Zanim Cię Poznałam

Von _Aguga_

88.5K 1.9K 1.6K

Jego wzrok był zimny jak lód i głęboki niczym ocean. A ja dryfowałam na jego powierzchni, uparcie starając si... Mehr

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rizdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79

Rozdział 39

800 19 11
Von _Aguga_

W momencie kiedy byłam prowadzona przez obcą mi parę, myślałam, że rozwścieczoną twarz mojej matki będę mogła zobaczyć tylko w moich marzeniach. Tak, nawet chciałam ją zobaczyć, bo wtedy wiedziałam, że byłam w jakiś sposób bezpieczna. Bardziej czy mniej, mogłam spać we własnym domu.

To wszystko prysnęło w momencie kiedy naprawdę stanęłam twarzą w twarz ze swoją matką. Oczywiście nie była zadowolona z mojego późnego powrotu. Powinna już do tego przywyknąć, ale tak naprawdę nie chciałam, by to zrobiła. Wtedy może prędzej by zareagowała gdybym naprawdę miała nie wrócić na noc do domu przez kilka dni.

— To wszystko, co masz mi do powiedzenia? Jest druga w nocy. — Kiedy się denerwowała, wyglądała jak wściekły kot. Marszczyła nos, a jej wzrok potrafił zabijać. — Myślałam, że sobie to już ustaliłyśmy. Jesteś dorosła, możesz wracać, o której chcesz, ale masz mnie o tym najpierw poinformować. — Założyła ręce na biodra, twardo blokując mi drogę.

— Wiem, przepraszam, straciłam poczucie czasu — wymruczałam zmęczona.

Próbowałam koło niej przejść, ale kiedy tylko ją minęłam, ponownie się odezwała.

— Martwię się.

Zatrzymałam się na chwilę. Doskonale o tym wiedziałam. Cieszyłam się z tego, bo dawało mi to poczucie większego bezpieczeństwa. Gdyby coś mi się stało, może byłaby dla mnie szansa na ratunek. Do tej pory każdy wybryk tuszowała Debra. Nawet udało jej się przekonać moją matkę, że wyjechałam z nią na wakacje podczas kiedy byłam wieziona przez Chrisa. Gdyby to inni ludzie mnie porwali, może sama namawiałaby moją matkę, by poszła na policję. Albo starała się ją uspokoić, by to Chris miał większe pole do działania bez kręcących się glin w pobliżu. Ale czy mężczyzna zawracałby sobie głowę pionkiem. Choć do tej pory wysłuchiwał próśb blondynki, jeśli to, co mówiła, było prawdą, a z każdym dniem zaczynałam w to wierzyć. Nie wiedziałam tylko, czy dlatego że tak uważałam, czy chciałam, by była to prawda.

Na słowa matki nie odpowiedziałam w żaden sposób, bo nawet nie wiedziałam, jak miałabym to zrobić. Nie mogłam ją uspokoić, ani obiecać, że to się już nie powtórzy, bo sama nie wiedział, co przytrafi mi się kolejnego dnia.

Gdy tylko znalazłam się w swoim pokoju, wzięłam telefon do ręki. Tak bardzo chciałam móc zadzwonić do Debby i powiedzieć jej o tym co się stało, ale bałam się, że mogli podsłuchiwać moje rozmowy. No i był środek nocy. Jednak nie powstrzymywało mnie to by wysłać jej wiadomość. Tym bardziej jeśli to ona napisała pierwsza. Kilka godzin temu dostałam od niej wiadomość bym zadzwoniła kiedy będę miała czas, bo ma mi coś ważnego do opowiedzenia.

Czy to znaczyło, że wiedziała już o moim porwaniu i martwiła się o mnie, czy może faktycznie chciała mi tylko coś przekazać? Chris z pewnością wiedział, że mnie zabrali. Musiał śledzić mój telefon. Ale to znaczyło, że znaleźli już ich kryjówkę. Wątpiłam, by była to ich główna siedziba. Raczej nie zaprowadziliby nową osobę, która miała przeżyć do ich siedziby. Byłoby to zbyt naiwne i nierozważne.

Złapałam się za włosy. Chciałam przekazać Debby wszystko, czego się dowiedziałam, ale nie mogłam zrobić tego przez wiadomość.

Długo zastanawiałam się co odpisać, ale ostatecznie napisałam, byśmy spotkały się jutro w klubie gdzie spotkałyśmy Caspera. Liczyłam na to, że i Chris się tam pokaże. Albo chociaż Damon. Wtedy Debra mogła przekazać mu część wiadomości jak i chęć mojego spotkania z Chrisem. Istniała tam również mniejsza szansa, że ktoś mógłby nas podsłuchać.

Odpowiedź przyszła prawie natychmiast. Nawet nie wiem, czy minęła minuta. Nie zawarła w niej nic nadzwyczajnego. Zwykłą zgodę i to jak nie może się doczekać, bo jej nie uwierzę.

Po jej szybkiej odpowiedzi poczułam się dużo lepiej, bo przekonywało mnie to coraz bardziej o tym, że naprawdę bała się o mnie równie mocno co ja i czekała na jakikolwiek znak ode mnie. Czy rozmawiała o tym z Damonem? Chyba mieli mnie chronić. Popełniliby tak prosty błąd? A może specjalnie mnie nie ratowali? Może nie chcieli się zdradzić, ale przecież już wiedzieli, że Chris zabija wszystkich, którzy mieli mnie zaatakować. Czy Chris zlekceważył ich szefa? To chyba nie był pierwszy raz kiedy miał z nim do czynienia. Musiał mieć jakiś plan, prawda? Chciałam w to wierzyć. Naprawdę chciałam wierzyć, że moje porwanie było zaplanowane.

Pomimo mojego zmęczenia i bolących mięśni, jeszcze długo nie potrafiłam zasnąć. Lecz gdy to w końcu nastało, budziłam się co chwilę przez koszmary. Widziałam w nich samą siebie mająca krew na rękach ludzi, którzy kupili ode mnie narkotyki. Tak bardzo nie chciałam tego robić. Nie chciałam żyć ze świadomością, że zniszczyłam komuś życie, ale nie mogłam się już wycofać.

Następnego ranka gdy się obudziłam, czułam się potwornie, ale wiedziałam, że musiałam dotrwać do popołudnia. To właśnie wtedy miałam spotkać się z Debrą. Mało było sytuacji kiedy liczyłam na to, iż spotkam na swojej drodze Chrisa, ale ta na pewno do takich należała.

Nie ufałam w stu procentach żadnej ze stron. Chris od początku mnie przerażał, groził Aaronowi i sprawił, że odkąd go poznałam, moje życie zaczęło się sypać, ale z jakichś powodów ochronił mnie kiedy ta druga strona chciała mnie zabić. Nawet jeśli było to tylko ze względu na prośbę Debry, to zrobił to i miałam nadzieję, że przez wzgląd na nią i tym razem ujdę z życiem. A gdyby spojrzeć na drugą stronę, to tylko szczęście sprawiło, że pozwolili mi wyjść o własnych siłach ze wciąż bijącym sercem. Z dwojga złego wolałam już chyba niebieskookiego diabła. Tam miałam, chociaż wsparcie ze strony blondynki.

Równo z wybiciem długo wyczekiwanej godziny, przekroczyłam próg drzwi prowadzących do klubu. Przechodziłam tedy już kilka razy, lecz wciąż czułam się jak za pierwszym razem kiedy wraz z Debby przyszłyśmy tu opłakiwać moje zerwanie z Aaronem. Gdybym wtedy wiedziała, do czego to doprowadzi.

Gdy weszłam na salę, przez chwilę wydawało mi się, jakbym w jednej z loży zauważyła lokowanego bruneta, ale przecież było to niemożliwe. Ukrywał się przed mafią, nawet dwoma. Nierozsądnym i całkowicie bezmyślnym byłoby gdyby sądził, że nie złapią go w ich własnym klubie. Ale przez moje przewidzenia, tylko bardziej poczułam się jak tamtego dnia gdy go poznałam. Co ja wtedy miałam w głowie?

Zauważyłam Debby siedzącą przy barze. Rozmawiała z barmanem, ale gdy ten mnie zauważył, musiał jej o tym powiedzieć, bo i ona odwróciła głowę w moim kierunku. Widziałam w jej oczach pojawiającą się ulgę i to jak bardzo chciała teraz do mnie podejść. Wyglądało, by to dosyć dziwnie skoro miała o niczym nie wiedzieć, dlatego na przekór własnym pragnieniom wciąż siedziała na stołku barowym, a jej dłoń ściskała szklankę z kolorowym napojem.

— Cześć — przywitałam się gdy do niej podeszłam. Nachyliłam się nad nią i przytuliłam na powitanie. Chociaż był to tylko krótki uścisk, to przyniósł mi więcej otuchy, niż mogłabym sobie zażyczyć. — Widzę, że nie mogłaś się doczekać i przyszłaś pierwsza. — Uśmiechnęłam się do niej delikatnie.

— Nawet nie wiesz jak bardzo. — Zapewniła mnie, a ja doskonale wiedziałam, że nie chodziło tylko o zwykle ploteczki. — Ale jeśli odpisałam mi tak późno, to i ty musiałaś mieć ciekawy wieczór, opowiadaj. — Podekscytowała się i gdybym nie znała prawdy, mogłabym na serio uwierzyć, że o niczym nie wiedziała.

— Szkoda o tym gadać, to nie było raczej udane spotkanie. — Opuściłam wzrok na jej szklankę, lecz prędko przypomniałam sobie, po co umówiłam się z nią akurat w tym miejscu. Uniosłam głowę i rozejrzałam się dyskretnie. — Ale ten może być lepszy. — Wymusiłam na swoje usta zadowolony uśmiech.

— Jest dzisiaj Chris? — Spytałam Dana stojącego za barem.

— Gdzieś tu powinien się kręcić — odpowiedział formalnie i wrócił do swojej roboty, lecz przed tym spojrzał na moment na faceta siedzącego obok mnie.

Podążyłam za jego spojrzeniem, napotykając mężczyznę w średnim wieku. Pił on swoje piwo, lecz dziwne było to, że robił to w całkowitej samotności. I jak nic nie byłoby w tym jeszcze takiego niezwykłego, to gdzieś w środku czułam nieprzyjemne dreszcze gdy na niego patrzałam.

A więc naprawdę mnie śledzili. Na pewno nie byli w tym dyskretni, ale to chyba był już taki sposób mafii, by zastraszać swoje ofiary i dawać im do zrozumienia, że ich życie wcale już nie było tylko ich.

Odwróciłam wzrok. Napotkałam od razu zaskoczone spojrzenie Debry, lecz zignorowałam je, gdy zauważyłam w oddali siedzącego na fotelu Chrisa. Siedział sam, a swoim uważnym spojrzeniem obserwował moje ruchy. Utrzymałam z nim krótki kontakt wzrokowy, choć chciałam odwrócić go już w momencie gdy zdałam sobie z niego sprawy, ale musiałam jakoś odegrać swoją rolę.

— Zaraz wracam — rzuciłam do blondynki, która obserwowała tylko moje dalsze ruchy z cieniem niepokoju w oczach.

Wyszłam na parkiet, a muzyka grająca w tle, idealnie dopasowała się pod mój plan. Nie wierzyłam w to co chciałam zrobić, ale tylko tak mogłam wcielić swój plan w życie. Tylko tak mogłam trzymać się przy życiu. A do tego musiałam zatańczyć z samym diabłem.

Wraz z kolejnymi wersami tekstu, zaczęłam podśpiewywać je pod nosem, zaczynając jednocześnie kołysać się na parkiecie. Choć co chwilę widok na Chrisa zasłaniały mi pozostałe osoby znajdujące się na parkiecie, to doskonale wiedziałam, że on nie spuszczał ze mnie swojego spojrzenia. Z początku udawałam, że wcale mnie ono nie obchodzi, ale po jakimś czasie gdy nie wykonał żadnego ruchu, a ja na swoich biodrach poczułam całkiem obce, męskie dłonie, rzuciłam pierwsze wyzywające spojrzenie w kierunku niebieskookiego.

Nie zwracałam najmniejszej uwagi na to, że jakiś mężczyzna starał się zdobyć moją atencję, składając pocałunki na mojej szyi. Choć miałam ochotę odepchnąć go i znaleźć się jak najdalej stąd, to musiałam to znieść.

Wysyłałam kolejne zalotne spojrzenie w kierunku Chrisa, ale w tym samym momencie mężczyzna, z którym tańczyłam, obróciłam mnie do siebie przodem.

— Nawet nie wiesz, jak podniecające są twoje ruchy — wymruczał mi do ucha.

Facet naprawdę musiał być już mocno wstawiony jeśli nie zauważył mojego zdenerwowania. Starałam się jak mogłam, by mój taniec był w miarę taki, jakim sobie go wyobraziłam, ale nie mogłam powstrzymać mimowolnych spięć mięśni gdy doskonale wiedziałam, do czego to zmierzało.

— Gdybym nie wiedziała, nie byłoby mnie tutaj. — Odepchnęłam się od faceta, sprawnie znikając między tańczącymi ludźmi. Nie było trudno go zgubić, skoro sam ledwo stał na nogach.

Odwróciłam się w kierunku Chrisa, lecz w miejscu, gdzie powinien siedzieć, znalazłam pusty fotel. Obejrzałem się dyskretnie, zastanawiając się, gdzie mógł pójść. Myślałam, że dobrze zrozumiał mój przekaz. Miał do mnie podejść, a nie uciekać.

Nie potrafiłam go nigdzie odnaleźć, a to znaczyło, że musiałam znaleźć inny sposób, by zmusić go do spotkania.

Odwróciłam się w kierunku Debby. Skrzyżowałam z nią swoje spojrzenie i z niewiadomych dla mnie jeszcze powodów, zauważyłam w jej oczach strach. Naprawdę się bała, a powód jej zmartwienia poznałam chwilę później.

Czyjeś dłonie znalazły się na moich biodrach, od razu przyciągając mnie do swojej klatki piersiowej. Ich właściciel był ode mnie wyższy, bo gdy odchyliłam niekontrolowanie głowę do tyłu, oparłam się o jego tors.

— Szukałaś mnie? — Usłyszałam przy swoim uchu szept, od którego na moim ciele pojawiły się dreszcze, a mięśnie niekontrolowanie się napięły. Choć starałam się rozluźnić je od razu, to dopiero po chwili mi się to udało.

— Długo ci to zajęło — wymruczałam pod nosem, będąc pewna, że i tak mnie nie usłyszy.

Będąc tak blisko niego i nie mając szans na ucieczkę, czułam się przytłoczona jego obecnością. Byłam jak zwierzę, na którym drapieżnik położył swoją łapę i pazurami trzymał, by nie uciekło. Właśnie tak wyobrażałam sobie uścisk bruneta na swoich biodrach. Ale sama tego chciałam. Specjalnie prowokowała Chrisa, by nakłonić go do zagrania w moją grę, a gdy do tego doszło, mogłam już tylko postawić wszystko na jedną kartę i liczyć na łut szczęścia, albo stchórzyć i stracić wszystko.

*~>•◇•<~*

Przez chwilę stałam w miejscu, a moje mięśnie zbyt bardzo protestowały przed kolejnym ruchem, bym mogła go wykonać. Dlatego ten kolejny krok leżał po stronie Chrisa. Zaczął nami kołysać w taki sam sposób, jaki ja robiłam to wcześniej, lecz tym razem miałam partnera, którego sama sprowokowała. Co nie oznaczało, iż chciałam być tak blisko niego. Każdy jego dotyk wydawał się parzyć moją skórę. Chciałam móc odwrócić się w jego kierunku, bo gdy miałam go za plecami, czułam się okropnie bezbronna.

To, co Chris zrobił później, jeszcze bardziej mnie zaniepokoiło, choć spełnił moje głuche marzenie, to właśnie poczułam, jakby przeniknął do moich myśli. Obrócił mnie przodem do siebie, ale nie pozwolił spojrzeć w swoje oczy, jakby w ten sposób mogłabym odkryć, iż faktycznie posłużył się nadnaturalnymi zdolnościami. Ukrył twarz, zbliżając ją do mojej szyi, a dłoń położył na dole moich pleców, od razu przyciągając mnie bliżej.

Spojrzałam na Debby w momencie, w którym miałam na nią idealny widok. Chciałam, choć na moment odciągnąć moje myśli od tego z kim tańczyłam. Blondynka wciąż siedziała przy barze i rozmawiała tym razem z Danem, ale jej wzrok co chwilę uciekał w moim kierunku. Mężczyzna obok niej, a zarazem mój prześladowca, nie miał najmniejszych oporów, by przypatrywać się temu, co wyprawiałam. Bezwstydnie nas obserwował, a jego oczy same mówiły, że liczył na coś więcej z mojej strony, w końcu miałam uwieść Chrisa.

Kiedy miałam już zacząć kombinować, co jeszcze mogłabym zrobić, by spełnić jego żądania, zostałam odwrócona. Nie mogłam już upewnić się, że mój prześladowca wciąż ma na mnie idealny widok, ale było to przecież oczywiste.

— Skup się — wyszeptał przy moim uchu Chris, zaraz maskując swoją wypowiedź krótkim pocałunkiem na mojej szyi.

Zadrżałam, nie spodziewając się, że wykona taki krok, ale przecież musiało to wyglądać autentycznie. Jakby naprawdę chciał przelecieć mnie gdzieś na tyłach klubu. Czułam się okropnie z wiedzą, jak wyglądałam teraz w oczach innych. Nie chciałam być postrzegana jako ta, której wystarczył jeden taniec, by zaciągnąć ją do łóżka, ale taką musiałam teraz grać.

Koniec piosenki był dla mnie małym wybawieniem, ale wraz z tym przyszedł czas, w którym miałam pójść dalej.

— Wystarczy tego przedstawienia — wyszeptałam do niebieskookiego, po czym spojrzałam mu w oczy jak gdybym proponowała mu coś lubieżnego.

Na widok jego intensywnego spojrzenia, chciałam odwrócić wzrok, ale doskonale wiedziałam, że nie mogłam sobie na to pozwolić. Musiałam wytrzymać. Nawet jeśli moje ciało zaczynało drżeć ze strachu z niewiadomych przyczyn. Nawet nie wiedziałam, czego się bałam. Tego, że Chris może nie zgodzić się na żądania drugiej strony, a może samego tego, że był tak blisko mnie.

Nic mi nie odpowiedział, tylko otaczając mnie ramieniem, zaczął prowadzić na zaplecze klubu. Droga tam dłużyła mi się okropnie. Z każdym krokiem miałam wrażenie, że jeszcze bardziej się oddałam od drzwi. Chciałam już znaleźć się w miejscu, gdzie nie musiałabym udawać.

Od razu kiedy przekroczyliśmy próg drzwi, a te zamknęły się za nami, oddzielając nas od hałasu panującego na sali, odsunęłam się od mężczyzny i zatrzymałam się dopiero kiedy miałam pewność, że nie da rady dosięgnąć mnie gdy wyciągnie rękę. Jakby miało mnie to uchronić.

Słyszałam, jak moje serce obija się o żebra i nawet muzyka grająca za drzwiami nie dała rady tego zagłuszyć. Moje ciało wciąż lekko drżało, lecz teraz miałam nad nim jakąkolwiek kontrolę i w momencie kiedy Chris spojrzał na mnie, potrafiłam opanować drżenie rąk.

Z początku żadne z nas się nie odezwało. Jedynie on wpatrywał się we mnie bez skrępowania. Miałam wtedy wrażenie, jakby samym spojrzeniem zdołał poznać całą prawdę. Nie musiałam więc nic więcej mówić prawda? Tak byłoby lepiej, ale chyba bez tego by się nie obeszło.

Czy jeśli zaczęłabym od obwiniania go, że nie dał rady mnie ochronić, to popełniłabym błąd? Może nie najlepszym pomysłem było wytykanie mu błędów, a skupienie się na samym tym, czego się dowiedziałam.

— Wiedzą, że mnie przed nimi chronisz — zaczęłam od tego powodu, dla którego powstała cała ta szopka, którą odstawiłam.

Oczekiwałam jego reakcji, ale jak bardzo bym się nie starała, tak nie potrafiłam się niczego doszukać w jego postawie czy mimice twarzy.

— Więc dlaczego jeszcze żyjesz? — spytał tonem, którego brzmieniem nie zdradzał kompletnie nic. Jakby wcale go nie interesowała odpowiedź, tak samo jak to, że faktycznie wciąż oddychałam i przed nim stałam. Albo znał już odpowiedź.

— Chcieli, żebym zaczęła się przy tobie kręcić, by zdobyć dla nich informacje — wyjaśniłam dosyć okrężną drogą.

— Masz mnie uwieść, bym sam chętnie ci coś zdradził? — spytał dla pewności, ale chyba tylko dlatego, by zobaczyć, jak walczę sama ze sobą.

Nie chciałam wypowiadać tego słowa, które on powiedział, bo czułam, że to było niemożliwe do zrobienia. Albo sama nie chciałam, by tak to wyglądało. Oznaczałoby to, że musieliśmy zacząć grać na dłuższą metę, a nie wiedziałam, czy mogłam znieść to psychicznie, skoro zwykła jego obecność wywoływała we mnie odruchy obronne.

— Chcą też, żebym sprzedawała dla nich narkotyki. — Zmieniłam niewygodny dla siebie temat i choć widać było, iż on zdawał sobie sprawę, dlaczego to zrobiłam, nie planował dłużej mnie męczyć i pozwolił mi na to.

— A jeśli się sprawdzisz, możesz wejść na stopień wyżej i dostać możliwość spotkania się z ich szefem — dopowiedział za mnie, na co tylko przytaknęłam mu głową.

Odwróciłam wzrok, nie wiedząc, czy to był dobry pomysł, by wyjawić mu teraz swoje obawy. Wciąż miałam na uwadze, że powinnam na niego uważać, a to, że wciąż żyłam, nie oznaczało jeszcze, że mogłam czuć się przy nim bezpiecznie i swobodnie. Nie wyobrażałam sobie, by ktokolwiek mógł się przy nim tak poczuć. Nawet gdy rozmawiał z Damonem, widziałam w jego oczach szacunek i oddanie Chrisowi. Zastanawiałam się czasami, co takiego zrobił, że udało mu się dotrzeć do tego miejsca, ale później dochodziłam do wniosku, że lepsza była niewiedza.

— Kiedy masz zacząć? — spytał, oczekując natychmiastowej odpowiedzi. Zagryzłam policzek i przełknęłam z trudem ślinę.

— Od czwartku — wyszeptałam, mając nadzieję, że w ten sposób uda mi się przesunąć tę datę o co najmniej kilka lat, ale nie było to możliwe w żaden sposób. Już podjęłam decyzję, zgodziłam się bezpowrotnie. Za dwa dni miałam na dobre wejść w ten pojebany świat. Jakbym już teraz nie tkwiłam w nim wystarczająco głęboko.

— Nie widzę byś była do tego przekonana — rzucił chłodno, a we mnie w jednej sekundzie zawrzało, ale zdawałam sobie sprawę, przed kim stałam i zdołałam powstrzymać swój wybuch.

I pomyśleć, że jeszcze kilka tygodni temu uderzyłam go w twarz przy podobnej sytuacji. Wtedy jeszcze nie dochodziło do mnie, jak poważna była ta sprawa.

Uniosłam na niego swoje spojrzenie i jak powstrzymałam obelgi cisnące mi się na usta, tak nie mogłam oprzeć się, by nie rzucić mu najbardziej nienawistnego spojrzenia, na jakie było mnie stać. Jego postawa natychmiast się zmieniła, na gorsze dla mnie. Nie skulił ramion, a wręcz jeszcze bardziej się wyprostował, nie speszył się, a spojrzał na mnie swoim najbardziej pogardliwym spojrzeniem, patrzał na mnie z góry, w pełni świadom swojej władzy i wyższości.

— A mam się cieszyć, że będę sprzedawać to gówno ludziom, którym nie ułożyło się w życiu i z rozpaczy sięgnęli po to cholerstwo, albo takim, którzy po prostu się w tym zatracili przez was? — wyrzuciłam z siebie o dziwo spokojnym tonem, choć wewnątrz mnie wrzało, to nie mogłam pozwolić sobie, by to wyszło na zewnątrz. Nie przy nim. — W odróżnieniu do was, mam sumienie i wiem, do czego mogę się przyczynić. — Pod koniec niekontrolowanie ściszyłam głos, gdy przed moimi oczami ponownie ukazała się twarz Aarona.

Zamknęłam na chwilę oczy, czując, jak złość zmienia się w rozpacz, ale nie chciałam, by on to widział.

Kiedy ponownie uniosłam powieki, jego wyraz twarzy wciąż się nie zmienił. Wciąż tak samo zimny. Czego innego mogłabym się spodziewać? Nawet nie liczyłam, że będzie inaczej.

— Nikogo nie zmuszamy do kupna, oferujemy tylko taką możliwość. — W jego głosie pogarda była tak bardzo słyszalna, jakby to była moja wina, w jakim stanie skończył Aaron, a to sprawiło, że poczułam cholernie mocny ból w sercu. — Sprzedawać będziesz to "gówno" — zaakcentował słowo, jakim nazwałam narkotyki, jakby wyśmiewał małe dziecko — moim ludziom.

Zmarszczyłam brwi gdy dotarł do mnie sens jego słów.

— Musimy zbadać, czym to dokładnie jest — oświadczył, a chwilę później opuścił wzrok na swój zegarek. — Możesz iść już do Debry, wróć tutaj jutro, przekażę ci miejsce, gdzie spotkasz się ze swoimi nowymi klientami.

Uniósł na mnie swoje spojrzenie, więc przytaknęłam głową, myśląc, że czekał na moją zgodę, ale nawet po tym wciąż czułam na sobie jego zimne tęczówki. Spięłam mięśnie kiedy zaczął do mnie podchodzić, zdecydowanie zbyt mocno skracając dzielącą nas przestrzeń. Nie po to ją stworzyłam, by on teraz bez najmniejszego uzasadnienia ją niszczył.

Zadarłam głowę do góry gdy zatrzymał się, dopiero będąc tuż przy mnie. Uniósł rękę, a ja zacisnęłam zęby oczekując tego co zrobić. Sięgnął do mojej gumki do włosów, zsuwając ją na dół.

— Trzeba cię jeszcze jakoś ucharakteryzować. — Uśmiechnął się drwiąco. Przynajmniej jego mimika nie była już jak wykuta z kamienia, ale nie wiedziałam, co było lepsze.

Posłałam mu kolejne wrogie spojrzenie, lecz ten nawet nie zwrócił na to uwagi. Za to posunął się jeszcze dalej, wciąż mając na twarzy swój obrzydliwy uśmiech. Przejechał kciukiem po moich ustach, ścierając z nich nadmiar szminki. W tym momencie było to dla mnie za dużo. Złapałam za jego nadgarstek i odrzuciłam go do siebie.

— Poradzę sobie sama — warknęłam, nie mogąc już tego powstrzymać.

No i kontrolę szlag trafił.

Otrzymałam jego powątpiewające spojrzenie, ale nie miało to dla mnie dużego znaczenia, bo przynajmniej się ode mnie odsunął.

Byłam na niego wściekła jak byk, dlatego nawet nie myśląc już o tym jak niebezpieczny był, warknęłam cichą obelgę w jego kierunku. Nie brałam pod uwagę tego, że mógłby to usłyszeć, po prostu potrzebowałam to zrobić. Jakieś szczęście musiało się jeszcze mnie trzymać, albo po prostu on wcale się tym nie przejął, bo nie zareagował w żaden sposób.

Podeszłam do lustra, by, jak to ujął, ucharakteryzować się przed zwierciadłem. Ostatnie czego chciałam, to wychodzić w takim stanie z klubowego zaplecza, ale musiałam podtrzymywać swoją grę.

Uznając swój wygląd za wystarczająco ucharakteryzowany, bo o zadowoleniu nie mogłam powiedzieć, stanęłam przed drzwiami. Przybrałam na usta, sztuczny uśmiech i ostatni raz obejrzałam się na Chrisa. Stał wciąż na swoim poprzednim miejscu, uważnie przyglądając się moim poczynaniom. Odwróciłam wzrok, mająć go już dosyć, a był to dopiero początek naszej udawanej relacji.

Westchnęłam przeciągle, po czym wyszłam na główną salę. Od razy przy barku zauważyłam Debre, która wpatrywałam się w drzwi, z których przed chwilą wyszłam. Musiała robić to od dłuższego czasu, a gdy jej wzrok spotkał się z moim, jej spojrzenie przybrało jeszcze bardziej zaniepokojony charakter. Miałam po tym sądzić, że udało mi się osiągnąć sukces? Ktoś naprawdę mógł pomyśleć, że byłam na szybkim numerku z Chrisem? Jak często musiał to robić, by nikt nie miał co do tego wątpliwości? Już teraz czułam się brudna tylko po tym, że mnie dotykał. A inni myśleli, że doszło do czegoś więcej, okropieństwo.

Podeszłam do blondynki i zajęłam miejsce obok niej. To, co jako pierwsze zwróciło moją uwagę, to brak mojego prześladowcy.

Świetnie, ja się starałam, a on sobie poszedł.

Za to Dan zajął jego miejsce, wpatrując się we mnie zaciekawiony. Jakby oceniał, czy jego szef mógłby naprawdę mnie przelecieć.

— Wszystko w porządku? — spytała zatroskana Debby.

— Idealnym. — Moje słowa aż ociekały sarkazmem, ale skoro przy nas nie było nikogo innego, to mogłam sobie na to pozwolić.

Jak miałam udawać jakąkolwiek relacje z Chrisem, jak już po jednym spotkaniu miałam go dosyć. Było to niemożliwe, byśmy oboje wyszli z tego żywi.

Tylko że oprócz złości czułam jeszcze skręcający w żołądku strach, bo czy tego chciałam, czy nie, to z naszej dwójki to on dzierżył broń.

●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

Jak może dalej potoczyć się ich relacja? 🧐
Czy dwie nienawidzące się osoby, mogą dojść do porozumienia? 🤔
W końcu chodzi tu o życie Gwen. Ale czy dla Chrisa ma to jakieś znaczenie? 😩

Weiterlesen

Das wird dir gefallen

23.8K 932 25
Nessa Wilson 17 letnia dziewczyna, która uwielbia korzystać z życia. Robi wszystko na co ma ochotę, nie interesują ją problem, i szkoła, lecz jej ro...
34.9K 1K 23
Haillie Monet płatna zabujczyni i szefowa organizacji. Kiedy ma niecałe 16 lat jej matka i babcia giną w wypadku samochodowym. Przeprowadza się do br...
17.7K 626 22
18 letnia Aria Miller zaczyna nowe życie z dwójką swoich braci Paulem i Lucasem. Niestety nowe idealne życie nie jest idealne jak by się wydawało. P...
180K 6.8K 50
Niby znowu ta sama historia. Ona poznaje jego zakochuje się w nim i żyją długo i szczęśliwie. Jest tu pewien haczyk. To nie jest życie, a jedynie baj...