końcu ją spotkał. Tylko, że ona nie dba o niego, tak jak on troszczy się o nią. Ona jest nim rozczarowana . Rozczarowany swoją słabością i lojalnością wobec Harry'ego Pottera.

Nie chce być jego córką. Wstydzi się go.

Voldemort myśli, że tak może wyglądać złamane serce.

Z trudem unika zaklęcia Stinging i biegnie do przodu. Nienawidzi tego. Nienawidzi tego, że musi wybierać między Delphini a Harrym.

Przede wszystkim nienawidzi tego, że nie wybrałby najpierw Delphini. Przynajmniej nie od razu.

Merlinie, od kiedy Harry był ważniejszy niż jego cholerna córka? To prawie śmieszne, ale tak nie jest. Ponieważ to jest prawda. Voldemort nie chce oddać Harry'ego Delphini, ponieważ ona chce go zabić. Harry jest... ważny. Delphini nie może go mieć. Może mieć każdego, kogo zechce, ale nie Harry'ego.

Nie Harry'ego.

Voldemort przestaje biec, tylko po to, by popatrzeć na Delphini. Patrzy, jak dowodzi morzem lojalnych wyznawców – patrzy na wyzywające spojrzenie jej szkarłatnych oczu. Jest dokładnie taka sama jak on, kiedy był potężny. Aż po szkarłatne oczy, hordy lojalnych wyznawców i wielkiego węża owiniętego wokół jej ramion.

Powinien być szczęśliwy widząc ją teraz. Powinien czuć się dumny .

I on jest. Ale jest też część niego, która ma złamane serce. To również jest nią rozczarowane, tak jak ona jest rozczarowana nim.

Dlaczego fakt, że jestem słaby, jest ważniejszy niż fakt, że jestem twoim ojcem?

Dlaczego oceniasz mnie bardziej po mojej lojalności wobec Pottera niż po tym, jak mi na tobie zależy?

Dlaczego nie troszczysz się o mnie, pomimo mojej słabości? Pomimo mojej sytuacji?

Dlaczego nie możesz zrozumieć?

Dlaczego troszczyłeś się o mnie tylko wtedy, gdy byłem u szczytu mocy?

Potrząsa głową. To jest bezużyteczne. Żył zgodnie z zasadą „jest tylko moc i za słabi, by jej szukać". Delphini z pewnością dorastał w myśl tego przykazania. Dorastała z wyidealizowaną wersją Voldemorta w głowie – idealnym ojcem, idealnym Czarnym Panem. Dorastała wśród opowieści o Voldemorcie w jego najpotężniejszej postaci. Nic dziwnego, że jest teraz rozczarowana rzeczywistością.

A serce Voldemorta boli, że nawet teraz nie może być odpowiednim ojcem dla Delphini. Że nie może jej poprowadzić, a nawet być jej mentorem.

Ona ma rację. Przerosła go, naprawdę.

Voldemort podnosi wzrok w samą porę, by zobaczyć, jak jeden z wyznawców Delphiniego rzuca na niego zaklęcie nad głową. " Przeszkody!" płacze i ucieka w pośpiechu.

To jest złe. Mają znaczną przewagę liczebną. Na szczęście Lysander i Azalea są z powrotem na nogach i dają wyznawcom Delphini najlepszą walkę.

Jedynym problemem jest to, że zwolennicy Delphiniego nie są ubezwłasnowolnieni. Ledwo się spocą.

Homunkulusy , myśli szybko Voldemort. Nie mamy szans z taką liczbą.

Voldemort w końcu znajduje Harry'ego w środku bitwy. Walczy z Delphini, a między nimi latają tarcze i ogłuszacze. Harry nie używa prawdziwej Starszej Różdżki – prawdopodobnie ze strachu, że Delphini może Expelliarmus to od niego.

Delphini nie jest rozbawiony. Jej oczy są przekrwione. — Gdzie to jest, Potterze? wypluwa: „Gdzie jest Starsza Różdżka?"

- Mówiłem ci - wydysza Harry, szybko unosząc tarczę - Chodzi o Riddle'a. Nie ja."

Delphini warczy, przecinając swoją tarczę na pół. Harry szybko stawia kolejną. "Kłamiesz!" krzyczy: „Nie dałbyś mu Starszej Różdżki. Jesteś prawdziwym panem różdżki.

- Cóż - dyszy Harry - widać, że to nie ze mną. Wskazuje na swoją różdżkę z ostrokrzewu i pióra feniksa.

Prawdziwa peleryna-niewidka powiewa w miejscu, w którym jest zawiązana na ramionach Harry'ego. I Voldemorta uderza nagłe wspomnienie Harry'ego odwiedzającego go w Otchłani, kiedy ma na sobie płaszcz na ramionach, a jego serce przyspiesza.

– Znajdę twoją Starszą Różdżkę – wrzeszczy Delphini. — Powalę cię, Potter!

"Oh naprawdę?" wyzwania Harry'ego. „Chociaż masz po swojej stronie wiele homunculusów, wątpię, czy będziesz w stanie mnie powalić".

Szkarłatne oczy Delphini rozszerzają się. – Więc wiesz, jaką moc posiada homunkulus – syczy i śmieje się. — Och, Potterze. Jesteś taki naiwny. Ale nie będziesz w stanie pokonać tych homunculusów. Zupełnie nie."

"Oh? Dlaczego nigdy nie?

– Ponieważ – Delphini uśmiecha się ujmująco, rozpinając szatę – mam coś, czego ty nie masz.

Na pasku czarnej sukni Delphini jest długa pochwa. Wyciąga miecz z pochwy, a Harry wzdycha.

Voldemort rozpoznaje miecz w rękach swojej córki. Czyste srebro, ozdobione rubinami u podstawy, z imieniem Godryka Gryffindora wypisanym pod rękojeścią.

— Tak — mówi płynnie Delphini. „Miecz Gryffindora". Ona się śmieje. „A co więcej, włożyłem w to połowę swojej duszy".

— Nie — wzdycha Harry.

— Tak — śmieje się Delphini, uśmiechając się szeroko. „Miecz Gryffindora to mój niezniszczalny horkruks".

___

Harry zatrzymuje się, oniemiały.

Delphini ma Miecz Gryffindora. Według niej Delphini włożyła w to połowę swojej duszy.

Przekształciła główne narzędzie do niszczenia horkruksów w horkruksa.

To całkiem sprytne, myśli Harry, na swój obłąkany sposób.

Z wyjątkiem. Jest jedna rzecz, o której Delphini nie wie.

Fiendfyre może również zabijać horkruksy.

Ale ona tego nie wie. Nie może tego wiedzieć, ponieważ ta informacja może uratować im życie.

Diabelska Pożoga, myśli Harry, rozglądając się. Muszą spalić to miejsce.

___

Lysander Skamander jest coraz bardziej zmęczony tą walką.

Czarownice, z którymi walczy, wydają się nieomylne. Nigdy się nie męczą, nawet po tym, jak rzucił przeciwko nim tyle ofensywnych zaklęć. Ilekroć są ranni lub ranni w jakikolwiek sposób, widzi trzask elektrycznych iskier, a ich obrażenia leczą się w ciągu kilku sekund.

homunculusy. Oczywiście. Lysander jest zafascynowany, w akademicki sposób. Nigdy wcześniej nie spotkał tych stworzeń. Wolałby jednak nie mieć pierwszego spotkania z homunculusem w ogniu bitwy, kiedy stoją po przeciwnych stronach. Homunkulus to bardzo trudny przeciwnik.

A jest ich prawie setka. Nawet jeden wykorzystałby całą swoją siłę, by zabić.

A Lysander nie wszedł do tej walki z zamiarem zabicia.

Ale teraz jest inaczej. Stawka została podniesiona. Delphini chce ich wszystkich zabić. Chce nawet zabić Harry'ego i przywłaszczyć sobie tytuł Mistrza Śmierci.

Jest zdezorientowany, z wielu rzeczy. Przez cały ten czas był zdezorientowany, że Delphini jest córką Sam-Wiesz-Kogo... i że Sam-Wiesz-Kto był Tomem Gauntem, partnerem w sprawie Harry'ego. Lysander przeklina pod nosem i używa Diffindo , by odciąć ramię homunkulusa, obserwując z zainteresowaniem i niesmakiem, jak szybko odrasta. Harry zdecydowanie ma coś do wyjaśnienia, jeśli chodzi o Toma.

Ale jest jedna rzecz, którą Lysander wie , że będzie musiał wyjaśnić pozostałym.

Będzie musiał wyjaśnić, jakim cudem był tak łatwowierny, tak słaby, że dał się skłonić do Imperiuse w celu uwzględnienia planów kultów uroborosa. W rekrutację własnych uczniów do sekty.

Agnieszka. Cecylia. Elena. Nawet Darina, którego uważał za swojego szanowanego kolegę. Lysander krzyczy Expulso na homunkulusa, obserwując, jak eksploduje na tysiąc kawałków mięsa i rozbryzg krwi.

Byli jego uczniami , do cholery. Jego odpowiedzialność.

Jakim został dyrektorem?

Podbiega do minister Patil i przecina jej więzy, delikatnie usuwając materiał zakneblowany jej ust.

„Lysander", wzdycha Vinitra, wpadając w jej ramiona, „aportujmy się. Proszę, poprowadź mnie stąd.

Gniew Lysandra rośnie. Wie, jak samolubna bywa minister, która ma taką obsesję na punkcie wizerunku i optyki w polityce. Ale fakt, że chce porzucić walkę tylko po to, by ocalić swoją skórę? To po prostu za dużo. – Nie zamierzam cię stąd zabierać – warczy. „Idę walczyć. Tak jak powinieneś robić, panie ministrze!

„Byłem zakładnikiem od tygodni!" Vinitra płacze z twarzą pokrytą bliznami i brudną: „Prawie nie dali mi nic do jedzenia! Nie mogę już znieść tego miejsca!"

Nozdrza Lysandra rozszerzają się. „Nie uratuję tylko ciebie z tej bitwy" – oświadcza. „Wypełnię swój obowiązek jako dyrektor i będę chronić naszych".

„Proszę", szepcze Vinitra, „Proszę, Lysandrze – zabierz mnie stąd!" Jej oczy się rozszerzają. - Zapłacę ci, jeśli mi pomożesz. Jaka jest Twoja cena? Tysiąc galeonów? Pięć tysięcy?"

„Mój honor nie ma ceny" — wścieka się Lysander. „Marnujesz czas!"

" Expelliarmus!" – krzyczy Vinitra, biorąc w dłoń różdżkę Lysandra. Ona się śmieje. - Cóż, teraz mogę się stąd aportować. Do zobaczenia-"

Ale zanim może dokończyć zdanie, zostaje rzucona na ścianę i zamyka oczy.

Lysander odwraca się. Homunculus właśnie rzucił Zabójczą Klątwę w jej twarz, podczas gdy Lysander i ona się kłócili. A on nawet nie zauważył.

Minister, myśli przerażony. Minister Patil nie żyje.

To zaszło za daleko. Harry był gotów nawet wymienić prawdziwą pelerynę-niewidkę z Delphini, tylko po to, by Vinitra Patil była cała i zdrowa. Cały sens przybycia tutaj polegał na odzyskaniu żywego ministra. Teraz wszystkie zakłady są wyłączone.

Z okrzykiem wściekłości Lysander przywołuje Fiendfyre w kształcie feniksa, ognistych skrzydeł przetaczających się po całym magazynie. Homunkulusy krzyczą, gdy zostają pochłonięte przez płomienie, a Lysander chroni się przed płomieniami tarczą.

Musi znaleźć Harry'ego i to szybko. „ Oczekuj Patronum !" wykrzykuje, przywołując swojego Patronusa w postaci Niuchacza. „Powiedz Harry'emu, Tomowi i Azalei, że minister Patil nie żyje. Powiedz im, żeby się ratowali i podążali za moim Patronusem z powrotem do mnie, żebyśmy mogli użyć mojego świstoklika i wydostać się stąd. Myślę, że to jedyny sposób, abyśmy mogli wyjść z tej walki żywi!"

Półprzezroczysty, niebieskawy Niffler ucieka, a Lysander zostaje sam, walcząc z otaczającymi go homunculusami na tle stale rosnącego ognia.

___

Harry jest wyczerpany.

Jest w kręgu z Azaleą, Voldemortem i Delphini. Walczą z Delphini, podczas gdy Voldemort odpiera ataki zbliżających się homunculusów. Harry ociera kropelkę potu z brwi, nie tracąc ani chwili, gdy zakłada tarczę, chroniąc siebie i Azaleę ognioodporną tarczą, gdy Szatan Pożoga szaleje wokół nich.

Znaleźli się pośród płomieni, pośród wroga. Harry'ego swędzi, żeby użyć Starszej Różdżki. Wykorzystanie go było częścią jego planu, ale teraz, kiedy jest w ogniu bitwy, za bardzo się tego boi. Zbyt bał się, że Delphini go obezwładni i stanie się Panem Śmierci.

Jest tak blisko. Ma już Kamień Wskrzeszenia. Prawdziwa peleryna-niewidka wisi na ramionach Harry'ego. Mogłaby go pokonać, wziąć Starszą Różdżkę – wyrwać płaszcz –

Wtedy byłaby Panią Śmierci, gdyby zaakceptowała śmierć.

Gdyby zaakceptowała śmierć, tak jak on w Zakazanym Lesie wiele lat temu, byłaby nieśmiertelna.

Nie. Ręka Harry'ego zaciska się w pięść. Nie może do tego dopuścić. Delphini jest bardziej bezwzględna i zdeterminowana niż jej ojciec. Jeśli jej nie pokona, będzie zagrożeniem dla czarodziejskiego świata.

Musi ją powstrzymać za wszelką cenę. Musi ją powstrzymać, uratować ministra Patila i wydostać się stąd żywy.

Nagle podbiega do nich mały, półprzezroczysty Niffler. Podnosi niebieskawo-białą głowę i mówi głosem Lysandra Skamandera.

„Minister Patil nie żyje", mówi, „Ratujcie się i podążajcie za moim Patronusem z powrotem do mnie, abyśmy mogli użyć mojego świstoklika do ucieczki. Myślę, że to jedyny sposób, abyśmy mogli wyjść z tej walki żywi".

Harry zatrzymuje się, porażony piorunem.

Minister Patil nie żyje.

martwy .

"Delphini!" krzyczy: „Co zrobiłeś ministrowi?"

Delphini rechocze dziko. „Rozkazałam moim homunculusom zabić ją, jeśli spróbuje uciec" — chełpi się. – Myślę, że twoja mała Vinitra była zbyt słaba, żeby zostać na przyjęciu. Oblewa dużą część Fiendfyre silnym Aguamenti . — Więc o co chodzi, Potter? Czy zamierzasz spróbować uciec przed walką, tak jak zrobił to twój minister?" Śmieje się, tym okropnym piskliwym śmiechem hieny, który sprawia, że ​​krew Harry'ego się gotuje.

"Zamknij się! Zamknij się! Harry krzyczy, trzęsąc się. Chce zakryć uszy rękami – chce zagłuszyć dźwięk śmiechu Delphini, przypominający mu tak bardzo rechot Bellatriks tamtej nocy w Departamencie Tajemnic, kiedy Syriusz zniknął za Zasłoną...

— Złościsz się, Potter? Delphini chichocze, całkowicie zdeprawowany. "Jestem zachwycony."

Oddech Harry'ego zatrzymuje się i krztusi się, opadając na kolana.

To jest tak jak wcześniej.

On – on nie mógł uratować ministra.

Nie mógł uratować Syriusza.

Merlinie, on jest tak cholernie bezużyteczny . Harry kipi, nienawidząc siebie. Jest tak znany z ratowania ludzi. Ale nikt nie mówi o wszystkich ludziach, których nie udało mu się uratować.

Syriusz. Cedrik. Fred. Kapryśny. Zgredek. Remusie. Tonks. Snape'a.

A teraz Ethelia i minister Patil.

Jaki z niego pożytek, jeśli nie może zrobić tego, do czego się przysiągł?

Jeśli nie może chronić tych, których przysiągł chronić?

Harry szlocha, przyciskając twarz do kolan, gdy zwija się w kłębek.

I teraz. Poprowadził Lysandra, Azaleę i Riddle'a do tej walki, by ocalić Ministra. A teraz minister nie żyje.

Mają przewagę liczebną. A więc przewaga liczebna. To misja samobójcza i on już o tym wie. Wszyscy to wiedzą.

Nawet Delphini to wie.

— Poddaj się, Potter — mówi złośliwie. „Twój mały, czteroosobowy zespół nie wytrzyma moich homunculusów. Minister już nie żyje — mówi z rozkoszą — a ja zabiję Głównego Aurora i Dyrektora, a ich miejsca zapełnię moimi lojalistami. Magiczna Brytania będzie należeć do mnie!"

- Nie - wychrypia Harry, wstając, chwytając różdżkę. - Nie!

Po chwili wystrzeliwuje w nią Sectumspectra , a jej pierś zostaje rozcięta, krew spływa po jej szatach, a ona się krztusi, a dłoń przelatuje nad jej piersią.

Ale w następnej sekundzie sapie, gdy jasnoniebieskie iskry trzaskają nad jej klatką piersiową, lecząc ranę. – Znacznie lepiej – wzdycha.

Harry gapi się. – Ty też jesteś homunkulusem? pyta przerażony.

— Oczywiście — warczy Delphini. „Jedna czwarta mojej duszy jest w horkruksie osadzonym we mnie, napełniając mnie regenerującą siłą". Ona się śmieje. – Myślisz, że zamieniłbym moich wyznawców w homunculusy, nie zmieniając jednocześnie siebie?

Oczy Harry'ego wypełniają się przerażeniem. Delphini jest taka silna. Za mocne, prawie.

Właśnie wtedy go to uderza. Nie wygrają tej walki. Jest zbyt wielu jego wrogów i zbyt mało sojuszników.

Harry nie wygra tej walki.

- Oczywiście - mówi leniwie Delphini, obracając różdżką, gdy patrzy na jego skonsternowaną minę. - Przyrzekam ocalić twoich przyjaciół, Potter, jeśli mi się oddasz.

"Co?" – pyta Harry, falując w klatce piersiowej.

„Zgadza się" mruczy Delphini, a jej szkarłatne oczy błyszczą, gdy odbijają się w płomieniach. „Daj mi prawdziwą Starszą Różdżkę i Pelerynę Niewidkę. Więc pozwól mi odebrać ci życie. Jeśli to zrobisz, zostawię twoich przyjaciół w spokoju i pozwolę im się wycofać.

Serce Harry'ego wali. Łzy napełniają mu oczy.

Co było warte więcej? Insygnia? A może życie Azalii, Lysandra i Voldemorta?

Nie mogę jej powstrzymać, myśli Harry, ale może znajdzie się ktoś inny, kto to zrobi.

— Akceptuję — mówi Harry drżącym głosem. – Przyjmuję twoją ofertę, Delphini.

Rozdział 120

„ Co?" Voldemort pstryka.

Przysłuchiwał się rozmowie Delphini z Harrym – podczas walki z parą bliźniaczych homunculusów. On Incendios obu z nich i biegnie do boku Harry'ego. "Co ty robisz?" syczy gniewnie. „Ty idiotyczny chłopcze! Nie możesz dać jej Insygniów!

"To jedyna droga." Wyraz twarzy Harry'ego jest udręczony, taki pełen bólu, desperacji wyraz w jego niebiesko-zielonych oczach. „To jedyny sposób, w jaki wasza trójka może uciec żywa. Zabili już ministra Patila — szepcze. – Nie mogę pozwolić, żeby wasza trójka też zginęła. Nie mogę mieć twojej krwi na rękach.

„ Myśl , Harry!" – wykrzykuje Voldemort, chwytając Harry'ego za ramiona i boleśnie wbijając w nie palce. „Nie możesz tak po prostu dać jej Insygniów bez namysłu" — upomina Voldemort.

- Zostaw mnie w spokoju - mówi szorstko Harry - Dwa pozostałe Insygnia są moje! To jest moja decyzja!"

Voldemort patrzy z niedowierzaniem, jak Harry odpina pelerynę-niewidkę ze swoich ramion i wyciąga prawdziwą Starszą Różdżkę z kieszeni swoich szat, wręczając ją Delphiniemu.

Delphini akceptuje je, rechocząc. — A teraz wszystko, co zostało, to ty , Potter.

"Czekać!" Voldemort woła: „Dlaczego – dlaczego musisz go zabić, Delphini? Teraz masz wszystkie trzy Insygnia. Czy to nie wystarczy?

„Ty brnący hańbie " – pluje Delphini. „Oczywiście, że to nie wystarczy. W tej chwili nie jestem jeszcze prawdziwym mistrzem Starszej Różdżki – mówi, zaciskając palce na całej długości różdżki. „Staję się panem Starszej Różdżki tylko wtedy, gdy zabiję istniejącego pana różdżki. Muszę zabić Harry'ego, aby stać się mistrzem Starszej Różdżki.

Serce Voldemorta tłucze się w jego klatce piersiowej. – Nie – wzdycha. – To... to nawet nie jest w porządku .

Voldemort zna teraz swój błąd. Jak wierzył w to samo, w co teraz wierzy Delphini, z powodu swojego fundamentalnego niezrozumienia, w jaki sposób mistrzostwo Starszej Różdżki zostało przeniesione z czarodzieja na czarodzieja. Myślał, że zabicie Severusa było sposobem na opanowanie Starszej Różdżki. Nie wiedział, że różdżka była opanowana przez Harry'ego, odkąd pokonał Draco w Malfoy Manor.

A teraz Delphini uważa, że ​​popełnił ten sam błąd. Ten sam podstawowy błąd, który doprowadził do jego upadku.

Voldemort kręci głową. W pewnym sensie widzi tak wiele własnych błędów w Delphini. Jej pycha. Jej przekonanie, że jest nieomylna. Jej niezrozumienie najpotężniejszej różdżki na świecie.

Być może nawet jej dążenie do nieśmiertelności.

Być może nawet jej ideologia czystej krwi.

Nie. Voldemort powstrzymuje się od tej myśli. To nie był czas na rozmyślania czy kontemplację przeszłości. To był czas, by uratować Harry'ego.

- Mylisz się - mówi z przekonaniem Voldemort do swojej córki. „Mistrzostwo Starszej Różdżki jest przenoszone, gdy jeden czarodziej pokonuje drugiego, niekoniecznie poprzez śmierć".

Delphini szydzi z niego. - Chcesz tylko ocalić swojego ukochanego Pottera, prawda? pluje żrąco. „Ani przez chwilę nie wierzę w to, co mówisz!"

"Ale to prawda!" Voldemort woła: „Powiedz jej, Harry! Powiedz jej, że wszystko źle zrozumiała!

Harry odwraca się i patrzy na Voldemorta. – To jedyny sposób – mówi cicho. – Tylko w ten sposób oszczędzi wam troje.

Oczy Voldemorta rozszerzają się na widok surowości Harry'ego. O tym, jak poważnie podchodzi do sprawy. — Nie — wzdycha Voldemort. - Ty... ty nie możesz umrzeć, Harry. nie możesz!"

— Mam nadzieję, że to nie wpłynie na twoje istnienie w świecie Żywych — mruczy Harry. „Jeśli tak, to przepraszam". Zwraca się do Delphiniego. „Złóż ze mną przysięgę. Złóż mi przysięgę, że zostawisz Azaleę, Lysandra i Riddle'a w spokoju, jeśli mnie masz.

— W porządku — odpowiada krótko Delphini. Robi krok do przodu i chwyta prawą rękę Harry'ego, celując różdżką w ich ręce. „Ja, Delphini Riddle, przysięgam na swoje ciało i magię, że oszczędzę Azaleę Roberts, Lysandera Skamandera i Toma Riddle'a, jeśli Harry Potter dobrowolnie mi się odda".

Iskra wylatuje z końcówki różdżki Delphini, gdy kończy recytować pospieszną przysięgę, światło owija się wokół jej dłoni i dłoni Harry'ego. Sięga pod szaty po swój tatuaż z uroborosem, naciskając go i ogłaszając zawieszenie broni.

„Harry Potter zaoferował mi siebie!" pieje, gdy radują się jej wyznawcy. „Będę zwycięzcą!"

"Złupić!" Voldemort krzyczy, ciągnąc chłopca za rękaw, „Co ty robisz?"

Chwyta twarz Harry'ego w dłonie. Nienawidzi tego pustego, szklistego wyrazu twarzy chłopca. Nienawidzi tego, że wydaje się taki mały, taki zastraszony. Nienawidzi sposobu, w jaki Harry wydaje się tak pokonany .

- Wszystko będzie dobrze - mówi Harry cichym głosem. „Jeśli jest to konieczne, aby chronić waszą trójkę, to... wtedy wszystko będzie w porządku." Patrzy na Voldemorta, uśmiechając się lekko. „Wszyscy moi bliscy już nie żyją. Nikt nie będzie za mną tęsknił".

Voldemort czuje się tak, jakby wyrwano mu serce z piersi. „Ja – będę za tobą tęsknić!" krztusi się, oddychając ciężko. „Nie mogę ci na to pozwolić!"

Oczy Harry'ego stają się smutne, a kilka łez spływa po jego policzkach. – Przepraszam – szepcze – ale muszę to zrobić. Nie możesz mnie powstrzymać.

Harry powoli odsuwa ręce Voldemorta od swojej twarzy, odsuwając się na bok, by znaleźć się przed Delphini. – Jestem gotowy – mówi jej, prostując ramiona.

Tak wyzywający, tak odważny, nawet w obliczu śmierci.

Serce Voldemorta uderza o jego pierś. – Nie – szepcze, po czym podnosi głos. „ Nie!"

Rusza do przodu, stając między Harrym a Delphini. „Nie możesz tego zrobić", mówi do Delphini, „nie pozwolę ci tego zrobić!"

Delphini zaciska zęby z irytacji. "Odsunąć się na bok!" krzyczy: „Albo i ciebie zabiję!"

"Tomek!" Harry woła: „Odsuń się! Rozkazuję ci się odsunąć!"

Voldemort odwraca się, by spojrzeć na Harry'ego. Widzi panikę wypisaną na rysach Harry'ego. Rumieniec, wysoki na jego policzkach.

Wtedy Voldemort się uśmiecha.

– Znowu nazwałeś mnie Tomem – mruczy. - Nie robiłeś tego od tak dawna, Harry.

Twarz Harry'ego jest zaczerwieniona ze złości. W strachu. "Rozkazuję ci!" on powtarza. "Odsunąć się na bok!"

- Nie – mówi stanowczo Voldemort. I był niepewny przez tak długi czas. Niepewny siebie. Niepewny swojej ideologii. Niepewny swoich decyzji.

To dobre uczucie, być tego pewnym.

Dobrze jest wiedzieć, że oddałby swoje życie, zanim pozwoliłby odebrać życie Harry'emu.

Delphini nie marnuje czasu. Słowa płoną w powietrzu. Słowa, które sam wypowiadał już wiele razy. „ Avada Kedavra!"

Oślepiający błysk zielonego światła przecina powietrze z czubka różdżki Delphiniego, trafiając Voldemorta prosto w pierś.

Zabijająca Klątwa prowadzi do bezbolesnej, natychmiastowej śmierci. Voldemort upada na ziemię, czując, jak świat szybko znika na krawędziach, aż zostaje tylko ciemność, która pochłania go w całości.

Ostatnią spójną myślą, jaką ma, zanim pochłonie go ciemność, jest to, że umieranie jest o wiele łatwiejsze, kiedy wie, że nadchodzi.

Continue Reading

You'll Also Like

39.7K 2.9K 25
AKTUALIZOWANE Po śmierci Cedrica Harry ucieka z Privet Drive 4 by wrócić na swój piąty rok odmienionym. Nie tylko nabiera cierpliwości i ogłady, ale...
32.4K 3.8K 20
Wydawałoby się, że po tragicznych wydarzeniach na piątym roku, Harry'ego nie może spotkać już nic gorszego. Jego emocje jednak biorą nad nim górę i G...
50.6K 4.8K 49
Beata zakochała się w Tomku od pierwszego wejrzenia. Problemem na drodze do jego serca był jednak nie tylko fakt posiadania przez niego dziewczyny, a...
56.7K 4.8K 35
Część szósta opowiadania "I Hate You". Po rozgniewaniu przez Nogitsune Jeźdźców, zamykają go oni w klatce na dnie piekła. Stilesa natomiast cofają w...